poniedziałek, 15 września 2014

Trudna rozłąka cz 6

W niedzielę obudziłam się potwornym kacem i bólem głowy. Z łóżka wyszłam tylko po wodę i wróciłam do niego zaszywając się pod kołdrą, by jak najmniej promieni słonecznych dotarło do moich oczu. Kac fizyczny to jedno, ale moralny był sto razy gorszy. Chciałam zapaść się pod ziemię, znaleźć taką kryjówkę by nigdy zniej nie wyjść. Zrobiłam z siebie kompletną kretynkę, która okazała się być nadwrażliwą idiotką, a na dodatek rozżaloną suką. Ta cała kombinacja słów, określała mnie w doskonały sposób. To powinnam napisać sobie na plecach, by każdy człowiek miał możliwość trzymania się z dala ode mnie. Jak zwykle, cały wieczór był cudowny, wspaniały i w ogóle och i ach, a końcówka okazała się być niemal jak z melodramatu. Potraktowałam Przemka jak jakiegoś dupka, a przecież to inny Pan na literę „P” zasługiwał na takie traktowanie. Przemek był mądrym chłopakiem, który nie wykorzystał nadarzającej się okazji do pocałowania obcej dziewczyny. Powodów mogło być mnóstwo, ale ja w głowie miałam tylko dwa. Pierwszy, że nie miał na to ochoty i nie byłam w jego typie. I to, mogło być pozytywne jak i negatywne. Plus był taki, że nie miałam cienia szansy zdradzić Pawła z Przemkiem. Wada? nie podobałam się Przemkowi, co w jakiś sposób mi uwłaczało i zdecydowanie nie podobało mi się. Drugi główny powód był taki, jak przedstawił mi go sam zainteresowany, nie chciał, abym później tego żałowała. Nie wiedziałam, która opcja była prawdziwa,  ani czy chciałam by to się stało. Tak, chyba bym tego żałowała, ale… Nie ma żadnego ale! Po prostu mogłam zdradzić swojego chłopaka a to było kompletnie niemoralne. Boże, jak ja mogłam się tak zachować. Popełniłam gafę stulecia i teraz w odpokutowanie win powinnam klęczeć na grochu. Pewnie to i tak nie umniejszyłoby mojego fatalnego samopoczucia.
Leżąc pod kołdrą usłyszałam pukanie do drzwi i ostatnie czego potrzebowałam, to rozmowa z kimkolwiek.
- Iza, chodź na śniadanie – pomimo, że nic się nie odezwałam, to mama i tak weszła do pokoju. Nie chciałam się i z nią kłócić. Musiałam się trochę wyluzować i ochłonąć.
- Nie chce nic jeść – byłam cała zakryta pościelą i nie ważne było to, że było mi duszno. Miałam światłowstręt i potwornie  bolała mnie głowa.
- Późno wróciłaś.
- Tak, wiem. Przepraszam – na nic innego nie było mnie stać. Co miałam więcej dodać?
- Udała się impreza? – szanowałam to, że mama nieco więcej chciała się dowiedzieć o wczorajszym wieczorze, ale nie chciałam powracać myślami do tamtych zdarzeń. O wiele lepiej byłoby gdybym w ogóle tam nie poszła. Nie wiem jaki diabeł mnie tam zaprowadził.
- Można tak powiedzieć.
- Wczoraj dzwonił Paweł, podobno nie odbierałaś jego telefonów. Nadal jesteś zła na niego? – mama wydawała się być zmartwiona tym, co działo się w moim życiu i nie dziwiłam się jej. Po prostu chciała mojego szczęścia, ale w tamtym momencie pojęcie „szczęście” było abstrakcyjne, a jego osiągnięcie graniczyło z cudem.
- Mamo czy my naprawdę musimy teraz o tym rozmawiać?
- Tak, bo ostatnio ciągle cię nie ma, wychodzisz z nowymi znajomymi, nie odbierasz telefonów od Pawła, który martwi się o ciebie tak samo jak ja, a na dodatek masz kaca – wyrzuty ze strony mamy nie były niczym przyjemnym. Nie wiem co mnie bardziej denerwowało. To, że miała rację, czy, że pogłębiała moje cierpienie.
-  Mam 18 lat, więc mogę mieć kaca, tak samo jak mogę pić alkohol. A teraz, proszę, zostaw mnie samą – już nie byłam tak spokojna jak przed chwilą, ale kto by był. Większego miałam kaca moralnego, byłam pewna, że z fizycznym znacznie szybciej i łatwiej się rozprawię. Nic już nie usłyszałam tylko zamykanie drzwi i wtedy odetchnęłam z ulgą.
Przez cały dzień nie wychodziłam z pokoju,  nieustannie myślałam o tym, jak potraktowałam Przemka i jak ja mu spojrzę w oczy. Przecież ja nie będę potrafiła tego zrobić, jak i wydusić z siebie ani jednego słowa w jego obecności. Tak szybko jak zaczęła się nasza znajomość, tak też dobiegła końca. Nigdy jeszcze nie byłam w tak podłej sytuacji i wiedziałam, że to ja zawiniłam na całej linii. Spieprzyłam to, co dostarczało mi ogromnej radości. Lubiłam spędzać z nim czas, robić zdjęcia jemu jak i jego, a jeszcze do wczoraj także moim znajomym. Tak naprawdę potrafiłam wszystko zepsuć w swoim życiu. Podobnie było z Pawłem. Kłótnia niby nie o byle błahostkę, ale wywiązała się z tego ogromna kłótnia. Jeszcze nigdy, nie zdarzyło się tak, że byliśmy pokłóceni przez cały tydzień. Taka sytuacja była dla mnie nowa, a co gorsza, to był naprawdę szalony tydzień, przez który rzadko myślałam o tym co się stało, a żyłam znajomością z Przemkiem, która właśnie dobiegła końca.
Przeglądając zdjęcia na aparacie, które robiłam w ciągu minionego tygodnia, widziałam radość na twarzy Przemka jak i innych chłopaków i tęskniłam za tym. Żałowałam, że to spaprałam, ale wiedziałam, że nie będę w stanie tego naprawić, po prostu nie miałam na tyle sił i odwagi. Nawet nie zdziwiłabym się gdyby Przemek odrzucił moje przeprosiny i nigdy już nie chciał ze mną rozmawiać. Chciałam przecież zrobić z niego zboczeńca, podczas gdy on sprawił, że nie zdradziłam swojego chłopaka. Bardzo ładnie mu się odwdzięczyłam….
