Kamil leżał na wznak na łóżku i
wpatrywał się w włączony telewizor. Kiedy moje oczy ujrzały jego sylwetkę,
poczułam w sobie palące pożądanie, szczególnie, że jego koszulka podniosła się
trochę do góry odkrywając kawałek ciała. Wino położyłam na szafce nocnej i od
razu wskoczyłam do łóżka, kładąc się na Kamilu i całując jego usta.
- Kocham cię – uśmiechnęłam się do niego
i wiedziałam, że nigdy nie znudzi mi się mówienie mu o swoich uczuciach.
Chciałam by to wiedział, by był pewien, że całkowicie zawładnął moim sercem.
- Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być
inaczej – chłopak uraczył mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem, którym obdarzał
tylko mnie.
- A co u Kacpra? – trochę zmieniłam
temat, ponieważ czułam, że mieliśmy dużo zaległości do nadrobienia. Sama
tęskniłam za synem chłopaka.
- Dobrze, kazał cię ucałować i
powiedzieć, że tęskni – miło mi było kiedy usłyszałam te słowa. Właśnie w
takich momentach żałowałam, że nie zostałam w rodzinnym mieście.
- To spełnij jego prośbę – byłam rządna
jego pocałunków i czułości. Niby tylko tydzień się nie widzieliśmy, a byłam
stęskniona jakby trwało to co najmniej miesiąc.
- Już naprawiam swój błąd.
- Co ty robisz? – zaśmiałam się do
chłopaka, który włożył dłonie pod moją koszulkę, przy czym jedną kierował w
dolne rejestry mojego ciała.
- Sprawdzam jak bardzo tęskniłaś – jego
pewny siebie uśmiech tylko podbił jego dumę. On uwielbiał jak na moim ciele
pojawiały się dreszcze, które były tylko i wyłącznie efektem jego pieszczot.
- Jesteś niepoprawny – czułam jak na
niego działałam, nie tylko widziałam to w jego oczach jak i gestach, ale przede
wszystkich w tym, co działo się pode mną. Kiedy ja reagowałam na niego
dreszczami, on okazywał to w właściwy mężczyznom sposób.
- Ameryki nie odkryłaś – po tych słowach
Kamil zamknął mi usta i coraz to namiętniej przelewał we mnie swoją miłość. – Wiesz,
że jak za chwilę nie przestaniemy, to nie wyjdziemy z tego łóżka, aż do jutra?
– te słowa padły dopiero po dłuższym czasie, spokojnie minęło kilkanaście minut
naszych pieszczot, zanim się pohamowaliśmy.
- Myślę, że możesz mieć rację – uśmiechnęłam
się do niego cały czas leżąc na nim. Jego ciało było dla mnie najwygodniejszym
materacem i bardzo często zdarzało się, że leżałam sobie na nim. Na szczęście
jemu nigdy to nie przeszkadzało.
- Więc, co robimy? – widziałam iskierkę
w jego oczach, natomiast sama nie wiedziałam jakie plany mogliśmy mieć na
tamten wieczór.
- Dzisiejszy wieczór pozostawiam tobie.
Za to już mam plany na jutro – przenikliwie uśmiechnęłam się do chłopaka, który
ciągle miał niezgaszony uśmiech na twarzy.
- Co takiego?
- Chciałabym się jutro wybrać na zakupy,
kupić jakieś ramki na zdjęcia, ale także, chciałam kupić jakieś cieplejsze
ubranka Zosi i może byś podrzucił je Martynie, co? – uwielbiałam rozpieszczać
dziecko swoich przyjaciół i co rusz kupowałam maleństwu nowe ubrania,
grzechotki czy jakieś gadżety, które akurat wpadły mi w oko. Tak np. było z
lusterkiem do obserwacji dziecka w samochodzie czy śmietnik na pieluchy. Kamil
się śmiał ze mnie, że jak tak oszalałam na punkcie obcego dziecko, więc ciekawe
co to będzie z naszym.
- Przecież wiesz, że nie potrafię ci
odmówić – niby to wiedziałam, ale cały czas było to dla mnie abstrakcją.
