Kolejne dni potoczyły się dosyć szybko i
tak naprawdę byłam z tego bardzo zadowolona. Nie spędziłam już więcej nocy u
Przemka i chociaż wróciłam do domu, to jeszcze
nie rozmawiałam z mamą. Póki co, nasza rozmowa przyniosłaby tylko więcej bólu
niż zgody. Mijałyśmy się i w sumie nawet nie miałyśmy zbyt wiele okazji by się
widzieć. Rano wychodziłam do szkoły, a od razu po szkole widywałam się z
Przemkiem a później chodziliśmy do biura jego rodziców, gdzie pracowaliśmy.
Nigdy nie sądziłam, że sprzątanie biura będzie takie przyjemne, a było tak
jedynie za sprawą Przemka i jego poczucia humoru. Nasza "praca"
owiana była dużą dozą śmiechu i żartów, co pozwalało nam miło spędzić czas. Te
wszystkie wspólne chwile sprawiły, że coraz to bardziej się poznawaliśmy i
traktowaliśmy się jak prawdziwi przyjaciele. Do dobrej zabawy potrzebowaliśmy
jedynie wspólnego towarzystwa i nic więcej. Kiedy nie chodziliśmy do biura to
spotykaliśmy się na hali sportowej, gdzie chłopaki ćwiczyli jazdę na turniej a
ja robiłam im zdjęcia chcąc się bardziej przygotować do konkursu.
Ostatnie dni były zakręcone i mając dużo
obowiązków, nie przejmowałam się problemami, śmiało mogę powiedzieć, że po prostu o nich zapomniałam.
Z Pawłem w ogóle nie rozmawiałam,
wymienialiśmy jedynie sms'y, ale były to suche wiadomości, które pokazywały jak
wielki dystans był pomiędzy nami. Oboje zgodnie uznaliśmy, że najlepiej będzie
jak odłożymy to na przyszły tydzień, kiedy to chłopcy będą po turnieju, a ja
będę miała więcej czasu.
Wyjazd przyszedł szybko i szczerze
powiedziawszy cieszyłam się, że odetnę się od domu i będę mogła zostawić za
sobą wszystkie problemy. Dzięki pracy u rodziców Przemka, miałam pieniądze na ten
wyjazd, co sprawiło, że byłam niesamowicie dumna z siebie, że bez pomocy mamy,
dałam sobie radę. Byłam świadoma, że rodzice chłopaka płacili nam trochę więcej
niż płaciliby innemu pracownikowi, ale zgodnie s prośbą Przemka postanowiłam
się tym nie przejmować, tylko to docenić. Chwile spędzone w domu przyjaciela
jak i w biurze dały mi możliwość nie tylko zacieśnienia więzi z chłopakiem, ale
także z jego rodzicami, którzy traktowali mnie bardzo ciepło, niemal jakbym
była członkiem ich rodziny.
Podróż do Sopotu trwała około 4 rodziny
i całą drogę spędziliśmy na śpiewaniu, przekomarzaniu się, graniu w karty i na
głupich zabawach. Nasz wesoły bus był zapakowany w kilogramy pozytywnej energii
i wiary w to, że wrócimy jako zwycięzcy. Dla mnie to też miał być wielki
sprawdzian i pierwszy poważny konkurs fotograficzny. Czułam, że moje
umiejętności jeszcze trochę kulały, ale chciałam się sprawdzić, zmierzyć z
innymi ludźmi i zdobyć cenne doświadczenie.
Po przybyciu na miejsce,
zakwaterowaliśmy się w hotelu i z początku chłopcy chcieli bym miała osobny
pokój i pomimo, że doceniałam ich troskę, to nie chciałam być sama, więc
wzięliśmy dwa cztero osobowe pokoje, a ja swój dzielić miałam z Przemkiem,
Łukaszem i Piotrkiem. W pokoju zostawiliśmy bagaże i prosto udaliśmy się na
plażę gdzie zachowywaliśmy się dosłownie jak dzieci. Było naprawdę zimno i
chociaż lato już dawno odeszło, to my ganialiśmy się po plaży bawiąc się w
berka, później kupiliśmy piłkę i graliśmy w siatkówkę, a potem sobie
spacerowaliśmy, chcąc nabrać nowej energii.
