CZEŚĆ!
Dokładnie
rok temu – 12 czerwca o zamieściłam pierwszy post na tym blogu i tak sobie już
tu mieszkam wspólnie z Wami 12 okrągłych miesięcy. Ten blog jest dla mnie czymś bardzo
osobistym, traktuję Go bardzo indywidualnie i jest to moje miejsce na ziemi i
wiem, że nikt nigdy mi Go nie odbierze.
Ten
dzień, tak samo jak 7 luty, kiedy to zamieściłam pierwszą część opowiadania na
quku.org, jest dla mnie małym świętem. Dzięki swojej pracy mogę uszczęśliwiać
ludzi, czyli Was moich czytelników. Mogę dać Wam coś od siebie i jest to
bezinteresowne działanie. Pokochałam
pisanie, którego wcześniej nie lubiłam. Jak się to wszystko zaczęło? Szukałam
czegoś luźnego do poczytania w internecie i dużo opowiadań było przerysowanych,
infantylnych a ja szukałam czegoś, co miało „to coś”. Chyba trafiłam na jedno
takie opowiadanie a później automatycznie zaczęłam myśleć, o czym byłaby
historia, którą mogłabym stworzyć i pewnego wieczoru usiadłam przed komputerem
i pisałam. Było to nie lada wyzwanie i nawet teraz, gdy czytam swoje pierwsze
części, to dużo bym zmieniła i jestem Wam wdzięczna, że pomimo tych błędów
zostaliście ze mną i nadal jesteście. To jest coś magicznego, czuję pewną
relację z Wami. Pomimo, że nie znamy się osobiście a rozmawiamy jedynie przez
opowiadanie i komentarze, to ja już kojarzę pewne osoby i nawet czasem nie
czytając podpisu komentarza, wiem, że to napisała właśnie ta osoba.
Dzięki
opowiadaniu wymieniam maile z niektórymi dziewczynami i jesteście wspaniałe! To
cudowne móc pogadać, opisać swój dzień, nastrój, problem, zabawne sytuacje z na
pozór obcą osobą, a wewnątrz bliską. Uwielbiam czytać Wasze komentarze,
wiadomości – to najprzyjemniejsza część tej mojej pracy, która jest moją pasją.
Najlepsze
jest to, że nie mam z tego żadnych korzyści materialnych, owszem reklamy są na
blogu, ale żeby otrzymać z nich jakiekolwiek pieniądze musielibyście codziennie
w nie klikać, a to jest niepotrzebne, bo nie robię tego dla pieniędzy i nigdy
od Was tego wymagać nie będę, więc najlepsze jest to, że nie mam z tego żadnych
korzyści materialnych a ciągle chce mi się to robić! Nie wyobrażam sobie żebym
nagle miała przestać pisać. Nie wiem co miałabym wtedy robić z „wolnym” czasem
bądź dzięki czemu zarywałabym noce. To już weszło w mój rytuał życia i nie
mylcie tego z jakimś obowiązkiem, broń Boże. Jest to moja odskocznia i azyl, do
którego uciekam, nie tylko wtedy kiedy jest mi źle, ale uciekam wtedy gdy mam
na to ochotę.
Opowiadanie,
jak i sama czynność pisania, jest dla mnie bardzo ważne, po roku czasu czuję,
że jest to nieoderwalna część mojego życia. Przez ten rok dużo się wydarzyło,
ale nie przypominam sobie, żebym miała ochotę przestać to robić. Jak każdy
człowiek potrzebowałam chwili wytchnienia, odpoczynku by uporządkować pewne sprawy w życiu prywatnym, ale też
nabrać świeżego spojrzenia na opowiadanie. Wiem, że co mnie nie zabije to mnie
wzmocni i tego się trzymam. Nie zwalniam tempa i pomimo, że teraz mam sesję,
obronę i masę innych spraw, które wyczerpują mnie do cna i wieczorem padam na
łóżko jak leniwiec, to mam coś dla Was.
