W ciszy szliśmy w stronę lasu.
Ciągle zastanawiałam się, co chciałam mu powiedzieć, jak zacząć rozmowę.
Zbierałam wszystkie siły, energię, którą miałam w sobie by czasem się nie
rozpłakać, czy nie zacząć krzyczeć. Jedno było pewne, powinniśmy dojść do porozumienia,
by się już nigdy z taką częstotliwością się nie kłócić. To już było nie do
zniesienia, wieczne kłótnie, pretensje, zero porozumienia. Gdy jechaliśmy
samochodem do dziadków to zastanawiałam się nad tym, czemu ludzie mówią, iż
przeciwieństwa się przyciągają, musiało coś w tym być. My z pozoru, czyli z
wyglądu zewnętrznego byliśmy całkiem różni, ale jeżeli chodzi o charakter to
byliśmy bardzo podobni i może to w tym, tkwiła tajemnica. Na pewno nie chciałam
się poddać i od razu stwierdzać, że byliśmy skazani na niepowodzenie. Chciałam
walczyć i udowodnić, że przecież od każdej reguły są wyjątki i może my nim
byliśmy?
Usiedliśmy na ławce patrząc na
rozpościerające się przed nami gospodarstwo. W milczeniu zajęłam miejsce i
chwilę poczekałam, myślałam, że może On zbierze się na odwagę i zacznie mówić,
ale to było niedoczekanie. Nurtowało mnie to, czy myślał nad tym samym, co ja,
a może w ogóle nie myślał o mnie, o Nas.
- Nad czym tak dzisiaj rozmyślasz?
– nie patrzyłam się na Niego a wręcz skutecznie uciekałam od Niego wzrokiem.
Chciałam być herkulesem a zachowywałam się jak tchórz. Może poniekąd też czułam
się winna, że nie spasowałam wczoraj tylko dalej, zacięcie, szłam w swoje
zdanie. W takich momentach jak tamten, najprościej byłoby, gdyby człowiek
posiadał umiejętność czytania w myślach, ale przecież w życiu nie chodzi o to,
by iść na łatwiznę.
- Myślę nad tym, czyja to jest wina
i dlaczego tak się dzieje. – głos miał bardzo mocny i stanowczy, On sam był
poważny, co trochę mnie przerażało. Wypowiedziane przez Niego zdanie brzmiało
trochę lakonicznie i tajemniczo. Postanowiłam rozłożyć je w głowie na czynniki
pierwsze. On szukał winnego zamiast myśleć nad tym jak to wszystko naprawić,
ale czy to było najważniejsze?
- Wiesz, w czym się różnimy? – po zadaniu
pytania spojrzałam na chłopaka, który niby patrzył w moim kierunku, ale swojego
wzorku nie zatrzymywał na mojej osobie. Czułam się niepewnie i trochę jakbym
była zagubiona pośród swoich uczuć i myśli, lecz to był dobry moment na
rozmowę, lepszego nie będzie.
- W czym? – Bartek nie wysilił się
w swoich rozmyślaniach. Poszedł na łatwiznę i zamiast trochę pomyśleć. to od
razu zadał pytanie, by dostać odpowiedź.
- Ja się zastanawiam jak to
naprawić a Ty szukasz winnego – z udawaną odwagą wypowiedziałam te słowa w Jego
kierunku. Nie brzmiały one jak oskarżenie, lecz jako stwierdzenie zaistniałego
faktu. Niby zgodnie z moim wcześniejszym myśleniem, iż przeciwieństwa się
przyciągają, ową sytuację można doskonale było pod to podpiąć i być
zadowolonym, ale to było naciąganie na siłę.
- A czy to złe? Po prostu wydaje mi
się, że jak zobaczymy gdzie leży błąd, to będzie nam łatwiej to naprawić–
Bartek bronił się, ale przecież nie miał przed czym. Chronił swoje zdanie, co
było zrozumiałe, ale to nie był czas na ponowne kłótnie czy wyszukiwanie błędów
- Nic takiego nie powiedziałam.