- Uwielbiam cię – byliśmy naprawdę
szczęśliwą parą i jasne, że mieliśmy jakeś swoje gorsze dni czy momenty, ale
wiedzieliśmy, że nie warto marnować czasu. Po prostu postanowiliśmy całkowicie
wykorzystywać chwile spędzone razem.
- Zaraz dostanę cukrzycy – na te słowa
oboje głośno się zaśmialiśmy, a to tylko dlatego, że to był tekst Marcina.
Kiedyś siedząc wspólnie u mnie w domu, Kamil nie przestawał obsypywać mnie
czułościami, a ja nie pozostawałam mu dłużna, a biedny Marcin musiał się temu
przysłuchiwać.
- Więc co dzisiaj robimy?
- Proponuję wybrać się na jakiegoś
drinka, co? Może znajdziemy jakąś knajpę z karaoke – Kamil tworzył swój
szatański plan i doskonale znałam jego intencje. On uwielbiał jak śpiewałam, a
ja zrażona poprzednimi doświadczeniami, często tego nie robiłam. Pamiętałam
wieczór u mnie w domu, kiedy będąc jeszcze z Bartkiem śpiewałam tylko dla niego
i wtedy wydawało mi się, że tak bardzo go kocham, że świat na nim się kończy,
że tylko on jest najważniejszy i już do końca życia będziemy razem… Dlatego nie
chciałam zachowywać się tak samo w stosunku do Kamila. Chociaż nasz związek był
inny, dostrzegałam, że to ja bardzo się zmieniłam, że już nie byłam taka sama
jak kiedyś.
- Pierwsza część zdania bardziej do mnie
przemawia.
- Gosia, zrób to dla mnie, a zostanie ci
to wynagrodzone – Kamil był człowiekiem, który wykorzystywał swój urok osobisty
i był wiecznie niezaspokojony, więc znów poczułam jego pocałunki na swojej
szyi.
- Nie wątpię, ale chciałabym z tobą o
czymś porozmawiać – z Kamilem dzieliłam się każdymi swoimi problemami i
obiekcjami, nie mieliśmy przed sobą tajemnic, a przede wszystkim dużo ze sobą rozmawialiśmy
i zawsze wspólnie znajdywaliśmy wyjście z sytuacji.
- Zamieniam się w słuch – postanowiłam
zmienić pozycję by Kamil trochę poważniej podszedł do tego tematu. Sama nie
wiedziałam co robić, a Kamil miał zawsze dobre pomysły.
- Ostatnio Sylwia wróciła zapłakana z
uczelni, nie powiedziała co się stało, w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać.
Miałam wrażenie jakby traktowała mnie jak swojego wroga. Udało mi się ją
przekonać, aby mnie nie odtrącała i wypłakała mi się w ramię, ale nic nie
powiedziała. Ja wiem, że my znamy się dopiero od kilku dni, ale uwierz mi, jej
widok, takiej zapłakanej... To nie był jakiś tam sobie płacz, ona była
roztrzęsiona, naprawdę musiała minąć dobra godzina by się uspokoiła. -
martwiłam się o Sylwię, niby to była jednorazowa sytuacja i każdy może mieć
słabszy dzień, ale jeszcze nigdy nie widziałam by ktoś tak się kulił w sobie i
chciał stłumić ból.
- Myślisz, że ktoś mógł jej sprawić
przykrość na uczelni? – Kamil na szczęście poważnie do tego podszedł,
wiedziałam, że w każdej sytuacji mogłam na niego liczyć.
- Nie wiem, może. No bo ona idzie rano
na uczelnię, a później prosto wraca do mieszkania, no tak mi się przynajmniej
wydaje, nie wiem. Jak widziałam jej plan, to tak właśnie ma zajęcia, więc
wątpię by gdzieś indziej szła, pomijając jakiś sklep czy coś. Kamil, ja
szczerze martwię się o nią… Nie chcę tego bagatelizować, bo wiem jaka ona była
roztrzęsiona – miałam jakieś dziwne obawy, nie wiem, złe przeczucie. Jakiś głos
z tyłu głowy nie pozwalał mi tego zignorować. Widziałam, że z tą dziewczyną
działo się coś złego i bardzo chciałam jej pomóc.
