Kończyłam pakować torbę na wakacyjny wyjazd. Większość rzeczy
już spakowałam a teraz zostały mi jedynie drobiazgi. Jechaliśmy tylko na kilka
dni, więc nie potrzebowałam wielu rzeczy, nawet nie miałam nastroju szykować
się jak na wyprawę stulecia. Ten wyjazd miał wyglądać całkiem inaczej. Miałam
jechać wraz z Bartkiem a tymczasem Jego miejsce zajmował Marcin. To nie było
tak, że nie pasowało mi to, tylko po prostu przez tyle tygodni żyłam tym, że
ten wyjazd pozwoli mi zbliżyć się do Bartka, a teraz moje nadzieje zostały
pogrzebane. W sumie nadal tliła się we
mnie iskierka, że Bartek jednak zmieni zdanie i pojedziemy razem z Martyną i
Filipem, natomiast On już chyba podjął decyzję. Za bardzo nie wiedziałam co
robić, jak ratować nasz związek, bo już wiele razy próbowałam, ale nic z tego
nie wyszło. Dałam sobie czas na wstrzymanie, a podczas pobytu w Bieszczadach
miałam coś wymyślić a przede wszystkim poukładać sobie wszystko w głowie. Nie
dopuszczałam myśli, że to koniec, że moja wielka miłość z Bartkiem zakończy się
właśnie w taki sposób. Przecież przysięgaliśmy sobie, że nigdy nie zrezygnujemy
a tymczasem On wywiesił białą flagę a ja w pojedynkę nie mogłam nic zdziałać.
Trzeba było wcisnąć pauzę i żyć dalej.
- Gotowa? – Marcin wszedł do mojego pokoju i radośnie
uśmiechnął się do mnie. Gdyby entuzjazmem można było zabijać to właśnie w
tamtym momencie byłabym martwa. Chciałabym mieć chociaż odrobinę Jego radości w
sobie.
- Tak – wstałam z podłogi i zasuwałam torbę. Byłam tak
rozkojarzona, że nawet tego nie potrafiłam zrobić. Irytowałam się i byłam zła
na siebie, że nie byłam wystarczająco silna by sobie z tym poradzić, nie chodzi
mi o torbę, ale o Bartka. Ta sytuacja bardzo mnie dręczyła, ale miałam związane
ręce.
- Spokojnie, pomogę Ci – Marcin zauważył moją nieporadność,
ale chyba dostrzegł też to, że wcale nie chodziło o torbę. To była tylko
zewnętrzna fasada jaką stworzyłam przed światem. Gdy Marcin zapiął nieszczęsną
torbę, przybliżył się do mnie i bez słowa przytulił mnie do siebie. Wsparcie
jakie chciał mi dać, podziało wręcz odwrotnie. Miałam łzy w oczach i poczułam
się bardzo słaba. – Wszystko będzie dobrze – Marcin głaskał mnie po plecach i
starał się abym zebrała w sobie siłę do tego, by całkowicie się nie załamać.
Cieszyłam się, że był przy mnie i mnie wspierał. Nic nie powiedziawszy
podniosłam głowę by spojrzeć mu w oczy i lekko się uśmiechnęłam. Nie byłam w
stanie nic powiedzieć, bałam się, że mój głos się załamie. – Chodź – brat
uraczył mnie uśmiechem i przepuszczając mnie w drzwiach zeszliśmy na parter.
Tato kręcił się po kuchni, sprzątał po śniadaniu a na stole zauważyłam,
przygotowane kanapki na drogę. On był niesamowity i pomimo, że został z nami
sam, to świetnie dawał sobie radę. Był opiekuńczy i bardzo troskliwy, nie
sposób było tego nie docenić.
- Tu macie kanapki na drogę a tu są Twoje leki – tato podał
mi reklamówkę z nowo wykupionymi środkami farmaceutycznymi. Szczerze?
Zapomniałam o wykupieniu recept a tato pomimo, że miał dużo obowiązków to
pamiętał jeszcze o mnie i o moim zdrowiu. Było mi głupio za swoje zachowanie,
to ja powinnam była tego przypilnować a gdyby nie On, to zostałabym bez
tabletek.