Tylko powinniśmy działać w jednej drużynie a nie w przeciwnych. Zastanawiam się
czy w ogóle chcesz coś naprawiać? Czy wolałbyś inne wyjście – jak na razie nie
widziałam żadnych działań z Jego strony by naprawić nasz związek. Może ja też
tak naprawdę nic nie robiłam, tylko mi się tak wydawało? Miałam tyle pytań w
głowie a część nadal pozostawała bez odpowiedzi.
- O czym Ty mówisz? – może
faktycznie nie zrozumiał moich słów, a może nie mógł uwierzyć w to, co mówiłam?
Postanowiłam wyjaśnić mu, do czego dążyłam swoim pytaniem.
- O tym, czy nadal chcesz byśmy
byli razem- prosto z mostu z zadziwiającą mnie siłą to powiedziałam. Bartek
patrzył na mnie wymownie, chyba był zły za to pytanie, ale na to już nie miałam
wpływu. Chciałam mieć jasną odpowiedź i tylko wtedy wiedziałabym jak dalej
postępować, bo nie warto było robić coś na siłę. Pytanie to nie było jakieś
skomplikowane, dla mnie było banalne.
- Jak w ogóle możesz o to pytać –
Bartek marszczył czoło i lekko kręcił głową. Był poirytowany i ewidentnie
niezadowolony. To nie było tak, że podejrzewałam Go o coś innego, ale chciałam
mieć klarowną sytuację i tylko tyle. Odwrócił wzrok ode mnie, lecz to też nie
było żadnym wyjściem. Ciągle nie dostawałam odpowiedzi na zadane wcześniej
pytanie.
- Ja Cię nie osądzam, ale chcę
wiedzieć czy czasem się coś nie zmieniło – byłam spokojna i opanowana. Czułam
się jakbym na moment była pozbawiona uczuć i lekko zimna. Nie wiem czego to
było wynikiem, ale nawet w środku nie czułam stresu czy nerwów, jakby Anioł
Stróż nade mną czuwał i tym samym dawał mi znać, że nie mam się czym martwić i
mam być spokojna o swoją przyszłość z Bartkiem.
- Gosia, nic się nie zmieniło.
Myślisz, że nasze kłótnie są wynikiem tego, że nie chcę być z Tobą i nie znam
lepszego sposobu na rozstanie?- Bartek nie był tak spokojny jak ja. Denerwował
się i chyba nie mógł znieść stylu, w jakim toczyła się nasza rozmowa. Brakowało
mu cierpliwości i to był minus, nie pomagał ani sobie, ani mnie, a tym bardziej
Nam.
- Ty tylko o jednym mówisz.
Chciałam być pewna, że jest co ratować, bo ja tego bardzo chcę, Kocham Cię i
chcę walczyć o nasz związek, bo zależy mi na Tobie, ale muszę znać Twoje
stanowisko. – najprościej było wszystko od razu wykładać na „stół” i rozmawiać.
- To głupie – Bartek nagle poderwał
się z ławki i poszedł kilka kroków dalej delikatnie kopiąc ziemię, jakby w ten
sposób chciał wyładować tkwiącą w nim złość. Jego reakcja była bardzo
spontaniczna, ale nie wiedziałam co o tym myśleć.
- Jeżeli ratowanie naszego związku
według Ciebie jest głupie, to nie mamy o czym rozmawiać – również wstałam i
szłam w kierunku dziadków. Traktowałam to wszystko poważnie i całą sobą
chciałam by jak najlepiej wszystko się udało i żebyśmy znowu byli szczęśliwi.
- Nie przeinaczaj moich słów! –
usłyszałam głos zza pleców. Nie byłam jakoś daleko od Niego i nie musiał
krzyczeć abym Go usłyszała, ale chyba w dobitny sposób pragnął zaznaczyć
niezadowolenie z moich słów.
- Ja? To Ty słuchaj, co ja do Ciebie
mówię – obróciłam się i z założonymi rękoma stałam, patrząc się na chłopaka,
który trochę bliżej podszedł do mnie, ale ciągle trzymał się na dystans.
Cieszyłam się, że pomiędzy nami była znaczna odległość, ponieważ inaczej
mogłabym tego nie wytrzymać a tak, ułatwiał mi sprawę.