- Wiesz to delikatny temat, nie wiemy co
tak naprawdę się stało, nie wiemy czy kiedykolwiek ktoś jej pomagał oraz jak
zachowywali się jej rodzice – Kamil miał
to do siebie, że zawsze myślał globalnie, miał szersze spojrzenie na każdą
sytuację. Ja zawsze skupiałam się na ścisłych faktach, a on sięgał głębiej.
- Ona nic o nich nie mówi, ani razu nie
wspomniała o rodzicach, kimkolwiek z jej rodzinnych stron. Nie słyszałam też,
żeby do niej dzwonili – dopiero wypowiedzenie tego na głos dało mi do myślenia.
- No widzisz, czyli może mają złe
kontakty, albo ona nie ma rodziców? – przerażały mnie słowa Kamila i przez jego
spekulacje aż dostałam gęsiej skórki.
- Co w takim razie mam robić?
- Musisz być delikatna, uważać na to, co
mówisz i co jej proponujesz, żeby nie uznała, że się nad nią litujesz. Nie
sądzę by była zachwycona gdy będziesz jej żałowała, wtedy już na pewno nic ci
nie powie –Kamil też zmienił pozycję i siedział obok mnie gładząc mnie po dłoni.
– Myślę, że dobrze, że trafiła na ciebie.
- Czemu tak myślisz?
- Bo wiem, że jej pomożesz. Masz dobre
serce i reagujesz na to, co usłyszałaś. Wiesz każdy ma swoje granice, kiedyś
może się stać tak, że się je przekroczy – czarny scenariusz Kamila był dla mnie
zgrozą, nie chciałam dopuszczać do siebie podobnych myśli.
- Boję się, że następnym razem nie
będzie mnie przy niej. Naprawdę ją polubiłam – męczyło mnie to, że nie
wiedziałam z czym zmagała się dziewczyna. Bo jak jej miałam pomóc, skoro ona
nikogo do siebie nie dopuszczała?
- Myślę, że jako kobieta wiesz co jej
dać. Pomyśl o sobie, o momencie w którym miałaś dosyć życia, kiedy odczuwałaś
podobne uczucia, serce ci podpowie co robić – Kamila słowa dały mi dużo do
myślenia. On podsunął mi dobrą myśl, był genialnym psychoanalitykiem. Kochałam
go za wsparcie, zrozumienie. Zawsze mogłam na niego liczyć. Pomimo, że mi pomagał,
to dawał mi dużą swobodę. – Ale nie teraz…. teraz tylko ja będę pochłaniał
twoje myśli. Podaj mi laptopa i szykuj się do wyjścia – po tym, jak znów
uraczył moje usta swoimi pocałunkami, zamieniłam się w pokorne ciele i
dokładnie zrobiłam to, o co prosił.
Zastanawiałam co na siebie ubrać i wybór
ułatwiła mi świadomość, że chłopak uwielbiał mnie w sukienkach. To w głównej
mierze dla niego się tak stroiłam, chociaż od kiedy go poznałam, samej zależało
mi na tym, by czuć się dobrze w swojej skórze. Chciało mi się żyć, dbać o
siebie, chciałam podkreślać swoją wartość. Ubrałam prostą sukienkę, która do
góry miała czarno białe wzory, była odcinana w talii a na dole była czarna.
Sięgała mi trochę przed kolano, do tego założyłam czarne płaskie botki, kurtkę
jeansową i byłam gotowa.