- Dziękuję – kręcąc z niedowierzania głową przybliżyłam się
do taty i delikatnie się do Niego przytuliłam by czasem nie ubrudzić Jego garnituru.
- Uważajcie na siebie, a Ty Marcin pilnuj jej – tato surowym
głosem zwrócił się do Nas a w szczególności do Marcina, po czym puścił mi
oczko. Wiedziałam, że oboje postawili sobie za priorytet bym tym razem się nie
załamała.
- Poradzimy sobie, a Ty trochę sobie od nas odpocznij –
chciałam rozluźnić atmosferę i swoje samopoczucie. W końcu jechaliśmy na
wakacje i powinnam była się z tego cieszyć.
- Z nas wszystkich to Ty powinnaś najbardziej odpocząć –
tato dał mi całusa w czoło i patrzył na mnie dosyć znacznym wzrokiem.
Rozumiałam co miał na myśli i sama wiedziałam, że to, co spotkało mnie przez
ostatnie miesiące trochę dało mi w kość. Miałam mało czasu dla siebie, na
przemyślenia, jak i na zwykłe poleniuchowanie.
- Musimy jechać, Filip już na nas czeka – Marcin trochę nas
popędził i zdecydowanie miał rację, musieliśmy się zbierać. Pożegnałam się z
tatą i wraz z Marcinem pojechaliśmy najpierw po Filipa a później po Martynę.
Siedziałam z przodu i założyłam słuchawki na uszy by się wyciszyć i pobyć sama
ze swoimi myślami. Nie chciałam zignorować przyjaciół, ale potrzebowałam
zamknąć swoją przestrzeń. Oparłam głowę o zagłówek i wpatrywałam się w
przemijający obraz. Uwielbiałam jeździć samochodem i patrzeć jak łatwo można
pokonać wiele przeszkód czy odległości. Szkoda, że tak nie można było zrobić z
uczuciami. Męczyła mnie jedna poważna myśl, która zrodziła się w mojej głowie
podczas wczorajszego spotkania z mamą. Może ona mówiąc kiedyś, że nie powinnam
być z Bartkiem, że to kompletnie inna bajka, miała rację? Może ona wyczuła coś
czego ja sama nie potrafiłam wyłapać? Ale przecież ja Go kocham i byłam pewna,
że on mnie również, tylko po prostu za dużo niezgodności pojawiło się pomiędzy
nami, ale przecież mogliśmy je pokonać, prawda? Ja naprawdę nie chciałam się
poddać, walczyłam, ale straciłam zapał po tym jak On skutecznie go zgasił. Może
jeszcze istniała szansa byśmy się zeszli, bo przecież mieliśmy tylko odpocząć
od siebie, ale nie wyobrażałam sobie co dalej. Kiedy nadejdzie moment w którym
stwierdzimy, że koniec pauzy? Że już wystarczy? Ten krok należał do Niego a ja
musiałam czekać. Czekać w sumie nie wiadomo na co. Może on w ogóle nie
stwierdzi, że chce wrócić? Tyle miałam w głowie pytań, na które nie znałam odpowiedzi
i nie wiedziałam, czy kiedykolwiek nadejdą. Z trudem powstrzymywałam łzy jakie
cisnęły mi się do oczu. Nie chciałam psuć wyjazdu i wprowadzać smętnego
nastroju. Jechałam w Bieszczady by się zresetować i wyciszyć, nabrać powietrza
w płuca i pobyć z przyjaciółmi. Nie liczyłam na jakieś szczególne atrakcje,
tylko na zwykłe odpoczęcie w gronie natury. Ocknęłam się gdy zatrzymaliśmy się
w jednym z przydrożnych barów. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i spojrzałam na
przyjaciół.
- Idziemy coś zjeść, chodź – Marcin wyjaśnił mi powód
postoju i popatrzył na mnie pełen troski
i bólu, ale chyba rozumiał, że nie miałam nastroju na rozmowy i żartowanie.
Wolałam się „wycofać” niż zabierać radość z wspólnej podróży.