Nowe
opowiadanie miało się pojawić po zakończeniu The experience, które to ma mieć
200 części, ale z racji, że chciałabym Wam serdecznie podziękować za to, że
jesteście, wspieracie i czytacie opowiadanie, to mam dla Was nowe opowiadanie,
którego tytuł brzmi „Trudna rozłąka”. Będzie ono znacznie krótsze niż The
experience (przynajmniej mam taką nadzieję) i domyślam się, że większość z Was
będzie wyrażać zdanie, że woli historię Gosi, natomiast ciężko jest zrobić coś
podobnego, ja też nie przewidzę, czy to leży w Waszym guście czy też nie. Mam
nadzieję, że chociaż w połowie polubicie historię Izy tak jak Gosi. Części tego opowiadania będą
raczej pojawiały się raz w tygodniu, przynajmniej w trakcie czerwca. Nie spowoduje to jednak, że
zapomnę o The experience, częstotliwość będzie bardzo podobna, więc mam
nadzieję, że nikogo z Was nie zawiodę.
To
pierwsza niespodzianka, a druga, że założyłam dla Was instagrama. Znajdziecie
mnie jako instagram/paulina.opowiadania . Pomyślałam, że łatwiej będzie mi
prowadzić instagrama niż facebooka i dzięki temu, będziemy w lepszym kontakcie,
będziecie mogli śledzić moje życie, kiedy tworzę posty, co robię i gdzie się
znajduję. Te z Was, które podały wcześniej swoje profile już zaobserwowałam, a
jeżeli ktoś z Was jeszcze posiada konto na instagramie to zapraszam do
obserwowania i zostawcie w komentarzach Wasz nick. Natomiast jeśli ktoś nie
posiada konta, zainstalujcie sobie na telefonie tą aplikację, bardzo łatwo ją ściągnąć
a później możecie korzystać z niej także za pomocą komputera. Także, do
zobaczenia!
Myślę,
że jeszcze warto sięgnąć po liczby, chociaż nie mają jakiegoś wielkiego
znaczenia, bo najważniejsze jest to, że jesteście i czytacie.
Łączna
liczba wyświetleń to 164 627
A
w ostatnim miesiącu 11 433! Jesteście niesamowici!
Postów
na blogu jest 173.
Teraz
zostawiam Was z nowym opowiadaniem, czekam z niecierpliwością na komentarze,
proszę poświęćcie te kilka minut na wyrażenie swojego zdania. Będę niezmiernie
wdzięczna!
P.S. Nawet nie macie pojęcia jak bardzo się stresuję!
TRUDNA ROZŁĄKA
Stan mojego życia można było nazwać stabilnym.
Wszystko to, co się działo, nie wykraczało poza normy stabilności. Wiadomo,
czasem zdarzyło się trzęsienie ziemi bądź powiew wybitnego szczęścia, ale
ogólnym szczęściem było to, że wszystko było stabilne.
W moim życiu kręci się sporo osób, ale
dwie są szczególnie dla mnie ważne. Moim autorytetem i życiową mądrością jest
moja mama. To ona mnie wychowywała i całe swoje życie poświęciła, by wychować
mnie na dobrego człowieka. Dużo pracuje i często nie ma jej w domu, ale zawsze
znajdziemy czas na rozmowę, więc to nie jest tak, że jestem pozostawiona sama
sobie. Oczywiście, zdarzają się nam kłótnie, głównie o to, że zostawiłam
bałagan, że się nie uczę, że często gdzieś wychodzę, ale i tak, bardzo się
kochamy. Mamy tylko siebie.
Drugą osobą, jest mój chłopak – Paweł.
Znamy się już, bądź dopiero, zależy kto jak na to spojrzy, 14 miesięcy. Dla
mnie to długo i cieszę się, że ciągle, pomimo wielu przeszkód jesteśmy razem.
Paweł mieszka ode mnie niecałe 400 km. To bardzo dużo, szczególnie kiedy
pokonuje się tą odległość co trzy
tygodnie bądź raz na miesiąc. Tylko tyle jesteśmy w stanie bez siebie
wytrzymać. Obydwoje wydajemy masę pieniędzy na bilety, ale jesteśmy przekonani,
że jest to dobra inwestycja.
Z Pawłem poznaliśmy się na wakacjach.
Nie jest to jakaś wybitnie wyjątkowa historia, nawet mam wrażenie, że takich
początków znajomości jest wręcz pełno. Nasza historia różni się tym, że trwa
nadal, a nie był to tylko wakacyjny romans.
Ja pojechałam na mazury z dwiema swoimi
koleżankami z którymi nota bene znam się od dzieciństwa – Karoliną i Moniką.
