Nie sądziłam, że czas w nowym miejscu
będzie mi płynął z taką częstotliwością. W sumie nie zauważyłam kiedy te cztery
dni minęły i już mogłam cieszyć się weekendem. Nowa uczelnia bardzo mi się
podobała, profesorowie w większości byli mili, a co najważniejsze, to miałam
naprawdę fajnych ludzi na uczelni. Nie było żadnych podziałów na mniejsze
grupy, ale trzymaliśmy się wszyscy razem, nawet jednego dnia poszliśmy na piwo
do akademika do jednego chłopaka z grupy. Miałam wrażenie, że każdy z nas
wyrwał się z domu i miał w sobie masę pozytywnej energii. Pierwsze dni były
naprawdę wesołe, szczególnie, że do końca nie pamiętaliśmy swoich imion ani nie
potrafiliśmy odnaleźć się w rozkładzie sal na uczelni. Pomimo, że byliśmy sobie
obcymi ludźmi, to świetnie się czuliśmy w swoim gronie. Ciepło, które od nich
dostawałam, pozwalało mi ukoić tęsknotę za domem, która niestety była ogromna.
Jedyne co sprawiało, że nie mogłam
całkowicie cieszyć się tym czasem, to Sylwia. Myślałam, że serce mi pęknie gdy
przyszła zapłakana do domu i była taka zamknięta w sobie. Do końca nie wiedziałam
co się stało i co wyzwoliło w niej takie emocje. Lubiłam tą dziewczynę i
pomimo, że znałyśmy się tylko 5 dni, stała mi się bliska. Chciałam by już nigdy
tak nie cierpiała, by już nigdy nie była taka nieszczęśliwa. Bolało mnie to, że
nie wiedziałam co sprawiło iż takie emocje nią targały, nie chciałam na nią
naciskać i musiałam dać jej po prostu czas by mi zaufała.
Moja tęsknota za Kamilem właśnie dzisiaj
miała się skończyć, byłam cała w skowronkach, ponieważ mieliśmy się w końcu zobaczyć i spędzić razem cały weekend. Dlatego
też zaraz po zajęciach wróciłam do mieszkania, a po drodze zrobiłam małe
zakupy. Nie wiedziałam o której Kamil przyjedzie bo on sam jeszcze tego nie wiedział, więc poszłam wziąć prysznic i
załatwiłam wszystkie czynności higieniczne. Później staranie wykonałam makijaż,
ułożyłam włosy, chociaż wiedziałam, że dla Kamila w każdych okolicznościach
będę ładna i będę mu się podobać, to mimo to, chciałam chociaż odrobinę go
zachwycić. Krzątając się po pokoju nie wiedziałam co ze sobą zrobić i po jakiś
dziesięciu minutach kiedy siedziałam z nosem w laptopie, usłyszałam, że Sylwia
weszła do mieszkania. Postanowiłam wyjść jej naprzeciw i zobaczyć, w jakim
stanie dzisiaj się znajdowała.
- Hej – uśmiechnęłam się do niej widząc
jak zostawiła buty i chciała iść do swojego pokoju.
- Cześć - dziewczyna odwiesiła kurtkę,
po czym spojrzała mi w oczy - Dziękuję za wczoraj i zarazem przepraszam –
widziałam na jej twarzy lekkie zawstydzenie, ale także dostrzegłam jakąś
iskierkę w oczach.
- Nie masz za co przepraszać, chcę żebyś
wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć, ok? Poradzimy sobie ze wszystkim,
tylko musisz uwierzyć, że nie jestem twoim wrogiem – byłam pewna, że nie zostawię
jej samej z problemem. Miałam świadomość, że ja też kiedyś, bez pomocy
bliskich, nie dałabym sobie rady ze swoim życiem i teraz chciałam pomóc komuś
tak, jak kiedyś ktoś pomógł mnie.
- Nie przejmuj się tym, poradzę sobie –
Sylwia patrzyła na mnie jakby było jej naprawdę głupio, za to, co miało miejsce
wczoraj.
- Razem sobie poradzimy, wiem, że może
ci być trudno, ale zaufaj mi i nie bój się, nie skrzywdzę cię – położyłam dłoń
na ramieniu dziewczyny i uśmiechnęłam się do niej mając nadzieję, że jakoś ją
przekonam do swojej osoby.
- Dobrze, a teraz pójdę się położyć –
pozwoliłam jej na pobycie w samotności, bo podejrzewałam, że będzie chciała
przemyśleć sobie moje słowa. Było mi jej szkoda i byłam w stanie zrobić naprawdę
wiele, by tylko ujrzeć uśmiech na jej twarzy.
Nie miałam czasu by myśleć o tej
sytuacji bo zaraz usłyszałam dźwięk domofonu i już wiedziałam kto to, więc się
nawet nie wysilałam by cokolwiek powiedzieć, tylko od razu wpuściłam gościa.
Poprawiłam jeszcze szybko ubranie i włosy. Zaraz po tym usłyszałam pukanie do
drzwi.
- Cześć – na jego widok od razu serce
biło mi szybciej, czułam motyle w brzuchu i niezrozumiałe podenerwowanie. To
było niesamowite, że po 13 miesiącach znajomości, nadal mój organizm tak na
niego reagował.
- Jak ja za tobą tęskniłem – Kamil w
ogóle się nie patyczkował, tylko położył na ziemi torbę, którą miał w ręce i
wziął mnie w ramiona, okręcając wokół swojej osi. Nie mogłam przestać się
uśmiechać. Byłam tak bardzo szczęśliwa, że śmiało mogłam zarażać energią.
- Ja też, ogromnie – zaraz po tych
słowach, nasze usta złączyły się w pocałunku i smak jego ust był jak ulubiona
rzecz na świecie. Kiedy je muskałam miałam wrażenie, że już teraz byłam
kompletna, że było perfekcyjnie.
- Kocham cię – Kamil miał to do siebie,
że mówił mi te dwa słowa w najmniej oczekiwanych momentach, były one kompletnie
wyrwane z kontekstu rozmowy i sytuacji. Uwielbiałam to w nim. Zresztą, co ja
mówię, uwielbiałam jego.
- To dobrze, chodź do kuchni – Kamil wypuścił
mnie z objęć i podążył za mną, zamykając za sobą drzwi.
- Tu masz paczkę od mojej mamy - patrząc
jak Kamil kładł na stole torbę miałam wrażenie, że warzyła ona kilkanaście
kilo.
- Przecież ja mam pełną lodówkę! –
miałam jeszcze pełno jedzenia od babci i naprawdę nie wiedziałam kiedy to
wszystko zjem. Nawet ostatnio miałam ochotę coś sobie sama ugotować, ale
przecież moja lodówka była tak napchana, że byłam skazana na jej zawartość.
- No to przynajmniej będziesz miała
pewność, że jedzenia ci nie braknie – Kamil wyciągał na stół wałówkę, którą ze
sobą przywiózł, a ja byłam przerażona ilością.
- Będziesz cały weekend siedział i jadł
– śmiejąc się do chłopaka upychałam jedzenie w każdą wolną szczelinę.
- To zamroź sobie trochę.
- Zamrażarkę też mam pełną. Podziękuj
swojej mamie, ale naprawdę nie trzeba było.
- Sama przecież możesz jej podziękować,
ucieszy się – widząc uśmiech na twarzy Kamila miałam wrażenie, że nie tylko
jego mamie sprawiłoby to radość, ale także jemu. Moje relacje z mamą Kamila były
naprawdę dobre. Kobieta dała mi kiedyś swój numer telefonu i prosiła bym czasem
się do niej odzywała, albo napisała, jak czegoś będę potrzebowała. Zdarzało się,
że sama do mnie dzwoniła, np. gdy szukała syna, albo jak chciała abym poszła z
nią na zakupy, by coś jej doradzić. Polubiłyśmy i czułam, że akceptowała nasz
związek co pozwalało mi jeszcze bardziej cieszyć się z szczęścia, które miałam.
- Dobrze, zadzwonię do niej. A co to
jest? – w jednej z reklamówek były trzy kebaby i kompletnie nie pasowały mi do
jedzenia, które wyszło spod rąk jego mamy.
- Pomyślałem o obiedzie – Kamil
uśmiechał się jakby był cholernie z siebie dumny, czego w ogóle nie rozumiałam.
- Przecież przywiozłeś ze sobą pełną
torbę jedzenia, kto to będzie jadł? – wskazałam na lodówkę, która była
niesamowicie wypchana kotletami, pierogami, zupami, sałatkami i innymi
przysmakami.
- Ty – chłopak podszedł do mnie i objął
mnie w pasie, wiedziałam, że będzie chciał mnie urobić swoimi czułymi gestami –
Pomyślałem, że nie będziemy tracili czasu na odgrzewanie – muskał mnie swoimi
ustami najpierw w policzek, ucho a potem w szyję. Jego triumfalny uśmiech
spowodował, że nie miałam nic do dodania. Nie potrafiłam mu się oprzeć,
szczególnie wtedy gdy mnie całował.
- I co ja mam z tobą zrobić? Chętnie bym
cię udusiła – brakowało mi czasem sił do jego pomysłów i zachowań, ale tak naprawdę wiedziałam, że robił to z
myślą o mnie. Był takim trochę dużym dzieckiem, co szczególnie mnie bawiło,
przy jego wieku.
- I tak wiem, że mnie kochasz.
Pomyślałem także o twojej współlokatorce, dlatego są trzy kebaby – tym także mi
zaimponował i było to naprawdę miłe z jego strony. W ciągu tygodnia prosiłam
Sylwię, by częstowała się zawartością lodówki, nie patrząc na ograniczenia, ale
dziewczyna chyba czuła się skrępowana, bo prawie nic nie ubyło, albo było tego
tak dużo, że nie było widać iż coś ubywało.
- Chociaż tyle, weź talerze a sok jest w lodówce – poinstruowałam
chłopaka o tym, czym miał się zająć a ja udałam się do Sylwii. Po zapukaniu w
jej drzwi, dziewczyna pozwoliła mi wejść.
- Dostawca przywiózł obiad i nie
przyjmuję odmowy – nazwanie Kamila dostawcą to wcale nie było błędnym określeniem,
samej śmiać mi się z tego chciało.
- No dobrze – Sylwia chyba już zdążyła
poznać, że byłam uparta, co w sumie nie działało tylko w stosunku do Kamila, ale
to był mały szczegół. Dziewczyna widząc Kamila lekko się wycofała, nie
fizycznie, ale widziałam, że nie czuła się pewnie.
- To mój chłopak Kamil, a to Sylwia.
- Cześć, miło cię poznać – Kamil jako
pierwszy wyciągnął rękę do dziewczyny, a przy tym radośnie i czarująco się
uśmiechał.
- Mnie także – głos dziewczyny drżał, a
ona sama chyba była trochę onieśmielona. Zastanawiałam się czy to po prostu
wynikało z jej nieśmiałości a może po prostu z nieufności.
- Siadaj, dzisiaj czas na niezdrową
żywność – zaśmiałam się podając jej kebaba, a ona także lekko roześmiała się w
moja stronę.
- Mam nadzieję, że sprosta waszym gustom
– Kamil usiadł obok mnie i ciągle uśmiechał się do Sylwii i gdybym tylko nie
była pewna jego miłości, to pomyślałabym sobie, że chce ją poderwać, a tak
znałam jego intencje. Chciał by poczuła się swobodniej w naszym towarzystwie.
- Z pewnością – puściłam oczko Sylwii, a
potem zajęłam się jedzeniem – Kamil przywiózł całą torbę jedzenia, więc błagam
cię, pomóż mi to zjeść – dobry humor wcale mnie opuszczał. Byłam szczęśliwa, że
znowu byłam obok swojego chłopaka, to napawało mnie prawdziwą radością i nie
sposób było to ukryć.
- Moja mama jak się dowiedziała, że
Gosia ma współlokatorkę to podwoiła ilość – nie wierzyłam do końca jego słowom,
ale byłam mu wdzięczna, że starał się mi pomóc.
- Więc chyba nie mam innego wyjścia – Sylwia lekko wzruszyła ramionami a na jej
twarzy błąkał się nawet nieśmiały uśmiech.
- Chwała ci za to- nie wyobrażałam
sobie, żebym sama miała podołać takiej ilości jedzenia, w szczególności, że za
tydzień chciałam jechać do domu. Na moje słowa wszyscy wybuchli śmiechem, a ja
wiedziałam, że napięta atmosfera została rozładowana.
- Wiesz, że Sylwia studiuje ekonomię? –
spojrzałam na chłopaka, który od raz przeniósł wzrok na naszą towarzyszkę.
- Tak? Czyli matematyka – Kamil bardzo
lubił matematykę i był w niej genialny, uważałam, że spokojnie mógłby iść na
studia a potem uczyć właśnie tego przedmiotu. Jednak on miał już swój plan
życie, który postanowiłam uszanować. Prowadził z dziadkiem firmę logistyczną,
co do końca nie było jego pragnieniem, ale bardzo się w to angażował i starał
się ze wszystkich sił podołać powierzonym mu zadaniom.
- Dokładnie, lubię świat cyferek –
Sylwia powoli zaczynała brać udział w wspólnej rozmowie, a ja z premedytacją
zaczęłam ten temat.
- Kamil dawał mi korepetycje z
matematyki do matury, także pewnie rozumie o czym mówisz – patrzyłam to na
chłopaka, to na Sylwię, która jedząc, uśmiechała się do nas.
- Tak, natomiast Gosia to humanistka,
także jakbyś miała jakiś problem to wal, może uda mi się pomóc – dla mnie Kamil
był moim geniuszem matematycznym i uważałam, że był w stanie rozwiązać każde
zadanie. Najbardziej imponowało mi chyba to, ze był samoukiem.
- Będę pamiętać. – Sylwia cały czas
unikała patrzenia na Kamila, jakby trochę się czegoś bała. Chociaż to mogło być
tylko jedną z prawdopodobnych przyczyn. Kamil był przystojnym facetem, był
dorosły, miał takie już nie chłopięce a bardziej męskie rysy twarzy, które nota
bene uwielbiałam.
- Zostaw to, ja posprzątam – Sylwia
popatrzyła na mnie kiedy już zjedliśmy nasz jakże zdrowy obiad i zaczęłam
sprzątać reklamówki i pozostałości po obiedzie. – Przynajmniej tak się
odwdzięczę.
- Niech ci będzie, my będziemy u mnie w
pokoju – pragnęłam spędzić czas sam na sam z chłopakiem i nacieszyć się jego
obecnością, której przez te kilka dni ewidentnie mi brakowało.
- Ok – gdy Sylwia nam przytaknęła od
razu udaliśmy się do mojego pokoju. Kamil już dłużej nie mógł utrzymać dłoni
przy sobie, więc gdy tylko zamknęłam drzwi objął mnie w pasie i delikatnie
obsypywał pocałunkami moją szyję, usta, uszy…
- Poczekaj, jeszcze muszę coś załatwić –
zapomniałam sprostować pewnej rzeczy i było mi strasznie głupio, że wcześniej o
tym nie pomyślałam.
- Nie może to poczekać? – Kamil nie
przestawał mnie całować, a ja z ledwością byłam w stanie oprzeć się fali
gorąca.
- Nie, daj mi minutkę – pocałowałam go
szybko w usta i wyszłam do kuchni, w której już nie było Sylwii, domyślałam
się, że była w swoim pokoju. – Mogę? – po zapukaniu do jej drzwi weszłam do środka
a dziewczyna siedziała przed komputerem.
- Jasne, co tam?
- Nie masz nic przeciwko, żeby Kamil
spędził tutaj weekend? Ja wiem, że powinnam wcześniej zapytać, ale zapomniałam,
ale jak coś to nie ma problemu, będzie spał gdzieś indziej – zapomniałam o
uprzedzeniu jej o pojawieniu się Kamila i rozumiałam, że mogłoby być dla niej
niezręczne, gdy będzie spał w mieszkaniu.
- No przestań, przecież to twoje
mieszkanie – Sylwia uśmiechała się do mnie miło, co trochę pozwoliło mi pozbyć
się niezręcznego uczucia.
- Tak, ale chcę żebyś dobrze się tutaj
czuła, jak u siebie – usiadłam obok niej i kątem oka spojrzałam na monitor
komputera.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale
nie masz się czym martwić.
- Szukasz pracy? – nie wiedziałam czy
powinnam, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać.
- Tak, chcę coś znaleźć weekendami.
Zawsze dodatkowy grosz się przyda, a poza tym wolałabym coś robić niż siedzieć
ciągle przed komputerem.
- Ok, nie będę już ci przeszkadzać,
jakby co to jestem u siebie. I nie krępuj się – wiedziałam co mogła sobie pomyśleć
i pomimo, że nie byłyśmy dziećmi, to dziwnie się czułam, że ona mogła mieć
świadomość, że tuż po przeciwnej stronie mieszkania, razem z Kamilem będziemy
się kochać.
- Dobrze – od razu wyszłam z pokoju biorąc
ze sobą kieliszki wraz z winem i zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.
Mam nadzieję, że kolejna odsłona The new life przypadła Wam do gustu? Jak odczucia? :)
Uwielbiam! Juz sie nie moglam doczekac az przeczytam cokolwiek z pod twojej reki! A jak to jest jeszcze dodatkowo moje ulubiona historia to juz w ogole! Dziekuje i czekam na wiecej!! Buziaki od meggi!:*
OdpowiedzUsuńNo super, świetne :)
OdpowiedzUsuńDawaj nexta! :D
❤❤❤
OdpowiedzUsuńWielki plus za to, że akcja toczy się stosunkowo wolno, nie ma szybkich zwrotów akcji, dzięki czemu możemy lepiej poznac sytuacje bohaterów :) Ale do Kamila nie przyzwyczaiłam się i raczej nie przyzwyczaję ;<
OdpowiedzUsuń/ Ingrid
Mega ❤❤ zazdroszczę Gosi takiego Kamila :*:*. Czekam z niecierpliwością na nn:*
OdpowiedzUsuń