czwartek, 27 lutego 2014

The experience cz 119

Wstałam bardzo wcześnie rano, ponieważ już o 5. Zaczął się nowy dzień i czas było zmierzyć się z przyziemnymi sprawami takimi jak praca. Szczerze? Wolałam to, niż kolejne rozmowy z Bartkiem z których nic nie wynikało. Praca była dla mnie prawdziwą odskocznią od problemów jakie kłębiły się w moim prywatnym życiu.
Cicho wstałam z łóżka, pozbierałam wszystkie swoje ubrania i wyszłam do łazienki. Gdy się wyszykowałam i spakowałam, wyszłam z mieszkania i autobusem pojechałam do hotelu.
Na miejscu byłam przed czasem, więc weszłam jeszcze do sklepu obok i kupiłam sobie jogurt i poszłam do szatni hotelowej. Gdy byłam gotowa usiadłam na ławce i popijałam jogurt, czerpałam z panującej ciszy tym samym nastrajając się na pracowity dzień.
Całe przedpołudnie spędziłam na restauracji. Nie byłam na swojej zmianie, więc za bardzo nikogo nie znałam, ale jakoś sobie radziłam. Ruchu za dużego też nie było, więc nie miałam okazji się zmęczyć. Po południu Pani Kasia wysłała mnie na recepcję, gdzie tego dnia pracował tylko Michał, ponieważ Natalia wzięła wolne a nikogo nie było by Ją zastąpić. Z jednej strony cieszyłam się, że całą zmianę spędzę na recepcji, ale z drugiej strony, był tam tylko Michał, ale miałam nadzieję, że jakoś dam sobie z Nim radę.
- Co Ty taka dzisiaj nie w humorze? – usłyszałam głos osoby obok. Ślepo wbijałam wzrok w komputer chcąc w nim coś znaleźć a moje myśli błądziły gdzieś daleko. Michał musiał to wyhaczyć i stąd Jego pytanie. Cały dzień starałam się kryć swoją ponurość, lecz marną byłam aktorką.
- Wydaje Ci się – na początku nie chciałam się przyznać, że w moim życiu nie układało się najlepiej. Nie wiem czemu, ale bezpieczniej czułam się, jak Michał nic o mnie nie wiedział i nie szperał w moim prywatnym życiu.
- Przecież widzę. – Michał podszedł bliżej udając przed conciergem, że szukał czegoś w dokumentach. Nie chciałam zwracać zbytnio na Niego uwagi, więc dalej patrzyłam w komputer. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Michał był świadom iż nic na owym sprzęcie nie robiłam, lecz nadal szłam w zaparte, że mi przeszkadzał i nic się nie działo.
- Naprawdę wszystko w porządku – obróciłam się w Jego stronę i wymusiłam uśmiech na swojej twarzy. Chciałam żeby to wyszło naturalnie, ale chyba efekt był komiczny, ponieważ mina mojego kolegi była trochę dziwna, jakby szydercza. Nie patrzyłam na Niego długo, tylko z powrotem zatraciłam wzrok w monitorze.
- Nie oszukasz mnie. Jak będziesz chciała pogadać to wal śmiało – w Jego propozycji odnalazłam nutę przyjaciela. Nie wiem jak to zrobił, ale porzucił status podrywacza a przyjął naprawdę fajnego kolegi. Brakowało mi takich ludzi wokół siebie i on wypełniał pewną pustkę w moim życiu. Miałam szczerą nadzieję, że już na zawsze  będzie taki wobec mnie, a Patrycja, która była w nim zakochana, w końcu mi odpuści i nie będzie skupiała swojej uwagi na mnie.
Praca na recepcji była znacznie lepsza od tej w restauracji, zrozumiałam, że lepiej sprawdzałam się właśnie w pracach biurowych niż takich fizyczno-usługowych. Co chwilę ktoś wychodził czy przychodził, każdy był uprzejmy i życzliwy, co potęgowało zadowolenie z pracy. Natłok obowiązków sprawił, że przestałam myśleć o Bartku i naszych problemach,
Około godziny 18 wraz z Michałem udałam się na stołówkę by coś zjeść. Gdy nałożyliśmy jedzenie na talerze i zajęliśmy miejsce na końcu sali. Początkowo byłam zaabsorbowana jedzeniem i wbijałam wzrok w swój posiłek by nie spojrzeć w oczy Michała. Zawsze była z nami Natalia i jej obecność powodowała, że nie peszyłam się tak bardzo jak obecnie. Czułam się niepewnie, ale sama nie wiedziałam skąd rodziły się we mnie te obawy. Byłam przekonana o ich bezpodstawności i głupocie, ale one po prostu mi towarzyszyły, bez względu na to czy tego chciałam czy nie.
- Gosia, jeżeli mógłbym Ci jakoś pomóc, to dasz mi znać? – Michał martwił się o mnie i to było naprawdę miłe z Jego strony. Było mi głupio za moje zachowanie, chłopak wyciągał pomocną rękę a ja za każdym razem niegrzecznie Go zbywałam. Moja postawa mogła dać mu do zrozumienia, że pałałam niechęcią do Niego, ale tak nie było. Nie zasługiwał na taką opryskliwość z mojej strony, ponieważ nic mi nie zrobił, a to, że kilka razy próbował ze mną flirtować, traktowałam jako wybryk z Jego strony.
- Jasne. Wiesz jak to jest, raz na wozie a raz pod wozem. – należało mu się chociaż lakoniczne wytłumaczenie mojego zachowania. To było zrozumiałe, że każdy miewał gorsze chwile, ale powinno się doceniać pomocną dłoń. – Nie chciałam być niegrzeczna wobec Ciebie, przepraszam – uznałam, że tak powinnam była się zachować. Było mi głupio, że wypierałam się tego co czułam, przecież i tak to widział, więc bez sensu było kłamać.
- Daj spokój. Pamiętaj, że możesz się wygadać – Michał złapał mnie za rękę i intensywnie patrzył mi w oczy. Był bardzo szczery i prawdziwy w swoich słowach, przez co wprawił mnie w zakłopotanie, szczególnie, że była jakaś czułość w Jego głosie. Gdy odwróciłam wzrok z Jego oczu, to moim oczom ukazała się Patrycja. Dziewczyna wyraźnie nie była zadowolona z tego, że chłopak, za którym szalała, trzymał mnie za rękę. Jak najszybciej zabrałam dłoń ze stolika wracając do jedzenia. Wiedziałam, że Patrycja mi tak tego nie odpuści i odczuję jakieś nieprzyjemności z Jej strony, ale już nic nie mogłam zrobić. Tylko ja z Michałem wiedzieliśmy, że to nie było nic wielkiego, tylko zwykłe trzymanie ręki otulone wsparciem, ale ona mogła to inaczej, błędnie odebrać.
- Dzięki, wracajmy do pracy – uśmiechnęłam się do Niego i wstałam od stolika. Michał przepuścił mnie w przejściu i udaliśmy na recepcję. Już lepiej nam się pracowało i co chwilę łapaliśmy ze sobą kontakt. Chłopak był mi naprawdę pomocny i miał anielską cierpliwość. Byłam pod wrażeniem, jego wiedzy i umiejętności. Był wspaniałym nauczycielem.
O godzinie  22 zmęczeni skończyliśmy zmianę i od razu przebraliśmy się w wygodniejsze ubrania, zostawiając uniform w szafkach. Po 16 godzinach pracy byłam zmęczona, ale dosyć pozytywnie. Jedynym negatywnym aspektem było to, że następnego dnia musiałam stawić się w pracy na godzinę 6, ale musiałam dać radę.
- Jesteś samochodem? – gdy wychodziliśmy z hotelu usłyszałam głos Michała. Warto zaznaczyć też, że nie wychodziliśmy sami, lecz z innymi osobami ze zmiany.
- Nie, pojadę autobusem a jak żadnego nie będzie to zadzwonię po taksówkę – udzieliłam odpowiedzi chłopakowi i szłam dalej zgodnie z kierunkiem grupy. Część osób szła na parking, część pieszo do domu. Wśród nas była Patrycja, która nie spuszczała z Nas wzroku. Bardzo mnie krępowałam swoim zachowaniem, ewidentnie chciała dać mi do zrozumienia, że będę miała problemy.
- Przestań odwiozę Cię i nie odmawiaj, będziesz mogła się zrewanżować za swoje dzisiejsze zachowanie – radosny ton chłopaka nie dawał mi możliwości odrzucenia propozycji, która była mi na rękę. Dzięki temu mogłam zaoszczędzić kupę czasu i być wcześniej w domu.
- Dobra – uniosłam ręce w geście poddańczym i uśmiechnęłam się szeroko. Michał obrócił się do pozostałych osób.
- Kogoś jeszcze podwieźć? – cieszyłam się, że nie tylko mnie zadał to pytanie. Miałam nadzieję, że ktoś jeszcze się z nami zabierze, ale każdy miał opracowany sposób wracania do domu. Tylko ja byłam wyjątkiem. To była także doskonała możliwość dla Patrycji, ale dziewczyna nie pokusiła się, więc pretensje mogła mieć tylko do siebie. – To jedziemy – chłopak uśmiechnął się do mnie miło i poszliśmy do jego samochodu. Zachował się bardzo szarmancko, otworzył mi drzwi do samochodu, a gdy usiadłam na miejscu pasażera zamknął moje drzwi i poszedł usiąść przed kierownicą. Byłam trochę zestresowana zaistniałą sytuacją, ale jeszcze bardziej byłam mu wdzięczna za przysługę.
- Dziękuję Ci, jestem tak zmęczona, że chyba zasnęłabym w autobusie – uśmiechnęłam się do Michała i automatycznie zaczęłam ziewać. Gdy tylko zaznałam ciszy i wygodnego miejsca, od razu chciało mi się spać. Najchętniej otuliłabym się czymkolwiek i zamknęła powieki, które de facto były ciężkie.
- To śpij, jak będziemy na miejscu to Cię obudzę. Tylko podaj swój adres – był bardzo miły i uprzejmy. Jego propozycja była bardzo kusząca, ale nie chciałam zachowywać się niegrzecznie. Podałam mu adres i delikatnie przymknęłam oczy, które cały czas  starałam się mieć otwarte.

- Gosia, Gosia – usłyszałam cichy głos nad swoją głową. Było mi bardzo dobrze i dosyć niechętnie otwierałam oczy. – Hej, mała czas się obudzić – poznawałam ten głos. To był Michał. Na chwilę straciłam orientację. Zdziwiona byłam gdy zorientowałam się, iż byłam w samochodzie. Po chwili przypomniałam sobie wszystko, chociaż przez moment miałam wrażenie iż minęło bardzo dużo czasu od kiedy wyszłam z pracy.
- O matko, zasnęłam – podniosłam głowę z siedzenia i odgarnęłam włosy z twarzy.  Michał cały czas mi się przyglądał i podobał mi się ten Jego wzrok chociaż był krępujący.
- No trochę, miałem Cię wnieść do domu, ale nie wiedziałem co powiedzą Twoi rodzice, więc postanowiłem Cię obudzić – chłopak ciągle mówił ściszonym głosem, który był bardzo męski i seksowny. Jak dla mnie mógł ciągle do mnie przemawiać, co rozgrzewało mnie od środka. Było to niepokojące, ale wszystko zganiałam na przemęczenie.
- Dziękuję, to miłe, że o tym pomyślałeś. Dziękuję też za podwiezienie i w ogóle za wszystko – uśmiechałam się do Niego, a pomimo wątpliwości jakie rodziła we mnie obecność kolegi, na twarzy miałam wymalowany spokój.
- Nie ma za co, leć już bo jutro nie wstaniesz. – nie wykorzystywał zaistniałej sytuacji i był opiekuńczy. Miał rację, następnego dnia ponownie musiałam wstać o 5.
- Ok, do jutra – bardzo spontanicznie dałam mu całusa w policzek, co mnie zawstydziło. Nie wiem czemu to zrobiłam, tak jakoś wyszło. Szybko zebrałam się z samochodu i nie obracając się, ani nie patrząc za Michałem, weszłam do domu w którym były pozapalane światła. Wiedziałam, że mogli być tam tylko rodzice, ponieważ Marcin przebywał nad morzem. Bałam się spotkania z rodzicami a w szczególności pytań z ich strony. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam mamę jak leżała na kanapie i oglądała jakiś film. Tata siedział z laptopem w kuchni i chyba nad czymś pracował.
- Cześć – zwróciłam się do członków swojej rodziny i podeszłam do lodówki z zamiarem wzięcia jakiegoś jogurta.  Już chciałam wchodzić na schody, jak zobaczyłam, że tato oglądał się za mną. Przystanęłam i widząc uśmiech na Jego twarzy zajęłam miejsce obok Niego.
- Czemu Bartek nie wszedł? Przecież mógł wejść na trochę – tato miłym tonem mówił do mnie. Wiedziałam, że dawno Go u nas nie było, jak również spory czas nie widział się z moimi rodzicami. Było mi trochę głupio, że tata myślał iż chłopak, który mnie odwiózł był Bartkiem. Nie chciałam wyjść na dziewczynę z lekkimi obyczajami jak też flirciarę, i to przed własnym ojcem.
- To był kolega z pracy. Był na tyle życzliwy, że zgodził się mnie podwieźć – spokojnie wyjaśniłam tacie całe zajście jakie miało miejsce przed domem. Popijałam jogurt a oczy powoli same mi się zamykały do snu.
- A co Bartek na to ? – tato lubił Bartka i stąd też padło to pytanie, w innym przypadku nie interesowałoby go to. Patrzył na mnie stanowczym wzrokiem, oderwał się do tego, co przed chwilą zajmowało Jego myśli. Odwróciłam wzrok od Niego i zaczęłam deformować nalepkę znajdującą się na napoju jaki popijałam.
- Naprawdę chcesz przysługiwać się żalom swojej córki, jak to źle układa jej się w związku ? – z wielkim zwątpienie wypowiedziałam powyższe zdanie. Nie chciałam wracać do tego, co było pomiędzy mną a Bartkiem. Jedyne o czym marzyłam to położenie się spać. – Tato kiedy indziej do tego wrócimy, zmęczona jestem. Dobranoc – dałam mu buziaka w policzek i idąc do swojego pokoju odwróciłam się do mamy, która przez cały czas na mnie patrzyła. Podczas tej krótkiej rozmowy z tatą odczuwałam jej wzrok na sobie, ale myślałam, że było to błędne przeczucie, ale jak się okazało, jednak trafnie oceniłam sytuację.

