sobota, 25 kwietnia 2015

The new life cz 7



Kamil leżał na wznak na łóżku i wpatrywał się w włączony telewizor. Kiedy moje oczy ujrzały jego sylwetkę, poczułam w sobie palące pożądanie, szczególnie, że jego koszulka podniosła się trochę do góry odkrywając kawałek ciała. Wino położyłam na szafce nocnej i od razu wskoczyłam do łóżka, kładąc się na Kamilu i całując jego usta.
- Kocham cię – uśmiechnęłam się do niego i wiedziałam, że nigdy nie znudzi mi się mówienie mu o swoich uczuciach. Chciałam by to wiedział, by był pewien, że całkowicie zawładnął moim sercem.
- Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej – chłopak uraczył mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem, którym obdarzał tylko mnie.
- A co u Kacpra? – trochę zmieniłam temat, ponieważ czułam, że mieliśmy dużo zaległości do nadrobienia. Sama tęskniłam za synem chłopaka.
- Dobrze, kazał cię ucałować i powiedzieć, że tęskni – miło mi było kiedy usłyszałam te słowa. Właśnie w takich momentach żałowałam, że nie zostałam w rodzinnym mieście.
- To spełnij jego prośbę – byłam rządna jego pocałunków i czułości. Niby tylko tydzień się nie widzieliśmy, a byłam stęskniona jakby trwało to co najmniej miesiąc.
- Już naprawiam swój błąd.
- Co ty robisz? – zaśmiałam się do chłopaka, który włożył dłonie pod moją koszulkę, przy czym jedną kierował w dolne rejestry mojego ciała.
- Sprawdzam jak bardzo tęskniłaś – jego pewny siebie uśmiech tylko podbił jego dumę. On uwielbiał jak na moim ciele pojawiały się dreszcze, które były tylko i wyłącznie efektem jego pieszczot.
- Jesteś niepoprawny – czułam jak na niego działałam, nie tylko widziałam to w jego oczach jak i gestach, ale przede wszystkich w tym, co działo się pode mną. Kiedy ja reagowałam na niego dreszczami, on okazywał to w właściwy mężczyznom sposób.
- Ameryki nie odkryłaś – po tych słowach Kamil zamknął mi usta i coraz to namiętniej przelewał we mnie swoją miłość. – Wiesz, że jak za chwilę nie przestaniemy, to nie wyjdziemy z tego łóżka, aż do jutra? – te słowa padły dopiero po dłuższym czasie, spokojnie minęło kilkanaście minut naszych pieszczot, zanim się pohamowaliśmy.
- Myślę, że możesz mieć rację – uśmiechnęłam się do niego cały czas leżąc na nim. Jego ciało było dla mnie najwygodniejszym materacem i bardzo często zdarzało się, że leżałam sobie na nim. Na szczęście jemu nigdy to nie przeszkadzało.
- Więc, co robimy? – widziałam iskierkę w jego oczach, natomiast sama nie wiedziałam jakie plany mogliśmy mieć na tamten wieczór.
- Dzisiejszy wieczór pozostawiam tobie. Za to już mam plany na jutro – przenikliwie uśmiechnęłam się do chłopaka, który ciągle miał niezgaszony uśmiech na twarzy.
- Co takiego?
- Chciałabym się jutro wybrać na zakupy, kupić jakieś ramki na zdjęcia, ale także, chciałam kupić jakieś cieplejsze ubranka Zosi i może byś podrzucił je Martynie, co? – uwielbiałam rozpieszczać dziecko swoich przyjaciół i co rusz kupowałam maleństwu nowe ubrania, grzechotki czy jakieś gadżety, które akurat wpadły mi w oko. Tak np. było z lusterkiem do obserwacji dziecka w samochodzie czy śmietnik na pieluchy. Kamil się śmiał ze mnie, że jak tak oszalałam na punkcie obcego dziecko, więc ciekawe co to będzie z naszym.
