Po intensywnych nocnych
rozmyślaniach i układania sobie planów na najbliższe dni, już o godzinie 8 rano
byłam wyspana i gotowa by miło spędzić dzień. Co do Bartka to postanowiłam po
prostu ominąć Jego pretensje i zachowywać się normalnie wykluczając swoją
niechęć i złość na Niego. Czasami lepiej było przemilczeć pewne sprawy niż cały
czas je roztrząsać. Dla mnie nie było problemu i nie zamierzałam rezygnować ze
swoich planów i zmieniać decyzji. Ten całkowicie wolny dzień, chciałam spędzić
jak najlepiej i przede wszystkim wypocząć i nabrać siły. Moja ostatnia wizyta u
dziadków była strasznie miła i chciałam to powtórzyć. Postanowiłam, że zanim
wykonam telefon do babci, to porozmawiam z Bartkiem. Dokończę to, co wczoraj
zaczął. Uciekłam od rozmowy tylko po to, by się uspokoić i nie brnąć w to
dalej. Poprzedniego dnia, atmosfera zrobiła się strasznie ciężka i gdyby nasza
rozmowa dalej szła w kierunku, w jakim ją prowadziliśmy, to wyszłabym nie tylko
z pokoju, lecz z mieszkania. Notoryczne kłótnie z Bartkiem były strasznie
męczące a to, że każdy miło rozpoczęty wieczór kończył się fiaskiem, było
kompletnie frustrujące i odbierało nadzieję na lepsze dni. Przecież ile można
było znosić wieczne nieporozumienia. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy
kłóciliśmy się masę razy, a to o jakiegoś chłopaka, z którym rozmawiałam na
meczu, a to o Piotrka, że nie miałam czasu dla Bartka, później o to, że on
nigdzie nie chciał ze mną iść i był znudzony mną, czy w końcu o pobyt Julii a
teraz o to, że wzięłam wolne. To już było apogeum dla mnie i brakowało mi siły
i wiary by walczyć, chociaż obiecałam sobie, że nigdy nie zrezygnuję to w
tamtym momencie nabrałam wątpliwości.
Po swoich rozmyślaniach, obróciłam
się na drugi bok i ujrzałam śpiącą Julię. To miał być fantastyczny weekend i
miał przybliżyć Julię do Bartka a my mieliśmy poczuć się jak rodzina. I co z
tego było? Kłótnie. Już nie chciało mi się dalej leżeć w łóżku, więc poszłam do
łazienki. Po drodze rzuciłam wzrokiem na kanapę i ku mojemu zaskoczeniu, a w
sumie już nie wiedziałam czy mnie to zaskoczyło i czy było mnie jeszcze w
stanie cokolwiek zaskoczyć, siedział Bartek. Już nie spał, a siedział i
wpatrywał się w widok za oknem. Jego zachowanie o dziwo napawało mnie
optymizmem na możliwość porozumienia się i dogadania, ale nie wiedziałam czy
rozmowa była dobrym wyjściem. Mogliśmy się znowu pokłócić przy okazji obudzić
Julię i popsuć sobie humory. To był ciężki orzech do zgryzienia, ale
postanowiłam to odroczyć, chociażby na chwilę. Będąc w łazience ogarnęłam
siebie i przebrałam się z pidżamy. Miałam stres przed wyjściem z owego
pomieszczenia. Nie wiedziałam jak się zachować ani co powiedzieć, czy w ogóle
coś mówić czy lepiej byłoby Go lekceważyć, ale chyba tak nie potrafiłam. Był
dla mnie ważny i jak miałam Go pomijać? Byłam w kropce i nie wiedziałam, co
począć. Czekałam na jakieś olśnienie czy zbawienną myśl, ale nic nie
nadchodziło i wcale mnie to nie zdziwiło, ponieważ to byłoby za proste.
Oczywiście, że życie musiało się znęcać nade mną i pokazywać beznadziejność
mojego życia i to na każdym jego etapie. To było ciężkie, ale czułam, że o
wiele cięższe i poważniejsze sprawy pokonałam, więc i z tym powinnam była sobie
dać radę. Potrzebowałam odrobinę siły i odwagi by to udźwignąć a już byłoby
dobrze.
116.
Gdy zebrałam się na odwagę to
wyszłam z łazienki i powędrowałam do salonu gdzie siedział Bartek. Był milczący
i bardzo zamyślony. Usiadłam na krześle nieopodal chłopaka i milczałam.
Uciekałam wzrokiem by na Niego nie patrzeć ani się nie rozpraszać. Zbierałam
siłę i opanowanie, jakie w sobie miałam, by nie dać się sprowokować. ani za
wcześnie i niepotrzebnie się zdenerwować.