- Nie jestem głodna – nie bardzo chciało mi się jeść i też
zbytnio nie miałam ochoty wychodzić z samochodu. Było mi dobrze tak jak było i
chciałam by tak zostało. Mój ton głosu wcale nie był nieprzyjazny, a wręcz
przeciwnie, starałam się być miła i uprzejma w stosunku do brata.
- Nie marudź, powinnaś coś zjeść i nie będę się z Tobą o to
sprzeczał – Marcin był stanowczy, przez co byłam trochę zła na Niego. Gdzie
podziało się Jego zrozumienie i wyrozumiałość? Jak miał się tak zachowywać
przez cały wyjazd, to już tego żałowałam. Nie chciałam się z nim kłócić, bo
poniekąd miał rację, dochodziło południe a ja od śniadania nic nie jadłam.
Zgodnie z Jego słowami poszliśmy do baru i każde z nas zamówiło sobie coś do
zjedzenia. Nie byłam duszą towarzystwa, nie dlatego, że nie chciałam, ale
czułam barierę, nie mogłam rozmawiać na trywialne tematy, poruszać zabawnych
aspektów.
- Wszystko w porządku? – Filip szepnął do mnie gdy
wpatrywałam się tępo w jakiś nieznany mi punkt w pomieszczeniu. Dopiero Jego
słowa uświadomiły mi co robiłam. Spojrzałam na Jego twarz i zaniemówiłam, nie
wiedziałam co powiedzieć a nie chciałam skłamać. Byłam przytłoczona
wydarzeniami z ostatnich dni i nie bardzo wiedziałam co z nimi zrobić.
- Nie wiem – wyszeptałam i znowu odwróciłam wzrok. Każda
próba nawiązania kontaktu irytowała mnie, powodowała, że byłam zła, iż ktoś
odważył się zakłócić ciszę, która panowała w moim umyśle. Może zachowywałam się
egoistycznie, natomiast każdy jest czasem egoistą i chce porozmawiać z tym „ja”
które siedzi wewnątrz nas. Filip już mnie dłużej nie męczył, ponieważ kelnerka
przyniosła nam nasze zamówienie i zabraliśmy się za jedzenie. Martyna, Filip i
Marcin żartowali sobie, cały czas rozmawiali na przeróżne tematy i wcale mi to
nie przeszkadzało. Mnie nikt nie zamęczał i byłam im za to wdzięczna. Oni znali
mnie już na tyle dobrze, że chyba wiedzieli, że w takich chwilach potrzebowałam
lekceważenia. Kiedy zjedliśmy, dalej ruszyliśmy w drogę. Znowu było tak samo,
siedziałam w słuchawkach, odcinając się od otoczenia. Obiecałam sobie, że nie
będę płakać i że się nie załamię, nie przestanę jeść i pamiętać o ważnych
rzeczach. Musiałam być silna i to wcale nie oznaczało, że nie cierpiałam. Swoje
uczucia chciałam trzymać w środku a nie manifestować całemu światu, jaka ja to
jestem nieszczęśliwa i pokrzywdzona.
Po niecałych dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce. To, co
zobaczyłam po wyjściu z samochodu zaparło mi dech w piersiach. Krajobraz jaki
rozpościerał się dookoła był cudowny, słoneczny i napawający optymizmem. To
było doskonałe miejsce by wypocząć, pooddychać świeżym powietrzem, poobcować z
naturą. Nasz domek był drewniany i bardzo przytulny. Pokój miałam z Marcinem, a
Flip z Martyną zajmowali pokój obok.
- Gosia jakbyś chciała pogadać to wiesz, że zawsze możesz na
mnie liczyć – Marcin ukucnął przy mnie kiedy rozpakowywałam swoją torbę.
Patrzył na mnie z wielką troską i wiedziałam, że chciał mi pomóc, ale nikt nie
był w stanie tego zrobić. Musiałam oswoić się z stanem zawieszenia i tym, że
tak naprawdę musiałam zdać się na los.