Kamil wynalazł jakiś pub, w którym
oczywiście było wspomniane karaoke. Zamówił nam po drinku i najpierw opowiadając
sobie o tym co działo się na uczelni, jak sobie radziłam w nowym miejscu,
opowiadałam mu zabawne historie. On wypytywał się o chłopaków na moim roku,
chcąc sprawdzić, czy ktoś był dla niego zagrożeniem, chociaż jawnie się do tego
nie przyznał. Później przyszedł czas było spełnić jego prośbę i dosyć speszona
stanęłam przed ludźmi w knajpie. Cała się trzęsłam i czułam się jakbym, robiła
to po raz pierwszy w życiu. Ucieszyłam się z piosenki, ponieważ miałam zaśpiewać
piosenkę Arethy Franklin „I say little prayer”. Była to cudowna piosenka, z
jeszcze lepszymi słowami i była dokładnie wpasowana w moje uczucia. Śpiewałam ją
tylko dla Kamila, miałam wrażenie, że w tamtym miejscu byliśmy tylko we dwoje,
tylko ja i on. Patrząc na niego czułam dokładnie to, co wychodziło z moich ust.
Sprawiło mi to ogromną radość, adrenalina sięgnęła do tego najprzyjemniejszego
poziomu, no i co było równie ważne, jemu
też to sprawiło przyjemność. Kochałam tego faceta jak tylko się dało. I
przysięgam byłam gotowa spędzić z nim całe życie. Jasne, że bałam się
przyszłości, ale przy nim ten strach był mniejszy, wcale nieodczuwalny. Czułam
się tak, jakby już nigdy nic złego miało się nie wydarzyć. On wymazywał ze mnie
złe wspomnienia i złe emocje. Mój świat przy nim był idealny. Rozkwitałam,
czułam się jak dojrzewający w słońcu kwiat. Mogłam go kochać, a przy tym
spełniać swoje marzenia, realizować plany i stawiać nowe cele. I wcale nie
czułam się ograniczona ani przywłaszczona. Miałam dużą swobodę, możliwość ruchu
i wyboru. Nie towarzyszyło mi poczucie, że muszę z czegoś zrezygnować w imię
miłości.
Kamil był ze mnie dumny, miałam
wrażenie, że zawsze jak na mnie patrzył, a w sumie mnie słuchał, to nie mógł
uwierzyć, że siedział we mnie taki głos. Zawsze po moim „publicznym
wystąpieniu” przytulał mnie, całował,
raczył komplementami. Doceniał mój wysiłek, zmaganie ze sobą i odwagę.
Po wypiciu kilku drinków postanowiliśmy
wrócić do mieszkania. Kamil był trochę zmęczony, a chcieliśmy też wypocząć
przed jutrzejszymi zakupami.
Około 21 dotarliśmy do mieszkania, gdzie
w kuchni zastaliśmy jedzącą kolację Sylwię, która wyglądała jakby speszyła się
naszym widokiem.
- Smacznego – uśmiechnęłam się do niej,
kiedy weszłam do kuchni chcąc wziąć coś do picia.
- Dziękuję, wzięłam sobie trochę
sałatki, zgodnie z twoją prośbą – już rozumiałam co sprawiło, że dziewczyna się
zaczerwieniła.
- No i chwała ci za to, jedz wszystko na
co masz ochotę. Są gołąbki, krokiety, roladki, zresztą sama widzisz, że wojsko
by się najadło – przerażała mnie zawartość lodówki oraz brak wolnego miejsca
nawet na jogurta. Sylwia także zaczęła się śmiać na moje słowa, a wtedy
dołączył do nas Kamil.
- W sumie ja też bym coś zjadł.
- Bardzo się cieszę – zaraz po słowach
chłopaka zaczęłam szykować i nam kolację, co rusz wyciągając z lodówki nowe
smakołyki. – Byliśmy w bardzo fajnej knajpie, koniecznie musimy się do niej
razem wybrać. Na drzwiach było ogłoszenie, że szukają kogoś do pracy, spisałam
ci numer – krojąc pomidora uśmiechnęłam
się do Sylwii, która także miała wzrok na mojej wysokości.
- Dziękuję, miło, że o mnie pomyślałaś.
- Nie ma problemu. To jest bardzo fajne
i klimatyczne miejsce, nie żadna speluna z pijakami, ale super atmosfera, nie
Kamil? – zawsze po alkoholu dostawałam słowotoku i miało to miejsce także w tamtym momencie, więc
nie było szans żebym się zamknęła.
