sobota, 26 kwietnia 2014

The experience cz 140

Od razu po pracy pojechałam do dziadków by spakować swoje rzeczy. Tego popołudnia miał po mnie przyjechać tata i tegoż dnia, miałam wrócić do domu i bardzo cieszyłam się z tego powodu, natomiast nie była to czysta radość, lecz otoczona gorzkim smakiem wydarzeń z ostatnich dni. Z Bartkiem nie widziałam się od chwili ostatniego zajścia, wczoraj nie miałam czasu by do Niego pojechać, a dzisiaj musiałam się pakować. Tylko, że sprawa z Bartkiem to nie było wszystko, była jeszcze mama z którą mój kontakt był znikomy, a wręcz wcale go nie było. Miałam jedno założenie, że gdy sytuacja w domu się unormuje, tak samo jak i ta  z Bartkiem, to chciałam się z Nią spotkać i porozmawiać, by wiedziała, że nadal miała córkę. Nie chciałam by wyglądało to tak, że kiedy rozstała się z tatą, to ja nagle sobie o niej przypomniałam, ale uznałam, że powinna była czuć moje wsparcie, dla Niej to pewnie też było trudne, w końcu była z tatą 20 lat.
Po godzinie czasu wszystko już było gotowe do znoszenia do samochodu. Czekałam tylko na tatę i myślałam o tym jak rozwiązać sytuację z Bartkiem. Sama byłam zdziwiona tym, że nie leżałam zrozpaczona w łóżku i nie zalewałam się łzami, może to przez to, że nie czułam, że mógł to być definitywny koniec, albo dlatego, że tata był moją motywacją. Miał dużo swoich zmartwień. więc nie chciałam zaprzątać mu głowy swoimi problemami. Nie chciałam pokazywać swoich słabości by Go dodatkowo nie przygnębiać.
- Gosia! – moje rozmyślania przerwał głos taty. Pełna radości i tęsknoty, od razu zbiegłam na dół i przywitałam się z  nim. Bardzo mocno mnie do siebie przytulił, jakby chciał wyrazić całą miłość do mnie w tym uścisku. Po chwili przywitał się też ze swoimi rodzicami i czule na mnie patrzył. Miał tyle radości w swoich oczach, że zazdrościłam mu tego uczucia. Ja też się cieszyłam, ale ciągle z tyłu głowy miałam świadomość tego, co spędzało mi sen z powiek.
- Spakowana? – nagle zobaczyłam jak do domu wszedł Marcin. Ucieszyłam się na Jego widok, tęskniłam za nim, a nasze kłótnie pragnęłam odłożyć w zapomnienie, bez sensu było rozdrapywać stare rany. Zamiast odpowiedzieć na zadane mi pytanie, skupiłam się na obecności brata. Podeszłam do Niego i wtuliłam się w Jego klatkę piersiową, w moich oczach znowu pojawiły się łzy.
- Przepraszam – spojrzałam mu w oczy a On, objął mnie jeszcze mocniej. Było mi wstyd za nasze zachowanie i to, że gdzieś się pogubiliśmy. Byliśmy rodzeństwem i musieliśmy się razem trzymać, a ostatnimi czasy zapomnieliśmy o tym.
- Ja też przepraszam – Marcin nie pozostawał dłużny i to mnie ucieszyło. Oboje zauważyliśmy nasze błędy i teraz mogło być tylko lepiej. To, że przyjechał razem z tatą świadczyło tylko o tym, że chciał pojednania.
- To Wy znoście rzeczy a ja porozmawiam z dziadkami – tato dał nam polecenie, a my z chęcią je wypełniliśmy. To było oczywiste, że chciał porozmawiać z rodzicami, w końcu było o czym. Pewnie nie było mu łatwo przekazać im informację o rozstaniu z moją mamą.
- Fajnie, że tata Cię przekonał – Marcin wydawał się szczerze uradowany moim powrotem, jakby nie patrząc sporo czasu mnie tam nie było, sporo czasu też się nie widzieliśmy. Już porządnie zdążyłam się stęsknić za domem i tamtym otoczeniem, choć u dziadków wcale nie było mi źle.
- Nie mogłam Go zostawić samego, teraz to On nas potrzebuje – do domu wracałam głównie dla taty i nie widziałam powodu by to ukrywać, chociaż na moją decyzję wpłynęło wiele czynników, między innymi moja rozłąka z Bartkiem, czy też dojrzałość jaką zyskałam przez ostatnie miesiące.
- To prawda, powinniśmy mu ułatwić życie a nie jeszcze dokładać zmartwień – Marcin popatrzył na mnie dość znacząco, ale wiedziałam co miał na myśli. Przez ostatni czas to głównie ja spędzałam tacie sen z powiek i czułam się z tym naprawdę źle. Miałam chyba jakieś klepki na oczach, nie zauważyłam tego co szargało tatą, że podjął aż tak drastyczną decyzję. Po tej krótkiej wymianie zdań z Marcinem zapakowaliśmy wszystkie moje rzeczy do samochodu i wraz z tatą pojechaliśmy do domu. Natomiast zanim udaliśmy się do domu postanowiliśmy, że zajedziemy jeszcze na cmentarz. Każde z nas w ciszy odmówiło modlitwę, a ja poprosiłam Maćka o jakieś wskazówki, drogowskazy co dalej robić. Byłam w kropce i to ze wszystkim. Został tydzień do mojego wyjazdu z Bartkiem w Bieszczady, ale nie wiedziałam czy coś z tego będzie, skoro Bartek się ode mnie odsunął. Nie wiedziałam też, jak zachowywać się wobec mamy i czy to ja pierwsza powinnam wyrazić chęć do rozmowy.

