Cześć!
Krótkim słowem wstępu chciałabym Wam przekazać, że jak pewnie wiecie
w związku z moją zmianą Uczelni, czeka mnie przeprowadzka, która ma miejsce
właśnie w ten weekend. Pakowanie jest
podwójne, ponieważ wyprowadzam się wraz z siostrą i będziemy mieszkały razem.
Przez ten natłok obowiązków i wszelkich pojawiających się problemów nie mam czasu by spokojnie usiąść przed
komputerem. Obiecałam sobie, że dzisiaj z samego rana będzie post, a wczoraj
wieczorem okazało się, że muszę jechać do Opola po jedno zaświadczenie, którego
potrzebuję na Uczelni w Krakowie. Także cały dzień mi zleciał na załatwianiu
papierkowych spraw.
Wracając do meritum sprawy. W niedzielę będę już w „swoim” nowym
domu, także zanim się ogarnę z rzeczami, internetem i miastem to może trochę czasu
minąć, więc proszę Was o cierpliwość. Odezwę się na pewno na instagramie ( instagram/paulina.opowiadania). Kolejny post będzie już prosto z Krakowa!
Sprawdzian z
matematyki poszedł mi nawet dobrze, przynajmniej takie miałam przeczucie. Gdyby
nie pomoc Kamila, to pewnie miałabym większy problem z rozwiązywaniem
niektórych zadań, a tak cały czas miałam w pamięci to, czego mnie nauczył.
Od środy w sumie
nic się nie działo. Tak naprawdę natłok nauki mnie przygniatał, a cały wolny
czas spędzałam w książkach. Na szczęście dzisiaj był już piątek i byłam
umówiona z Kamilem. Cieszyłam się na to spotkanie, ale w głębi duszy byłam
lekko przerażona tym, co planował
zrobić. Zapowiedział, że komuś mnie przedstawi i gdyby to była jego mama albo
dziadkowie, to pewnie by mi o tym powiedział, a nie trzymał w niepewności. No
nic, musiałam spokojnie czekać.
Kiedy wyszłam z
budynku szkoły, Kamil już na mnie czekał. Wyglądał normalnie, tak jak zawsze,
chociaż kiedy do niego podeszłam, zauważyłam, że był nieco spięty.
- Hej – miło
uśmiechnęłam się do chłopaka i przywitałam się z nim całusem w policzek.
Zauważyłam, że obok przeszła Martyna, która nie spuszczała z nas wzroku.
- Cześć, gotowa?
– widziałam, że Kamil za wszelką cenę starał się ukryć towarzyszące mu
zdenerwowanie, natomiast byłam naprawdę spostrzegawczą
osobą. Może nie znałam go jakoś wybitnie długo, bo lekko ponad miesiąc, ale Kamil zawsze był wyluzowany i
spokojny, więc łatwo było poznać, że coś go trapiło.
- Tak, powiesz
mi gdzie jedziemy? – chłopak otworzył mi drzwi do samochodu a ja zanim
wsiadłam, spojrzałam na niego mając nadzieję, że zdradzi mi chociaż drobny
szczegół.
- Niedługo się
wszystkiego dowiesz – po tych słowach ujrzałam tylko lekki uśmiech i nie
pozostało mi nic innego jak uzbroić się w cierpliwość. Kiedy Kamil również
znalazł się w samochodzie, ruszyliśmy w stronę centrum.
Całą drogę
milczałam, a to chyba było spowodowane przez jego tajemniczość. Najgorsze było
to, że nie wiedziałam na co się przygotować, więc starałam się być spokojna i
nie denerwować na zapas. Po około kwadransie dojechaliśmy pod budynek, który
nigdy wcześniej nie był mi znany. Wiedziałam, że kiedyś znajdowały się w nim
jakieś biura, ale obecnie nie wiedziałam co się tam mieściło, a tabliczka była
na tyle daleko, że nie potrafiłam przeczytać napisów, które się na niej
znajdowały.
- Poczekasz
tutaj na mnie? Zaraz wrócę – Kamil miał spokojny głos, ale lekko błagalny,
jakby bał się, że mogłabym się czymś wystraszyć i chcieć uciec.
