środa, 29 kwietnia 2015

Trudna rozłąka cz 26



To była kolejna noc w moim życiu, podczas której nie potrafiłam zmrużyć oka. Wpatrywałam się w niebo i rozmyślałam o tym, że przez osiemnaście lat wychowywałam się bez ojca, tylko i wyłącznie na życzenie mamy. Tęskniłam za nim, chociaż wydawało mi się to irracjonalne. Bo jak można tęsknić za czymś, czego się nie zna? Zastanawiałam się czy teraz chciałabym to uzyskać. Czy chciałabym go poznać, porozmawiać, zobaczyć jego oczy? Z drugiej strony czy byłabym w stanie nagle pojawić się w jego życiu i powiedzieć "Cześć, jestem twoją córką". Byłam ciekawa co robił, czy miał rodzinę, dzieci, a tym samym, czy miałam przyrodnie rodzeństwo. W ogóle czy on jeszcze żył? Może zginął w wypadku, może zachorował na coś. Ta myśl wydała mi się jeszcze smutniejsza. Gdzieś na świecie był Grzegorz, który był moim ojcem. Może kiedy, gdy byłam u babci, on również był u swoich rodziców? Może byliśmy tak blisko siebie, a nic o tym nie wiedzieliśmy? Tyle miałam pytań w głowie, tyle znaków zapytania.
Nie wiedziałam jak teraz będą wyglądały moje kontakty z mamą. Jasne, dowiedziałam się prawdy, ale czy to pozwoli nam się zbliżyć? A może oddali nas jeszcze bardziej? Trudno było mi stwierdzić, czy kiedykolwiek będę w stanie jej wybaczyć. Kochałam ją, ale miałam tyle żalu, tyle złości...
Byłam zmęczona tym wszystkim, nieprzespanymi nocami, kłótniami, tajemnicami. Po tym wszystkim czego się dowiedziałam, ciężko było mi wyobrazić sobie, że jak każda normalna osoba w moim wieku, pójdę do szkoły. Chciałam wreszcie móc zasnąć, by dać odpocząć swojej głowie, bo z każdą sekundą narastało w niej morze pytań.
- Mogę? - ciche pukanie do drzwi mojego pokoju, wyrwało mnie z zamyślenia. Zobaczyłam twarz mamy, która ewidentnie wskazywała, że i ona, miała za sobą ciężką noc. Nie rozmawiałyśmy już dłużej wczoraj, obie nie miałyśmy na to siły.
- Jasne - przeniosłam wzrok z mamy na budzący się świat za oknem. Trudno było mi patrzeć w jej oczy i nie czuć złości.
- Pomyślałam, że wezmę dzisiaj wolne i spędzimy ten dzień razem. - mama usiadła na łóżku i delikatnie zebrała zbłądzone kosmyki włosów z mojego czoła - Jak się czujesz?
- Przytłoczona - poczułam zbierające się w oczach łzy i mocno musiałam skupić swoją uwagę na tym, by żadnej nie uronić.
- Mogę coś dla ciebie zrobić? - nie wiem czemu rozmawiałyśmy szeptem, może to przez ciszę panującą w domu, może przez to, że odczuwany ból tłumił nasze głosy.
- Nie chcę iść do szkoły.
- Dobrze, zostaniemy razem w domu. - mama delikatnie gładziła mnie po plecach i czułam jej miłość, czułam, że jej było równie ciężko jak mnie. Obie niosłyśmy potężny bagaż i nie wiedziałam czy kiedykolwiek się od niego uwolnimy.
- Myślisz czasem o nim? - przez noc zastanawiałam się nad różnymi rzeczami, miałam tyle pytań, tyle pragnęłam się dowiedzieć. Mama przez te lata była w kilku związkach, ale w żadnym wystarczająco długo by z kimś wziąć ślub. Myślałam nad tym, czy nadal kochała mojego tatę i dlatego nie była w stanie nikogo pokochać.
- Teraz już rzadko, ale kiedyś... tak.
- Kochasz go? - mój szept był jeszcze cichszy, bałam się pytać, a jeszcze bardziej bałam się odpowiedzi. Nie wiedziałam czy miało to dla mnie tak duże znaczenie, ale musiałam mieć więcej informacji.
- Nie, chyba już teraz nie... Mam sentyment - mama usiadła w poprzek łóżka i przykryła się kołdrą. Nie miałam możliwości patrzenia jej w twarz, więc przekręciłam się na drugi bok i patrzyłam w jej brązowe oczy, które wcale nie przypominały moich, zielonych.
- Jestem do niego podobna?
- Oczy, masz takie same oczy - słyszałam tęsknotę w jej głosie, słyszałam jak bardzo kiedyś musiała kochać tamte oczy. Może kiedy ja uznawałam ją za tchórza, ona tak naprawdę była silna? Przecież poświęciła siebie, by Jemu żyło się dobrze, by On mógł się realizować. Zdecydowała się żyć sama, ze mną, by nie zniszczyć Jemu życia. Ale czy ja naprawdę zniszczyłabym mu życie? Czy ja zniszczyłam życie mojej mamie?
- Jak mogłaś patrzeć na mnie i...
- Nie - mama nie pozwoliła mi dokończyć mojego zdania i doskonale musiała wyczuć, o co chciałam ją zapytać - Nigdy nie żałowałam, że się pojawiłaś. Było mi ciężko, ale nigdy nie żałowałam. Kiedy poczułam pierwsze ruchy w brzuchu, kiedy usłyszałam bicie twojego serca, to dało mi to siłę. Przez te wszystkie lata, to ty utrzymywałaś mnie przy życiu, byłaś i jesteś moją siłą - nie wiedziałam kiedy obie zaczęłyśmy płakać, to było takie ciężkie, tak bardzo bolało. Położyłyśmy się obok siebie i mocno wtuliłam się w jej ciało, jakbym nadal była pięcioletnią dziewczynką, którą mama kołysała do snu.
- Zaśpiewasz mi? Tak bardzo chciałabym zasnąć - byłam zmęczona płaczem, myślami, bólem, nieustannymi pytaniami, które piętrzyły się w mojej głowie.
- Cii.. śpij - mama delikatnie kołysała moim ciałem, jakbym nadal była jej małą córeczką. Moja złość nie topniała, tylko po prostu mniej bolała. Chciałabym móc jej kiedyś wybaczyć, to było moje jedyne marzenie.