Kiedy wnieśliśmy wszystkie moje rzeczy do pokoju i gdy je wszystkie porozkładałam na dawne miejsca, stanęłam przed dylematem. Z jednej strony chciałam jechać do Bartka i z nim porozmawiać bo tęskniłam za nim i źle się czułam z zaistniałą sytuacją. Wczoraj cały dzień się nie odzywaliśmy i tego dnia również. Nie wiedziałam co robił, jak to znosił, a z drugiej strony czułam, że powinnam była zostać w domu, zrobić dla Nas kolację i spędzić ten wieczór z najbliższymi. Siedziałam na łóżku i zastanawiałam się co wybrać. Uznałam jednak, że to tata powinien coś zyskać. Straciliśmy strasznie dużo czasu na kłótnie i nieodzywanie się do siebie, więc ten wieczór należał się Jemu. Przebrałam się w jakieś wyciągnięte dresy po Maćku i zeszłam do kuchni. Po drodze minęłam gabinet taty i zobaczyłam, że pracował. On chyba miał coś w sobie z pracoholika. Dla mnie niesamowitym było to, że ciągle prawo było Jego pasją, nieustannie lubił to co robił i czerpał z tego satysfakcję.
- Zrobię kolację – wychyliłam się zza drzwi i uśmiechnęłam do taty. On tylko podniósł głowę znad papierów i uśmiechnął się do mnie akceptując moje słowa. Prosto z Jego pokoju udałam się do kuchni, gdzie poddałam się ferworze myśli. Jakoś specjalnie nie lubiłam gotować, natomiast tego dnia poczułam masę inspiracji i po wejściu do kuchni moja głowa była pełna pomysłów. Zrobiłam sałatkę z serem pleśniowym i bagietką, do tego makaron z warzywami i sosem. Ładnie nakryłam stół i zadbałam o każdy detal. Zawołałam Marcina i tatę i razem, można nawet powiedzieć, że w rodzinnym gronie, zasiedliśmy do stołu.
- Słuchajcie, dziękuję Wam za to, że jesteście ze mną. Wiem, że przez ostatni raz bywało różnie, natomiast musicie wiedzieć, że Was kocham i to Wy jesteście dla mnie najważniejsi – tato patrzył to na mnie, to na Marcina. Doskonale wiedziałam o czy mówił i dlaczego to było dla Niego takie ważne.
- To my dziękujemy Ci, że jesteś z nami. – Marcina słowa były szczerą prawdą płynącą prosto z serca. Złapaliśmy tatę za ręce i spoglądaliśmy w Jego oczy, które były pełne miłości, ale też i bólu. Nie ukrywajmy, że rozstanie z mamą kosztowało Go wiele mało przyjemnych uczuć. Nie można było tego pominąć czy wyrzucić do kosza.
Później wspólnie obejrzeliśmy film na dvd i każde z nas poszło spać. To był ciężki dzień, ale i ważny dla nas wszystkich. Jutro czekał mnie ostatni dzień w pracy i porządnie musiałam się zastanowić co robić dalej. Dawno się też nie widziałam z Martyną i Filipem, czułam trochę żal do przyjaciół, że się nie odzywali, ale w końcu byli zakochani w sobie, więc podejrzewałam, że każdą wolną chwilę wspólnie spędzali. Musiałam się też wziąć za pomoc Piotrkowi, czas nas gonił a my nadal byliśmy w lesie. No i co najważniejsze - Bartek. Bałam się przyszłości i tego, że naprawdę mogłam Go stracić. Byłam świadoma, że dużo straciłam w Jego oczach, ale to co było najgorsze to, to, że ja naprawdę nic złego nie zrobiłam i nie wiedziałam jak miałam Go do tego przekonać. Był uparty i zawzięty, co wcale nie pomagało. W chwili kiedy naprawdę Jego potrzebowałam, traciłam Go. Dla mnie to też było ciężkie, że moi rodzice po tylu wspólnie spędzonych latach, byli w separacji. Mimo tego, co się działo, tliłam w sobie nadzieję, że się wszystko ułoży. Chciałam by byli razem, tak samo jak ja, chciałam być z Bartkiem.


