wtorek, 18 lutego 2014

The experience cz 114

Z wielu powodów nie mogłam zasnąć. Strasznie bolały mnie nogi i przez ból, który mi towarzyszył było mi ciężko się rozluźnić i po prostu zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, ale nie mogłam znaleźć pozycji, która byłaby na tyle wygodna by odebrała ciężar, jaki na sobie czułam. Ponad to sprzeczka z Bartkiem cały czas siedziała mi w głowie i nie byłam w stanie przestać o niej myśleć, mimo że bardzo chciałam się tym nie przejmować. Co chwilę patrzyłam na zegarek stojący na stoliku, czas nieubłagalnie mijał a ja pozostawałam w miejscu. Już od dawna wiedziałam, że za dużo o wszystkim myślałam, ale taka już była moja przypadłość. Zawsze przejmowałam się za innych, zastanawiałam się nad ich uczuciami i w jaki sposób mogłabym im pomóc, ale to często obracało się przeciwko mnie. W tamtej chwili mój umysł dawał mi znać, że miałam ważniejsze sprawy na głowie niż spanie, to, że się buntowałam, nic nie dawało, byłam na przegranej pozycji.
Pierwszą ważną sprawą na panującą godzinę 1 w nocy, była sprzeczka z Bartkiem. Nie akceptowałam Jego zachowania i nie chciałam dać sobą rządzić. On również pracował po dużo godzin i nie powinien był mi tego wypominać. Oczywiście, że mógł mieć rację, ale ja nie zamierzałam się podporządkować i to chyba było najsilniejsze w tej sytuacji. Chciałam mieć kontrolę nad swoim życiem i sama podejmować pewne decyzje, już taką osobą byłam. Wiedziałam, że pewne decyzje powinniśmy podejmować razem, ale według mnie, decyzje te miały dotyczyć naszego związku a nie tego, że chciałam wziąć dzień wolny i musiałam kontemplować z nim na ten temat. Czułam, że niedługo doszłoby do tego, że nawet wyjście do sklepu będziemy musieli ze sobą przedyskutować by uzyskać pozwolenie. Nigdy nie lubiłam jak ktoś ograniczał moje możliwości i bojkotował moje działania. Miałam niepohamowaną potrzebę niezależności i samodzielnego działania. Już kiedyś zastanawiałam się, czy to nie będzie kłóciło się z funkcjonowaniem w związku. Na samym początku bycia wraz z Bartkiem moje obawy odeszły w dal, ale z czasem się nasilały aż do tej pory, kiedy zastanawiam się nad tym wszystkim. Bardzo chciałabym być szczęśliwa, lecz nie łatwo było odnaleźć to prawdziwe szczęście. Na początku zawsze wszystko jest ładne i pięknie, lecz z czasem pojawia się coraz więcej problemów, nieporozumień, co czasem bywa zadziwiające, ponieważ im dłużej się ludzie znają, tym lepiej powinni się dogadywać, lecz niestety tak to nie działało, przynajmniej u Nas. Gdy kroczyliśmy dalej i szliśmy razem przez życie to odkrywaliśmy wiele kart, które do tej pory były nieznane, poznawaliśmy się coraz bardziej i często pojawiał się konflikt interesów. Kłótnie z ukochaną osobą nie należały do łatwych, przyjemnych i bez bolesnych. Każde spięcie pozostawiało niesmak w organizmie i poczucie winy, że mogło się tak a nie inaczej zachować. Dla mnie było ważne to, by nie ulegać za każdym razem i pamiętać o tym, jaka jestem i co chciałam osiągnąć. Nie można było zapomnieć o swoich pragnieniach, celach, dążeniach w imię drugiej osoby. Związek nie powinien był oznaczać rezygnacji z siebie jak i drugiej osoby. Pogodzenie tego wszystkiego nie było łatwe i na pewno wymagało pracy. Zauważałam chęci swoje, jak i Bartka do tego, by dojść do kompromisu, lecz następowała różność racji a ze względu na nasze charaktery i gorączkowość w działaniu, zamiast szukać wyjścia, broniliśmy swojego zdania, jakbyśmy bali się upokorzenia i przyznania się do błędu. Byłam pewna, że tak na pewno było ze mną, swojego zdania broniłam jak lwica, niemalże dbałam o nie jak o własne dziecko, chcąc pokazać, udowodnić, że miałam rację i myślałam racjonalnie. Czułam ogromną potrzebę by dowieść sobie jak i innym osobom, że byłam już dorosła i odpowiedzialna, nie chciałam by uważano mnie za głupią i lekko myślną nastolatkę. Czułam się bardzo dojrzała jak na swój wiek, tak też chciałam się zachowywać i być postrzegana.
Mimo, że to wszystko układałam sobie w głowie, to nadal nie znajdowałam wyjścia i rozwiązania tego wszystkiego, co mnie nurtowało. Nie chciałam od tego uciekać, bo tylko strach przed porażką wyklucza nas z gry. Nie mogłam sobie pozwolić by znowu strach zawładnął nad moim życiem. Przecież tak długo pracowałam nad sobą i swoimi uczuciami i nie mogłam dopuścić do tego, bym znowu znalazła się na przegranej pozycji. Nie mogłam z Bartkiem porozmawiać o tym wszystkim, ponieważ znowu to doprowadziłoby do naszej kłótni.
W tamtym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że coś dziwnego stało się z moim życiem. Dawno nie widziałam się z Filipem i bardzo tęskniłam za nim. Z Martyną jeszcze niedawno się widziałam, ale też powinnam była do niej częściej dzwonić. Za bardzo dałam się pochłonąć pracy i związkowi z Bartkiem a tym samym zapomniałam o innych osobach. Zapomniałam także o Piotrku i byłam ciekawa jak sobie z tym wszystkim radził i jak się czuł. Tęskniłam za swoim pokojem, rodzinną atmosferą, która od jakiegoś czasu nie panowała w moim domu. Wszystko się bardzo pozmieniało i poszło w niepokojącym mnie kierunku. Swoją rodzinę uważałam za przykładną i zawsze każdemu takiej życzyłam. Aż nie mogłam uwierzyć, że w tak krótkim czasie to wszystko przewróciło się do góry nogami. Nie wiedziałam jak to wszystko naprawić by przywrócić dawny porządek. Nie chciałam wracać do punktu wyjścia, czyli do śmierci Maćka i jej przypisywać wszelkie niepowodzenia i zakręty w moim życiu. Traktowałam to wydarzenie, jako przełomowe i taka była prawda, ale jeżeli chciałam być dorosła i by traktowano mnie właśnie, jako taką osobę, musiałam przyjąć odpowiedzialność za swoje wybory. Czułam, że gdybym miała więcej czasu i praca nie wysysała ze mnie resztek energii to byłabym w stanie to wszystko naprawić i już nie zaniedbywać innych osób. Jeszcze nie byłam małżeństwem z Bartkiem, więc nie musiałam kilka nocy w tygodniu spędzać w Jego mieszkaniu, nie musiałam też każdego weekendu spędzać z nim. Postanowiłam planować swoje działania i przez pierwsze dni próbować nadrobić stracony czas. Chciałam by moje działania były regularne. Kiedyś zapominałam o jedzeniu a teraz, gdy o nim pamiętałam to zapominałam o ludziach, którzy mnie otaczali a którzy ewidentnie nie zasługiwali na takie traktowanie z mojej strony.
Mój plan na jutrzejszy a w zasadzie na dzisiejszy dzień był taki by jechać do dziadków. Zastanawiałam się jak Bartek się do tego odniesie, ale nie zamierzałam zmienić swoich planów. Znowu zachowałam się uparcie i wróciłam do punktu wyjścia w rozważaniu nad swoją osobą, ale Bartek nie mógł mi zabronić jechać do dziadków. Oczywiście pragnęłam zaproponować mu i Julii by ze mną pojechali, ale nie mogłam ich do tego przymusić. Niedaleko moich dziadków znajdowało gospodarstwo agroturystyczne i miałam nadzieję, że na tą atrakcję skuszę Julię a Bartek wtedy musiałby się dostosować. Chyba, że miał jakieś inne plany na spędzenie dnia wraz z siostrą. Z samego rana postanowiłam zadzwonić do babci i uprzedzić ją o swojej wizycie a jeżeli udałoby mi się to jeszcze wcześniej chciałabym porozmawiać z Bartkiem.

