piątek, 20 czerwca 2014

Izotek

Ten post jest naprawdę bardzo długi, ale uwierzcie mi, że jest wart przeczytania. 
Dzisiejszy post chciałabym poświęcić pewnemu doświadczeniu z mojego życia, które dzisiaj poniekąd się zakończyło, ale na pewno skutki będą jeszcze trwać długo. Dlaczego zdecydowałam się o tym pisać? Bo wiem, że wśród moich czytelników jest sporo młodych dziewczyn, które mogą borykać się z tym problemem, a jak nie one same to może siostra, koleżanka, chłopak, kuzyn… Tak naprawdę ten problem może dotyczyć każdego i to w każdym wieku, a wiedzę zawsze warto posiadać. Chcę też zaznaczyć, że wszystko co tutaj opiszę, będzie wynikiem tylko i wyłącznie moich doświadczeń i nie u każdej osoby organizm może tak samo reagować jak mój. Tych informacji będzie trochę dużo, więc weźcie sobie herbatę i poświęćcie te kilka minut, bo ta wiedza może kiedyś się Wam przydać i unikniecie zbędnych wydatków.
Problem z którym walczyłam przez naprawdę długi czas to trądzik. Borykałam się z nim naprawdę wiele lat i odkąd pamiętam, zawsze miałam na twarzy jakieś pryszcze, krosty i inne podobne niemiłe stworzenia. Byłam kiedyś u kosmetyczki na oczyszczaniu twarzy i był to dosyć bolesny i nieprzyjemny zabieg, ale przyniósł oczekiwane skutki, tylko, że nie były długotrwałe. Tak naprawdę trądzik nasilił mi się około trzy lata temu i na początku starałam się sama z tym walczyć. Mój trądzik był nietypowy, ponieważ na żuchwie pojawiały mi się dosyć duże grudy, które nie były zaropiałe, tylko takie  nie wiadomo co. Na początku, robiłam to, co prawie wszyscy robią, czyli wyciskałam. Miałam świadomość, że tego robić nie wolno, szczególnie w warunkach domowych, z brudnymi rękoma, bez żadnych preparatów, pary wodnej itp. Czyli tego zaplecza, które znajduje się w salonie kosmetycznym. Po pewnym czasie zaprzestałam temu precedensowi i stosowałam preparaty dla skóry trądzikowej, były to la roche posay, iwostin, vichy – czyli dermokosmetyki, które wcale tanie nie są. Nic mi to nie pomagało, a później jak pojawiały się nowe krosty czyt. bąble, to pozostawały po nich blizny i tak oto moja żuchwa zamieniła się w jakieś pole minowe. Nie mam zdjęć z tamtego okresu, bo naprawdę nie chcę tego pamiętać, to było coś strasznego, coś przez co nakładałam kilka warstw makijażu, zakrywałam włosami, których nigdy nie ważyłam się związać itp. Każda dziewczyna, chce czuć się atrakcyjnie i taki defekt bardzo obniża samoocenę i powoduje, że zaczynamy siebie nienawidzić.
Po kilku miesiącach samodzielnej walki, z moim problemem poszłam do zaufanej kosmetyczki i ona sama przyznała, że wygląda to fatalnie i zwykłe oczyszczanie twarzy nic nie da. Zdecydowałyśmy się za zabieg laserem IPL, który również nie jest tani, a który powtarza się cyklicznie. Więcej na jego temat możecie poczytać sobie w inetrnecie. Natomiast po pierwszym zabiegu, moja kosmetyczka stwierdziła, że tak moja twarz nie powinna wyglądać, że mój organizm wymaga silniejszej walki i musiałybyśmy zrobić tych zabiegów kilkadziesiąt by cokolwiek się zmieniło, bo zmiany, które miałam na twarzy okazały się bardzo opornym przeciwnikiem.
