Rano wstałam tak, jakby nigdy nic się nie stało. Byłam co
prawda trochę niewyspana, ale byłam szczęśliwa, głównie z takiego powodu, że
byłam w Warszawie a to poniekąd sprawiło, że poczułam się wolna od problemów.
Szczególnie po wczorajszym spotkaniu Huberta. Temu spotkaniu przypisałam
określone znaczenie. Czułam, że to był znak, żebym wreszcie zaczęła normalnie
żyć, bo wszystko to, co się działo, zależało tylko i wyłącznie ode mnie.
Uświadomiłam sobie, że to ja miałam władzę nad swoim życiem i nie powinnam była
pozwolić by ktoś ją przejął. Znowu czułam, że to ode mnie zależało co zrobię,
jak się zachowam.
Z samego rana, razem z Marcinem szybko się wyszykowaliśmy i
zeszliśmy na śniadanie, gdzie już czekał na Nas tata.
- Hej – uraczyłam Go całusem w policzek i zajęłam miejsce
obok. Tata znacząco spojrzał na Marcina, jakby chcieli się w czymś upewnić i to
ich zachowanie wzmogło moją ciekawość. Oni musieli coś knuć za moimi plecami,
tylko jeszcze wtedy nie wiedziałam co. – Chcecie mi coś powiedzieć? – wyszłam
im naprzeciw i chciałam zaoszczędzić sobie podchodów.
- W sumie to tak. Czas na Twój główny prezent urodzinowy – słowa,
które padły z ust taty, były tajemnicze, ale wprowadziły niemały zamęt w mojej
głowie. Próbowałam coś wymyślić, przechytrzyć ich myśli, ale miałam kompletną pustkę
w głowie.
- To ta bransoletka nim nie była? – spojrzałam na swoją rękę
gdzie znajdowały się dwie nowe bransoletki. Jedną już wcześniej dostałam od
Marcina, z literką M, natomiast wczoraj wybrałam sobie podobną, tylko w złotym
serduszku był wygrawerowany znak nieskończoności i to miał być prezent od taty,
więc nie rozumiałam co jeszcze dla mnie szykował.
- Ją można uznać za dodatek. – tata uraczył mnie krótką
odpowiedzią i nic po tym nie dodał, a ja czekałam na dalszą część Jego
wypowiedzi lecz jedyne czego się doczekałam, to ciszy.
- No dobrze, a co ma być tym prezentem? – zrobiłam się
poważna, bo atmosfera zrobiła się też trochę gęsta a miny moich towarzyszy były
powściągliwe. Już zaczynałam się trochę
obawiać i czuć lekki strach.
- Kiedyś mówiłaś, że chciałabyś zrobić sobie tatuaż… -
Marcin powoli zaczął a ja nie dałam mu skończyć, bo to, co usłyszałam było
strzałem w dziesiątkę!
- Naprawdę, mogę?! – byłam w szoku, że na to wpadli. Szczególnie mój tato, który
chciał mi dać to od siebie. Nie spodziewałam się aż tak dużego zaufania, bo
jednocześnie pokazał mi, że przystaje na mój pomysł, pomimo, że na początku nie
był przekonany do tego pomysłu i starał mi się to odradzić.
- Jeśli tylko tego chcesz – tata miał uśmiech na twarzy i od
razu rozpromieniałam, zamieniłam się w motyla, który nabrał kolorów. Nie umiem
powiedzieć jak bardzo byłam szczęśliwa. Wiedziałam, że prędzej czy później
zrobiłabym sobie tatuaż, tylko miałam świadomość, że jak zrobię to w tajemnicy,
albo wbrew woli taty, to będę się z tym źle czuła. Miałam 19 lat, więc nie
potrzebowałam niczyjej zgody, ale kac moralny, na pewno by mi towarzyszył.
- Oczywiście, że chcę. Dziękuję – nie patrząc na nic
rzuciłam się tacie w objęcia a po chwili zrobiłam to samo z Marcinem. Czy ja
mogłam mieć lepszego tatę i brata? To chyba było niemożliwe.
- Masz już wybrany wzór? – Marcin zagaił rozmowę o tatuażu,
a ja szukałam w głowie pomysłu. Już od dawna wstępny projekt miałam w głowie,
ale chciałam coś do niego dodać. Pierwotnie miała być to jedynie literka M, ale
gdy spojrzałam na rękę i zobaczyłam te dwie bransoletki, to już zmieniłam
zdanie, a raczej lekko je zmodyfikowałam.
