poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Trudna rozłąka cz 25



Hej! Zanim przeczytacie nową część, chciałbym się Was spytać, jakie macie sprawdzone sposoby na grypę? Katar, ból głowy, dreszcze i gorączkę? 4 dni do Majówki a ja jestem kompletnie rozłożona. Nie jestem w stanie chodzić na uczelnię, więc mam dodatkową pracę do nadrobienia, więc cały mój plan, by poświęcić ten tydzień na pisanie opowiadania legł w gruzach. Jestem strasznie osłabiona, w nocy nie potrafię zasnąć, więc powoli zaczynam funkcjonować jak zombie. Dzisiaj jest 3 dzień moich zmagań z chorobą i póki co stoję na przegranej pozycji. 


Kiedy wracaliśmy do domu czułam się znacznie inaczej. Byłam zdecydowanie szczęśliwsza, nie tylko z powodu wygranej chłopaków i mojego drugiego miejsca, ale przede wszystkim czułam, że moja więź z Przemkiem stała się ciaśniejsza i teraz odkryliśmy przed sobą wszystkie karty. Przy nim czułam, że świat był piękny, że miał w sobie dużo dobra, czułam, że moja przyszłość się ułoży. Najtrudniej nie jest coś rzucić, ale podjąć tą decyzję i ten wyjazd, nasze rozmowy, pozwoliły mi właśnie to zrobić. Wiedziałam też, że pomiędzy mną a Przemkiem nic więcej nie będzie, byliśmy przyjaciółmi i chciałam by tak zostało, ale przy tym wszystkim, zdałam sobie sprawę, że w chwilach gdy stoję na zakręcie i trochę wali mi się życie, mój związek z Pawłem dostarcza mi tylko cierpień.
Całą powrotną drogę milczałam wtulona w Przemka, który delikatnie obejmował mnie ramieniem, dając schronienie i równocześnie robił za moją poduszkę. On też czuł, że pomiędzy nami dużo się zmieniło. Widać to było w każdym jego geście.
- O czym myślisz? - głos chłopaka był trochę ściszony, jakby nie chciał by pozostali nas usłyszeli.
- O tobie - unikałam kontaktu wzrokowego z Przemkiem, ale w odbiciu w szybie, widziałam, że on patrzył przed siebie.
- W jakim sensie?
- Zawsze gdy marzyłam by mieć brata, to właśnie tak, go sobie wyobrażałam. Ciepłego, stanowczego, wspierającego... jesteś spełnieniem moich marzeń, wszystkich wyobrażeń - chyba każda dziewczyna marzy o tym, by mieć starszego brata. Ja nigdy nie miałam męskich wzorców, wychowywałam się w otoczeniu kobiet - mamy, babci, koleżanek mamy, nigdy w moim życiu nie było mężczyzny, który byłby silny i stanowiłby dla mnie autorytet. Gdy pojawił się Paweł, był pierwszym mężczyzną, który dał mi poczucie bezpieczeństwa i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że uraczyłam się tym co mi dał, nie wymagałam nic więcej ponad to, co mi dawał. Jakbym brała co dawał, nie patrząc na jakość.
- Nie jestem ideałem.
- Wiem, ja też nie.
- To, może od dzisiaj jesteśmy rodzeństwem, co? - Przemek zmienił pozycję i chcąc nie chcąc, musiałam podnieść się z jego klatki piersiowej i usiąść normalnie - Brat i siostra, na zawsze?
- Naprawdę chcesz mnie zaadaptować jako siostrę? - spytałam lekko rozbawiona.
- A czemu nie? Z wszystkich ludzi na całym świecie, chciałbym żeby to właśnie z tobą łączyły mnie więzy krwi. - uśmiech na twarzy chłopaka, był taki radosny, chłopięcy. - Zobacz, czemu tylko rodzice mogą adoptować dzieci? Czemu nie można zaadoptować sobie rodzeństwa?
- No właśnie, to tylko pokazuje jaki ten świat jest głupi. - rozbawiona naszym tokiem myślenia, znów przytuliłam się do chłopaka. - Rodzeństwo - to słowo, było dla mnie tak nowe, że brzmiało wręcz surrealistycznie. Nie byłam przyzwyczajona do wypowiadania tego słowa i brzmiało tak daleko, a z drugiej strony tak ciepło.
- Rodzeństwo - Przemek złapał za moją dłoń, jakby na przypieczętowanie tego aktu.
Cieszyłam się, że właśnie tak wyglądały nasze relacje, że sytuacja była taka prosta, a dająca wiele radości i poczucia bezpieczeństwa. Właśnie tego drugiego mi brakowało.