- Przecież wiesz, że nie potrafię ci odmówić – niby to wiedziałam, ale cały czas było to dla mnie abstrakcją.
- Uwielbiam cię – byliśmy naprawdę szczęśliwą parą i jasne, że mieliśmy jakeś swoje gorsze dni czy momenty, ale wiedzieliśmy, że nie warto marnować czasu. Po prostu postanowiliśmy całkowicie wykorzystywać chwile spędzone razem.
- Zaraz dostanę cukrzycy – na te słowa oboje głośno się zaśmialiśmy, a to tylko dlatego, że to był tekst Marcina. Kiedyś siedząc wspólnie u mnie w domu, Kamil nie przestawał obsypywać mnie czułościami, a ja nie pozostawałam mu dłużna, a biedny Marcin musiał się temu przysłuchiwać.
- Więc co dzisiaj robimy?
- Proponuję wybrać się na jakiegoś drinka, co? Może znajdziemy jakąś knajpę z karaoke – Kamil tworzył swój szatański plan i doskonale znałam jego intencje. On uwielbiał jak śpiewałam, a ja zrażona poprzednimi doświadczeniami, często tego nie robiłam. Pamiętałam wieczór u mnie w domu, kiedy będąc jeszcze z Bartkiem śpiewałam tylko dla niego i wtedy wydawało mi się, że tak bardzo go kocham, że świat na nim się kończy, że tylko on jest najważniejszy i już do końca życia będziemy razem… Dlatego nie chciałam zachowywać się tak samo w stosunku do Kamila. Chociaż nasz związek był inny, dostrzegałam, że to ja bardzo się zmieniłam, że już nie byłam taka sama jak kiedyś.
- Pierwsza część zdania bardziej do mnie przemawia.
- Gosia, zrób to dla mnie, a zostanie ci to wynagrodzone – Kamil był człowiekiem, który wykorzystywał swój urok osobisty i był wiecznie niezaspokojony, więc znów poczułam jego pocałunki na swojej szyi.
- Nie wątpię, ale chciałabym z tobą o czymś porozmawiać – z Kamilem dzieliłam się każdymi swoimi problemami i obiekcjami, nie mieliśmy przed sobą tajemnic, a przede wszystkim dużo ze sobą rozmawialiśmy i zawsze wspólnie znajdywaliśmy wyjście z sytuacji.
- Zamieniam się w słuch – postanowiłam zmienić pozycję by Kamil trochę poważniej podszedł do tego tematu. Sama nie wiedziałam co robić, a Kamil miał zawsze dobre pomysły.
- Ostatnio Sylwia wróciła zapłakana z uczelni, nie powiedziała co się stało, w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać. Miałam wrażenie jakby traktowała mnie jak swojego wroga. Udało mi się ją przekonać, aby mnie nie odtrącała i wypłakała mi się w ramię, ale nic nie powiedziała. Ja wiem, że my znamy się dopiero od kilku dni, ale uwierz mi, jej widok, takiej zapłakanej... To nie był jakiś tam sobie płacz, ona była roztrzęsiona, naprawdę musiała minąć dobra godzina by się uspokoiła. - martwiłam się o Sylwię, niby to była jednorazowa sytuacja i każdy może mieć słabszy dzień, ale jeszcze nigdy nie widziałam by ktoś tak się kulił w sobie i chciał stłumić ból.
- Myślisz, że ktoś mógł jej sprawić przykrość na uczelni? – Kamil na szczęście poważnie do tego podszedł, wiedziałam, że w każdej sytuacji mogłam na niego liczyć.
- Nie wiem, może. No bo ona idzie rano na uczelnię, a później prosto wraca do mieszkania, no tak mi się przynajmniej wydaje, nie wiem. Jak widziałam jej plan, to tak właśnie ma zajęcia, więc wątpię by gdzieś indziej szła, pomijając jakiś sklep czy coś. Kamil, ja szczerze martwię się o nią… Nie chcę tego bagatelizować, bo wiem jaka ona była roztrzęsiona – miałam jakieś dziwne obawy, nie wiem, złe przeczucie. Jakiś głos z tyłu głowy nie pozwalał mi tego zignorować. Widziałam, że z tą dziewczyną działo się coś złego i bardzo chciałam jej pomóc.