- Chyba tak. – wtedy, oczami wyobraźni widziałam znak
nieskończoności a po prawej stronie miało być miejsce na literkę M. Często w
internecie można zobaczyć tatuaże ze znakiem nieskończoności i napisem love,
life… a ja chciałam w tym miejscu dać pochyłą literkę M.
- A gdzie? – dla taty to było kluczowe zagadnienie bo
zależało mu na tym, bym w przyszłości nie miała problemu z tym, że ktoś mógłby
mnie nie stygmatyzować z tego powodu, np. nie przyjąć do pracy przez tatuaż.
Wiadomo, ludzie różnie reagują na tego typu rzeczy.
- Myślałam by zrobić na żebrach – bałam się tego miejsca, bo
byłam szczupła, ale uznałam je za najodpowiedniejsze. Chciałam mieć tatuaż jak
najbliżej serca i to miejsce było odpowiednie. Ten tatuaż miał być tylko dla
mnie, więc nikt nie musiał na Niego patrzeć.
- Będzie boleć – Marcin lekko się skrzywił i doskonale
wiedziałam o co mu chodziło, ale tatuaż nie był skomplikowany, więc miałam
nadzieję, że tatuator szybko się z nim upora, a ja będę cieszyła się efektem.
- Wiem, ale jestem gotowa – już przez tyle przeszłam, że nie
bałam się bólu fizycznego. W ostatnim czasie zniosłam naprawdę wiele i czas było
zmierzyć się z czymś innym. Najważniejsze było dla mnie to, że w końcu mogłam
spełnić swoje kolejne marzenie i tylko tym żyłam.
Prosto po śniadaniu pojechaliśmy do umówionego salonu.
Wytłumaczyłam mężczyźnie jaki efekt chciałam osiągnąć, a on wszystko wyrysował,
dobrał rozmiar. Zdecydowałam się na niezbyt mały, bo inaczej zginąłby a tak,
mogłam spokojnie za każdym razem Go zobaczyć i cieszyć się z Jego posiadania.
Samo tatuowanie nie było najprzyjemniejsze, szczególnie, że miejsce wybrałam
średnio fortunne, bo nikt nie lubi jak ktoś jeździ mu o żebrach. Ból był
odczuwalny, ale czułam, że się uwalniałam od poprzedniego życia, że teraz nic
nie będzie takie same. Na szczęście
szybko poszło a później dostałam
wytyczne odnośnie pielęgnacji i zostałam owinięta folią i było po wszystkim.
Cieszyłam się, że to zrobiłam, że w końcu dostałam to, czego tak bardzo chciałam.
Ostatnie dni w Warszawie minęły nam naprawdę bardzo szybko i
intensywnie. Spędziliśmy je na chodzeniu po sklepach, wizycie w kinie i
zwiedzaniu miasta. To był iście rodzinny wyjazd i żadne z nas od tego nie
odbiegało. Tata nawet nie brał ze sobą komputera, więc całą uwagę poświęcał
zarówno mnie jak i Marcinowi. Cieszyłam się z tego wyjazdu, że mogłam nadrobić
czas z bratem i tatą, że mogliśmy zbliżyć się do siebie. Bardzo chciałam, żeby
takich wyjazdów było znacznie więcej. Tęskniłam za czasami, kiedy całą rodziną
pakowaliśmy się w samochód i wyjeżdżaliśmy, a to na weekend czy gdzieś dłużej
na wakacje. Obecnie wszystko się posypało, bo Maciek nie żył a mama odeszła,
natomiast byłam pewna, że w trójkę też sobie damy radę ze wszystkim. Nie mogłam
pozwolić by tata stracił wiarę w to, że był dobrym ojcem. On naprawdę stawał na
wysokości zadania i zajmował się nami jak tylko najlepiej potrafił. Jasne, nie
byliśmy dziećmi, ale każdy przecież potrzebuje zapewnienia podstawowych potrzeb
– miłości, uznania, bezpieczeństwa. Tego nie da się kupić za żadne pieniądze,
wynagrodzić masą prezentów. To musiało płynąć prosto z serca i tak było z moim tatą.