- Jasne – nie rozumiałam
jego obaw ani tajemniczości. Chciałam dodać mu otuchy i wiary, że zostanę i
cierpliwie poczekam. Nie czekał długo, tylko wyszedł z samochodu i zniknął w
środku budynku.
Zanim chłopak
wrócił, z budynku wyszło kilkoro ludzi z małymi dziećmi. Powoli domyślałam się
kogo chciał mi przedstawić i szczerze byłam tym bardzo zaskoczona, ale chyba
nie na tyle, by uciekać, może przez to, że ciągle nie chciałam w to uwierzyć…
Lubiłam Kamila i musiałam pozwolić by zrobił to, co zamierzał, dać wytłumaczyć
zaistniałą sytuację.
Po niecałych
kolejnych pięciu minutach, zobaczyłam idącego w moją stronę Kamila i małego
chłopczyka. Podobieństwo pomiędzy nimi, było naprawdę porażające – te same
włosy, nos i oczy. Nie czekając na ich żadne słowa, wyszłam z samochodu i
promiennie uśmiechnęłam się do dwóch mężczyzn, którzy stali naprzeciwko mnie,
byłam poddenerwowana i naprawdę zaskoczona, ale robiłam wszystko, by nie dać
tego po sobie poznać.
- Gosiu,
chciałbym przedstawić ci Kacpra…. to mój syn – Kamil niewyobrażalnie się
stresował a przy tym tak intensywnie się na mnie patrzył, że aż miałam gęsią
skórkę. Podejrzewałam, że było to dla niego bardzo trudne i obawiał się mojej
reakcji.
- Hej, jestem
Gośka – ukucnęłam przed małym klonem Kamila i wyciągając do niego dłoń,
uśmiechałam się szeroko. Chłopczyk nie pozostawał mi dłużny i od razu uścisnął
moją dłoń.
- Cześć –
nieśmiałość małego mężczyzny wprawiła mnie w rozbawienie. Wyglądał tak słodko i
uroczo, że od razu go polubiłam. Kiedy powróciłam do normalnej postawy
zetknęłam się nie tylko z szerokim uśmiechem na twarzy Kamila, ale i
przerażeniem w jego oczach. Czułam, że nadal się denerwował i starał się
przefiltrować moje myśli, chociaż najgorsze miał już za sobą.
- Pójdziemy na
plac zabaw? – to pytanie Kamil skierował nie tylko do swego syna, ale także do
mnie. Uśmiechem mu przytaknęłam, a Kacper zaczął skakać z radości.
- A pohuśtasz
się ze mną? Bo tata mówi, że jest za duży – potomek mojego kolegi, skierował
się ze swoim żalem w moją stronę, co mnie bardzo rozbawiło. Poczułam, że mnie
zaakceptował, a to było bardzo miłe.
- Naprawdę tak
mówi? Nikt nie jest za duży na huśtawki – śmiać mi się chciało z wymówki
Kamila, przecież huśtanie było zabawne i takie beztroskie.
- On chyba się
boi – Kacper był tak niewinny, że zazdrościłam mu, iż był dzieckiem. Jak na
moje oko miał z 4 latka, a naprawdę był rozgadany jak niejeden 6 latek. Po
chwili znaleźliśmy się na wspomnianym placu zabaw, Kacper od razu pobiegł do
piaskownicy, a my usiedliśmy na ławce obok. Czułam, ze Kamil chciał ze mną
porozmawiać i sama odczuwałam taką potrzebę.
- Nie wiem od
czego zacząć… - widziałam zmagania i wewnętrzne rozterki, jakie towarzyszyły
chłopakowi. Miałam wrażenie, że zaraz połamie sobie wszystkie palce z nerwów. Chciałam
mu jakoś pomóc, tylko nie wiedziałam jak.
- Nie stresuj
się tak, to, że masz dziecko naprawdę niczego pomiędzy nami nie zmienia –
uśmiechnęłam się do niego mając szczerą nadzieję, że to jakoś ułatwi sprawę, a
moje słowa zabrzmią naprawdę przekonująco.
- Nie zmienia bo
nie masz nic przeciwko, bo jesteśmy tylko znajomymi, czy nie zmienia nawet
gdybyśmy byli dla siebie kimś więcej? – Kamil był ze mną naprawdę szczery i
nasza rozmowa wchodziła na poważny tor. Domyślałam się intencji, jakie mu
towarzyszyły, na szczęście długo nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią.