Bartek cały czas milczał, tak samo
jak ja. Postanowiłam, że pierwsza się nie odezwę, chociaż cisza była bardzo
męcząca, w ten sposób marnowaliśmy czas w jaki mogliśmy się dogadać bądź
bardziej pokłócić, chociaż w tym drugim przypadku cisza była czymś wskazanym.
Po około pół godzinie miałam dość.
Zgodnie ze swoimi wcześniejszymi założeniami powinnam była zadzwonić do babci i
uprzedzić ją, że będę na obiedzie, ale zanim miałam to zrobić to musiałam
uświadomić o tym Bartka. Doszłam do wniosku, że przełamię swoje postanowienie i
odezwę się, chociaż bardzo niechętnie łamałam swoją decyzję.
- Chciałabym jechać dzisiaj do
dziadków na obiad. – cicho, cały czas nie patrząc na ukochanego powiedziałam w
Jego stronę. Milczał, a to nie była żadna nowość. Oczywiście, nie chciałam tam
jechać sama, więc zanim zacząłby mnie oskarżać o porzucenie Go z Julią wzięłam
oddech i kontynuowałam swoją wypowiedź – Jeżeli chcecie to możemy wspólnie
jechać – dopiero wtedy odważyłam się spojrzeć na chłopaka. Patrzył na mnie a
Jego twarz była pozbawiona uczuć. Widziałam już to kiedyś wcześniej u Niego, wtedy
mnie to poważnie zaniepokoiło. Błam się tego, o czym myślał, miałam nadzieję,
że nie sprowadzało się to do jednego, naszego rozstania. Dużo myśli w mojej
głowie krążyło wokół tego tematu, ale sądziłam, że to było poddanie się, a
przecież mieliśmy walczyć, chyba, że już o tym zapomniał albo stracił na to
ochotę. – Pojedziecie ze mną? – po jakimś czasie wprost zapytałam, czy razem
udamy się do moich dziadków. Wiele mnie to odwagi i spokoju kosztowało, ale
traktowałam to, jako przedwczesny egzamin dojrzałości. Trudnym było rozmawiać z
chłopakiem jak z obcym facetem i wyzbywać się jakichkolwiek uczuć przy tym.
Panująca głusza dodatkowo potęgowała zdenerwowanie i stres, jaki towarzyszył mi
przy tym marnym monologu z mojej strony.
- A chcesz tego? – Jego ton głosu
był pusty i to dosłownie. Wzrok miał wymowny i patrzył się na mnie w taki
sposób, jakby miał ogromne wątpliwości co do odpowiedzi na zadane przez siebie
pytanie. Nie rozumiałam tego, ponieważ jasnym było dla mnie to, że chciałam
byśmy wszyscy tam pojechali. To, że on tego nie zauważał spowodowało, że w
mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Bartek ewidentnie miał zastrzeżenia co
do moich uczuć a to nie przez rzekomy brak miłości z mojej strony się
pokłóciliśmy. Poszło nam dosłownie o coś przeciwnego, o to, że był
nadopiekuńczy. Nie chciałam dać się wyprowadzić z równowagi i polemizować czy
rozwodzić się na dany temat.
- Chcę – nie chciałam Go atakować
czy wywodzić się na owy temat. Proste odpowiedzi były najlepsze i mimo, że
bywały lakoniczne, miały jasne znaczenie. Tylko, że ja odpowiedziałam mu na
zadane mi pytanie a on nadal pozostawał bez określenia swoich planów na tamten
dzień. Nasza rozmowa brzmiała jak dialog obcych ludzi, nie było w niej za grosz
miłości czy sympatii. To wszystko było nijakie i bez wyrazu. Po moich słowach
zapadła cisza, co nie było czymś zadziwiającym. Bartek ciągle mi się przyglądał
jakby wbijał się we mnie swoim wzrokiem, byłam bezbronna i nie miałam pomysłu,
co dalej. Czekałam ja ruch z Jego strony, ale to było czekanie na deszcz w
czasie suszy. – Więc? – nie chciałam Go ponaglać, ani nic z tych spraw,
natomiast wydawało mi się, że zapomniał o moim pytaniu i o tym, o czym dzisiaj
pierwotnie rozmawialiśmy.
- Dobrze – powiedział to bez jakiś
uczuć, emocji. Był jak człowiek bez duszy, tak bardzo pusty i obcy. Nie
zdążyłam nic odpowiedzieć a Bartek nic dopowiedzieć, ponieważ z pokoju obok
wyszła Julia. Od razu, gdy nasz wzrok spotkał się ze sobą podbiegła do mnie, a
ja poprzez rozłożone ręce złapałam ją i posadziłam sobie na kolanach.