To, że zabrał nas na porządne zakupy, gdzie nikt z nas się nie ograniczał, nie
powodowało, że nie starał się o Nas, że nie okazywał miłości. On miał dużo
zajęć i obowiązków, a przede wszystkim bardzo odpowiedzialną pracę, ale nie raz
pokazał, że to My byliśmy na pierwszym miejscu. Nie wymagałam od Niego
zgadzania się z każdym moim pomysłem i tak też nie było, postawił się, kiedy
uważał to za słuszne, skarcił, kiedy moje zachowanie nie było poprawne, ale
nigdy przy tym mnie nie odtrącił. Akceptował mnie taką jaką byłam i byłam mu za
to bardzo wdzięczna. Tak samo było jeżeli chodzi o tatuaż. Dał mi wybór, tylko
delikatnie zainsynuował, żeby to nie było w widocznym miejscu, bym nigdy nie
musiała zmagać się z problemami z racji Jego posiadania. Dlatego wzięłam to pod
uwagę i mój talizman szczęścia znajdował się na żebrach. Nie mogłam się na
niego napatrzeć, był idealny i piękny, taki jaki sobie wymarzyłam. Był w takim
miejscu, że codziennie mogłam się jemu przyglądać, był idealnie pod zapięciem
od biustonosza, także nic nie mogło mi go zasłonić.
Cały ten wyjazd traktowałam jako terapię, która pozwoliła mi
się oderwać od problemów, od ciążących złych emocji. Przez te kilka dni ani
razu nie zdarzyło mi się pomyśleć o Bartku, no może dwa góra trzy razy, ale i
tak był to dobry wynik jak na ten czas. Zyskałam też nadzieję na lepszą
przyszłość, że kolejna nieszczęśliwa miłość nie sprawiała, że już nie byłam w
stanie się zakochać. Widocznie tak musiało być i skoro tak się wszystko
skończyło, to nie byliśmy sobie pisani. Obiecałam sobie, że teraz będę
ostrożniejsza, że nie dam nikomu w tak dużym stopniu zawładnąć swoim życiem.
Tak naprawdę wszystko podporządkowałam Bartkowi, cała moja uwaga była skupiona
na nim i to był błąd. Kiedy nie byłam z Bartkiem to albo byłam w pracy albo w
szkole, nigdzie indziej. Zamiast rozwijać swoje pasje i zachowywać się jak
przystało na mój wiek, weszłam w poważny związek i o mało co mogłam nie wziąć
ślubu, bo to do tego prowadziło. Omal też z Nim nie zamieszkałam. A gdybym
wtedy się na to zgodziła, to teraz z podkulonym ogonem musiałabym wrócić do
domu, a tak, spokojnie miałam swoje miejsce i nikt nie mógł mnie z Niego
wyrzucić.
Nie chciałam wracać do domu, czułam się za dobrze będąc z
dala od tego wszystkiego i obawiałam się powrotu, że te wspomnienia, złe myśli,
że to wszystko powróci jak tylko przekroczę próg domu. Natomiast nie mogliśmy
sobie pozwolić na kolejny dzień wakacji. Tata miał sporo pracy, a za kilka dni
miała odbyć się kolejna rozprawa Piotrka. Miałam mu pomóc, a tak skupiłam się
na swoich problemach i rozstaniu z Bartkiem, że szczerze o tym i o Piotrku
zapomniałam. Musiałam jakoś pomóc temu chłopakowi, udowodnić Jego niewinność,
tylko czułam się słabo wiedząc, że byłam wykluczona z gry. Bo co ja mogłam
zrobić? Byłam naiwną dziewczyną wierzącą w sprawiedliwość. Nie wiem jakbym się
zachowywała na miejscu Piotrka, czy dałabym radę to wszystko udźwignąć. Zawsze
jest jeszcze aspekt społeczeństwa, które po jednym błędzie albo ze względu na
plotki, traktuje Cię jako przestępcę i skreśla jako człowieka. Już zawsze ciąży
brzemię złodzieja, bandyty itp.Piotrek nie był sam, miał mnie, swoją mamę i siostrę no i
mojego tatę, który wierzył w chłopaka i wiedząc, że nic nie dostanie w zamian,
pomagał mu.
Do domu wróciliśmy dosyć późno, było już po 22 i każdy z nas
po wniesieniu masy reklamówek z nowo kupionymi rzeczami, podszedł do swojego
pokoju. Ja wzięłam kąpiel a później rozpakowałam torby. Oczywiście stałam też
przed lustrem i wpatrywałam się w tatuaż, nie mogąc uwierzyć, że On naprawdę
tam był i mogłam cieszyć się nim do końca życia.
