czwartek, 20 lutego 2014

The experience cz 115-116

Po intensywnych nocnych rozmyślaniach i układania sobie planów na najbliższe dni, już o godzinie 8 rano byłam wyspana i gotowa by miło spędzić dzień. Co do Bartka to postanowiłam po prostu ominąć Jego pretensje i zachowywać się normalnie wykluczając swoją niechęć i złość na Niego. Czasami lepiej było przemilczeć pewne sprawy niż cały czas je roztrząsać. Dla mnie nie było problemu i nie zamierzałam rezygnować ze swoich planów i zmieniać decyzji. Ten całkowicie wolny dzień, chciałam spędzić jak najlepiej i przede wszystkim wypocząć i nabrać siły. Moja ostatnia wizyta u dziadków była strasznie miła i chciałam to powtórzyć. Postanowiłam, że zanim wykonam telefon do babci, to porozmawiam z Bartkiem. Dokończę to, co wczoraj zaczął. Uciekłam od rozmowy tylko po to, by się uspokoić i nie brnąć w to dalej. Poprzedniego dnia, atmosfera zrobiła się strasznie ciężka i gdyby nasza rozmowa dalej szła w kierunku, w jakim ją prowadziliśmy, to wyszłabym nie tylko z pokoju, lecz z mieszkania. Notoryczne kłótnie z Bartkiem były strasznie męczące a to, że każdy miło rozpoczęty wieczór kończył się fiaskiem, było kompletnie frustrujące i odbierało nadzieję na lepsze dni. Przecież ile można było znosić wieczne nieporozumienia. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy kłóciliśmy się masę razy, a to o jakiegoś chłopaka, z którym rozmawiałam na meczu, a to o Piotrka, że nie miałam czasu dla Bartka, później o to, że on nigdzie nie chciał ze mną iść i był znudzony mną, czy w końcu o pobyt Julii a teraz o to, że wzięłam wolne. To już było apogeum dla mnie i brakowało mi siły i wiary by walczyć, chociaż obiecałam sobie, że nigdy nie zrezygnuję to w tamtym momencie nabrałam wątpliwości.
Po swoich rozmyślaniach, obróciłam się na drugi bok i ujrzałam śpiącą Julię. To miał być fantastyczny weekend i miał przybliżyć Julię do Bartka a my mieliśmy poczuć się jak rodzina. I co z tego było? Kłótnie. Już nie chciało mi się dalej leżeć w łóżku, więc poszłam do łazienki. Po drodze rzuciłam wzrokiem na kanapę i ku mojemu zaskoczeniu, a w sumie już nie wiedziałam czy mnie to zaskoczyło i czy było mnie jeszcze w stanie cokolwiek zaskoczyć, siedział Bartek. Już nie spał, a siedział i wpatrywał się w widok za oknem. Jego zachowanie o dziwo napawało mnie optymizmem na możliwość porozumienia się i dogadania, ale nie wiedziałam czy rozmowa była dobrym wyjściem. Mogliśmy się znowu pokłócić przy okazji obudzić Julię i popsuć sobie humory. To był ciężki orzech do zgryzienia, ale postanowiłam to odroczyć, chociażby na chwilę. Będąc w łazience ogarnęłam siebie i przebrałam się z pidżamy. Miałam stres przed wyjściem z owego pomieszczenia. Nie wiedziałam jak się zachować ani co powiedzieć, czy w ogóle coś mówić czy lepiej byłoby Go lekceważyć, ale chyba tak nie potrafiłam. Był dla mnie ważny i jak miałam Go pomijać? Byłam w kropce i nie wiedziałam, co począć. Czekałam na jakieś olśnienie czy zbawienną myśl, ale nic nie nadchodziło i wcale mnie to nie zdziwiło, ponieważ to byłoby za proste. Oczywiście, że życie musiało się znęcać nade mną i pokazywać beznadziejność mojego życia i to na każdym jego etapie. To było ciężkie, ale czułam, że o wiele cięższe i poważniejsze sprawy pokonałam, więc i z tym powinnam była sobie dać radę. Potrzebowałam odrobinę siły i odwagi by to udźwignąć a już byłoby dobrze.






116.
Gdy zebrałam się na odwagę to wyszłam z łazienki i powędrowałam do salonu gdzie siedział Bartek. Był milczący i bardzo zamyślony. Usiadłam na krześle nieopodal chłopaka i milczałam. Uciekałam wzrokiem by na Niego nie patrzeć ani się nie rozpraszać. Zbierałam siłę i opanowanie, jakie w sobie miałam, by nie dać się sprowokować. ani za wcześnie i niepotrzebnie się zdenerwować.
Bartek cały czas milczał, tak samo jak ja. Postanowiłam, że pierwsza się nie odezwę, chociaż cisza była bardzo męcząca, w ten sposób marnowaliśmy czas w jaki mogliśmy się dogadać bądź bardziej pokłócić, chociaż w tym drugim przypadku cisza była czymś wskazanym.
Po około pół godzinie miałam dość. Zgodnie ze swoimi wcześniejszymi założeniami powinnam była zadzwonić do babci i uprzedzić ją, że będę na obiedzie, ale zanim miałam to zrobić to musiałam uświadomić o tym Bartka. Doszłam do wniosku, że przełamię swoje postanowienie i odezwę się, chociaż bardzo niechętnie łamałam swoją decyzję.
- Chciałabym jechać dzisiaj do dziadków na obiad. – cicho, cały czas nie patrząc na ukochanego powiedziałam w Jego stronę. Milczał, a to nie była żadna nowość. Oczywiście, nie chciałam tam jechać sama, więc zanim zacząłby mnie oskarżać o porzucenie Go z Julią wzięłam oddech i kontynuowałam swoją wypowiedź – Jeżeli chcecie to możemy wspólnie jechać – dopiero wtedy odważyłam się spojrzeć na chłopaka. Patrzył na mnie a Jego twarz była pozbawiona uczuć. Widziałam już to kiedyś wcześniej u Niego, wtedy mnie to poważnie zaniepokoiło. Błam się tego, o czym myślał, miałam nadzieję, że nie sprowadzało się to do jednego, naszego rozstania. Dużo myśli w mojej głowie krążyło wokół tego tematu, ale sądziłam, że to było poddanie się, a przecież mieliśmy walczyć, chyba, że już o tym zapomniał albo stracił na to ochotę. – Pojedziecie ze mną? – po jakimś czasie wprost zapytałam, czy razem udamy się do moich dziadków. Wiele mnie to odwagi i spokoju kosztowało, ale traktowałam to, jako przedwczesny egzamin dojrzałości. Trudnym było rozmawiać z chłopakiem jak z obcym facetem i wyzbywać się jakichkolwiek uczuć przy tym. Panująca głusza dodatkowo potęgowała zdenerwowanie i stres, jaki towarzyszył mi przy tym marnym monologu z mojej strony.
- A chcesz tego? – Jego ton głosu był pusty i to dosłownie. Wzrok miał wymowny i patrzył się na mnie w taki sposób, jakby miał ogromne wątpliwości co do odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie. Nie rozumiałam tego, ponieważ jasnym było dla mnie to, że chciałam byśmy wszyscy tam pojechali. To, że on tego nie zauważał spowodowało, że w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Bartek ewidentnie miał zastrzeżenia co do moich uczuć a to nie przez rzekomy brak miłości z mojej strony się pokłóciliśmy. Poszło nam dosłownie o coś przeciwnego, o to, że był nadopiekuńczy. Nie chciałam dać się wyprowadzić z równowagi i polemizować czy rozwodzić się na dany temat.
- Chcę – nie chciałam Go atakować czy wywodzić się na owy temat. Proste odpowiedzi były najlepsze i mimo, że bywały lakoniczne, miały jasne znaczenie. Tylko, że ja odpowiedziałam mu na zadane mi pytanie a on nadal pozostawał bez określenia swoich planów na tamten dzień. Nasza rozmowa brzmiała jak dialog obcych ludzi, nie było w niej za grosz miłości czy sympatii. To wszystko było nijakie i bez wyrazu. Po moich słowach zapadła cisza, co nie było czymś zadziwiającym. Bartek ciągle mi się przyglądał jakby wbijał się we mnie swoim wzrokiem, byłam bezbronna i nie miałam pomysłu, co dalej. Czekałam ja ruch z Jego strony, ale to było czekanie na deszcz w czasie suszy. – Więc? – nie chciałam Go ponaglać, ani nic z tych spraw, natomiast wydawało mi się, że zapomniał o moim pytaniu i o tym, o czym dzisiaj pierwotnie rozmawialiśmy.
- Dobrze – powiedział to bez jakiś uczuć, emocji. Był jak człowiek bez duszy, tak bardzo pusty i obcy. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć a Bartek nic dopowiedzieć, ponieważ z pokoju obok wyszła Julia. Od razu, gdy nasz wzrok spotkał się ze sobą podbiegła do mnie, a ja poprzez rozłożone ręce złapałam ją i posadziłam sobie na kolanach. Dziewczynka słodko wtuliła się we mnie chcąc chyba jeszcze dospać i dociągnąć tzw. pępka. Gdy się do mnie przytuliła od razu poczułam się lepiej, była wsparciem dla mnie i bliskością, o jakiej wtedy marzyłam.
- Cześć słoneczko – czule przywitałam Julię i odgarniałam jej włoski z twarzy delikatnie ją gładząc. Poniekąd była moim wybawieniem z dziwacznej rozmowy z chłopakiem i mogłam odgonić złe myśli. – Jak było na basenie? – delikatnie ją kołysząc zadałam jej pytanie by poznać jej odczucia z wczorajszego dnia. Miałam nadzieję, że było tak jak mówił Bartek i dobrze się bawili.
- Bardzo fajnie. Było bardzo dużo wody i dzieci. Pluskałam się w wodzie i bawiłam w piasku. Szkoda, że Cię z nami nie było – mimo, że czułam lekki zawód w jej głosie to i tak cieszyłam się, że była zadowolona z wczorajszej atrakcji. Bartek ciągle milczał, siedział w tym samym miejscu, tylko Jego wzrok krążył w innym kierunku, nie patrzył się na nas, lecz na okno. Nie było tam nic interesującego, więc po prostu uciekał wzrokiem ode mnie i od młodszej siostry.
- Dzisiaj też będzie fajnie i cały dzień spędzimy razem – miałam nadzieję, że chociaż Julia ucieszy się z mojego dnia wolnego. Pokochałam Ją bardzo szybko i najchętniej opiekowałabym się nią na okrągło. Bardzo przywiązywałam się do ludzi a tym samym trudno było mi się z nimi rozstawać i dotyczyło się to, wszystkich. W moim przypadku, każde rozstanie było w jakiś sposób bolesne i przykre.
- Tak? Co będziemy robić? – Julia oderwała się ode mnie i popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi, wręcz lazurowymi oczami. Uśmiechnęłam się na jej radosne spojrzenie i z najszczerszą chęcią przekazałam jej to, co miałam zaplanowane na tamtejszy dzień.
- Pojedziemy do moich dziadków, a obok mieszka pan, który ma gospodarstwo agroturystyczne i dużo zwierząt – modliłam się, by dziewczynce spodobało się to, o czym mówiłam.
- Super – Julia krzyknęła z radości i rozbawiła mnie tym niesamowicie. Bartek nawet nie drgnął, do czego już zdążyłam się przyzwyczaić. Był obojętny na naszą rozmowę i reakcje, ale to już naprawdę nie był mój problem. Miałam wolny dzień i nie zamierzałam go zmarnować na kłótnie czy siedzenie w domu przez Jego kaprysy. Musiałam przeboleć co swoje i tyle.
- Dobra, to Bartek włączy Ci bajkę a ja idę zadzwonić i zrobię pyszne śniadanie – posadziłam Julię na kanapie i gdy pocałowałam ją w czoło to wyszłam do pokoju gdzie leżał mój telefon. Od razu wykręciłam numer do babci.
- Tak słucham? – usłyszałam głos mojej kochanej babci. Od razu cieplej mi się na sercu zrobiło, kiedy usłyszałam kogoś, kto czule do mnie mówił i kochał mimo wszystko. Już nie mogłam się doczekać, aż ją ujrzę i się przytulę.
- Cześć babciu – nie mogłam tak po prostu powiedzieć cześć. Radośnie się z nią przywitałam chcąc ukryć moje prawdziwe uczucia i to, jak źle mi było na sercu. Nie chciałam jej zamartwiać i doprowadzić do tego, by się jeszcze mną przejmowała. I tak wiedziałam, że gdy mnie ujrzy to nie ustrzegę się przed pytaniami z jej strony, ale chciałam chociaż spróbować.
- Co tam słońce? – dla babci to było jasne, że nie dzwoniłam bez powodu. Była niedziela i to 9 rano, więc powinnam była jeszcze spać albo być w pracy. Uśmiechnęłam się do siebie i przeszłam do rzeczy.
- Chciałabym Was dzisiaj odwiedzić z Bartkiem i Jego siostrą, będziecie po południu? – nie chciałam jechać na obiad i robić babci kłopotu. Mogłam ją o tym uprzedzić kilka dni wcześniej a nie tego samego dnia, ponieważ była różnica w przygotowaniu posiłku dla 2 a 5 osób.
- To przyjedźcie na obiad, starczy dla wszystkich – Ona była kochana i zawsze starała się dogodzić każdemu. Dbała o wszystkich, by nikt nie chodził smutny czy głodny. Zawsze miała dużo jedzenia i kiedy tylko do Niej nie zajechałam, częstowała mnie smakołykami, jakie wcześniej przygotowała.
- Ale nie będziemy Ci robić kłopotu…
- Gosia nie marudź, czekamy na Was z dziadkiem o 13 – babcia szybko ucięła rozmowę i nie było dyskusji.
- Dobrze, do zobaczenia – gdy tylko rozłączyłam się to poszłam do kuchni szykować śniadanie. Obraz, jaki zastałam w salonie był niemalże niezmieniony od mojego wyjścia. Bartek z Julią siedzieli na kanapie i oglądali jakieś bajki. Wątpiłam, czy to, co było na ekranie interesowało Bartka, natomiast nie mogłam mu tego zabronić. Zabrałam się za robienie jajecznicy z pomidorami. Trochę krępowałam się krzątać po kuchni, ponieważ w zasadzie nie byłam u siebie, natomiast nie pozostało mi nic innego. Po cichu liczyłam na jakąś pomoc ze strony Bartka, ale on wydawał się w ogóle tego nie widzieć. Nie zamierzałam prosić go o asystę, uznałam, że poradzę sobie i bez tego. Gdy zaczęłam wyciągać talerze i nakrywać stół to Bartek poderwał się z kanapy i bez żadnego słowa dołączył do mnie. Ciągle na siebie wpadaliśmy, ale oboje mieliśmy grobowe miny. Postanowiłam dokończyć jedzenie by nie wchodzić w paradę Bartkowi.
- Julia chodź – zawołałam dziewczynkę, stawiając jej herbatę przy talerzu. Bartka nie musiałam wołać, iż sam zasiadł i nie czekając na wszystkich zaczął jeść.
- Smacznego – Julia powiedziała w naszą stronę i gdy nałożyłam jej porcję na talerz to zabrała się za jedzenie. Na odpowiedź jej słów uśmiechnęłam się tylko i robiłam to, co pozostali.


Po śniadaniu Bartek zaoferował się, że posprząta po stole, więc zostawiając Julię z bajkami poszłam się ubrać i umalować. Mój strój musiał być wygodny ze względu na warunki, w jakich mieliśmy tego dnia przebywać. Ubrałam czarną bokserkę i białe krótkie spodenki. Wyciągnęłam z torby ubrania dla Julii i poszłam z nimi do salonu.
- Czas się ubrać – usiadłam obok dziewczynki i pomagając jej ubrałam ją w pomarańczową bluzeczkę i niebieskie spodenki.

Gdy wszyscy byliśmy gotowi i ubrani zeszliśmy na parking gdzie wspólnie, lecz jakby osobno pojechaliśmy w stronę domu moich dziadków.   

8 komentarzy:

  1. No nie mieszaj miedzy nimi aż tak bardzo. Mam nadzieje ze mimo wszystko jakoś zaczną ze sobą normalnie rozmawiac. Normalnie czyli z wzajemnym uczuciem wobec drugiej osoby. A poza tym to super no i dwie części odrazu. Oby tak dalej powodzenie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie jak zawsze !!! Uwielbiam Twoje opowiadanie. Jednak te ciągłe kutnie między Bartkiem a Gosią stają się męczące.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy oni zawsze muszą się kłócić ?? A tak poza tym to fajnie jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie ale chcialabym zeby sie tyle nie klocili. Wiem ze w realu nie jest kolorowo ale chociaz w wyobrazni mozna sobie pomarzyc.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje opowiadanie jest dobre. Niestety bardzo ciężko się je czyta i od jakiegoś czasu czytam tylko i wyłącznie dialog, bo cała reszta jest nudna. Za dużo piszesz tych przemyśleń. Akcja nie jest wartka. A poza tym to, że oni ciągle mają jakieś spory staje się oklepane. Ale pisz dalej, bo widać, że masz talent ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudooo...
    Dziewczyno masz ogromny talent.
    Cieszę się że potrafisz tak dobrze przedstawić wiele emocji które wiążą się z trudnościami jakie przynosi życie.
    Nie mogę się nadziwić.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. badzo fajne czekam na kolejne.czy moglas bys podac zdjecia bohaterow?

    OdpowiedzUsuń
  8. No co tu dużo pisać, dreszczyk emocji jest, więc <3

    OdpowiedzUsuń