Gdy się obudziłam w pokoju panował mrok, nie wiedziałam czy długo spałam czy była noc, a może dzień. Nigdzie nie mogłam znaleźć telefonu, więc skierowałam się do kuchni, gdzie mama porządkowała jakieś dokumenty.
- Wstałaś - czułam, że ją zaskoczyłam, jakby nie spodziewała się, że tak szybko wstanę.
- Która jest godzina?
- Dochodzi dwudziesta - spałam prawie cały dzień i chyba naprawdę musiałam być zmęczona. Wzięłam szklankę z wodą i usiadłam obok mamy.
- Gdzie jest mój telefon? - dziwnie się czułam, że zapomniałam o świecie, o Przemku, Pawle. Przez te kilkanaście godzin, od mojego wczorajszego powrotu do domu tyle się wydarzyło, że sama nie mogłam uwierzyć, że to była kwestia kilkunastu godzin.
- Na parapecie. Dzwonił Paweł, powiedziałam mu, że śpisz i że zadzwonisz jak się obudzisz, Pytał się czy coś się stało - mama patrzyła na mnie trochę niepewnie i nie musiała mówić, bo już wiedziałam skąd ten wzrok.
- Powiedziałaś mu - nie było to pytanie, ale luźne stwierdzenie. Nie wiem czemu, ale nie chciałam by on o tym wiedział.
- Martwi się o ciebie - mama złapała mnie za rękę i może to było naiwne, ale czułam jakbyśmy nie potrzebowały słów do komunikacji. - Pomiędzy wami nie układa się najlepiej, prawda? - nie potrafiłam znaleźć słów by potwierdzić jej domysły, spuściłam głowę i wpatrywałam się w swoje dłonie - Iza, to dobry chłopak. Może warto zawalczyć, co? Może da się jeszcze to naprawić? - te słowa podziałały na mnie jak płachta na byka. Ona była ostatnią osobą na świecie, która miała prawo doradzać mi w sprawie mojego związku. Chciałam by trzymała się z dala o tej sfery mojego życia.
- Co ty wiesz, co? - ostro spojrzałam na mamę. Moja zmiana nastroju również ją zaskoczyła - Może on wcale nie jest taki dobry? Przepraszam, ale chyba nie chcę z tobą o tym rozmawiać.
- Przepraszam, masz rację... - tym razem to mama spuściła głowę i wpatrywała się w leżące przed nią dokumenty i zdjęcia. - Dzwonił jeszcze Przemek, prosił byś się do niego odezwała. To ten chłopak, którego mama niedawno do mnie dzwoniła? - nie rozmawiałam z mamą o mojej nocy spędzonej u Przemka. Wtedy też nie miałam odwagi by do niej zadzwonić i chłopak, poprosił swoją mamę, by to za mnie załatwiła. W odpowiedzi na mamy słowa skinęłam tylko głową - Wydaje się być miłym chłopakiem. Też się martwił o ciebie.
- To mój przyjaciel. - westchnęłam, zastanawiając się czy mówić dalej - Przemek i ja zawarliśmy sojusz. Ja zawsze chciałam mieć brata, a on młodszą siostrę. Traktujemy siebie jak rodzeństwo - na myśl o naszym pakcie, kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry.
- Uśmiechasz się - kiedy podniosłam wzrok na mamę, wydawała się trochę zaskoczona, ale i szczęśliwa.
- Bo on daje mi dużo radości. Pomaga mi, wspiera. Jest cudownym bratem.
- Zaprosisz go? Bardzo chciałabym go poznać - mama rzadko poznawała moim znajomych, bo też nie miałam ich za wielu. Moje życie zostało ograniczone przez związek z Pawłem i dopiero niedawno zdałam sobie z tego sprawę.
- Jasne. Co to? - postanowiłam skierować rozmowę trochę na inny tor. Musiałam od nowa zacząć budować relacje z mamą, ale wymagało to dużo czasu. Nie było to łatwe, ale metoda małych kroków zdawała się przynosić efekty.
