poniedziałek, 12 maja 2014

The experience cz 144

Kończyłam pakować torbę na wakacyjny wyjazd. Większość rzeczy już spakowałam a teraz zostały mi jedynie drobiazgi. Jechaliśmy tylko na kilka dni, więc nie potrzebowałam wielu rzeczy, nawet nie miałam nastroju szykować się jak na wyprawę stulecia. Ten wyjazd miał wyglądać całkiem inaczej. Miałam jechać wraz z Bartkiem a tymczasem Jego miejsce zajmował Marcin. To nie było tak, że nie pasowało mi to, tylko po prostu przez tyle tygodni żyłam tym, że ten wyjazd pozwoli mi zbliżyć się do Bartka, a teraz moje nadzieje zostały pogrzebane. W sumie nadal  tliła się we mnie iskierka, że Bartek jednak zmieni zdanie i pojedziemy razem z Martyną i Filipem, natomiast On już chyba podjął decyzję. Za bardzo nie wiedziałam co robić, jak ratować nasz związek, bo już wiele razy próbowałam, ale nic z tego nie wyszło. Dałam sobie czas na wstrzymanie, a podczas pobytu w Bieszczadach miałam coś wymyślić a przede wszystkim poukładać sobie wszystko w głowie. Nie dopuszczałam myśli, że to koniec, że moja wielka miłość z Bartkiem zakończy się właśnie w taki sposób. Przecież przysięgaliśmy sobie, że nigdy nie zrezygnujemy a tymczasem On wywiesił białą flagę a ja w pojedynkę nie mogłam nic zdziałać. Trzeba było wcisnąć pauzę i żyć dalej.
- Gotowa? – Marcin wszedł do mojego pokoju i radośnie uśmiechnął się do mnie. Gdyby entuzjazmem można było zabijać to właśnie w tamtym momencie byłabym martwa. Chciałabym mieć chociaż odrobinę Jego radości w sobie.
- Tak – wstałam z podłogi i zasuwałam torbę. Byłam tak rozkojarzona, że nawet tego nie potrafiłam zrobić. Irytowałam się i byłam zła na siebie, że nie byłam wystarczająco silna by sobie z tym poradzić, nie chodzi mi o torbę, ale o Bartka. Ta sytuacja bardzo mnie dręczyła, ale miałam związane ręce.
- Spokojnie, pomogę Ci – Marcin zauważył moją nieporadność, ale chyba dostrzegł też to, że wcale nie chodziło o torbę. To była tylko zewnętrzna fasada jaką stworzyłam przed światem. Gdy Marcin zapiął nieszczęsną torbę, przybliżył się do mnie i bez słowa przytulił mnie do siebie. Wsparcie jakie chciał mi dać, podziało wręcz odwrotnie. Miałam łzy w oczach i poczułam się bardzo słaba. – Wszystko będzie dobrze – Marcin głaskał mnie po plecach i starał się abym zebrała w sobie siłę do tego, by całkowicie się nie załamać. Cieszyłam się, że był przy mnie i mnie wspierał. Nic nie powiedziawszy podniosłam głowę by spojrzeć mu w oczy i lekko się uśmiechnęłam. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, bałam się, że mój głos się załamie. – Chodź – brat uraczył mnie uśmiechem i przepuszczając mnie w drzwiach zeszliśmy na parter. Tato kręcił się po kuchni, sprzątał po śniadaniu a na stole zauważyłam, przygotowane kanapki na drogę. On był niesamowity i pomimo, że został z nami sam, to świetnie dawał sobie radę. Był opiekuńczy i bardzo troskliwy, nie sposób było tego nie docenić.
- Tu macie kanapki na drogę a tu są Twoje leki – tato podał mi reklamówkę z nowo wykupionymi środkami farmaceutycznymi. Szczerze? Zapomniałam o wykupieniu recept a tato pomimo, że miał dużo obowiązków to pamiętał jeszcze o mnie i o moim zdrowiu. Było mi głupio za swoje zachowanie, to ja powinnam była tego przypilnować a gdyby nie On, to zostałabym bez tabletek.
- Dziękuję – kręcąc z niedowierzania głową przybliżyłam się do taty i delikatnie się do Niego przytuliłam by czasem nie ubrudzić Jego garnituru.
- Uważajcie na siebie, a Ty Marcin pilnuj jej – tato surowym głosem zwrócił się do Nas a w szczególności do Marcina, po czym puścił mi oczko. Wiedziałam, że oboje postawili sobie za priorytet bym tym razem się nie załamała.
