piątek, 30 maja 2014

The experience cz 149

Rano wstałam tak, jakby nigdy nic się nie stało. Byłam co prawda trochę niewyspana, ale byłam szczęśliwa, głównie z takiego powodu, że byłam w Warszawie a to poniekąd sprawiło, że poczułam się wolna od problemów. Szczególnie po wczorajszym spotkaniu Huberta. Temu spotkaniu przypisałam określone znaczenie. Czułam, że to był znak, żebym wreszcie zaczęła normalnie żyć, bo wszystko to, co się działo,  zależało tylko i wyłącznie ode mnie. Uświadomiłam sobie, że to ja miałam władzę nad swoim życiem i nie powinnam była pozwolić by ktoś ją przejął. Znowu czułam, że to ode mnie zależało co zrobię, jak się zachowam.
Z samego rana, razem z Marcinem szybko się wyszykowaliśmy i zeszliśmy na śniadanie, gdzie już czekał na Nas tata.
- Hej – uraczyłam Go całusem w policzek i zajęłam miejsce obok. Tata znacząco spojrzał na Marcina, jakby chcieli się w czymś upewnić i to ich zachowanie wzmogło moją ciekawość. Oni musieli coś knuć za moimi plecami, tylko jeszcze wtedy nie wiedziałam co. – Chcecie mi coś powiedzieć? – wyszłam im naprzeciw i chciałam zaoszczędzić sobie podchodów.
- W sumie to tak. Czas na Twój główny prezent urodzinowy – słowa, które padły z ust taty, były tajemnicze, ale wprowadziły niemały zamęt w mojej głowie. Próbowałam coś wymyślić, przechytrzyć ich myśli, ale miałam kompletną pustkę w głowie.
- To ta bransoletka nim nie była? – spojrzałam na swoją rękę gdzie znajdowały się dwie nowe bransoletki. Jedną już wcześniej dostałam od Marcina, z literką M, natomiast wczoraj wybrałam sobie podobną, tylko w złotym serduszku był wygrawerowany znak nieskończoności i to miał być prezent od taty, więc nie rozumiałam co jeszcze dla mnie szykował.
- Ją można uznać za dodatek. – tata uraczył mnie krótką odpowiedzią i nic po tym nie dodał, a ja czekałam na dalszą część Jego wypowiedzi lecz jedyne czego się doczekałam, to ciszy.
- No dobrze, a co ma być tym prezentem? – zrobiłam się poważna, bo atmosfera zrobiła się też trochę gęsta a miny moich towarzyszy były powściągliwe. Już  zaczynałam się trochę obawiać i czuć lekki strach.
- Kiedyś mówiłaś, że chciałabyś zrobić sobie tatuaż… - Marcin powoli zaczął a ja nie dałam mu skończyć, bo to, co usłyszałam było strzałem w dziesiątkę!
- Naprawdę, mogę?! – byłam w szoku, że  na to wpadli. Szczególnie mój tato, który chciał mi dać to od siebie. Nie spodziewałam się aż tak dużego zaufania, bo jednocześnie pokazał mi, że przystaje na mój pomysł, pomimo, że na początku nie był przekonany do tego pomysłu i starał mi się to odradzić.
- Jeśli tylko tego chcesz – tata miał uśmiech na twarzy i od razu rozpromieniałam, zamieniłam się w motyla, który nabrał kolorów. Nie umiem powiedzieć jak bardzo byłam szczęśliwa. Wiedziałam, że prędzej czy później zrobiłabym sobie tatuaż, tylko miałam świadomość, że jak zrobię to w tajemnicy, albo wbrew woli taty, to będę się z tym źle czuła. Miałam 19 lat, więc nie potrzebowałam niczyjej zgody, ale kac moralny, na pewno by mi towarzyszył.
- Oczywiście, że chcę. Dziękuję – nie patrząc na nic rzuciłam się tacie w objęcia a po chwili zrobiłam to samo z Marcinem. Czy ja mogłam mieć lepszego tatę i brata? To chyba było niemożliwe.
- Masz już wybrany wzór? – Marcin zagaił rozmowę o tatuażu, a ja szukałam w głowie pomysłu. Już od dawna wstępny projekt miałam w głowie, ale chciałam coś do niego dodać. Pierwotnie miała być to jedynie literka M, ale gdy spojrzałam na rękę i zobaczyłam te dwie bransoletki, to już zmieniłam zdanie, a raczej lekko je zmodyfikowałam.
- Chyba tak. – wtedy, oczami wyobraźni widziałam znak nieskończoności a po prawej stronie miało być miejsce na literkę M. Często w internecie można zobaczyć tatuaże ze znakiem nieskończoności i napisem love, life… a ja chciałam w tym miejscu dać pochyłą literkę M.
- A gdzie? – dla taty to było kluczowe zagadnienie bo zależało mu na tym, bym w przyszłości nie miała problemu z tym, że ktoś mógłby mnie nie stygmatyzować z tego powodu, np. nie przyjąć do pracy przez tatuaż. Wiadomo, ludzie różnie reagują na tego typu rzeczy.
- Myślałam by zrobić na żebrach – bałam się tego miejsca, bo byłam szczupła, ale uznałam je za najodpowiedniejsze. Chciałam mieć tatuaż jak najbliżej serca i to miejsce było odpowiednie. Ten tatuaż miał być tylko dla mnie, więc nikt nie musiał na Niego patrzeć.
- Będzie boleć – Marcin lekko się skrzywił i doskonale wiedziałam o co mu chodziło, ale tatuaż nie był skomplikowany, więc miałam nadzieję, że tatuator szybko się z nim upora, a ja będę  cieszyła się efektem.