- Obojętnie co
byłoby pomiędzy nami to i tak to nie wpłynie na nasze relacje. Wiesz, że cię
lubię i nie skreślę cię, tylko dlatego, że masz dziecko, które nota bene jest
urocze – przepadłam pod urokiem Kacpra.
Nawet przez chwilę nie towarzyszyła mi
myśl, by się odwrócić i dać sobie spokój.
- Wiem, że cię
zaskoczyłem, ale nie chciałem dłużej tego przed tobą ukrywać. – kiedy nasze
oczy spotkały się ze sobą, złapałam chłopaka za dłoń i uśmiechnęłam się do niego.
- Domyślam się,
że nie każda dziewczyna tak zareagowała jak ja? – poniekąd było to pytanie
retoryczne, ale byłam ciekawa poprzednich doświadczeń Kamila. Już trochę znałam
świat i reguły w nim panujące, także mogłam się domyślić, jaka czekała mnie
odpowiedź.
-Niestety, a
może stety. Cieszę się, że potrafisz mnie zrozumieć i nie okazujesz, żeby
chociażby w najmniejszym stopniu, jest to dla ciebie ciężkie – zachowywał się
tak, jakby spadł mu kamień z serca, chyba był lżejszy o kilka kilo. Nigdy nie
byłam w takiej sytuacji w jakiej on się znalazł i pewnie nawet nie byłabym w
stanie wyobrazić sobie co przeżywał, ale nie byłam od zadawania katuszy.
- Bo nie jest.
Jasne, zaskoczyłeś mnie i to nawet bardzo, ale to nie jest powód bym nagle
zerwała z tobą kontakt. Jesteś ze mną szczery i naprawdę to doceniam. Opowiesz
mi o was? - pogodnie spojrzałam najpierw
na Kamila a później na jego
pierworodnego. Byłam ciekawa ich historii i jak teraz wyglądało wychowanie syna
przez niego.
- Kacper urodził
się jak miałem 21 lat, czyli niecałe pięć lat temu. Z Natalią, poznałem się jak miałem 17 lat i
byliśmy ze sobą aż do czasu narodzin małego. Kiedyś byliśmy naprawdę
szczęśliwi, rzadko się kłóciliśmy, ale gdy Natalia zaszła w ciążę, to wszystko
się zmieniło. To była wpadka, nie planowaliśmy tego i nie trudno się domyślić,
że ciąża kompletnie przewróciła nasze życie. Jej rodzice mieli do mnie pretensje
bo Natalia była na studiach. Oni, zresztą tak samo jak Natalia, chcieli byśmy
wzięli ślub. – Kamil na chwilę zamilkł i czułam jak się wahał. Przywracanie
tych wspomnień pewnie nie było dla niego łatwe, mimo, że minęło już tyle lat.
- A ty nie
chciałeś? – postanowiłam mu trochę pomóc, ale zależało mi na tym, by nie
wyglądało to, jako ciągnięcie za język i bezwzględne dopytywanie się.
- To nie tak… Nie
chciałem żenić się tylko z tego powodu, że miało przyjść na świat dziecko.
Byłem młody, miałem dopiero 21 lat i nie w głowie było mi małżeństwo. Owszem,
dziecko byłem w stanie wychowywać i kochałem Natalię, ale uważałem, że wszystko
ma swój czas. O to były wieczne kłótnie i pretensje. Natalia wypominała mi, że
jej nie kocham itp. Tłumaczyłem jej, że tak nie jest, ślub weźmiemy, wtedy gdy
uznamy, że to wszystko jest na tyle silne by to zrobić, bo to poważna decyzja.