- Ten tutaj,  w tym swetrze w kratę to... - mama podała mi stare, trochę popękane zdjęcie i kiedy delikatnie wzięłam je w ręce, to już nie musiałam słuchać dalszych słów. Po raz pierwszy patrzyłam na mojego tatę. Mężczyzna, a raczej chłopak na zdjęciu miał jakieś siedemnaście lat, był uśmiechnięty z lekko zmrużonymi oczami. Nigdy nie widziałam tego zdjęcia, więc mama musiała je skrzętnie chować między dokumentami, bym nigdy nie wpadła w posiadanie tej fotografii. Było to zwykłe zdjęcie klasowe, ale twarz taty przebijała się na pierwszy plan. Trudno było mi stwierdzić czy był przystojny, panowała wtedy zupełnie inna moda, ale jednego byłam pewna, był intrygujący, zwracający na siebie uwagę. Poczułam łzy w oczach i kiedy pierwsza spłynęła po moim policzku, szybko ją otarłam biorąc powietrze głęboko w usta. Musiałam uspokoić swój oddech, co przychodziło mi z wielkim trudem. Czułam jakbym się krztusiła, dusiła... Mama szybko podeszła do mnie, otworzyła okno na oścież i przytrzymała mnie bym mogła zaczerpnąć świeżego powietrza. Tuliła mnie do siebie, jakbym nadal była jej małą, bezbronną córeczką.
- Cii... już dobrze, oddychaj - po jakimś czasie, mama posadziła mnie na krześle przy stole i podała talerz z zupą. Nie jadłam niczego od dwudziestu czterech godzin i naprawdę nie chciałam jeść, czułam, że nic nie przełknę, ale czułam też, że musiałam się wzmocnić.
Kiedy w ciszy siedziałyśmy przy stole, chciałam coś powiedzieć, zapytać o coś, ale żadne słowa nie przechodziły mi przez gardło. Wybawieniem okazał się mój dzwoniący telefon. Mama bez słowa podeszła do parapetu i podała mi komórkę i w pierwszej chwili nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, ale gdy zobaczyłam, że był to Przemek, nie potrafiłam go zignorować.
- Halo? - mój głos przypominał dźwiękiem skrzata. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak okropnie brzmiałam i chyba tak samo sie też czułam.
- Iza? Gdzie jesteś? - głos chłopaka był zmartwiony, jakby był poważnie zaniepokojony moim stanem.
- W domu - cicho wypowiedziałam te słowa próbując uciec wzrokiem od mamy.
- Dobrze się czujesz?
- Nie - nie chciałam go okłamywać, nie byłam w stanie udawać, że wszystko było cudownie. Chciałam w końcu odzyskać równowagę, kontrolę nad swoim życiem. Naprawdę miałam dosyć tragizmu i patosu całej tej sytuacji.
- Zaraz u ciebie będę - słyszałam jak chłopak zaczął gdzieś biec i niemal dyszał do słuchawki - Nie zależnie od tego co się dzieje, poradzimy sobie, rozumiesz? Zaufaj mi tylko - prośba w jego głosie była nadzieją, obietnicą, ale jak mogło być wszystko dobrze?
- Dobrze.

5 komentarzy:

  1. Zakochałam się na maksa w tym opowiadaniu ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę więcej... To jest takie świetne opowiadanie... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!!!. Także chcę więcej i częściej części opowiadania!!!. Opowiadanie fajne jest. Zdrowa już?. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to opowiadanie. Jest takie... Sama nie wiem... Takie niesamowite. Bardzo polubiłam Izę i Przemka.
    Zauważyłam, że Twój styl pisania bardzo się rozwinął. Czytam Twoją twórczóść już od ponad roku i widać, że z każdym rozdziałem robisz postępy, rozwijasz się.
    Życzę dużo weny
    Ściskam
    Mroczna

    OdpowiedzUsuń
  5. Też to zauważyłam! Styl masz znacznie lepszy niż kilka miesięcy temu, z ortografią równie jest lepiej. Rozwijasz się! ;*
    PS. twoje przeziębienie przeszło chyba na mnie... ;/
    / Ingrid

    OdpowiedzUsuń