- Wiem, ale jestem gotowa – już przez tyle przeszłam, że nie bałam się bólu fizycznego. W ostatnim czasie zniosłam naprawdę wiele i czas było zmierzyć się z czymś innym. Najważniejsze było dla mnie to, że w końcu mogłam spełnić swoje kolejne marzenie i tylko tym żyłam.
Prosto po śniadaniu pojechaliśmy do umówionego salonu. Wytłumaczyłam mężczyźnie jaki efekt chciałam osiągnąć, a on wszystko wyrysował, dobrał rozmiar. Zdecydowałam się na niezbyt mały, bo inaczej zginąłby a tak, mogłam spokojnie za każdym razem Go zobaczyć i cieszyć się z Jego posiadania. Samo tatuowanie nie było najprzyjemniejsze, szczególnie, że miejsce wybrałam średnio fortunne, bo nikt nie lubi jak ktoś jeździ mu o żebrach. Ból był odczuwalny, ale czułam, że się uwalniałam od poprzedniego życia, że teraz nic nie będzie takie same.  Na szczęście szybko poszło a  później dostałam wytyczne odnośnie pielęgnacji i zostałam owinięta folią i było po wszystkim. Cieszyłam się, że to zrobiłam, że w końcu dostałam to, czego tak bardzo chciałam.
Ostatnie dni w Warszawie minęły nam naprawdę bardzo szybko i intensywnie. Spędziliśmy je na chodzeniu po sklepach, wizycie w kinie i zwiedzaniu miasta. To był iście rodzinny wyjazd i żadne z nas od tego nie odbiegało. Tata nawet nie brał ze sobą komputera, więc całą uwagę poświęcał zarówno mnie jak i Marcinowi. Cieszyłam się z tego wyjazdu, że mogłam nadrobić czas z bratem i tatą, że mogliśmy zbliżyć się do siebie. Bardzo chciałam, żeby takich wyjazdów było znacznie więcej. Tęskniłam za czasami, kiedy całą rodziną pakowaliśmy się w samochód i wyjeżdżaliśmy, a to na weekend czy gdzieś dłużej na wakacje. Obecnie wszystko się posypało, bo Maciek nie żył a mama odeszła, natomiast byłam pewna, że w trójkę też sobie damy radę ze wszystkim. Nie mogłam pozwolić by tata stracił wiarę w to, że był dobrym ojcem. On naprawdę stawał na wysokości zadania i zajmował się nami jak tylko najlepiej potrafił. Jasne, nie byliśmy dziećmi, ale każdy przecież potrzebuje zapewnienia podstawowych potrzeb – miłości, uznania, bezpieczeństwa. Tego nie da się kupić za żadne pieniądze, wynagrodzić masą prezentów. To musiało płynąć prosto z serca i tak było z moim tatą. To, że zabrał nas na porządne zakupy, gdzie nikt z nas się nie ograniczał, nie powodowało, że nie starał się o Nas, że nie okazywał miłości. On miał dużo zajęć i obowiązków, a przede wszystkim bardzo odpowiedzialną pracę, ale nie raz pokazał, że to My byliśmy na pierwszym miejscu. Nie wymagałam od Niego zgadzania się z każdym moim pomysłem i tak też nie było, postawił się, kiedy uważał to za słuszne, skarcił, kiedy moje zachowanie nie było poprawne, ale nigdy przy tym mnie nie odtrącił. Akceptował mnie taką jaką byłam i byłam mu za to bardzo wdzięczna. Tak samo było jeżeli chodzi o tatuaż. Dał mi wybór, tylko delikatnie zainsynuował, żeby to nie było w widocznym miejscu, bym nigdy nie musiała zmagać się z problemami z racji Jego posiadania. Dlatego wzięłam to pod uwagę i mój talizman szczęścia znajdował się na żebrach. Nie mogłam się na niego napatrzeć, był idealny i piękny, taki jaki sobie wymarzyłam. Był w takim miejscu, że codziennie mogłam się jemu przyglądać, był idealnie pod zapięciem od biustonosza, także nic nie mogło mi go zasłonić.
Cały ten wyjazd traktowałam jako terapię, która pozwoliła mi się oderwać od problemów, od ciążących złych emocji. Przez te kilka dni ani razu nie zdarzyło mi się pomyśleć o Bartku, no może dwa góra trzy razy, ale i tak był to dobry wynik jak na ten czas. Zyskałam też nadzieję na lepszą przyszłość, że kolejna nieszczęśliwa miłość nie sprawiała, że już nie byłam w stanie się zakochać. Widocznie tak musiało być i skoro tak się wszystko skończyło, to nie byliśmy sobie pisani. Obiecałam sobie, że teraz będę ostrożniejsza, że nie dam nikomu w tak dużym stopniu zawładnąć swoim życiem. Tak naprawdę wszystko podporządkowałam Bartkowi, cała moja uwaga była skupiona na nim i to był błąd. Kiedy nie byłam z Bartkiem to albo byłam w pracy albo w szkole, nigdzie indziej. Zamiast rozwijać swoje pasje i zachowywać się jak przystało na mój wiek, weszłam w poważny związek i o mało co mogłam nie wziąć ślubu, bo to do tego prowadziło. Omal też z Nim nie zamieszkałam. A gdybym wtedy się na to zgodziła, to teraz z podkulonym ogonem musiałabym wrócić do domu, a tak, spokojnie miałam swoje miejsce i nikt nie mógł mnie z Niego wyrzucić.