Nie chciałam rozstawać się z chłopakami, ale każdy z nas musiał odpocząć, a następnego dnia z samego rana iść do szkoły. Najpierw chłopaki postanowili odwieźć mnie i żegnając się z nimi wszystkimi czułam się, jakbym traciła cząstkę siebie. Przez te kilka dni było mi z nimi naprawdę dobrze i już tęskniłam za nimi.
W domu ku mojemu niezadowoleniu zastałam mamę, siedziała na kanapie i oglądała jakieś programy telewizyjne. Nie wiedziałam czy czekała na mnie, czy może tak po prostu sobie siedziała. Patrząc na nią, widziałam jakby obcą mi osobę. Przypomniała mi się cała złość na nią, wszystko to, co wypłynęło w  naszej ostatniej kłótni.
- Wróciłaś, jak poszło? - mama na dźwięk zamykanych drzwi zerwała się z kanapy i stanęła w progu wyczekująco na mnie patrząc. Trudno było mi ocenić, czy szczerze się martwiła, czy było to udawane, ale już nie chciałam w to wnikać.
- Dobrze, chłopcy zajęli pierwsze miejsce, a ja drugie - nie potrafiłam ukryć uśmiechu na mojej twarzy. Byłam szczęśliwa i dumna z siebie. Bardzo chciałam powstrzymać towarzyszące mi emocje, ale uśmiech sam wdarł się na moje usta.
- To super, gratuluję, zawsze w ciebie wierzyłam - mama w jednym kroku dobiegła do mnie i wzięła mnie w ramiona, a ja stałam jak słup soli nie potrafiąc się ruszyć. Jeszcze nigdy tak obco nie czułam się w jej ramionach, jakbym zupełnie tam nie pasowała. Mama musiała to wyczuć, bo od razu rozluźniła uścisk i cofnęła się o krok, a minę miała jakby zrobiła coś złego.
- Przepraszam - tylko na tyle było mnie stać. Oczywiście, że źle się z tym czułam jak ją potraktowałam, ale nie potrafiłam jej przytulać wiedząc, że ostatnim razem zarobiłam od niej w twarz.
- Jesteś głodna? Zrobiłam zapiekankę makaronową, tą co tak lubisz - kiedy patrzyłam na mamę widziałam, że chciała naprawić naszą relację i chociaż byłam zmęczona, chciałam zaszyć się sama w pokoju i pomyśleć nad pewnymi rzeczami, to nie mogłam jej tak zostawić.
- Jasne, tylko zostawię rzeczy - lekko uśmiechnęłam się do niej, a mama od razu powędrowała do kuchni. Przebierając się w dres, wysłałam sms'a Przemkowi "Idę zjeść kolację z mamą, chcę z nią porozmawiać. Trzymaj kciuki" Wiedziałam, że nie miałam obowiązku informować Przemka o wszystkich swoich poczynaniach, ale dzięki temu mogliśmy być bliżej siebie i może był to wytwór mojej wyobraźni, ale dawało mi to poczucie siły. Odpowiedź przyszła zanim jeszcze zdążyłam opuścić pokój "Pilnuj tonu, a będzie dobrze". Czytając te kilka słów, uśmiech sam wszedł mi na usta. Przemek miał rację, zdecydowanie za szybko się denerwowałam i wybuchałam, co było jedną z moich większych wad.
W kuchni mama już nakładała porcje na talerze i widziałam jak się starała. Nie chciałam utrudniać jej zadania, więc to ja pierwsza się odezwałam.
- Wygląda smakowicie - zajmując miejsce, niepewnie spojrzałam na mamę, która ewidentnie się denerwowała.
- Smacznego. - obie po tych słowach zajęłyśmy się jedzeniem, a otaczająca nas cisza była niemal bolesna. Byłam skrępowana i chciałam coś powiedzieć, ale za cholerę nie wiedziałam co to powinno być.
- Wygrałam dwa tysiące złotych, chciałabym założyć konto w banku i tam je wpłacić.- czułam, że trochę tłumaczyłam się przed mamą i nie chciałam też by te słowa potraktowała jako wyrzut w swoją stronę.
- To rozsądne. Naprawdę cieszę się, że ci się udało, zawsze w ciebie wierzyłam.
