poniedziałek, 22 września 2014

Trudna rozłąka cz 7

Przez ostatnie trzy dni, tak naprawdę nic specjalnego się nie działo. Chodziłam do szkoły, po powrocie rozmawiałam z Pawłem i tak w kółko. Pomiędzy nami było tak jak przed tą wielką kłótnią. Kiedy ja odrabiałam lekcje i się uczyłam, siedzieliśmy na skype i pomimo, że dużo nie mówiliśmy do siebie, to mogliśmy cały czas na siebie patrzeć, to niemalże sprawiało, że czułam iż był obok mnie. W sumie było tak, jakby tej kłótni w ogóle nie było. Nie zamietliśmy jej pod dywan, ale chyba problem został rozwiązany i nie było nad czym się rozwodzić. Kochałam go, a on mnie, byliśmy dla siebie naprawdę ważni, a nieporozumienia to niestety sprawa, którą ciężko pominąć, szczególnie jak w grę wchodzą uczucia.

Dzisiaj po szkole, w sumie tak samo jak wczoraj czy przed wczoraj, udałam się prosto do domu. Z Pawłem byłam umówiona za pół godziny na skype, więc chciałam zjeść jeszcze obiad by mu nie „mlaskać” przed ekranem. Gdy weszłam na teren podwórka zobaczyłam sylwetkę, którą bardzo dobrze znałam i pragnęłam założyć na siebie magiczną pelerynę, coś ala z Harrego Pottera, by móc się teleportować, ale niestety nie miałam takiej mocy jak i mój zmysł był zawodny, że osoba posiadająca ową sylwetkę, już mnie zauważyła i się promiennie do mnie uśmiechnęła.
- Czy mi się wydaje, czy mnie unikasz? – Przemek podszedł do mnie na kompletnym luzie i z wrodzoną sobie nonszalancją. Kiedy on zachowywał się jak wolny ptak, ja byłam skrępowana niczym ptak w klatce.
- Ja? Wydaje Ci się, czemu niby miałabym to robić? – jak skutecznie odeprzeć atak? Ironią i w graniem głupiej. Bo co mi szkodziło, i tak zrobiłam siebie kretynkę, więc co mi szkodziło jeszcze to pogłębić.
- Może dlatego, że…
- Nie kończ. – postanowiłam mu przerwać i nie słuchać, jak mogło to wyglądać w jego oczach. Wolałam to ominąć i naprawdę nie wnikać, bo wtedy pewnie byłoby ze mną jeszcze gorzej.
- Może jednak? – mina Przemka była.. nie wiem jak to ująć. Nie  miał jakiegoś ogromnego uśmiechu, który spotykałam na jego twarzy przez cały miony tydzień, nie była to także złość i powaga. Może powaga z lekkim, ale mininalnym uśmiechem?
- Przyszedłeś tutaj by się nade mną pastwić? Uwierz mi, już sama dokonałam samosądu.
- Tak? I co jest twoją karą?- Przemek wydawał się być bardzo zaciekawiony moimi wnioskami.
- Unikanie rzeczy, które prowadzą do tego stanu – z wielką dumą powiedziałam co wiedziałam. Chodziło mi głównie o to, żeby unikać takich sytuacji, by później nie czuć się tak bardzo niezręcznie.
- A nie sądzisz, że jest to niewłaściwe? No bo zobacz, jak mniemam postanowiłaś unikać nie tylko alkoholu, ale także mnie, więc karzesz także moją osobę, bo nie będę mógł się z tobą widywać – byłam święcie przekonana, że największą zaletą Przemka było wyluzowanie, ale błyskotliwość, miał również na najwyższym poziomie. Poza tym jego postawa, jak położył rękę na piersi udając, że złamałam mu serce. To było zabawne.
- Nie sądzę żebyś miał jeszcze na to ochotę po ostatnim incydencie.
- Pozwolisz, że sam to ocenie? – Jego oczy zrobiły się większe i takie… zwierzęce.
- Nie sil się na grzeczności, byłam pijana, ale nie aż tak, żeby nie pamiętać tego, co się działo – dla mnie to było logiczne i normalne. Jaki człowiek chciałby zadawać się z taka furiatką. No przecież po tamtym wieczorze powinni wydać mi sądowy zakaz spożywania alkoholu, o ile takowy istnieje, a jak nie to wziąć na obserwację w kaftanie bezpieczeństwa.
- A może ja lubię tak ekstremalne wyzwania?
- Jestem jakimś wyzwaniem? – trochę straciłam wątek i nie rozumiałam znaczenia jego słów. Zaskoczył mnie swoją stanowczością i tym, że nie chciał aby nasza znajomość zakończyła się na takim etapie.
- Może, tylko proszę nie myl tego ze zdobyczą. Masz przecież chłopaka, prawda? – zastanawiałam się, czy coś kiedyś go zaskoczyło. Bo wydawał się być taki nawet przemądrzały i zarozumiały. A może to była forma katuszy skierowana na moją osobę? Nic z tego nie rozumiałam.
- Chcesz mi udowodnić jak okropną jestem dziewczyną? Już mówiłam, że nie musisz się nade mną pastwić – cały czas wydawało mi się, że on chce mnie poniżyć, sprawić, bym poczuła się winna, zła, itd., ale i bez tego jego zachowania tak się czułam.
- Aż takie złe zdanie masz na mój temat? I przestań już z tym pastwieniem się. Chodziło mi tylko o to, że nie będę cię zdobywał bo już jesteś zajęta.
- Więc czego chcesz ode mnie?- założyłam ręce na piersi i z udawaną pewnością siebie wpatrywałam się na chłopaka.
- A czy każdy chłopak musi chcieć jednego od dziewczyny? Pomyśl, gdybym chciał cię poderwać, to bym cię wtedy pocałował. – miałam nadzieję, że ten wątek nie będzie wspominany, ale jednak nie udało się tego uniknąć.
- Ale nie zrobiłeś tego.
- No właśnie.
- Może są inne powody ku temu – doszukiwałam się problemu, bo byłam przekonana, że gdzieś musiał się tam znajdować. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że okazał się tak wielkoduszny, że chciał ratować mój związek przed rozpadem.
- Co masz na myśli?
- Nie nic, nie ważne – myślałam, że i tym razem zadziała jego błyskotliwość, ale jednak się pomyliłam. Wypowiedzenie swoich myśli na głos, chyba wprowadziłoby mnie w kompletne zażenowanie.
- Ważne, naprawdę chciałbym wiedzieć.
- Ale nie ma o czym mówić. Myślę, że powinniśmy…
- Nie dbam o to, co powinniśmy a czego nie. Chciałbym abyś dokończyła to, co powiedziałaś. Rozmawiamy szczerze, przynajmniej tak jest z mojej strony, więc proszę. – tym razem Przemek był znacznie poważniejszy niż w trakcie całej tej rozmowy, a ja wpakowałam się w niezłe bagno, czułam to! Jego zapach był wszędzie. Zapach mojej porażki.
- Ty chyba naprawdę chcesz żebym w twoich oczach wyszła na kompletną wariatkę. Proszę, ja myślę, że to nie ma sensu.
- Jak myślisz, że mogę tego chcieć? Masz mnie za skończonego dupka, czy co? – ta rozmowa nam nie wychodziła. Patrzyłam na Przemka i myślałam, jakim był wspaniałym chłopakiem, kolegą.
- Nie, skąd…
- Ale tak właśnie mnie traktujesz. – kiedy chciałam dokończyć i wyjaśnić mu całą sytuację, to mi przerwał i odrobinę się zdenerwował, a już myślałam, że jest to misja niemożliwa.
- Dasz mi coś powiedzieć? – poczekałam, aż spokojnie na mnie spojrzy i będę mogła kontynuować – Przepraszam cię za swoje zachowanie wtedy, w nocy. Zachowałam się jak kompletna kretynka, która okazała się być nadwrażliwą idiotką, a na dodatek rozżaloną suką..
- Co? Skąd to wytrzasnęłaś ? – zanim zdążyłam dokończyć swoją wypowiedź, Przemek nie mógł ze śmiechu. Tak się roześmiał, że ja sama zaczęłam się śmiać.
- Tak wynika z analizy mojego zachowania – napięcie, które zostało rozładowane, ewidentnie nam służyło. Oboje zmiękliśmy i byliśmy w tej samej drużynie a nie po przeciwnych stronach.
- No dobra, jak masz jeszcze takie smaczki to kontynuuj.
- Nie błaznuj – uderzyłam go lekko w ramię i oboje wróciliśmy do śmiechu. O matko, to naprawdę było kabaretowe. Najpierw oboje ironizowaliśmy, wściekaliśmy się a teraz śmialiśmy się jakbyśmy byli najarani. – Nie wiem jak ty, ale ja jestem głodna.
- A co masz na obiad?
- Pierogi z serem, zapraszam. – uśmiechnęłam się do niego i poczułam jak wielki kamień z serca właśnie leciał gdzieś w nieznanym mi kierunku. Przyznam szczerze, że chciałam zmienić temat i to było specjalne zagranie.
- To skorzystam – wspólnie poszliśmy do mojego mieszkania i kiedy tylko byliśmy w środku, usłyszałam dźwięk telefonu, a na wyświetlaczu, o zgrozo widniało imię Pawła. Przypomniałam sobie, że byłam umówiona z nim na skype, a przy mnie był Przemek, o którego istnieniu Paweł nie pojęcia. Wzięłam głęboki oddech i odebrałam telefon jednocześnie prowadząc swojego gościa do kuchni.
- Tak? – powiedziałam trochę nieśmiało do słuchawki a mimowolne spojrzenie rzuciłam Przemkowi, który usiadł na krześle i przypatrywał się moim poczynaniom.
- No gdzie jesteś? Czekam na skype  – cały czas biłam się z myślami, prosiłam opatrzność o pomoc, jakiś wspaniały plan jak wybrnąć z tej sytuacji, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Jednocześnie nie chciałam wyjść na głupią przed Przemkiem.
- Tak wiem, ale mam gościa i na razie nie dam rady. Zadzwonię do ciebie wieczorem, co? Teraz nie bardzo mogę rozmawiać – jedną ręką trzymając słuchawkę, drugą próbowałam sobie poradzić w kuchni, z pomocą przyszedł mi Przemek, który wziął ode mnie garnek, nalał wody i wstawił na gaz.
- Jaki gość? – już myślałam, że Paweł pominie ten aspekt, ale jego ciekawość i rządza wiedzy nie ustępowała nawet na minutę.
- Porozmawiamy później, kocham cię. Pa
- Pa – tylko tyle usłyszałam jako odpowiedź na moje słowa i mój wzrok powędrował na Przemka. Moja rozmowa nie zrobiła na nim większego wrażenia.
- Chcesz coś do picia? – panowała niezręczna cisza, którą jak najszybciej chciałam przerwać.
- Może być sok, woda, cokolwiek.. Chłopak nie będzie zły, że jesteś teraz ze mną?
- Przecież nic złego nie robimy, prawda? -  gdybym w tamtym momencie nie była odwrócona do niego plecami to pewnie te słowa nie przyszłyby mi z taką łatwością.
- Tak, ale..
- Czy to nie Ty ciągle powtarzasz, że nie ma żadnego ale? – tym razem ja mogłam wykazać się błyskotliwością, wreszcie także zaczynałam czuć się swobodnie i pewnie.
- Racja. Mam nadzieję, że już teraz między nami wszystko w porządku? Nie będziesz mnie unikać?
- Jeżeli wystarczająco cię do siebie nie zniechęciłam, to nie – zastanawiałam się co bym musiała zrobić, by Przemek uznał, że miałam nierówno pod sufitem. Może to ja wyolbrzymiałam tą całą sytuację i nie potrafiłam skupić się na faktach, a koloryzowałam wszystko co się działo.
- A może właśnie jeszcze bardziej zachęciłaś? – pytające spojrzenie chłopaka mnie nie ośmieliło i nie skrępowało, tak jak to wcześniej miał w zwyczaju robić.
- Bo przecież lubisz ekstremalne wyzwania.

- Dokładnie tak – oboje się roześmialiśmy bo kto by się tego spodziewał. Zakładałam, że już nigdy nie będziemy się kontaktować, a tu bach. Myślałam, że nie będę potrafiła mu spojrzeć w oczy, bach. Zakładana kłótnia zamieniła się w worek żartów. Lubiłam takie niespodziewane zwroty akcji i szczęśliwe zakończenia.

 Dziękuję Wam za każdy komentarz, cieszę się, że jest ich coraz więcej. Mam nadzieję, że i tym razem zostawicie po sobie ślad :)
Zapraszam na mój instagram/paulina.opowiadania

7 komentarzy:

  1. Wlasnie mam historie i mimo upominan pani nauczycielki 'Klaudia odloz telefon' warto bylo sie narazic bo czesc jest fantastyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko.... Jesteś niemożliwa! Aż mam wyrzuty sumienia :)

      Usuń
  2. świetna część :) podziwiam Twój zapał do pisania bo naprawdę jesteś ŚWIETNA ! uwielbiam Twoje opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapał mam dzięki Tobie i pozostałym moim czytelnikom. Gdyby nie Wasze komentarze, to pewnie zaprzestałabym pisać już po pierwszej czy drugiej części.
      Cieszę się, że oba opowiadania trafiły w Twój gust :*

      Usuń
  3. Kiedy następna część ? Rozdział boski jesteś cudowna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Post będzie pod koniec tygodnia, myślę, że okolice czwartku/piątku.

      Dziękuję bardzo :* Cieszę się, że Ci się podoba, to ogromna motywacja dla mnie :*

      Usuń
  4. Czekamy na kolejną, wspaniałą cześć <3/

    OdpowiedzUsuń