Wzięłam szybki prysznic i nie ogarniając się za bardzo położyłam się spać. Padałam na twarz i potrzebowałam kilka godzin snu. Bolały mnie nogi, ręce i plecy, najpierw ból spinał moje mięśnie lecz z czasem odpuszczał.


Dziękuję Wam za słowa wsparcia i "bronienie mnie" przed słowami dosłownie dwóch - trzech osób, które sądzą, iż są wyrocznią. Na początku przejmowałam się tym, ale po czasie nie pozostało mi nic oprócz śmiechu. Nie martwcie się o mnie, nie spowoduje to, że przestanę pisać czy nie wpłynie na moje samopoczucie. Pracując i odbywając praktyki w różnych placówkach - dom dziecka, pogotowie opiekuńcze, zakład karny, sąd... uodporniłam się i zniosłam znacznie więcej. Jedyne na co nie pozwolę, to na obrażanie Was - moich wiernych czytelników, dlatego niektóre komentarze zostały usunięte i jeżeli jeszcze takie się pojawią, to również będę to robić. Na mnie możecie pisać co chcecie, ale nie na moich czytelników. Nie chcę powracać do dyskusji spod poprzedniego posta, to nie ma sensu. Jestem tu dla Was i dla siebie i wiedząc, że chociaż jednej osobie daję radość, nadal będę to robić :) 

poniedziałek, 24 lutego 2014

The experience cz 118

W ciszy szliśmy w stronę lasu. Ciągle zastanawiałam się, co chciałam mu powiedzieć, jak zacząć rozmowę. Zbierałam wszystkie siły, energię, którą miałam w sobie by czasem się nie rozpłakać, czy nie zacząć krzyczeć. Jedno było pewne, powinniśmy dojść do porozumienia, by się już nigdy z taką częstotliwością się nie kłócić. To już było nie do zniesienia, wieczne kłótnie, pretensje, zero porozumienia. Gdy jechaliśmy samochodem do dziadków to zastanawiałam się nad tym, czemu ludzie mówią, iż przeciwieństwa się przyciągają, musiało coś w tym być. My z pozoru, czyli z wyglądu zewnętrznego byliśmy całkiem różni, ale jeżeli chodzi o charakter to byliśmy bardzo podobni i może to w tym, tkwiła tajemnica. Na pewno nie chciałam się poddać i od razu stwierdzać, że byliśmy skazani na niepowodzenie. Chciałam walczyć i udowodnić, że przecież od każdej reguły są wyjątki i może my nim byliśmy?
Usiedliśmy na ławce patrząc na rozpościerające się przed nami gospodarstwo. W milczeniu zajęłam miejsce i chwilę poczekałam, myślałam, że może On zbierze się na odwagę i zacznie mówić, ale to było niedoczekanie. Nurtowało mnie to, czy myślał nad tym samym, co ja, a może w ogóle nie myślał o mnie, o Nas.
- Nad czym tak dzisiaj rozmyślasz? – nie patrzyłam się na Niego a wręcz skutecznie uciekałam od Niego wzrokiem. Chciałam być herkulesem a zachowywałam się jak tchórz. Może poniekąd też czułam się winna, że nie spasowałam wczoraj tylko dalej, zacięcie, szłam w swoje zdanie. W takich momentach jak tamten, najprościej byłoby, gdyby człowiek posiadał umiejętność czytania w myślach, ale przecież w życiu nie chodzi o to, by iść na łatwiznę.
- Myślę nad tym, czyja to jest wina i dlaczego tak się dzieje. – głos miał bardzo mocny i stanowczy, On sam był poważny, co trochę mnie przerażało. Wypowiedziane przez Niego zdanie brzmiało trochę lakonicznie i tajemniczo. Postanowiłam rozłożyć je w głowie na czynniki pierwsze. On szukał winnego zamiast myśleć nad tym jak to wszystko naprawić, ale czy to było najważniejsze?
- Wiesz, w czym się różnimy? – po zadaniu pytania spojrzałam na chłopaka, który niby patrzył w moim kierunku, ale swojego wzorku nie zatrzymywał na mojej osobie. Czułam się niepewnie i trochę jakbym była zagubiona pośród swoich uczuć i myśli, lecz to był dobry moment na rozmowę, lepszego nie będzie.
- W czym? – Bartek nie wysilił się w swoich rozmyślaniach. Poszedł na łatwiznę i zamiast trochę pomyśleć. to od razu zadał pytanie, by dostać odpowiedź.
- Ja się zastanawiam jak to naprawić a Ty szukasz winnego – z udawaną odwagą wypowiedziałam te słowa w Jego kierunku. Nie brzmiały one jak oskarżenie, lecz jako stwierdzenie zaistniałego faktu. Niby zgodnie z moim wcześniejszym myśleniem, iż przeciwieństwa się przyciągają, ową sytuację można doskonale było pod to podpiąć i być zadowolonym, ale to było naciąganie na siłę.
- A czy to złe? Po prostu wydaje mi się, że jak zobaczymy gdzie leży błąd, to będzie nam łatwiej to naprawić– Bartek bronił się, ale przecież nie miał przed czym. Chronił swoje zdanie, co było zrozumiałe, ale to nie był czas na ponowne kłótnie czy wyszukiwanie błędów
- Nic takiego nie powiedziałam. Tylko powinniśmy działać w jednej drużynie a nie w przeciwnych. Zastanawiam się czy w ogóle chcesz coś naprawiać? Czy wolałbyś inne wyjście – jak na razie nie widziałam żadnych działań z Jego strony by naprawić nasz związek. Może ja też tak naprawdę nic nie robiłam, tylko mi się tak wydawało? Miałam tyle pytań w głowie a część nadal pozostawała bez odpowiedzi.
- O czym Ty mówisz? – może faktycznie nie zrozumiał moich słów, a może nie mógł uwierzyć w to, co mówiłam? Postanowiłam wyjaśnić mu, do czego dążyłam swoim pytaniem.
- O tym, czy nadal chcesz byśmy byli razem- prosto z mostu z zadziwiającą mnie siłą to powiedziałam. Bartek patrzył na mnie wymownie, chyba był zły za to pytanie, ale na to już nie miałam wpływu. Chciałam mieć jasną odpowiedź i tylko wtedy wiedziałabym jak dalej postępować, bo nie warto było robić coś na siłę. Pytanie to nie było jakieś skomplikowane, dla mnie było banalne.
- Jak w ogóle możesz o to pytać – Bartek marszczył czoło i lekko kręcił głową. Był poirytowany i ewidentnie niezadowolony. To nie było tak, że podejrzewałam Go o coś innego, ale chciałam mieć klarowną sytuację i tylko tyle. Odwrócił wzrok ode mnie, lecz to też nie było żadnym wyjściem. Ciągle nie dostawałam odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie.
- Ja Cię nie osądzam, ale chcę wiedzieć czy czasem się coś nie zmieniło – byłam spokojna i opanowana. Czułam się jakbym na moment była pozbawiona uczuć i lekko zimna. Nie wiem czego to było wynikiem, ale nawet w środku nie czułam stresu czy nerwów, jakby Anioł Stróż nade mną czuwał i tym samym dawał mi znać, że nie mam się czym martwić i mam być spokojna o swoją przyszłość z Bartkiem.
- Gosia, nic się nie zmieniło. Myślisz, że nasze kłótnie są wynikiem tego, że nie chcę być z Tobą i nie znam lepszego sposobu na rozstanie?- Bartek nie był tak spokojny jak ja. Denerwował się i chyba nie mógł znieść stylu, w jakim toczyła się nasza rozmowa. Brakowało mu cierpliwości i to był minus, nie pomagał ani sobie, ani mnie, a tym bardziej Nam.
- Ty tylko o jednym mówisz. Chciałam być pewna, że jest co ratować, bo ja tego bardzo chcę, Kocham Cię i chcę walczyć o nasz związek, bo zależy mi na Tobie, ale muszę znać Twoje stanowisko. – najprościej było wszystko od razu wykładać na „stół” i rozmawiać.
- To głupie – Bartek nagle poderwał się z ławki i poszedł kilka kroków dalej delikatnie kopiąc ziemię, jakby w ten sposób chciał wyładować tkwiącą w nim złość. Jego reakcja była bardzo spontaniczna, ale nie wiedziałam co o tym myśleć.
- Jeżeli ratowanie naszego związku według Ciebie jest głupie, to nie mamy o czym rozmawiać – również wstałam i szłam w kierunku dziadków. Traktowałam to wszystko poważnie i całą sobą chciałam by jak najlepiej wszystko się udało i żebyśmy znowu byli szczęśliwi.
- Nie przeinaczaj moich słów! – usłyszałam głos zza pleców. Nie byłam jakoś daleko od Niego i nie musiał krzyczeć abym Go usłyszała, ale chyba w dobitny sposób pragnął zaznaczyć niezadowolenie z moich słów.
- Ja? To Ty słuchaj, co ja do Ciebie mówię – obróciłam się i z założonymi rękoma stałam, patrząc się na chłopaka, który trochę bliżej podszedł do mnie, ale ciągle trzymał się na dystans. Cieszyłam się, że pomiędzy nami była znaczna odległość, ponieważ inaczej mogłabym tego nie wytrzymać a tak, ułatwiał mi sprawę.
- Cały czas słucham i nie mogę uwierzyć, że wątpisz w moją miłość. Rozmawiasz ze mną w tak dziwny sposób, że nie poznaję Ciebie. Przecież wiesz, że Cię kocham i gdyby mi na Tobie nie zależało to bym się tak o Ciebie nie martwił i nie wściekał. A Ty mówisz do mnie jakbym był przedszkolakiem – wreszcie jakieś konkretne słowa padły z Jego ust, chociaż przydałoby mu się trochę mniej nerwów w całej tej wypowiedzi, ale byłam w stanie to znieść, przynajmniej jak na razie.
- Bo tyle się ostatnio kłócimy, że nie wiem czy nadal chcesz tego co ja.  Zadałam Ci proste pytanie a Ty nie potrafiłeś na nie prosto odpowiedzieć, tylko doszukiwałeś się jakieś podstępu. Ciągle ostatnio szukasz dziury w całym. – mimo ostrej wypowiedzi, ciśnienie w krwi było niezmienne. Nie chciałam Go za nic winić, bo oby dwoje popełnialiśmy błędy i oboje zawaliliśmy.
- A Ty jesteś czysta? Nic nie zrobiłaś by doprowadzić do takiej sytuacji? Wszyscy się o Ciebie martwią i chcą Ci pomóc, a Ty nie szanujesz tego, co inni dla Ciebie robią! Stałaś się bardzo lekkomyślna. – nie lubiłam jak ktoś prawił mi kazania i tym Bartek nagiął moją cierpliwość i sprawił, że już nie byłam tak powściągliwa, jak przed chwilą.
- I widzisz, znowu to robimy. Przerzucamy odpowiedzialność z jednej osoby na drugą. Nie chcę się wybielać przed Tobą. Tylko postaw się w mojej sytuacji, może ja nie chcę by każdy obchodził się ze mną jak z jajkiem? Może nie chcę by z każdej strony, ktoś mi mówił, co mogę a czego mi nie wolno?! Zrzucasz mi lekkomyślność, ale do licha, mam 18 lat i czy nie mogę sobie na nią pozwolić? Czy zawsze muszę zachowywać się nad wyraz dorośle? – teraz ja zaczynałam się bronić. Nie byłam osobą, która mogła pozwolić sobie na to, żeby ktoś mnie obrażał a nie widziałam by miał do tego powody. Teraz ja walczyłam o siebie jak lwica, już niekoniecznie o związek, chociaż to on miał być przedmiotem naszej rozmowy, ale chciałam zachować własne poczucie wartości, by nikt go nie zaniżał.
- Jeżeli nie stać Cię na poważny związek to czemu chcesz o niego walczyć? – Nagle usłyszałam pytanie, które mnie zbiło z pantałyku i poczułam się, jakbym dostała w policzek, to bolało i trochę mi tym ubliżył.
- Ty chyba nie rozróżniasz podstawowych rzeczy. Bartek ogarnij się i słuchaj co ja mówię. – moja irytacja sięgnęła zenitu. W pierwszym momencie miałam wrażenie, że mówiliśmy dwoma różnymi językami.  Zaczęłam gestykulować i swoją postawą dawać mu do zrozumienia, że się mylił a tym samym wygadywał bzdury – Czy Ty zauważyłeś, bym była pozbawiona rozsądku? Bo ja nie. Mówię o tym, że czasem mogę sobie pozwolić na jakieś nie wiem, szaleństwo czy tą lekkomyślność. Jak cały czas będę śmiertelnie poważna i brała życie tylko na poważnie, to jak mam zachować poczucie humoru, radość życia? Biorę Ciebie na poważnie, kocham Cię i z Tobą chcę układać przyszłość i dla mnie jest to dowód, że to, co tworzymy nie jest czymś ulotnym ani mało ważnym. Nie przedstawiałabym Cię rodzicom, nie zabierała do dziadków i tak dalej. Jak Ty w ogóle możesz tak myśleć? Jak możesz we mnie wątpić? Wszystkie problemy w związku sprowadzasz do mnie i szukasz we mnie winy. Może pomyśl o sobie, o tym, że nie tylko ja tu zawaliłam. Ile razy starałam się zacząć rozmowę spokojnie, poprowadzić ją w kulturalny sposób to Ty zawsze kierujesz nią tak, że nie potrafię być spokojna i tak jest za każdym razem – trochę się rozgadałam, ale mój temperament, natłok myśli i słów nie pozwolił mi na to, bym potulnie siedziała i przysłuchiwała się Jego słowom. Myślałam, że się znamy i obędzie się bez takich tekstów.
- Tak to nie dojdziemy do porozumienia. – Bartek kręcił głową i chyba pogubił się w moich słowach i już nie wiedział co powiedzieć i jak się bronić. Przerwał to przerzucanie odpowiedzialności.
- Przecież szukałeś winnego to teraz się poddajesz? Ciąg to do końca i wydaj wyrok – zirytował mnie i zaczęłam mówić sarkastycznie. Cała siła, którą miałam w sobie właśnie w tamtym momencie się ulotniła i miałam ochotę skończyć tą farsę i już wracać do domu. Przed nami była długa droga do porozumienia.
- Nie bądź taka – Bartek aż lekko odwrócił się ode mnie a tym samym widziałam, że był zły na mnie, za moje zachowanie. Nie lubił jak byłam sarkastyczna, ale sam do tego doprowadził.
- Jaka? Szczera? Prawdziwa? Jak Ci przyznam rację, że to wszystko moja wina, to będzie Ci lżej? – spojrzałam na Niego a On nawet nie drgnął, milczał. - Nic Ci nie pasuje – traciłam siły do Niego, traciłam wiarę w naszą rozmowę, w Nas. Jeszcze przed chwilą widziałam nas za kilka lat, a obecnie nic już nie widziałam, poza pustką, ciemnością. Pojawiły mi się łzy w oczach gdyż poczułam, że straciłam naprawdę wiele. – To nie ma sensu, przepraszam – zaczęłam biec z dala od Niego. Czułam się zraniona i poniżona. Biegłam jak najszybciej potrafiłam. Moim celem była babcia, w którą bardzo chciałam się wtulić. Nagle poczułam jak ktoś mnie złapał i mocno zacisnął swoje dłonie na moich ramionach. Chciałam się wyrwać, ale nie miałam na tyle sił w sobie by to zrobić. – Zostaw mnie!

Mimo mojej prośby nie chciał mnie puścić tylko trzymał przed sobą patrząc mi głęboko w oczy. Moje oczy były zaszklone a na twarzy nie było widać już nadziei. Czułam, że przegrałam walkę o wiele, o to, co ostatnimi miesiącami było najważniejsze w moim życiu. Wywiesiłam białą flagę i chciałam zejść z pola bitwy by w samotności pogodzić się z porażką.
- Chyba nie mówisz poważnie? Ja bez Ciebie nie potrafię żyć – Bartek jedną ręką delikatnie głaskał mnie po twarzy a drugą mocno zaciskał na mojej ręce. Był roztargniony, trząsł mu się głos i było widać narastający w nim niepokój. Czułam, że zaczynał trochę panikować i powoli zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądała rzeczywistość. Nie wiedziałam jak miałam patrząc mu prosto w oczy, powiedzieć, że to się nie uda. Nie było sensu tworzyć czegoś na siłę.
- Skończ z tymi słodkimi słówkami, sam widzisz jak to wszystko wygląda – odwróciłam głowę by łatwiej było mi z nim rozmawiać. Kochałam Go i czułam, że rozstanie będzie bardzo bolesne, ale przynajmniej na jakiś czas wydawało mi się, że tego potrzebowaliśmy.
- Ale rozmawiamy i chyba nam zależy by być razem Przecież wiem, że mnie kochasz, więc po to wszystko? Pogódźmy się i będzie dobrze – Jego wypowiedzi miały inny ton niż przed chwilą. Wcześniej był suchy i taki zimny a teraz zebrał w sobie uczucia i był wylewny. Miał rację z tym, że zależało nam na tym, by wszystko było w porządku, ale nie potrafiliśmy podjąć stosownych działań. Błądziliśmy jak ślepcy.
- Ale to w cale nie załatwi sprawy. Ja nie umiem udawać, że nic się nie stało. Nie widzisz tego, co się z nami dzieje? – denerwowałam się Jego podejściem. Ostatnio zostawialiśmy kłótnie i żyliśmy dalej, ale wiecznie nie dało się tak robić. Musieliśmy znaleźć złoty środek by czerpać przyjemność z tego, co mieliśmy tworzyć w przyszłości.
- Proszę Cię, nie podejmuj pochopnych decyzji. Kocham Cię i nie pozwolę Ci odejść, rozumiesz? Jesteś dla mnie wszystkim i bez Ciebie moje życie nie będzie miało sensu – Bartek stawał się coraz bardziej czuły i próbował oddziaływać na moje współczucie, bym była litościwa dla Niego, ale przecież nie można było być z kimś tylko dla litości. W naszym przypadku była jeszcze bardzo silna miłość, lecz czułam, że tylko ja racjonalnie do tego podchodziłam. Chciałam być szczęśliwa w związku, a nie przechodzić przez masę kłótni i to tydzień w tydzień.
- Szantażujesz mnie? –czułam się strasznie podbudowana i coś we mnie nie pozwalało mi bardziej okazywać mu uczuć. Nie wiem czego, ale bałam się i ten strach wykluczał moje emocje.
- Nie. Gosia, chcę dać Ci do zrozumienia, że to nie jest wyjście, a ucieczka. Proszę Cię, wracajmy do Julii i spokojnie w mieszkaniu o tym porozmawiamy. – poniekąd miał rację, że znowu chciałam uciec, wcześniej tego nie zauważyłam, ale tak było. Chwilę myślałam nad Jego słowami, ponieważ nie wiedziałam co począć i jak się zachować i czy miał rację.
- Niech będzie – niechętnie zgodziłam się na Jego propozycję, ponieważ uznałam, że nic mi to nie zaszkodzi. Najwyżej znowu polecą mi łzy czy zacznę krzyczeć, ale to w porównaniu do tego, co miałam stracić było niczym.
Szliśmy obok siebie, nawet nie trzymając się za ręce, na co nie miałam ochoty. Jego znaczna bliskość utrudniałaby mi już i tak ciężką sytuację. Julia jeździła na kucyku i była rozanielona. Zazdrościłam jej błogiej radości, bez zmartwień czy trosk.
Babcia patrzyła na mnie podejrzliwie chcąc się czegoś dowiedzieć, lecz ze względu na fakt, iż Bartek stał obok nie chciałam jej nic mówić tylko pokręciłam głową, tym samym dając jej znać, że w cale nie było lepiej.
Później Julia pooglądała zwierzątka i o godzinie 18 zbieraliśmy się do mieszkania gdyż rodzice mieli się po nią zjawić.
Drogę powrotną Julia cały czas opowiadała, jakie zwierzątka widziała i co robiła jak Nas przy niej nie było. Buzia jej się nie zamykała, a ona sama była bardzo szczęśliwa. Cieszyłam się, że chociaż Ona była radosna i uśmiechnięta. Ja natomiast milczałam i co chwilę tylko jej przytakiwałam. Nie miałam humoru do śmiechu, ale nie mogłam też przelewać swojej złości na nikomu nic nie winną dziewczynkę. Bartek również milczał i skupiał się na prowadzeniu samochodu. Zastanawiałam się jak będzie wyglądała nasza dalsza rozmowa i czy uda nam się w końcu porozumieć. Chciałam tego, ale nie chciałam dokonywać tego za wszelką cenę.
- Jesteśmy – głos Bartka wyrwał mnie z głębokiego zamyślenia. Chłopak otworzył mi drzwi i gdy wysiadłam, On odpiął Julię z fotelika i wszyscy razem szliśmy do mieszkania. Tam tylko zdążyliśmy się rozebrać i już usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Coraz bliżej było do opuszczenia Julii mieszkania a tym samym zbliżała się godzina zero.
- Proszę – Bartek otworzył drzwi swojemu ojcu i macosze. Po chwili ujrzałam Naszych gości, który weszli do salonu a Julia od razu podbiegła do mamy i wtuliła się w nią. Niby mała nie okazywała tęsknoty to i tak wiedziałam, że odczuwała brak rodziców.
- Dzień dobry – przywitałam się z Panią Justyną i Panem Grzegorzem. Oboje byli szczęśliwi, że ich córka była przy nich. Ten weekend minął bardzo szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy. Trochę było mi żal, że czas było się rozstać.
- Była grzeczna? – mężczyzna zwrócił się w naszą stronę chcąc poznać jak zachowywała się Jego córka. Bartek przez te dwa dni kilkakrotnie rozmawiał z ojcem przez telefon i na bieżąco byli informowani o tym, co robiliśmy i jak się Julia zachowywała.
- Bardzo, Ona jest naprawdę urocza. Nie mieliśmy z nią żadnych problemów – z uśmiechem odpowiedziałam na zadane pytanie. – Polecamy się na przyszłość – trochę udawałam, że wszystko było w porządku, ale nie chciałam by wszyscy byli powiadomieni o naszych problemach. Miałam nadzieję, że one były przejściowe, lecz zaczynałam się o to poważnie martwić.
- W ramach wdzięczności chcieliśmy Was zaprosić w niedzielę na obiad. – Justyna zwróciła się do Nas. Jej propozycja bardzo mnie zaskoczyła i na chwilę zamarłam jak usłyszałam Jej słowa. Nie wiedziałam, co będzie z nami za tydzień i nie chciałam niczego obiecywać. Milczałam, mając nadzieję, że Bartek się wypowie.
- Naprawdę niepotrzebnie – Bartek miło zwrócił się do macochy, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło. Chyba sam nie wiedział co odpowiedzieć więc starał się odeprzeć napór.
- Nalegamy, proszę – Justyna nie dawała za wygraną i wiedziałam, że jeżeli odmówimy to będzie to z naszej strony bardzo niegrzeczne. Plułam sobie w brodę, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji i że akurat w tamtym momencie kobieta wyszła z zaproszeniem. 
- Dobrze, ale jeszcze będziemy w kontakcie – wiedziałam, że Bartek nie umiał odpowiednio dobrać słów, więc tym razem to ja odpowiedziałam. Uznałam, że taka odpowiedź będzie najlepsza i da do zrozumienia, że jeszcze potwierdzimy Naszą obecność w następną niedzielę.
- W takim razie, do zobaczenia – wraz z Bartkiem pożegnaliśmy się z naszymi gośćmi i Bartek odprowadził ich do drzwi a ja usiadłam na kanapie myśląc co dalej. Miałam pustkę w głowie i kompletnie nie widziałam co począć. Chciałam odpocząć i zebrać siły na kolejny dzień, w którym miałam spędzić 16 godzin w pracy. Zastanawiałam się też nad tym, jak delikatnie odłożyć tą rozmowę na inny dzień. Chyba ochłonięcie i przemyślenie wszystkiego w samotności było najlepszym wyjściem.
- Porozmawiamy? – Bartek ukucnął przede mną patrząc mi głęboko w oczy. Głos miał bardzo aksamitny i miękki, że miałam wrażenie, iż otulał mnie nim. On sam miał ciepły i spokojny wyraz twarzy, że wiedziałam, iż tym razem nasza rozmowa potoczy się w inną stronę.
- A możemy to odłożyć? – cicho zwróciłam się w Jego stronę prawie się wstydząc swoich słów. Bartek nadal kucał przede mną, a ja miałam ochotę przytulić się do Niego i już zostać w Jego ramionach, ale coś mnie powstrzymywało.
- Chcesz odpocząć? – byłam zdziwiona, że doskonale czytał w moich myślach. Czemu nie mogło być tak zawsze? Bartek nadal był opanowany i czuły, że zastanawiałam się gdzie podział się ten Bartek sprzed kilku godzin, kiedy na mnie krzyczał.
- Chciałabym się położyć – powiedziałam mu o swoich odczuciach i o tym, co uznałam za najlepsze wyjście. Nie chciałam by odebrał to za kolejną ucieczkę bo tak nie było.
- To przyjedziesz jutro do mnie po pracy? – Bartek nadal spokojnie zadawał pytania, co w ogóle mnie nie denerwowało. Chciał dopiąć szczegóły i ustalić datę naszego kolejnego spotkania, co oznaczało, że chciał rozmawiać, że pragnął wyjaśnić narastające nieporozumienia.
- Nie chciałabym żeby rodzice uznali, że zamieszkałam u Ciebie. Przyjedziesz do mnie we wtorek po południu? – tym razem to ja postanowiłam wyjść z inicjatywą. Wiedziałam, że nasza rozmowa jest odroczona o spory czas, ale prawda była taka, że w poniedziałek nie miałabym czasu się zastanawiać nad tym, co dalej począć, więc wtorek był odpowiedniejszy.
- Chciałbym swobodnie z Tobą porozmawiać, więc może u mnie – wiedziałam co Bartek miał na myśli. Chodziło mu o to, by nikt nie przysłuchiwał się naszej rozmowie oraz by nic nas nie krępowało. Jego obawy były bezpodstawne i chciałam mu to przedstawić.
- Rodzice będą do późna w pracy a Marcin wyjechał, ale jak masz czuć się skrępowany to mogę przyjechać – cały czas spokojnie, trzymając nerwy na wodzy rozmawiałam z chłopakiem. Bartek nie przestawał się na mnie patrzeć, co trochę było przeszywające.
- W takim razie będę we wtorek – Bartek powtórował mój pomysł i ustaliliśmy, że omówimy wszystko za dwa dni, do tego czasu zawiesiliśmy broń i daliśmy sobie na wstrzymanie.
- Dobranoc – dałam mu buziaka w policzek i wstałam z kanapy i poszłam do sypialni. Zostawiłam Go tam samego i zastanawiałam się czy czasem nie powinnam była poczekać na Jego reakcję, ale tak spontanicznie wstałam, że sama tego nie przemyślałam.
Przebrałam się w pidżamę i położyłam na łóżka. Przez długi czas miałam straszny natłok myśli i wszystko kłębiło się w mojej głowie, a tym samym nie pozwalało mi spokojnie zasnąć. Czas nieubłagalnie mijał a ja ciągle byłam świadoma rzeczywistości. Bartek długo nie pojawiał się w sypialni co mnie bardzo zastanawiało. Może czekał aż na pewno zasnę i wtedy chciał przyjść? A może oglądał jakiś film? Nie wiedziałam co myśleć.
Po dwóch godzinach kręcenia się na łóżku wybrałam się do toalety. Po drodze chciałam też sprawdzić co robił Bartek i co było powodem nie pojawiania się Jego w łóżku. Gdy tylko wyszłam na korytarz zobaczyłam jak ścielił sobie posłanie na sofie. Byłam zaskoczona tym co robił.
- Co robisz? Przecież jesteś u siebie. – na moje słowa Bartek odwrócił się w moją stronę, chyba wcześniej mnie nie zauważył. – Chyba jesteśmy jeszcze na tyle dorośli, że wytrzymamy ze sobą w jednym łóżku, co? – w moim głosie nie było żalu, a wręcz mówiłam szeptem, jakby męczyły mnie wyrzuty sumienia. Nie rozumiałam, co przyszło mu do głowy, że planował spędzić noc na kanapie. Może swoim zachowaniem dałam mu do zrozumienia, że lepiej byłoby gdybyśmy spali oddzielnie?
- Myślałem, że nie chcesz spać ze mną – Bartek patrzył na mnie jakby nie dowierzał moim słowom. Miał rację, mógł odnieść takie wrażenie i miał do tego prawo. Zachowałam się głupio i było mi przykro z tego powodu.
- Przepraszam, chodź do sypialni – długo nie czekałam na Jego reakcję, ponieważ poszłam do toalety a później gdy wyszłam to Bartka już nigdzie nie było. Znalazłam Go w sypialni i gdy weszłam do łóżka to zgasił światło.

- Dobranoc – powiedział w moją stronę, nic nie odpowiedziałam bo uznałam, że znał odpowiedź. Trudnym było tak leżeć obok i wcale się do Niego nie przytulać. Ignorowaliśmy się co nie było łatwe. 

sobota, 22 lutego 2014

The experience cz 117

- Daleko mieszkają Twoi dziadkowie? – gdy tylko wsiedliśmy do samochodu to Julia zwróciła się w moją stronę. Siedziałam z nią z tyłu a Bartek sam w przodzie. Może to wyglądało tak, że nie chciałam siedzieć obok Niego, natomiast siedząc z przodu bardzo bym się krępowała i musiałabym uciekać wzrokiem od chłopaka, a tak z tyłu, mogłam skupić się na Julii.
- Około 40 kilometrów za miastem. Mieszkają na wsi i mają piękny, mały domek. – uśmiechałam się, gdy opowiadałam o tym, do jakiego otoczenia zmierzaliśmy. Niby to było tylko 40 kilometrów, a miałam wrażenie, że tam świat wyglądał całkiem inaczej. Przede wszystkim był wolny od zła i nienawiści
- A mają zwierzęta? – Julia bardzo była zainteresowana tym gdzie jechaliśmy. Na twarzy miała wyrysowaną ogromną ciekawość a ja z przyjemnością opowiadałam jej o moich dziadkach i tym, co czekało na nią na miejscu.
- Nie. Kiedyś mieli krowy, ale to dawno. Teraz sąsiad moich dziadków ma gospodarstwo agroturystyczne i ma konie, kozy, psy, koty, krowy. Może uda nam się pojeździć konno. – miałam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić oraz, że Bartek włączy się w nasze działania, że jednak uda nam się wspólnie spędzić ten dzień.
- A Ty jeździłaś kiedyś? – dziewczynka, była bardzo dociekliwa, ale nie miałam jej tego za złe. Cieszyłam się, że nie krępowała się przede mną i była otwarta.
- Kiedyś, jak często spędzałam wakacje u babci, to jeździłam. Byłam dzieckiem, które ciągle było w ruchu i cały czas musiałam coś robić – taka właśnie byłam, chwytałam się wielu rzeczy, zainteresowań, ponieważ nie mogłam znieść nudy. Dawno nie jeździłam konno i czułam, że zapomniałam jak to się robiło. Wtedy towarzyszyła mi adrenalina, którą uwielbiałam. Teraz ją czułam przy kłótniach z Bartkiem, ale nie była tak przyjemna jak kiedyś.
- To, co jeszcze robiłaś?- Julia chciała mnie bardziej poznać, a ja nie lubiłam za bardzo mówić o sobie, ale nic mi innego nie pozostawało.
- Śpiewałam w chórze, rysowałam, tańczyłam, chodziłam na kółko teatralne. Ciągle mama zapisywała mnie na jakieś zajęcia. Tylko trochę ze sportem mi nie wychodziło, ale grałam z braćmi w tenis – wracanie do tamtych czasów sprawiało, że miałam łzy w oczach i nie mogłam uwierzyć, że to wszystko zdążyłam już przeżyć i miałam za sobą. Niesamowite było to, że po tym wszystkim zostały mi tylko, albo aż wspomnienia.
- Dużo tego – po jej słowach zamyśliłam się. Rzadko wracałam do wspomnień, bo zawsze w nich przewijał się Maciek. Tym razem, było tak samo. Za każdym razem, o czym tylko nie pomyślałam, to widziałam brata. Czułam ukłucie w sercu i żal, że Go nie było już ze mną. Zamknęłam oczy i zaciskałam zęby, by nie uronić ani jednej łzy. Już było tak dobrze a nagle przez wspomnienia, czułam, że już nie dawałam rady.
- Gosia, co Ci jest? – słyszałam głos Julii. Odważyłam się otworzyć oczy i spojrzeć na nią. W lusterku widziałam, jak Bartek patrzył na mnie a gdy zobaczył, że i ja się na niego patrzyłam, od razu odwrócił wzrok. Wzięłam głęboki oddech i starałam się odgonić łzy.
- Nic, zamyśliłam się – uśmiechnęłam się dosyć sztucznie, ale miałam nadzieję, że razem z Bartkiem to złapią. Dalej panowała cisza i po niedługim czasie wjechaliśmy do wsi. Bartek wreszcie przemówił i zapytał się mnie gdzie ma jechać, więc wskazałam mu drogę i już po chwili byliśmy na miejscu. Odpięłam swoje i Julii pasy i razem wyszłyśmy z samochodu, a za nami kroczył Bartek.
- Ale tu ładnie, nie kłamałaś – Julia była zachwycona. Ktoś, mógłby nie zrozumieć jej zachwytów, ale jak ktoś całe życie mieszkał w mieście i nie miał do czynienia z wsią, to było to dla Niego coś niezwykłego, szczególnie dla małej dziewczynki. Julia od razu pobiegła do ogrodu a ja uśmiechałam się sama do siebie. Bartek podszedł bliżej mnie nadal nic nie mówiąc. Może to była jego taktyka i nie zamierzał się do mnie odzywać a przy tym udawać, że nie był obrażony, lecz nie chciałam się nad tym skupiać. To była Jego gra a ja nie chciałam w tym uczestniczyć. Po chwili z domu wyszedł dziadek, który podszedł do nas.
- Cześć kochanie – przytulił mnie mocno do siebie a gdy rozluźnił uścisk wyciągnął dłoń ku mojemu chłopakowi. Panowie już wcześniej mieli możliwość się poznać, więc nie musiałam ich sobie przedstawiać.
- Dzień dobry – wtedy dopiero usłyszałam głos Bartka w niezmienionym tonie. Uśmiechał się miło do mojego dziadka. Jego kamienna twarz została w samochodzie i widząc nagle kogoś obcego, zmienił maskę. Oczywiście, że cieszyłam się, że zachowywał się normalnie i nie stroił fochów przed moją rodziną, natomiast zrozumiałam, że ja nie byłam wystarczająco ważna, by zachowywał się tak w stosunku do mnie. Szliśmy w kierunku Julii, która biegała po trawie. Babcia nakrywała stół na dworze, co było genialnym pomysłem. Obiad w taką pogodę na świeżym powietrzu wzmagał apetyt, jeszcze w takim otoczeniu aż przyjemniej było jeść.
- Co tam słychać? – dziadek próbował jakoś do nas zagadać by nie było sztywno. Z niezmiennym uśmiechem na twarzy szłam obok Niego i Bartka, który swój wzrok skupiał na młodszej siostrze.
- Wszystko w porządku. Mam dzień wolny i chciałam Go jakoś należycie spędzić. – pogłaskałam dziadka po plecach i będąc przy stole przywitałam się z babcią buziakiem w policzek i zajęłam miejsce. – Julia chodź – zawołałam dziewczynkę, ponieważ chciałam by poznała gospodarzy domu. – To jest moja babcia, a to dziadek – przedstawiłam nieznanej jej do tej pory osoby. Julia trochę się speszyła, ale bardzo słodko wyglądała. Wszyscy zaśmialiśmy się w reakcji na jej zachowanie. Babcia postawiła zupę i zabraliśmy się za jedzenie. W trakcie obiadu trochę opowiadałam jej o Marcinie i tacie, na temat mamy milczałam.

Po skończonym posiłku zaoferowałam się, że pomogę mojej babci posprzątać. Zdecydowaliśmy również, że gdy zjemy lody pójdziemy do sąsiada by Julia poznała prawdziwą atrakcję i zaznajomiła się ze zwierzętami.
- Coś ten Twój chłopak jest dzisiaj bardzo milczący – to stwierdzenie wypowiedziała starsza kobieta w moją stronę, gdy myła naczynia a ja je wycierałam. Nie zaskoczyło mnie to, że zauważyła, iż pomiędzy mną a Bartkiem nie było w porządku, przecież to było widać, bez żadnych czułości i większego zwracania na siebie uwagi. Zachowywaliśmy się jak obcy sobie ludzie a nie jak para.
- Pokłóciliśmy się wczoraj, zresztą, ostatnio ciągle to robimy– obróciłam się obierając o szafkę. Patrzyłam na Bartka, który grał w piłkę z siostrą. Wyglądał na radosnego, ale tylko wtedy, gdy mnie obok nie było. Miałam wrażenie, że odbierałam mu chęci na dobry humor.
- Gosia, jesteście młodzi i tyle przed Wami, a Wy marnujecie czas na kłótnie – moja rozmówczyni kręciła głową z niedowierzania.
- Myślisz, że nie chciałabym inaczej spędzać z nim czasu? Ale nie wiem co się z Nami dzieje. Kłótnia za kłótnią. Wczoraj poszło o to, że wzięłam dzień wolny i jutro będę pracowała 16 godzin. On uważa mnie za głupią – trochę się żaliłam babci, lecz chciałam poznać jej zdanie na owy temat.
- Wiesz, że zawsze stoję po Twojej stronie, ale On może mieć rację, 16 godzin to bardzo dużo i w Twoim stanie nie powinnaś się przemęczać – patrzyła na mnie z wielką troską i była poważnie przejęta tym, co planowałam.
- Ale ja nie jestem w ciąży ani obłożnie chora. Uwierz mi, że na porannych zmianach nie ma nic do roboty, a w poniedziałek nie ma też ruchu, tylko, że On tego nie chce słuchać. Ja mam wrażenie, że wszyscy traktują mnie jak jakąś idiotkę albo nieodpowiedzialną nastolatkę. Ale przecież jednym błędem nie można wszystkiego przekreślić – bardzo chciałam przekonać, by to mnie zrozumiała. Każdy z moich bliskich, cały czas tkwił w czasie, kiedy byłam w szpitalu itp. Tylko, że ja już czułam się zdrowa, nadal brałam tabletki i już się dobrze czułam. Mój głos brzmiał trochę panicznie, jakbym była w rozpaczy.
- Dobrze, tylko dbaj o siebie. Chodź – babcia ponagliła mnie i gdy nałożyłyśmy lody w pucharki dołączyłyśmy do reszty, która beztrosko grała w piłkę.

Gdy skończyliśmy jeść deser spacerkiem szliśmy do sąsiada, który posiadał gospodarstwo agroturystyczne. Julia od razu podbiegła do koni. Stojąca przy zwierzętach kobieta wzięła małą na ręce i pozwoliła jej pogłaskać konie.
- Babcia, zwrócicie uwagę na Julię? – zwróciłam się do babci, ponieważ w głowie narodził mi się nowy plan. Bartek niepewnie patrzył na mnie, lecz musiałam to zlekceważyć.
- Jasne – kobieta chyba wiedziała, co planowałam, więc uśmiechnęła się do mnie nie tylko na znak aprobaty, ale i życząc mi powodzenia. Obróciłam się twarzą do Bartka i stojąc naprzeciwko Niego, w obecności dziadków zwróciłam się do Niego.

- Przejdziemy się? – miałam nadzieję, że mi nie odmówi, w sumie nie miał innego wyjścia.



Wiem, że Gosia z Bartkiem bardzo często się kłócą, ale to wynika z ich temperamentów.  Gdy każe chce dopiąć swojego, ciężko się porozumieć. Zależy mi na tym, by pokazać, że związek to nie tylko pocałunki, przytulanie, pieszczoty, ale także kłótnie i dochodzenie do porozumienia. 
Mogę Wam zdradzić, że czeka ich jeszcze trochę zakrętów. Oczywiście, będą dobre też wplatane dobre chwile, no i dużo niespodzianek. 
A dużo przemyśleń, wynika z tego, że Gosia za dużo myśli, za bardzo wszystko rozdrabnia i bierze do siebie. Ona zawsze ma dużo do powiedzenia, a jeszcze więcej myśli. 
Jedna z Was prosiła o zdjęcia bohaterów, nie bardzo wiem, jak miałabym to zrobić. Kiedyś zamieszczałam obszerne opisy bohaterów. 

czwartek, 20 lutego 2014

The experience cz 115-116

Po intensywnych nocnych rozmyślaniach i układania sobie planów na najbliższe dni, już o godzinie 8 rano byłam wyspana i gotowa by miło spędzić dzień. Co do Bartka to postanowiłam po prostu ominąć Jego pretensje i zachowywać się normalnie wykluczając swoją niechęć i złość na Niego. Czasami lepiej było przemilczeć pewne sprawy niż cały czas je roztrząsać. Dla mnie nie było problemu i nie zamierzałam rezygnować ze swoich planów i zmieniać decyzji. Ten całkowicie wolny dzień, chciałam spędzić jak najlepiej i przede wszystkim wypocząć i nabrać siły. Moja ostatnia wizyta u dziadków była strasznie miła i chciałam to powtórzyć. Postanowiłam, że zanim wykonam telefon do babci, to porozmawiam z Bartkiem. Dokończę to, co wczoraj zaczął. Uciekłam od rozmowy tylko po to, by się uspokoić i nie brnąć w to dalej. Poprzedniego dnia, atmosfera zrobiła się strasznie ciężka i gdyby nasza rozmowa dalej szła w kierunku, w jakim ją prowadziliśmy, to wyszłabym nie tylko z pokoju, lecz z mieszkania. Notoryczne kłótnie z Bartkiem były strasznie męczące a to, że każdy miło rozpoczęty wieczór kończył się fiaskiem, było kompletnie frustrujące i odbierało nadzieję na lepsze dni. Przecież ile można było znosić wieczne nieporozumienia. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy kłóciliśmy się masę razy, a to o jakiegoś chłopaka, z którym rozmawiałam na meczu, a to o Piotrka, że nie miałam czasu dla Bartka, później o to, że on nigdzie nie chciał ze mną iść i był znudzony mną, czy w końcu o pobyt Julii a teraz o to, że wzięłam wolne. To już było apogeum dla mnie i brakowało mi siły i wiary by walczyć, chociaż obiecałam sobie, że nigdy nie zrezygnuję to w tamtym momencie nabrałam wątpliwości.
Po swoich rozmyślaniach, obróciłam się na drugi bok i ujrzałam śpiącą Julię. To miał być fantastyczny weekend i miał przybliżyć Julię do Bartka a my mieliśmy poczuć się jak rodzina. I co z tego było? Kłótnie. Już nie chciało mi się dalej leżeć w łóżku, więc poszłam do łazienki. Po drodze rzuciłam wzrokiem na kanapę i ku mojemu zaskoczeniu, a w sumie już nie wiedziałam czy mnie to zaskoczyło i czy było mnie jeszcze w stanie cokolwiek zaskoczyć, siedział Bartek. Już nie spał, a siedział i wpatrywał się w widok za oknem. Jego zachowanie o dziwo napawało mnie optymizmem na możliwość porozumienia się i dogadania, ale nie wiedziałam czy rozmowa była dobrym wyjściem. Mogliśmy się znowu pokłócić przy okazji obudzić Julię i popsuć sobie humory. To był ciężki orzech do zgryzienia, ale postanowiłam to odroczyć, chociażby na chwilę. Będąc w łazience ogarnęłam siebie i przebrałam się z pidżamy. Miałam stres przed wyjściem z owego pomieszczenia. Nie wiedziałam jak się zachować ani co powiedzieć, czy w ogóle coś mówić czy lepiej byłoby Go lekceważyć, ale chyba tak nie potrafiłam. Był dla mnie ważny i jak miałam Go pomijać? Byłam w kropce i nie wiedziałam, co począć. Czekałam na jakieś olśnienie czy zbawienną myśl, ale nic nie nadchodziło i wcale mnie to nie zdziwiło, ponieważ to byłoby za proste. Oczywiście, że życie musiało się znęcać nade mną i pokazywać beznadziejność mojego życia i to na każdym jego etapie. To było ciężkie, ale czułam, że o wiele cięższe i poważniejsze sprawy pokonałam, więc i z tym powinnam była sobie dać radę. Potrzebowałam odrobinę siły i odwagi by to udźwignąć a już byłoby dobrze.






116.
Gdy zebrałam się na odwagę to wyszłam z łazienki i powędrowałam do salonu gdzie siedział Bartek. Był milczący i bardzo zamyślony. Usiadłam na krześle nieopodal chłopaka i milczałam. Uciekałam wzrokiem by na Niego nie patrzeć ani się nie rozpraszać. Zbierałam siłę i opanowanie, jakie w sobie miałam, by nie dać się sprowokować. ani za wcześnie i niepotrzebnie się zdenerwować.
Bartek cały czas milczał, tak samo jak ja. Postanowiłam, że pierwsza się nie odezwę, chociaż cisza była bardzo męcząca, w ten sposób marnowaliśmy czas w jaki mogliśmy się dogadać bądź bardziej pokłócić, chociaż w tym drugim przypadku cisza była czymś wskazanym.
Po około pół godzinie miałam dość. Zgodnie ze swoimi wcześniejszymi założeniami powinnam była zadzwonić do babci i uprzedzić ją, że będę na obiedzie, ale zanim miałam to zrobić to musiałam uświadomić o tym Bartka. Doszłam do wniosku, że przełamię swoje postanowienie i odezwę się, chociaż bardzo niechętnie łamałam swoją decyzję.
- Chciałabym jechać dzisiaj do dziadków na obiad. – cicho, cały czas nie patrząc na ukochanego powiedziałam w Jego stronę. Milczał, a to nie była żadna nowość. Oczywiście, nie chciałam tam jechać sama, więc zanim zacząłby mnie oskarżać o porzucenie Go z Julią wzięłam oddech i kontynuowałam swoją wypowiedź – Jeżeli chcecie to możemy wspólnie jechać – dopiero wtedy odważyłam się spojrzeć na chłopaka. Patrzył na mnie a Jego twarz była pozbawiona uczuć. Widziałam już to kiedyś wcześniej u Niego, wtedy mnie to poważnie zaniepokoiło. Błam się tego, o czym myślał, miałam nadzieję, że nie sprowadzało się to do jednego, naszego rozstania. Dużo myśli w mojej głowie krążyło wokół tego tematu, ale sądziłam, że to było poddanie się, a przecież mieliśmy walczyć, chyba, że już o tym zapomniał albo stracił na to ochotę. – Pojedziecie ze mną? – po jakimś czasie wprost zapytałam, czy razem udamy się do moich dziadków. Wiele mnie to odwagi i spokoju kosztowało, ale traktowałam to, jako przedwczesny egzamin dojrzałości. Trudnym było rozmawiać z chłopakiem jak z obcym facetem i wyzbywać się jakichkolwiek uczuć przy tym. Panująca głusza dodatkowo potęgowała zdenerwowanie i stres, jaki towarzyszył mi przy tym marnym monologu z mojej strony.
- A chcesz tego? – Jego ton głosu był pusty i to dosłownie. Wzrok miał wymowny i patrzył się na mnie w taki sposób, jakby miał ogromne wątpliwości co do odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie. Nie rozumiałam tego, ponieważ jasnym było dla mnie to, że chciałam byśmy wszyscy tam pojechali. To, że on tego nie zauważał spowodowało, że w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Bartek ewidentnie miał zastrzeżenia co do moich uczuć a to nie przez rzekomy brak miłości z mojej strony się pokłóciliśmy. Poszło nam dosłownie o coś przeciwnego, o to, że był nadopiekuńczy. Nie chciałam dać się wyprowadzić z równowagi i polemizować czy rozwodzić się na dany temat.
- Chcę – nie chciałam Go atakować czy wywodzić się na owy temat. Proste odpowiedzi były najlepsze i mimo, że bywały lakoniczne, miały jasne znaczenie. Tylko, że ja odpowiedziałam mu na zadane mi pytanie a on nadal pozostawał bez określenia swoich planów na tamten dzień. Nasza rozmowa brzmiała jak dialog obcych ludzi, nie było w niej za grosz miłości czy sympatii. To wszystko było nijakie i bez wyrazu. Po moich słowach zapadła cisza, co nie było czymś zadziwiającym. Bartek ciągle mi się przyglądał jakby wbijał się we mnie swoim wzrokiem, byłam bezbronna i nie miałam pomysłu, co dalej. Czekałam ja ruch z Jego strony, ale to było czekanie na deszcz w czasie suszy. – Więc? – nie chciałam Go ponaglać, ani nic z tych spraw, natomiast wydawało mi się, że zapomniał o moim pytaniu i o tym, o czym dzisiaj pierwotnie rozmawialiśmy.
- Dobrze – powiedział to bez jakiś uczuć, emocji. Był jak człowiek bez duszy, tak bardzo pusty i obcy. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć a Bartek nic dopowiedzieć, ponieważ z pokoju obok wyszła Julia. Od razu, gdy nasz wzrok spotkał się ze sobą podbiegła do mnie, a ja poprzez rozłożone ręce złapałam ją i posadziłam sobie na kolanach. Dziewczynka słodko wtuliła się we mnie chcąc chyba jeszcze dospać i dociągnąć tzw. pępka. Gdy się do mnie przytuliła od razu poczułam się lepiej, była wsparciem dla mnie i bliskością, o jakiej wtedy marzyłam.
- Cześć słoneczko – czule przywitałam Julię i odgarniałam jej włoski z twarzy delikatnie ją gładząc. Poniekąd była moim wybawieniem z dziwacznej rozmowy z chłopakiem i mogłam odgonić złe myśli. – Jak było na basenie? – delikatnie ją kołysząc zadałam jej pytanie by poznać jej odczucia z wczorajszego dnia. Miałam nadzieję, że było tak jak mówił Bartek i dobrze się bawili.
- Bardzo fajnie. Było bardzo dużo wody i dzieci. Pluskałam się w wodzie i bawiłam w piasku. Szkoda, że Cię z nami nie było – mimo, że czułam lekki zawód w jej głosie to i tak cieszyłam się, że była zadowolona z wczorajszej atrakcji. Bartek ciągle milczał, siedział w tym samym miejscu, tylko Jego wzrok krążył w innym kierunku, nie patrzył się na nas, lecz na okno. Nie było tam nic interesującego, więc po prostu uciekał wzrokiem ode mnie i od młodszej siostry.
- Dzisiaj też będzie fajnie i cały dzień spędzimy razem – miałam nadzieję, że chociaż Julia ucieszy się z mojego dnia wolnego. Pokochałam Ją bardzo szybko i najchętniej opiekowałabym się nią na okrągło. Bardzo przywiązywałam się do ludzi a tym samym trudno było mi się z nimi rozstawać i dotyczyło się to, wszystkich. W moim przypadku, każde rozstanie było w jakiś sposób bolesne i przykre.
- Tak? Co będziemy robić? – Julia oderwała się ode mnie i popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi, wręcz lazurowymi oczami. Uśmiechnęłam się na jej radosne spojrzenie i z najszczerszą chęcią przekazałam jej to, co miałam zaplanowane na tamtejszy dzień.
- Pojedziemy do moich dziadków, a obok mieszka pan, który ma gospodarstwo agroturystyczne i dużo zwierząt – modliłam się, by dziewczynce spodobało się to, o czym mówiłam.
- Super – Julia krzyknęła z radości i rozbawiła mnie tym niesamowicie. Bartek nawet nie drgnął, do czego już zdążyłam się przyzwyczaić. Był obojętny na naszą rozmowę i reakcje, ale to już naprawdę nie był mój problem. Miałam wolny dzień i nie zamierzałam go zmarnować na kłótnie czy siedzenie w domu przez Jego kaprysy. Musiałam przeboleć co swoje i tyle.
- Dobra, to Bartek włączy Ci bajkę a ja idę zadzwonić i zrobię pyszne śniadanie – posadziłam Julię na kanapie i gdy pocałowałam ją w czoło to wyszłam do pokoju gdzie leżał mój telefon. Od razu wykręciłam numer do babci.
- Tak słucham? – usłyszałam głos mojej kochanej babci. Od razu cieplej mi się na sercu zrobiło, kiedy usłyszałam kogoś, kto czule do mnie mówił i kochał mimo wszystko. Już nie mogłam się doczekać, aż ją ujrzę i się przytulę.
- Cześć babciu – nie mogłam tak po prostu powiedzieć cześć. Radośnie się z nią przywitałam chcąc ukryć moje prawdziwe uczucia i to, jak źle mi było na sercu. Nie chciałam jej zamartwiać i doprowadzić do tego, by się jeszcze mną przejmowała. I tak wiedziałam, że gdy mnie ujrzy to nie ustrzegę się przed pytaniami z jej strony, ale chciałam chociaż spróbować.
- Co tam słońce? – dla babci to było jasne, że nie dzwoniłam bez powodu. Była niedziela i to 9 rano, więc powinnam była jeszcze spać albo być w pracy. Uśmiechnęłam się do siebie i przeszłam do rzeczy.
- Chciałabym Was dzisiaj odwiedzić z Bartkiem i Jego siostrą, będziecie po południu? – nie chciałam jechać na obiad i robić babci kłopotu. Mogłam ją o tym uprzedzić kilka dni wcześniej a nie tego samego dnia, ponieważ była różnica w przygotowaniu posiłku dla 2 a 5 osób.
- To przyjedźcie na obiad, starczy dla wszystkich – Ona była kochana i zawsze starała się dogodzić każdemu. Dbała o wszystkich, by nikt nie chodził smutny czy głodny. Zawsze miała dużo jedzenia i kiedy tylko do Niej nie zajechałam, częstowała mnie smakołykami, jakie wcześniej przygotowała.
- Ale nie będziemy Ci robić kłopotu…
- Gosia nie marudź, czekamy na Was z dziadkiem o 13 – babcia szybko ucięła rozmowę i nie było dyskusji.
- Dobrze, do zobaczenia – gdy tylko rozłączyłam się to poszłam do kuchni szykować śniadanie. Obraz, jaki zastałam w salonie był niemalże niezmieniony od mojego wyjścia. Bartek z Julią siedzieli na kanapie i oglądali jakieś bajki. Wątpiłam, czy to, co było na ekranie interesowało Bartka, natomiast nie mogłam mu tego zabronić. Zabrałam się za robienie jajecznicy z pomidorami. Trochę krępowałam się krzątać po kuchni, ponieważ w zasadzie nie byłam u siebie, natomiast nie pozostało mi nic innego. Po cichu liczyłam na jakąś pomoc ze strony Bartka, ale on wydawał się w ogóle tego nie widzieć. Nie zamierzałam prosić go o asystę, uznałam, że poradzę sobie i bez tego. Gdy zaczęłam wyciągać talerze i nakrywać stół to Bartek poderwał się z kanapy i bez żadnego słowa dołączył do mnie. Ciągle na siebie wpadaliśmy, ale oboje mieliśmy grobowe miny. Postanowiłam dokończyć jedzenie by nie wchodzić w paradę Bartkowi.
- Julia chodź – zawołałam dziewczynkę, stawiając jej herbatę przy talerzu. Bartka nie musiałam wołać, iż sam zasiadł i nie czekając na wszystkich zaczął jeść.
- Smacznego – Julia powiedziała w naszą stronę i gdy nałożyłam jej porcję na talerz to zabrała się za jedzenie. Na odpowiedź jej słów uśmiechnęłam się tylko i robiłam to, co pozostali.


Po śniadaniu Bartek zaoferował się, że posprząta po stole, więc zostawiając Julię z bajkami poszłam się ubrać i umalować. Mój strój musiał być wygodny ze względu na warunki, w jakich mieliśmy tego dnia przebywać. Ubrałam czarną bokserkę i białe krótkie spodenki. Wyciągnęłam z torby ubrania dla Julii i poszłam z nimi do salonu.
- Czas się ubrać – usiadłam obok dziewczynki i pomagając jej ubrałam ją w pomarańczową bluzeczkę i niebieskie spodenki.

Gdy wszyscy byliśmy gotowi i ubrani zeszliśmy na parking gdzie wspólnie, lecz jakby osobno pojechaliśmy w stronę domu moich dziadków.   

wtorek, 18 lutego 2014

The experience cz 114

Z wielu powodów nie mogłam zasnąć. Strasznie bolały mnie nogi i przez ból, który mi towarzyszył było mi ciężko się rozluźnić i po prostu zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, ale nie mogłam znaleźć pozycji, która byłaby na tyle wygodna by odebrała ciężar, jaki na sobie czułam. Ponad to sprzeczka z Bartkiem cały czas siedziała mi w głowie i nie byłam w stanie przestać o niej myśleć, mimo że bardzo chciałam się tym nie przejmować. Co chwilę patrzyłam na zegarek stojący na stoliku, czas nieubłagalnie mijał a ja pozostawałam w miejscu. Już od dawna wiedziałam, że za dużo o wszystkim myślałam, ale taka już była moja przypadłość. Zawsze przejmowałam się za innych, zastanawiałam się nad ich uczuciami i w jaki sposób mogłabym im pomóc, ale to często obracało się przeciwko mnie. W tamtej chwili mój umysł dawał mi znać, że miałam ważniejsze sprawy na głowie niż spanie, to, że się buntowałam, nic nie dawało, byłam na przegranej pozycji.
Pierwszą ważną sprawą na panującą godzinę 1 w nocy, była sprzeczka z Bartkiem. Nie akceptowałam Jego zachowania i nie chciałam dać sobą rządzić. On również pracował po dużo godzin i nie powinien był mi tego wypominać. Oczywiście, że mógł mieć rację, ale ja nie zamierzałam się podporządkować i to chyba było najsilniejsze w tej sytuacji. Chciałam mieć kontrolę nad swoim życiem i sama podejmować pewne decyzje, już taką osobą byłam. Wiedziałam, że pewne decyzje powinniśmy podejmować razem, ale według mnie, decyzje te miały dotyczyć naszego związku a nie tego, że chciałam wziąć dzień wolny i musiałam kontemplować z nim na ten temat. Czułam, że niedługo doszłoby do tego, że nawet wyjście do sklepu będziemy musieli ze sobą przedyskutować by uzyskać pozwolenie. Nigdy nie lubiłam jak ktoś ograniczał moje możliwości i bojkotował moje działania. Miałam niepohamowaną potrzebę niezależności i samodzielnego działania. Już kiedyś zastanawiałam się, czy to nie będzie kłóciło się z funkcjonowaniem w związku. Na samym początku bycia wraz z Bartkiem moje obawy odeszły w dal, ale z czasem się nasilały aż do tej pory, kiedy zastanawiam się nad tym wszystkim. Bardzo chciałabym być szczęśliwa, lecz nie łatwo było odnaleźć to prawdziwe szczęście. Na początku zawsze wszystko jest ładne i pięknie, lecz z czasem pojawia się coraz więcej problemów, nieporozumień, co czasem bywa zadziwiające, ponieważ im dłużej się ludzie znają, tym lepiej powinni się dogadywać, lecz niestety tak to nie działało, przynajmniej u Nas. Gdy kroczyliśmy dalej i szliśmy razem przez życie to odkrywaliśmy wiele kart, które do tej pory były nieznane, poznawaliśmy się coraz bardziej i często pojawiał się konflikt interesów. Kłótnie z ukochaną osobą nie należały do łatwych, przyjemnych i bez bolesnych. Każde spięcie pozostawiało niesmak w organizmie i poczucie winy, że mogło się tak a nie inaczej zachować. Dla mnie było ważne to, by nie ulegać za każdym razem i pamiętać o tym, jaka jestem i co chciałam osiągnąć. Nie można było zapomnieć o swoich pragnieniach, celach, dążeniach w imię drugiej osoby. Związek nie powinien był oznaczać rezygnacji z siebie jak i drugiej osoby. Pogodzenie tego wszystkiego nie było łatwe i na pewno wymagało pracy. Zauważałam chęci swoje, jak i Bartka do tego, by dojść do kompromisu, lecz następowała różność racji a ze względu na nasze charaktery i gorączkowość w działaniu, zamiast szukać wyjścia, broniliśmy swojego zdania, jakbyśmy bali się upokorzenia i przyznania się do błędu. Byłam pewna, że tak na pewno było ze mną, swojego zdania broniłam jak lwica, niemalże dbałam o nie jak o własne dziecko, chcąc pokazać, udowodnić, że miałam rację i myślałam racjonalnie. Czułam ogromną potrzebę by dowieść sobie jak i innym osobom, że byłam już dorosła i odpowiedzialna, nie chciałam by uważano mnie za głupią i lekko myślną nastolatkę. Czułam się bardzo dojrzała jak na swój wiek, tak też chciałam się zachowywać i być postrzegana.
Mimo, że to wszystko układałam sobie w głowie, to nadal nie znajdowałam wyjścia i rozwiązania tego wszystkiego, co mnie nurtowało. Nie chciałam od tego uciekać, bo tylko strach przed porażką wyklucza nas z gry. Nie mogłam sobie pozwolić by znowu strach zawładnął nad moim życiem. Przecież tak długo pracowałam nad sobą i swoimi uczuciami i nie mogłam dopuścić do tego, bym znowu znalazła się na przegranej pozycji. Nie mogłam z Bartkiem porozmawiać o tym wszystkim, ponieważ znowu to doprowadziłoby do naszej kłótni.
W tamtym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że coś dziwnego stało się z moim życiem. Dawno nie widziałam się z Filipem i bardzo tęskniłam za nim. Z Martyną jeszcze niedawno się widziałam, ale też powinnam była do niej częściej dzwonić. Za bardzo dałam się pochłonąć pracy i związkowi z Bartkiem a tym samym zapomniałam o innych osobach. Zapomniałam także o Piotrku i byłam ciekawa jak sobie z tym wszystkim radził i jak się czuł. Tęskniłam za swoim pokojem, rodzinną atmosferą, która od jakiegoś czasu nie panowała w moim domu. Wszystko się bardzo pozmieniało i poszło w niepokojącym mnie kierunku. Swoją rodzinę uważałam za przykładną i zawsze każdemu takiej życzyłam. Aż nie mogłam uwierzyć, że w tak krótkim czasie to wszystko przewróciło się do góry nogami. Nie wiedziałam jak to wszystko naprawić by przywrócić dawny porządek. Nie chciałam wracać do punktu wyjścia, czyli do śmierci Maćka i jej przypisywać wszelkie niepowodzenia i zakręty w moim życiu. Traktowałam to wydarzenie, jako przełomowe i taka była prawda, ale jeżeli chciałam być dorosła i by traktowano mnie właśnie, jako taką osobę, musiałam przyjąć odpowiedzialność za swoje wybory. Czułam, że gdybym miała więcej czasu i praca nie wysysała ze mnie resztek energii to byłabym w stanie to wszystko naprawić i już nie zaniedbywać innych osób. Jeszcze nie byłam małżeństwem z Bartkiem, więc nie musiałam kilka nocy w tygodniu spędzać w Jego mieszkaniu, nie musiałam też każdego weekendu spędzać z nim. Postanowiłam planować swoje działania i przez pierwsze dni próbować nadrobić stracony czas. Chciałam by moje działania były regularne. Kiedyś zapominałam o jedzeniu a teraz, gdy o nim pamiętałam to zapominałam o ludziach, którzy mnie otaczali a którzy ewidentnie nie zasługiwali na takie traktowanie z mojej strony.
Mój plan na jutrzejszy a w zasadzie na dzisiejszy dzień był taki by jechać do dziadków. Zastanawiałam się jak Bartek się do tego odniesie, ale nie zamierzałam zmienić swoich planów. Znowu zachowałam się uparcie i wróciłam do punktu wyjścia w rozważaniu nad swoją osobą, ale Bartek nie mógł mi zabronić jechać do dziadków. Oczywiście pragnęłam zaproponować mu i Julii by ze mną pojechali, ale nie mogłam ich do tego przymusić. Niedaleko moich dziadków znajdowało gospodarstwo agroturystyczne i miałam nadzieję, że na tą atrakcję skuszę Julię a Bartek wtedy musiałby się dostosować. Chyba, że miał jakieś inne plany na spędzenie dnia wraz z siostrą. Z samego rana postanowiłam zadzwonić do babci i uprzedzić ją o swojej wizycie a jeżeli udałoby mi się to jeszcze wcześniej chciałabym porozmawiać z Bartkiem.

A w tygodniu chciałam spotkać się z Filipem jak i Piotrkiem. Do tego wszystkiego jeszcze musiałam dołączyć kontrolną wizytę w szpitalu jak i odwiedzenie cmentarza. Było tego dużo, ale jak się naprawdę chce to nie ma rzeczy niemożliwych. 

niedziela, 16 lutego 2014

The experience cz 113

Popołudnie w pracy minęło bardzo szybko. Te 8 godzin przeleciało przez palce nawet nie wiedząc, kiedy. Ruch był strasznie duży i nie było ani chwili wytchnienia. Na zjedzenie posiłku miałam maksymalnie 5 minut, więc najedzenie się graniczyło z cudem. Tą zmianę pracowałam tylko w restauracji, co było mi na rękę gdyż nie widziałam się z Michałem. W Jego obecności czułam się skrępowana i nie do końca czułam się sobą. Moje ciało dziwnie reagowało na Jego widok, lecz na szczęście miałam silny rozum, który przypominał mi o mojej miłości do Bartka. Nie mogłam zdradzić swojego chłopaka, a gdyby to się stało to nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. To właśnie Bartek był miłością mojego życia i nie zapomniałam o tym nawet na minutę. Dodatkowo, praca w restauracji obfitowała w naprawdę dobre napiwki, a tym samym miałam dodatkową gotówkę, która była mi potrzebna. Zdecydowałam, że napiwki przeznaczę na tatuaż i nawet już po tamtym dniu, mogłam go sobie zrobić, ale chciałam jeszcze to wszystko doprecyzować.
W ciągu pracy nie miałam czasu by zadzwonić do ukochanego i spytać się jak sobie radził z młodszą siostrą, ale dostałam od Niego dwie wiadomości. Pierwsza brzmiała „ Wszystko jest w porządku. Jesteśmy na basenie i Julia dobrze się bawi”. Natomiast drugą wysłał mi około godziny 20 „Julia zasnęła. Czekam na Ciebie z winem”. Miałam wrażenie, że czytał mi w myślach. Marzyłam by po tak ciężkim dniu wziąć szybki prysznic a później usiąść przed telewizorem z lampką czerwonego wina. Może to nie były zbyt ambitne plany na wieczór, ale zdecydowanie mnie satysfakcjonowały. Pragnęłam chwili spokoju i przytulenia się do chłopaka.
Dzisiaj przed samą pracą odbyłam rozmowę z Panią menager i udało mi się wziąć na jutro wolne. Oczywiście kosztem poniedziałku, gdzie miałam pracować od godziny 6 do 22. Miałam nadzieję, że wytrzymam te 16 godzin. Poranne zmiany nie były tak ciężkie no i dodatkowo w ciągu tygodnia w hotelu był mniejszy ruch.
Lubiłam swoją pracę i czerpałam z niej ogromną radość jak i z tego, że sama zarabiałam na siebie pieniądze. Pomimo tej całej świadomości, to i tak czasem miałam ochotę rzucić to wszystko i korzystać z wakacji. Marzyły mi się jakieś wakacje w gronie znajomych. Chciałam się dobrze bawić i poczuć się jak nastolatka. Obecnie czułam się jak dojrzała kobieta, która zmuszona była racjonalnie myśleć, co mnie trochę dręczyło i męczyło. Moje ostatnie prawdziwe wakacje były w Nowy Rok w Australii z znajomymi no i przede wszystkim z Maćkiem. Od tamtego czasu minęło 6,5 miesiąca i czułam, że powinnam była się oderwać od tego, co mnie otaczało, ale jak na razie pozostawało mi jedynie marzyć o tym.
Przez swoje rozmyślanie nie zauważyłam, kiedy taksówkarz podjechał pod blok, w którym mieszkał Bartek. Gdy uregulowałam płatność udałam się do budynku a później windą na 5 piętro. Cicho weszłam do mieszkania, w którym światło paliło się jedynie w salonie. Gdy przekroczyłam próg, ujrzałam swojego chłopaka, który był w samych spodenkach. Spontanicznie do Niego podeszłam i przytuliłam się do Jego torsu. Byłam tak zmęczona, że chciało mi się płakać a najlepszym ukojeniem były Jego ramiona, które były tak szerokie, że miałam wrażenie, że w nich ginęłam.
- Co się stało? – Bartek był zmartwiony moim zachowaniem i po Jego głosie poznałam, że się niepokoił. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że mogło to wzbudzić w nim strach. Nie miałam ochoty nic mówić, ponieważ chciałam, aby ta chwila trwała jak najdłużej, ale wiedziałam, że nie powinnam była go dłużej trzymać w niepewności.
- Nic. Jestem bardzo zmęczona i marzyłam by się do Ciebie przytulić – nie odrywałam się od chłopaka, nadal przebywałam w Jego objęciach. Po moich słowach Bartek jeszcze bardziej otoczył mnie swoim uściskiem. Jeszcze niedawno moją oazą był pokój Maćka, lecz teraz zrozumiałam, że miałam swoją własną, osobistą oazę, były nią ramiona Bartka. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tym jak napięcie ze mnie schodziło.
- Już lepiej? – Bartek delikatnie rozluźnił uścisk i nasze oczy mogły spotkać się ze sobą. Nic nie mówiąc stanęłam na palcach i swoimi ustami dotknęłam Jego ust, to była najlepsza odpowiedź na to Jego pytanie. Czasami słowa były zbędne i wolałam skupić się na czynach.
- Wezmę szybki prysznic i dołączę do Ciebie – zwróciłam się do Niego gdy oderwałam swoje usta. Na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech przełamany zmęczeniem.
- Ok – gdy usłyszałam te słowa ze strony ukochanego poszłam do łazienki. Nie miałam ochoty na długie, relaksujące kąpiele, ale na szybki prysznic. Nogi mnie tak bolały, że nie mogłam wystać pod prysznicem. Gdy szybko się umyłam i przebrałam w pidżamę z przyjemnością poszłam do salonu na kanapę, gdzie czekał na mnie Bartek. Na stoliku oczekiwało na mnie zapowiedziane wino i sałatka z ciepłą bagietką. Było mi głupio, że On tak dużo robił dla mnie a ja niczym mu się nie odwdzięczałam poza swoją miłością. Bez słowa zajęłam miejsce obok chłopaka, który od razu nałożył mi sałatki i podał kieliszek wina. Czułam się bardzo rozpieszczana, jakbym była w jakiejś bajce. Nie zasłużyłam na takiego księcia.
- Bartek, za co to wszystko? – w końcu zdałam się na odwagę i zadałam mu to pytanie. Dziwiło mnie Jego zachowanie, ponieważ nigdy z takim facetem nie miałam do czynienia. Prawie każdy facet zachowywał się tak, gdy coś nabroił albo miał na sumieniu jakiś grzech. Bartek zachowywał się tak bardzo często i chyba powinna byłam się już przyzwyczaić do takiego Jego zachowania. Miewał różne humory i wiele w ostatnim czasie się kłóciliśmy, ale to był znak, że to wszystko było już za nami i z tamtą chwilą miało być już tylko lepiej.
- Za to jak cudowna jesteś. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze - powiedział to z wielką szczerością a ja czułam się jakbym śniła. Słowa, które padły z Jego ust były piękne i zapamiętam je do końca życia. Chyba żadna siła nie sprawi, że kiedykolwiek zwątpię w Jego słowa, nie było takiej możliwości.
- Nie zasługuję na Ciebie – nie patrzyłam na Niego, lecz na talerz, który wcześniej podał mi Bartek. Nie powiedziałam tego by zaprzeczał, te słowa cicho powiedziałam sama do siebie. Nie chciałam by udowadniał mi, że się myliłam. On był cudowny a ja nic mu w zamian nie dawałam, jeszcze czasami się czepiałam. Byłam głupia i wtedy to zrozumiałam.
- Już Ci powiedziałem, że zasługujesz na wszystko, co najlepsze – z uśmiechem na ustach powiedział te słowa, co sprawiło, że również się uśmiechnęłam. On był cudowny i cieszyłam się, że był mój. Z nikim nie zamierzałam się nim dzielić. Poniekąd to wyznanie i zachowanie traktowałam, jako rekompensatę za poprzednie dni, kiedy to był oschły.
- Jak Wam minęło popołudnie? – zależało mi na tym by dowiedzieć się jak Bartek poradził sobie z Julią oraz czy przełamał swoją niechęć do dziewczynki. Jedząc sałatkę patrzyłam na Bartka, który był bardzo spokojny, co oznaczało, że nie było wojny między nimi.
- Dobrze. Julii podobało się na basenie, więc prawie cały czas tam byliśmy. Zapowiedziałem jej, że jeżeli nie będzie się mnie słuchać to od razu jedziemy do mieszkania. Na basenie było dużo dzieci, więc miała zajęcie. Ja tylko siedziałem na brzegu i pilnowałem jej. Gdy wróciliśmy zjadła kolację i od razu zasnęła na kanapie to ją przeniosłem do sypialni i tyle – mimo, że Bartek zdawkowo opowiedział mi co robili jak i bez większych emocjonalnych zachwytów, to wiedziałam, że obyło się bez problemów. Podejrzewałam, że nadal był pomiędzy nimi dystans i nie zbliżyli się za bardzo do siebie.  
- To dobrze. Ja jutro mam wolne, więc cały dzień spędzimy we trójkę – przekazałam mu tą radosną nowinę, która sprawiła, że od razu na Jego twarzy znalazł się szeroki uśmiech.
- Jak to? -  zaskoczyłam Go swoimi słowami, ale zdecydowanie w tą bardziej pozytywną stronę. Bartek oczekiwał wyjaśnień a ja z przyjemnością chciałam mu to wytłumaczyć.
- Chciałam spędzić razem z Wami cały dzień a poza tym jestem tak zmęczona, że jutro nie byłabym w stanie wstać na 6 do pracy. Za to w poniedziałek pójdę na 16 godzin, bo dziewczyna z drugiej zmiany jutro pracuje za mnie. – powiedziałam mu, co i jak, ale to nie spowodowało, że rzucił się na mnie z objęciami, tylko wręcz przeciwnie. Zmarszczył czoło i miał niepewną minę. Znałam już to bardzo dobrze i bałam się tego, co chciał powiedzieć gdyż nie wróżyło to niczego dobrego.
- 16 godzin?! Czy ty się dobrze czujesz? Nie możesz się przemęczać, pamiętasz, co mówił lekarz? – patrzył na mnie jakbym własnego rozumu nie miała. Nie było to miłe z Jego strony, lecz cały czas pamiętałam, w sumie starałam się pamiętać, że martwił się o mnie i to było tylko tym ukierunkowane.
- Ciszej, bo Julkę obudzisz. – za mocno wyrwał się ze swoimi spostrzeżeniami na temat mojego stanu zdrowia. O mały włos obudził by siostrę i mielibyśmy problem - Bartek, rano jest mniejszy ruch a poza tym to jest poniedziałek, więc nie ma takiego tłumu. Najgorsze są weekendy. – panowałam nad sobą i robiłam wszystko by się z nim nie pokłócić. Byłam nazbyt zmęczona by toczyć z Nim poważne rozmowy. Dodatkowo miałam na uwadze to, jak mi przed chwilą słodził i deklarował miłość wobec mnie.  – Jak mnie kochasz to mi zaufaj – odłożyłam talerz i złapałam go za rękę tym samym przybliżając się do Niego. Gdy chciałam go pocałować to Bartek wstał z kanapy i podszedł do okna, czym mnie bardzo zaskoczył. Nigdy się tak nie zachował, nigdy nie odmówił pocałunku.
- Nie szantażuj mnie. Nie pozwolę Ci pracować 16 godzin. Czy Ty jesteś normalna? Gośka zastanów się, przecież to ogromny wysiłek, cały czas będziesz na nogach. Pomyśl racjonalnie – Bartek stał przy oknie i w znacznej odległości prawił mi kazanie. Jedyne, co było dobre w Jego zachowaniu to to, że już mówił szeptem. Bartek był poddenerwowany i nie sądziłam, że moje słowa wywołają u Niego takie oburzenie, a wręcz przeciwnie myślałam, że będzie się cieszył. To pokazało mi, że w cale nie znałam Go tak dobrze jak mi się wydawało.

- Myślę racjonalnie, chciałam sprawić Tobie radość i być z Wami przez cały dzień, ale widocznie nie umiesz tego docenić. Idę spać. – nie czekałam na Jego reakcję ani słowa, jakie chciał powiedzieć. Zawróciłam i poszłam do pokoju gdzie spała Julia. Może i to była ucieczka od rozmowy, ale chciałam to sobie przemyśleć czy On nie miał racji albo czy faktycznie przesadzał. Nie byłam w stanie dłużej ciągnąć tej rozmowy, bo jak na chwilę obecną nie byłam w stanie spuścić z tonu i odejść od swoich racji. Znałam siebie bardzo dobrze i wiedziałam, że Bartek również nie przyznałby mi racji. 

sobota, 15 lutego 2014

The experience cz 112

Gdy Julia zasnęła, poszłam wziąć prysznic. Zanim sama położyłam się spać to pościeliłam Bartkowi spanie na sofie i posprzątałam w mieszkaniu. Bartek zostawił po sobie straszny bałagan i z wielką niechęcią to ogarnęłam. Uważałam, że powinien był umieć sprzątać po sobie i dbać o mieszkanie. To był ostatni raz, kiedy to zrobiłam. Nie byłam Jego sprzątaczką a dziewczyną, i gdyby poprosił mnie o pomoc i razem to ze mną to robił, to nie byłoby problemu, ale że zostawił mi to samej, nic nie mówiąc, to już potęgowało moją złość. Mimo, że dochodziła 23 zasnęłam bez żadnego problemu. Za sobą miałam ciężki i intensywny dzień, ale odpowiadało mi tempo mojego życia. Uwielbiałam czuć, że brakowało mi czasu i nie miałam ani chwili na zastanawianie się nad sensem mego życia, nie marudziłam nad ilością kłód na drodze, bo się nad tym nie skupiałam.
Przebudziłam się o godzinie 5 rano, gdy słyszałam jak ktoś wchodził do mieszkania, musiał to być Bartek. Byłam tak zaspana, że obróciłam się na drugi bok i próbowałam dalej spać, ale nie wychodziło mi to. Po pół godzinie, a nawet dłuższym czasie, cicho wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Światło w mieszkaniu było zgaszone a Bartek wydawał się spać, dlatego też poszłam do łazienki gdzie załatwiłam naglącą mnie potrzebę i wracałam do sypialni.
-   Nie śpisz? - pośród panującej ciemności usłyszałam głos Bartka, który jednak nie spał. Starając się nadal być cicho, aby nie zbudzić śpiącej w pokoju obok Julii, zamknęłam drzwi do sypialni i podeszłam do kanapy, na której leżał mój chłopak.
-   Przebudziłam się jak wchodziłeś i już nie mogłam usnąć. A Ty, czemu nie śpisz? - usiadłam na Jego nogach i wtedy dopiero wtedy ujrzałam twarz chłopaka. Bartek swoją prawą rękę położył mi na plecach i delikatnie gładził nią po tym obszarze mojego ciała. To był czas czułości i moja złość na Niego powoli mi przechodziła, ale i tak nie byłam w stu procentach wyluzowana.
-   Nie mogłem zasnąć, ta sofa jest średnio wygodna – widziałam grymas na Jego twarzy oraz to, że nie mógł się wygodnie ułożyć, ale nie miał innego wyjścia, musiał przeboleć te dwie noce.
-   A jak w pracy? - nie chciałam dłużej drążyć tematu, jaki poruszył Bartek, bo mogło to jedynie doprowadzić do kolejnego nieporozumienia, a ostatnimi czasy mieliśmy ich sporo, więc wolałam zaoszczędzić sobie kolejnych, przynajmniej na tamtą chwilę.
-   Młyn był jak nie wiem. Jestem padnięty. Gosia jak Ty jutro idziesz do pracy? – Bartek nadal przyglądał się mojej twarzy a ja zachodziłam w głowę, do czego zmierzał.
-   Na popołudnie, a co? – niepewnie postanowiłam się zapytać, co miał na myśli a nie domyślać się. Pora naszej rozmowy nie była jakoś szczególnie sprzyjająca, ponieważ o tej godzinie najlepiej się jedynie spało, ale wcześniej czasu na rozmowę nie mieliśmy, ponieważ zajęci byliśmy sprzeczkami to teraz musieliśmy nadrobić stracony czas.
-   Zastanawiam się, co mam jutro robić z Julią, nigdy nie zajmowałem się dziećmi i nie wiem jak się z nimi obchodzić- na Jego twarzy widziałam zaniepokojenie a w głosie słyszałam bezradność. Mogłam się tego spodziewać, lecz miałam nadzieję, że Bartek nie spanikuje i stanie na wysokości zadania.
-   To nie jest trudne, tylko musisz być miły dla Niej i okazywać jej zainteresowanie. To mała dziewczynka i uwierz mi, że ona jest cudowna. Jutro ma być ładna pogoda i możecie iść na plac zabaw czy na basen. Proszę Cię, nie siedź z nią całe popołudnie przed telewizorem. Jak zajmiesz jej jakoś czas to szybko Wam zleci i może nawet się przekonasz do Niej – starałam się być spokojna i chciałam by Bartek uwierzył w siebie i swoje możliwości. To nie była łatwa sytuacja, ale wierzyłam, że sobie poradzi. Byłam pełna obaw, gdy myślałam o zostawieniu tej dwójki razem, ale z drugiej strony byłam też spokojna, ponieważ kochałam Bartka i mu ufałam.
-   Ona ma strój? – Bartek czepiał się szczegółów i zdawało mi się, że próbował wymigać się albo szukać powodów by atrakcyjnie nie urozmaicić czasu swojej młodszej siostrze.
-   To nie jest problem, rano możemy jechać do galerii i jej kupić. Musisz zdecydować, co będziecie robić a wszystko da się załatwić. – starałam się być jak najbardziej miła wobec Bartka, mimo, że mnie trochę denerwował. W głowie pojawiła mi się myśl czy on w ogóle lubił dzieci? To było istotne, ponieważ ja w przyszłości chciałam mieć gromadkę i nie zamierzałam sama się nimi opiekować i byłam ciekawa Jego stanowiska natomiast to nie był odpowiedni moment na poruszanie tego tematu. Bartek milczał, chyba nad czymś myślał, wydawał się być nieobecny. – Dobra, czas spać. Jesteś zmęczony i potrzebujesz snu. – czekał nas intensywny dzień i szczególnie Bartek powinien był odpocząć i przespać się te kilka godzin.
-   Idziesz do sypialni czy śpisz tu ze mną? – ewidentnie miał nadzieję, że poprę Jego drugą propozycję, ale ta kanapa była wąska i nie zmieścilibyśmy się na niej we dwoje.
-   Tu nie ma wystarczająco dużo miejsca dla nas dwojga. Dobranoc – wstałam z Jego nóg i pocałowałam Go w usta i już bez słowa poszłam do sypialni. Przez długi czas nie mogłam zasnąć, ponieważ myślałam o mnie i o Bartku, o naszym związku i przyszłości. Marzyłam o stabilizacji i o tym, że na nowo będziemy zachowywać się jak gołąbeczki a tu niestety rzeczywistość była inna. Nawet lekceważenie tematu nam nie pomagało, nie potrafiliśmy rozmawiać ze sobą tak jak kiedyś i dawało mi to dużo do myślenia.  

Obudziłam się około godziny 10 a gdy przewróciłam się na drugi bok to zauważyłam, że Julii nie było, co mnie trochę zaniepokoiło. Nie zwlekając ani chwili dłużej poszłam do kuchni gdzie zobaczyłam jak Bartek jadł z Julią śniadanie, był to piękny widok a ja poczułam się jakby to była moja własna rodzina. Zobaczyłam Bartka w roli mojego męża i ojca, a Julię, jako swoje dziecko. To było przyjemne uczucie, lecz nie spieszno było mi do niego. Były inne priorytety niż zakładanie rodziny w wieku 18 lat, szczególnie, kiedy nie byłam pewna swojego związku z Bartkiem.
- O, wstałaś – Bartek zauważył mnie, kiedy opierałam się o ścianę w kuchni. Chciałam dłużej na nich patrzeć, przyglądać się im, ale było to niemożliwe. Ten widok długo zapadnie w mojej pamięci.
- Chodź do nas - Julia zwróciła się do mnie a ja postąpiłam zgodnie z Jej słowami. Podeszłam do Bartka, któremu dałam buziaka w policzek i zajęłam miejsce obok.
- Smacznego – Bartek popatrzył na mnie ze słodkim uśmiechem. Ucieszyłam się widząc Go takiego, bez żadnych obaw i zmartwień. Nic już nie odpowiedziałam tylko zabrałam się za jedzenie. Po jakiś niecałych 10 minutach Bartek wstał od stołu i zaczął sprzątać.
- Pojedziemy do galerii kupić Julii strój, bo idziemy na basen – Bartek ponownie spojrzał na mnie przedstawiając mi nie tylko swoje plany, ale i też Julii, na tamtejszy dzień. Nie byłam zła, że skorzystał z rozwiązania, jakie sama mu podsunęłam. Miałam nadzieję, że będą się razem dobrze bawić.
- Dobra, to ja idę tylko się ogarniać. Julia chodź ze mną – wyciągnęłam rękę do małej dziewczynki, która od razu złapała moją dłoń. Zostawiłyśmy Bartka samego z bałaganem, jaki zrobił się podczas śniadania. Poszłyśmy do sypialni gdzie z torby wyciągałam ubrania dla Julii. Podałam jej sukienkę na krótki rękaw i pomogłam się jej ubrać a gdy była gotowa to wzięłam ubrania dla siebie i poszłam do łazienki się naszykować.
- Możemy iść – spojrzałam na Bartka i Julię siedzących na kanapie przed telewizorem. Byli swoimi przeciwieństwami, On postawny z ciemnymi włosami a ona drobniutka blondyneczka, natomiast uroczo razem wyglądali. Nic nie mówiąc wstali z miejsca i zaczęli ubierać buty.
Pojechaliśmy do pobliskiego centrum handlowego. Droga minęła nam normalnie, nikt się nie odzywał i panowała cisza w samochodzie. W czasie tej drogi myślałam nad kolejnymi dniami i tym, co zgromadziło się w moich planach. Moja pamięć trochę mnie zawodziła i żyłam tylko pracą i Bartkiem, a tak nie można było. Musiałam lepiej się zorganizować, by mieć też czas dla innych osób, które były częścią mojego życia.
Gdy dotarliśmy na miejsce to spokojnie chodziliśmy po galerii. Julia szła przed nami radośnie podskakując, a my za nią trzymając się za ręce kroczyliśmy do stoiska z bielizną i strojami kąpielowymi.
- Bartek tylko uważaj na Nią jak będziecie na tym basenie. Nie spuszczaj jej z oczu nawet na minutę, nie puszczaj jej samej do wody – martwiłam się o Nich i nie chciałam, aby wydarzyło się coś złego. Chciałam by Bartek w pełni wziął odpowiedzialność za dziewczynkę. Z wodą nie było przelewek i trzeba było uruchomić wyobraźnię.
- Gosia ja to wszystko wiem. Czyżbyś mi nie ufała? – chłopak zatrzymał się na chwilę i spojrzał na mnie znacząco, ale to nie o to tutaj chodziło, ważniejsze było to, żeby Julii nic się nie stało.
- Oczywiście, że ufam, ale proszę Cię byś poważnie się nią opiekował. Miej wyobraźnię i oczy szeroko otwarte – jeszcze raz postanowiłam mu przypomnieć o tym by miał świadomość, że sprawował opiekę nad swoją młodszą siostrą.
- Nie martw się, poradzimy sobie – Bartek dał mi całusa w policzek i wraz z Julią weszliśmy do sklepu. Wybór stroju kąpielowego poszedł nam szybko, chociaż Bartek był zajęty czymś innym. Kątem oka widziałam jak przeglądał damską bieliznę. To był fajny widok, mogłam zobaczyć, co mu się podobało i co zwracało Jego uwagę.
- Ładne – kiedy z Julią zapłaciłyśmy za jej strój podeszłam do Bartka a on się trochę wzdrygnął. Nie spodziewał się, że zauważę Jego poczynania.
- Kupiłyście? – szybko zmienił temat i chciał chyba odwrócić moją uwagę. Myślałam, że jakoś pociągnie ten temat, a on zaczerwienił się tylko i zakończył wykonywaną przed chwilą czynność.
- Tak, chodźmy coś zjeść – wiedziałam, że już nic nie wskóram i uznałam, że lepiej będzie nie drążyć tematu bielizny. Myślałam, że może chłopak zaproponuje mi kupno bielizny, która mu się podobała, ale on za bardzo się chyba speszył.  Poszliśmy na pizzę i w dobrych humorach raczyliśmy się posiłkiem.

Gdy wyszliśmy z centrum handlowego Bartek z Julią odwieźli mnie do pracy a sami pojechali do mieszkania po potrzebne rzeczy. Dałam im przykazanie by mieli telefon przy sobie, żebym nie musiała się o nich martwić. Głęboko wierzyłam w to, że wszystko będzie dobrze.

Miłego weekendu! Ja swój zaczynam dzisiaj dopiero po 14, spędzając w autobusie do domu, ale i tak bardzo się cieszę :)