- Wiem - zdecydowałam się na to drobne kłamstwo by nie dokładać jej zmartwień, wiedziałam, że już wystarczająco podle się czuła, chciałam trochę zdjąć z niej ten bagaż - Mamo, ja... przepraszam. W ostatniej naszej rozmowie, było dużo mojej winy, nie powinnam była cię oskarżać, chcę wierzyć, że masz wystarczająco ważny powód, by ukrywać przede mną prawdę - po osiemnastu latach mojego życia, czułam, że właśnie przyszedł moment w którym chciałam poznać prawdę i zamierzałam dopilnować tego, by mama odpowiedziała na wszystkie nurtujące mnie pytania. Po wzroku mamy widziałam, że również zdawała sobie sprawę z tego, że nadszedł kres jej tajemnicom.
- Kochanie ja... nigdy sobie nie wybaczę, że wtedy cię uderzyłam. Świadomość tego, jak bardzo cię zawiodłam, jest moją karą za wszystko czego cię pozbawiłam - mama odłożyła sztućce i dostrzegałam walkę jaką toczyła ze sobą by powstrzymać łzy napływające jej do oczu. Siedziałyśmy po przeciwnych stronach stołu i w tamtej chwili byłam wdzięczna za ten dystans. Pomimo, że chciałam ją przytulić i pocieszyć, wiedziałam, że gdy to zrobię, nie będę w stanie zadać jej żadnego pytania.
- Mamo, kim jest mój tata? - sama byłam zaskoczona brzmieniem swojego głosu. Drżał tak, jakby ktoś bawił się moimi strunami głosowymi. Było w nim tyle bólu i tęsknoty, że sama nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie to dotykało. Mama wstała, sięgnęła po butelkę wina i gdy upiła kilka łyków z kieliszka, usiadła i wpatrywała się w swoje odbicie w szkle.
- Chodziliśmy do tego samego liceum, mieszkaliśmy kilka domów od siebie, byliśmy niemal sąsiadami. - mamy przymknięte oczy pokazywały, że wracanie myślami, do tamtych czasów było dla niej bolesne, ale tak bardzo chciałam poznać prawdę, że nie byłam w stanie jej przerwać - Po maturze, dostał się na uniwersytet na drugim końcu kraju, a ja zostałam na wsi, by zaocznie studiować  w okolicznej uczelni. Po pół roku, kilka dni po tym jak oznajmił mi, że dostał się na wymianę studencką do Szwajcarii, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie byłam w stanie mu tego powiedzieć. Był tak szczęśliwy z powodu tego wyjazdu, że nie mogłam tego zniszczyć. - mama ponownie wzięła kieliszek do dłoni, a ja siedziałam jak skamieniała, nie będąc  w stanie cokolwiek powiedzieć. Przez tyle lat myślałam, że potencjalny tata, tak bardzo musiał zranić moją mamę, że ona nie była w stanie o nim mówić. Wymyślałam przeróżne powody, od zaproponowania aborcji przez zapłatę za usunięcie się z jego życia, po jego ucieczkę. Prawda była zupełnie inna, to ona.. Moja mama świadomie sprawiła, że nie miałam taty.
- Odkąd w ogóle wyjechał na studia, jeszcze przed tą wymianą, nie układało nam się dobrze. Prawie się nie widywaliśmy, bo kiedy przyjeżdżał do rodziców, ja weekendami byłam na uczelni. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, powiedziałam mu, że go zdradziłam. Wszystkim tak powiedziałam. Mojej mamie, jego rodzicom, wszyscy myśleli, że jesteś owocem przelotnego romansu. On znienawidził mnie tak jak moja mama, jak wszyscy we wsi, ludzie non stop gadali o mnie, o tym, że się puściłam, że jestem łatwa - kiedy mama podniosła na mnie wzrok widziałam jak było jej ciężko o tym mówić, widziałam niemą prośbę bym powiedziała cokolwiek. Nie potrafiłam znaleźć słów by wyrazić to, co czułam. Pozwoliłam jej dalej mówić - Dzięki mojemu tacie, wyprowadziłam się stamtąd i przeniosłam tutaj. Kupił to mieszkania i po kryjomu, przesyłał mi pieniądze. Było mi ciężko samej, ale wiedziałam, że musiałam dać radę, że robię to dla ciebie. Twój tata miał przed sobą wspaniałą przyszłość, był zdolny, przedsiębiorczy, dziecko mogło tylko to zniszczyć. Został już na stałe w Szwajcarii a ja już nigdy go nie widziałam. Nienawidził mnie tak, jak wszyscy, a ja tylko zrobiłam to dla jego dobra. - w słowach mamy brzmiało to tak, jakby to ona była ofiarą. A tymczasem to ja i mój tato, byliśmy pokrzywdzeni. Chciałam to zrozumieć, chciałam zrozumieć targające nią motywy, ale nic jej nie usprawiedliwiało. Tak bardzo kochała tatę, że chciała go ocalić, a ja... gdzie w tym wszystkim było miejsce na moje uczucia?
