W niedzielę obudziłam się potwornym
kacem i bólem głowy. Z łóżka wyszłam tylko po wodę i wróciłam do niego
zaszywając się pod kołdrą, by jak najmniej promieni słonecznych dotarło do
moich oczu. Kac fizyczny to jedno, ale moralny był sto razy gorszy. Chciałam
zapaść się pod ziemię, znaleźć taką kryjówkę by nigdy zniej nie wyjść. Zrobiłam
z siebie kompletną kretynkę, która okazała się być nadwrażliwą idiotką, a na
dodatek rozżaloną suką. Ta cała kombinacja słów, określała mnie w doskonały
sposób. To powinnam napisać sobie na plecach, by każdy człowiek miał możliwość
trzymania się z dala ode mnie. Jak zwykle, cały wieczór był cudowny, wspaniały
i w ogóle och i ach, a końcówka okazała się być niemal jak z melodramatu.
Potraktowałam Przemka jak jakiegoś dupka, a przecież to inny Pan na literę „P”
zasługiwał na takie traktowanie. Przemek był mądrym chłopakiem, który nie
wykorzystał nadarzającej się okazji do pocałowania obcej dziewczyny. Powodów
mogło być mnóstwo, ale ja w głowie miałam tylko dwa. Pierwszy, że nie miał na
to ochoty i nie byłam w jego typie. I to, mogło być pozytywne jak i negatywne.
Plus był taki, że nie miałam cienia szansy zdradzić Pawła z Przemkiem. Wada?
nie podobałam się Przemkowi, co w jakiś sposób mi uwłaczało i zdecydowanie nie
podobało mi się. Drugi główny powód był taki, jak przedstawił mi go sam
zainteresowany, nie chciał, abym później tego żałowała. Nie wiedziałam, która
opcja była prawdziwa, ani czy chciałam
by to się stało. Tak, chyba bym tego żałowała, ale… Nie ma żadnego ale! Po
prostu mogłam zdradzić swojego chłopaka a to było kompletnie niemoralne. Boże,
jak ja mogłam się tak zachować. Popełniłam gafę stulecia i teraz w
odpokutowanie win powinnam klęczeć na grochu. Pewnie to i tak nie umniejszyłoby
mojego fatalnego samopoczucia.
Leżąc pod kołdrą usłyszałam pukanie do
drzwi i ostatnie czego potrzebowałam, to rozmowa z kimkolwiek.
- Iza, chodź na śniadanie – pomimo, że
nic się nie odezwałam, to mama i tak weszła do pokoju. Nie chciałam się i z nią
kłócić. Musiałam się trochę wyluzować i ochłonąć.
- Nie chce nic jeść – byłam cała zakryta
pościelą i nie ważne było to, że było mi duszno. Miałam światłowstręt i
potwornie bolała mnie głowa.
- Późno wróciłaś.
- Tak, wiem. Przepraszam – na nic innego
nie było mnie stać. Co miałam więcej dodać?
- Udała się impreza? – szanowałam to, że
mama nieco więcej chciała się dowiedzieć o wczorajszym wieczorze, ale nie
chciałam powracać myślami do tamtych zdarzeń. O wiele lepiej byłoby gdybym w
ogóle tam nie poszła. Nie wiem jaki diabeł mnie tam zaprowadził.
- Można tak powiedzieć.
- Wczoraj dzwonił Paweł, podobno nie
odbierałaś jego telefonów. Nadal jesteś zła na niego? – mama wydawała się być
zmartwiona tym, co działo się w moim życiu i nie dziwiłam się jej. Po prostu
chciała mojego szczęścia, ale w tamtym momencie pojęcie „szczęście” było
abstrakcyjne, a jego osiągnięcie graniczyło z cudem.
- Mamo czy my naprawdę musimy teraz o
tym rozmawiać?
- Tak, bo ostatnio ciągle cię nie ma,
wychodzisz z nowymi znajomymi, nie odbierasz telefonów od Pawła, który martwi
się o ciebie tak samo jak ja, a na dodatek masz kaca – wyrzuty ze strony mamy
nie były niczym przyjemnym. Nie wiem co mnie bardziej denerwowało. To, że miała
rację, czy, że pogłębiała moje cierpienie.
-
Mam 18 lat, więc mogę mieć kaca, tak samo jak mogę pić alkohol. A teraz,
proszę, zostaw mnie samą – już nie byłam tak spokojna jak przed chwilą, ale kto
by był. Większego miałam kaca moralnego, byłam pewna, że z fizycznym znacznie
szybciej i łatwiej się rozprawię. Nic już nie usłyszałam tylko zamykanie drzwi
i wtedy odetchnęłam z ulgą.
