Ten post jest naprawdę bardzo długi, ale uwierzcie mi, że jest wart przeczytania.
Dzisiejszy
post chciałabym poświęcić pewnemu doświadczeniu z mojego życia, które dzisiaj
poniekąd się zakończyło, ale na pewno skutki będą jeszcze trwać długo. Dlaczego
zdecydowałam się o tym pisać? Bo wiem, że wśród moich czytelników jest sporo
młodych dziewczyn, które mogą borykać się z tym problemem, a jak nie one same
to może siostra, koleżanka, chłopak, kuzyn… Tak naprawdę ten problem może
dotyczyć każdego i to w każdym wieku, a wiedzę zawsze warto posiadać. Chcę też
zaznaczyć, że wszystko co tutaj opiszę, będzie wynikiem tylko i wyłącznie
moich doświadczeń i nie u każdej osoby organizm może tak samo reagować jak mój.
Tych informacji będzie trochę dużo, więc weźcie sobie herbatę i poświęćcie te
kilka minut, bo ta wiedza może kiedyś się Wam przydać i unikniecie zbędnych
wydatków.
Problem
z którym walczyłam przez naprawdę długi czas to trądzik. Borykałam się z nim
naprawdę wiele lat i odkąd pamiętam, zawsze miałam na twarzy jakieś pryszcze,
krosty i inne podobne niemiłe stworzenia. Byłam kiedyś u kosmetyczki na
oczyszczaniu twarzy i był to dosyć bolesny i nieprzyjemny zabieg, ale przyniósł oczekiwane skutki, tylko, że nie były długotrwałe. Tak naprawdę trądzik nasilił mi się
około trzy lata temu i na początku starałam się sama z tym walczyć. Mój trądzik
był nietypowy, ponieważ na żuchwie pojawiały mi się dosyć duże grudy, które nie
były zaropiałe, tylko takie nie wiadomo
co. Na początku, robiłam to, co prawie wszyscy robią, czyli wyciskałam. Miałam
świadomość, że tego robić nie wolno, szczególnie w warunkach domowych, z
brudnymi rękoma, bez żadnych preparatów, pary wodnej itp. Czyli tego zaplecza,
które znajduje się w salonie kosmetycznym. Po pewnym czasie zaprzestałam temu
precedensowi i stosowałam preparaty dla skóry trądzikowej, były to la roche
posay, iwostin, vichy – czyli dermokosmetyki, które wcale tanie nie są. Nic mi
to nie pomagało, a później jak pojawiały się nowe krosty czyt. bąble, to
pozostawały po nich blizny i tak oto moja żuchwa zamieniła się w jakieś pole
minowe. Nie mam zdjęć z tamtego okresu, bo naprawdę nie chcę tego pamiętać, to
było coś strasznego, coś przez co nakładałam kilka warstw makijażu, zakrywałam
włosami, których nigdy nie ważyłam się związać itp. Każda dziewczyna, chce czuć
się atrakcyjnie i taki defekt bardzo obniża samoocenę i powoduje, że zaczynamy
siebie nienawidzić.
Po
kilku miesiącach samodzielnej walki, z moim problemem poszłam do zaufanej
kosmetyczki i ona sama przyznała, że wygląda to fatalnie i zwykłe oczyszczanie
twarzy nic nie da. Zdecydowałyśmy się za zabieg laserem IPL, który również nie jest
tani, a który powtarza się cyklicznie. Więcej na jego temat możecie poczytać
sobie w inetrnecie. Natomiast po pierwszym zabiegu, moja kosmetyczka
stwierdziła, że tak moja twarz nie powinna wyglądać, że mój organizm wymaga
silniejszej walki i musiałybyśmy zrobić tych zabiegów kilkadziesiąt by
cokolwiek się zmieniło, bo zmiany, które miałam na twarzy okazały się bardzo
opornym przeciwnikiem.