Wieczorem spoglądając na telefon widziałam kilka nieodebranych połączeń od Pawła, które były z dnia poprzedniego, a tak poza tym nic… nie jednak było coś więcej. Sms od Przemka „Herbata z cytryną i miodem jest dobra na kaca”. Nie powiem uśmiechnęłam się sama do siebie, ale czy to oznaczało, że on w ogóle nie był zły na mnie? Nie, to nie było możliwe. Nie byłam w stanie wymyślić nic inteligentnego, więc mu nie odpisałam. Chciałam poczekać, aż coś wpadnie mi do głowy i może wtedy… Natomiast z Pawłem nie mogłam tak postąpić. Powinnam była się do niego odezwać, chociaż nie miałam na to ochoty.
- Słucham? – już po dwóch sygnałach usłyszałam głos chłopaka, którego bardzo kochałam, a jednak nie potrafiliśmy się dogadać.
- Cześć, co robisz? – brzmienie tych słów było bardzo infantylne, szczególnie biorąc pod uwagę to, co zaszło wczoraj, a raczej mogło zajść pomiędzy mną a Przemkiem.
- Uczę się. A ty?
- Siedzę i właśnie dopiero spojrzałam na telefon i zobaczyłam, że dzwoniłeś – próbowałam jakoś wytłumaczyć się ze swojego zachowania, bo trochę długo się nie odzywałam.
- Tak, wczoraj kilka razy. Twoja mama powiedziała mi, że jesteś na imprezie.
- Przecież powiedziałam ci wczoraj, że wychodzę.
- Chciałaś mi zrobić na złość? To miała być jakaś forma rewanżu? – Paweł rozmawiał ze mną w bardzo dziwny sposób, miał w sobie ogrom złości, czego do końca nie rozumiałam i na pewno nie zamierzałam cicho siedzieć.
- Nie rozumiem o co ci teraz chodzi. Ty masz prawo się bawić, a ja nie? Gdzie tu złość widzisz?
- Ja się bawiłem? Już ci mówiłem, robiłem projekt – w tym momencie, usłyszawszy te słowa, roześmiałam się, bo nie miałam ochoty na kolejne gierki.
- Pijąc piwo. Nie rozumiem, ty  możesz się dobrze bawić a ja już nie? Lepiej wprost powiedz o co ci chodzi, a nie szukasz problemu tam gdzie go nie ma. To ty mnie wystawiłeś, więc nie miej pretensji, że nie siedzę w domu jak zakonnica!  - moja pierwsza myśl po wypowiedzeniu tych słów była taka, że może lepiej by było gdybym właśnie siedziała w domu i nigdzie nie wychodziła, ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Dobrze wiesz, że  chciałem przyjechać, ale naprawdę nie mogłem. Ile razy będziemy jeszcze to wałkować, co? Musimy się kłócić o coś, na co nie mamy wpływu? Nikt z nas nie zawinił, a ty wszystkim obarczasz mnie. – zamilkłam, bo zabrakło mi argumentów. – Więc?
- Nie rozumiesz, że jest mi potwornie przykro? Tęsknię za tobą i nie lubię sytuacji, w której tak długo mam na ciebie czekać. Mogłeś przyjechać tydzień wcześniej.
- Tylko, że tydzień wcześniej nie wiedziałem, że będę miał ten projekt. Iza, kochanie. Ja też tęsknię i też jest mi ciężko, ale wytrzymamy te dwa tygodnie, tylko nie możemy skakać sobie do gardeł jak wrogowie. Przecież się kochamy, tak?- Paweł miał znacznie łagodniejszy ton i tylko dlatego pozwoliłam się uspokoić i już przestać się kłócić bo to i tak by nic nie zmieniło.
- Tak, ale..
- Nie ma żadnego, ale. Nie zachowujmy się jak dzieciaki. – w tym momencie Paweł pokazał swoją dorosłość, a ja postanowiłam spasować. Miałam dość kłótni i zamieszania w moim życiu, przecież to Paweł był dla mnie najważniejszy.
- Dobrze, przepraszam.
- Ja też ciebie przepraszam i obiecuję, że choćby się waliło i paliło, za dwa tygodnie będę przy tobie, dobrze? – łagodny i czuły głos chłopaka był miodem na moje zszargane emocje, na walkę jaką toczyłam ze sobą przez cały dzień.
- Dobrze. Kocham Cię tak mocno – mówiąc te słowa zamknęłam oczy by stłumić w sobie łzy i poczucie winy, które mi towarzyszyło. Cały czas miałam w głowie, że przecież nie wiele brakowało, a pocałowałabym innego chłopaka. To było okropne.
- Ja Ciebie też. Więc opowiesz mi o wczorajszej imprezie? – tego pytania się nie spodziewałam i nawet nie byłam przygotowana by o tym mówić. Niczego wcześniej nie ustaliłam, więc byłam w kropce.
- Nie ma o czym mówić, zwykłe ognisko i tyle. A ty jak się wczoraj bawiłeś? – szybko odbiłam piłeczkę i chciałam odwrócić uwagę od mojej lakonicznej wypowiedzi.
- Marnie. Wypiliśmy po dwa piwa, zrobiliśmy ten projekt i poszedłem do domu. W tym tygodniu mam sporo kolokwiów, więc czeka mnie dużo nauki.
- Ale będziesz się do mnie odzywał? – ledwo co go odzyskałam to znowu miałam go stracić niby tylko na rzecz nauki, natomiast czas było wypracować w sobie cierpliwość.
- Codziennie. Kochanie muszę kończyć. Miłego wieczoru i pamiętaj, że cię kocham.
- Ja ciebie też, pa – z uśmiechem na ustach rozłączyłam się z chłopakiem i… chyba byłam szczęśliwa. Nie jakoś tak bardzo, bardzo, ale przyzwoicie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo ciążyło mi to na sercu. Dobrze, że Paweł wykazał się skłonnością do pogodzenia i dążył do tego, bo ja chyba bym zwątpiła. Kochałam go i to nie było tak, że nie chciałam tego tak samo jak on, ale miałam ciężki dzień, w ogóle ostatnie dni nie były łatwe. To już na szczęście miałam za sobą i teraz będzie tylko lepiej, byłam tego pewna.