- Wiem, ja po prostu muszę odpocząć. Potrzebuję ciszy i
dlatego się tak zachowuję. To miejsce jest jakieś magiczne, od razu czuję się
lepiej i to nie jest efekt placebo. Kilka dni tutaj i wrócę do siebie –
trzymałam Go za rękę i patrzyłam mu prosto w oczy. Marcin tylko lekko się
uśmiechnął i przytulił do siebie. Jak dobrze było mieć brata, który był tak wyrozumiały i cierpliwy. Kochałam Go
bardzo mocno i nasza więź z każdym dniem umacniała się coraz bardziej. Nie wiem
czemu kiedyś nie przyjaźniliśmy się tak bardzo jak obecnie. Może właśnie po to
dzieją się złe rzeczy by dostrzec, to co umykało nam przez lata?
- Dobra, to ogarniaj się i spotkamy się na dole, pójdziemy
na spacer a później zrobimy sobie ognisko – Marcin wstał z podłogi i
przedstawił mi plany na resztę popołudnia. Uśmiechnęłam się do Niego i gdy
mniej więcej rozłożyłam swoje rzeczy, przebrałam się w szare spodnie dresowe i
czarną bokserkę. Jako, że nie wiedziałam o której wrócimy, to wzięłam jeszcze
bluzę z kapturem i wyszłam w poszukiwaniu przyjaciół.
woooow, dawno mnie tu nie było, więc miałam trochę do nadrobienia i powiem ci, że mnie ścięło. człowiek traci dostęp do internetu akurat w takim momencie... jak na razie jestem totalnie zaskoczona rozwojem akcji, mam nadzieję, jak i pewnie większość z nas, że Bartek nie będzie takim dupkiem, a Gośka ogarnie to jakoś wszystko tak jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział. miłego dnia ;)
Moim zdaniem Bartek nie jest dupkiem tylko zachował się jak normalny facet w takiej sytuacji, a Gośka to egoistka, która patrzy tylko na siebie i swoje uczucia. Moim zdaniem Bartek nie powinien z nią być ale to jest moje zdanie. Uważam ,że zasługuje na lepszą dziewczynę, która będzie potrafiła przyznać się do błędu a nie będzie oskarżać innych!!!!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie świetne, czekam na dalsze losy :*
~A.
opowiadanie jest super.moze te pare dni z bratem i przyjaciolami pomoze gosi. i da bartkowi do myslenia i zeby o n ia walczyl. czekam na kolejnie.ola
OdpowiedzUsuńNigdy nie zanudzasz ;) zawsze coś się dzieje, jest ciekawie i tak jest super :*
OdpowiedzUsuńBardzo fajna część. Kurcze na prawdę liczę że Bartek z Gosią się zejdą ale Gosia powinna się zmienić, bo zgadzam się z ~A. że Gosia jest "trochę"egoistką. mówię trochę dlatego że chodzi mi głównie o uczucia związane z Bartkiem
Pozdrawiam Monika :*
w sumie, jak tak teraz czytam to wygląda to tak jakbym w tym wcześniejszym komentarzu czepiała się Bartka a broniła Gośki. nie o to mi chodziło. obydwie postacie mają swoje wady i zalety, są porywcze - ''najpierw robią a potem myślą'' w wyniku czego wiele się między nimi dzieje, dobrego i też złego, ale jednak się dzieje i nie ma sielanki w ich związku, dzięki temu na prawdę bardzo fajnie się to czyta ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
Gdzie się podziała nasza autorka?:( / Nieś
OdpowiedzUsuńTen wyjaz dobrze zrobi Gosi . Wróci jak nowo narodzona,pełna siły. Teraz musi tylko na chwilę zapomnieć o dotychczasowych problemach . Bezradność to najgorsze co może nas spotkać. To tak jakby czekanie na wyrok nje wiedząc jaki będzie i jak się bronić ,aby sędzia właśnie nam uwierzył,gdy dowody mówią co innego.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Jak zawsze czekam na kolejny :-)
Pozdrawiam :-*
/Eli..
gdzie jesteś ? WRACAJ Ja mam taki pomysł że Bartek przyjedzie do Gosi i ją przeprosi podczas tego wyjazdu :)
OdpowiedzUsuń