Tak
więc wylądowałam u dermatologa, było to w okolicy września 2012 roku. Pani
dermatolog była z mojego rodzinnego miasta i miała dosyć dobre opinie, dlatego
też zdecydowałam się ją poprosić o pomoc. Moja pierwsza wizyta była prywatna i
kosztowała ok 50zł. Dostałam tabletki Tetralysal (koszt 30 zł za 16 sztuk, a z
tego co pamiętam, tabletki brałam chyba dwa razy dziennie) które pozostawiały okropny posmak w ustach i
mogłam wypić litr wody, starać się je przejeść, ale to nic nie dawało. Dostałam
także maści, żele itp, czyli znowu dodatkowe kilkadziesiąt złotych. Po miesiącu
miałam zgłosić się na wizytę kontrolną i wtedy poszłam do tej samej pani doktor
już państwowo. Słuchajcie, w ciągu tego miesiąca, moje i tak już silne zmiany,
jeszcze się pogłębiły. Na twarzy miałam istny armagedon. Wcześniej trądzik
miałam w sumie po prawej stronie żuchwy, a po tych tabletach dostałam na czole
i na lewej stronie. Dotykanie tego podczas mycia, smarowania kremami, wprawiało
mnie w straszne zdenerwowanie i obrzydzenie. Pomyślcie sobie, co musi czuć
człowiek, który brzydzi się dotknąć swojej własnej skóry… To była dla mnie tragedia,
ale dzielnie brałam te tabletki łudząc się, że to tylko chwilowe pogorszenie,
które podobno miało prawo wystąpić. Po miesiącu jak poszłam do pani dermatolog,
to ona nie widziała nic złego w tym, co się działo na mojej twarzy, ale
ostatecznie była w stanie wypisać mi większą dawkę. Pamiętam tą wizytę jak dziś
i uwierzcie mi, że już nigdy się u tej kobiety nie zjawiłam, nigdy też jej
nikomu nie polecę. Na moje pytanie, czy mogę się malować (chciałam zrobić
cokolwiek by zmniejszyć widoczność tych zmian, by nikt poza mną nie miał
możliwości zobaczenia tego, bo uważałam się za jakieś stworzenie z czymś dziwnym
na twarzy), pani doktor stwierdziła jednak, że bez sensu żebym się malowała, bo
i tak tego nie zakryję, i tak będzie to widać, więc na marne są moje wysiłki.
Wtedy przelała się we mnie szala goryczy. Potrzebowałam wsparcia, podejścia
kobiety jak do kobiety, a nie do zupełnie obojętnej jej osoby. Tu nie chodzi o
to, że musiała dać mi przyzwolenie na makijaż, ale na racjonalne, medyczne
oparcie swojej opinii. Jak już wcześniej pisałam, chciałam chociaż w minimalnym
stopniu poczuć się atrakcyjna i może makijaż by mi nie pomógł, ale dlaczego nie
mogłam chociaż próbować? Po skończonej wizycie wyszłam z łzami w oczach z
gabinetu, w którym wiedziałam, że już nigdy się tam nie pojawię. Na dodatek
pani doktor powiedziała, że powinnam chodzić z związanych włosach, bo dotykanie
włosami o te krosty tudzież blizny rozprzestrzenia bakterie itp. Byłam załamana
i pamiętam jak po tej wizycie poszłam na zakupy spożywcze do marketu i pani w
kasie patrzyła się na mnie z wzrokiem mającym wymalowane obrzydzenie, które
krzyczało „Dlaczego tego nie zakryjesz?!”. Możecie pomyśleć, że tylko mi się
wydawało, ale uwierzcie mi, że ta kobieta nie mogła przestać się na mnie
patrzeć, ciągle filtrowała wzrokiem moją twarz. Niestety, nie ona pierwsza i
nie jedyna. To było straszne.