- Poradzimy sobie, a Ty trochę sobie od nas odpocznij – chciałam rozluźnić atmosferę i swoje samopoczucie. W końcu jechaliśmy na wakacje i powinnam była się z tego cieszyć.
- Z nas wszystkich to Ty powinnaś najbardziej odpocząć – tato dał mi całusa w czoło i patrzył na mnie dosyć znacznym wzrokiem. Rozumiałam co miał na myśli i sama wiedziałam, że to, co spotkało mnie przez ostatnie miesiące trochę dało mi w kość. Miałam mało czasu dla siebie, na przemyślenia, jak i na zwykłe poleniuchowanie.
- Musimy jechać, Filip już na nas czeka – Marcin trochę nas popędził i zdecydowanie miał rację, musieliśmy się zbierać. Pożegnałam się z tatą i wraz z Marcinem pojechaliśmy najpierw po Filipa a później po Martynę. Siedziałam z przodu i założyłam słuchawki na uszy by się wyciszyć i pobyć sama ze swoimi myślami. Nie chciałam zignorować przyjaciół, ale potrzebowałam zamknąć swoją przestrzeń. Oparłam głowę o zagłówek i wpatrywałam się w przemijający obraz. Uwielbiałam jeździć samochodem i patrzeć jak łatwo można pokonać wiele przeszkód czy odległości. Szkoda, że tak nie można było zrobić z uczuciami. Męczyła mnie jedna poważna myśl, która zrodziła się w mojej głowie podczas wczorajszego spotkania z mamą. Może ona mówiąc kiedyś, że nie powinnam być z Bartkiem, że to kompletnie inna bajka, miała rację? Może ona wyczuła coś czego ja sama nie potrafiłam wyłapać? Ale przecież ja Go kocham i byłam pewna, że on mnie również, tylko po prostu za dużo niezgodności pojawiło się pomiędzy nami, ale przecież mogliśmy je pokonać, prawda? Ja naprawdę nie chciałam się poddać, walczyłam, ale straciłam zapał po tym jak On skutecznie go zgasił. Może jeszcze istniała szansa byśmy się zeszli, bo przecież mieliśmy tylko odpocząć od siebie, ale nie wyobrażałam sobie co dalej. Kiedy nadejdzie moment w którym stwierdzimy, że koniec pauzy? Że już wystarczy? Ten krok należał do Niego a ja musiałam czekać. Czekać w sumie nie wiadomo na co. Może on w ogóle nie stwierdzi, że chce wrócić? Tyle miałam w głowie pytań, na które nie znałam odpowiedzi i nie wiedziałam, czy kiedykolwiek nadejdą. Z trudem powstrzymywałam łzy jakie cisnęły mi się do oczu. Nie chciałam psuć wyjazdu i wprowadzać smętnego nastroju. Jechałam w Bieszczady by się zresetować i wyciszyć, nabrać powietrza w płuca i pobyć z przyjaciółmi. Nie liczyłam na jakieś szczególne atrakcje, tylko na zwykłe odpoczęcie w gronie natury. Ocknęłam się gdy zatrzymaliśmy się w jednym z przydrożnych barów. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i spojrzałam na przyjaciół.
- Idziemy coś zjeść, chodź – Marcin wyjaśnił mi powód postoju i  popatrzył na mnie pełen troski i bólu, ale chyba rozumiał, że nie miałam nastroju na rozmowy i żartowanie. Wolałam się „wycofać” niż zabierać radość z wspólnej podróży.
- Nie jestem głodna – nie bardzo chciało mi się jeść i też zbytnio nie miałam ochoty wychodzić z samochodu. Było mi dobrze tak jak było i chciałam by tak zostało. Mój ton głosu wcale nie był nieprzyjazny, a wręcz przeciwnie, starałam się być miła i uprzejma w stosunku do brata.
- Nie marudź, powinnaś coś zjeść i nie będę się z Tobą o to sprzeczał – Marcin był stanowczy, przez co byłam trochę zła na Niego. Gdzie podziało się Jego zrozumienie i wyrozumiałość? Jak miał się tak zachowywać przez cały wyjazd, to już tego żałowałam. Nie chciałam się z nim kłócić, bo poniekąd miał rację, dochodziło południe a ja od śniadania nic nie jadłam. Zgodnie z Jego słowami poszliśmy do baru i każde z nas zamówiło sobie coś do zjedzenia. Nie byłam duszą towarzystwa, nie dlatego, że nie chciałam, ale czułam barierę, nie mogłam rozmawiać na trywialne tematy, poruszać zabawnych aspektów.