Została jedna niewiadoma – Przemek. Nie byłam w stanie tego dnia się do niego odezwać, musiałam ochłonąć, pozbyć się bólu głowy i ogromnych wyrzutów sumienia, może wtedy będę silniejsza.

Dawno nie było nic z tego opowiadania i bardzo Was za to przepraszam. Przez moją chorobę, nie miałam sił by pisać i dodawałam tylko The Experience bo miałam napisanych kilka części więcej, ale wracam już do pełni sił i nadrabiam zaległości. 
Dziękuję Wam za tyle komentarzy pod ostatnim postem, zdecydowanie sprawiacie, że szybciej wracam do zdrowia, bo wiem, że muszę bo ktoś czeka! Zostawiajcie po sobie chociaż najmniejszy ślad, a będzie mi niezmiernie miło!  

5 komentarzy:

  1. Jesteśmy, czytamy, kochamy, uwielbiamy, szanujemy i życzymy powrotu do sił ;* //Nieś :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję! :*
      Nie znajduję słów by określić swoją wdzięczność co do Twojej osoby :*

      Usuń
  2. Zdecydowanie bardziej wolę to opowiadanie , bo tamto zaczęło być przewidywalne. :-) Jako bohaterkę wolę Ize niż Gosie ,która zaczęła działać mi na nerwy. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie jedno i drugie opowiadanie jest genialne,ale bliższe mojemu sercu jest opowiadanie o Gosi:)

    OdpowiedzUsuń