Wróciłam
wtedy do domu, cała zapłakana, rozhisteryzowana i wykrzykiwałam w stronę taty,
że już nigdy nie pójdę do tej kobiety. Nawet teraz pisząc o tym i przywołując te
wspomnienia mam łzy w oczach i takie flashbacki z tamtych dni, a było
dwadzieścia kilka miesięcy temu, a ja pamiętam to bardzo dokładnie. Przy
wsparciu rodziców, postanowiłam zmienić dermatologa i poszukać pomocy u kogoś
innego. Moja kosmetyczka poleciła mi panią doktor, która przyjmuje prywatnie w
jednej z przychodni w naszym mieście i przyjeżdża raz z miesiącu z Łodzi.
Wybrałam się do niej i pamiętam, że nie pokładałam w niej jakiś wielkich
nadziei, byłam już przytłoczona i naprawdę straciłam nadzieję, że kiedykolwiek
pozbędę się tego problemu. Pani Monika dokładnie obejrzała moją twarz i
stwierdziła, że tetralysal stosuje się przy łagodniejszych zmianach i nie na
takie blizny i grudy, jakie ja miałam. Opowiedziała mi o Izoteku, co niesie za
sobą ten lek, dała mi różne broszury, poprosiła żebym to sobie przemyślała i poczytała w internecie, ale
żebym podeszła do tego rozsądnie. Zostałam poproszona o zrobienie badań –
morfologię, ast, alt, lipidogram i bilirubinę całkowitą i miałam zgłosić się za
miesiąc, jeśli będę gotowa. Pamiętam, że czytałam naprawdę wiele o tym leku,
byłam czasami przerażona a czasami gotowa brać ten lek już teraz. Polecam Wam
wpisanie nazwy Izotek w wyszukiwarkę i wejście w grafikę. Wiadomo, że w
internecie znajdziemy wszystko i trzeba brać poprawkę na pewne sprawy i mieć
świadomość, że skóra skórze nie równa. Mój kolega też brał kiedyś izotek i
powiedział mi wtedy, że mając na uwadze skutki uboczne, kilka miesięcy temu,
podjąłby tą samą decyzję.
Komuś
może się wydawać, że tabletki to tabletki i tyle. Niestety to tak nie działa.
Izotek to poważny lek i nie wolno podejmować pochopnie decyzji. Nawet fakt, że
będąc u dermatologa i przekazując informację, że zdecydowałam się podjąć tą
kurację, dostałam do podpisania różne oświadczenia, a przede wszystkim to, że
zostałam poinformowana o skutkach ubocznych i obowiązkowym zażywaniu tabletek
antykoncepcyjnych w przypadku stosunków seksualnych, już o czymś świadczy. Izotek stanowi
niebezpieczeństwo dla kobiet w ciąży, jest to silny lek, który może uszkodzić
płód, dziecko może urodzić się upośledzone, z jakimiś wadami, a nawet słyszałam
o tym, że bez rączek itp. Dlatego też, jest już to pierwszy sygnał, że to nie są
byle jakie tabletki. Tak samo jest z oddawaniem krwi, której nie można oddawać,
bo może ona trafić do kobiety w ciąży, co będzie stanowiło bardzo poważne
zagrożenie dla niej i dla dziecka. Co dwa miesiące robiłam także badania, które wcześniej wam
wymieniłam. Pani dermatolog kontrolowała powyższe parametry w moim organizmie,
sprawdzała jak organizm reaguje na leki, czy wszystko jest w porządku, z
szczególną uwagą na wątrobę, oraz na moje samopoczucie.
Ja
dostałam dawkę 20 mg, czyli jedną tabletkę dziennie, którą brałam po śniadaniu,
na które miałam zjeść np. chleb z masłem, albo coś troszkę tłustszego by
tabletka szybko się rozpuściła. Kiedyś przez przypadek wzięłam tabletkę bez
śniadania i uwierzcie mi, że ból brzucha był straszny, więc konieczne jest
zjedzenie czegoś najpierw. Zleca się unikanie witaminy A, beta karotenu itp., generalnie
unikałam warzyw zielonych i czerwonych, ale także słodyczy, czekolady! tłustych
i niezdrowych rzeczy, bo trądzik lubi tłuszcz. Unikałam również alkoholu. Na
początku bardzo restrykcyjnie do tego podchodziłam a z czasem po prostu
starałam się unikać i ograniczać, jak od czasu do czasu zjadłam coś
czekoladowego albo wypiłam piwo, to nic złego mi nie było. Pamiętam jak kilka
dni z rzędu piłam piwo, albo jakiś inny alkohol to bardzo bolała mnie wątroba,
więc już później naprawdę starałam się uważać. Mój kolega np. ma plamy na ciele w miejscu wątroby od izoteku.