Paweł był ze swoim najlepszym kumplem – Michałem. Wszyscy mieszkaliśmy w tym
samym pensjonacie a chłopaki zajmowali pokój obok. Kilka razy wpadliśmy na
siebie na korytarzu i od słowa do słowa, poznaliśmy się i całą piątką wspólnie
spędzaliśmy czas, a później to już samo się potoczyło. Na początku nic nie
poczułam do Pawła, dopiero gdy razem tańczyliśmy na dyskotece, to dostałam
jakby olśnienia, że moje ciało dziwnie reaguje na tego chłopaka. Podczas
pocałunku mój świat zawirował, a wszystko przestało mieć znaczenie. Długo nie
mogłam zapomnieć o tym uczuciu, a On mi wtedy powiedział, że „ma zaczarowane
usta” i to dlatego. Bardzo Go polubiłam i nie chciałam przerywać tego, co
zaczynało powstawać między nami. Wymieniliśmy się numerami telefonów, mailami,
adresami… Oboje czuliśmy to samo i chcieliśmy pozwolić rozwijać się temu
uczuciu. Po dwóch tygodniach każde z nas powróciło do swoich domów rodzinnych i
tak dzieli nas teraz 400 km. Od 14 miesięcy oboje krążymy po Polsce,
przemierzając tą samą drogę by spotkać tą samą osobę. Jest to męczące, ale ta
tęsknota nie pozwala na ciągłe siedzenie w domu i patrzenie w monitor
komputera. Średnio widzimy się co trzy tygodnie, chyba, że coś nam wypadnie to
raz w miesiącu. Te weekendy są bardzo krótkie. Obojętnie, które z nas udaje się
do drugiej osoby, to na miejsce docieramy zazwyczaj w piątek w nocy, więc mamy
dla siebie całą sobotę i powiedzmy niedzielę, ale już po południu trzeba
wyjeżdżać. Podróż trwa 8 godzin i często jest tak, że odwlekamy powrót na
najpóźniejszy pociąg, by mieć chociaż tą godzinę więcej dla siebie a wtedy, na
drugi dzień, ciężko nam wstać do szkoły. Lepiej ma Paweł, bo On na uczelni nie
zawsze musi być w poniedziałki, więc ma o tyle dobrze. Paweł studiuje biotechnologię
i jest już na drugim roku. Ja jeszcze jestem
w liceum, chociaż już na szczęście w trzeciej klasie, więc matura przede
mną i wyruszam do Niego. Mnie łatwiej jest się do Niego przenieść niż Jemu do
mnie. Głównie z tego względu, że ma studia, których nie może ot tak przerwać a
procedury związane z przenoszeniem się, są bardzo skomplikowane. Kiedy się
poznaliśmy, Paweł był już przyjęty na studia, więc też wtedy nie mógł tego
zrobić, a poza tym, wtedy jeszcze nie
wiedzieliśmy, że tak rozwinie się nasza znajomość i teraz będziemy planować
wspólne dalsze życie.
Rozmawiamy ze sobą codziennie, przede wszystkim
są to rozmowy telefoniczne i jak się uda to oczywiście rozmawiamy na skype. Tak
naprawdę świata poza Nim nie widzę i odnoszę wrażenie, że On ma tak samo ze
mną. Lubimy rozmawiać o naszej przyszłości, snujemy wszelkiego rodzaju plany,
często bujamy w obłokach, ale najważniejsze jest to, że mamy podobne wizje.
Od momentu w którym się poznaliśmy
pokłóciliśmy się dosłownie trzy razy. Pierwsza kłótnia była z zazdrości. Paweł
poszedł na imprezę akademicką i później na facebooku pojawiły się zdjęcia na których
było Go widać tańczącego z dziewczynami czy siedzącego obok nich. Nie wiem
czemu, ale odebrało mi wtedy rozsądek i zaczęłam szaleć. Może spowodowane było
to tym, że znaliśmy się wtedy zaledwie 5 miesięcy i nie ufałam mu tak bardzo
jak obecnie. Bo przecież idąc na imprezę normalnym jest, że się będzie tańczyć,
rozmawiać z ludźmi, a kobiety to też część tego społeczeństwa, no ale poczułam
się zazdrosna i zdecydowane za bardzo urażona. Paweł to też mocny charakter,
ale przede wszystkim jest cierpliwy. Dał mi się pozłościć, poczekał aż ochłonę
i wtedy ze mną porozmawiał, wyjaśnił i zapewnił o swojej miłości. Druga kłótnia
miała miejsce po roku naszej znajomości, kiedy to w wakacje miał przyjechać do
mnie na bliżej nieokreślony czas. Chciałam by był jak najdłużej, liczyłam
minimalnie miesiąc, a On już po tygodniu musiał jechać, bo jechał z tatą do
Niemiec na jakieś targi. Wściekłam się wtedy niesamowicie i ponad tydzień byłam
obrażona. Z braku pieniędzy, które oboje wydawaliśmy na dojazdy do siebie, nie
mogliśmy nigdzie wspólnie wyjechać i jedynie mogliśmy spędzić wakacje u mnie
bądź u Niego. Niestety, zdarzało się tak, że terminy nam nie pasowały. Kiedy On
jechał do dziadków, ja siedziałam w domu, a jak ja jechałam to On akurat miał
czas. Oboje się denerwowaliśmy i ta nerwowa atmosfera udzieliła się nam tak, że miesiąc się nie
widzieliśmy. Koniec końców, wszystko zostało załagodzone jak się już
zobaczyliśmy. Wtedy żadne z Nas nie myślało o tym, co miało miejsce i wszelkie
urażone emocje odeszły gdzieś daleko.