Przez cały dzień nie wychodziłam z
pokoju, nieustannie myślałam o tym, jak
potraktowałam Przemka i jak ja mu spojrzę w oczy. Przecież ja nie będę
potrafiła tego zrobić, jak i wydusić z siebie ani jednego słowa w jego
obecności. Tak szybko jak zaczęła się nasza znajomość, tak też dobiegła końca.
Nigdy jeszcze nie byłam w tak podłej sytuacji i wiedziałam, że to ja zawiniłam
na całej linii. Spieprzyłam to, co dostarczało mi ogromnej radości. Lubiłam
spędzać z nim czas, robić zdjęcia jemu jak i jego, a jeszcze do wczoraj także
moim znajomym. Tak naprawdę potrafiłam wszystko zepsuć w swoim życiu. Podobnie
było z Pawłem. Kłótnia niby nie o byle błahostkę, ale wywiązała się z tego
ogromna kłótnia. Jeszcze nigdy, nie zdarzyło się tak, że byliśmy pokłóceni
przez cały tydzień. Taka sytuacja była dla mnie nowa, a co gorsza, to był
naprawdę szalony tydzień, przez który rzadko myślałam o tym co się stało, a
żyłam znajomością z Przemkiem, która właśnie dobiegła końca.
Przeglądając zdjęcia na aparacie, które
robiłam w ciągu minionego tygodnia, widziałam radość na twarzy Przemka jak i
innych chłopaków i tęskniłam za tym. Żałowałam, że to spaprałam, ale
wiedziałam, że nie będę w stanie tego naprawić, po prostu nie miałam na tyle
sił i odwagi. Nawet nie zdziwiłabym się gdyby Przemek odrzucił moje przeprosiny
i nigdy już nie chciał ze mną rozmawiać. Chciałam przecież zrobić z niego
zboczeńca, podczas gdy on sprawił, że nie zdradziłam swojego chłopaka. Bardzo
ładnie mu się odwdzięczyłam….
Wieczorem spoglądając na telefon
widziałam kilka nieodebranych połączeń od Pawła, które były z dnia
poprzedniego, a tak poza tym nic… nie jednak było coś więcej. Sms od Przemka
„Herbata z cytryną i miodem jest dobra na kaca”. Nie powiem uśmiechnęłam się
sama do siebie, ale czy to oznaczało, że on w ogóle nie był zły na mnie? Nie,
to nie było możliwe. Nie byłam w stanie wymyślić nic inteligentnego, więc mu
nie odpisałam. Chciałam poczekać, aż coś wpadnie mi do głowy i może wtedy…
Natomiast z Pawłem nie mogłam tak postąpić. Powinnam była się do niego odezwać,
chociaż nie miałam na to ochoty.
- Słucham? – już po dwóch sygnałach
usłyszałam głos chłopaka, którego bardzo kochałam, a jednak nie potrafiliśmy
się dogadać.
- Cześć, co robisz? – brzmienie tych
słów było bardzo infantylne, szczególnie biorąc pod uwagę to, co zaszło
wczoraj, a raczej mogło zajść pomiędzy mną a Przemkiem.
- Uczę się. A ty?
- Siedzę i właśnie dopiero spojrzałam na
telefon i zobaczyłam, że dzwoniłeś – próbowałam jakoś wytłumaczyć się ze
swojego zachowania, bo trochę długo się nie odzywałam.
- Tak, wczoraj kilka razy. Twoja mama
powiedziała mi, że jesteś na imprezie.
- Przecież powiedziałam ci wczoraj, że
wychodzę.
- Chciałaś mi zrobić na złość? To miała
być jakaś forma rewanżu? – Paweł rozmawiał ze mną w bardzo dziwny sposób, miał
w sobie ogrom złości, czego do końca nie rozumiałam i na pewno nie zamierzałam
cicho siedzieć.
- Nie rozumiem o co ci teraz chodzi. Ty
masz prawo się bawić, a ja nie? Gdzie tu złość widzisz?
- Ja się bawiłem? Już ci mówiłem,
robiłem projekt – w tym momencie, usłyszawszy te słowa, roześmiałam się, bo nie
miałam ochoty na kolejne gierki.
- Pijąc piwo. Nie rozumiem, ty możesz się dobrze bawić a ja już nie? Lepiej
wprost powiedz o co ci chodzi, a nie szukasz problemu tam gdzie go nie ma. To ty
mnie wystawiłeś, więc nie miej pretensji, że nie siedzę w domu jak
zakonnica! - moja pierwsza myśl po
wypowiedzeniu tych słów była taka, że może lepiej by było gdybym właśnie
siedziała w domu i nigdzie nie wychodziła, ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Dobrze wiesz, że chciałem przyjechać, ale naprawdę nie mogłem.
Ile razy będziemy jeszcze to wałkować, co? Musimy się kłócić o coś, na co nie
mamy wpływu? Nikt z nas nie zawinił, a ty wszystkim obarczasz mnie. –
zamilkłam, bo zabrakło mi argumentów. – Więc?