Ważne
było unikanie wit A w kremach, maściach i innych specyfikach, bo izotek ma
działanie wysuszające, więc my staramy się nie natłuszczać skóry. Skutki
uboczne także odczuwałam. Na samym początku dopadła mnie niesamowita senność.
Ja ciągle mogłam spać, robiłam sobie drzemki popołudniowe, w przerwie między
zajęciami szłam do koleżanki do akademika i tam sobie spałam a to pół godziny a
to czasem godzinę. Mogłam spać wszędzie i nawet 15 minut było zbawieniem. Kolejnym
skutkiem jest permanentna suchość ust, które były jak wiór. Kupowałam masę
pomadek nawilżających, ciągle smarowałam czymś usta a one i tak wyglądały
jakbym ciągle je skubała. Wiele osób zwracało mi na to uwagę co oczywiście już
z czasem mnie denerwowało, ale uwierzcie mi, że ja nigdy nie ruszałam się bez
jakiejś nawilżającej pomadki. Generalnie moja skóra twarzy była sucha i
stosowałam środki nawilżające, ale bez wit A. Skóra podczas kuracji izotekiem
jest bardzo delikatna, nawet lekkie draśnięcie paznokciem podczas odgarniania
włosów powodowało szramę i zadrapanie i tak było ze wszystkim, na rękach,
nogach itp. Nie wiem czy któraś z Was stosuje depilację „wąsika”. Kiedyś
koleżanka zrobiła mi to plastrem depilacyjnym. Słuchajcie jaki to był ból! Zeszła
mi skóra, a warga niesamowicie mnie piekła i pulsowała. To było coś strasznego.
Wtedy pomogła mi maść Alantan, która okazała się być zbawieniem. Jest ona także
dobra na oparzenia, skaleczenia, zadrapania, ale także nawilża fajnie skórę i
pomaga regeneracji naskórka. Od tamtej pory już nigdy się z nią nie rozstaję, a dodatkowo wiedziałam jak bardzo delikatna
jest moja skóra. Skórę również miałam bardzo wrażliwą na wszelkie specyfiki i
kremy, wiele też mnie uczuliło. Maseczki powodowały pieczenie skóry i jej
zaczerwienienie. Miałam zakaz używania peelingów i innych specyfików. Moja
pielęgnacja składała się tylko z kremu do twarzy, mleczka do demakijażu
Cetaphil. Latem, dostałam zakaz opalania się i nakaz stosowania filtru 50, na
całe ciało.
W pewnym okresie czasu, na
ciele także miałam strasznie suchą skórę, np. na plecach miałam bardzo
chropowatą i suchą skórę, którą traktowałam maściami od dermatologa, a później
bardzo pomógł mi balsam z Starej Mydlarni z olejem arganowym, który świetnie
nawilża, szybko się wchłania, cudownie pachnie, jedyny jego minus to cena – 49
zł, ja na szczęście miałam możliwość kupienia go za 35 zł, ale jak go skończę,
to na pewno będę w stanie dać 49 zł za jego cudowne działanie. Jeżeli szukacie
pomysłu na prezent np. dla mamy, siostry lub dla siebie, to bardzo go wam
polecam, bo jest cudowny, a co najważniejsze, składa się z samych dobroci.
