sobota, 22 lutego 2014

The experience cz 117

- Daleko mieszkają Twoi dziadkowie? – gdy tylko wsiedliśmy do samochodu to Julia zwróciła się w moją stronę. Siedziałam z nią z tyłu a Bartek sam w przodzie. Może to wyglądało tak, że nie chciałam siedzieć obok Niego, natomiast siedząc z przodu bardzo bym się krępowała i musiałabym uciekać wzrokiem od chłopaka, a tak z tyłu, mogłam skupić się na Julii.
- Około 40 kilometrów za miastem. Mieszkają na wsi i mają piękny, mały domek. – uśmiechałam się, gdy opowiadałam o tym, do jakiego otoczenia zmierzaliśmy. Niby to było tylko 40 kilometrów, a miałam wrażenie, że tam świat wyglądał całkiem inaczej. Przede wszystkim był wolny od zła i nienawiści
- A mają zwierzęta? – Julia bardzo była zainteresowana tym gdzie jechaliśmy. Na twarzy miała wyrysowaną ogromną ciekawość a ja z przyjemnością opowiadałam jej o moich dziadkach i tym, co czekało na nią na miejscu.
- Nie. Kiedyś mieli krowy, ale to dawno. Teraz sąsiad moich dziadków ma gospodarstwo agroturystyczne i ma konie, kozy, psy, koty, krowy. Może uda nam się pojeździć konno. – miałam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić oraz, że Bartek włączy się w nasze działania, że jednak uda nam się wspólnie spędzić ten dzień.
- A Ty jeździłaś kiedyś? – dziewczynka, była bardzo dociekliwa, ale nie miałam jej tego za złe. Cieszyłam się, że nie krępowała się przede mną i była otwarta.
- Kiedyś, jak często spędzałam wakacje u babci, to jeździłam. Byłam dzieckiem, które ciągle było w ruchu i cały czas musiałam coś robić – taka właśnie byłam, chwytałam się wielu rzeczy, zainteresowań, ponieważ nie mogłam znieść nudy. Dawno nie jeździłam konno i czułam, że zapomniałam jak to się robiło. Wtedy towarzyszyła mi adrenalina, którą uwielbiałam. Teraz ją czułam przy kłótniach z Bartkiem, ale nie była tak przyjemna jak kiedyś.
- To, co jeszcze robiłaś?- Julia chciała mnie bardziej poznać, a ja nie lubiłam za bardzo mówić o sobie, ale nic mi innego nie pozostawało.
- Śpiewałam w chórze, rysowałam, tańczyłam, chodziłam na kółko teatralne. Ciągle mama zapisywała mnie na jakieś zajęcia. Tylko trochę ze sportem mi nie wychodziło, ale grałam z braćmi w tenis – wracanie do tamtych czasów sprawiało, że miałam łzy w oczach i nie mogłam uwierzyć, że to wszystko zdążyłam już przeżyć i miałam za sobą. Niesamowite było to, że po tym wszystkim zostały mi tylko, albo aż wspomnienia.
- Dużo tego – po jej słowach zamyśliłam się. Rzadko wracałam do wspomnień, bo zawsze w nich przewijał się Maciek. Tym razem, było tak samo. Za każdym razem, o czym tylko nie pomyślałam, to widziałam brata. Czułam ukłucie w sercu i żal, że Go nie było już ze mną. Zamknęłam oczy i zaciskałam zęby, by nie uronić ani jednej łzy. Już było tak dobrze a nagle przez wspomnienia, czułam, że już nie dawałam rady.
- Gosia, co Ci jest? – słyszałam głos Julii. Odważyłam się otworzyć oczy i spojrzeć na nią. W lusterku widziałam, jak Bartek patrzył na mnie a gdy zobaczył, że i ja się na niego patrzyłam, od razu odwrócił wzrok. Wzięłam głęboki oddech i starałam się odgonić łzy.
- Nic, zamyśliłam się – uśmiechnęłam się dosyć sztucznie, ale miałam nadzieję, że razem z Bartkiem to złapią. Dalej panowała cisza i po niedługim czasie wjechaliśmy do wsi. Bartek wreszcie przemówił i zapytał się mnie gdzie ma jechać, więc wskazałam mu drogę i już po chwili byliśmy na miejscu. Odpięłam swoje i Julii pasy i razem wyszłyśmy z samochodu, a za nami kroczył Bartek.
- Ale tu ładnie, nie kłamałaś – Julia była zachwycona. Ktoś, mógłby nie zrozumieć jej zachwytów, ale jak ktoś całe życie mieszkał w mieście i nie miał do czynienia z wsią, to było to dla Niego coś niezwykłego, szczególnie dla małej dziewczynki. Julia od razu pobiegła do ogrodu a ja uśmiechałam się sama do siebie. Bartek podszedł bliżej mnie nadal nic nie mówiąc. Może to była jego taktyka i nie zamierzał się do mnie odzywać a przy tym udawać, że nie był obrażony, lecz nie chciałam się nad tym skupiać. To była Jego gra a ja nie chciałam w tym uczestniczyć. Po chwili z domu wyszedł dziadek, który podszedł do nas.
- Cześć kochanie – przytulił mnie mocno do siebie a gdy rozluźnił uścisk wyciągnął dłoń ku mojemu chłopakowi. Panowie już wcześniej mieli możliwość się poznać, więc nie musiałam ich sobie przedstawiać.
- Dzień dobry – wtedy dopiero usłyszałam głos Bartka w niezmienionym tonie. Uśmiechał się miło do mojego dziadka. Jego kamienna twarz została w samochodzie i widząc nagle kogoś obcego, zmienił maskę. Oczywiście, że cieszyłam się, że zachowywał się normalnie i nie stroił fochów przed moją rodziną, natomiast zrozumiałam, że ja nie byłam wystarczająco ważna, by zachowywał się tak w stosunku do mnie. Szliśmy w kierunku Julii, która biegała po trawie. Babcia nakrywała stół na dworze, co było genialnym pomysłem. Obiad w taką pogodę na świeżym powietrzu wzmagał apetyt, jeszcze w takim otoczeniu aż przyjemniej było jeść.
- Co tam słychać? – dziadek próbował jakoś do nas zagadać by nie było sztywno. Z niezmiennym uśmiechem na twarzy szłam obok Niego i Bartka, który swój wzrok skupiał na młodszej siostrze.
- Wszystko w porządku. Mam dzień wolny i chciałam Go jakoś należycie spędzić. – pogłaskałam dziadka po plecach i będąc przy stole przywitałam się z babcią buziakiem w policzek i zajęłam miejsce. – Julia chodź – zawołałam dziewczynkę, ponieważ chciałam by poznała gospodarzy domu. – To jest moja babcia, a to dziadek – przedstawiłam nieznanej jej do tej pory osoby. Julia trochę się speszyła, ale bardzo słodko wyglądała. Wszyscy zaśmialiśmy się w reakcji na jej zachowanie. Babcia postawiła zupę i zabraliśmy się za jedzenie. W trakcie obiadu trochę opowiadałam jej o Marcinie i tacie, na temat mamy milczałam.

Po skończonym posiłku zaoferowałam się, że pomogę mojej babci posprzątać. Zdecydowaliśmy również, że gdy zjemy lody pójdziemy do sąsiada by Julia poznała prawdziwą atrakcję i zaznajomiła się ze zwierzętami.
- Coś ten Twój chłopak jest dzisiaj bardzo milczący – to stwierdzenie wypowiedziała starsza kobieta w moją stronę, gdy myła naczynia a ja je wycierałam. Nie zaskoczyło mnie to, że zauważyła, iż pomiędzy mną a Bartkiem nie było w porządku, przecież to było widać, bez żadnych czułości i większego zwracania na siebie uwagi. Zachowywaliśmy się jak obcy sobie ludzie a nie jak para.
- Pokłóciliśmy się wczoraj, zresztą, ostatnio ciągle to robimy– obróciłam się obierając o szafkę. Patrzyłam na Bartka, który grał w piłkę z siostrą. Wyglądał na radosnego, ale tylko wtedy, gdy mnie obok nie było. Miałam wrażenie, że odbierałam mu chęci na dobry humor.
- Gosia, jesteście młodzi i tyle przed Wami, a Wy marnujecie czas na kłótnie – moja rozmówczyni kręciła głową z niedowierzania.
- Myślisz, że nie chciałabym inaczej spędzać z nim czasu? Ale nie wiem co się z Nami dzieje. Kłótnia za kłótnią. Wczoraj poszło o to, że wzięłam dzień wolny i jutro będę pracowała 16 godzin. On uważa mnie za głupią – trochę się żaliłam babci, lecz chciałam poznać jej zdanie na owy temat.
- Wiesz, że zawsze stoję po Twojej stronie, ale On może mieć rację, 16 godzin to bardzo dużo i w Twoim stanie nie powinnaś się przemęczać – patrzyła na mnie z wielką troską i była poważnie przejęta tym, co planowałam.
- Ale ja nie jestem w ciąży ani obłożnie chora. Uwierz mi, że na porannych zmianach nie ma nic do roboty, a w poniedziałek nie ma też ruchu, tylko, że On tego nie chce słuchać. Ja mam wrażenie, że wszyscy traktują mnie jak jakąś idiotkę albo nieodpowiedzialną nastolatkę. Ale przecież jednym błędem nie można wszystkiego przekreślić – bardzo chciałam przekonać, by to mnie zrozumiała. Każdy z moich bliskich, cały czas tkwił w czasie, kiedy byłam w szpitalu itp. Tylko, że ja już czułam się zdrowa, nadal brałam tabletki i już się dobrze czułam. Mój głos brzmiał trochę panicznie, jakbym była w rozpaczy.
- Dobrze, tylko dbaj o siebie. Chodź – babcia ponagliła mnie i gdy nałożyłyśmy lody w pucharki dołączyłyśmy do reszty, która beztrosko grała w piłkę.

Gdy skończyliśmy jeść deser spacerkiem szliśmy do sąsiada, który posiadał gospodarstwo agroturystyczne. Julia od razu podbiegła do koni. Stojąca przy zwierzętach kobieta wzięła małą na ręce i pozwoliła jej pogłaskać konie.
- Babcia, zwrócicie uwagę na Julię? – zwróciłam się do babci, ponieważ w głowie narodził mi się nowy plan. Bartek niepewnie patrzył na mnie, lecz musiałam to zlekceważyć.
- Jasne – kobieta chyba wiedziała, co planowałam, więc uśmiechnęła się do mnie nie tylko na znak aprobaty, ale i życząc mi powodzenia. Obróciłam się twarzą do Bartka i stojąc naprzeciwko Niego, w obecności dziadków zwróciłam się do Niego.

- Przejdziemy się? – miałam nadzieję, że mi nie odmówi, w sumie nie miał innego wyjścia.



Wiem, że Gosia z Bartkiem bardzo często się kłócą, ale to wynika z ich temperamentów.  Gdy każe chce dopiąć swojego, ciężko się porozumieć. Zależy mi na tym, by pokazać, że związek to nie tylko pocałunki, przytulanie, pieszczoty, ale także kłótnie i dochodzenie do porozumienia. 
Mogę Wam zdradzić, że czeka ich jeszcze trochę zakrętów. Oczywiście, będą dobre też wplatane dobre chwile, no i dużo niespodzianek. 
A dużo przemyśleń, wynika z tego, że Gosia za dużo myśli, za bardzo wszystko rozdrabnia i bierze do siebie. Ona zawsze ma dużo do powiedzenia, a jeszcze więcej myśli. 
Jedna z Was prosiła o zdjęcia bohaterów, nie bardzo wiem, jak miałabym to zrobić. Kiedyś zamieszczałam obszerne opisy bohaterów. 

11 komentarzy:

  1. Czemu akurat w takim momencie zakonczylas . Aż ty znowu musze uzbroić się w cierpliwość. Pozdrawiam


    OdpowiedzUsuń
  2. Może wykonaj jakieś ich rysunki? Znajdź zdjęcia jakichś osób, postaci, które przypominają Twoje wyobrażenie o bohaterach... Nie wiem xd

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie! Zawsze wiesz, kiedy zakończyć:D Niegrzeczna :D

    OdpowiedzUsuń
  4. moze poszukaj zdjeci postaci w necie.zakonczlas w takim monecie ze musze czekac na kolejna

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie, mam nadzieję że im się jakoś ułoży, że przestaną się tak kłócić.
    A rozdział bardzo dobry.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowne :) ale dalczego w takim momencie skończyłaś

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic tylko kłótnie....podobało mi sie strasznie ale robisz z nich wielkich ważnych a są zwykłymi ludźmi....nie mogę już chyba dalej czytać za dużo kłutni w zasadzie brak czegos innego niż kłutni.podobało mi sie nie mogłam doczekać sie kiedy będą następne części ale na teraz widzę że nie ma co liczyć na jeden dzień ich szczęśliwy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że masz takie zdanie, ale oczywiście masz do tego prawo. Słusznie zauważyłaś, że Gosia i Bartek to zwykli ludzie, a w zwykłych, rzeczywistych związkach pojawiają się nieporozumienia i spory. Owszem, gdyby mi nie zależało na naturalności tego opowiadania, to bym opisywała jedynie dobre dni i jak to jest super fajnie. Niestety, rzeczywistość jest inna i dlatego tak się dzieje.
      Mogę Ci zdradzić, że będzie dobrze i to już niedługo.

      Usuń
  8. No właśnie rzeczywistość... O to chodzi na początku uciekałam od problemów w twoje opowiadanie,kiedy klucę sie z chłopakiem twoje opowiadanie było idealne na poprawę humoru niestety teraz z jednej rzeczywistej kłutni uciekam w to samo miejsce bo tym stało sie to opowiadanie nie chce abyś specjalnie dla mnie czyli głupiej kontrolującej zmieniała wszystko,tylko to abyś pozwoliła uciec gdzieś gdzie jednak można być naprawdę szczęśliwym w opowiadanie.serdecznie pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów w pisaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Twoją złość i żal, potrafię sobie to wyobrazić i Cię zrozumieć. Uwierz mi, że nie jesteś zwykłą, głupią komentującą. Jesteś wspaniałą osobą, jesteś moją czytelniczką, a to dla mnie naprawdę dużo znaczy.
      Nie jestem teraz w stanie zmienić opowiadania i wybranego przeze mnie toku, jaki obrałam, natomiast wierz mi, że będzie jeszcze dużo wesołych, optymistycznych części. Tutaj, tak samo jak w życiu, zawsze po burzy wychodzi słońce. Nawet gdyby Gosia rozstała się z Bartkiem, to i tak będzie ją czekać wiele dobrego.
      Nie załamuj się, tylko wierz w siebie a ja zrobię wszystko by Ci pomóc :*

      Usuń