To była kolejna noc w moim życiu,
podczas której nie potrafiłam zmrużyć oka. Wpatrywałam się w niebo i
rozmyślałam o tym, że przez osiemnaście lat wychowywałam się bez ojca, tylko i
wyłącznie na życzenie mamy. Tęskniłam za nim, chociaż wydawało mi się to
irracjonalne. Bo jak można tęsknić za czymś, czego się nie zna? Zastanawiałam
się czy teraz chciałabym to uzyskać. Czy chciałabym go poznać, porozmawiać,
zobaczyć jego oczy? Z drugiej strony czy byłabym w stanie nagle pojawić się w
jego życiu i powiedzieć "Cześć, jestem twoją córką". Byłam ciekawa co
robił, czy miał rodzinę, dzieci, a tym samym, czy miałam przyrodnie rodzeństwo.
W ogóle czy on jeszcze żył? Może zginął w wypadku, może zachorował na coś. Ta
myśl wydała mi się jeszcze smutniejsza. Gdzieś na świecie był Grzegorz, który
był moim ojcem. Może kiedy, gdy byłam u babci, on również był u swoich
rodziców? Może byliśmy tak blisko siebie, a nic o tym nie wiedzieliśmy? Tyle
miałam pytań w głowie, tyle znaków zapytania.
Nie wiedziałam jak teraz będą wyglądały
moje kontakty z mamą. Jasne, dowiedziałam się prawdy, ale czy to pozwoli nam
się zbliżyć? A może oddali nas jeszcze bardziej? Trudno było mi stwierdzić, czy
kiedykolwiek będę w stanie jej wybaczyć. Kochałam ją, ale miałam tyle żalu,
tyle złości...
Byłam zmęczona tym wszystkim,
nieprzespanymi nocami, kłótniami, tajemnicami. Po tym wszystkim czego się
dowiedziałam, ciężko było mi wyobrazić sobie, że jak każda normalna osoba w
moim wieku, pójdę do szkoły. Chciałam wreszcie móc zasnąć, by dać odpocząć
swojej głowie, bo z każdą sekundą narastało w niej morze pytań.
- Mogę? - ciche pukanie do drzwi mojego
pokoju, wyrwało mnie z zamyślenia. Zobaczyłam twarz mamy, która ewidentnie
wskazywała, że i ona, miała za sobą ciężką noc. Nie rozmawiałyśmy już dłużej
wczoraj, obie nie miałyśmy na to siły.
- Jasne - przeniosłam wzrok z mamy na
budzący się świat za oknem. Trudno było mi patrzeć w jej oczy i nie czuć
złości.
- Pomyślałam, że wezmę dzisiaj wolne i
spędzimy ten dzień razem. - mama usiadła na łóżku i delikatnie zebrała
zbłądzone kosmyki włosów z mojego czoła - Jak się czujesz?
- Przytłoczona - poczułam zbierające się
w oczach łzy i mocno musiałam skupić swoją uwagę na tym, by żadnej nie uronić.
- Mogę coś dla ciebie zrobić? - nie wiem
czemu rozmawiałyśmy szeptem, może to przez ciszę panującą w domu, może przez
to, że odczuwany ból tłumił nasze głosy.
- Nie chcę iść do szkoły.
- Dobrze, zostaniemy razem w domu. - mama
delikatnie gładziła mnie po plecach i czułam jej miłość, czułam, że jej było
równie ciężko jak mnie. Obie niosłyśmy potężny bagaż i nie wiedziałam czy
kiedykolwiek się od niego uwolnimy.
- Myślisz czasem o nim? - przez noc zastanawiałam
się nad różnymi rzeczami, miałam tyle pytań, tyle pragnęłam się dowiedzieć.
Mama przez te lata była w kilku związkach, ale w żadnym wystarczająco długo by
z kimś wziąć ślub. Myślałam nad tym, czy nadal kochała mojego tatę i dlatego
nie była w stanie nikogo pokochać.
- Teraz już rzadko, ale kiedyś... tak.
- Kochasz go? - mój szept był jeszcze
cichszy, bałam się pytać, a jeszcze bardziej bałam się odpowiedzi. Nie
wiedziałam czy miało to dla mnie tak duże znaczenie, ale musiałam mieć więcej
informacji.
- Nie, chyba już teraz nie... Mam
sentyment - mama usiadła w poprzek łóżka i przykryła się kołdrą. Nie miałam
możliwości patrzenia jej w twarz, więc przekręciłam się na drugi bok i
patrzyłam w jej brązowe oczy, które wcale nie przypominały moich, zielonych.
- Jestem do niego podobna?
- Oczy, masz takie same oczy - słyszałam
tęsknotę w jej głosie, słyszałam jak bardzo kiedyś musiała kochać tamte oczy.
Może kiedy ja uznawałam ją za tchórza, ona tak naprawdę była silna? Przecież
poświęciła siebie, by Jemu żyło się dobrze, by On mógł się realizować.
Zdecydowała się żyć sama, ze mną, by nie zniszczyć Jemu życia. Ale czy ja
naprawdę zniszczyłabym mu życie? Czy ja zniszczyłam życie mojej mamie?
- Jak mogłaś patrzeć na mnie i...
- Nie - mama nie pozwoliła mi dokończyć
mojego zdania i doskonale musiała wyczuć, o co chciałam ją zapytać - Nigdy nie
żałowałam, że się pojawiłaś. Było mi ciężko, ale nigdy nie żałowałam. Kiedy
poczułam pierwsze ruchy w brzuchu, kiedy usłyszałam bicie twojego serca, to
dało mi to siłę. Przez te wszystkie lata, to ty utrzymywałaś mnie przy życiu,
byłaś i jesteś moją siłą - nie wiedziałam kiedy obie zaczęłyśmy płakać, to było
takie ciężkie, tak bardzo bolało. Położyłyśmy się obok siebie i mocno wtuliłam
się w jej ciało, jakbym nadal była pięcioletnią dziewczynką, którą mama
kołysała do snu.
- Zaśpiewasz mi? Tak bardzo chciałabym
zasnąć - byłam zmęczona płaczem, myślami, bólem, nieustannymi pytaniami, które
piętrzyły się w mojej głowie.
- Cii.. śpij - mama delikatnie kołysała
moim ciałem, jakbym nadal była jej małą córeczką. Moja złość nie topniała,
tylko po prostu mniej bolała. Chciałabym móc jej kiedyś wybaczyć, to było moje
jedyne marzenie.
Gdy się obudziłam w pokoju panował mrok,
nie wiedziałam czy długo spałam czy była noc, a może dzień. Nigdzie nie mogłam
znaleźć telefonu, więc skierowałam się do kuchni, gdzie mama porządkowała
jakieś dokumenty.
- Wstałaś - czułam, że ją zaskoczyłam,
jakby nie spodziewała się, że tak szybko wstanę.
- Która jest godzina?
- Dochodzi dwudziesta - spałam prawie
cały dzień i chyba naprawdę musiałam być zmęczona. Wzięłam szklankę z wodą i
usiadłam obok mamy.
- Gdzie jest mój telefon? - dziwnie się
czułam, że zapomniałam o świecie, o Przemku, Pawle. Przez te kilkanaście
godzin, od mojego wczorajszego powrotu do domu tyle się wydarzyło, że sama nie
mogłam uwierzyć, że to była kwestia kilkunastu godzin.
- Na parapecie. Dzwonił Paweł,
powiedziałam mu, że śpisz i że zadzwonisz jak się obudzisz, Pytał się czy coś
się stało - mama patrzyła na mnie trochę niepewnie i nie musiała mówić, bo już
wiedziałam skąd ten wzrok.
- Powiedziałaś mu - nie było to pytanie,
ale luźne stwierdzenie. Nie wiem czemu, ale nie chciałam by on o tym wiedział.
- Martwi się o ciebie - mama złapała
mnie za rękę i może to było naiwne, ale czułam jakbyśmy nie potrzebowały słów
do komunikacji. - Pomiędzy wami nie układa się najlepiej, prawda? - nie
potrafiłam znaleźć słów by potwierdzić jej domysły, spuściłam głowę i
wpatrywałam się w swoje dłonie - Iza, to dobry chłopak. Może warto zawalczyć,
co? Może da się jeszcze to naprawić? - te słowa podziałały na mnie jak płachta
na byka. Ona była ostatnią osobą na świecie, która miała prawo doradzać mi w
sprawie mojego związku. Chciałam by trzymała się z dala o tej sfery mojego
życia.
- Co ty wiesz, co? - ostro spojrzałam na
mamę. Moja zmiana nastroju również ją zaskoczyła - Może on wcale nie jest taki
dobry? Przepraszam, ale chyba nie chcę z tobą o tym rozmawiać.
- Przepraszam, masz rację... - tym razem
to mama spuściła głowę i wpatrywała się w leżące przed nią dokumenty i zdjęcia.
- Dzwonił jeszcze Przemek, prosił byś się do niego odezwała. To ten chłopak,
którego mama niedawno do mnie dzwoniła? - nie rozmawiałam z mamą o mojej nocy
spędzonej u Przemka. Wtedy też nie miałam odwagi by do niej zadzwonić i chłopak,
poprosił swoją mamę, by to za mnie załatwiła. W odpowiedzi na mamy słowa
skinęłam tylko głową - Wydaje się być miłym chłopakiem. Też się martwił o
ciebie.
- To mój przyjaciel. - westchnęłam,
zastanawiając się czy mówić dalej - Przemek i ja zawarliśmy sojusz. Ja zawsze
chciałam mieć brata, a on młodszą siostrę. Traktujemy siebie jak rodzeństwo -
na myśl o naszym pakcie, kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry.
- Uśmiechasz się - kiedy podniosłam
wzrok na mamę, wydawała się trochę zaskoczona, ale i szczęśliwa.
- Bo on daje mi dużo radości. Pomaga mi,
wspiera. Jest cudownym bratem.
- Zaprosisz go? Bardzo chciałabym go
poznać - mama rzadko poznawała moim znajomych, bo też nie miałam ich za wielu.
Moje życie zostało ograniczone przez związek z Pawłem i dopiero niedawno zdałam
sobie z tego sprawę.
- Jasne. Co to? - postanowiłam skierować
rozmowę trochę na inny tor. Musiałam od nowa zacząć budować relacje z mamą, ale
wymagało to dużo czasu. Nie było to łatwe, ale metoda małych kroków zdawała się
przynosić efekty.
- Ten tutaj, w tym swetrze w kratę to... - mama podała mi
stare, trochę popękane zdjęcie i kiedy delikatnie wzięłam je w ręce, to już nie
musiałam słuchać dalszych słów. Po raz pierwszy patrzyłam na mojego tatę.
Mężczyzna, a raczej chłopak na zdjęciu miał jakieś siedemnaście lat, był
uśmiechnięty z lekko zmrużonymi oczami. Nigdy nie widziałam tego zdjęcia, więc
mama musiała je skrzętnie chować między dokumentami, bym nigdy nie wpadła w
posiadanie tej fotografii. Było to zwykłe zdjęcie klasowe, ale twarz taty
przebijała się na pierwszy plan. Trudno było mi stwierdzić czy był przystojny,
panowała wtedy zupełnie inna moda, ale jednego byłam pewna, był intrygujący,
zwracający na siebie uwagę. Poczułam łzy w oczach i kiedy pierwsza spłynęła po
moim policzku, szybko ją otarłam biorąc powietrze głęboko w usta. Musiałam
uspokoić swój oddech, co przychodziło mi z wielkim trudem. Czułam jakbym się
krztusiła, dusiła... Mama szybko podeszła do mnie, otworzyła okno na oścież i
przytrzymała mnie bym mogła zaczerpnąć świeżego powietrza. Tuliła mnie do
siebie, jakbym nadal była jej małą, bezbronną córeczką.
- Cii... już dobrze, oddychaj - po
jakimś czasie, mama posadziła mnie na krześle przy stole i podała talerz z
zupą. Nie jadłam niczego od dwudziestu czterech godzin i naprawdę nie chciałam
jeść, czułam, że nic nie przełknę, ale czułam też, że musiałam się wzmocnić.
Kiedy w ciszy siedziałyśmy przy stole,
chciałam coś powiedzieć, zapytać o coś, ale żadne słowa nie przechodziły mi
przez gardło. Wybawieniem okazał się mój dzwoniący telefon. Mama bez słowa
podeszła do parapetu i podała mi komórkę i w pierwszej chwili nie miałam ochoty
z nikim rozmawiać, ale gdy zobaczyłam, że był to Przemek, nie potrafiłam go
zignorować.
- Halo? - mój głos przypominał dźwiękiem
skrzata. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak okropnie brzmiałam i chyba tak
samo sie też czułam.
- Iza? Gdzie jesteś? - głos chłopaka był
zmartwiony, jakby był poważnie zaniepokojony moim stanem.
- W domu - cicho wypowiedziałam te słowa
próbując uciec wzrokiem od mamy.
- Dobrze się czujesz?
- Nie - nie chciałam go okłamywać, nie
byłam w stanie udawać, że wszystko było cudownie. Chciałam w końcu odzyskać
równowagę, kontrolę nad swoim życiem. Naprawdę miałam dosyć tragizmu i patosu
całej tej sytuacji.
- Zaraz u ciebie będę - słyszałam jak
chłopak zaczął gdzieś biec i niemal dyszał do słuchawki - Nie zależnie od tego
co się dzieje, poradzimy sobie, rozumiesz? Zaufaj mi tylko - prośba w jego
głosie była nadzieją, obietnicą, ale jak mogło być wszystko dobrze?
- Dobrze.