Sprawdziłam też wiadomości na facebooku, ale marnie było
szukać tam czegoś od Bartka, chyba już się pogodziłam z tym, że On o mnie
zapomniał, nie mogłam dłużej zaprzeczać faktom.
Cześć! Co u Was słychać? Mam nadzieję, że macie się dobrze. Życzę Wam dużo sił i energii bo wiem jak koniec roku szkolnego potrafi być wyczerpujący :) Żyjcie myślą, że już niedługo wakacje a za dwa dni dzień dziecka! Bo przecież każdy z nas jest dzieckiem i ma prawo do świętowania tego dnia! Pamiętajcie, że warto samego siebie rozpieszczać :)
Fajna część :) tylko uważam że jeśli chodzi o Bartka to Gośka jakoś dziwnie łatwo przeżywa to rozstanie... od razu flirtuje z innymi chłopakami itp. Wieeelka szkoda że ich rozdzieliłaś... prawdę mówiąc mam jeszcze cichą nadzieję, że jednak wrócą do siebie... tak dużo razem przeszli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejną część :* Monia
A ja z kolei uważam, że skoro teraz miała kilka dni luzu, naładowania baterii, to następne rozdziały zaowocują w wielką burzę :))
OdpowiedzUsuńJak zawsze, ŚWIETNIE!
Pozdrawiam gorąco// Nieś.
Chyba staję się już przewidywalna :)
UsuńWcale nie stajesz się przewidywalna! Nie, nie, nie!
UsuńPo burzy wychodzi słońce, po słońcu burza.
Przecież nie może być wiecznie pięknie, idealnie, prawda?
Życie..
Czekamy na kolejny rozdział, miłej niedzieli ♥ //Nieś.
Moim zdaniem gdyby naprawdę. kochala Bartka to by o niego zawalczyla. Myślę. że. za szybko sie poddalanl. Mimo wszystko nie chciałbym. aby byli razem.
OdpowiedzUsuńopowiadanie super ~A
Gosia walczyła o Bartka i to nie jeden raz, natomiast jeżeli kilkakrotnie spotykasz się z murem nie do przebicie to momentalnie Cię to zabija. Gosia dużo przeszła i właśnie teraz staram się pokazać jej siłę, to, że po śmierci brata i tylu problemach, jest silniejszą osobą. Najbardziej mi zależy na tym, by pokazać, jak nasze doświadczenia (czyli experience) nas kształtują :)
UsuńNatomiast masz prawo do swoich odczuć :) I bardzo się cieszę, że je ujawniłaś :)
Opowiadanie jak zwykle genialne! Ciesze sie, ze Gosia dochodzi juz do siebie. Na pewno spotka na swojej drodze kogos lepszego i godnego uwagi;) pozdrawiam, Magda :)
OdpowiedzUsuńopowiadanie super. ciesze sie ze gosia zrobila tatuaz. tylko szkoda ze gosia i bartek nie bede juz razem.ola
OdpowiedzUsuńczuję,że coś wisi w powietrzu. po powrocie Gosia ze chce za pewne wyjaśnić całą sprawę z Bartkiem i zabrać może swoje rzeczy z jego mieszkania. w przypadku Gosi i Bartka widać jedynie jej chęć do naprawienia wszystkiego. Podziwiam ją. W wieku 19 lat przeżyła więcej niż nie jedna 30 letnia osoba. Do tego udało jej podnieść się z uniesioną głową i o wiele silniejszą dziewczyną. w związku Gosi i Bartka brakowało mi spontaniczności. zachowywali się jak stare małżeństwo jednocześnie tracąc najważniejsze chwile. dużo się kłócili. Rozmowa, do której prędzej czy później dojdzie nie będzie łatwa dla niech obojga. mimo wszystko mam taką cichą nadzieję,że jeszcze będą razem. mimo wszystko pasują do siebie. Nikt nie rozumie lepiej Bartka niż Gosia. Dla niej on też jest ważny i potrzebny.
OdpowiedzUsuńBoże jak ja przeżywam to opowiadanie. ostatnio nawet dla koleżanki opowiadałam. chyba już się uzależniłam . ale to akurat dobry nawyk. :-)
czekam na następny wpis
pozdrawiam
/Eli..