piątek, 6 czerwca 2014

The experience cz 151

Siedziałam sobie sama w pokoju i najzwyczajniej w świecie się nudziłam. Korzystałam z ostatnich chwil lenistwa i czasu, kiedy nie miałam żadnych obowiązków. Spokojnie mogłam sobie poleżeć w łóżku i poczytać książkę. W domu panowała sielska cisza, byłam całkiem sama. Tata w kancelarii a Marcin był z kimś umówiony, więc cały dom miałam dla siebie a i tak zajmowałam tylko swój pokój. Nie miałam ochoty by się opalać a w sumie już byłam tak opalona, że więcej mi nie potrzeba było. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, na co miałam ochotę. Nic mi się nie chciało i to nawet było męczące, lecz podobało mi się. Byłam sama wodzem dla siebie. W sumie jakby nie patrząc, ostatnie chwile przed pójściem do szkoły marnowałam na nic nie robienie, ale nikt nie mógł mi tego zabronić. Kiedy tak bosko wylegiwałam się w łóżku, usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam szczerze zaskoczona, ponieważ nikogo się nie spodziewałam ani z nikim też nie byłam umówiona. Dobrze, że przynajmniej się ubrałam, bo w przeciwnym wypadku musiałabym otworzyć drzwi w pidżamie. Zbiegłam szybko po schodach, bo niespodziewany gość trochę się niecierpliwił, ponieważ co chwilę dzwonił do drzwi na zmianę pukając. Jakie moje zaskoczenie było, kiedy moim oczom ukazała się osoba Bartka. Zamrugałam oczami, bo nie chciało mi się w to wierzyć. Przyszedł, tylko po co? Bałam się tego, co miała zwiastować Jego wizyta. Dziwne było to, że się nie zapowiedział, tylko tak po prostu przyszedł. Jego widok mnie zaszokował, przez moment zaparło mi dech w piersi i zalała mnie fala gorąca połączona z szybkim biciem serca.
- Cześć – chłopak uśmiechnął się do mnie, ale widać było, że sam nie czuł się pewnie. Znałam Go już trochę i wiedziałam, że był spłoszony. To Jego zachowanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie przyszedł z niczym dobrym, a ja też jakoś za specjalnie nie miałam ochoty by z nim rozmawiać. Nie odzywał się przez dwa tygodnie, nie dzwonił, nie pisał a na dodatek jakby tego było mało, nie złożył mi życzeń na urodziny.
- Po co przyszedłeś? – chciałam sobie oszczędzić niepotrzebnych wstępów, by tego nie przedłużać. Miałam być dla Niego miła i łasić się? Być niesamowicie wdzięczną, że książę raczył się zjawić? Chyba trochę za późno.
- Nie wpuścisz mnie? – fakt, staliśmy w drzwiach a ja już dawno powinnam była  zaprosić Go do środka, tylko znowu pytanie, po co? Nie chciałam być niegrzeczna, natomiast ciężko było mi być uprzejmą, skoro on do niedawna zachowywał się jak palant, który całkowicie zapomniał o moim istnieniu.
- To konieczne? – nasza rozmowa była naprawdę inteligentna. Odpowiadaliśmy sobie pytaniem na pytanie, a nie udzielając w ogóle odpowiedzi. Może się to wydawać dosyć szczeniackie, natomiast jak ja miałam z nim rozmawiać? Łaski mi nie robił swoją obecnością.
- Musimy tak ze sobą rozmawiać? Na nic innego nas nie stać? – widziałam, że Bartek się niecierpliwił, ale naprawdę nie za specjalnie mnie to ruszało. Tak naprawdę od momentu, w którym Go zobaczyłam, z góry narzuciłam sobie, że nie będę dla Niego miła a może źle robiłam? Może nie powinnam była Go od razu skreślać, tylko wysłuchać? Zostawiłam otwarte drzwi i poszłam do salonu, gdzie stanęłam koło kanapy z założonymi dłońmi i przypatrywałam się chłopakowi, który zamknął drzwi i podążył za mną. Był dystans pomiędzy nami, On stał w znacznej odległości, ale ciągle się na mnie patrzył.