- Nie rozumiesz, że jest mi potwornie
przykro? Tęsknię za tobą i nie lubię sytuacji, w której tak długo mam na ciebie
czekać. Mogłeś przyjechać tydzień wcześniej.
- Tylko, że tydzień wcześniej nie
wiedziałem, że będę miał ten projekt. Iza, kochanie. Ja też tęsknię i też jest
mi ciężko, ale wytrzymamy te dwa tygodnie, tylko nie możemy skakać sobie do
gardeł jak wrogowie. Przecież się kochamy, tak?- Paweł miał znacznie
łagodniejszy ton i tylko dlatego pozwoliłam się uspokoić i już przestać się
kłócić bo to i tak by nic nie zmieniło.
- Tak, ale..
- Nie ma żadnego, ale. Nie zachowujmy
się jak dzieciaki. – w tym momencie Paweł pokazał swoją dorosłość, a ja
postanowiłam spasować. Miałam dość kłótni i zamieszania w moim życiu, przecież
to Paweł był dla mnie najważniejszy.
- Dobrze, przepraszam.
- Ja też ciebie przepraszam i obiecuję,
że choćby się waliło i paliło, za dwa tygodnie będę przy tobie, dobrze? –
łagodny i czuły głos chłopaka był miodem na moje zszargane emocje, na walkę
jaką toczyłam ze sobą przez cały dzień.
- Dobrze. Kocham Cię tak mocno – mówiąc
te słowa zamknęłam oczy by stłumić w sobie łzy i poczucie winy, które mi towarzyszyło.
Cały czas miałam w głowie, że przecież nie wiele brakowało, a pocałowałabym
innego chłopaka. To było okropne.
- Ja Ciebie też. Więc opowiesz mi o
wczorajszej imprezie? – tego pytania się nie spodziewałam i nawet nie byłam
przygotowana by o tym mówić. Niczego wcześniej nie ustaliłam, więc byłam w
kropce.
- Nie ma o czym mówić, zwykłe ognisko i
tyle. A ty jak się wczoraj bawiłeś? – szybko odbiłam piłeczkę i chciałam
odwrócić uwagę od mojej lakonicznej wypowiedzi.
- Marnie. Wypiliśmy po dwa piwa,
zrobiliśmy ten projekt i poszedłem do domu. W tym tygodniu mam sporo kolokwiów,
więc czeka mnie dużo nauki.
- Ale będziesz się do mnie odzywał? –
ledwo co go odzyskałam to znowu miałam go stracić niby tylko na rzecz nauki,
natomiast czas było wypracować w sobie cierpliwość.
- Codziennie. Kochanie muszę kończyć. Miłego
wieczoru i pamiętaj, że cię kocham.
- Ja ciebie też, pa – z uśmiechem na
ustach rozłączyłam się z chłopakiem i… chyba byłam szczęśliwa. Nie jakoś tak
bardzo, bardzo, ale przyzwoicie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak
bardzo ciążyło mi to na sercu. Dobrze, że Paweł wykazał się skłonnością do
pogodzenia i dążył do tego, bo ja chyba bym zwątpiła. Kochałam go i to nie było
tak, że nie chciałam tego tak samo jak on, ale miałam ciężki dzień, w ogóle ostatnie
dni nie były łatwe. To już na szczęście miałam za sobą i teraz będzie tylko
lepiej, byłam tego pewna.
Została jedna niewiadoma – Przemek. Nie
byłam w stanie tego dnia się do niego odezwać, musiałam ochłonąć, pozbyć się
bólu głowy i ogromnych wyrzutów sumienia, może wtedy będę silniejsza.
Dawno nie było nic z tego opowiadania i bardzo Was za to przepraszam. Przez moją chorobę, nie miałam sił by pisać i dodawałam tylko The Experience bo miałam napisanych kilka części więcej, ale wracam już do pełni sił i nadrabiam zaległości.
Dziękuję Wam za tyle komentarzy pod ostatnim postem, zdecydowanie sprawiacie, że szybciej wracam do zdrowia, bo wiem, że muszę bo ktoś czeka! Zostawiajcie po sobie chociaż najmniejszy ślad, a będzie mi niezmiernie miło!
Jesteśmy, czytamy, kochamy, uwielbiamy, szanujemy i życzymy powrotu do sił ;* //Nieś :))
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję! :*
UsuńNie znajduję słów by określić swoją wdzięczność co do Twojej osoby :*
Zdecydowanie bardziej wolę to opowiadanie , bo tamto zaczęło być przewidywalne. :-) Jako bohaterkę wolę Ize niż Gosie ,która zaczęła działać mi na nerwy. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńCieszę, że znalazłaś coś dla siebie :)
UsuńJak dla mnie jedno i drugie opowiadanie jest genialne,ale bliższe mojemu sercu jest opowiadanie o Gosi:)
OdpowiedzUsuń