W końcu mnie zrozumiała, ale na tym kłótnie się nie kończyły. Ja dużo pracowałem,
jeszcze wtedy nie w firmie u dziadka, miałem dwa etaty i ciągle mnie nie było w
domu i według niej niewystarczająco zarabiałem, a później to o każdą rzecz się
kłóciliśmy i jak mały miał z 5 miesięcy to się rozstaliśmy. Nikt by nie zniósł
wiecznych oskarżeń, pretensji i wygórowanych wymagań. To nie była łatwa
decyzja, ale tak jest lepiej dla Kacpra, Natalii i mnie. Teraz mamy normalne
relacje, ani przyjacielskie ani wrogie, zupełnie neutralne. Tolerujemy się bo
musimy to robić dla dobra dziecka. Na co dzień to Natalia się nim opiekuje, a
ja w dwa weekendy w miesiącu i czasem odbieram go z przedszkola. Kocham go
najbardziej na świecie i jest dla mnie najważniejszy. Wiesz, to niesamowite jak
ktoś woła do ciebie „tato”, ma twoje oczy i nawet w najgorszy dzień dodaje
radości – nie mogłam nadziwić się czułości z jaką chłopak mówił o swoim
dziecku. Zrozumiałam, że musiał sporo wycierpieć i przejść w tamtym okresie.
Uważałam, że podjął jedną z lepszych decyzji i ktoś mógłby uznać, że była
szczeniacka, ale to właśnie było wręcz przeciwnie. Pokazał swoją dojrzałość i
rozsądek.
- Jesteś… aż
brakuje mi słów – nie wiem czemu, ale miałam łzy w oczach. Wzruszyłam się, co
mnie samą zdziwiło. Widziałam zdezorientowanie na twarzy chłopaka, który był
bardziej zaskoczony moim zachowaniem niż ja sama. – Spokojnie, nie mam nic
złego na myśli – musiałam jak najszybciej wyjaśnić mu, że wcale nic złego się
nie działo, nie miałam żadnych nieprzyjemnych myśli. Wytarłam spływającą łzę po
moim policzku i spontanicznie przytuliłam się do chłopaka a on mocno, po raz
pierwszy od naszego poznania, mnie przytulił. Nie wiedziałam co się ze mną
działo i czemu tak mnie to poruszyło. – Jesteś wspaniałym tatą, wiesz? –
uwolniłam się z uścisku i z uśmiechem na ustach spojrzałam w oczy chłopaka. Może
moja zmiana nastroju była zbyt szybka i diametralna, ale moje łzy były łzami
szczęścia.
- Staram się nim
być – już nic nie zdążył dodać, bo podbiegł do nas mały klon Kamila i przerwał
nam rozmowę, a ja starałam się jak najszybciej ogarnąć by malec nie widział
mnie w takim stanie.
- Pobawisz się
ze mną? – ku memu zaskoczeniu, chłopczyk stanął naprzeciwko mnie i patrzył na
mnie swoimi maślanymi oczkami, którym nie sposób było odmówić.
- Jasne – szybko
złapałam go za rączkę i poszliśmy na zjeżdżalnię, wahadłowe huśtawki i inne
atrakcje, które znajdowały się na placu. Sama byłam zdziwiona, że tak szybko
złapałam kontakt z Kacprem, ale każdy mi mówił, że miałam dar do dzieci. Tak
samo było z Julią, siostrą Bartka.
Kacper był
rozkosznym dzieckiem, bardzo wesołym, energicznym i niesamowicie rozgadanym jak
na swój wiek. Jemu buzia się nie zamykała, ale mnie to pasowało. Bardzo go
polubiłam i chyba najlepszym momentem był ten, kiedy niosłam go na rękach to
dał mi buziaka. Kupił mnie tym dokumentnie i najchętniej bym się z nim w ogóle
nie rozstawała. Jakbym w przyszłości miała mieć dziecko, to mogłoby być ono
dokładnie takie jak Kacper.
- Zbieramy się,
czas na jakiś obiad – Kamil podszedł do nas i przerwał nam zabawę, po której byłam
cała mokra. Wtedy poczułam także burczenie w moim brzuchu.
- Nie, jeszcze
troszeczkę – Kacper zaczął błagalnie prosić tatę, by ten pozwolił mu jeszcze
trochę się pobawić. Byłam ciekawa ich stosunków, oraz jak wyglądało przez
Kamila wychowywanie dziecka.
- Wiesz, że
Gosia nie potrafi zawijać makaronu na widelec? Musisz ją koniecznie nauczyć –
chłopak ukucnął przy mnie i Kacperku i wpatrywał się w syna radosną miną. Mały
patrzył to na mnie, to na swojego tatę.