- Wszystko w porządku? – Filip szepnął do mnie gdy wpatrywałam się tępo w jakiś nieznany mi punkt w pomieszczeniu. Dopiero Jego słowa uświadomiły mi co robiłam. Spojrzałam na Jego twarz i zaniemówiłam, nie wiedziałam co powiedzieć a nie chciałam skłamać. Byłam przytłoczona wydarzeniami z ostatnich dni i nie bardzo wiedziałam co z nimi zrobić.
- Nie wiem – wyszeptałam i znowu odwróciłam wzrok. Każda próba nawiązania kontaktu irytowała mnie, powodowała, że byłam zła, iż ktoś odważył się zakłócić ciszę, która panowała w moim umyśle. Może zachowywałam się egoistycznie, natomiast każdy jest czasem egoistą i chce porozmawiać z tym „ja” które siedzi wewnątrz nas. Filip już mnie dłużej nie męczył, ponieważ kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie i zabraliśmy się za jedzenie. Martyna, Filip i Marcin żartowali sobie, cały czas rozmawiali na przeróżne tematy i wcale mi to nie przeszkadzało. Mnie nikt nie zamęczał i byłam im za to wdzięczna. Oni znali mnie już na tyle dobrze, że chyba wiedzieli, że w takich chwilach potrzebowałam lekceważenia. Kiedy zjedliśmy, dalej ruszyliśmy w drogę. Znowu było tak samo, siedziałam w słuchawkach, odcinając się od otoczenia. Obiecałam sobie, że nie będę płakać i że się nie załamię, nie przestanę jeść i pamiętać o ważnych rzeczach. Musiałam być silna i to wcale nie oznaczało, że nie cierpiałam. Swoje uczucia chciałam trzymać w środku a nie manifestować całemu światu, jaka ja to jestem nieszczęśliwa i pokrzywdzona.
Po niecałych dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce. To, co zobaczyłam po wyjściu z samochodu zaparło mi dech w piersiach. Krajobraz jaki rozpościerał się dookoła był cudowny, słoneczny i napawający optymizmem. To było doskonałe miejsce by wypocząć, pooddychać świeżym powietrzem, poobcować z naturą. Nasz domek był drewniany i bardzo przytulny. Pokój miałam z Marcinem, a Flip z Martyną zajmowali pokój obok.
- Gosia jakbyś chciała pogadać to wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – Marcin ukucnął przy mnie kiedy rozpakowywałam swoją torbę. Patrzył na mnie z wielką troską i wiedziałam, że chciał mi pomóc, ale nikt nie był w stanie tego zrobić. Musiałam oswoić się z stanem zawieszenia i tym, że tak naprawdę musiałam zdać się na los.
- Wiem, ja po prostu muszę odpocząć. Potrzebuję ciszy i dlatego się tak zachowuję. To miejsce jest jakieś magiczne, od razu czuję się lepiej i to nie jest efekt placebo. Kilka dni tutaj i wrócę do siebie – trzymałam Go za rękę i patrzyłam mu prosto w oczy. Marcin tylko lekko się uśmiechnął i przytulił do siebie. Jak dobrze było mieć brata, który był  tak wyrozumiały i cierpliwy. Kochałam Go bardzo mocno i nasza więź z każdym dniem umacniała się coraz bardziej. Nie wiem czemu kiedyś nie przyjaźniliśmy się tak bardzo jak obecnie. Może właśnie po to dzieją się złe rzeczy by dostrzec, to co umykało nam przez lata?
- Dobra, to ogarniaj się i spotkamy się na dole, pójdziemy na spacer a później zrobimy sobie ognisko – Marcin wstał z podłogi i przedstawił mi plany na resztę popołudnia. Uśmiechnęłam się do Niego i gdy mniej więcej rozłożyłam swoje rzeczy, przebrałam się w szare spodnie dresowe i czarną bokserkę. Jako, że nie wiedziałam o której wrócimy, to wzięłam jeszcze bluzę z kapturem i wyszłam w poszukiwaniu przyjaciół.