Wieczór obył się bez imprezy i jakiś
większych szaleństw ponieważ każdy miał się maksymalnie skupić, odpocząć by z
samego rana zacząć trenować by w południe stanąć w szranki z grupami z całej
Polski. Stres udzielił mi się już wcześniejszego wieczora, gdzie miałam problem
z zaśnięciem i bałam się, że zawiodę chłopaków i samą siebie. Zależało mi by
udowodnić mamie i Pawłowi, że byłam dobra w tym co robiłam, że mogłam coś
osiągnąć, nie dlatego, że miałam pieniądze, ale dlatego, że wierzyłam w siebie
i fotografia była moją pasją.
Wydarzenia następnego dnia potoczyły się
bardzo szybko. Wstaliśmy dosyć wcześnie i od razu po śniadaniu udaliśmy się
miejscowej hali sportowej, gdzie panował dziki tłum. Wszędzie była masa osób,
każdy ćwiczył, rozciągał się, jedni jeździli na desce a inni na rolkach. Trudno
było mi się odnaleźć w tym tłumie, ale dzielnie trzymałam się Przemka i na
końcu sali znaleźliśmy miejsce dla siebie, gdzie wypełniliśmy wszystkie
potrzebne dokumenty. Później chłopaki zaczęli się przygotowywać, każdy z nich
miał słuchawki na uszach by się maksymalnie odciąć od panującego wokół hałasu.
Przyglądałam się innym grupom, robiłam zdjęcia i obserwowałam wszystko co
działo się dookoła mnie. Byłam strasznie podekscytowana i nigdy nie sądziłam,
że takie z pozoru zwyczajnie wydarzenie, wywoła we mnie tyle adrenaliny.
Odczuwałam strach, nie dało się tego ukryć, ale tylko głupi by się nie bał.
Godzinę przez rozpoczęciem turnieju, usiadłam w rogu hali, zamknęłam oczy i
starałam się wyrównać swój oddech. Musiałam dać z siebie wszystko, a
najbardziej chciałam by chłopacy wygrali. Chciałam tego bardziej niż swojego
zwycięstwa.
-
Iza, chodź, już czas - Przemek z uśmiechem na ustach ukucnął przede mną
i kiedy ściągnął mi słuchawki z uszu, wyciągnął rękę i pociągnął do siebie.
- Jesteście gotowi? - spojrzałam na
chłopaka a potem na mijane przez nas trybuny, grupy i stojący tłum ludzi. Dla
mnie wszystko to, co się tam działo było nowością.
- Bardziej nie będziemy. A ty, gotowa? -
głos Przemka był dla mnie ukojeniem, sprawiał, że zaczynałam trzeźwiej myśleć,
a strach odchodził gdzieś na bok.
- Bardziej nie będę - po tych słowach,
nasze oczy się spotkały i oboje głośno się roześmialiśmy. Czułam, że Przemek
był zestresowany, jego dłoń była taka chłodna i sztywna, że od razu można było
wyczuć, jego wewnętrzne emocje. - Dacie radę, wierzę w was - mocniej ścisnęłam
dłoń chłopaka i bardziej się też do niego przytuliłam, by wyminąć stojące
niedaleko nas osoby.
- A my w ciebie. Niezależnie co się
stanie, pamiętaj, dla nas i tak jesteś najlepsza - Przemek przystanął na
przeciwko mnie i pocałował mnie w czoło, co było dla mnie takim ciepłym gestem.
Zawsze w filmach podobało mi się jak tato, całował swoją córkę w czoło. To
właśnie tego zawsze pragnęłam, by ktoś, kiedyś też mnie takim uczuciem
obdarzał.
- A wy dla mnie. Pokażcie im co potraficie
- lekko szturchnęłam Przemka w ramię, a on zaraz po tym puścił mi oczko i
udaliśmy się za kulisy, gdzie odnaleźliśmy chłopaków. Humory ich nie opuszczały i zazdrościłam im
luzu, chociaż podejrzewałam, że to była to tylko zewnętrzna fasada.
- Pani Izabela Matysik? - dystyngowana,
elegancka kobieta podeszła do naszej paczki i swoje oczy zwróciła ku mojej
małej osobie.
- Tak.- jej ubiór, postawa, sprawiły, że
czułam się jak szara myszka. Żałowałam, że bardziej nie zadbałam o swój wygląd,
może mogłam założyć jakąś sukienkę, albo zrobić jakiś staranniejszy makijaż, a
nie przyjść w dżinsach i białym sweterku.