- Wiesz to delikatny temat, nie wiemy co tak naprawdę się stało, nie wiemy czy kiedykolwiek ktoś jej pomagał oraz jak zachowywali się  jej rodzice – Kamil miał to do siebie, że zawsze myślał globalnie, miał szersze spojrzenie na każdą sytuację. Ja zawsze skupiałam się na ścisłych faktach, a on sięgał głębiej.
- Ona nic o nich nie mówi, ani razu nie wspomniała o rodzicach, kimkolwiek z jej rodzinnych stron. Nie słyszałam też, żeby do niej dzwonili – dopiero wypowiedzenie tego na głos dało mi do myślenia.
- No widzisz, czyli może mają złe kontakty, albo ona nie ma rodziców? – przerażały mnie słowa Kamila i przez jego spekulacje aż dostałam gęsiej skórki.
- Co w takim razie mam robić?
- Musisz być delikatna, uważać na to, co mówisz i co jej proponujesz, żeby nie uznała, że się nad nią litujesz. Nie sądzę by była zachwycona gdy będziesz jej żałowała, wtedy już na pewno nic ci nie powie –Kamil też zmienił pozycję i siedział obok mnie gładząc mnie po dłoni. – Myślę, że dobrze, że trafiła na ciebie.
- Czemu tak myślisz?
- Bo wiem, że jej pomożesz. Masz dobre serce i reagujesz na to, co usłyszałaś. Wiesz każdy ma swoje granice, kiedyś może się stać tak, że się je przekroczy – czarny scenariusz Kamila był dla mnie zgrozą, nie chciałam dopuszczać do siebie podobnych myśli.
- Boję się, że następnym razem nie będzie mnie przy niej. Naprawdę ją polubiłam – męczyło mnie to, że nie wiedziałam z czym zmagała się dziewczyna. Bo jak jej miałam pomóc, skoro ona nikogo do siebie nie dopuszczała?
- Myślę, że jako kobieta wiesz co jej dać. Pomyśl o sobie, o momencie w którym miałaś dosyć życia, kiedy odczuwałaś podobne uczucia, serce ci podpowie co robić – Kamila słowa dały mi dużo do myślenia. On podsunął mi dobrą myśl, był genialnym psychoanalitykiem. Kochałam go za wsparcie, zrozumienie. Zawsze mogłam na niego liczyć. Pomimo, że mi pomagał, to dawał mi dużą swobodę. – Ale nie teraz…. teraz tylko ja będę pochłaniał twoje myśli. Podaj mi laptopa i szykuj się do wyjścia – po tym, jak znów uraczył moje usta swoimi pocałunkami, zamieniłam się w pokorne ciele i dokładnie zrobiłam to, o co prosił.
Zastanawiałam co na siebie ubrać i wybór ułatwiła mi świadomość, że chłopak uwielbiał mnie w sukienkach. To w głównej mierze dla niego się tak stroiłam, chociaż od kiedy go poznałam, samej zależało mi na tym, by czuć się dobrze w swojej skórze. Chciało mi się żyć, dbać o siebie, chciałam podkreślać swoją wartość. Ubrałam prostą sukienkę, która do góry miała czarno białe wzory, była odcinana w talii a na dole była czarna. Sięgała mi trochę przed kolano, do tego założyłam czarne płaskie botki, kurtkę jeansową i byłam gotowa.