Tak więc wylądowałam u dermatologa, było to w okolicy września 2012 roku. Pani dermatolog była z mojego rodzinnego miasta i miała dosyć dobre opinie, dlatego też zdecydowałam się ją poprosić o pomoc. Moja pierwsza wizyta była prywatna i kosztowała ok 50zł. Dostałam tabletki Tetralysal (koszt 30 zł za 16 sztuk, a z tego co pamiętam, tabletki brałam chyba dwa razy dziennie)  które pozostawiały okropny posmak w ustach i mogłam wypić litr wody, starać się je przejeść, ale to nic nie dawało. Dostałam także maści, żele itp, czyli znowu dodatkowe kilkadziesiąt złotych. Po miesiącu miałam zgłosić się na wizytę kontrolną i wtedy poszłam do tej samej pani doktor już państwowo. Słuchajcie, w ciągu tego miesiąca, moje i tak już silne zmiany, jeszcze się pogłębiły. Na twarzy miałam istny armagedon. Wcześniej trądzik miałam w sumie po prawej stronie żuchwy, a po tych tabletach dostałam na czole i na lewej stronie. Dotykanie tego podczas mycia, smarowania kremami, wprawiało mnie w straszne zdenerwowanie i obrzydzenie. Pomyślcie sobie, co musi czuć człowiek, który brzydzi się dotknąć swojej własnej skóry… To była dla mnie tragedia, ale dzielnie brałam te tabletki łudząc się, że to tylko chwilowe pogorszenie, które podobno miało prawo wystąpić. Po miesiącu jak poszłam do pani dermatolog, to ona nie widziała nic złego w tym, co się działo na mojej twarzy, ale ostatecznie była w stanie wypisać mi większą dawkę. Pamiętam tą wizytę jak dziś i uwierzcie mi, że już nigdy się u tej kobiety nie zjawiłam, nigdy też jej nikomu nie polecę. Na moje pytanie, czy mogę się malować (chciałam zrobić cokolwiek by zmniejszyć widoczność tych zmian, by nikt poza mną nie miał możliwości zobaczenia tego, bo uważałam się za jakieś stworzenie z czymś dziwnym na twarzy), pani doktor stwierdziła jednak, że bez sensu żebym się malowała, bo i tak tego nie zakryję, i tak będzie to widać, więc na marne są moje wysiłki. Wtedy przelała się we mnie szala goryczy. Potrzebowałam wsparcia, podejścia kobiety jak do kobiety, a nie do zupełnie obojętnej jej osoby. Tu nie chodzi o to, że musiała dać mi przyzwolenie na makijaż, ale na racjonalne, medyczne oparcie swojej opinii. Jak już wcześniej pisałam, chciałam chociaż w minimalnym stopniu poczuć się atrakcyjna i może makijaż by mi nie pomógł, ale dlaczego nie mogłam chociaż próbować? Po skończonej wizycie wyszłam z łzami w oczach z gabinetu, w którym wiedziałam, że już nigdy się tam nie pojawię. Na dodatek pani doktor powiedziała, że powinnam chodzić z związanych włosach, bo dotykanie włosami o te krosty tudzież blizny rozprzestrzenia bakterie itp. Byłam załamana i pamiętam jak po tej wizycie poszłam na zakupy spożywcze do marketu i pani w kasie patrzyła się na mnie z wzrokiem mającym wymalowane obrzydzenie, które krzyczało „Dlaczego tego nie zakryjesz?!”. Możecie pomyśleć, że tylko mi się wydawało, ale uwierzcie mi, że ta kobieta nie mogła przestać się na mnie patrzeć, ciągle filtrowała wzrokiem moją twarz. Niestety, nie ona pierwsza i nie jedyna. To było straszne.
Wróciłam wtedy do domu, cała zapłakana, rozhisteryzowana i wykrzykiwałam w stronę taty, że już nigdy nie pójdę do tej kobiety. Nawet teraz pisząc o tym i przywołując te wspomnienia mam łzy w oczach i takie flashbacki z tamtych dni, a było dwadzieścia kilka miesięcy temu, a ja pamiętam to bardzo dokładnie. Przy wsparciu rodziców, postanowiłam zmienić dermatologa i poszukać pomocy u kogoś innego. Moja kosmetyczka poleciła mi panią doktor, która przyjmuje prywatnie w jednej z przychodni w naszym mieście i przyjeżdża raz z miesiącu z Łodzi. Wybrałam się do niej i pamiętam, że nie pokładałam w niej jakiś wielkich nadziei, byłam już przytłoczona i naprawdę straciłam nadzieję, że kiedykolwiek pozbędę się tego problemu. Pani Monika dokładnie obejrzała moją twarz i stwierdziła, że tetralysal stosuje się przy łagodniejszych zmianach i nie na takie blizny i grudy, jakie ja miałam. Opowiedziała mi o Izoteku, co niesie za sobą ten lek, dała mi różne broszury, poprosiła żebym to sobie  przemyślała i poczytała w internecie, ale żebym podeszła do tego rozsądnie. Zostałam poproszona o zrobienie badań – morfologię, ast, alt, lipidogram i bilirubinę całkowitą i miałam zgłosić się za miesiąc, jeśli będę gotowa. Pamiętam, że czytałam naprawdę wiele o tym leku, byłam czasami przerażona a czasami gotowa brać ten lek już teraz. Polecam Wam wpisanie nazwy Izotek w wyszukiwarkę i wejście w grafikę. Wiadomo, że w internecie znajdziemy wszystko i trzeba brać poprawkę na pewne sprawy i mieć świadomość, że skóra skórze nie równa. Mój kolega też brał kiedyś izotek i powiedział mi wtedy, że mając na uwadze skutki uboczne, kilka miesięcy temu, podjąłby tą samą decyzję.
Komuś może się wydawać, że tabletki to tabletki i tyle. Niestety to tak nie działa. Izotek to poważny lek i nie wolno podejmować pochopnie decyzji. Nawet fakt, że będąc u dermatologa i przekazując informację, że zdecydowałam się podjąć tą kurację, dostałam do podpisania różne oświadczenia, a przede wszystkim to, że zostałam poinformowana o skutkach ubocznych i obowiązkowym zażywaniu tabletek antykoncepcyjnych w przypadku stosunków seksualnych, już o czymś świadczy. Izotek stanowi niebezpieczeństwo dla kobiet w ciąży, jest to silny lek, który może uszkodzić płód, dziecko może urodzić się upośledzone, z jakimiś wadami, a nawet słyszałam o tym, że bez rączek itp. Dlatego też, jest już to pierwszy sygnał, że to nie są byle jakie tabletki. Tak samo jest z oddawaniem krwi, której nie można oddawać, bo może ona trafić do kobiety w ciąży, co będzie stanowiło bardzo poważne zagrożenie dla niej i dla dziecka. Co dwa miesiące robiłam także badania, które wcześniej wam wymieniłam. Pani dermatolog kontrolowała powyższe parametry w moim organizmie, sprawdzała jak organizm reaguje na leki, czy wszystko jest w porządku, z szczególną uwagą na wątrobę, oraz na moje samopoczucie.
Ja dostałam dawkę 20 mg, czyli jedną tabletkę dziennie, którą brałam po śniadaniu, na które miałam zjeść np. chleb z masłem, albo coś troszkę tłustszego by tabletka szybko się rozpuściła. Kiedyś przez przypadek wzięłam tabletkę bez śniadania i uwierzcie mi, że ból brzucha był straszny, więc konieczne jest zjedzenie czegoś najpierw. Zleca się unikanie witaminy A, beta karotenu itp., generalnie unikałam warzyw zielonych i czerwonych, ale także słodyczy, czekolady! tłustych i niezdrowych rzeczy, bo trądzik lubi tłuszcz. Unikałam również alkoholu. Na początku bardzo restrykcyjnie do tego podchodziłam a z czasem po prostu starałam się unikać i ograniczać, jak od czasu do czasu zjadłam coś czekoladowego albo wypiłam piwo, to nic złego mi nie było. Pamiętam jak kilka dni z rzędu piłam piwo, albo jakiś inny alkohol to bardzo bolała mnie wątroba, więc już później naprawdę starałam się uważać. Mój kolega np. ma plamy na ciele w miejscu wątroby od izoteku. 
Ważne było unikanie wit A w kremach, maściach i innych specyfikach, bo izotek ma działanie wysuszające, więc my staramy się nie natłuszczać skóry. Skutki uboczne także odczuwałam. Na samym początku dopadła mnie niesamowita senność. Ja ciągle mogłam spać, robiłam sobie drzemki popołudniowe, w przerwie między zajęciami szłam do koleżanki do akademika i tam sobie spałam a to pół godziny a to czasem godzinę. Mogłam spać wszędzie i nawet 15 minut było zbawieniem. Kolejnym skutkiem jest permanentna suchość ust, które były jak wiór. Kupowałam masę pomadek nawilżających, ciągle smarowałam czymś usta a one i tak wyglądały jakbym ciągle je skubała. Wiele osób zwracało mi na to uwagę co oczywiście już z czasem mnie denerwowało, ale uwierzcie mi, że ja nigdy nie ruszałam się bez jakiejś nawilżającej pomadki. Generalnie moja skóra twarzy była sucha i stosowałam środki nawilżające, ale bez wit A. Skóra podczas kuracji izotekiem jest bardzo delikatna, nawet lekkie draśnięcie paznokciem podczas odgarniania włosów powodowało szramę i zadrapanie i tak było ze wszystkim, na rękach, nogach itp. Nie wiem czy któraś z Was stosuje depilację „wąsika”. Kiedyś koleżanka zrobiła mi to plastrem depilacyjnym. Słuchajcie jaki to był ból! Zeszła mi skóra, a warga niesamowicie mnie piekła i pulsowała. To było coś strasznego. Wtedy pomogła mi maść Alantan, która okazała się być zbawieniem. Jest ona także dobra na oparzenia, skaleczenia, zadrapania, ale także nawilża fajnie skórę i pomaga regeneracji naskórka. Od tamtej pory już  nigdy się z nią nie rozstaję, a dodatkowo wiedziałam jak bardzo delikatna jest moja skóra. Skórę również miałam bardzo wrażliwą na wszelkie specyfiki i kremy, wiele też mnie uczuliło. Maseczki powodowały pieczenie skóry i jej zaczerwienienie. Miałam zakaz używania peelingów i innych specyfików. Moja pielęgnacja składała się tylko z kremu do twarzy, mleczka do demakijażu Cetaphil. Latem, dostałam zakaz opalania się i nakaz stosowania filtru 50, na całe ciało.
W  pewnym okresie czasu, na ciele także miałam strasznie suchą skórę, np. na plecach miałam bardzo chropowatą i suchą skórę, którą traktowałam maściami od dermatologa, a później bardzo pomógł mi balsam z Starej Mydlarni z olejem arganowym, który świetnie nawilża, szybko się wchłania, cudownie pachnie, jedyny jego minus to cena – 49 zł, ja na szczęście miałam możliwość kupienia go za 35 zł, ale jak go skończę, to na pewno będę w stanie dać 49 zł za jego cudowne działanie. Jeżeli szukacie pomysłu na prezent np. dla mamy, siostry lub dla siebie, to bardzo go wam polecam, bo jest cudowny, a co najważniejsze, składa się z samych dobroci.
 W nocy miałam pogorszony wzrok, nie widziałam tak wyraźnie jak przedtem, miałam lekko zamazany obraz, co też było uciążliwe  np. gdy jechałam samochodem po drodze, której wcześniej nie znałam. Moje oczy także na tym ucierpiały, zostały wysuszone i teraz chcąc zamienić okulary na soczewki, muszę stosować krople do oczu i żel, bo moje oczy są strasznie suche co jest niebezpieczne przy noszeniu soczewek i w ogóle stanowi zagrożenie dla oczu. 
Przez pewien okres czasu, miałam problem z wypadającymi włosami, co również było spowodowane Izotekiem. Żeby nie obciążać wątroby rozpuszczałam Gelacet, którego cena to ok 50 zł za 21 saszetek, a trzeba około trzy miesiące go stosować. Jeżeli macie problem z wypadaniem włosów, to polecam Wam Gelacet, już po pierwszym opakowaniu widziałam różnicę, jeśli nie macie problemów z wątrobą,to kupcie sobie go w formie tabletek za 120 sztuk płacicie około 40 zł. Teraz używam szampon do włosów z Starej Mydlarni Anti-Allergic, który również zapobiega wypadaniu włosom i jestem z niego naprawdę zadowolona. Jeżeli nie macie w swoim mieście Starej Mydlarni, zajrzyjcie do Drogerii Natura, będąc w Krakowie widziałam tam ich kosmetyki i to w niższych cenach. 
Na szczęście mogłam się malować i pamiętam, że kupiłam wtedy kamuflaż z firmy Kroylan, który świetnie się sprawdził do maskowania moich wrogów i ten specyfik spowodował, że czułam się komfortowo. Na efekty nie czekałam jakoś długo, na pewno nie było takiego pogorszenia jak przy Tetralysalu. Już po dwóch miesiącach było lepiej, zmiany były bledsze itp. Dla mnie najważniejsze było to, że nie było nasilenia. Później, żeby ta kuracja nie trwała wiecznie, pani Monika zwiększyła mi dawkę do 30 mg. Musicie także wiedzieć, że ta kuracja nie trwa do momentu, aż zmiany będą niewidoczne, ale przelicza się ją na masę ciała i to się wydaje być bardzo rozsądne.
Wizyty u mojej pani dermatolog miałam co miesiąc a dopiero z czasem co dwa miesiące i koszt ich był - 90 zł. Cena tabletek jest różna, zależy jakie opakowanie i w jakiej aptece. Jak zaczynałam kurację to za opakowanie 30 tabletek 20 mg płaciłam 114 zł, z czasem cena uległa zmianie i płaciłam ok 80 zł. Jak miałam zwiększoną dawkę, to ta cena też była znacznie wyższa. Do tego dochodzi koszt badań, które wykonywałam co dwa miesiące. Z racji, że wizyty miałam prywatne to i badania musiałam pokrywać z własnej kieszeni. W Opolu za badania płaciłam ok 70 zł a w swoim mieście 30 zł. Nie zawsze miałam dwa dni wolnego by przyjechać do swojego miasta, więc musiałam prawie dwa razy więcej zapłacić w Opolu. Dodatkowo musicie uwzględnić wszelkie maści, kremy na powstałe uczelnia, koszt pomadek do ust. Wiadomo, przeciętna pomadka to ok 10 zł, ale jak weźmiecie pod uwagę, że jedną pomadkę miałam na ok 1,5 tygodnia to już wychodzi pokaźna suma.
Izotek brałam około 20 miesięcy i dzisiaj więziłam ostatnią tabletkę i uważam, że warto było. Teraz nie wstydzę się wyjść bez makijażu, nie sprawia mi to żadnego problemu. Podkłady do twarzy stosuję bardzo lekkie i odłożyłam wszelkie kryjące specyfiki. Zmian nie mam żadnych na twarzy, wszelkie blizny, krosty zniknęły a nawet miałam na twarzy bardzo dziwną brodawkę i ona także się ulotniła a miałam mieć ją usuwaną w klinice.
Jak sobie policzycie ten wydatek – wizyty, tabletki, badania + pielęgnacja, to wychodzi kwota rzędu kilku tysięcy złotych, jest to przerażające bo za tą kwotę mogłabym jechać na ekskluzywne wakacje, albo kupić wiele upragnionych rzeczy materialnych, ale nie żałuję i bez mrugnięcia okiem byłabym w stanie jeszcze raz się zdecydować na to leczenie. Tu chodzi o twarz, która jest naszą wizytówką, to na nią patrzymy codziennie w lustrze. Patrząc teraz na siebie, uśmiecham się szeroko i nie mogę przestać cieszyć się z jej gładkości. Każdy, kto pamięta mnie sprzed 20 miesięcy mówi mi, że różnica jest ogromna. Warto było przejść taką drogę, wydać tyle pieniędzy, wylać morze łez i przejść przez stany obrzydzenia, by teraz cieszyć się takim efektem.  
Mam nadzieję, że obecny stan się utrzyma i już nigdy nie będę musiała zmagać się z trądzikiem. Skutki zażywania Izoteku pewnie będę odczuwać jeszcze przez pewien czas – muszę odczekać kilka miesięcy aż będę mogła oddawać krew, z wszelkimi zabiegami kosmetycznymi będę musiała zaczekać do późnej jesieni, pozwalając skórze się zregenerować i nabrać odpowiedniej grubości. Nie mogę się opalać i nadal muszę stosować kremy z SPF 50 do twarzy. Oczywiście nadal będę starała się zachowywać dietę, unikać jajek, ketchupu, majonezu, czekolady, wszystkiego co kiedyś wywoływało albo nasilało u mnie zmiany trądzikowe, bo powyższe produkty sprawiały, że po dwóch dniach od np. zjedzenia jajka miałam nowe pryszcze.
Tym postem chciałam pokazać Wam, że czasem trzeba sięgnąć dna, doznać najgorszego by docenić to, co się ma. Trafiłam na cudowną panią dermatolog, przy której zostanę już na zawsze. Ta kobieta spojrzała na mnie jak na kobietę i robiła wszystko by mi szczerze pomóc. Dlatego, jeśli zmagacie się z trądzikiem, bądź ktoś z Waszych bliskich, porozmawiajcie z nim o wizycie u dermatologa, samemu czasem można zrobić sobie jeszcze większą krzywdę. Zanim trafiłam na swoją panią doktor, wydałam masę pieniędzy na innego lekarza i inne preparaty, ale zaprowadziło mnie to, do tego miejsca w którym jestem obecnie. Mnie na początku nie miał kto doradzić i pomóc, nie znałam Izoteku ani Tetralysalu, nie wiedziałam co się dzieje np. po depilacji plastrem itp. Wszystkiego uczyłam się sama i czasem kończyło się to strasznym bólem, więc mam nadzieję, że na bazie moich doświadczeń wyciągniecie odpowiednie wnioski i będziecie zorientowani w tej sytuacji. Jestem niesamowicie wdzięczna moim rodzicom za pomoc finansową, ale zawsze dzieliliśmy się na pół, oni mi płacili za wizytę a ja kupowałam tabletki i robiłam badania. Czasem musiałam bardzo oszczędzać by wyskubać te pieniądze, ale wiem, że było warto. To doświadczenie wiele mnie nauczyło i czuję się teraz silniejsza i mądrzejsza. Teraz nie łatwe przede mną zadanie, moja skóra się zmienia, nie będzie już tak wysuszona i muszę dobrać sobie odpowiednią pielęgnację i rozumieć jej potrzeby, ale tyle razem już przeszłyśmy, że jestem gotowa podjąć to zadanie.
Jeszcze jedna dygresja, nie bójcie się inwestować w dobry krem do twarzy, dbajcie o skład  kremu. Stosujcie apteczne preparaty a nie naszpikowane silikonem i innymi konserwantami.
Jak już mówiłam, nie mam zdjęć, by pokazać Wam jak wyglądałam kilkanaście miesięcy temu, ale jeżeli macie mocne nerwy to zajrzyjcie w google wpisując Izotek, ten lek działa cuda, ale trzeba mieć głowę na karku.
JEŻELI CHCECIE PRZECZYTAĆ, O MOIM STANIE ROK PO SKOŃCZENIU KURACJI ZAPRASZAM tutaj -> klik

Pozdrawiam  Was i mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Jeśli macie jakieś pytania, to możecie pisać na maila paulina.opowiadania@gmail.com albo w komentarzach. Mój instagram to instagram/paulina.opowiadania, tam znajdziecie zdjęcia obecnego wyglądu mojej twarzy.  
Buziaki :*

10 komentarzy:

  1. Myślę, ze Twój post i podzielenie się własnym, bardzo trudnym doświadczeniem może pomóc wielu osobom, fajnie byłoby go spopularyzować wśród znajomych.
    Problemy dermatologiczne wydają się nam z pozoru błahe, ale tak na prawdę sprawiają nam one mnóstwo zachodu, dochodzi jeszcze kwestia wstydu. Znaleźć dobrego lekarza to jak szukanie igły w stogu siana. Sama trafiłam na kobietę, u której na wizycie spędziłam nie więcej niż dwie minuty- raz przepisała praktycznie recepty w ciemno, nie oglądając dokładnie zmiany dermatologicznej, przy drugiej wizycie na moje hipotezy, skąd się problem pojawił odpowiedziała tylko- niektórzy tak mają;/
    Bardzo ciesze się, że podzieliłaś się swoją refleksją oraz mam nadzieję, że ktoś z niej skorzysta. Gratuluje zaparcia w dążeniu do celu i nie rezygnowania i rozpaczania.
    Pozdrawiam,
    Darka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o takich dermatologach i jest to dla mnie naprawdę przerażające. Jest to strasznie niekompetentne i czasem po takiej wizycie, człowiek zastanawia się, czy te leki mu nie zrobią krzywdy, skoro lekarz wykazał takie podejście.

      Usuń
  2. Przeglądając właśnie Twój instagram pomyślałam sobie, że masz idealną cerę i trochę Ci jej pozazdrościłam. Też mam ten problem, zmagam się z nim od gimnazjum, a teraz mam 19 lat. Byłam kiedyś u Pani dermatolog ale ta niestety była w stanie przepisać mi tylko Visaxinum, czyli to co mogę dostać bez recepty, oczywiście efekt był krótkotrwały. Przez te wszystkie lata w sumie leczyłam się sama, bo myślałam, że inny dermatolog też nie podejdzie do mojej sprawy profesjonalnie. Nic mi nie pomogło na większą skalę. Dopiero przed 100dn zdecydowałam się iść do Pani dermatolog, która przyjeżdża do mojego miasta z Torunia. Trochę mnie zmartwiła, bo powiedziała że za późno do niej przyszłam, czego skutkiem są blizny. Gdyby nie one to moja twarz nie wyglądałaby tak źle. Po zastosowaniu antybiotyku i dwóch maści jest dużo lepiej niż było. Krostki pojawiają się rzadziej no i nie są już tak ropne. Staram się przestrzegac diety ale jestem strasznym łakomczuchem i uwielbiam słodycze. Zwróciłaś moją uwagę na jajka. Nie słyszałam dotąd, że źle wpływają na cerę, a pochłaniam ich dość sporo, bo potrzebuję białka. Zaraz sobie o tym poczytam. Mam nadzieję, że u mnie nie trzeba będzie podjąć tak drastycznych kroków, bo chyba bałabym sie stosować Izotek. Tobie gratuluję wytrwałości, widać że było warto. Pozdrawiam, Paulina :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, każdy organizm jest inny i np mój źle reaguje właśnie na jajka, szczególnie te ze sklepów. Jak już jem jajka to jedynie od kur mojej babci, wtedy nie mam aż tak wielkiego problemu jak po jajkach ze sklepów. Mój organizm w postaci pryszczy reaguje też na konserwanty - ketchup, majonez, musztarda itp.