Następnego dnia obudziłam się tak wypoczęta, jak nigdy. Nie spałam może jakoś strasznie długo, natomiast spałam w swoim łóżku i to było najważniejsze. Chyba sama nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak kochałam to miejsce i jak fajnie było móc otworzyć oczy i zobaczyć swój pokój, znajome ściany, zdjęcia na półkach, przedzierające się słońce, które rzucało promienie na centralną część pokoju. Leżałam i nie mogłam się napatrzeć na widok jaki zastałam po przebudzeniu. To wszystko było moje i było dla mnie bardzo ważne, a przez uczucia jakie w ostatnim czasie zawładnęły moim życiem, nie byłam tego wszystkiego świadoma. Czułam, że przeszłam bardzo długą drogę, ale powrót był pewnego rodzaju wynagrodzeniem. Mogłam tak leżeć jeszcze co najmniej z godzinę, ale mój organizm spłatał mi figla i domagał się jedzenia. Zeszłam do kuchni by coś zjeść, a na dole zastałam tatę.
- Hej – uśmiechnęłam się do Niego i dałam mu buziaka w policzek. Usiadłam sobie naprzeciwko Niego i zajęłam się jedzeniem.
- Jak się spało? – z tego co widziałam, tato również miał dobry humor. Mój powrót do domu, obojgu nam wychodził na dobre. Tęskniłam za wspólnymi śniadaniami i takimi zwyczajnymi rozmowami.
- Cudownie – z wielkim uśmiechem na ustach i dumna niemal jak paw, odpowiedziałam mu na pytanie. Rozśmieszyłam tatę swoimi słowami, ale taka była prawda.
- Co dzisiaj będziesz robić? – mimo, że tata co rusz zadawał mi kolejne pytania, to nie czułam się jak na przesłuchaniu, po prostu interesował się mną i chciał wiedzieć jak spędzę dzień. Był moim tatą i miał do tego prawo, a mnie nawet to pasowało. Czułam się ważna dla Niego i niczego więcej na tamten moment nie potrzebowałam, no może Bartka…
- Dzisiaj mam ostatni dzień w pracy, a później chciałam jechać do Bartka - trochę ściszyłam głos i sama nie wiedziałam dlaczego, jakiś taki głupi odruch bezwarunkowy.
- Tylko nie wróć za późno – tato wstał od stołu i pocałował mnie w policzek, po czym poszedł się ubierać. Zdawało mi się, że wyczuł iż coś nie było w porządku, ale cieszyłam się, że nie dopytywał. Zastanawiałam się, czy czasem dziadkowie nic mu nie powiedzieli, co w sumie wydawało mi się bardzo prawdopodobne. Jak tylko zjadłam, posprzątałam po stole i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i zaczęłam się ogarniać. Czas mijał mi bardzo szybko, ale i przyjemnie. Po wszystkich czynnościach pora już było się zbierać do pracy.
Trochę robiło mi się przykro na myśl, że ostatni dzień pracowałam w tym miejscu, że czas było się rozstać. Sporą sympatią obdarzyłam nie tylko samo miejsce, ale i ludzi, jakich tam poznałam, oczywiście oprócz Patrycji. To było kolejne ważne doświadczenie w moim życiu i odchodziłam z przekonaniem, że zaczerpnęłam tyle, ile tylko mogłam. Wykorzystałam je maksymalnie.
Ostatni raz też szłam korytarzem do gabinetu pani menager by wziąć papiery i pożegnać się z nią. Kiedy zapukałam do drzwi usłyszałam słowa zachęcające do wejścia.
- Dzień dobry – przywitałam się z kobietą i uśmiechnęłam się miło. Pani Kasia również była w dobrym humorze, co znacznie ułatwiło mi to sprawę.
- Siadaj. – wskazała ręką na wolne miejsce po drugiej stronie biurka i sama usiadła na swoim fotelu. – To już pewne? Chciałam Ci zaproponować pracę w weekendy – kobieta chciała zatrzymać mnie w hotelu, byłam świadoma, że zależało jej na tym, bym została, ponieważ wiązała ze mną duże nadzieje, natomiast wolałam to miejsce zostawić dla kogoś innego, komu było bardziej potrzebne.
- Naprawdę dziękuję i gdyby nie pokomplikowało się życie prywatne to na pewno bym skorzystała. – nie chciałam wchodzić w szczegóły, bo to nie powinno było nikogo interesować, natomiast uznałam, że drobne słowa wytłumaczenia należą się kobiecie, która obdarzyła mnie swoim zaufaniem i sympatią.
- No dobrze, szanuję Twoje zdanie. Jeżeli kiedyś będziesz szukała pracy czy dorywczego zajęcia, to przychodź, pytaj się i może akurat coś dla Ciebie będę miała – moja rozmówczyni cały czas była dla mnie miła i wyrozumiała.
- Dziękuję – wyciągnęłam dłoń do kobiety po czym podpisałam niezbędne dokumenty i wyszłam z gabinetu. Czułam, że traciłam bardzo wiele i świadomość, że teraz będę miała więcej czasu, była odrobinę przerażająca, ponieważ nie wiedziałam co  zrobię z tym wolnym czasem, szczególnie teraz, kiedy straciłam Bartka. Pęd życia i brak wolnej chwili, napędzało mnie do życia i czułam, że maksymalnie wykorzystywałam czas jaki Bóg mi dał.