Kamil wynalazł jakiś pub, w którym oczywiście było wspomniane karaoke. Zamówił nam po drinku i najpierw opowiadając sobie o tym co działo się na uczelni, jak sobie radziłam w nowym miejscu, opowiadałam mu zabawne historie. On wypytywał się o chłopaków na moim roku, chcąc sprawdzić, czy ktoś był dla niego zagrożeniem, chociaż jawnie się do tego nie przyznał. Później przyszedł czas było spełnić jego prośbę i dosyć speszona stanęłam przed ludźmi w knajpie. Cała się trzęsłam i czułam się jakbym, robiła to po raz pierwszy w życiu. Ucieszyłam się z piosenki, ponieważ miałam zaśpiewać piosenkę Arethy Franklin „I say little prayer”. Była to cudowna piosenka, z jeszcze lepszymi słowami i była dokładnie wpasowana w moje uczucia. Śpiewałam ją tylko dla Kamila, miałam wrażenie, że w tamtym miejscu byliśmy tylko we dwoje, tylko ja i on. Patrząc na niego czułam dokładnie to, co wychodziło z moich ust. Sprawiło mi to ogromną radość, adrenalina sięgnęła do tego najprzyjemniejszego poziomu, no i co było równie ważne,  jemu też to sprawiło przyjemność. Kochałam tego faceta jak tylko się dało. I przysięgam byłam gotowa spędzić z nim całe życie. Jasne, że bałam się przyszłości, ale przy nim ten strach był mniejszy, wcale nieodczuwalny. Czułam się tak, jakby już nigdy nic złego miało się nie wydarzyć. On wymazywał ze mnie złe wspomnienia i złe emocje. Mój świat przy nim był idealny. Rozkwitałam, czułam się jak dojrzewający w słońcu kwiat. Mogłam go kochać, a przy tym spełniać swoje marzenia, realizować plany i stawiać nowe cele. I wcale nie czułam się ograniczona ani przywłaszczona. Miałam dużą swobodę, możliwość ruchu i wyboru. Nie towarzyszyło mi poczucie, że muszę z czegoś zrezygnować w imię miłości.
Kamil był ze mnie dumny, miałam wrażenie, że zawsze jak na mnie patrzył, a w sumie mnie słuchał, to nie mógł uwierzyć, że siedział we mnie taki głos. Zawsze po moim „publicznym wystąpieniu”  przytulał mnie, całował, raczył komplementami. Doceniał mój wysiłek, zmaganie ze sobą i odwagę.
Po wypiciu kilku drinków postanowiliśmy wrócić do mieszkania. Kamil był trochę zmęczony, a chcieliśmy też wypocząć przed jutrzejszymi zakupami.
Około 21 dotarliśmy do mieszkania, gdzie w kuchni zastaliśmy jedzącą kolację Sylwię, która wyglądała jakby speszyła się naszym widokiem.
- Smacznego – uśmiechnęłam się do niej, kiedy weszłam do kuchni chcąc wziąć coś do picia.
- Dziękuję, wzięłam sobie trochę sałatki, zgodnie z twoją prośbą – już rozumiałam co sprawiło, że dziewczyna się zaczerwieniła.
- No i chwała ci za to, jedz wszystko na co masz ochotę. Są gołąbki, krokiety, roladki, zresztą sama widzisz, że wojsko by się najadło – przerażała mnie zawartość lodówki oraz brak wolnego miejsca nawet na jogurta. Sylwia także zaczęła się śmiać na moje słowa, a wtedy dołączył do nas Kamil.
- W sumie ja też bym coś zjadł.
- Bardzo się cieszę – zaraz po słowach chłopaka zaczęłam szykować i nam kolację, co rusz wyciągając z lodówki nowe smakołyki. – Byliśmy w bardzo fajnej knajpie, koniecznie musimy się do niej razem wybrać. Na drzwiach było ogłoszenie, że szukają kogoś do pracy, spisałam ci numer  – krojąc pomidora uśmiechnęłam się do Sylwii, która także miała wzrok na mojej wysokości.
- Dziękuję, miło, że o mnie pomyślałaś.
- Nie ma problemu. To jest bardzo fajne i klimatyczne miejsce, nie żadna speluna z pijakami, ale super atmosfera, nie Kamil? – zawsze po alkoholu dostawałam słowotoku i  miało to miejsce także w tamtym momencie, więc nie było szans żebym się zamknęła.