W nocy miałam pogorszony wzrok, nie widziałam
tak wyraźnie jak przedtem, miałam lekko zamazany obraz, co też było uciążliwe np. gdy jechałam samochodem po drodze, której wcześniej nie znałam. Moje oczy także na
tym ucierpiały, zostały wysuszone i teraz chcąc zamienić okulary na soczewki,
muszę stosować krople do oczu i żel, bo moje oczy są strasznie suche co jest
niebezpieczne przy noszeniu soczewek i w ogóle stanowi zagrożenie dla oczu.
Przez pewien okres czasu, miałam problem z wypadającymi włosami, co również było spowodowane Izotekiem. Żeby nie obciążać wątroby rozpuszczałam Gelacet, którego cena to ok 50 zł za 21 saszetek, a trzeba około trzy miesiące go stosować. Jeżeli macie problem z wypadaniem włosów, to polecam Wam Gelacet, już po pierwszym opakowaniu widziałam różnicę, jeśli nie macie problemów z wątrobą,to kupcie sobie go w formie tabletek za 120 sztuk płacicie około 40 zł. Teraz używam szampon do włosów z Starej Mydlarni Anti-Allergic, który również zapobiega wypadaniu włosom i jestem z niego naprawdę zadowolona. Jeżeli nie macie w swoim mieście Starej Mydlarni, zajrzyjcie do Drogerii Natura, będąc w Krakowie widziałam tam ich kosmetyki i to w niższych cenach.
Na
szczęście mogłam się malować i pamiętam, że kupiłam wtedy kamuflaż z firmy
Kroylan, który świetnie się sprawdził do maskowania moich wrogów i ten specyfik
spowodował, że czułam się komfortowo. Na efekty nie czekałam jakoś długo, na
pewno nie było takiego pogorszenia jak przy Tetralysalu. Już po dwóch
miesiącach było lepiej, zmiany były bledsze itp. Dla mnie najważniejsze było
to, że nie było nasilenia. Później, żeby ta kuracja nie trwała wiecznie, pani
Monika zwiększyła mi dawkę do 30 mg. Musicie także wiedzieć, że ta kuracja nie
trwa do momentu, aż zmiany będą niewidoczne, ale przelicza się ją na masę ciała
i to się wydaje być bardzo rozsądne.
Wizyty
u mojej pani dermatolog miałam co miesiąc a dopiero z czasem co dwa miesiące i koszt
ich był - 90 zł. Cena tabletek jest różna, zależy jakie opakowanie i w jakiej
aptece. Jak zaczynałam kurację to za opakowanie 30 tabletek 20 mg płaciłam 114
zł, z czasem cena uległa zmianie i płaciłam ok 80 zł. Jak miałam zwiększoną
dawkę, to ta cena też była znacznie wyższa. Do tego dochodzi koszt badań, które
wykonywałam co dwa miesiące. Z racji, że wizyty miałam prywatne to i badania musiałam
pokrywać z własnej kieszeni. W Opolu za badania płaciłam ok 70 zł a w swoim
mieście 30 zł. Nie zawsze miałam dwa dni wolnego by przyjechać do swojego
miasta, więc musiałam prawie dwa razy więcej zapłacić w Opolu. Dodatkowo
musicie uwzględnić wszelkie maści, kremy na powstałe uczelnia, koszt pomadek
do ust. Wiadomo, przeciętna pomadka to ok 10 zł, ale jak weźmiecie pod uwagę,
że jedną pomadkę miałam na ok 1,5 tygodnia to już wychodzi pokaźna suma.
Izotek
brałam około 20 miesięcy i dzisiaj więziłam ostatnią tabletkę i uważam, że
warto było. Teraz nie wstydzę się wyjść bez makijażu, nie sprawia mi to żadnego
problemu. Podkłady do twarzy stosuję bardzo lekkie i odłożyłam wszelkie kryjące
specyfiki. Zmian nie mam żadnych na twarzy, wszelkie blizny, krosty zniknęły a
nawet miałam na twarzy bardzo dziwną brodawkę i ona także się ulotniła a miałam mieć ją usuwaną w klinice.