- Ale Gosia
jeszcze kiedyś pobawi się ze mną? – smutnym głosem odpowiedział tacie pytaniem
na pytanie. Widziałam jego ponure oczka, które mnie rozbrajały.
- Z wielką
przyjemnością – nie czekałam na słowa Kamila, tylko sama zapewniłam chłopca o
tym, że nie widział mnie pierwszy i ostatni raz w swoim życiu.
- W takim razie
jedziemy – chłopak wziął syna na ręce i po otrzepaniu go z piasku poszliśmy do
samochodu. Miałam pewne wątpliwości, czy powinnam była z nimi jechać, nie
chciałam nadużywać ich gościnności, ten
czas mieli dla siebie a ja nie chciałam przeszkadzać.
- Kamil, jedźcie
sami, ja zjem coś na mieście – zwróciłam się do chłopaka, który wyciągnął
fotelik z bagażnika i zapiął w nim syna.
- Ale czemu? Nie
chcesz z nami jechać? – nie rozumiał mojego zachowania i w sumie sama mu się
nie dziwiłam. Jeszcze przed chwilą zapewniałam go, że nie mam nic przeciwko
temu, że miał syna, a teraz próbowałam się wykręcić z obiadu, tylko, że nie w
tym leżał problem.
- Nie o to
chodzi, nie chcę wam przeszkadzać – czułam się skrępowana i dosyć niepewnie.
Chłopak podszedł do mnie i położył swe dłonie na moich ramionach.
- Gosia nie przeszkadzasz,
oczywiście zmusić cię nie mogę, ale proszę byś z nami pojechała. Kacper cię
polubił i chciałbym spędzić to popołudnie z wami – nie mogłam się oprzeć jego
głosowi i wzrokowi.
Jestem bardzo ciekawa jakie emocje w Was wywołał ten rozdział :)
Kochana rozdział cudowny jak zawsze uzależnia się od twojego opowiadania codziennie wchodzę po kilkanaście razy na twój blog i sprawdzam czy coś dodalas mam nadzieje że Gosia i Kamil będą razem :**
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję :D Zapowiada się,że będzie jeszcze ciekawiej niż jest teraz :O ,a teraz to opowiadanie daje mi takich emocji, że na okrągło się wzruszam ;*/ Ala♥
OdpowiedzUsuńwow. czekam na kolejny. piszesz fantastycznie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Ania
Świetne! Przeczytałam już wczoraj ale piszę dzisiaj. Ciągle mnie zaskakujesz swoimi pomysłami a ten był na prawdę świetny. Bardzo podoba mi się, że Gosia zaczęła się z kimś spotykać choć wcześniej byłam trochę inaczej nastawiona. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńKamil to bardzo fajny chłopak, mam nadzieję,że między nimi będzie coś więcej:)
OdpowiedzUsuńJest moc! :))
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na kolejną część :) no opowiadanie mega i oo :*
OdpowiedzUsuńNa początek a propo Twojej notki na górze, to zazdroszczę Ci tego Krakowa. :) Mnie czeka przeprowadzka, ale za nic nie mogę się spakować ;d
OdpowiedzUsuńTeraz co do części , to mnie nieźle zaskoczyłaś tym synem Kamila. Chyba wszystkiego się bym spodziewała, ale nie tego :D. Ale fajnie . Uwielbiam Twoje opowiadanie, bo za każdym razem czymś zaskakujesz. Jest mega niepowtarzalne :)
Chyba muszę pościągać sobie te opowiadanie na komputer, bo gdybyś kiedyś usunęła je to żebym miała co czytać :D
Uwielbiam Cię :*
Ja z pakowaniem miałam podobnie! Pakowałam się na ostatnią chwilę i marudziłam, że nie wiem w co spakować swoje rzeczy, nie wiem co brać itd. Kompletnie mi to nie szło :)
UsuńDziękuję Ci za miłe słowa, są dla mnie bardzo cenne i bardzo się cieszę, że Cię zaskoczyłam. Zależy mi by pokazać, iż po półtorej roku pisania, nie wypaliłam się i ciągle mam nowe pomysły w głowie :*
A opowiadania nie zamierzam usuwać, zdecydowanie zostanie w tym miejscu! :)