- Potwierdzam, chociaż wolałbym żebyś nie śpiewała dla obcych ludzi, kiedy mnie tam nie będzie – zaczęliśmy epizod pod tytułem, zazdrosny Kamil.
- Śpiewasz? – tym razem dołączyła do nas Sylwia, a mnie było bardzo miło, że dziewczyna wpasowywała się w nasze towarzystwo.
- Genialnie śpiewa, tam jest karaoke.
- Nie wyolbrzymiaj, czasem sobie coś pomruczę – nie byłam na tyle pewna siebie, by przyznać się, że miałam jakiś wybitny talent, bo uważałam, że go po prostu nie miałam.
- Sama się przekonasz, że jest genialna. Tylko jak ja tam będę z wami! – Kamil poczuł się idealnie w roli chłopaka zazdrośnika, ale już nie chciałam tego komentować i prostować, tylko puściłam oczko do Sylwii, która również się do mnie zaśmiała.
W trakcie kolacji Sylwia trochę z nami posiedziała, natomiast później zostawiła nas samych, a my delektując się pysznymi daniami od mamy Kamila spędziliśmy przy stole dobrą godzinę. Później wspólnie posprzątaliśmy, Kamil poszedł się myć, a ja pościeliłam nam łóżko, przebrałam się w ładną pidżamkę, którą wiedziałam, że Kamil uwielbiał.  
W międzyczasie zadzwoniłam też do mamy. Bo ku uciesze, nasza relacja była naprawdę dobra. Od czasu kiedy przyszłam do niej skłonna nadrobić utracony czas, często się spotykałyśmy. Czasem wspólnie spędzałyśmy weekendy, dołączał do nas także jej nowy partner, Robert. Chodziłyśmy na zakupy, umawiałyśmy się na obiad. W końcu miałam mamę! To nic, że nie mieszkała razem z moim tatą, najważniejsze było, że ona była szczęśliwa. Kochałam ją pomimo tego, jak zdradziła tatę, pomimo tego, jak nas zostawiła. Z Marcinem nie poszło jej tak łatwo jak ze mną, mają ze sobą kontakt, ale jest on bardzo sporadyczny i znikomy.

Włączyłam muzykę i leżąc w łóżku czekałam na swojego mężczyznę, który tylko kiedy wszedł do pokoju, promiennie uśmiechnął się do mnie. A ja odczuwałam tylko jedno tęsknotę za jego dotykiem, pieszczotami, pocałunkami...
Pamiętam jak długo czekaliśmy na nasz pierwszy, wspólny raz. Nie było to od razu po tym, jak wyznaliśmy sobie miłość. Przez długi czas nie byłam gotowa, bałam się pozwolić mu przekroczyć granicę, którą już dawno sobie wyznaczyłam. Czego się bałam? Może wydać się to wydać głupie i nierozsądne, ale bałam się, że nie będzie mi tak dobrze jak z Bartkiem. Podczas stosunków z byłym chłopakiem, czułam się niesamowicie, uwielbiałam nasze zbliżenia. Seks z nim zaspokajał mnie w całości, był najlepszy w moim życiu. Każdy kolejny raz był lepszy od poprzedniego, był idealny, wymarzony. Dlatego bałam się oddać w ręce Kamila. Byłam pewna swojej miłości do niego, wiedziałam, że byłam z nim szczęśliwa, byłam z nim a zarazem miałam poczucie wolności. Moje obawy nie rodziły się z braku uczuć czy niepewności. Bałam się zawodu, tego, że będę musiała udawać, że jest mi dobrze. Bałam się także tego, że i ja nie sprostam jego oczekiwaniom. Przecież Kamil był starszy ode mnie o 5 lat, nigdy wcześniej nie miałam chłopaka o tyle starszego od siebie. Nie chciałam mu mówić o tym, co kłębiło mi się w głowie, byłam świadoma, że może go to zaboleć, że będzie uwłaczało to jego męskości, dlatego przez długi czas tliłam to w sobie próbując stłumić. Kamil był cierpliwy i wyrozumiały, nie naciskał, ale i bez seksu sprawiał mi przyjemność pocałunkami, dotykiem. Był dla mnie oparciem i to było dla mnie najważniejsze.