- Cały czas słucham i nie mogę
uwierzyć, że wątpisz w moją miłość. Rozmawiasz ze mną w tak dziwny sposób, że
nie poznaję Ciebie. Przecież wiesz, że Cię kocham i gdyby mi na Tobie nie
zależało to bym się tak o Ciebie nie martwił i nie wściekał. A Ty mówisz do
mnie jakbym był przedszkolakiem – wreszcie jakieś konkretne słowa padły z Jego
ust, chociaż przydałoby mu się trochę mniej nerwów w całej tej wypowiedzi, ale
byłam w stanie to znieść, przynajmniej jak na razie.
- Bo tyle się ostatnio kłócimy, że
nie wiem czy nadal chcesz tego co ja. Zadałam Ci proste pytanie a Ty nie potrafiłeś
na nie prosto odpowiedzieć, tylko doszukiwałeś się jakieś podstępu. Ciągle
ostatnio szukasz dziury w całym. – mimo ostrej wypowiedzi, ciśnienie w krwi było
niezmienne. Nie chciałam Go za nic winić, bo oby dwoje popełnialiśmy błędy i
oboje zawaliliśmy.
- A Ty jesteś czysta? Nic nie
zrobiłaś by doprowadzić do takiej sytuacji? Wszyscy się o Ciebie martwią i chcą
Ci pomóc, a Ty nie szanujesz tego, co inni dla Ciebie robią! Stałaś się bardzo
lekkomyślna. – nie lubiłam jak ktoś prawił mi kazania i tym Bartek nagiął moją
cierpliwość i sprawił, że już nie byłam tak powściągliwa, jak przed chwilą.
- I widzisz, znowu to robimy.
Przerzucamy odpowiedzialność z jednej osoby na drugą. Nie chcę się wybielać
przed Tobą. Tylko postaw się w mojej sytuacji, może ja nie chcę by każdy
obchodził się ze mną jak z jajkiem? Może nie chcę by z każdej strony, ktoś mi mówił,
co mogę a czego mi nie wolno?! Zrzucasz mi lekkomyślność, ale do licha, mam 18
lat i czy nie mogę sobie na nią pozwolić? Czy zawsze muszę zachowywać się nad
wyraz dorośle? – teraz ja zaczynałam się bronić. Nie byłam osobą, która mogła
pozwolić sobie na to, żeby ktoś mnie obrażał a nie widziałam by miał do tego powody.
Teraz ja walczyłam o siebie jak lwica, już niekoniecznie o związek, chociaż to
on miał być przedmiotem naszej rozmowy, ale chciałam zachować własne poczucie
wartości, by nikt go nie zaniżał.
- Jeżeli nie stać Cię na poważny
związek to czemu chcesz o niego walczyć? – Nagle usłyszałam pytanie, które mnie
zbiło z pantałyku i poczułam się, jakbym dostała w policzek, to bolało i trochę
mi tym ubliżył.
- Ty chyba nie rozróżniasz
podstawowych rzeczy. Bartek ogarnij się i słuchaj co ja mówię. – moja irytacja
sięgnęła zenitu. W pierwszym momencie miałam wrażenie, że mówiliśmy dwoma
różnymi językami. Zaczęłam gestykulować
i swoją postawą dawać mu do zrozumienia, że się mylił a tym samym wygadywał
bzdury – Czy Ty zauważyłeś, bym była pozbawiona rozsądku? Bo ja nie. Mówię o
tym, że czasem mogę sobie pozwolić na jakieś nie wiem, szaleństwo czy tą
lekkomyślność. Jak cały czas będę śmiertelnie poważna i brała życie tylko na
poważnie, to jak mam zachować poczucie humoru, radość życia? Biorę Ciebie na
poważnie, kocham Cię i z Tobą chcę układać przyszłość i dla mnie jest to dowód,
że to, co tworzymy nie jest czymś ulotnym ani mało ważnym. Nie przedstawiałabym
Cię rodzicom, nie zabierała do dziadków i tak dalej. Jak Ty w ogóle możesz tak
myśleć? Jak możesz we mnie wątpić? Wszystkie problemy w związku sprowadzasz do
mnie i szukasz we mnie winy. Może pomyśl o sobie, o tym, że nie tylko ja tu
zawaliłam. Ile razy starałam się zacząć rozmowę spokojnie, poprowadzić ją w
kulturalny sposób to Ty zawsze kierujesz nią tak, że nie potrafię być spokojna
i tak jest za każdym razem – trochę się rozgadałam, ale mój temperament, natłok
myśli i słów nie pozwolił mi na to, bym potulnie siedziała i przysłuchiwała się
Jego słowom. Myślałam, że się znamy i obędzie się bez takich tekstów.