- Proszę wziąć aparat i pozwolić ze mną
- ostry ton kobiety sprawił, że przeszły mnie dreszcze. Pierwsze co zrobiłam to
uściskałam się z każdym chłopaków, życząc im powodzenia, a oni dosłownie tego
samego życzyli mnie. Niepewnie udałam się wraz z kobietą do małej salki,
gdzie zgromadziły się wszystkie osoby,
które brały udział w konkursie fotograficznym. Było nas razem 7 osób i mniej
więcej byliśmy w tym samym wieku. W powietrzu było czuć rywalizację i z każdą
chwilą mój stres się zwiększał. W czasie występów wszystkich grup mieliśmy
robić zdjęcia, poczym wybrać to jedno jedyne, które przedstawimy komisji i
najlepsze zdjęcie wygrywało. Dostaliśmy przepustki, wszystkie wytyczne i równo
z opuszczeniem przez nas pomieszczenia, rozpoczął się konkurs. Każdy z nas
poszedł w swoją stronę i rozproszyliśmy się po sali robiąc zdjęcia.
Na początku trudno było mi się skupić na
robieniu zdjęć, gdyż bardziej obserwowałam co działo się na podeście i jak inne
grupy się prezentowały. Wiedziałam, że chłopacy mieli poważną konkurencję i
niektóre grupy były naprawdę świetne. Największą adrenalinę odczuwałam właśnie
przy występie chłopaków. Byli ubrani tak samo, każdy z nich miał czarne spodnie
dresowe z białymi napisami z boku, czarne T-shirty i białe addidasy.
Prezentowali się świetnie i może nie byłam obiektywna, ale dla mnie wyglądali
najlepiej. Gdy jeździli po hali, wykonywali różne akrobacje, czułam się w swoim
żywiole. Doskonale znałam ich występ, wiedziałam czego mogłam się spodziewać i
bardzo chciałam właśnie z ich występu dać zdjęcie do konkursu. Przez cały
występ chłopaków miałam ciarki na całym ciele, przechodziły mnie coraz to
większe dreszcze, szczególnie gdy byli idealnie zsynchronizowani. Ich występ
był owiany bardzo energiczną muzyką, w którą doskonale się wpisali i to nie
była zwykła jazda na desce, ale ich występ połączony był z tańcem, co dało
doskonałe widowisko.
Od razu po ich występie poleciałam za
kulisy i szczęśliwa z chłopakami, skakaliśmy w kółko i chyba wszyscy byliśmy
zadowoleni. Dawno nie byłam tak szczęśliwa, a po minach chłopaków widziałam, że
też byli z siebie dumni. Miło było na nich patrzeć, kiedy z całą pasją walczyli
o zwycięstwo. Oni nie tylko robili to dla wygranej, ale oni po prostu to
kochali i to było widać.
Później przeglądaliśmy zdjęcia i
wspólnie wybraliśmy jedno, które delikatnie obrobiłam i pod koniec konkursu
oddałam jury.
- Dobra robota, jesteś naprawdę zdolna -
do ogłoszenia wyników mieliśmy jeszcze z jakieś czterdzieści minut i z
Przemkiem postanowiliśmy wyjść na zewnątrz, on chciał zapalić a ja chętnie się
przewietrzyłam.
- To wy byliście niesamowici. Naprawdę
byliście najlepsi - odczuwałam wielką dumę, że mogłam być tam razem z nimi, że
byli moimi przyjaciółmi i że należałam do ich paczki.
- Szczerze? Też tak sądzę - może te
słowa Przemka nie miały w sobie krzty skromności, ale to nie było tak. On po
prostu znał swoją wartość i wiedział, że właśnie w tym był najlepszy.
- Nigdy mi nie opowiadałeś jak to się
zaczęło, że zacząłeś jeździć - oparta o murek wpatrywałam się w Przemka, który
momentalnie zmienił wyraz twarzy, na o wiele bardziej poważny.
- Nie ma o czym gadać - kiedy chłopak
odwrócił ode mnie swoją głowę, poczułam, że właśnie było o czym gadać, że
unikał jakiegoś tematu.
- Przemek...
- Możemy wracać? - Przemek pospiesznie
zgasił papierosa i wpatrywał się we mnie twardym wzrokiem i już wiedziałam, że
nic nie wskóram.
- Wiesz, wolałabym żebyś powiedział, że
nie chcesz o tym mówić, a nie kłamał mnie, że nie ma o czym gadać - byłam
urażona jego zachowaniem i tym, że chciał mnie zlekceważyć. Ja się przed nim
otworzyłam, a on cały czas unikał jakiegoś tematu.
- Iza nie obrażaj się. - kiedy chciałam
go wyminąć, załapał mnie za rękę i patrzył z taką skruchą, że poczułam sie
trochę głupio.
- Nie obrażam, ale nie rób ze mnie
idiotki. Myślisz, że nie widzę, że coś jest na rzeczy? Kiedyś powiedziałeś, że
nigdy się nie zakochasz i też nie chciałeś o tym gadać, teraz też nie chcesz
gadać o tym jak zacząłeś jeździć. Umiem dodać dwa do dwóch. I proszę nie
wmawiaj mi, że nie ma o czym gadać! - złapałam chłopaka za poły bluzy i
wpatrywałam się w niego intensywnie chcąc odczytać prawdę, którą przede mną
ukrywał. - Czy to ma związek z Polą? - kiedy cicho zadałam mu to pytanie,
Przemek szerzej otworzył oczy i momentalnie zbladł. Odrzucił także moje dłonie
i poczułam, jakbym go bardzo zraniła.
- Co? Skąd Ty...? Jak? - chłopak wydawał
mi się bardzo wzburzony, niemal roztargniony. Wiedziałam, że nie powinnam byłam
teraz poruszać tego tematu. To zdecydowanie nie było odpowiednie miejsce na
tego typu rozmowy.
- Przepraszam... nie powinnam -
spuściłam wzrok i naprawdę chciałam się gdzieś schować.
- Skąd wiesz?! - ostry ton Przemka
sprawił, że odruchowo cofnęłam sie o krok. Nie wiem czego się bałam, ale jego
oczy momentalnie pociemniały.
- Ja... usłyszałam... - mój głos tak
bardzo drżał, że nie potrafiłam sformułować normalnego zdania. Byłam skołowana,
chciałam uciec, schować się gdzieś, byleby już nie musieć z nim rozmawiać.
- Od kogo?! - Przemek zrobił krok w moją
stronę i wiedziałam, że ten temat był dla niego bardzo trudny, zdecydowanie
wywarł na nim zbyt duży szok. Już wiedziałam, że Pola, była dla niego kimś
ważnym, tylko nie rozumiałam, dlaczego ją ukrywał, że nawet najmniejsza
wzmianka o dziewczynie wywoływała w nim burzę uczuć.
- Przemek chodźcie, zaraz wyniki - w
drzwiach stanął Karol, a na nasz widok niemal zdębiał. Podszedł do Przemka,
położył mu dłoń na ramieniu i spojrzał na przyjaciela - Coś się stało?
- Nie - Przemek rzucił mi ostre
spojrzenie, które wyraźnie mówiło, żebym trzymała buzię na kłódkę. Wyminął nas
i wszedł do środka, zostawiając mnie samą z Karolem.
- Co mu się stało? - chłopak był
wyraźnie zmartwiony widokiem przyjaciela i chociaż przez moment chciałam się
jego zapytać kim jest Pola, to zrezygnowałam. Nie powinnam była załatwiać tego
za plecami przyjaciela.
- Nic, nie ma o czym gadać. Chodź.
Witaj Paulino!!!. Opowiadanie naprawdę dobre, z miłą chęcią przeczytałem!!!. Czekam na next( oczywiście nie poganiam), dodasz to przeczytamy. Muszę powiedzieć, że naprawdę jesteś niesamowita. Masz tyle zajęć i jeszcze czas na pisanie. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że nadal Ci się podoba :) To bardzo ważne dla mnie.
UsuńDziękuję za te ciepłe słowa, są one dla mnie dodatkową motywacją i to właśnie dzięki nim mam siłę i czas do pisania. Ja po prostu piszę sercem i dlatego pomimo wielu rzeczy na głowie daję radę :)
W takim momencie przerwać, jak możesz?! :D
OdpowiedzUsuńWmaniaczyłam się, a tu koniec!
Kochana, jeśli jutro nie dodasz kolejnej części, to chyba umrę z tęsknoty :D
Nieś
Hahaha :) "Wmaniaczyłam" - świetne słowo, jest genialne!
UsuńProszę wytrzymaj z tęsknotą do jutra bądź wtorku. Dzisiaj niestety już nie dam rady :(
Genialna część Paula ❤
OdpowiedzUsuń