Kiedy pożegnałam się ze wszystkimi osobami i zabrałam swoje rzeczy, pojechałam do Bartka. Byłam zestresowana i kompletnie niepewna siebie jak i Bartka. Nie wiedziałam czego miałam się spodziewać, ani nie umiałam przewidzieć Jego humoru. Niby minęły 3 dni od naszej kłótni i chłopak powinien był ochłonąć, ale to były tylko domysły. Bartek należał do osób, których w żaden sposób nie można było przewidzieć. Gdy tylko byłam na miejscu, coś w wewnątrz,  powstrzymywało mnie przed wejściem do bloku w którym Bartek wynajmował mieszkanie. Siedziałam w samochodzie i brakowało mi odwagi by otworzyć drzwi, lecz wiedziałam, że nie mogłam przed tym uciekać, a wręcz przeciwnie musiałam się z tym zmierzyć. Kochałam Go i nie mogłam mu pozwolić ot tak, po prostu odejść. Po jakiś dziesięciu minutach, kiedy się w końcu zebrałam, wyszłam z auta i weszłam do budynku. Gdy stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do Jego mieszkania, wzięłam głęboki oddech i kilka razy zapukałam. Denerwowałam się, bo przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał. Wydawało mi się, że słyszałam muzykę dochodzącą z mieszkania, ale już sama nie byłam pewna. Z minuty na minutę narastało we mnie coraz więcej wątpliwości, które połączone były z strachem przed spotkaniem z ukochanym. Bałam się odrzucenia z Jego strony oraz tego, że będzie dla mnie oschły. Gdy już miałam odchodzić usłyszałam jak ktoś złapał za klamkę, momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam wychylającego się Bartka. Stan, w jakim Go zastałam, bardzo mnie zaskoczył. Nie wyglądał jakoś przyjaźnie, miał na sobie tylko i wyłącznie spodnie dresowe, on sam był nieogolony oraz pijany. Jeszcze nigdy nie widziałam Go w takim stanie, zawsze zachowywał umiar, natomiast tym razem było inaczej. Nie spodziewałam się tego, że pójdzie w tą stronę, że będzie szukał ukojenia w alkoholu.
- To Ty – powiedział to z obrzydliwą niechęcią i gdy tylko mnie zobaczył, zawrócił pozostawiając otwarte drzwi. Zastanawiałam się, czy wejść, czy raczej sobie pójść bo wyraźnego zaproszenia do środka nie było, natomiast uznałam, że otwarte drzwi były swego rodzaju zachętą. W środku panował wielki rozgardiasz, było pełno pustych talerzy, jakieś opakowania po pizzy, butelki, pełna popielniczka, a przecież On nigdy nie palił. Czułam się okropnie, że to wszystko było przeze mnie, że to ja sprawiłam, że tak się zachowywał. – Czego chcesz? – Bartek ani trochę nie był dla mnie miły, a na dodatek bardzo opryskliwy. Rozglądałam się dookoła, nie mogąc uwierzyć, w to co widziałam i w to, jak się zachowywał.
- Naprawdę, tylko na to Cię stać? – nie ukrywałam swojego zaskoczenia i rozżalenia Jego zachowaniem jak i stanem, w jakim znajdowało się mieszkanie. Od razu wiedziałam, że nasza rozmowa nie będzie należała do przyjemnych, bo gdyby On, był jeszcze trzeźwy, to mogłam mieć nadzieję, że coś uda się ustalić, natomiast obecnie, wiedziałam, że poniosę porażkę, tylko jakoś nie umiałam wyjść…
- A co, mam iść zacząć się przytulać z jakąś dziewczyną? – siedział na kanapie i bezczelnie palił papierosa patrząc mi prosto w twarz. Na twarzy miał wymalowaną pogardę i to sprawiało, że ciśnienie krwi w moim organizmie wzrastało.