Jak
sobie policzycie ten wydatek – wizyty, tabletki, badania + pielęgnacja, to
wychodzi kwota rzędu kilku tysięcy złotych, jest to przerażające bo za tą kwotę
mogłabym jechać na ekskluzywne wakacje, albo kupić wiele upragnionych rzeczy
materialnych, ale nie żałuję i bez mrugnięcia okiem byłabym w stanie jeszcze
raz się zdecydować na to leczenie. Tu chodzi o twarz, która jest naszą
wizytówką, to na nią patrzymy codziennie w lustrze. Patrząc teraz na siebie,
uśmiecham się szeroko i nie mogę przestać cieszyć się z jej gładkości. Każdy,
kto pamięta mnie sprzed 20 miesięcy mówi mi, że różnica jest ogromna. Warto
było przejść taką drogę, wydać tyle pieniędzy, wylać morze łez i przejść przez
stany obrzydzenia, by teraz cieszyć się takim efektem.
Mam
nadzieję, że obecny stan się utrzyma i już nigdy nie będę musiała zmagać się z
trądzikiem. Skutki zażywania Izoteku pewnie będę odczuwać jeszcze przez pewien
czas – muszę odczekać kilka miesięcy aż będę mogła oddawać krew, z wszelkimi
zabiegami kosmetycznymi będę musiała zaczekać do późnej jesieni, pozwalając
skórze się zregenerować i nabrać odpowiedniej grubości. Nie mogę się opalać i
nadal muszę stosować kremy z SPF 50 do twarzy. Oczywiście nadal będę starała
się zachowywać dietę, unikać jajek, ketchupu, majonezu, czekolady, wszystkiego
co kiedyś wywoływało albo nasilało u mnie zmiany trądzikowe, bo powyższe
produkty sprawiały, że po dwóch dniach od np. zjedzenia jajka miałam nowe
pryszcze.
Tym
postem chciałam pokazać Wam, że czasem trzeba sięgnąć dna, doznać najgorszego
by docenić to, co się ma. Trafiłam na cudowną panią dermatolog, przy której
zostanę już na zawsze. Ta kobieta spojrzała na mnie jak na kobietę i robiła
wszystko by mi szczerze pomóc. Dlatego, jeśli zmagacie się z trądzikiem, bądź
ktoś z Waszych bliskich, porozmawiajcie z nim o wizycie u dermatologa, samemu
czasem można zrobić sobie jeszcze większą krzywdę. Zanim trafiłam na swoją
panią doktor, wydałam masę pieniędzy na innego lekarza i inne preparaty, ale
zaprowadziło mnie to, do tego miejsca w którym jestem obecnie. Mnie na początku
nie miał kto doradzić i pomóc, nie znałam Izoteku ani Tetralysalu, nie wiedziałam
co się dzieje np. po depilacji plastrem itp. Wszystkiego uczyłam się sama i
czasem kończyło się to strasznym bólem, więc mam nadzieję, że na bazie moich
doświadczeń wyciągniecie odpowiednie wnioski i będziecie zorientowani w tej
sytuacji. Jestem niesamowicie wdzięczna moim rodzicom za pomoc finansową, ale
zawsze dzieliliśmy się na pół, oni mi płacili za wizytę a ja kupowałam tabletki
i robiłam badania. Czasem musiałam bardzo oszczędzać by wyskubać te pieniądze,
ale wiem, że było warto. To doświadczenie wiele mnie nauczyło i czuję się teraz
silniejsza i mądrzejsza. Teraz nie łatwe przede mną zadanie, moja skóra się
zmienia, nie będzie już tak wysuszona i muszę dobrać sobie odpowiednią
pielęgnację i rozumieć jej potrzeby, ale tyle razem już przeszłyśmy, że jestem
gotowa podjąć to zadanie.
Jeszcze
jedna dygresja, nie bójcie się inwestować w dobry krem do twarzy, dbajcie o
skład kremu. Stosujcie apteczne
preparaty a nie naszpikowane silikonem i innymi konserwantami.
Jak
już mówiłam, nie mam zdjęć, by pokazać Wam jak wyglądałam kilkanaście miesięcy
temu, ale jeżeli macie mocne nerwy to zajrzyjcie w google wpisując Izotek, ten
lek działa cuda, ale trzeba mieć głowę na karku.
JEŻELI CHCECIE PRZECZYTAĆ, O MOIM STANIE ROK PO SKOŃCZENIU KURACJI ZAPRASZAM tutaj -> klik
JEŻELI CHCECIE PRZECZYTAĆ, O MOIM STANIE ROK PO SKOŃCZENIU KURACJI ZAPRASZAM tutaj -> klik
Pozdrawiam Was i mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Jeśli macie jakieś pytania, to możecie
pisać na maila paulina.opowiadania@gmail.com
albo w komentarzach. Mój instagram to instagram/paulina.opowiadania, tam
znajdziecie zdjęcia obecnego wyglądu mojej twarzy.
Buziaki :*
Myślę, ze Twój post i podzielenie się własnym, bardzo trudnym doświadczeniem może pomóc wielu osobom, fajnie byłoby go spopularyzować wśród znajomych.
OdpowiedzUsuńProblemy dermatologiczne wydają się nam z pozoru błahe, ale tak na prawdę sprawiają nam one mnóstwo zachodu, dochodzi jeszcze kwestia wstydu. Znaleźć dobrego lekarza to jak szukanie igły w stogu siana. Sama trafiłam na kobietę, u której na wizycie spędziłam nie więcej niż dwie minuty- raz przepisała praktycznie recepty w ciemno, nie oglądając dokładnie zmiany dermatologicznej, przy drugiej wizycie na moje hipotezy, skąd się problem pojawił odpowiedziała tylko- niektórzy tak mają;/
Bardzo ciesze się, że podzieliłaś się swoją refleksją oraz mam nadzieję, że ktoś z niej skorzysta. Gratuluje zaparcia w dążeniu do celu i nie rezygnowania i rozpaczania.
Pozdrawiam,
Darka
Słyszałam o takich dermatologach i jest to dla mnie naprawdę przerażające. Jest to strasznie niekompetentne i czasem po takiej wizycie, człowiek zastanawia się, czy te leki mu nie zrobią krzywdy, skoro lekarz wykazał takie podejście.
UsuńPrzeglądając właśnie Twój instagram pomyślałam sobie, że masz idealną cerę i trochę Ci jej pozazdrościłam. Też mam ten problem, zmagam się z nim od gimnazjum, a teraz mam 19 lat. Byłam kiedyś u Pani dermatolog ale ta niestety była w stanie przepisać mi tylko Visaxinum, czyli to co mogę dostać bez recepty, oczywiście efekt był krótkotrwały. Przez te wszystkie lata w sumie leczyłam się sama, bo myślałam, że inny dermatolog też nie podejdzie do mojej sprawy profesjonalnie. Nic mi nie pomogło na większą skalę. Dopiero przed 100dn zdecydowałam się iść do Pani dermatolog, która przyjeżdża do mojego miasta z Torunia. Trochę mnie zmartwiła, bo powiedziała że za późno do niej przyszłam, czego skutkiem są blizny. Gdyby nie one to moja twarz nie wyglądałaby tak źle. Po zastosowaniu antybiotyku i dwóch maści jest dużo lepiej niż było. Krostki pojawiają się rzadziej no i nie są już tak ropne. Staram się przestrzegac diety ale jestem strasznym łakomczuchem i uwielbiam słodycze. Zwróciłaś moją uwagę na jajka. Nie słyszałam dotąd, że źle wpływają na cerę, a pochłaniam ich dość sporo, bo potrzebuję białka. Zaraz sobie o tym poczytam. Mam nadzieję, że u mnie nie trzeba będzie podjąć tak drastycznych kroków, bo chyba bałabym sie stosować Izotek. Tobie gratuluję wytrwałości, widać że było warto. Pozdrawiam, Paulina :)
OdpowiedzUsuńWiesz, każdy organizm jest inny i np mój źle reaguje właśnie na jajka, szczególnie te ze sklepów. Jak już jem jajka to jedynie od kur mojej babci, wtedy nie mam aż tak wielkiego problemu jak po jajkach ze sklepów. Mój organizm w postaci pryszczy reaguje też na konserwanty - ketchup, majonez, musztarda itp.
UsuńTeraz z bliznami możesz walczyć za pomocą różnych olejków, np arganowy, czy zabiegi u kosmetyczki. Wiesz, najważniejsze jest to, że jest już lepiej :) Ja też miałam blizny, ale na szczęście nie były one głębokie o chropowatej strukturze, ale płaskie, blade, niektóre lekko sine.
Ważne jest by się nie poddawać, ja też się przekonałam, że lekarz lekarzowi nie równy i warto szukać, dociekać i walczyć :)
A ja mam problem zajadami bralam leki ale nie pomogly a pani doktor powiedziala ze taki moj urok. najgorsze jest to pekanie i czerwony slad jak joker z batmana maskra. miala moze ktoras taki proble moze cos by poradzila bo juz z nia nie wytrzymuje. przepraszam ze pisze to tu ale jak przeczytalam o twoim problemie to o drazu pomyslam o mojej przyjaciolce zajdzie
OdpowiedzUsuńHej. Czy mogłabym prosić Cię o kontakt mailowy ze mną? Mam kilka pytań ale nie chciałabym na forum. Mój mail: annajecek@gmail.com Pozdrawiam Ania.
OdpowiedzUsuńCzy Gelacet można stosować w tym samym czasie co izotek?:) Obecnie biore axotret(odpowiednik izoteku) i biore biotebal, dermatolog powiedzial,ze nie ma przeciwskazan,zeby brac je jednoczenie. Zostalo mi jeszcze 32 dni kuracji biotebalem, a po tym chcialabym zrobic miesiac przerwy i zaczac pic Gelacet.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hej :)
UsuńJa gelacet stosowałam w tym samym czasie co Izotek. Kuracja gelacetem powinna trwać 3 miesiące, by była w pełni skuteczna. Polecam gelacet w saszetkach, ponieważ przy Izoteku nie obciąża wątroby, ale także ma zwiększoną dawkę biotyny i żelatyny :)
Hej. Właśnie dziś byłam na wizycie u dermatolog i dała mi broszurę Axotret to podobno jakiś odpowiednik Izoteku ale powiedziała mi ze musze brać przy tym tabletki antykoncepcyjne czy ty też je brałaś podczas kuracji Izotekiem? Przeczytałam mnóstwo informacji w necie i szczerze boje się tego bardzo, ale chciałbym w końcu piękna cerę.
OdpowiedzUsuńCześć :)
Usuńnie znam Axotret'u, ale skoro jest to zamiennik Izoteku to podejrzewam, że jest o podobnym składzie. Branie tabletek antykoncepcyjnych jest nieodłączną częścią tej kuracji i niezmiernie ważną. Pewnie masz o tym informacje w broszurach. Wiem, że w razie zajścia w ciążę, życie dziecka jest zagrożone, dzieci rodzą się bez rączek, nóżek, z poważnymi wadami. Ja unikałam kontaktów seksualnych by to ryzyko pozostało minimalne. Znane są przypadki, że kobiety mimo tabletek zachodzą w ciążę, więc przezorny zawsze ubezpieczony, także ja wolałam mieć 100% pewność.
Internet jest pełen przeróżnych informacji i jest to pomocne, ale także zgubne. Chętnie służę radą, rozmową, wsparciem bo wiem jakie jest to bolesne i jak trudno się zdecydować. Z perspektywy czasu wiem, że warto. W czerwcu zakończyłam kurację a do dzisiaj nie mam ani jednej krostki, nie mam problemów z cerą, wszystko wraca do normy.
Mój mail to paulina.opowiadania@gmail.com Odezwij się jeśli będziesz czuła potrzebę,, a ja chętnie pomogę :)