Nie chciałam wracać do domu, czułam się za dobrze będąc z dala od tego wszystkiego i obawiałam się powrotu, że te wspomnienia, złe myśli, że to wszystko powróci jak tylko przekroczę próg domu. Natomiast nie mogliśmy sobie pozwolić na kolejny dzień wakacji. Tata miał sporo pracy, a za kilka dni miała odbyć się kolejna rozprawa Piotrka. Miałam mu pomóc, a tak skupiłam się na swoich problemach i rozstaniu z Bartkiem, że szczerze o tym i o Piotrku zapomniałam. Musiałam jakoś pomóc temu chłopakowi, udowodnić Jego niewinność, tylko czułam się słabo wiedząc, że byłam wykluczona z gry. Bo co ja mogłam zrobić? Byłam naiwną dziewczyną wierzącą w sprawiedliwość. Nie wiem jakbym się zachowywała na miejscu Piotrka, czy dałabym radę to wszystko udźwignąć. Zawsze jest jeszcze aspekt społeczeństwa, które po jednym błędzie albo ze względu na plotki, traktuje Cię jako przestępcę i skreśla jako człowieka. Już zawsze ciąży brzemię złodzieja, bandyty itp.Piotrek nie był sam, miał mnie, swoją mamę i siostrę no i mojego tatę, który wierzył w chłopaka i wiedząc, że nic nie dostanie w zamian, pomagał mu.

Do domu wróciliśmy dosyć późno, było już po 22 i każdy z nas po wniesieniu masy reklamówek z nowo kupionymi rzeczami, podszedł do swojego pokoju. Ja wzięłam kąpiel a później rozpakowałam torby. Oczywiście stałam też przed lustrem i wpatrywałam się w tatuaż, nie mogąc uwierzyć, że On naprawdę tam był i mogłam cieszyć się nim do końca życia.
Sprawdziłam też wiadomości na facebooku, ale marnie było szukać tam czegoś od Bartka, chyba już się pogodziłam z tym, że On o mnie zapomniał, nie mogłam dłużej zaprzeczać faktom. 