Dziewczynka słodko wtuliła się we mnie chcąc chyba jeszcze dospać i dociągnąć
tzw. pępka. Gdy się do mnie przytuliła od razu poczułam się lepiej, była
wsparciem dla mnie i bliskością, o jakiej wtedy marzyłam.
- Cześć słoneczko – czule
przywitałam Julię i odgarniałam jej włoski z twarzy delikatnie ją gładząc.
Poniekąd była moim wybawieniem z dziwacznej rozmowy z chłopakiem i mogłam
odgonić złe myśli. – Jak było na basenie? – delikatnie ją kołysząc zadałam jej
pytanie by poznać jej odczucia z wczorajszego dnia. Miałam nadzieję, że było
tak jak mówił Bartek i dobrze się bawili.
- Bardzo fajnie. Było bardzo dużo
wody i dzieci. Pluskałam się w wodzie i bawiłam w piasku. Szkoda, że Cię z nami
nie było – mimo, że czułam lekki zawód w jej głosie to i tak cieszyłam się, że
była zadowolona z wczorajszej atrakcji. Bartek ciągle milczał, siedział w tym
samym miejscu, tylko Jego wzrok krążył w innym kierunku, nie patrzył się na nas,
lecz na okno. Nie było tam nic interesującego, więc po prostu uciekał wzrokiem
ode mnie i od młodszej siostry.
- Dzisiaj też będzie fajnie i cały
dzień spędzimy razem – miałam nadzieję, że chociaż Julia ucieszy się z mojego
dnia wolnego. Pokochałam Ją bardzo szybko i najchętniej opiekowałabym się nią na
okrągło. Bardzo przywiązywałam się do ludzi a tym samym trudno było mi się z
nimi rozstawać i dotyczyło się to, wszystkich. W moim przypadku, każde
rozstanie było w jakiś sposób bolesne i przykre.
- Tak? Co będziemy robić? – Julia
oderwała się ode mnie i popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi, wręcz lazurowymi
oczami. Uśmiechnęłam się na jej radosne spojrzenie i z najszczerszą chęcią
przekazałam jej to, co miałam zaplanowane na tamtejszy dzień.
- Pojedziemy do moich dziadków, a
obok mieszka pan, który ma gospodarstwo agroturystyczne i dużo zwierząt –
modliłam się, by dziewczynce spodobało się to, o czym mówiłam.
- Super – Julia krzyknęła z radości
i rozbawiła mnie tym niesamowicie. Bartek nawet nie drgnął, do czego już
zdążyłam się przyzwyczaić. Był obojętny na naszą rozmowę i reakcje, ale to już
naprawdę nie był mój problem. Miałam wolny dzień i nie zamierzałam go zmarnować
na kłótnie czy siedzenie w domu przez Jego kaprysy. Musiałam przeboleć co swoje
i tyle.
- Dobra, to Bartek włączy Ci bajkę
a ja idę zadzwonić i zrobię pyszne śniadanie – posadziłam Julię na kanapie i
gdy pocałowałam ją w czoło to wyszłam do pokoju gdzie leżał mój telefon. Od
razu wykręciłam numer do babci.
- Tak słucham? – usłyszałam głos
mojej kochanej babci. Od razu cieplej mi się na sercu zrobiło, kiedy usłyszałam
kogoś, kto czule do mnie mówił i kochał mimo wszystko. Już nie mogłam się
doczekać, aż ją ujrzę i się przytulę.
- Cześć babciu – nie mogłam tak po
prostu powiedzieć cześć. Radośnie się z nią przywitałam chcąc ukryć moje
prawdziwe uczucia i to, jak źle mi było na sercu. Nie chciałam jej zamartwiać i
doprowadzić do tego, by się jeszcze mną przejmowała. I tak wiedziałam, że gdy
mnie ujrzy to nie ustrzegę się przed pytaniami z jej strony, ale chciałam
chociaż spróbować.
- Co tam słońce? – dla babci to
było jasne, że nie dzwoniłam bez powodu. Była niedziela i to 9 rano, więc
powinnam była jeszcze spać albo być w pracy. Uśmiechnęłam się do siebie i
przeszłam do rzeczy.
- Chciałabym Was dzisiaj odwiedzić
z Bartkiem i Jego siostrą, będziecie po południu? – nie chciałam jechać na
obiad i robić babci kłopotu. Mogłam ją o tym uprzedzić kilka dni wcześniej a
nie tego samego dnia, ponieważ była różnica w przygotowaniu posiłku dla 2 a 5
osób.
- To przyjedźcie na obiad, starczy
dla wszystkich – Ona była kochana i zawsze starała się dogodzić każdemu. Dbała
o wszystkich, by nikt nie chodził smutny czy głodny. Zawsze miała dużo jedzenia
i kiedy tylko do Niej nie zajechałam, częstowała mnie smakołykami, jakie
wcześniej przygotowała.
- Ale nie będziemy Ci robić
kłopotu…
- Gosia nie marudź, czekamy na Was
z dziadkiem o 13 – babcia szybko ucięła rozmowę i nie było dyskusji.
- Dobrze, do zobaczenia – gdy tylko
rozłączyłam się to poszłam do kuchni szykować śniadanie. Obraz, jaki zastałam w
salonie był niemalże niezmieniony od mojego wyjścia. Bartek z Julią siedzieli
na kanapie i oglądali jakieś bajki. Wątpiłam, czy to, co było na ekranie
interesowało Bartka, natomiast nie mogłam mu tego zabronić. Zabrałam się za
robienie jajecznicy z pomidorami. Trochę krępowałam się krzątać po kuchni,
ponieważ w zasadzie nie byłam u siebie, natomiast nie pozostało mi nic innego.
Po cichu liczyłam na jakąś pomoc ze strony Bartka, ale on wydawał się w ogóle
tego nie widzieć. Nie zamierzałam prosić go o asystę, uznałam, że poradzę sobie
i bez tego. Gdy zaczęłam wyciągać talerze i nakrywać stół to Bartek poderwał
się z kanapy i bez żadnego słowa dołączył do mnie. Ciągle na siebie wpadaliśmy,
ale oboje mieliśmy grobowe miny. Postanowiłam dokończyć jedzenie by nie
wchodzić w paradę Bartkowi.
- Julia chodź – zawołałam
dziewczynkę, stawiając jej herbatę przy talerzu. Bartka nie musiałam wołać, iż
sam zasiadł i nie czekając na wszystkich zaczął jeść.
- Smacznego – Julia powiedziała w
naszą stronę i gdy nałożyłam jej porcję na talerz to zabrała się za jedzenie.
Na odpowiedź jej słów uśmiechnęłam się tylko i robiłam to, co pozostali.
Po śniadaniu Bartek zaoferował się,
że posprząta po stole, więc zostawiając Julię z bajkami poszłam się ubrać i
umalować. Mój strój musiał być wygodny ze względu na warunki, w jakich mieliśmy
tego dnia przebywać. Ubrałam czarną bokserkę i białe krótkie spodenki.
Wyciągnęłam z torby ubrania dla Julii i poszłam z nimi do salonu.
- Czas się ubrać – usiadłam obok
dziewczynki i pomagając jej ubrałam ją w pomarańczową bluzeczkę i niebieskie
spodenki.
Gdy wszyscy byliśmy gotowi i ubrani
zeszliśmy na parking gdzie wspólnie, lecz jakby osobno pojechaliśmy w stronę
domu moich dziadków.
No nie mieszaj miedzy nimi aż tak bardzo. Mam nadzieje ze mimo wszystko jakoś zaczną ze sobą normalnie rozmawiac. Normalnie czyli z wzajemnym uczuciem wobec drugiej osoby. A poza tym to super no i dwie części odrazu. Oby tak dalej powodzenie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietnie jak zawsze !!! Uwielbiam Twoje opowiadanie. Jednak te ciągłe kutnie między Bartkiem a Gosią stają się męczące.
OdpowiedzUsuńCzy oni zawsze muszą się kłócić ?? A tak poza tym to fajnie jak zawsze.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie ale chcialabym zeby sie tyle nie klocili. Wiem ze w realu nie jest kolorowo ale chociaz w wyobrazni mozna sobie pomarzyc.:)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest dobre. Niestety bardzo ciężko się je czyta i od jakiegoś czasu czytam tylko i wyłącznie dialog, bo cała reszta jest nudna. Za dużo piszesz tych przemyśleń. Akcja nie jest wartka. A poza tym to, że oni ciągle mają jakieś spory staje się oklepane. Ale pisz dalej, bo widać, że masz talent ;)
OdpowiedzUsuńCudooo...
OdpowiedzUsuńDziewczyno masz ogromny talent.
Cieszę się że potrafisz tak dobrze przedstawić wiele emocji które wiążą się z trudnościami jakie przynosi życie.
Nie mogę się nadziwić.
Pozdrawiam.
badzo fajne czekam na kolejne.czy moglas bys podac zdjecia bohaterow?
OdpowiedzUsuńNo co tu dużo pisać, dreszczyk emocji jest, więc <3
OdpowiedzUsuń