- Potwierdzam, chociaż wolałbym żebyś
nie śpiewała dla obcych ludzi, kiedy mnie tam nie będzie – zaczęliśmy epizod
pod tytułem, zazdrosny Kamil.
- Śpiewasz? – tym razem dołączyła do nas
Sylwia, a mnie było bardzo miło, że dziewczyna wpasowywała się w nasze
towarzystwo.
- Genialnie śpiewa, tam jest karaoke.
- Nie wyolbrzymiaj, czasem sobie coś
pomruczę – nie byłam na tyle pewna siebie, by przyznać się, że miałam jakiś
wybitny talent, bo uważałam, że go po prostu nie miałam.
- Sama się przekonasz, że jest genialna.
Tylko jak ja tam będę z wami! – Kamil poczuł się idealnie w roli chłopaka
zazdrośnika, ale już nie chciałam tego komentować i prostować, tylko puściłam
oczko do Sylwii, która również się do mnie zaśmiała.
W trakcie kolacji Sylwia trochę z nami
posiedziała, natomiast później zostawiła nas samych, a my delektując się
pysznymi daniami od mamy Kamila spędziliśmy przy stole dobrą godzinę. Później
wspólnie posprzątaliśmy, Kamil poszedł się myć, a ja pościeliłam nam łóżko,
przebrałam się w ładną pidżamkę, którą wiedziałam, że Kamil uwielbiał.
W międzyczasie zadzwoniłam też do mamy.
Bo ku uciesze, nasza relacja była naprawdę dobra. Od czasu kiedy przyszłam do
niej skłonna nadrobić utracony czas, często się spotykałyśmy. Czasem wspólnie
spędzałyśmy weekendy, dołączał do nas także jej nowy partner, Robert. Chodziłyśmy
na zakupy, umawiałyśmy się na obiad. W końcu miałam mamę! To nic, że nie
mieszkała razem z moim tatą, najważniejsze było, że ona była szczęśliwa.
Kochałam ją pomimo tego, jak zdradziła tatę, pomimo tego, jak nas zostawiła. Z
Marcinem nie poszło jej tak łatwo jak ze mną, mają ze sobą kontakt, ale jest on
bardzo sporadyczny i znikomy.
Włączyłam muzykę i leżąc w łóżku czekałam
na swojego mężczyznę, który tylko kiedy wszedł do pokoju, promiennie uśmiechnął
się do mnie. A ja odczuwałam tylko jedno tęsknotę za jego dotykiem,
pieszczotami, pocałunkami...
Pamiętam jak długo czekaliśmy na nasz
pierwszy, wspólny raz. Nie było to od razu po tym, jak wyznaliśmy sobie miłość.
Przez długi czas nie byłam gotowa, bałam się pozwolić mu przekroczyć granicę,
którą już dawno sobie wyznaczyłam. Czego się bałam? Może wydać się to wydać
głupie i nierozsądne, ale bałam się, że nie będzie mi tak dobrze jak z
Bartkiem. Podczas stosunków z byłym chłopakiem, czułam się niesamowicie,
uwielbiałam nasze zbliżenia. Seks z nim zaspokajał mnie w całości, był
najlepszy w moim życiu. Każdy kolejny raz był lepszy od poprzedniego, był
idealny, wymarzony. Dlatego bałam się oddać w ręce Kamila. Byłam pewna swojej
miłości do niego, wiedziałam, że byłam z nim szczęśliwa, byłam z nim a zarazem
miałam poczucie wolności. Moje obawy nie rodziły się z braku uczuć czy
niepewności. Bałam się zawodu, tego, że będę musiała udawać, że jest mi dobrze.
Bałam się także tego, że i ja nie sprostam jego oczekiwaniom. Przecież Kamil był
starszy ode mnie o 5 lat, nigdy wcześniej nie miałam chłopaka o tyle starszego
od siebie. Nie chciałam mu mówić o tym, co kłębiło mi się w głowie, byłam
świadoma, że może go to zaboleć, że będzie uwłaczało to jego męskości, dlatego
przez długi czas tliłam to w sobie próbując stłumić. Kamil był cierpliwy i
wyrozumiały, nie naciskał, ale i bez seksu sprawiał mi przyjemność pocałunkami,
dotykiem. Był dla mnie oparciem i to było dla mnie najważniejsze.
