Siedziałam
sobie sama w pokoju i najzwyczajniej w świecie się nudziłam. Korzystałam z
ostatnich chwil lenistwa i czasu, kiedy nie miałam żadnych obowiązków.
Spokojnie mogłam sobie poleżeć w łóżku i poczytać książkę. W domu panowała
sielska cisza, byłam całkiem sama. Tata w kancelarii a Marcin był z kimś
umówiony, więc cały dom miałam dla siebie a i tak zajmowałam tylko swój pokój.
Nie miałam ochoty by się opalać a w sumie już byłam tak opalona, że więcej mi
nie potrzeba było. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, na co miałam ochotę. Nic
mi się nie chciało i to nawet było męczące, lecz podobało mi się. Byłam sama
wodzem dla siebie. W sumie jakby nie patrząc, ostatnie chwile przed pójściem do
szkoły marnowałam na nic nie robienie, ale nikt nie mógł mi tego zabronić.
Kiedy tak bosko wylegiwałam się w łóżku, usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam szczerze
zaskoczona, ponieważ nikogo się nie spodziewałam ani z nikim też nie byłam
umówiona. Dobrze, że przynajmniej się ubrałam, bo w przeciwnym wypadku
musiałabym otworzyć drzwi w pidżamie. Zbiegłam szybko po schodach, bo
niespodziewany gość trochę się niecierpliwił, ponieważ co chwilę dzwonił do
drzwi na zmianę pukając. Jakie moje zaskoczenie było, kiedy moim oczom ukazała
się osoba Bartka. Zamrugałam oczami, bo nie chciało mi się w to wierzyć.
Przyszedł, tylko po co? Bałam się tego, co miała zwiastować Jego wizyta. Dziwne
było to, że się nie zapowiedział, tylko tak po prostu przyszedł. Jego widok
mnie zaszokował, przez moment zaparło mi dech w piersi i zalała mnie fala
gorąca połączona z szybkim biciem serca.
-
Cześć – chłopak uśmiechnął się do mnie, ale widać było, że sam nie czuł się
pewnie. Znałam Go już trochę i wiedziałam, że był spłoszony. To Jego zachowanie
utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie przyszedł z niczym dobrym, a ja też
jakoś za specjalnie nie miałam ochoty by z nim rozmawiać. Nie odzywał się przez
dwa tygodnie, nie dzwonił, nie pisał a na dodatek jakby tego było mało, nie
złożył mi życzeń na urodziny.
-
Po co przyszedłeś? – chciałam sobie oszczędzić niepotrzebnych wstępów, by tego
nie przedłużać. Miałam być dla Niego miła i łasić się? Być niesamowicie wdzięczną,
że książę raczył się zjawić? Chyba trochę za późno.
-
Nie wpuścisz mnie? – fakt, staliśmy w drzwiach a ja już dawno powinnam
była zaprosić Go do środka, tylko znowu
pytanie, po co? Nie chciałam być niegrzeczna, natomiast ciężko było mi być
uprzejmą, skoro on do niedawna zachowywał się jak palant, który całkowicie
zapomniał o moim istnieniu.
-
To konieczne? – nasza rozmowa była naprawdę inteligentna. Odpowiadaliśmy sobie
pytaniem na pytanie, a nie udzielając w ogóle odpowiedzi. Może się to wydawać
dosyć szczeniackie, natomiast jak ja miałam z nim rozmawiać? Łaski mi nie robił
swoją obecnością.
-
Musimy tak ze sobą rozmawiać? Na nic innego nas nie stać? – widziałam, że
Bartek się niecierpliwił, ale naprawdę nie za specjalnie mnie to ruszało. Tak
naprawdę od momentu, w którym Go zobaczyłam, z góry narzuciłam sobie, że nie
będę dla Niego miła a może źle robiłam? Może nie powinnam była Go od razu
skreślać, tylko wysłuchać? Zostawiłam otwarte drzwi i poszłam do salonu, gdzie
stanęłam koło kanapy z założonymi dłońmi i przypatrywałam się chłopakowi, który
zamknął drzwi i podążył za mną. Był dystans pomiędzy nami, On stał w znacznej
odległości, ale ciągle się na mnie patrzył.