A w tygodniu chciałam spotkać się z Filipem jak i Piotrkiem. Do tego wszystkiego jeszcze musiałam dołączyć kontrolną wizytę w szpitalu jak i odwiedzenie cmentarza. Było tego dużo, ale jak się naprawdę chce to nie ma rzeczy niemożliwych. 

7 komentarzy:

  1. bardzo mi sie podoba. czekam na kolejne

    OdpowiedzUsuń
  2. mam proźbe nie rób z głównej bohaterki postaci negatywnej, samolubnej bo to psuje cały świetny efekt opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobra część, dużo przemyśleń. Zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne super swietne czekam na nastepny+popieram powyzsze wypowiedzi.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gosia zachowuje się strasznie nie wiem jak ten Bartek z nią wytrzymuje on się tylko martwił o nią a ona robi z igły widły strasznie mnie ostatnio irytuje..

    OdpowiedzUsuń
  6. wydaje mi się że jak piszesz o tych wszystkich przemyśleniach to czytelniczki to trochę denerwuje może źle mi się wydaje, ale przynajmniej mnie mimo że był to krótki rozdział bardzo ciężko się go czytało (oczywiście cały czas mi się podoba) jeśli uważasz że tak jest lepiej rób jak uważasz i nie przejmuj się tym może właśnie to że Gosia ma tyle przemyśleń tak działa na to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zeby cos ale chyba czas aby goska zaczela sie naprawde zachowywac jak dorosla za szybko sie denerwuje i robi z igly widly wychodzi na tym zle

    OdpowiedzUsuń