- A co ze mną? Czy ja nie zasługiwałam na to, by mieć tatę? - po tych słowach z moich oczu wylał się potok łez. Chciałam się wziąć w garść, powstrzymać łzy, ale to za bardzo bolało.
- Iza...- mama wstała i podeszła do mnie, a ja niemal jak oparzona zerwałam się z krzesła i udałam się na drugi koniec pokoju.
- Proszę, nie dotykaj mnie..- wyciągnęłam przed siebie ręce, jakby to miało powstrzymać mamę przed podejściem do mnie.
- Kochanie, proszę - obie płakałyśmy równie mocno, ale w tamtej chwili zaczynałam ją nienawidzić, nie mogłam na nią patrzeć.
- Odpowiedz!
- Jakie miałabyś życie gdyby on był? Widywałabyś się z nim może raz na miesiąc? Może rzadziej. Nie chciałam byś tęskniła.
- Myślisz, że mniej cierpiałam? Te wszystkie dni ojca w przedszkolu, te wszystkie święta gdzie dzieci całą rodziną przychodziły na kolędowanie, jak patrzyłam jak dzieci lepiły bałwana z ojcami, myślisz, że mniej wtedy cierpiałam? - mój płacz jeszcze bardziej się nasilił. Tak bardzo, przez te wszystkie lata udawałam, że mnie to nie dotykało. Tłumiłam w sobie to uczucie, nie pozwalając by wdarło się do moich myśli.
- Ja... Chciałam ci dać  wszystko co najlepsze, dałam ci całą swoją miłość, serce... On by cię tylko skrzywdził. Nie chciałam byś odczuwała tak wielką tęsknotę, jaką ja odczuwałam za nim. To bolało... Tak bardzo. Wiedziałam, że muszę ci tego oszczędzić - mama usiadła na kanapie i schowała twarz w dłonie. Chciałam zrozumieć jej punkt widzenia. Ona zrobiła to, co uważała za słuszne. Tylko problem był w tym, że wybrała to, co było słuszne według niej, nie dla mnie.
- Nie widziałaś go od tamtej pory? - oparłam się o ścianę i wpatrywałam się w widok za oknem. Wyobrażałam sobie, że był gdzieś tam mój tato, który pewnie miał swoją rodzinę, dzieci, które miały tatę.
- Nie.
- Jak on się nazywa? - trudno było mi stwierdzić czy naprawdę chciałam go poznać i nagle rozwalić mu całe życie. Nie wiedziałam czy na to zasługiwał. Gdybym nagle pojawiła się w jego życiu, przewróciłabym je do góry nogami.
- Iza...
- Imię - twardo spojrzałam na mamę, a ona błagalnie na mnie patrzyła. Nie spuszczałam z niej wzroku, musiałam wygrać tą bitwę.
- Grzegorz - tak cicho wypowiedziała to słowo, że miałam wrażenie, iż było to tylko westchnienie, ale zaraz po tym, z jej ust wydobył się potworny płacz. Widziałam jak ją to bolało, jak bardzo cierpiała. Podeszłam do niej, stanęłam między jej nogami, jej twarz znajdowała się na wysokości mojego brzucha i mocno ją do siebie przytuliłam. Czułam się jakbym tuliła rozdygotane dziecko. Cierpiałyśmy razem, każda na swój sposób, każda z innych powodów. Ale to była moja mama i kochałam ją pomimo wszystko. Na swój sposób próbowała mnie chronić i nienawidziłam ją za to, ale nadal ją kochałam. 


Jak wrażenia? Myślicie, że Iza powinna odnaleźć tatę? A może zostawić wszystko tak, jak jest?

3 komentarze:

  1. Witaj. Opowiadanie fajne. Z pracy piszę. Nie wiem jak znosisz polopirynę . Robiłem dawkę uderzeniową z 3 tabletki i pod kołdrę. Raz tak tylko można, później normalnie stosowanie. Tabletek nie wolno łykać, rozpuścić w wodzie. Jutro powinnaś być na chodzie. budowlaniec z zawodu. Pozdrawiam Wiktor

    .

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie. Powinna odszukać zobaczyć jaki jest co robi itd i później zdecydować czy chce mu wyjawić prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może czas iść do lekarza? ;)
    Uważam ze Izka powinna odnaleźć ojca ;)

    OdpowiedzUsuń