-
Chciałeś rozmawiać, więc słucham – byłam opryskliwa, ale kto by nie był na moim
miejscu? Może tydzień temu skakałabym z radości, że przyszedł, ale teraz, byłam
mądrzejsza i silniejsza. Chyba gwoździem do trumny było to, że olał moje
urodziny a tak się nie robi jak ktoś jest dla Nas ważny. Pokazał mi tym, że nic
już nas nie łączy a my staliśmy się sobie całkiem obcy. Bartek pokiwał głową i
chyba nie taki był plan, nie tego się spodziewał, ale sam do tego doprowadził.
Głośno westchnął jakby nabierał odwagi by zacząć mówić. Stresował się i nic
dziwnego.
-
Przepraszam, że z takim opóźnieniem, ale…. tak wyszło. Wszystkiego najlepszego
z okazji urodzin – Jego głos był cienki i trochę niepewny, ale w drugiej części
swojej wypowiedzi był już
ustabilizowany. Bartek wyciągnął zza siebie średniej wielkości pudełeczko,
przewiązane czerwoną kokardą. Podawał je w moją stronę a ja zaczęłam się śmiać.
Wiem, to nie było odpowiednie, ale nie mogłam się powstrzymać.
-
Serio? Czy to jakiś żart? A może ukryta kamera? – rozglądałam się, dookoła, ale
to było retoryczne. Zachowywałam się bezczelnie, ale jak miałam zareagować?
Udawać, że naprawdę byłam pod wrażeniem? Nie, ja taka nie byłam. Postępowałam
zgodnie z sercem i rozumem, zgodnie ze sobą i nie zamierzałam udawać
wdzięczności.
-
Gosia, przepraszam. Głupio mi i czuję się z tym naprawdę fatalnie, ale już
czasu nie cofnę, choćbym naprawdę bardzo chciał – Bartek tłumaczył się ze
swojego zachowania, co mnie coraz bardziej nudziło. Wiedziałam, że mu nie
pomagałam, ale nie od tego byłam. Nie zachowywałam się też jak księżniczka, po
prostu byłam sobą, niczego nie grałam. Może też nieświadomie odwdzięczałam się
Bartkowi za to, jak mnie potraktował u siebie w domu czy w klubie.
-
Ale ja od Ciebie już niczego nie chcę, ani życzeń ani prezentów. Jeżeli to
wszystko to możesz już iść – nawet nie drgnęłam a On stał zamrożony moim
zachowaniem. Byłam dumna z siebie, że byłam silna i wytrwała w swoich słowach,
nawet na moment nie chciałam zrezygnować czy zmienić nastawienia.
-
Zmieniłaś się, nigdy taka nie byłaś – Bartek słusznie zauważył moją zmianę a ja
uważałam, że to była zmiana na lepsze. Kobieta porzucona była silniejsza i
bardziej pewna siebie. Już nie miałam żalu do siebie, za to, że spotkałam się
wtedy z Piotrkiem, ani że zawaliłam. Oboje byliśmy winni, ale to ja walczyłam, to
ja mogłam powiedzieć, że zrobiłam wszystko by nas ratować, a on, on po prostu
ze mnie zrezygnował. Podobno nigdy nie jest za późno na miłość, lecz w tym
przypadku dla Nas było już za późno.
-
To tylko dzięki Tobie. Czego się spodziewałeś? Że wpadnę Ci w ramiona albo będę
skakać z radości, że w końcu się pojawiłeś? Nie uważasz, że trochę za późno?
Zapomniałeś o mnie, więc to znaczy, że w ogóle o mnie nie myślałeś – byłam
odważna i sama siebie zaskakiwałam. W końcu nie ukrywałam tego, co czułam,
miałam mu ochotę to wszystko wygarnąć patrząc prosto w twarz. To była doskonała
okazja a Bartek sam się o to prosił.
-
To nie jest tak. Ja naprawdę specjalnie nie zapomniałem o Twoich urodzinach, nie
wiem…tak wyszło. Nie planowałem tego – Bartek odłożył prezent na bok i zrobił
krok w moim kierunku, lecz jeśli myślał, że zbliży Go to do mnie to się głęboko
mylił. O ten jeden krok oddaliłam się od Niego. Denerwował mnie swoim
zachowaniem, czułam, że do końca nie był ze mną szczery. A na dodatek miałam w
pamięci Jego widok w centrum handlowym z nieznajomą. Nie chciałam by mydlił mi
oczu i wmawiał jak to bardzo mnie kocha i myślał o mnie przez ten czas.
-
Tak wyszło?! Wiesz co? Powtarzasz się. Po prostu bądź facetem i przyznaj się,
że zapomniałeś. Ja naprawdę nie jestem głupia i nie zamydlisz mi oczu. – czułam,
że miałam rację i właśnie odkryłam kartę, którą Bartek tak bardzo starał się
ukryć. Widziałam to w Jego oczach i to uświadomiło to, jak bardzo Go znałam.
Naprawdę czułam, że wiedziałam o Nim wszystko a tak naprawdę był mi obcy. Nie
znałam tego człowieka, który stał przede mną.
-
Tak, zapomniałem. Zadowolona? A w sumie nie zapomniałem, po prostu nie wiedziałem
kiedy masz urodziny. Przeprosiłem Cię, co mam jeszcze zrobić? Te urodziny to
naprawdę tak ważna sprawa dla Ciebie? Czy to w tej chwili jest najważniejsze? –
Bartek powoli nie wytrzymywał napięcia i wyprowadzałam Go z równowagi, ale to
on dawał się sprowokować a nie ja. W końcu był ze mną szczery i tego
oczekiwałam. Chociaż muszę przyznać, że odpowiedź nieco mnie zaskoczyła, co w
cale nie oznaczało, że zmieniała postać rzeczy. Ja wiedziałam, kiedy On ma
urodziny, chociaż nigdy jakoś o to nie dopytywałam, sama uznałam, że powinnam
była to wiedzieć. Może faceci nie przywiązywali uwagi do takich rzeczy, ale to
wcale Go nie usprawiedliwiało. Poza tym, drugą częścią swojej wypowiedzi
dodatkowo mnie zdenerwował.
-
Nie o to chodzi. Pokazałeś mi tym, jak ważna jestem dla Ciebie! Twoim zdaniem z
czego mam być zadowolona? Bartek, jeśli myślisz, że robi to na mnie jakieś
wrażenie, to jesteś w błędzie. Nie sprawiasz mi satysfakcji ani nie podnosisz
mojej dumy. Czego oczekiwałeś, co? – byłam bardzo ciekawa, jakie miał plany
względem tego spotkania. Ciekawiło mnie to i chciałam to poznać. Czułam, że
powinnam była nie dać ponieść się nerwom i trochę zaczerpnąć spokoju.
-
Na pewno nie tego, że będziesz opryskliwa. Przyszedłem, bo chciałem pogadać a
widzę, że już nie ma o czym – Bartka słowa w sumie były dwuznaczne i nie
wiedziałam co myśleć, chociaż nie zamierzałam wycofywać się z swojego
stanowiska. Byłam pewna tego, czego chciałam i tego, co miałam w sercu.
Kochałam Bartka i wiedziałam, że tak szybko się nie odkocham, ale za dużo było
kłótni i spięć między nami, nie potrafiłam zapomnieć i ot tak wybaczyć. Miałam
do Niego dużo żalu i nie łatwo mi było się go pozbyć. Trochę nie wiedziałam co
powiedzieć i uciekałam wzrokiem, chociaż nie chciałam by wyglądało to tak, że
zgadzałam się z Jego słowami.
-
Byłoby gdybyś nie robił mi wyrzutów, że jestem inna niż wtedy gdy się we mnie
zakochałeś. Gdybyś się tylko starał o mnie, zabiegał. Zabrał mnie kiedykolwiek
na spacer, do kina, kolację, randkę… To ja do Ciebie przychodziłam, spałam,
proponowałam wyjścia, organizowałam nam czas, a Ty nic! Gdybyś tylko traktował
mnie jak miłość swojego życia, a nie jak kochankę! Gdybyś tylko przez ostatnie
dwa tygodnie nie traktował mnie jakbym nie istniała. – zaczynałam tłumaczyć się
ze swoich uczuć i tego, z czego wynikał mój stosunek do Niego. Byłam wściekła,
w końcu powiedziałam wszystko, o czym ostatnio myślałam. Przez ostatnie dni, dokonałam
naprawdę szczerej i głębokiej analizy swojego związku i szczęście w nim było
tylko powierzchowne. Tak naprawdę ten związek był nijaki.
-
Mieliśmy dać sobie przerwę. Musiałem to przemyśleć – Bartek prawie pominął wszystkie moje słowa, i odwołał
się tylko do tych ostatnich, po czym oparł się o kanapę a ja powróciłam do
Niego wzrokiem.
-
Tylko, że nie dałeś mi ani jednego znaku, że myślisz o mnie. Ja walczyłam,
prosiłam, zabiegałam. Odrzuciłeś mnie i to nie w byle jaki sposób. Tak nie
traktuje się kogoś, kogo podobno się kocha. – z moich ust wylewał się żal i
złość na chłopaka. Ciągle miałam w pamięci sytuacje, w których wyraźnie dawał
mi do zrozumienia, że nie chce być ze mną, no i wyrzucił mnie ze swojego
mieszkania. Nie byłam też bez winy i w żadnym wypadku też nie czułam się
usprawiedliwiona.
-
A Ty już nie pamiętasz, co zrobiłaś? Możemy przerzucać winę z jednego na
drugie, ale to nie ma sensu. Oboje zawaliliśmy i pogódź się z tym – chłopak
próbował się bronić i to było oczywiste. Każdy starał się pokazać siebie z tej
bielszej strony, ale to nie był klucz. Mogliśmy to robić wiecznie i nic by z
tego nie wyniknęło. W tamtym momencie do domu wszedł Marcin, czym mnie bardzo
zaskoczył i sama nie wiedziałam czy byłam mu za to wdzięczna czy nie, chyba to
nic nie zmieniało.
-
O, hej – Marcin wydawał być się tylko trochę zaskoczony obecnością Bartka i co
rusz przyglądał się to mnie to Bartkowi.
-
Cześć – Bartek dosyć cicho i niepewnie, jakby niechętnie odpowiedział Marcinowi
i dziwnie się poruszył, jakby chciał się już zbierać. W sumie wolałam dokończyć
tą rozmowę i już na sto procent wiedzieć, na czym stałam, być pewną, że
wszystko pomiędzy nami było wyjaśnione.
-
Przywiozłem obiad, ale to najwyżej później zjemy, jakby co będę u siebie –
Marcin zostawił reklamówkę na stole i podszedł do mnie, po czym poklepał mnie
po ręce a Bartkowi rzucił dosyć niewygodne spojrzenie. Marcin był wyrozumiały i
na pewno zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądała moja rozmowa z w sumie już z
byłym chłopakiem, a świadczyły o tym nasze postawy.
-
Dzięki – rzuciłam bratu uśmiech i wzrokiem odprowadziłam Go na piętro domu.
Panowała cisza a ja nie wiedziałam co powiedzieć i jak się zachować. W sumie
zapomniałam, co przed chwilą mówił Bartek, obecność Marcina wytrąciła mnie ze
skupienia. Oboje milczeliśmy i robiło się naprawdę niezręcznie.
-
Przykro mi, że uznałeś, że byłabym w stanie Cię zdradzić. Od początku
wiedziałeś, że pomagam Piotrkowi, że ważnym było dla mnie to, by nie poszedł
siedzieć. Wiele razy zapewniałam Cię, że nic do Niego nie czuję a Ty na każdym
kroku podejrzewałeś mnie o to, że mogę Cię zdradzić. Jakie Ty masz zaufanie do
mnie, co? Co miałam czuć, kiedy wyrzuciłeś mnie ze swojego mieszkania?! Co
miałam czuć, kiedy wyprowadziłeś mnie z klubu i powiedziałeś, że chcesz
przerwy?! Co miałam czuć, kiedy brutalnie odepchnąłeś mnie od siebie?! Co
miałam czuć, kiedy przez dwa tygodnie udawałeś, że nie istnieję?! – wezbrałam
ostatnie siły w sobie i mówiłam jak najęta. Zadałam mu wszystkie pytania, jakie
przez ostatni czas kłębiły się w mojej głowie. Czułam, że nie uzyskam na nie
odpowiedzi, ale przynajmniej mogłam zmusić Go do myślenia. Bo tego wyraźnie mu
brakowało, pomyślenia nad tym, co ja czułam. – Uprzedzając Twoje słowa. Wiele
razy przepraszałam Cię za tą sytuację z Piotrkiem, przyznałam, że mogłeś źle
się z tym poczuć a Ty nie chciałeś tego przyjąć. Robiłam co tylko mogłam, by
ratować nasz związek – postanowiłam szybciej postawić kontrę i zapobiec
kolejnym pretensjom w moją stronę. Widziałam, że Bartek nie wiedział, co
powiedzieć i jak zareagować, ale sam do tego doprowadził. Zacisnął usta i miał
dosyć dziwny wyraz twarzy, jakby wylewała się z Niego cała wściekłość.
Przybliżył się do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy, ten wzrok sprawił, że
miałam ciarki na ciele.
-
Przecież wiem, że mnie kochasz. Przepraszam – dotknął ręką mojego policzka i
zawrócił, po czym wyszedł z domu. To było bardzo dziwne, nie wiedziałam, o co
mu chodziło. To było jasne, że Go kochałam i nawet nie próbowałam wmawiać
sobie, że było inaczej. Przeprosiny to było za mało, żebym nagle rzuciła mu się
w ramiona. Niby wynikało z tego wszystkiego, że się rozstaliśmy, w sumie, to
już dawno się stało. Obawiałam się tego, jak Bartek będzie się teraz
zachowywał. Coś w nim pękło i nawet nie mogłam tego obserwować. Bałam się o
Niego i by czasem nie zrobił złego. Martwiłam się o tego idiotę a musiałam stać
z boku i już nie miałam prawa się wtrącać.
Zastanawiało
mnie jedno, dlaczego nagle olśniło Bartka, że tydzień temu miałam urodziny?
Niby nie wiedział, kiedy obchodziłam swoje święto a jakoś się dowiedział. Nie
wiem czemu, ale czułam w tym rękę swoich bliskich. Szczególnie, że Marcin
wiedział, że było mi przykro, że Bartek nie złożył mi życzeń. Postanowiłam
zbadać tą myśl i przeprowadzić małe, prywatne śledztwo. Poszłam do pokoju
Marcina a on grał w jakąś beznadziejną grę na komputerze.
-
Bartek już poszedł? – obrócił się w moją stronę i dokładnie przyglądał się
mojej twarzy. Być może szukał na niej łez i cierpienia, ale o dziwo byłam
silna, chociaż miałam wrażenie, że to była tylko zewnętrzna fasada. Czułam w
sobie niesamowitą pustkę, ale tylko ja o tym wiedziałam.
-
Tak. Marcin, czy jesteś w stanie przysiąc mi, że On zjawił się tutaj
przypadkowo? Bez niczyjej ingerencji? – nie chciałam robić dochodów, krążyć na
około wokół tematu. Wierzyłam w to, że Marcin mnie nie okłamie i będzie ze mną
szczery. Sama nie wiedziałam jaka będzie moja reakcja jakby okazało się, że
ktoś maczał w tym palce. Cały czas starałam się pamiętać, że kochałam Marcina
ponad wszystko. To, że On milczał przez dłuższą chwilę, już wzbudziło pewne
podejrzenia, lecz spokojnie czekałam na to, co przyniosą Jego słowa.
-
Że ja u Niego byłem? Niby kiedy? – Marcin próbował się bronić, ale te słowa
dały mi wiele do myślenia. Fakt, ostatnie dni ciągle spędzaliśmy wspólnie, więc
nie mógł spotkać się z Bartkiem, ale to w cale nie oznaczało, że nikt nie
przyczynił się do Bartka obecności. Czułam, że to wszystko było grubszą sprawą
i Marcin nie działał w pojedynkę.
-
Niekoniecznie byłeś u Niego. Marcin ja naprawdę nie będę robiła Ci wyrzutów,
tylko chcę znać prawdę, tyle chyba możesz dla mnie zrobić – podeszłam bliżej do
brata i położyłam mu dłoń na ramieniu. Miałam czyste intencje i nie zamierzałam
emanować złością. Jemu chodziło tylko o moje szczęście i ja naprawdę to
rozumiałam.
-
Dobrze, Filip był u Niego. Wiedziałem, jak bardzo Ci na tym zależało, więc jak
byliśmy w Warszawie to nie miał jak się z Tobą spotkać i dlatego tak późno
dotarł. – Marcin wstał z krzesła i niepewnie na mnie spoglądał. Moje przeczucie
się sprawdziło. Bartek nie dostał nagłego olśnienia a raczej naszło Go
olśnienie w postaci Filipa. Nie byłam zła na chłopaków, że to wymyślili.
Uzmysłowiłam sobie jedynie to, że gdyby nie Oni, to Bartek w ogóle by się nie
zjawił. Dlatego miałam prawo uznać, że Go dzisiaj u mnie nie było.
-
Dziękuję. A teraz chodź na obiad, zgłodniałam przez to wszystko – uśmiechnęłam
się do brata, chociaż do śmiechu mi nie było, natomiast starałam się to
przezwyciężyć.
-
Ja też – oboje ruszyliśmy do kuchni gdzie czekał na nas obiad, który na
szczęście trzeba było tylko podgrzać. Nie miałam siły na gotowanie i Marcin
doskonale mnie w tym wyręczył.
-
Co dziś serwuje szef kuchni? – spojrzałam na brata, kiedy tylko byliśmy już w
kuchni. Droczyłam się z nim trochę i on to podchwycił, bo od razu się
wyprostował jakby ktoś wsadził mu deskę w plecy.
-
Pierś kurczaka ze szpinakiem w sosie serowym, do tego ziemniaki i surówka. –
musiałam przyznać, że brzmiało smakowicie i ta chwila, kiedy mikrofalówka
grzała nam jedzenie, wydawała się trwać wiecznie. – A to co? – Marcin wskazał
ręką na prezent, jaki zostawił dla mnie Bartek. W sumie zapomniałam o nim.
Prezent był tyle sam wart, co życzenia, czyli nic. Nie wiedziałam co znajdowało
się w środku i nie chciałam wyrzucać go do śmieci. Przez chwilę zastanawiałam
się, co miałam z tym fantem zrobić i pewnej chwili wpadł mi do głowy pomysł,
który wydawał się być całkiem rozsądny.
-
Marcin mógłbyś coś dla mnie zrobić? – potrzebowałam czyjejś pomocy a Marcin
mógł się zrehabilitować po tym jak działał za moimi plecami.
-
Na pewno tego chcesz? – czasami wydawało mi się, że On czytał mi w myślach. Nie
zdążyłam nic powiedzieć a On już
wszystko wiedział. To było naprawdę dziwne, ale uspokajające. Mogłam
zaoszczędzić sobie tłumaczenia swojego planu.
-
Tak. Ale jeszcze coś Ci dam, to mu to podrzucisz. Nie musi być dzisiaj, możesz
jutro – nie chciałam Go za bardzo fatygować bo i tak dużo robił, że się
zgodził. Z tym prezentem chciałam przekazać Bartkowi coś jeszcze, coś nie
należało do mnie, ale do Niego. Chciałam też napisać mu kilka słów
wytłumaczenia. Wolałam zachować się w ten sposób niż iść do Niego, jeszcze natknęłabym
się na Jego nową koleżankę, a na to nie miałam ochoty.
Musiałam
mu coś napisać, w sumie chciałam, bo tak naprawdę, nic nie musiałam, nawet
oddawać tego prezentu. Ale nie lubiłam nieszczerych podarunków. Tu nie chodzi o
to, że był spóźniony tylko, że był
wymuszony przez mojego brata i przyjacielem. Gdyby nie Oni, to Bartek by nie
przyszedł.
Nigdy nie przypuszczałam, że będę musiała
pisać do Ciebie taki list. Nigdy nie myślałam też, że przyjdzie taka chwila, że
nie będziemy potrafili ze sobą normalnie porozmawiać. Bo to, co nas spotkało,
miało być na zawsze. Z tyłu głowy zawsze miałam myśl, że już tyle przeszliśmy,
że teraz nic Nas nie rozdzieli, że jesteśmy tak silni, że przezwyciężymy
wszystko.
Za każdym razem, kiedy walczyłam o Ciebie,
wierzyłam, że się uda, że pomimo bólu i cierpienia, które oboje sobie
zadaliśmy, nasza miłość wygra. Nie chciałam być kimś, kto tak łatwo odchodzi.
Wiesz, kiedy boli najbardziej? Chyba dopiero wtedy, gdy uświadamiasz sobie, że
dalsza walka, naprawdę już nic nie zmieni. Łudzisz się, marzysz, tęsknisz a tak
naprawdę przychodzi kresowy moment i Ty wiesz, że to zwiastuje koniec.
Miałeś rację, kocham Cię i na zawsze pozostaniesz
cząstką mnie.
Przepraszam za wszystko, za ten prezent
też, ale nie mogę. I nie traktuj tego jako pożegnania bo nigdy nie będę gotowa
by się z Tobą pożegnać.
Tylko
tyle udało mi się napisać. Dookoła mnie leżała masa zwiniętych kartek, które
były nieudolnym efektem próby napisania czegoś konkretnego. Chyba już nie
widziałam możliwości na szczęśliwe zakończenie, moja nadzieja i iskierka wiary
ulotniła się. Nie potrafiłam wziąć się w garść i walczyć dalej. Nie chciałam by
odszedł, ale też nie potrafiłam zatrzymać Go przy sobie. Może zasługiwał na
kogoś innego? Może skoro nie byłam w stanie tego wszystkiego wytrzymać to nie
byłam mu pisana? Wiem, powinnam była cierpliwie czekać na Jego ruch, znak, że
chce wrócić a ja Nas skreśliłam. Tylko
czułam, że wreszcie przestałam siebie oszukiwać, kłamać, że On miał prawo tak mnie
traktować – rzucać, wyrzucać, zostawiać. Czy ja naprawdę byłam słaba? To
oznaczało, że nie kochałam Go tak mocno by to wybaczyć?
Łzy
leciały mi po policzku a jedna z nich spadła również na kartkę. Teraz
zastanawiałam się, czy powinnam była mu ją w ogóle dawać. Czy to naprawdę
musiało być tak cholernie ciężkie? Chciałabym wiedzieć co robić, albo nawet
wiedzieć tylko to, czego pragnęłam. Nawet już nie byłam pewna, czy chciałam
Bartka. Miałam kompletny kocioł w głowie. Czemu to musiało być takie
popieprzone? Byłam zła na siebie, na Niego, na życie, że mnie tak doświadczyło.
Miałam ochotę, krzyczeć, bić, wywalić wszystko do góry nogami, zrobić kompletny
armagedon. Tylko znowu brakowało mi odwagi. Pieprzony tchórz – pomyślałam o
sobie i tak też siebie traktowałam. Moje rozmyślania przerwało pukanie do
drzwi, szybko wytarłam łzy, by nikt nie zauważył, w jakim stanie się aktualnie
znajdowałam.
-
Proszę – odezwałam się do gościa i szybko ujrzałam Marcina. Starałam się
pozbierać, zadbać by mój głos był pewny.
-
Słuchaj jadę do centrum to może od razu podrzucę to Bartkowi? – w rękach miał
małą paczuszkę jaką zostawił Bartek a ja zrozumiałam, że nie mogłam odwlekać
tego momentu. Myślałam, że będę miała czas na zastanowienie, ale Marcin miał
inne plany.
-
Dobra, daj mu jeszcze to – pospiesznie wstałam z łóżka i kartkę, którą
napisałam włożyłam do koperty, którą szczelnie zakleiłam, by mieć pewność, że
Marcin nie pokusi się o to, by ją otworzyć.
-
Gosia, jesteś pewna? – Marcin chyba zauważył oznaki łez na mojej twarzy.
Podszedł do mnie i położył swoje dłonie na mych ramionach. Cieszyłam się, że
stałam do Niego tyłem, bo przynajmniej nie musiałam patrzeć w Jego oczy.
-
Napiszę Ci jeszcze adres – pomięłam Jego pytanie bo nie chciałam kłamać.
Odeszłam od Niego na chwilę i zgodnie ze swoimi słowami podałam mu kartkę z
adresem chłopaka. – Dziękuję – powiedziałam do brata, kiedy podałam mu list i
ową kartkę. Gdyby nie On, to musiałabym sama to zrobić a tak przynajmniej
mogłam sobie zaoszczędzić kolejnego spotkania z Bartkiem. Znowu działała ta
część mnie, która była tchórzem.
-
Gosia, może ... – nie pozwoliłam mu dokończyć.
-
Nie. Już wystarczy – czułam, że brat chciał mnie jeszcze przekonać do
przemyślenia tej decyzji, chyba przeczuwał co znajdowało się w liście.
Natomiast ja już nie czułam się na siłach by walczyć. Zdecydowanie za długo to
trwało i musiałam w końcu otrzeźwieć.
-
W takim razie jadę, a Ty odpocznij sobie – dał mi buziaka w czoło i wyszedł.
Zabrałam się za sprzątanie bałaganu jaki zrodził się podczas pisania listu, a
zaraz po tym położyłam się w łóżku próbując zasnąć. Tylko w śnie nie czułam
tego wszystkiego, tylko wtedy byłam wolna i mogłam swobodnie oddychać.
Cześć! Dzisiaj nawet długa część i bardzo przez Was wyczekiwana, więc jestem ciekawa Waszych opinii :)
Co u mnie? Bardzo gorący okres, natomiast po 18 czerwca powinno być już znacznie lżej. Do tego czasu czeka mnie masa pracy, ale mam nadzieję, że wszystko uda mi się pogodzić, chociaż już zmęczenie daje mi się we znaki, marzę o tym by się tak porządnie wyspać! Teraz uciekam na zajęcia i nie zapominajcie, że już 12 czerwca pierwsze urodziny tego bloga, a co za tym idzie czeka na Was niespodzianka! Może nawet dwie :)
Kolejna zaskakująca mnie część. Kochana, jesteś niesamowita! Tak, Ty :))
OdpowiedzUsuńCicho w sercu liczyłam na to, że właśnie tak się stanie, że znów pojawi się Bartek. I stało się.
Mam nadzieję, że żadne z nich nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
Niech walczą! :)) Niech zaryzykują, kto nie ryzykuje, szampana nie pije :)
Życzę Ci odpoczynku i duuuużo weny :))
Pozdrawiam// Nieś.
Gosia i Bartek muszą się pogodzić, błagam haha :D Część jak zwykle cudowna, masz ogromny talent do pisania. I mam nadzieję, że szybko tego opowiadania nie skończysz. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze jeszcze im się ułoży i wszystko będzie inaczej ;)
OdpowiedzUsuńNiech walcza o siebie mam nadzieję ze to nie koniec ich związku. Dobrze ze Gosia ma brata i przyjaciela na ktorych moze liczyć w trudnych chwilach. Szkoda ze Gosia nie chce prezentu od Bratka. Jestem ciekawa co jest w srodku. Życzę dużo weny i odpoczynku . Ja pamietam o urodzinach opowiadania. Ola
OdpowiedzUsuńBędę chyba inna i napiszę, że nie chce, by Bartek z Gosią wrócili do siebie... ludzie się nie zmieniają od tak... potrzeba czasu, baaardzo dużo czasu. Bartek bardzo przedmiotowo traktuje Gosię, nie zasłużyła na to . Wgl Jej nie wspiera, a to należy do Jego obowiązku. Niech Gosia nie wraca do Niego ! A opowiadanie wciągaa, oj bardzo ! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAaaaaa... doczekałam się *,*
OdpowiedzUsuńGosia dobrze zrobiła mówiąc co jej ciąży na sercu. Chyba dopiero teraz dotarlo do Bratka jego zachowanie wobec niej. Szkoda,że tak późno. Ludzie uczą się na błędach. Uważam,że jest dla nich jeszcze szansa. Tylko Bartek mysi zmienić swoje podejście. Ich związek wyglądał jakby byli po ślubie i mieli po 70 l. i nic im sie nie chciało. Powinni wychodzić gdzieś, Barek powinien zdobywać i imponować Gosi z dnia na dzień. Ludzie się znieniają tylko ich przeszłość się nie zmienia. Teraz on musi zawalczyć,pokazać,że zależy o ile zależy .
Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję,że znajdziesz chwilę aby chciaż się zrelaksować i naładować baterię. :-)
Pozdrawiam
/Eli..