Trzeci raz miał miejsce właśnie dzisiaj.
Został nam niecały tydzień do przyjazdu Pawła i tak naprawdę już żyłam tylko
tym zdarzeniem. Była niedziela, więc jeszcze 5 dni. Czułam, że iż było bliżej,
tym ciężej było mi wytrzymać, a na dodatek czas się maksymalnie dłużył, ale
przecież to tylko 5 dni! Już wytrzymałam 14 dni, to co to 5. Niestety wszystko
trwało do momentu w którym nie połączyliśmy się na skype.
- Cześć przystojniaku – od razu uśmiechnęłam
się od ucha do ucha widząc Jego twarz na ekranie. Uwielbiałam Jego zielone
oczy, jasno brązowe włosy i taką słoneczną cerę, nie umiem tego wyjaśnić, po
prostu jest taka żywa, świeża, zdrowa.
- Cześć kochanie, co robisz?- widząc
Jego uśmiech aż serce zabiło mi szybciej. Kochałam Go bardzo mocno, każdą część
Jego ciała, gest, ruch.
- Skończyłam pisać wypracowanie i teraz
sobie siedzę. Wiesz, pomyślałam sobie, że jak przyjedziesz to moglibyśmy jechać
do moich dziadków. Jest ładna pogoda i zrobimy sobie ognisko, może będziemy
spali w namiocie, co Ty na to? – moi dziadkowie mieszkają ode mnie z jakieś 30
km, więc podróż minęłaby nam raz dwa. Dziadkowie mieszkają z bratem mojej mamy,
który ma dwie córki, a one są mniej więcej w naszym wieku, więc mogłoby być
naprawdę fajnie, a przede wszystkim bylibyśmy razem. – Czemu milczysz? – Paweł
nic nie mówił, a Jego twarz spoważniała. Obawiałam się tylko jednego – Proszę,
nie mów tego. – nie chciałam tego usłyszeć, bo już wiedziałam co się działo.
Już umiałam przewidzieć Jego reakcje, słowa.
- Iza… wiesz przecież, że ….
- Co tym razem? – nie pozwoliłam mu
dokończyć, tylko chciałam się dowiedzieć, co takiego było na tyle istotne, by
odwołać Jego przyjazd do mnie. Co było przyczyną zawalenia się wszystkich moich
planów. Widywaliśmy się z częstotliwością co trzy tygodniową i bardzo rzadko
się zdarzało, że przesuwaliśmy widzenie w tą stronę, która wydłużała naszą
tęsknotę. Kiedy ja wiedziałam, że w danym tygodniu nie dam rady przyjechać,
jechałam tydzień wcześniej, a Paweł odwlekał to w drugą stronę, co mnie bardzo
denerwowało.
- Mam do zrobienia ważny projekt na
uczelnię i muszę zająć się tym w weekend, bo nie robię go sam, ale w grupach i
muszę zostać – Paweł może był tylko trochę przejęty, nie widziałam po nim, żeby
bardzo go to smuciło. Ja miałam ochotę krzyczeć, płakać. Wiedziałam dobrze, że
to nie był koniec świata, ale do licha, ja tęskniłam!
- Czy Tobie choć trochę na mnie zależy?