      Teraz z bliznami możesz walczyć za pomocą różnych olejków, np arganowy, czy zabiegi u kosmetyczki. Wiesz, najważniejsze jest to, że jest już lepiej :) Ja też miałam blizny, ale na szczęście nie były one głębokie o chropowatej strukturze, ale płaskie, blade, niektóre lekko sine.
      Ważne jest by się nie poddawać, ja też się przekonałam, że lekarz lekarzowi nie równy i warto szukać, dociekać i walczyć :)

      Usuń
  3. A ja mam problem zajadami bralam leki ale nie pomogly a pani doktor powiedziala ze taki moj urok. najgorsze jest to pekanie i czerwony slad jak joker z batmana maskra. miala moze ktoras taki proble moze cos by poradzila bo juz z nia nie wytrzymuje. przepraszam ze pisze to tu ale jak przeczytalam o twoim problemie to o drazu pomyslam o mojej przyjaciolce zajdzie

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Czy mogłabym prosić Cię o kontakt mailowy ze mną? Mam kilka pytań ale nie chciałabym na forum. Mój mail: annajecek@gmail.com Pozdrawiam Ania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy Gelacet można stosować w tym samym czasie co izotek?:) Obecnie biore axotret(odpowiednik izoteku) i biore biotebal, dermatolog powiedzial,ze nie ma przeciwskazan,zeby brac je jednoczenie. Zostalo mi jeszcze 32 dni kuracji biotebalem, a po tym chcialabym zrobic miesiac przerwy i zaczac pic Gelacet.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Ja gelacet stosowałam w tym samym czasie co Izotek. Kuracja gelacetem powinna trwać 3 miesiące, by była w pełni skuteczna. Polecam gelacet w saszetkach, ponieważ przy Izoteku nie obciąża wątroby, ale także ma zwiększoną dawkę biotyny i żelatyny :)

      Usuń
  6. Hej. Właśnie dziś byłam na wizycie u dermatolog i dała mi broszurę Axotret to podobno jakiś odpowiednik Izoteku ale powiedziała mi ze musze brać przy tym tabletki antykoncepcyjne czy ty też je brałaś podczas kuracji Izotekiem? Przeczytałam mnóstwo informacji w necie i szczerze boje się tego bardzo, ale chciałbym w końcu piękna cerę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      nie znam Axotret'u, ale skoro jest to zamiennik Izoteku to podejrzewam, że jest o podobnym składzie. Branie tabletek antykoncepcyjnych jest nieodłączną częścią tej kuracji i niezmiernie ważną. Pewnie masz o tym informacje w broszurach. Wiem, że w razie zajścia w ciążę, życie dziecka jest zagrożone, dzieci rodzą się bez rączek, nóżek, z poważnymi wadami. Ja unikałam kontaktów seksualnych by to ryzyko pozostało minimalne. Znane są przypadki, że kobiety mimo tabletek zachodzą w ciążę, więc przezorny zawsze ubezpieczony, także ja wolałam mieć 100% pewność.
      Internet jest pełen przeróżnych informacji i jest to pomocne, ale także zgubne. Chętnie służę radą, rozmową, wsparciem bo wiem jakie jest to bolesne i jak trudno się zdecydować. Z perspektywy czasu wiem, że warto. W czerwcu zakończyłam kurację a do dzisiaj nie mam ani jednej krostki, nie mam problemów z cerą, wszystko wraca do normy.
      Mój mail to paulina.opowiadania@gmail.com Odezwij się jeśli będziesz czuła potrzebę,, a ja chętnie pomogę :)

      Usuń