Cześć! Co u Was słychać? Mam nadzieję, że macie się dobrze. Życzę Wam dużo sił i energii bo wiem jak koniec roku szkolnego potrafi być wyczerpujący :) Żyjcie myślą, że już niedługo wakacje a za dwa dni dzień dziecka! Bo przecież każdy z nas jest dzieckiem i ma prawo do świętowania tego dnia! Pamiętajcie, że warto samego siebie rozpieszczać :)

9 komentarzy:

  1. Fajna część :) tylko uważam że jeśli chodzi o Bartka to Gośka jakoś dziwnie łatwo przeżywa to rozstanie... od razu flirtuje z innymi chłopakami itp. Wieeelka szkoda że ich rozdzieliłaś... prawdę mówiąc mam jeszcze cichą nadzieję, że jednak wrócą do siebie... tak dużo razem przeszli.
    Pozdrawiam i czekam na kolejną część :* Monia

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja z kolei uważam, że skoro teraz miała kilka dni luzu, naładowania baterii, to następne rozdziały zaowocują w wielką burzę :))
    Jak zawsze, ŚWIETNIE!
    Pozdrawiam gorąco// Nieś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba staję się już przewidywalna :)

      Usuń
    2. Wcale nie stajesz się przewidywalna! Nie, nie, nie!
      Po burzy wychodzi słońce, po słońcu burza.
      Przecież nie może być wiecznie pięknie, idealnie, prawda?
      Życie..
      Czekamy na kolejny rozdział, miłej niedzieli ♥ //Nieś.

      Usuń
  3. Moim zdaniem gdyby naprawdę. kochala Bartka to by o niego zawalczyla. Myślę. że. za szybko sie poddalanl. Mimo wszystko nie chciałbym. aby byli razem.
    opowiadanie super ~A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia walczyła o Bartka i to nie jeden raz, natomiast jeżeli kilkakrotnie spotykasz się z murem nie do przebicie to momentalnie Cię to zabija. Gosia dużo przeszła i właśnie teraz staram się pokazać jej siłę, to, że po śmierci brata i tylu problemach, jest silniejszą osobą. Najbardziej mi zależy na tym, by pokazać, jak nasze doświadczenia (czyli experience) nas kształtują :)
      Natomiast masz prawo do swoich odczuć :) I bardzo się cieszę, że je ujawniłaś :)

      Usuń
  4. Opowiadanie jak zwykle genialne! Ciesze sie, ze Gosia dochodzi juz do siebie. Na pewno spotka na swojej drodze kogos lepszego i godnego uwagi;) pozdrawiam, Magda :)

    OdpowiedzUsuń
  5. opowiadanie super. ciesze sie ze gosia zrobila tatuaz. tylko szkoda ze gosia i bartek nie bede juz razem.ola

    OdpowiedzUsuń
  6. czuję,że coś wisi w powietrzu. po powrocie Gosia ze chce za pewne wyjaśnić całą sprawę z Bartkiem i zabrać może swoje rzeczy z jego mieszkania. w przypadku Gosi i Bartka widać jedynie jej chęć do naprawienia wszystkiego. Podziwiam ją. W wieku 19 lat przeżyła więcej niż nie jedna 30 letnia osoba. Do tego udało jej podnieść się z uniesioną głową i o wiele silniejszą dziewczyną. w związku Gosi i Bartka brakowało mi spontaniczności. zachowywali się jak stare małżeństwo jednocześnie tracąc najważniejsze chwile. dużo się kłócili. Rozmowa, do której prędzej czy później dojdzie nie będzie łatwa dla niech obojga. mimo wszystko mam taką cichą nadzieję,że jeszcze będą razem. mimo wszystko pasują do siebie. Nikt nie rozumie lepiej Bartka niż Gosia. Dla niej on też jest ważny i potrzebny.
    Boże jak ja przeżywam to opowiadanie. ostatnio nawet dla koleżanki opowiadałam. chyba już się uzależniłam . ale to akurat dobry nawyk. :-)
    czekam na następny wpis
    pozdrawiam
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń