wtorek, 14 kwietnia 2015

The new life cz 6



Nie sądziłam, że czas w nowym miejscu będzie mi płynął z taką częstotliwością. W sumie nie zauważyłam kiedy te cztery dni minęły i już mogłam cieszyć się weekendem. Nowa uczelnia bardzo mi się podobała, profesorowie w większości byli mili, a co najważniejsze, to miałam naprawdę fajnych ludzi na uczelni. Nie było żadnych podziałów na mniejsze grupy, ale trzymaliśmy się wszyscy razem, nawet jednego dnia poszliśmy na piwo do akademika do jednego chłopaka z grupy. Miałam wrażenie, że każdy z nas wyrwał się z domu i miał w sobie masę pozytywnej energii. Pierwsze dni były naprawdę wesołe, szczególnie, że do końca nie pamiętaliśmy swoich imion ani nie potrafiliśmy odnaleźć się w rozkładzie sal na uczelni. Pomimo, że byliśmy sobie obcymi ludźmi, to świetnie się czuliśmy w swoim gronie. Ciepło, które od nich dostawałam, pozwalało mi ukoić tęsknotę za domem, która niestety była ogromna.
Jedyne co sprawiało, że nie mogłam całkowicie cieszyć się tym czasem, to Sylwia. Myślałam, że serce mi pęknie gdy przyszła zapłakana do domu i była taka zamknięta w sobie. Do końca nie wiedziałam co się stało i co wyzwoliło w niej takie emocje. Lubiłam tą dziewczynę i pomimo, że znałyśmy się tylko 5 dni, stała mi się bliska. Chciałam by już nigdy tak nie cierpiała, by już nigdy nie była taka nieszczęśliwa. Bolało mnie to, że nie wiedziałam co sprawiło iż takie emocje nią targały, nie chciałam na nią naciskać i musiałam dać jej po prostu czas by mi zaufała.
Moja tęsknota za Kamilem właśnie dzisiaj miała się skończyć, byłam cała w skowronkach, ponieważ mieliśmy się w końcu  zobaczyć i spędzić razem cały weekend. Dlatego też zaraz po zajęciach wróciłam do mieszkania, a po drodze zrobiłam małe zakupy. Nie wiedziałam o której Kamil przyjedzie bo on sam jeszcze  tego  nie wiedział, więc poszłam wziąć prysznic i załatwiłam wszystkie czynności higieniczne. Później staranie wykonałam makijaż, ułożyłam włosy, chociaż wiedziałam, że dla Kamila w każdych okolicznościach będę ładna i będę mu się podobać, to mimo to, chciałam chociaż odrobinę go zachwycić. Krzątając się po pokoju nie wiedziałam co ze sobą zrobić i po jakiś dziesięciu minutach kiedy siedziałam z nosem w laptopie, usłyszałam, że Sylwia weszła do mieszkania. Postanowiłam wyjść jej naprzeciw i zobaczyć, w jakim stanie dzisiaj się znajdowała.
- Hej – uśmiechnęłam się do niej widząc jak zostawiła buty i chciała iść do swojego pokoju.
- Cześć - dziewczyna odwiesiła kurtkę, po czym spojrzała mi w oczy - Dziękuję za wczoraj i zarazem przepraszam – widziałam na jej twarzy lekkie zawstydzenie, ale także dostrzegłam jakąś iskierkę w oczach.
- Nie masz za co przepraszać, chcę żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć, ok? Poradzimy sobie ze wszystkim, tylko musisz uwierzyć, że nie jestem twoim wrogiem – byłam pewna, że nie zostawię jej samej z problemem. Miałam świadomość, że ja też kiedyś, bez pomocy bliskich, nie dałabym sobie rady ze swoim życiem i teraz chciałam pomóc komuś tak, jak kiedyś ktoś pomógł mnie.
- Nie przejmuj się tym, poradzę sobie – Sylwia patrzyła na mnie jakby było jej naprawdę głupio, za to, co miało miejsce wczoraj.
- Razem sobie poradzimy, wiem, że może ci być trudno, ale zaufaj mi i nie bój się, nie skrzywdzę cię – położyłam dłoń na ramieniu dziewczyny i uśmiechnęłam się do niej mając nadzieję, że jakoś ją przekonam do swojej osoby.
- Dobrze, a teraz pójdę się położyć – pozwoliłam jej na pobycie w samotności, bo podejrzewałam, że będzie chciała przemyśleć sobie moje słowa. Było mi jej szkoda i byłam w stanie zrobić naprawdę wiele, by tylko ujrzeć uśmiech na jej twarzy.
Nie miałam czasu by myśleć o tej sytuacji bo zaraz usłyszałam dźwięk domofonu i już wiedziałam kto to, więc się nawet nie wysilałam by cokolwiek powiedzieć, tylko od razu wpuściłam gościa. Poprawiłam jeszcze szybko ubranie i włosy. Zaraz po tym usłyszałam pukanie do drzwi.
- Cześć – na jego widok od razu serce biło mi szybciej, czułam motyle w brzuchu i niezrozumiałe podenerwowanie. To było niesamowite, że po 13 miesiącach znajomości, nadal mój organizm tak na niego reagował.
- Jak ja za tobą tęskniłem – Kamil w ogóle się nie patyczkował, tylko położył na ziemi torbę, którą miał w ręce i wziął mnie w ramiona, okręcając wokół swojej osi. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Byłam tak bardzo szczęśliwa, że śmiało mogłam zarażać energią.  
- Ja też, ogromnie – zaraz po tych słowach, nasze usta złączyły się w pocałunku i smak jego ust był jak ulubiona rzecz na świecie. Kiedy je muskałam miałam wrażenie, że już teraz byłam kompletna, że było perfekcyjnie.
- Kocham cię – Kamil miał to do siebie, że mówił mi te dwa słowa w najmniej oczekiwanych momentach, były one kompletnie wyrwane z kontekstu rozmowy i sytuacji. Uwielbiałam to w nim. Zresztą, co ja mówię, uwielbiałam jego.
- To dobrze, chodź do kuchni – Kamil wypuścił mnie z objęć i podążył za mną, zamykając za sobą drzwi.
- Tu masz paczkę od mojej mamy - patrząc jak Kamil kładł na stole torbę miałam wrażenie, że warzyła ona kilkanaście kilo.
- Przecież ja mam pełną lodówkę! – miałam jeszcze pełno jedzenia od babci i naprawdę nie wiedziałam kiedy to wszystko zjem. Nawet ostatnio miałam ochotę coś sobie sama ugotować, ale przecież moja lodówka była tak napchana, że byłam skazana na jej zawartość.  
- No to przynajmniej będziesz miała pewność, że jedzenia ci nie braknie – Kamil wyciągał na stół wałówkę, którą ze sobą przywiózł, a ja byłam przerażona ilością.
- Będziesz cały weekend siedział i jadł – śmiejąc się do chłopaka upychałam jedzenie w każdą wolną szczelinę.
- To zamroź sobie trochę.
- Zamrażarkę też mam pełną. Podziękuj swojej mamie, ale naprawdę nie trzeba było.
- Sama przecież możesz jej podziękować, ucieszy się – widząc uśmiech na twarzy Kamila miałam wrażenie, że nie tylko jego mamie sprawiłoby to radość, ale także jemu. Moje relacje z mamą Kamila były naprawdę dobre. Kobieta dała mi kiedyś swój numer telefonu i prosiła bym czasem się do niej odzywała, albo napisała, jak czegoś będę potrzebowała. Zdarzało się, że sama do mnie dzwoniła, np. gdy szukała syna, albo jak chciała abym poszła z nią na zakupy, by coś jej doradzić. Polubiłyśmy i czułam, że akceptowała nasz związek co pozwalało mi jeszcze bardziej cieszyć się z szczęścia, które miałam.
- Dobrze, zadzwonię do niej. A co to jest? – w jednej z reklamówek były trzy kebaby i kompletnie nie pasowały mi do jedzenia, które wyszło spod rąk jego mamy.
- Pomyślałem o obiedzie – Kamil uśmiechał się jakby był cholernie z siebie dumny, czego w ogóle nie rozumiałam.
- Przecież przywiozłeś ze sobą pełną torbę jedzenia, kto to będzie jadł? – wskazałam na lodówkę, która była niesamowicie wypchana kotletami, pierogami, zupami, sałatkami i innymi przysmakami.
- Ty – chłopak podszedł do mnie i objął mnie w pasie, wiedziałam, że będzie chciał mnie urobić swoimi czułymi gestami – Pomyślałem, że nie będziemy tracili czasu na odgrzewanie – muskał mnie swoimi ustami najpierw w policzek, ucho a potem w szyję. Jego triumfalny uśmiech spowodował, że nie miałam nic do dodania. Nie potrafiłam mu się oprzeć, szczególnie wtedy gdy mnie całował.
- I co ja mam z tobą zrobić? Chętnie bym cię udusiła – brakowało mi czasem sił do jego pomysłów i zachowań,  ale tak naprawdę wiedziałam, że robił to z myślą o mnie. Był takim trochę dużym dzieckiem, co szczególnie mnie bawiło, przy jego wieku.
- I tak wiem, że mnie kochasz. Pomyślałem także o twojej współlokatorce, dlatego są trzy kebaby – tym także mi zaimponował i było to naprawdę miłe z jego strony. W ciągu tygodnia prosiłam Sylwię, by częstowała się zawartością lodówki, nie patrząc na ograniczenia, ale dziewczyna chyba czuła się skrępowana, bo prawie nic nie ubyło, albo było tego tak dużo, że nie było widać iż coś ubywało.
- Chociaż tyle, weź talerze  a sok jest w lodówce – poinstruowałam chłopaka o tym, czym miał się zająć a ja udałam się do Sylwii. Po zapukaniu w jej drzwi, dziewczyna pozwoliła mi wejść.
- Dostawca przywiózł obiad i nie przyjmuję odmowy – nazwanie Kamila dostawcą to wcale nie było błędnym określeniem, samej śmiać mi się z tego chciało.
- No dobrze – Sylwia chyba już zdążyła poznać, że byłam uparta, co w sumie nie działało tylko w stosunku do Kamila, ale to był mały szczegół. Dziewczyna widząc Kamila lekko się wycofała, nie fizycznie, ale widziałam, że nie czuła się pewnie.
- To mój chłopak Kamil, a to Sylwia.
- Cześć, miło cię poznać – Kamil jako pierwszy wyciągnął rękę do dziewczyny, a przy tym radośnie i czarująco się uśmiechał.
- Mnie także – głos dziewczyny drżał, a ona sama chyba była trochę onieśmielona. Zastanawiałam się czy to po prostu wynikało z jej nieśmiałości a może po prostu z nieufności.
- Siadaj, dzisiaj czas na niezdrową żywność – zaśmiałam się podając jej kebaba, a ona także lekko roześmiała się w moja stronę.
- Mam nadzieję, że sprosta waszym gustom – Kamil usiadł obok mnie i ciągle uśmiechał się do Sylwii i gdybym tylko nie była pewna jego miłości, to pomyślałabym sobie, że chce ją poderwać, a tak znałam jego intencje. Chciał by poczuła się swobodniej w naszym towarzystwie.
- Z pewnością – puściłam oczko Sylwii, a potem zajęłam się jedzeniem – Kamil przywiózł całą torbę jedzenia, więc błagam cię, pomóż mi to zjeść – dobry humor wcale mnie opuszczał. Byłam szczęśliwa, że znowu byłam obok swojego chłopaka, to napawało mnie prawdziwą radością i nie sposób było to ukryć.
- Moja mama jak się dowiedziała, że Gosia ma współlokatorkę to podwoiła ilość – nie wierzyłam do końca jego słowom, ale byłam mu wdzięczna, że starał się mi pomóc.
- Więc chyba nie mam innego wyjścia –  Sylwia lekko wzruszyła ramionami a na jej twarzy błąkał się nawet nieśmiały uśmiech.
- Chwała ci za to- nie wyobrażałam sobie, żebym sama miała podołać takiej ilości jedzenia, w szczególności, że za tydzień chciałam jechać do domu. Na moje słowa wszyscy wybuchli śmiechem, a ja wiedziałam, że napięta atmosfera została rozładowana.
- Wiesz, że Sylwia studiuje ekonomię? – spojrzałam na chłopaka, który od raz przeniósł wzrok na naszą towarzyszkę.
- Tak? Czyli matematyka – Kamil bardzo lubił matematykę i był w niej genialny, uważałam, że spokojnie mógłby iść na studia a potem uczyć właśnie tego przedmiotu. Jednak on miał już swój plan życie, który postanowiłam uszanować. Prowadził z dziadkiem firmę logistyczną, co do końca nie było jego pragnieniem, ale bardzo się w to angażował i starał się ze wszystkich sił podołać powierzonym mu zadaniom.
- Dokładnie, lubię świat cyferek – Sylwia powoli zaczynała brać udział w wspólnej rozmowie, a ja z premedytacją zaczęłam ten temat.  
- Kamil dawał mi korepetycje z matematyki do matury, także pewnie rozumie o czym mówisz – patrzyłam to na chłopaka, to na Sylwię, która jedząc, uśmiechała się do nas.
- Tak, natomiast Gosia to humanistka, także jakbyś miała jakiś problem to wal, może uda mi się pomóc – dla mnie Kamil był moim geniuszem matematycznym i uważałam, że był w stanie rozwiązać każde zadanie. Najbardziej imponowało mi chyba to, ze był samoukiem.
- Będę pamiętać. – Sylwia cały czas unikała patrzenia na Kamila, jakby trochę się czegoś bała. Chociaż to mogło być tylko jedną z prawdopodobnych przyczyn. Kamil był przystojnym facetem, był dorosły, miał takie już nie chłopięce a bardziej męskie rysy twarzy, które nota bene uwielbiałam.
- Zostaw to, ja posprzątam – Sylwia popatrzyła na mnie kiedy już zjedliśmy nasz jakże zdrowy obiad i zaczęłam sprzątać reklamówki i pozostałości po obiedzie. – Przynajmniej tak się odwdzięczę.
- Niech ci będzie, my będziemy u mnie w pokoju – pragnęłam spędzić czas sam na sam z chłopakiem i nacieszyć się jego obecnością, której przez te kilka dni ewidentnie  mi brakowało.
- Ok – gdy Sylwia nam przytaknęła od razu udaliśmy się do mojego pokoju. Kamil już dłużej nie mógł utrzymać dłoni przy sobie, więc gdy tylko zamknęłam drzwi objął mnie w pasie i delikatnie obsypywał pocałunkami moją szyję, usta, uszy…
- Poczekaj, jeszcze muszę coś załatwić – zapomniałam sprostować pewnej rzeczy i było mi strasznie głupio, że wcześniej o tym nie pomyślałam.
- Nie może to poczekać? – Kamil nie przestawał mnie całować, a ja z ledwością byłam w stanie oprzeć się fali gorąca.
- Nie, daj mi minutkę – pocałowałam go szybko w usta i wyszłam do kuchni, w której już nie było Sylwii, domyślałam się, że była w swoim pokoju. – Mogę? – po zapukaniu do jej drzwi weszłam do środka a dziewczyna siedziała przed komputerem.
- Jasne, co tam?
- Nie masz nic przeciwko, żeby Kamil spędził tutaj weekend? Ja wiem, że powinnam wcześniej zapytać, ale zapomniałam, ale jak coś to nie ma problemu, będzie spał gdzieś indziej – zapomniałam o uprzedzeniu jej o pojawieniu się Kamila i rozumiałam, że mogłoby być dla niej niezręczne, gdy będzie spał w mieszkaniu.
- No przestań, przecież to twoje mieszkanie – Sylwia uśmiechała się do mnie miło, co trochę pozwoliło mi pozbyć się niezręcznego uczucia.
- Tak, ale chcę żebyś dobrze się tutaj czuła, jak u siebie – usiadłam obok niej i kątem oka spojrzałam na monitor komputera.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale nie masz się czym martwić.
- Szukasz pracy? – nie wiedziałam czy powinnam, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać.
- Tak, chcę coś znaleźć weekendami. Zawsze dodatkowy grosz się przyda, a poza tym wolałabym coś robić niż siedzieć ciągle przed komputerem.
- Ok, nie będę już ci przeszkadzać, jakby co to jestem u siebie. I nie krępuj się – wiedziałam co mogła sobie pomyśleć i pomimo, że nie byłyśmy dziećmi, to dziwnie się czułam, że ona mogła mieć świadomość, że tuż po przeciwnej stronie mieszkania, razem z Kamilem będziemy się kochać.
- Dobrze – od razu wyszłam z pokoju biorąc ze sobą kieliszki wraz z winem i zniknęłam za drzwiami swojego pokoju. 

Mam nadzieję, że  kolejna odsłona The new life przypadła Wam do gustu? Jak odczucia? :)

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam! Juz sie nie moglam doczekac az przeczytam cokolwiek z pod twojej reki! A jak to jest jeszcze dodatkowo moje ulubiona historia to juz w ogole! Dziekuje i czekam na wiecej!! Buziaki od meggi!:*

    OdpowiedzUsuń
  2. No super, świetne :)
    Dawaj nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wielki plus za to, że akcja toczy się stosunkowo wolno, nie ma szybkich zwrotów akcji, dzięki czemu możemy lepiej poznac sytuacje bohaterów :) Ale do Kamila nie przyzwyczaiłam się i raczej nie przyzwyczaję ;<
    / Ingrid

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega ❤❤ zazdroszczę Gosi takiego Kamila :*:*. Czekam z niecierpliwością na nn:*

    OdpowiedzUsuń