- Przytulać?! Serio? siedzenie naprzeciwko siebie nazywasz przytulaniem? – Bartek na wyrost interpretował to, co wtedy zobaczył. Trudno było mi się z tym pogodzić, bo wiedziałam, że naprawdę nic złego nie zrobiłam, nie zdradziłam Go i nawet o tym nie myślałam.
- Nie próbuj mi wmówić, że to było nic takiego! Gośka, siedziałaś na łóżku z byłym chłopakiem, trzymaliście się za ręce i piliście wino. To mało?! – Bartek wstał i stał bardzo blisko mnie, czułam na sobie Jego ciepło jak i ten smród jaki od Niego odchodził. Dym jaki wypuścił z ust niemalże trafił mi w twarz, a w Jego oczach było dużo bólu i żalu, dopiero wtedy zobaczyłam, jak Go zraniłam.  
- Bartek, oderwij od tego swoje domysły. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o Jego sprawie, chciałam mu pomóc, by nie poszedł do więzienia. Naprawdę aż tak bardzo wątpisz w moją miłość? Myślisz, że byłabym w stanie Cię zdradzić? – jeszcze bardziej się do Niego zbliżyłam mając nadzieję, że gdy i On poczuje moją bliskość, złamie się i zmieni nastawienie, tylko, że On wyminął mnie i odwrócił się do mnie. Może źle interpretowałam Jego zachowanie, ale chyba naprawdę podejrzewał mnie o zdradę. – Kocham Cię i nie przychodziłabym tutaj gdyby było inaczej. Do cholery, zrozum to! – mówiłam podniesionym głosem, ponieważ chciałam zaakcentować to, że prawda była jedna i leżała po mojej stronie. Nie wybielałam się, ale on musiał mnie wysłuchać, zrozumieć.
- Skończyłaś? To teraz wyjdź – nonszalancko trzymając papierosa w ręce wskazał mi kierunek w którym powinnam była podążyć. To było jak wymierzony policzek i ewidentne odrzucenie z Jego strony. Z jednej strony miałam ochotę opuścić Jego mieszkanie a z drugiej nie chciałam odchodzić.
- Wyrzucasz mnie? – wolałam się upewnić czy dobrze słyszałam i interpretowałam Jego słowa. Ten Jego bełkot był straszny a on ledwo co trzymał się na nogach. Znałam Go prawie rok czasu i nigdy nie widziałam Go pijanego, nawet lekko wciętego.
- Proszę byś wyszła, nawet tyle nie możesz dla mnie zrobić?- irytowała mnie ta Jego pewność siebie i bezczelność. Nie spodziewałam się tego po nim, myślałam, że jesteśmy dorośli i w taki sposób załatwimy nasz problem,
- Wiesz co, może faktycznie dzisiaj nie ma sensu z Tobą rozmawiać. Powinieneś się położyć bo za dużo masz alkoholu we krwi – chyba całą tą zaistniałą sytuację oraz słowa, które od Niego usłyszałam przypisywałam temu, że miał sporo promili alkoholu we krwi, chociaż ludzie w tym stanie raczej byli skłonni mówić, to co naprawdę myśleli i czuli.
- Zachowaj te kazania dla siebie i Piotrka, my już skończyliśmy. – wstał z kanapy i otworzył mi drzwi wyjściowe i czekał na to, aż opuszczę mieszkanie. Gdy spojrzałam mu w oczy, odwrócił wzrok jakby bał się, że zmięknie czy zechce mnie powstrzymać, natomiast były to tylko moje domysły. Trochę z podkulonym ogonem wyszłam od  Bartka i pojechałam do domu, marzyłam o tym, by odpocząć i trochę się zrelaksować. Zachowanie chłopaka bardzo mnie zabolało i było mi przykro, że mnie tak potraktował, natomiast wiedziałam jedno, że tak szybko z Niego nie zrezygnuję. 

Dzisiaj znowu długa część, ale mam nadzieję, że się podoba. Jak zwykle, czekam na Wasze opinie :)

15 komentarzy:

  1. Życiowe jest Twoje opowiadanie, niema cukru, nie ma lukru, samo życie. Czytam to opowiadanie od początku, nie zawsze komentowałam, teraz przychodzi mi taka myśl, że trzeba upaść nisko, żeby potem umieć się wznieść, to takie może górnolotne stwierdzenie, ale jakże prawdziwe, i dotyczace każdego z nas. Piękny rozdział, refleksyjny, dający do myślenia, ia tak na koniec przypomniałam sobie , jak mówiła mi babcia, "jak zamykaja ci drzwi to pozostaje jeszcze okno", czyli nie wolno sie poddawać, trzba walczyć o siebie, swoje szczeście, o swoje zycie

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam to opowiadanie od samego początku i jest rewelacyjne:)

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku jakie to zajeviste . cieszę sie że gosia pogodziła się z tata i marcinem oraz że wróciła do domu . mam nadzieję ,że wkrótce się pogodzi z bartkiem i będą szczęśliwi i że piotrek nie pójdzie do więzienia . zapraszam na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. dobrze ze gosia nie odpusci..musi walczyc od Bartka za wszelka cene!!! nacodzic go codziennie i pokazywac ze go kocha..

    OdpowiedzUsuń
  5. nie spodziewalam sie dzis opowiadania a tu taka mila niespodzianka. bardzo cie ciesze sie gosia jest w domu ze sie pogodzila z tata i marcinem. poplakalam sie jak czytam jak bartek z gosia rozmiawial.niech on rozumie ze gosia kocha i niech sobie wybacza. gosia niech walczy do koncza o milosc.jak bartek juz bede trzezwy to moze wtedy wszystko rozumie. jeszcze zostala mama gosi mam nadzeje ze sie pogodza.kocham ciebie i twoje opowiadania, czytam od poczatku, zycze ci duzo weny. ola

    OdpowiedzUsuń
  6. hmm, mam nadzieję, że jednak uda im się wszystko poukładać między sobą, obydwoje mają wybuchowe charaktery i nic im się nie da wytłumaczyć od razu ;) jestem ciekawa jak to się ułoży. czekam na następną część, mam nadzieję że równie długą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W pełni rozumiem Bartka. Ta sytuacja nie była jednoznaczna. Poczuł się zroniony,oszukany. Ale to jak teraz postępuje to lekkie przegięcie. Alkohol? Najgorsze co mógł wybrać. Nie wiem czy dobrze kojarzę ale jego matka po roztaniu z ojcem też chyba zaczeła pić . Czy Bratek nie pamięta jak ta historia się skończyła? Wydaje mi się,że on poczuł ,że jest na straconej pozycji . Myśl o stracie Gosi przerosła go. Na pewno nie chciał jej odepchnąć wtedy . Może to wszystko się w nim zebrało i dlatego swoje smutki chciał ukoić w alkoholu. Bartek musi to wszystko przemyśleć. Gosia gdyby go nie kochała i nie zależałoby jej na nim to nie walczyłaby ,poddała się i tak jak on to sobie wyobraza wróciła do Piotrka. Barek jak to przeanalizuje to sam powinien iść do Gosi. Pokazał,że nie ma dla niej zaufania a to boli.

    Twoje opowiadanie jest takie realne i ukazuje ,że niczego w życiu nie możemy zaplanować i być pewni . Nie ma idealnych związkow i rodzin , ale jest panująca miłość i świadomość,że mimo wszystko mamy dom,który nie jest idealny ale jest nasz. Mamy rodziców i rodzeństwo,którzy mimo wszystko nas kochają . Mamy znajomych,przyjaciół. I co najwarzniejsze mamy swoją drugą połówkę ,którą mimo wszytsko chcemy być . Kłócimy się ale jesteśmy pewni swoich uczuć,wyrażamy chęć walki o swoje szczęście i miłośc. Jeśli popełniamy błąd to przyznajemy rację,a jeśli nie to mimo wszystko jesteś gotowi iść na komromis. W Twoim opowidadniu jest to wszytko ukazane. Tego wszystkiego jest o wiele,wiele więcej ale te warości uważam za najważniejsze. Dziękuje Ci . Z każdym rozdziałem nie dkrywam tylko kawałek historii Gosi i Bartka ale zdaje sobie sprawę z wielu rzeczy,na które nie patrzyłam z tej strony. Jesteś niesamowita. Całkowitym przypadkiem trafiłam na Twoje opowiadanie. Nie pamiętam nawet na jakim blogu,ktoś je polecił,a że moja ciekawość jest nieograniczona to koniecznie musiałam wejść i zacząc czytać. Później już Ty mnie przekonałaś,że nie jest to zwykłe opowiadanie.
    Życzę dużo pomysłów.
    Pozdrawiam :-*
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny, niemniej końcówka mocno oburzająca i wstrząsająca. Zachowanie Bartka ani trochę nie pasowało do mojego obrazu tego chłopaka, jednak było mocno realistyczne. Czuję, że wszystko się między nimi ułoży i wyjazd dojdzie do skutku. Super, że Gosia wróciła do domu i atmosfera rodzinna się oczyściła.
    Ściskam mocno,
    Darka

    OdpowiedzUsuń
  9. Powinnaś pomysleć nad ksiażka. Jak byś wydala to było by super

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo mi sie podoba ten rozdzial...Gosia i Batrek MUSZA byc razem!! :):)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie będę stać po żadnej stronie bohaterów, ale wydaje mi się, że to Gośka dużo namieszała. Owszem, śmierć brata była/jest dla niej ciężka i to jest zrozumiałe. Mimo to, Gośka ma straszne wahania nastrojów. Może jest w ciąży? ( haha, żarcik :D )
    Bardzo dobrze mi się czytało, niecierpliwie czekam na kolejną część.
    Wracaj do nas, Paula! :))
    Pozdrawiam, Nieś.

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetna część, mam wielką nadzieję, że Gosia jakoś pogodzi się z Bartkiem :)
    Patki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. mam nadzieję że jeszcze się pogodzą i wszystko się jakoś ułoży :)

    OdpowiedzUsuń