Podczas jednej z naszych randek, która odbyła się w jego urodziny, czyli w kwietniu, 4 miesiące po wyznaniu miłości, zdecydowałam wezbrać się na odwagę. Przygotowałam romantyczną kolację w jego mieszkaniu, zadbałam o każdy szczegół, a Kamil uświadomił mi wtedy, że nie było czego się bać. Jeśli się kogoś prawdziwie kocha, to seks będzie czystą przyjemnością. Było nam cudownie razem, pożądanie nie miało końca, a my ciągle patrzyliśmy na siebie z tą samą siłą. Uwielbiałam przy nim zasypiać, a jeszcze milej było budzić się obok niego. Patrzeć na jego ciało,  na to jak słodko spał, jak delikatnie miał rozchylone usta.
Dzisiaj było podobnie, przy dźwiękach melodii płynącej z głośników laptopa, kochaliśmy się jak spragnieni siebie kochankowie. Nie miałam oporu, żeby pieścił moje piersi, żeby sprawiał abym drżała pod wpływem jego dotyku. Wręcz panicznie tego pragnęłam! Uwielbiałam jak się ze mną droczył, jak delikatnie palcami jeździł po moim ciele, kiedy zjeżdżał w linii prostej w dół, po czym skręcał w innym kierunku sprawiając delikatne rozczarowanie, by zaraz z podwojoną siłą naprawić swoje zachowanie. Składał pocałunki na całym moim ciele, szczególnie pieścił miejsca, które były dla mnie najdelikatniejsze… szyja, uszy, pępek. Byłam cała obsypana jego uczuciami. Gładził mnie po plecach, udach. Masował kark, wyznaczał ścieżkę po moim kręgosłupie. Robił to wszystko by na samym końcu zrobić, to na co od samego początku czekałam. Uwielbiałam to uczucie, kiedy wchodził we mnie, kiedy poruszał swoimi biodrami dociskając swoją klatkę piersiową do mojej. Sprawiał mi ogromną rozkosz, której nie mogłam tłumić w sobie. On całował moje usta chcąc zabrać dla siebie moje dźwięki. Chciał abym była tylko jego i to w każdym możliwym aspekcie. Uwielbiałam jak całował mój tatuaż, jak przejeżdżał po nim językiem. Ciepło jego ciała było dla mnie idealną temperaturą. Podczas naszego seksu, za każdym razem czułam się coraz bardziej wyjątkowa. On sprawiał, że nie czułam się przelotną przygodą, ani jedną z wielu kochanek. Każdy jego gest był wyrazem miłości i wdzięczności. Cieszyłam się, że mieliśmy siebie, że oboje siebie zadowalaliśmy. Zawsze po skończonym stosunku, szeptał mi do ucha czułe słówka, za każdym razem wyrażał swoją miłość w inny sposób. Zasypiając przy nim byłam pewna, że nic złego się nie wydarzy. I zawsze nie mogłam doczekać się poranka, by patrzeć na jego uśpioną, męską twarz.

4 komentarze:

  1. W końcu pojawiło się jakiekolwiek wspomnienie Bartka ^^ Mam nadzieję, że wróci do opowiadania.
    Czekamy na 8 część <3
    / Ingrid

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Ingrid. :)
    Wspaniale mi się czytało ten rozdział. Nie mogę się doczekać następnego wpisu.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu dużo pisać- kochać tego bloga to czasami za mało ;>
    Nieś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejna cześć bo świetne ,a i mam nadzieję że opowiadanie będzie pojawiać się częściej :D

    OdpowiedzUsuń