- Tak to nie dojdziemy do
porozumienia. – Bartek kręcił głową i chyba pogubił się w moich słowach i już
nie wiedział co powiedzieć i jak się bronić. Przerwał to przerzucanie
odpowiedzialności.
- Przecież szukałeś winnego to
teraz się poddajesz? Ciąg to do końca i wydaj wyrok – zirytował mnie i zaczęłam
mówić sarkastycznie. Cała siła, którą miałam w sobie właśnie w tamtym momencie
się ulotniła i miałam ochotę skończyć tą farsę i już wracać do domu. Przed nami
była długa droga do porozumienia.
- Nie bądź taka – Bartek aż lekko
odwrócił się ode mnie a tym samym widziałam, że był zły na mnie, za moje
zachowanie. Nie lubił jak byłam sarkastyczna, ale sam do tego doprowadził.
- Jaka? Szczera? Prawdziwa? Jak Ci
przyznam rację, że to wszystko moja wina, to będzie Ci lżej? – spojrzałam na
Niego a On nawet nie drgnął, milczał. - Nic Ci nie pasuje – traciłam siły do
Niego, traciłam wiarę w naszą rozmowę, w Nas. Jeszcze przed chwilą widziałam
nas za kilka lat, a obecnie nic już nie widziałam, poza pustką, ciemnością.
Pojawiły mi się łzy w oczach gdyż poczułam, że straciłam naprawdę wiele. – To
nie ma sensu, przepraszam – zaczęłam biec z dala od Niego. Czułam się zraniona
i poniżona. Biegłam jak najszybciej potrafiłam. Moim celem była babcia, w którą
bardzo chciałam się wtulić. Nagle poczułam jak ktoś mnie złapał i mocno
zacisnął swoje dłonie na moich ramionach. Chciałam się wyrwać, ale nie miałam
na tyle sił w sobie by to zrobić. – Zostaw mnie!
Mimo mojej prośby nie chciał mnie
puścić tylko trzymał przed sobą patrząc mi głęboko w oczy. Moje oczy były
zaszklone a na twarzy nie było widać już nadziei. Czułam, że przegrałam walkę o
wiele, o to, co ostatnimi miesiącami było najważniejsze w moim życiu.
Wywiesiłam białą flagę i chciałam zejść z pola bitwy by w samotności pogodzić
się z porażką.
- Chyba nie mówisz poważnie? Ja bez
Ciebie nie potrafię żyć – Bartek jedną ręką delikatnie głaskał mnie po twarzy a
drugą mocno zaciskał na mojej ręce. Był roztargniony, trząsł mu się głos i było
widać narastający w nim niepokój. Czułam, że zaczynał trochę panikować i powoli
zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądała rzeczywistość. Nie wiedziałam jak
miałam patrząc mu prosto w oczy, powiedzieć, że to się nie uda. Nie było sensu
tworzyć czegoś na siłę.
- Skończ z tymi słodkimi słówkami,
sam widzisz jak to wszystko wygląda – odwróciłam głowę by łatwiej było mi z nim
rozmawiać. Kochałam Go i czułam, że rozstanie będzie bardzo bolesne, ale
przynajmniej na jakiś czas wydawało mi się, że tego potrzebowaliśmy.
- Ale rozmawiamy i chyba nam zależy
by być razem Przecież wiem, że mnie kochasz, więc po to wszystko? Pogódźmy się
i będzie dobrze – Jego wypowiedzi miały inny ton niż przed chwilą. Wcześniej
był suchy i taki zimny a teraz zebrał w sobie uczucia i był wylewny. Miał rację
z tym, że zależało nam na tym, by wszystko było w porządku, ale nie
potrafiliśmy podjąć stosownych działań. Błądziliśmy jak ślepcy.
- Ale to w cale nie załatwi sprawy.
Ja nie umiem udawać, że nic się nie stało. Nie widzisz tego, co się z nami
dzieje? – denerwowałam się Jego podejściem. Ostatnio zostawialiśmy kłótnie i
żyliśmy dalej, ale wiecznie nie dało się tak robić. Musieliśmy znaleźć złoty
środek by czerpać przyjemność z tego, co mieliśmy tworzyć w przyszłości.
- Proszę Cię, nie podejmuj
pochopnych decyzji. Kocham Cię i nie pozwolę Ci odejść, rozumiesz? Jesteś dla
mnie wszystkim i bez Ciebie moje życie nie będzie miało sensu – Bartek stawał
się coraz bardziej czuły i próbował oddziaływać na moje współczucie, bym była
litościwa dla Niego, ale przecież nie można było być z kimś tylko dla litości.
W naszym przypadku była jeszcze bardzo silna miłość, lecz czułam, że tylko ja
racjonalnie do tego podchodziłam. Chciałam być szczęśliwa w związku, a nie
przechodzić przez masę kłótni i to tydzień w tydzień.
- Szantażujesz mnie? –czułam się
strasznie podbudowana i coś we mnie nie pozwalało mi bardziej okazywać mu
uczuć. Nie wiem czego, ale bałam się i ten strach wykluczał moje emocje.
- Nie. Gosia, chcę dać Ci do
zrozumienia, że to nie jest wyjście, a ucieczka. Proszę Cię, wracajmy do Julii
i spokojnie w mieszkaniu o tym porozmawiamy. – poniekąd miał rację, że znowu
chciałam uciec, wcześniej tego nie zauważyłam, ale tak było. Chwilę myślałam
nad Jego słowami, ponieważ nie wiedziałam co począć i jak się zachować i czy
miał rację.
- Niech będzie – niechętnie
zgodziłam się na Jego propozycję, ponieważ uznałam, że nic mi to nie zaszkodzi.
Najwyżej znowu polecą mi łzy czy zacznę krzyczeć, ale to w porównaniu do tego,
co miałam stracić było niczym.
Szliśmy obok siebie, nawet nie
trzymając się za ręce, na co nie miałam ochoty. Jego znaczna bliskość
utrudniałaby mi już i tak ciężką sytuację. Julia jeździła na kucyku i była
rozanielona. Zazdrościłam jej błogiej radości, bez zmartwień czy trosk.
Babcia patrzyła na mnie
podejrzliwie chcąc się czegoś dowiedzieć, lecz ze względu na fakt, iż Bartek
stał obok nie chciałam jej nic mówić tylko pokręciłam głową, tym samym dając
jej znać, że w cale nie było lepiej.
Później Julia pooglądała zwierzątka
i o godzinie 18 zbieraliśmy się do mieszkania gdyż rodzice mieli się po nią
zjawić.
Drogę powrotną Julia cały czas opowiadała,
jakie zwierzątka widziała i co robiła jak Nas przy niej nie było. Buzia jej się
nie zamykała, a ona sama była bardzo szczęśliwa. Cieszyłam się, że chociaż Ona
była radosna i uśmiechnięta. Ja natomiast milczałam i co chwilę tylko jej
przytakiwałam. Nie miałam humoru do śmiechu, ale nie mogłam też przelewać
swojej złości na nikomu nic nie winną dziewczynkę. Bartek również milczał i
skupiał się na prowadzeniu samochodu. Zastanawiałam się jak będzie wyglądała
nasza dalsza rozmowa i czy uda nam się w końcu porozumieć. Chciałam tego, ale
nie chciałam dokonywać tego za wszelką cenę.
- Jesteśmy – głos Bartka wyrwał
mnie z głębokiego zamyślenia. Chłopak otworzył mi drzwi i gdy wysiadłam, On odpiął
Julię z fotelika i wszyscy razem szliśmy do mieszkania. Tam tylko zdążyliśmy
się rozebrać i już usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Coraz bliżej było do
opuszczenia Julii mieszkania a tym samym zbliżała się godzina zero.
- Proszę – Bartek otworzył drzwi swojemu
ojcu i macosze. Po chwili ujrzałam Naszych gości, który weszli do salonu a
Julia od razu podbiegła do mamy i wtuliła się w nią. Niby mała nie okazywała
tęsknoty to i tak wiedziałam, że odczuwała brak rodziców.
- Dzień dobry – przywitałam się z
Panią Justyną i Panem Grzegorzem. Oboje byli szczęśliwi, że ich córka była przy
nich. Ten weekend minął bardzo szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy. Trochę
było mi żal, że czas było się rozstać.
- Była grzeczna? – mężczyzna
zwrócił się w naszą stronę chcąc poznać jak zachowywała się Jego córka. Bartek
przez te dwa dni kilkakrotnie rozmawiał z ojcem przez telefon i na bieżąco byli
informowani o tym, co robiliśmy i jak się Julia zachowywała.
- Bardzo, Ona jest naprawdę urocza.
Nie mieliśmy z nią żadnych problemów – z uśmiechem odpowiedziałam na zadane
pytanie. – Polecamy się na przyszłość – trochę udawałam, że wszystko było w
porządku, ale nie chciałam by wszyscy byli powiadomieni o naszych problemach.
Miałam nadzieję, że one były przejściowe, lecz zaczynałam się o to poważnie
martwić.
- W ramach wdzięczności chcieliśmy
Was zaprosić w niedzielę na obiad. – Justyna zwróciła się do Nas. Jej
propozycja bardzo mnie zaskoczyła i na chwilę zamarłam jak usłyszałam Jej
słowa. Nie wiedziałam, co będzie z nami za tydzień i nie chciałam niczego
obiecywać. Milczałam, mając nadzieję, że Bartek się wypowie.
- Naprawdę niepotrzebnie – Bartek
miło zwrócił się do macochy, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło. Chyba sam nie
wiedział co odpowiedzieć więc starał się odeprzeć napór.
- Nalegamy, proszę – Justyna nie
dawała za wygraną i wiedziałam, że jeżeli odmówimy to będzie to z naszej strony
bardzo niegrzeczne. Plułam sobie w brodę, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji
i że akurat w tamtym momencie kobieta wyszła z zaproszeniem.
- Dobrze, ale jeszcze będziemy w
kontakcie – wiedziałam, że Bartek nie umiał odpowiednio dobrać słów, więc tym
razem to ja odpowiedziałam. Uznałam, że taka odpowiedź będzie najlepsza i da do
zrozumienia, że jeszcze potwierdzimy Naszą obecność w następną niedzielę.
- W takim razie, do zobaczenia –
wraz z Bartkiem pożegnaliśmy się z naszymi gośćmi i Bartek odprowadził ich do
drzwi a ja usiadłam na kanapie myśląc co dalej. Miałam pustkę w głowie i
kompletnie nie widziałam co począć. Chciałam odpocząć i zebrać siły na kolejny
dzień, w którym miałam spędzić 16 godzin w pracy. Zastanawiałam się też nad
tym, jak delikatnie odłożyć tą rozmowę na inny dzień. Chyba ochłonięcie i
przemyślenie wszystkiego w samotności było najlepszym wyjściem.
- Porozmawiamy? – Bartek ukucnął
przede mną patrząc mi głęboko w oczy. Głos miał bardzo aksamitny i miękki, że
miałam wrażenie, iż otulał mnie nim. On sam miał ciepły i spokojny wyraz
twarzy, że wiedziałam, iż tym razem nasza rozmowa potoczy się w inną stronę.
- A możemy to odłożyć? – cicho
zwróciłam się w Jego stronę prawie się wstydząc swoich słów. Bartek nadal kucał
przede mną, a ja miałam ochotę przytulić się do Niego i już zostać w Jego
ramionach, ale coś mnie powstrzymywało.
- Chcesz odpocząć? – byłam
zdziwiona, że doskonale czytał w moich myślach. Czemu nie mogło być tak zawsze?
Bartek nadal był opanowany i czuły, że zastanawiałam się gdzie podział się ten
Bartek sprzed kilku godzin, kiedy na mnie krzyczał.
- Chciałabym się położyć –
powiedziałam mu o swoich odczuciach i o tym, co uznałam za najlepsze wyjście.
Nie chciałam by odebrał to za kolejną ucieczkę bo tak nie było.
- To przyjedziesz jutro do mnie po
pracy? – Bartek nadal spokojnie zadawał pytania, co w ogóle mnie nie
denerwowało. Chciał dopiąć szczegóły i ustalić datę naszego kolejnego spotkania,
co oznaczało, że chciał rozmawiać, że pragnął wyjaśnić narastające
nieporozumienia.
- Nie chciałabym żeby rodzice
uznali, że zamieszkałam u Ciebie. Przyjedziesz do mnie we wtorek po południu? –
tym razem to ja postanowiłam wyjść z inicjatywą. Wiedziałam, że nasza rozmowa
jest odroczona o spory czas, ale prawda była taka, że w poniedziałek nie
miałabym czasu się zastanawiać nad tym, co dalej począć, więc wtorek był
odpowiedniejszy.
- Chciałbym swobodnie z Tobą
porozmawiać, więc może u mnie – wiedziałam co Bartek miał na myśli. Chodziło mu
o to, by nikt nie przysłuchiwał się naszej rozmowie oraz by nic nas nie
krępowało. Jego obawy były bezpodstawne i chciałam mu to przedstawić.
- Rodzice będą do późna w pracy a
Marcin wyjechał, ale jak masz czuć się skrępowany to mogę przyjechać – cały
czas spokojnie, trzymając nerwy na wodzy rozmawiałam z chłopakiem. Bartek nie
przestawał się na mnie patrzeć, co trochę było przeszywające.
- W takim razie będę we wtorek –
Bartek powtórował mój pomysł i ustaliliśmy, że omówimy wszystko za dwa dni, do
tego czasu zawiesiliśmy broń i daliśmy sobie na wstrzymanie.
- Dobranoc – dałam mu buziaka w
policzek i wstałam z kanapy i poszłam do sypialni. Zostawiłam Go tam samego i
zastanawiałam się czy czasem nie powinnam była poczekać na Jego reakcję, ale
tak spontanicznie wstałam, że sama tego nie przemyślałam.
Przebrałam się w pidżamę i
położyłam na łóżka. Przez długi czas miałam straszny natłok myśli i wszystko
kłębiło się w mojej głowie, a tym samym nie pozwalało mi spokojnie zasnąć. Czas
nieubłagalnie mijał a ja ciągle byłam świadoma rzeczywistości. Bartek długo nie
pojawiał się w sypialni co mnie bardzo zastanawiało. Może czekał aż na pewno
zasnę i wtedy chciał przyjść? A może oglądał jakiś film? Nie wiedziałam co
myśleć.
Po dwóch godzinach kręcenia się na
łóżku wybrałam się do toalety. Po drodze chciałam też sprawdzić co robił Bartek
i co było powodem nie pojawiania się Jego w łóżku. Gdy tylko wyszłam na korytarz
zobaczyłam jak ścielił sobie posłanie na sofie. Byłam zaskoczona tym co robił.
- Co robisz? Przecież jesteś u
siebie. – na moje słowa Bartek odwrócił się w moją stronę, chyba wcześniej mnie
nie zauważył. – Chyba jesteśmy jeszcze na tyle dorośli, że wytrzymamy ze sobą w
jednym łóżku, co? – w moim głosie nie było żalu, a wręcz mówiłam szeptem, jakby
męczyły mnie wyrzuty sumienia. Nie rozumiałam, co przyszło mu do głowy, że
planował spędzić noc na kanapie. Może swoim zachowaniem dałam mu do
zrozumienia, że lepiej byłoby gdybyśmy spali oddzielnie?
- Myślałem, że nie chcesz spać ze
mną – Bartek patrzył na mnie jakby nie dowierzał moim słowom. Miał rację, mógł
odnieść takie wrażenie i miał do tego prawo. Zachowałam się głupio i było mi
przykro z tego powodu.
- Przepraszam, chodź do sypialni –
długo nie czekałam na Jego reakcję, ponieważ poszłam do toalety a później gdy
wyszłam to Bartka już nigdzie nie było. Znalazłam Go w sypialni i gdy weszłam
do łóżka to zgasił światło.
- Dobranoc – powiedział w moją
stronę, nic nie odpowiedziałam bo uznałam, że znał odpowiedź. Trudnym było tak
leżeć obok i wcale się do Niego nie przytulać. Ignorowaliśmy się co nie było
łatwe.
Genialny i taki dlugi... swietny czekam na nastepny. Prosze aby sie pogodzili i choc przez 4 rozdzialy sie nie klocili. Chociaz bedzie to trudne.. pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNie potrafię wyrazić tego, jaki ten rozdzial jest świetny.
OdpowiedzUsuńGratuluję i czekam na następny ♥
Twoja wierna czytelniczka ;)
Świetny rozdział :))
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to jak piszesz.
Wszystko idzie w dobrym kierunku aby miedzy nimi było lepiej, żeby mniej się kłócili. Wiec miejmy nadzieję że tak będzie.
A mnie przeraża forma gramatyczna ;_;
OdpowiedzUsuńA co jest nie tak?
UsuńUjmijmy w jednym fleksję, interpunkcję, stylistykę i gramatykę. Na przyszlość: nie zaczyna się zdania od słów takich jak gdy, kiedy itp. Interpunkcja! Cały czas rzucają mi się w oczy podstawowe błędy i na prawdę nie jestem w stanie zrozumieć jak można je przegapić, skoro podobno sprawdzasz tekst kilkakrotnie przed dodaniem go na bloga. Zauważyłam też, że pisząc różne zaimki, robisz to z wielkiej litery, a to nie jest list tylko opowiadanie i tak się nie robi, ponieważ nie zwracasz się do konkretnej osoby. To są takie główne rzeczy, które mnie kłują w oczy ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ty nie masz z tym problemu :)
UsuńMnie też to zadowala. Wyczuwam jednak sarkazm ;) To taka konstruktywna krytyka, nie odbierz tego jako złośliwości itp.
UsuńAutorka jest tylko zwykłą dziewczyną, nie żadną polonistką, nie przesadzajmy aż tak z tą gramatyką, czyta się bardzo dobrze rozdziały, więc nie widzę problemu :) Pozdrawiaam :* i czytam non stop ! :)
UsuńPodobno studiuje pedagogikę, a to chyba się trochę wiąże ;) Tym bardziej nie rozumiem propozycji wydania książki, skoro jest zwykłą dziewczyną :)
Usuńto opowiadanie robi się już nudne..zakończ je może i zacznij pisać nowe
OdpowiedzUsuńŚmieszne jest to,że autorka tego opowiadania nie potrafi przyjąć słów krytyki :))
OdpowiedzUsuńTeż tego nie rozumiem xd
UsuńProszę Was... czasami robicie z igły widły. Dobrze, że wy jesteście takimi polonistami, a nie autorka tego opowiadania...
OdpowiedzUsuńKochana, nie przejmuj się. Jesteśmy tylko ludźmi.
Może nie od razu przejmować, ale sądzę, iż autorka powinna wziąć do siebie to, co piszą inne osoby ( to co im się nie podoba) i starać się pracować nad tym oraz to poprawiać. Z tego co pamiętam, to nie jest pierwszy raz, gdy zwraca jej się uwagę na gramatykę itd. To, że piszę się jakiekolwiek opowiadania itp. Trochę zobowiązuje i nie wyobrażam sobie, aby popełniać podstawowe błędy w tak publicznych tekstach pisanych dla innych ludzi ;)
OdpowiedzUsuńW opowiadaniu chodzi o historie bohaterow i ich losy a nie o gramatyke! Jezeli macie z tym problem to kurw* nie czytaj ie i z glowy!! NIEPOZDRAWIAM!-magda
UsuńCo za dziecinny bulwers. Ośmieszasz się ; )
UsuńNie chciałabym, żebyś obrażała kogoś z moich czytelników.
UsuńAutorko, ja nikogo nie obrazilam. tylko okazalam innym ze sa dwa wyjscia.
UsuńTe słowa nie kierowałam do Ciebie, tylko do "Kariny Mu" :)
UsuńTo nie jest koncert życzeń, to po pierwsze ;) Po drugie- nikogo nie obrażam, tylko stwierdzam fakty.
UsuńTo ja jestem administratorem tego bloga i mam prawo stawiać zasady.
Usuń