 Teraz będzie kilka części z wyjazdu Gosi, Marcina, Filipa i Martyny, mam nadzieję, że spodoba się Wam, że pomimo normalności i zwyczajności, nie zanudzę Was :)

8 komentarzy:

  1. woooow, dawno mnie tu nie było, więc miałam trochę do nadrobienia i powiem ci, że mnie ścięło. człowiek traci dostęp do internetu akurat w takim momencie... jak na razie jestem totalnie zaskoczona rozwojem akcji, mam nadzieję, jak i pewnie większość z nas, że Bartek nie będzie takim dupkiem, a Gośka ogarnie to jakoś wszystko tak jak zwykle :)
    czekam na następny rozdział. miłego dnia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem Bartek nie jest dupkiem tylko zachował się jak normalny facet w takiej sytuacji, a Gośka to egoistka, która patrzy tylko na siebie i swoje uczucia. Moim zdaniem Bartek nie powinien z nią być ale to jest moje zdanie. Uważam ,że zasługuje na lepszą dziewczynę, która będzie potrafiła przyznać się do błędu a nie będzie oskarżać innych!!!!
    Opowiadanie świetne, czekam na dalsze losy :*
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  3. opowiadanie jest super.moze te pare dni z bratem i przyjaciolami pomoze gosi. i da bartkowi do myslenia i zeby o n ia walczyl. czekam na kolejnie.ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie zanudzasz ;) zawsze coś się dzieje, jest ciekawie i tak jest super :*
    Bardzo fajna część. Kurcze na prawdę liczę że Bartek z Gosią się zejdą ale Gosia powinna się zmienić, bo zgadzam się z ~A. że Gosia jest "trochę"egoistką. mówię trochę dlatego że chodzi mi głównie o uczucia związane z Bartkiem
    Pozdrawiam Monika :*

    OdpowiedzUsuń
  5. w sumie, jak tak teraz czytam to wygląda to tak jakbym w tym wcześniejszym komentarzu czepiała się Bartka a broniła Gośki. nie o to mi chodziło. obydwie postacie mają swoje wady i zalety, są porywcze - ''najpierw robią a potem myślą'' w wyniku czego wiele się między nimi dzieje, dobrego i też złego, ale jednak się dzieje i nie ma sielanki w ich związku, dzięki temu na prawdę bardzo fajnie się to czyta ;)
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdzie się podziała nasza autorka?:( / Nieś

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten wyjaz dobrze zrobi Gosi . Wróci jak nowo narodzona,pełna siły. Teraz musi tylko na chwilę zapomnieć o dotychczasowych problemach . Bezradność to najgorsze co może nas spotkać. To tak jakby czekanie na wyrok nje wiedząc jaki będzie i jak się bronić ,aby sędzia właśnie nam uwierzył,gdy dowody mówią co innego.
    Genialny rozdział. Jak zawsze czekam na kolejny :-)
    Pozdrawiam :-*
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  8. gdzie jesteś ? WRACAJ Ja mam taki pomysł że Bartek przyjedzie do Gosi i ją przeprosi podczas tego wyjazdu :)

    OdpowiedzUsuń