- Chciałeś rozmawiać, więc słucham – byłam opryskliwa, ale kto by nie był na moim miejscu? Może tydzień temu skakałabym z radości, że przyszedł, ale teraz, byłam mądrzejsza i silniejsza. Chyba gwoździem do trumny było to, że olał moje urodziny a tak się nie robi jak ktoś jest dla Nas ważny. Pokazał mi tym, że nic już nas nie łączy a my staliśmy się sobie całkiem obcy. Bartek pokiwał głową i chyba nie taki był plan, nie tego się spodziewał, ale sam do tego doprowadził. Głośno westchnął jakby nabierał odwagi by zacząć mówić. Stresował się i nic dziwnego.
- Przepraszam, że z takim opóźnieniem, ale…. tak wyszło. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – Jego głos był cienki i trochę niepewny, ale w drugiej części swojej wypowiedzi  był już ustabilizowany. Bartek wyciągnął zza siebie średniej wielkości pudełeczko, przewiązane czerwoną kokardą. Podawał je w moją stronę a ja zaczęłam się śmiać. Wiem, to nie było odpowiednie, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Serio? Czy to jakiś żart? A może ukryta kamera? – rozglądałam się, dookoła, ale to było retoryczne. Zachowywałam się bezczelnie, ale jak miałam zareagować? Udawać, że naprawdę byłam pod wrażeniem? Nie, ja taka nie byłam. Postępowałam zgodnie z sercem i rozumem, zgodnie ze sobą i nie zamierzałam udawać wdzięczności.
- Gosia, przepraszam. Głupio mi i czuję się z tym naprawdę fatalnie, ale już czasu nie cofnę, choćbym naprawdę bardzo chciał – Bartek tłumaczył się ze swojego zachowania, co mnie coraz bardziej nudziło. Wiedziałam, że mu nie pomagałam, ale nie od tego byłam. Nie zachowywałam się też jak księżniczka, po prostu byłam sobą, niczego nie grałam. Może też nieświadomie odwdzięczałam się Bartkowi za to, jak mnie potraktował u siebie w domu czy w klubie.
- Ale ja od Ciebie już niczego nie chcę, ani życzeń ani prezentów. Jeżeli to wszystko to możesz już iść – nawet nie drgnęłam a On stał zamrożony moim zachowaniem. Byłam dumna z siebie, że byłam silna i wytrwała w swoich słowach, nawet na moment nie chciałam zrezygnować czy zmienić nastawienia.
- Zmieniłaś się, nigdy taka nie byłaś – Bartek słusznie zauważył moją zmianę a ja uważałam, że to była zmiana na lepsze. Kobieta porzucona była silniejsza i bardziej pewna siebie. Już nie miałam żalu do siebie, za to, że spotkałam się wtedy z Piotrkiem, ani że zawaliłam. Oboje byliśmy winni, ale to ja walczyłam, to ja mogłam powiedzieć, że zrobiłam wszystko by nas ratować, a on, on po prostu ze mnie zrezygnował. Podobno nigdy nie jest za późno na miłość, lecz w tym przypadku dla Nas było już za późno.
- To tylko dzięki Tobie. Czego się spodziewałeś? Że wpadnę Ci w ramiona albo będę skakać z radości, że w końcu się pojawiłeś? Nie uważasz, że trochę za późno? Zapomniałeś o mnie, więc to znaczy, że w ogóle o mnie nie myślałeś – byłam odważna i sama siebie zaskakiwałam. W końcu nie ukrywałam tego, co czułam, miałam mu ochotę to wszystko wygarnąć patrząc prosto w twarz. To była doskonała okazja a Bartek sam się o to prosił.
- To nie jest tak. Ja naprawdę specjalnie nie zapomniałem o Twoich urodzinach, nie wiem…tak wyszło. Nie planowałem tego – Bartek odłożył prezent na bok i zrobił krok w moim kierunku, lecz jeśli myślał, że zbliży Go to do mnie to się głęboko mylił. O ten jeden krok oddaliłam się od Niego. Denerwował mnie swoim zachowaniem, czułam, że do końca nie był ze mną szczery. A na dodatek miałam w pamięci Jego widok w centrum handlowym z nieznajomą. Nie chciałam by mydlił mi oczu i wmawiał jak to bardzo mnie kocha i myślał o mnie przez ten czas.  
- Tak wyszło?! Wiesz co? Powtarzasz się. Po prostu bądź facetem i przyznaj się, że zapomniałeś. Ja naprawdę nie jestem głupia i nie zamydlisz mi oczu. – czułam, że miałam rację i właśnie odkryłam kartę, którą Bartek tak bardzo starał się ukryć. Widziałam to w Jego oczach i to uświadomiło to, jak bardzo Go znałam. Naprawdę czułam, że wiedziałam o Nim wszystko a tak naprawdę był mi obcy. Nie znałam tego człowieka, który stał przede mną.
- Tak, zapomniałem. Zadowolona? A w sumie nie zapomniałem, po prostu nie wiedziałem kiedy masz urodziny. Przeprosiłem Cię, co mam jeszcze zrobić? Te urodziny to naprawdę tak ważna sprawa dla Ciebie? Czy to w tej chwili jest najważniejsze? – Bartek powoli nie wytrzymywał napięcia i wyprowadzałam Go z równowagi, ale to on dawał się sprowokować a nie ja. W końcu był ze mną szczery i tego oczekiwałam. Chociaż muszę przyznać, że odpowiedź nieco mnie zaskoczyła, co w cale nie oznaczało, że zmieniała postać rzeczy. Ja wiedziałam, kiedy On ma urodziny, chociaż nigdy jakoś o to nie dopytywałam, sama uznałam, że powinnam była to wiedzieć. Może faceci nie przywiązywali uwagi do takich rzeczy, ale to wcale Go nie usprawiedliwiało. Poza tym, drugą częścią swojej wypowiedzi dodatkowo mnie zdenerwował.
- Nie o to chodzi. Pokazałeś mi tym, jak ważna jestem dla Ciebie! Twoim zdaniem z czego mam być zadowolona? Bartek, jeśli myślisz, że robi to na mnie jakieś wrażenie, to jesteś w błędzie. Nie sprawiasz mi satysfakcji ani nie podnosisz mojej dumy. Czego oczekiwałeś, co? – byłam bardzo ciekawa, jakie miał plany względem tego spotkania. Ciekawiło mnie to i chciałam to poznać. Czułam, że powinnam była nie dać ponieść się nerwom i trochę zaczerpnąć spokoju.
- Na pewno nie tego, że będziesz opryskliwa. Przyszedłem, bo chciałem pogadać a widzę, że już nie ma o czym – Bartka słowa w sumie były dwuznaczne i nie wiedziałam co myśleć, chociaż nie zamierzałam wycofywać się z swojego stanowiska. Byłam pewna tego, czego chciałam i tego, co miałam w sercu. Kochałam Bartka i wiedziałam, że tak szybko się nie odkocham, ale za dużo było kłótni i spięć między nami, nie potrafiłam zapomnieć i ot tak wybaczyć. Miałam do Niego dużo żalu i nie łatwo mi było się go pozbyć. Trochę nie wiedziałam co powiedzieć i uciekałam wzrokiem, chociaż nie chciałam by wyglądało to tak, że zgadzałam się z Jego słowami.
- Byłoby gdybyś nie robił mi wyrzutów, że jestem inna niż wtedy gdy się we mnie zakochałeś. Gdybyś się tylko starał o mnie, zabiegał. Zabrał mnie kiedykolwiek na spacer, do kina, kolację, randkę… To ja do Ciebie przychodziłam, spałam, proponowałam wyjścia, organizowałam nam czas, a Ty nic! Gdybyś tylko traktował mnie jak miłość swojego życia, a nie jak kochankę! Gdybyś tylko przez ostatnie dwa tygodnie nie traktował mnie jakbym nie istniała. – zaczynałam tłumaczyć się ze swoich uczuć i tego, z czego wynikał mój stosunek do Niego. Byłam wściekła, w końcu powiedziałam wszystko, o czym ostatnio myślałam. Przez ostatnie dni, dokonałam naprawdę szczerej i głębokiej analizy swojego związku i szczęście w nim było tylko powierzchowne. Tak naprawdę ten związek był nijaki.
- Mieliśmy dać sobie przerwę. Musiałem to przemyśleć – Bartek  prawie pominął wszystkie moje słowa, i odwołał się tylko do tych ostatnich, po czym oparł się o kanapę a ja powróciłam do Niego wzrokiem.
- Tylko, że nie dałeś mi ani jednego znaku, że myślisz o mnie. Ja walczyłam, prosiłam, zabiegałam. Odrzuciłeś mnie i to nie w byle jaki sposób. Tak nie traktuje się kogoś, kogo podobno się kocha. – z moich ust wylewał się żal i złość na chłopaka. Ciągle miałam w pamięci sytuacje, w których wyraźnie dawał mi do zrozumienia, że nie chce być ze mną, no i wyrzucił mnie ze swojego mieszkania. Nie byłam też bez winy i w żadnym wypadku też nie czułam się usprawiedliwiona.
- A Ty już nie pamiętasz, co zrobiłaś? Możemy przerzucać winę z jednego na drugie, ale to nie ma sensu. Oboje zawaliliśmy i pogódź się z tym – chłopak próbował się bronić i to było oczywiste. Każdy starał się pokazać siebie z tej bielszej strony, ale to nie był klucz. Mogliśmy to robić wiecznie i nic by z tego nie wyniknęło. W tamtym momencie do domu wszedł Marcin, czym mnie bardzo zaskoczył i sama nie wiedziałam czy byłam mu za to wdzięczna czy nie, chyba to nic nie zmieniało.
- O, hej – Marcin wydawał być się tylko trochę zaskoczony obecnością Bartka i co rusz przyglądał się to mnie to Bartkowi.
- Cześć – Bartek dosyć cicho i niepewnie, jakby niechętnie odpowiedział Marcinowi i dziwnie się poruszył, jakby chciał się już zbierać. W sumie wolałam dokończyć tą rozmowę i już na sto procent wiedzieć, na czym stałam, być pewną, że wszystko pomiędzy nami było wyjaśnione.
- Przywiozłem obiad, ale to najwyżej później zjemy, jakby co będę u siebie – Marcin zostawił reklamówkę na stole i podszedł do mnie, po czym poklepał mnie po ręce a Bartkowi rzucił dosyć niewygodne spojrzenie. Marcin był wyrozumiały i na pewno zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądała moja rozmowa z w sumie już z byłym chłopakiem, a świadczyły o tym nasze postawy.
- Dzięki – rzuciłam bratu uśmiech i wzrokiem odprowadziłam Go na piętro domu. Panowała cisza a ja nie wiedziałam co powiedzieć i jak się zachować. W sumie zapomniałam, co przed chwilą mówił Bartek, obecność Marcina wytrąciła mnie ze skupienia. Oboje milczeliśmy i robiło się naprawdę niezręcznie.
- Przykro mi, że uznałeś, że byłabym w stanie Cię zdradzić. Od początku wiedziałeś, że pomagam Piotrkowi, że ważnym było dla mnie to, by nie poszedł siedzieć. Wiele razy zapewniałam Cię, że nic do Niego nie czuję a Ty na każdym kroku podejrzewałeś mnie o to, że mogę Cię zdradzić. Jakie Ty masz zaufanie do mnie, co? Co miałam czuć, kiedy wyrzuciłeś mnie ze swojego mieszkania?! Co miałam czuć, kiedy wyprowadziłeś mnie z klubu i powiedziałeś, że chcesz przerwy?! Co miałam czuć, kiedy brutalnie odepchnąłeś mnie od siebie?! Co miałam czuć, kiedy przez dwa tygodnie udawałeś, że nie istnieję?! – wezbrałam ostatnie siły w sobie i mówiłam jak najęta. Zadałam mu wszystkie pytania, jakie przez ostatni czas kłębiły się w mojej głowie. Czułam, że nie uzyskam na nie odpowiedzi, ale przynajmniej mogłam zmusić Go do myślenia. Bo tego wyraźnie mu brakowało, pomyślenia nad tym, co ja czułam. – Uprzedzając Twoje słowa. Wiele razy przepraszałam Cię za tą sytuację z Piotrkiem, przyznałam, że mogłeś źle się z tym poczuć a Ty nie chciałeś tego przyjąć. Robiłam co tylko mogłam, by ratować nasz związek – postanowiłam szybciej postawić kontrę i zapobiec kolejnym pretensjom w moją stronę. Widziałam, że Bartek nie wiedział, co powiedzieć i jak zareagować, ale sam do tego doprowadził. Zacisnął usta i miał dosyć dziwny wyraz twarzy, jakby wylewała się z Niego cała wściekłość. Przybliżył się do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy, ten wzrok sprawił, że miałam ciarki na ciele.
- Przecież wiem, że mnie kochasz. Przepraszam – dotknął ręką mojego policzka i zawrócił, po czym wyszedł z domu. To było bardzo dziwne, nie wiedziałam, o co mu chodziło. To było jasne, że Go kochałam i nawet nie próbowałam wmawiać sobie, że było inaczej. Przeprosiny to było za mało, żebym nagle rzuciła mu się w ramiona. Niby wynikało z tego wszystkiego, że się rozstaliśmy, w sumie, to już dawno się stało. Obawiałam się tego, jak Bartek będzie się teraz zachowywał. Coś w nim pękło i nawet nie mogłam tego obserwować. Bałam się o Niego i by czasem nie zrobił złego. Martwiłam się o tego idiotę a musiałam stać z boku i już nie miałam prawa się wtrącać.
Zastanawiało mnie jedno, dlaczego nagle olśniło Bartka, że tydzień temu miałam urodziny? Niby nie wiedział, kiedy obchodziłam swoje święto a jakoś się dowiedział. Nie wiem czemu, ale czułam w tym rękę swoich bliskich. Szczególnie, że Marcin wiedział, że było mi przykro, że Bartek nie złożył mi życzeń. Postanowiłam zbadać tą myśl i przeprowadzić małe, prywatne śledztwo. Poszłam do pokoju Marcina a on grał w jakąś beznadziejną grę na komputerze.
- Bartek już poszedł? – obrócił się w moją stronę i dokładnie przyglądał się mojej twarzy. Być może szukał na niej łez i cierpienia, ale o dziwo byłam silna, chociaż miałam wrażenie, że to była tylko zewnętrzna fasada. Czułam w sobie niesamowitą pustkę, ale tylko ja o tym wiedziałam.
- Tak. Marcin, czy jesteś w stanie przysiąc mi, że On zjawił się tutaj przypadkowo? Bez niczyjej ingerencji? – nie chciałam robić dochodów, krążyć na około wokół tematu. Wierzyłam w to, że Marcin mnie nie okłamie i będzie ze mną szczery. Sama nie wiedziałam jaka będzie moja reakcja jakby okazało się, że ktoś maczał w tym palce. Cały czas starałam się pamiętać, że kochałam Marcina ponad wszystko. To, że On milczał przez dłuższą chwilę, już wzbudziło pewne podejrzenia, lecz spokojnie czekałam na to, co przyniosą Jego słowa.
- Że ja u Niego byłem? Niby kiedy? – Marcin próbował się bronić, ale te słowa dały mi wiele do myślenia. Fakt, ostatnie dni ciągle spędzaliśmy wspólnie, więc nie mógł spotkać się z Bartkiem, ale to w cale nie oznaczało, że nikt nie przyczynił się do Bartka obecności. Czułam, że to wszystko było grubszą sprawą i Marcin nie działał w pojedynkę.
- Niekoniecznie byłeś u Niego. Marcin ja naprawdę nie będę robiła Ci wyrzutów, tylko chcę znać prawdę, tyle chyba możesz dla mnie zrobić – podeszłam bliżej do brata i położyłam mu dłoń na ramieniu. Miałam czyste intencje i nie zamierzałam emanować złością. Jemu chodziło tylko o moje szczęście i ja naprawdę to rozumiałam.
- Dobrze, Filip był u Niego. Wiedziałem, jak bardzo Ci na tym zależało, więc jak byliśmy w Warszawie to nie miał jak się z Tobą spotkać i dlatego tak późno dotarł. – Marcin wstał z krzesła i niepewnie na mnie spoglądał. Moje przeczucie się sprawdziło. Bartek nie dostał nagłego olśnienia a raczej naszło Go olśnienie w postaci Filipa. Nie byłam zła na chłopaków, że to wymyślili. Uzmysłowiłam sobie jedynie to, że gdyby nie Oni, to Bartek w ogóle by się nie zjawił. Dlatego miałam prawo uznać, że Go dzisiaj u mnie nie było.
- Dziękuję. A teraz chodź na obiad, zgłodniałam przez to wszystko – uśmiechnęłam się do brata, chociaż do śmiechu mi nie było, natomiast starałam się to przezwyciężyć.
- Ja też – oboje ruszyliśmy do kuchni gdzie czekał na nas obiad, który na szczęście trzeba było tylko podgrzać. Nie miałam siły na gotowanie i Marcin doskonale mnie w tym wyręczył.
- Co dziś serwuje szef kuchni? – spojrzałam na brata, kiedy tylko byliśmy już w kuchni. Droczyłam się z nim trochę i on to podchwycił, bo od razu się wyprostował jakby ktoś wsadził mu deskę w plecy.
- Pierś kurczaka ze szpinakiem w sosie serowym, do tego ziemniaki i surówka. – musiałam przyznać, że brzmiało smakowicie i ta chwila, kiedy mikrofalówka grzała nam jedzenie, wydawała się trwać wiecznie. – A to co? – Marcin wskazał ręką na prezent, jaki zostawił dla mnie Bartek. W sumie zapomniałam o nim. Prezent był tyle sam wart, co życzenia, czyli nic. Nie wiedziałam co znajdowało się w środku i nie chciałam wyrzucać go do śmieci. Przez chwilę zastanawiałam się, co miałam z tym fantem zrobić i pewnej chwili wpadł mi do głowy pomysł, który wydawał się być całkiem rozsądny.
- Marcin mógłbyś coś dla mnie zrobić? – potrzebowałam czyjejś pomocy a Marcin mógł się zrehabilitować po tym jak działał za moimi plecami.
- Na pewno tego chcesz? – czasami wydawało mi się, że On czytał mi w myślach. Nie zdążyłam  nic powiedzieć a On już wszystko wiedział. To było naprawdę dziwne, ale uspokajające. Mogłam zaoszczędzić sobie tłumaczenia swojego planu.
- Tak. Ale jeszcze coś Ci dam, to mu to podrzucisz. Nie musi być dzisiaj, możesz jutro – nie chciałam Go za bardzo fatygować bo i tak dużo robił, że się zgodził. Z tym prezentem chciałam przekazać Bartkowi coś jeszcze, coś nie należało do mnie, ale do Niego. Chciałam też napisać mu kilka słów wytłumaczenia. Wolałam zachować się w ten sposób niż iść do Niego, jeszcze natknęłabym się na Jego nową koleżankę, a na to nie miałam ochoty.

 Siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w pustą kartkę papieru i nie wiedziałam, co napisać. Myślałam nad swoimi uczuciami z ostatnich tygodni, nad swoim bólem, cierpieniem i tęsknotą. Ale kiedy przyszedł moment wraz, z którym przyszła możliwość porozumienia zmarnowałam ją. Może nawet nie tyle, co zmarnowałam, ale nie byłam pewna czy tego chciałam. Wtedy ten ból się nasilił, złość się spotęgowała i odtrąciłam szansę na porozumienie. Czy ja nigdy nie będę mu w stanie wybaczyć? To już był ten koniec?
Musiałam mu coś napisać, w sumie chciałam, bo tak naprawdę, nic nie musiałam, nawet oddawać tego prezentu. Ale nie lubiłam nieszczerych podarunków. Tu nie chodzi o to, że był spóźniony tylko,  że był wymuszony przez mojego brata i przyjacielem. Gdyby nie Oni, to Bartek by nie przyszedł.

Nigdy nie przypuszczałam, że będę musiała pisać do Ciebie taki list. Nigdy nie myślałam też, że przyjdzie taka chwila, że nie będziemy potrafili ze sobą normalnie porozmawiać. Bo to, co nas spotkało, miało być na zawsze. Z tyłu głowy zawsze miałam myśl, że już tyle przeszliśmy, że teraz nic Nas nie rozdzieli, że jesteśmy tak silni, że przezwyciężymy wszystko.
Za każdym razem, kiedy walczyłam o Ciebie, wierzyłam, że się uda, że pomimo bólu i cierpienia, które oboje sobie zadaliśmy, nasza miłość wygra. Nie chciałam być kimś, kto tak łatwo odchodzi. Wiesz, kiedy boli najbardziej? Chyba dopiero wtedy, gdy uświadamiasz sobie, że dalsza walka, naprawdę już nic nie zmieni. Łudzisz się, marzysz, tęsknisz a tak naprawdę przychodzi kresowy moment i Ty wiesz, że to zwiastuje koniec.
Miałeś rację, kocham Cię i na zawsze pozostaniesz cząstką mnie.
Przepraszam za wszystko, za ten prezent też, ale nie mogę. I nie traktuj tego jako pożegnania bo nigdy nie będę gotowa by się z Tobą pożegnać. 

Tylko tyle udało mi się napisać. Dookoła mnie leżała masa zwiniętych kartek, które były nieudolnym efektem próby napisania czegoś konkretnego. Chyba już nie widziałam możliwości na szczęśliwe zakończenie, moja nadzieja i iskierka wiary ulotniła się. Nie potrafiłam wziąć się w garść i walczyć dalej. Nie chciałam by odszedł, ale też nie potrafiłam zatrzymać Go przy sobie. Może zasługiwał na kogoś innego? Może skoro nie byłam w stanie tego wszystkiego wytrzymać to nie byłam mu pisana? Wiem, powinnam była cierpliwie czekać na Jego ruch, znak, że chce wrócić a ja Nas skreśliłam.  Tylko czułam, że wreszcie przestałam siebie oszukiwać, kłamać, że On miał prawo tak mnie traktować – rzucać, wyrzucać, zostawiać. Czy ja naprawdę byłam słaba? To oznaczało, że nie kochałam Go tak mocno by to wybaczyć?
Łzy leciały mi po policzku a jedna z nich spadła również na kartkę. Teraz zastanawiałam się, czy powinnam była mu ją w ogóle dawać. Czy to naprawdę musiało być tak cholernie ciężkie? Chciałabym wiedzieć co robić, albo nawet wiedzieć tylko to, czego pragnęłam. Nawet już nie byłam pewna, czy chciałam Bartka. Miałam kompletny kocioł w głowie. Czemu to musiało być takie popieprzone? Byłam zła na siebie, na Niego, na życie, że mnie tak doświadczyło. Miałam ochotę, krzyczeć, bić, wywalić wszystko do góry nogami, zrobić kompletny armagedon. Tylko znowu brakowało mi odwagi. Pieprzony tchórz – pomyślałam o sobie i tak też siebie traktowałam. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi, szybko wytarłam łzy, by nikt nie zauważył, w jakim stanie się aktualnie znajdowałam.
- Proszę – odezwałam się do gościa i szybko ujrzałam Marcina. Starałam się pozbierać, zadbać by mój głos był pewny.
- Słuchaj jadę do centrum to może od razu podrzucę to Bartkowi? – w rękach miał małą paczuszkę jaką zostawił Bartek a ja zrozumiałam, że nie mogłam odwlekać tego momentu. Myślałam, że będę miała czas na zastanowienie, ale Marcin miał inne plany.
- Dobra, daj mu jeszcze to – pospiesznie wstałam z łóżka i kartkę, którą napisałam włożyłam do koperty, którą szczelnie zakleiłam, by mieć pewność, że Marcin nie pokusi się o to, by ją otworzyć.
- Gosia, jesteś pewna? – Marcin chyba zauważył oznaki łez na mojej twarzy. Podszedł do mnie i położył swoje dłonie na mych ramionach. Cieszyłam się, że stałam do Niego tyłem, bo przynajmniej nie musiałam patrzeć w Jego oczy.
- Napiszę Ci jeszcze adres – pomięłam Jego pytanie bo nie chciałam kłamać. Odeszłam od Niego na chwilę i zgodnie ze swoimi słowami podałam mu kartkę z adresem chłopaka. – Dziękuję – powiedziałam do brata, kiedy podałam mu list i ową kartkę. Gdyby nie On, to musiałabym sama to zrobić a tak przynajmniej mogłam sobie zaoszczędzić kolejnego spotkania z Bartkiem. Znowu działała ta część mnie, która była tchórzem.
- Gosia, może ... – nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Nie. Już wystarczy – czułam, że brat chciał mnie jeszcze przekonać do przemyślenia tej decyzji, chyba przeczuwał co znajdowało się w liście. Natomiast ja już nie czułam się na siłach by walczyć. Zdecydowanie za długo to trwało i musiałam w końcu otrzeźwieć.
- W takim razie jadę, a Ty odpocznij sobie – dał mi buziaka w czoło i wyszedł. Zabrałam się za sprzątanie bałaganu jaki zrodził się podczas pisania listu, a zaraz po tym położyłam się w łóżku próbując zasnąć. Tylko w śnie nie czułam tego wszystkiego, tylko wtedy byłam wolna i mogłam swobodnie oddychać.


Cześć! Dzisiaj nawet długa część i bardzo przez Was wyczekiwana, więc jestem ciekawa Waszych opinii :)
Co u mnie? Bardzo gorący okres, natomiast po 18 czerwca powinno być już znacznie lżej. Do tego czasu czeka mnie masa pracy, ale mam nadzieję, że wszystko uda mi się pogodzić, chociaż już zmęczenie daje mi się we znaki, marzę o tym by się tak porządnie wyspać! Teraz uciekam na zajęcia i nie zapominajcie, że już 12 czerwca pierwsze urodziny tego bloga, a co za tym idzie czeka na Was niespodzianka! Może nawet dwie :)

6 komentarzy:

  1. Kolejna zaskakująca mnie część. Kochana, jesteś niesamowita! Tak, Ty :))
    Cicho w sercu liczyłam na to, że właśnie tak się stanie, że znów pojawi się Bartek. I stało się.
    Mam nadzieję, że żadne z nich nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
    Niech walczą! :)) Niech zaryzykują, kto nie ryzykuje, szampana nie pije :)
    Życzę Ci odpoczynku i duuuużo weny :))
    Pozdrawiam// Nieś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gosia i Bartek muszą się pogodzić, błagam haha :D Część jak zwykle cudowna, masz ogromny talent do pisania. I mam nadzieję, że szybko tego opowiadania nie skończysz. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje ze jeszcze im się ułoży i wszystko będzie inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech walcza o siebie mam nadzieję ze to nie koniec ich związku. Dobrze ze Gosia ma brata i przyjaciela na ktorych moze liczyć w trudnych chwilach. Szkoda ze Gosia nie chce prezentu od Bratka. Jestem ciekawa co jest w srodku. Życzę dużo weny i odpoczynku . Ja pamietam o urodzinach opowiadania. Ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Będę chyba inna i napiszę, że nie chce, by Bartek z Gosią wrócili do siebie... ludzie się nie zmieniają od tak... potrzeba czasu, baaardzo dużo czasu. Bartek bardzo przedmiotowo traktuje Gosię, nie zasłużyła na to . Wgl Jej nie wspiera, a to należy do Jego obowiązku. Niech Gosia nie wraca do Niego ! A opowiadanie wciągaa, oj bardzo ! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaa... doczekałam się *,*
    Gosia dobrze zrobiła mówiąc co jej ciąży na sercu. Chyba dopiero teraz dotarlo do Bratka jego zachowanie wobec niej. Szkoda,że tak późno. Ludzie uczą się na błędach. Uważam,że jest dla nich jeszcze szansa. Tylko Bartek mysi zmienić swoje podejście. Ich związek wyglądał jakby byli po ślubie i mieli po 70 l. i nic im sie nie chciało. Powinni wychodzić gdzieś, Barek powinien zdobywać i imponować Gosi z dnia na dzień. Ludzie się znieniają tylko ich przeszłość się nie zmienia. Teraz on musi zawalczyć,pokazać,że zależy o ile zależy .
    Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję,że znajdziesz chwilę aby chciaż się zrelaksować i naładować baterię. :-)
    Pozdrawiam
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń