sobota, 18 kwietnia 2015

Trudna rozłąka cz 23



Kolejne dni potoczyły się dosyć szybko i tak naprawdę byłam z tego bardzo zadowolona. Nie spędziłam już więcej nocy u Przemka i chociaż wróciłam do domu, to  jeszcze nie rozmawiałam z mamą. Póki co, nasza rozmowa przyniosłaby tylko więcej bólu niż zgody. Mijałyśmy się i w sumie nawet nie miałyśmy zbyt wiele okazji by się widzieć. Rano wychodziłam do szkoły, a od razu po szkole widywałam się z Przemkiem a później chodziliśmy do biura jego rodziców, gdzie pracowaliśmy. Nigdy nie sądziłam, że sprzątanie biura będzie takie przyjemne, a było tak jedynie za sprawą Przemka i jego poczucia humoru. Nasza "praca" owiana była dużą dozą śmiechu i żartów, co pozwalało nam miło spędzić czas. Te wszystkie wspólne chwile sprawiły, że coraz to bardziej się poznawaliśmy i traktowaliśmy się jak prawdziwi przyjaciele. Do dobrej zabawy potrzebowaliśmy jedynie wspólnego towarzystwa i nic więcej. Kiedy nie chodziliśmy do biura to spotykaliśmy się na hali sportowej, gdzie chłopaki ćwiczyli jazdę na turniej a ja robiłam im zdjęcia chcąc się bardziej przygotować do konkursu.
Ostatnie dni były zakręcone i mając dużo obowiązków, nie przejmowałam się problemami, śmiało mogę powiedzieć, że  po prostu o nich zapomniałam.
Z Pawłem w ogóle nie rozmawiałam, wymienialiśmy jedynie sms'y, ale były to suche wiadomości, które pokazywały jak wielki dystans był pomiędzy nami. Oboje zgodnie uznaliśmy, że najlepiej będzie jak odłożymy to na przyszły tydzień, kiedy to chłopcy będą po turnieju, a ja będę miała więcej czasu.
Wyjazd przyszedł szybko i szczerze powiedziawszy cieszyłam się, że odetnę się od domu i będę mogła zostawić za sobą wszystkie problemy. Dzięki pracy u rodziców Przemka, miałam pieniądze na ten wyjazd, co sprawiło, że byłam niesamowicie dumna z siebie, że bez pomocy mamy, dałam sobie radę. Byłam świadoma, że rodzice chłopaka płacili nam trochę więcej niż płaciliby innemu pracownikowi, ale zgodnie s prośbą Przemka postanowiłam się tym nie przejmować, tylko to docenić. Chwile spędzone w domu przyjaciela jak i w biurze dały mi możliwość nie tylko zacieśnienia więzi z chłopakiem, ale także z jego rodzicami, którzy traktowali mnie bardzo ciepło, niemal jakbym była członkiem ich rodziny.
Podróż do Sopotu trwała około 4 rodziny i całą drogę spędziliśmy na śpiewaniu, przekomarzaniu się, graniu w karty i na głupich zabawach. Nasz wesoły bus był zapakowany w kilogramy pozytywnej energii i wiary w to, że wrócimy jako zwycięzcy. Dla mnie to też miał być wielki sprawdzian i pierwszy poważny konkurs fotograficzny. Czułam, że moje umiejętności jeszcze trochę kulały, ale chciałam się sprawdzić, zmierzyć z innymi ludźmi i zdobyć cenne doświadczenie.
Po przybyciu na miejsce, zakwaterowaliśmy się w hotelu i z początku chłopcy chcieli bym miała osobny pokój i pomimo, że doceniałam ich troskę, to nie chciałam być sama, więc wzięliśmy dwa cztero osobowe pokoje, a ja swój dzielić miałam z Przemkiem, Łukaszem i Piotrkiem. W pokoju zostawiliśmy bagaże i prosto udaliśmy się na plażę gdzie zachowywaliśmy się dosłownie jak dzieci. Było naprawdę zimno i chociaż lato już dawno odeszło, to my ganialiśmy się po plaży bawiąc się w berka, później kupiliśmy piłkę i graliśmy w siatkówkę, a potem sobie spacerowaliśmy, chcąc nabrać nowej energii.
Wieczór obył się bez imprezy i jakiś większych szaleństw ponieważ każdy miał się maksymalnie skupić, odpocząć by z samego rana zacząć trenować by w południe stanąć w szranki z grupami z całej Polski. Stres udzielił mi się już wcześniejszego wieczora, gdzie miałam problem z zaśnięciem i bałam się, że zawiodę chłopaków i samą siebie. Zależało mi by udowodnić mamie i Pawłowi, że byłam dobra w tym co robiłam, że mogłam coś osiągnąć, nie dlatego, że miałam pieniądze, ale dlatego, że wierzyłam w siebie i fotografia była moją pasją. 
Wydarzenia następnego dnia potoczyły się bardzo szybko. Wstaliśmy dosyć wcześnie i od razu po śniadaniu udaliśmy się miejscowej hali sportowej, gdzie panował dziki tłum. Wszędzie była masa osób, każdy ćwiczył, rozciągał się, jedni jeździli na desce a inni na rolkach. Trudno było mi się odnaleźć w tym tłumie, ale dzielnie trzymałam się Przemka i na końcu sali znaleźliśmy miejsce dla siebie, gdzie wypełniliśmy wszystkie potrzebne dokumenty. Później chłopaki zaczęli się przygotowywać, każdy z nich miał słuchawki na uszach by się maksymalnie odciąć od panującego wokół hałasu. Przyglądałam się innym grupom, robiłam zdjęcia i obserwowałam wszystko co działo się dookoła mnie. Byłam strasznie podekscytowana i nigdy nie sądziłam, że takie z pozoru zwyczajnie wydarzenie, wywoła we mnie tyle adrenaliny. Odczuwałam strach, nie dało się tego ukryć, ale tylko głupi by się nie bał. Godzinę przez rozpoczęciem turnieju, usiadłam w rogu hali, zamknęłam oczy i starałam się wyrównać swój oddech. Musiałam dać z siebie wszystko, a najbardziej chciałam by chłopacy wygrali. Chciałam tego bardziej niż swojego zwycięstwa.
-  Iza, chodź, już czas - Przemek z uśmiechem na ustach ukucnął przede mną i kiedy ściągnął mi słuchawki z uszu, wyciągnął rękę i pociągnął do siebie.
- Jesteście gotowi? - spojrzałam na chłopaka a potem na mijane przez nas trybuny, grupy i stojący tłum ludzi. Dla mnie wszystko to, co się tam działo było nowością.
- Bardziej nie będziemy. A ty, gotowa? - głos Przemka był dla mnie ukojeniem, sprawiał, że zaczynałam trzeźwiej myśleć, a strach odchodził gdzieś na bok.
- Bardziej nie będę - po tych słowach, nasze oczy się spotkały i oboje głośno się roześmialiśmy. Czułam, że Przemek był zestresowany, jego dłoń była taka chłodna i sztywna, że od razu można było wyczuć, jego wewnętrzne emocje. - Dacie radę, wierzę w was - mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka i bardziej się też do niego przytuliłam, by wyminąć stojące niedaleko nas osoby.
- A my w ciebie. Niezależnie co się stanie, pamiętaj, dla nas i tak jesteś najlepsza - Przemek przystanął na przeciwko mnie i pocałował mnie w czoło, co było dla mnie takim ciepłym gestem. Zawsze w filmach podobało mi się jak tato, całował swoją córkę w czoło. To właśnie tego zawsze pragnęłam, by ktoś, kiedyś też mnie takim uczuciem obdarzał.
- A wy dla mnie. Pokażcie im co potraficie - lekko szturchnęłam Przemka w ramię, a on zaraz po tym puścił mi oczko i udaliśmy się za kulisy, gdzie odnaleźliśmy chłopaków.  Humory ich nie opuszczały i zazdrościłam im luzu, chociaż podejrzewałam, że to była to tylko zewnętrzna fasada.
- Pani Izabela Matysik? - dystyngowana, elegancka kobieta podeszła do naszej paczki i swoje oczy zwróciła ku mojej małej osobie.
- Tak.- jej ubiór, postawa, sprawiły, że czułam się jak szara myszka. Żałowałam, że bardziej nie zadbałam o swój wygląd, może mogłam założyć jakąś sukienkę, albo zrobić jakiś staranniejszy makijaż, a nie przyjść w dżinsach i białym sweterku.
- Proszę wziąć aparat i pozwolić ze mną - ostry ton kobiety sprawił, że przeszły mnie dreszcze. Pierwsze co zrobiłam to uściskałam się z każdym chłopaków, życząc im powodzenia, a oni dosłownie tego samego życzyli mnie. Niepewnie udałam się wraz z kobietą do małej salki, gdzie  zgromadziły się wszystkie osoby, które brały udział w konkursie fotograficznym. Było nas razem 7 osób i mniej więcej byliśmy w tym samym wieku. W powietrzu było czuć rywalizację i z każdą chwilą mój stres się zwiększał. W czasie występów wszystkich grup mieliśmy robić zdjęcia, poczym wybrać to jedno jedyne, które przedstawimy komisji i najlepsze zdjęcie wygrywało. Dostaliśmy przepustki, wszystkie wytyczne i równo z opuszczeniem przez nas pomieszczenia, rozpoczął się konkurs. Każdy z nas poszedł w swoją stronę i rozproszyliśmy się po sali robiąc zdjęcia.
Na początku trudno było mi się skupić na robieniu zdjęć, gdyż bardziej obserwowałam co działo się na podeście i jak inne grupy się prezentowały. Wiedziałam, że chłopacy mieli poważną konkurencję i niektóre grupy były naprawdę świetne. Największą adrenalinę odczuwałam właśnie przy występie chłopaków. Byli ubrani tak samo, każdy z nich miał czarne spodnie dresowe z białymi napisami z boku, czarne T-shirty i białe addidasy. Prezentowali się świetnie i może nie byłam obiektywna, ale dla mnie wyglądali najlepiej. Gdy jeździli po hali, wykonywali różne akrobacje, czułam się w swoim żywiole. Doskonale znałam ich występ, wiedziałam czego mogłam się spodziewać i bardzo chciałam właśnie z ich występu dać zdjęcie do konkursu. Przez cały występ chłopaków miałam ciarki na całym ciele, przechodziły mnie coraz to większe dreszcze, szczególnie gdy byli idealnie zsynchronizowani. Ich występ był owiany bardzo energiczną muzyką, w którą doskonale się wpisali i to nie była zwykła jazda na desce, ale ich występ połączony był z tańcem, co dało doskonałe widowisko.
Od razu po ich występie poleciałam za kulisy i szczęśliwa z chłopakami, skakaliśmy w kółko i chyba wszyscy byliśmy zadowoleni. Dawno nie byłam tak szczęśliwa, a po minach chłopaków widziałam, że też byli z siebie dumni. Miło było na nich patrzeć, kiedy z całą pasją walczyli o zwycięstwo. Oni nie tylko robili to dla wygranej, ale oni po prostu to kochali i to było widać.
Później przeglądaliśmy zdjęcia i wspólnie wybraliśmy jedno, które delikatnie obrobiłam i pod koniec konkursu oddałam jury.
- Dobra robota, jesteś naprawdę zdolna - do ogłoszenia wyników mieliśmy jeszcze z jakieś czterdzieści minut i z Przemkiem postanowiliśmy wyjść na zewnątrz, on chciał zapalić a ja chętnie się przewietrzyłam.
- To wy byliście niesamowici. Naprawdę byliście najlepsi - odczuwałam wielką dumę, że mogłam być tam razem z nimi, że byli moimi przyjaciółmi i że należałam do ich paczki.
- Szczerze? Też tak sądzę - może te słowa Przemka nie miały w sobie krzty skromności, ale to nie było tak. On po prostu znał swoją wartość i wiedział, że właśnie w tym był najlepszy.
- Nigdy mi nie opowiadałeś jak to się zaczęło, że zacząłeś jeździć - oparta o murek wpatrywałam się w Przemka, który momentalnie zmienił wyraz twarzy, na o wiele bardziej poważny.
- Nie ma o czym gadać - kiedy chłopak odwrócił ode mnie swoją głowę, poczułam, że właśnie było o czym gadać, że unikał jakiegoś tematu.
- Przemek...
- Możemy wracać? - Przemek pospiesznie zgasił papierosa i wpatrywał się we mnie twardym wzrokiem i już wiedziałam, że nic nie wskóram.
- Wiesz, wolałabym żebyś powiedział, że nie chcesz o tym mówić, a nie kłamał mnie, że nie ma o czym gadać - byłam urażona jego zachowaniem i tym, że chciał mnie zlekceważyć. Ja się przed nim otworzyłam, a on cały czas unikał jakiegoś tematu.
- Iza nie obrażaj się. - kiedy chciałam go wyminąć, załapał mnie za rękę i patrzył z taką skruchą, że poczułam sie trochę głupio.
- Nie obrażam, ale nie rób ze mnie idiotki. Myślisz, że nie widzę, że coś jest na rzeczy? Kiedyś powiedziałeś, że nigdy się nie zakochasz i też nie chciałeś o tym gadać, teraz też nie chcesz gadać o tym jak zacząłeś jeździć. Umiem dodać dwa do dwóch. I proszę nie wmawiaj mi, że nie ma o czym gadać! - złapałam chłopaka za poły bluzy i wpatrywałam się w niego intensywnie chcąc odczytać prawdę, którą przede mną ukrywał. - Czy to ma związek z Polą? - kiedy cicho zadałam mu to pytanie, Przemek szerzej otworzył oczy i momentalnie zbladł. Odrzucił także moje dłonie i poczułam, jakbym go bardzo zraniła.
- Co? Skąd Ty...? Jak? - chłopak wydawał mi się bardzo wzburzony, niemal roztargniony. Wiedziałam, że nie powinnam byłam teraz poruszać tego tematu. To zdecydowanie nie było odpowiednie miejsce na tego typu rozmowy.
- Przepraszam... nie powinnam - spuściłam wzrok i naprawdę chciałam się gdzieś schować.
- Skąd wiesz?! - ostry ton Przemka sprawił, że odruchowo cofnęłam sie o krok. Nie wiem czego się bałam, ale jego oczy momentalnie pociemniały.
- Ja... usłyszałam... - mój głos tak bardzo drżał, że nie potrafiłam sformułować normalnego zdania. Byłam skołowana, chciałam uciec, schować się gdzieś, byleby już nie musieć z nim rozmawiać.
- Od kogo?! - Przemek zrobił krok w moją stronę i wiedziałam, że ten temat był dla niego bardzo trudny, zdecydowanie wywarł na nim zbyt duży szok. Już wiedziałam, że Pola, była dla niego kimś ważnym, tylko nie rozumiałam, dlaczego ją ukrywał, że nawet najmniejsza wzmianka o dziewczynie wywoływała w nim burzę uczuć.
- Przemek chodźcie, zaraz wyniki - w drzwiach stanął Karol, a na nasz widok niemal zdębiał. Podszedł do Przemka, położył mu dłoń na ramieniu i spojrzał na przyjaciela - Coś się stało?
- Nie - Przemek rzucił mi ostre spojrzenie, które wyraźnie mówiło, żebym trzymała buzię na kłódkę. Wyminął nas i wszedł do środka, zostawiając mnie samą z Karolem.
- Co mu się stało? - chłopak był wyraźnie zmartwiony widokiem przyjaciela i chociaż przez moment chciałam się jego zapytać kim jest Pola, to zrezygnowałam. Nie powinnam była załatwiać tego za plecami przyjaciela.
- Nic, nie ma o czym gadać. Chodź.

5 komentarzy:

  1. Witaj Paulino!!!. Opowiadanie naprawdę dobre, z miłą chęcią przeczytałem!!!. Czekam na next( oczywiście nie poganiam), dodasz to przeczytamy. Muszę powiedzieć, że naprawdę jesteś niesamowita. Masz tyle zajęć i jeszcze czas na pisanie. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że nadal Ci się podoba :) To bardzo ważne dla mnie.
      Dziękuję za te ciepłe słowa, są one dla mnie dodatkową motywacją i to właśnie dzięki nim mam siłę i czas do pisania. Ja po prostu piszę sercem i dlatego pomimo wielu rzeczy na głowie daję radę :)

      Usuń
  2. W takim momencie przerwać, jak możesz?! :D
    Wmaniaczyłam się, a tu koniec!
    Kochana, jeśli jutro nie dodasz kolejnej części, to chyba umrę z tęsknoty :D
    Nieś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :) "Wmaniaczyłam" - świetne słowo, jest genialne!
      Proszę wytrzymaj z tęsknotą do jutra bądź wtorku. Dzisiaj niestety już nie dam rady :(

      Usuń