Podczas jednej z naszych randek, która
odbyła się w jego urodziny, czyli w kwietniu, 4 miesiące po wyznaniu miłości,
zdecydowałam wezbrać się na odwagę. Przygotowałam romantyczną kolację w jego
mieszkaniu, zadbałam o każdy szczegół, a Kamil uświadomił mi wtedy, że nie było
czego się bać. Jeśli się kogoś prawdziwie kocha, to seks będzie czystą
przyjemnością. Było nam cudownie razem, pożądanie nie miało końca, a my ciągle
patrzyliśmy na siebie z tą samą siłą. Uwielbiałam przy nim zasypiać, a jeszcze
milej było budzić się obok niego. Patrzeć na jego ciało, na to jak słodko spał, jak delikatnie miał
rozchylone usta.
Dzisiaj było podobnie, przy dźwiękach
melodii płynącej z głośników laptopa, kochaliśmy się jak spragnieni siebie
kochankowie. Nie miałam oporu, żeby pieścił moje piersi, żeby sprawiał abym
drżała pod wpływem jego dotyku. Wręcz panicznie tego pragnęłam! Uwielbiałam jak
się ze mną droczył, jak delikatnie palcami jeździł po moim ciele, kiedy
zjeżdżał w linii prostej w dół, po czym skręcał w innym kierunku sprawiając
delikatne rozczarowanie, by zaraz z podwojoną siłą naprawić swoje zachowanie.
Składał pocałunki na całym moim ciele, szczególnie pieścił miejsca, które były
dla mnie najdelikatniejsze… szyja, uszy, pępek. Byłam cała obsypana jego
uczuciami. Gładził mnie po plecach, udach. Masował kark, wyznaczał ścieżkę po
moim kręgosłupie. Robił to wszystko by na samym końcu zrobić, to na co od
samego początku czekałam. Uwielbiałam to uczucie, kiedy wchodził we mnie, kiedy
poruszał swoimi biodrami dociskając swoją klatkę piersiową do mojej. Sprawiał
mi ogromną rozkosz, której nie mogłam tłumić w sobie. On całował moje usta
chcąc zabrać dla siebie moje dźwięki. Chciał abym była tylko jego i to w każdym
możliwym aspekcie. Uwielbiałam jak całował mój tatuaż, jak przejeżdżał po nim
językiem. Ciepło jego ciała było dla mnie idealną temperaturą. Podczas naszego
seksu, za każdym razem czułam się coraz bardziej wyjątkowa. On sprawiał, że nie
czułam się przelotną przygodą, ani jedną z wielu kochanek. Każdy jego gest był
wyrazem miłości i wdzięczności. Cieszyłam się, że mieliśmy siebie, że oboje
siebie zadowalaliśmy. Zawsze po skończonym stosunku, szeptał mi do ucha czułe
słówka, za każdym razem wyrażał swoją miłość w inny sposób. Zasypiając przy nim
byłam pewna, że nic złego się nie wydarzy. I zawsze nie mogłam doczekać się
poranka, by patrzeć na jego uśpioną, męską twarz.
W końcu pojawiło się jakiekolwiek wspomnienie Bartka ^^ Mam nadzieję, że wróci do opowiadania.
OdpowiedzUsuńCzekamy na 8 część <3
/ Ingrid
Zgadzam się z Ingrid. :)
OdpowiedzUsuńWspaniale mi się czytało ten rozdział. Nie mogę się doczekać następnego wpisu.
Pozdrawiam :*
Co tu dużo pisać- kochać tego bloga to czasami za mało ;>
OdpowiedzUsuńNieś :)
Kiedy kolejna cześć bo świetne ,a i mam nadzieję że opowiadanie będzie pojawiać się częściej :D
OdpowiedzUsuń