Czy Ty już w ogóle nie liczysz się z moimi uczuciami?! – nie chciałam mu pokazywać,
jak to bardzo na mnie wpłynęło, ale nie umiałam się kryć, udawać, że wszystko
było w porządku.
- No co Ty mówisz? Iza ja naprawdę
chciałbym przyjechać, wiesz, że tęsknie tak samo jak i Ty – próby uspokojenia
mnie nie okazywały się skuteczne, a nawet zaogniały sytuację. Nie miałam ochoty
dłużej z Nim rozmawiać, mimo, że ta rozmowa trwała tylko 5 minut.
- Jakoś tego po Tobie nie widać. Masz
cały tydzień by zrobić ten projekt, a akurat musisz się zająć tym w weekend? Na
wszystko masz czas, ale nie dla mnie! – puszczały mi nerwy, bo ta sytuacja
ogólnie była ciężka. Niektóre pary miały siebie na co dzień, widywały się co
kilka dni, tydzień… A my, nie dość , że oddzieleni 400 kilometrami to jeszcze
nie możemy się zobaczyć raz na trzy tygodnie.
- Gadasz bzdury, a teraz co robię? Mam
czas dla Ciebie – w naszym związku to On był tym spokojniejszym, a ja szalałam,
burzyłam się, a to wszystko przez emocje. Paweł spokojnie sobie siedział na
fotelu, a ja miałam ochotę porozrzucać wszystkie rzeczy w pokoju.
- Tak? Ale dwóch dni dla mnie nie możesz
wygospodarować. To po co ja Ci jestem w ogóle potrzebna? Założę się, że w tej
„grupie” jesteś z jakąś dziewczyną – ostro dalej brnęłam w swoich słowach i w
ogóle nie myślałam nad tym co mówiłam, po prostu co się akurat znajdywało na
ślinie, to zostało powiedziane.
- Przeginasz, wiesz? Zrozum, że nie da
się wszystkiego przewidzieć i wszystkiego pokonać. Zachowujesz się jakby to był
koniec świata ! – ciśnienie rosło, a my nawet nie mogliśmy siebie dotknąć,
tylko widzieliśmy siebie w tym głupim monitorze. Już nie mogłam wytrzymać i
kłócić się z Nim dalej. Nie myśląc zbytnio nad tym co robiłam, spontanicznie
zamknęłam komputer i rzuciłam się na łóżko.
- Zachowujesz się jakby to był koniec
świata! – ironizowałam i na głos wypowiedziałam ostatnie słowa chłopaka – Co za
dupek! – naprawdę byłam wściekła, a jeszcze bardziej było mi przykro, że się
nie zobaczymy. Nie lubiłam tęsknić i rozstawać się z Nim, a teraz musiałam nie
tylko pogodzić się z tym, że nie przyjedzie, ale na dodatek jeszcze się pokłóciliśmy. Nie chciałam z Nim
teraz rozmawiać i drążyć tego tematu. Uważałam, że muszę przeboleć co los mi
zgotował i na spokojnie to przemyśleć.
- Co się stało? – drzwi do mojego pokoju
były otwarte i w tamtej chwili ujrzałam w
nich mamę. Pewnie usłyszała mój podniesiony głos i dlatego się tam
zjawiła.
- Paweł nie przyjedzie – zwróciłam się
do Niej patrząc w sufit. Nie lubiłam płakać i to była moja metoda na
powstrzymywanie łez. – Tylko proszę Cię, nie mów mi, że to nie koniec świata bo
oszaleję!
- Córeczko, zobaczycie się tydzień
później a te nerwy w niczym Ci nie pomogą – kobieta usiadła obok mnie i
próbowała zarazić mnie swoim stoickim spokojem.
- Właśnie nie! Ja za dwa tygodnie jadę
na konkurs, a On dobrze o tym wiedział. Zobaczymy się dopiero po 5 tygodniach –
moja stabilizacja legła w gruzach. Czekać 5 tygodni na przytulenie się do
swojego chłopaka, to znacznie za długo. Konkurs, na który miałam jechać był z
języka polskiego, a dotyczył pisania wypracowań, rozprawek itp. Chciałam iść na
studia dziennikarskie, stąd też moje zamiłowanie do pisania. Jako, że bardzo
zależało mi na tym, by dostać się na Uniwersytet na którym studiuje Paweł,
łapałam się każdego możliwego sposobu na zdobycie dodatkowych szans.
- Dwa masz już za sobą. Zobaczysz,
szybko Ci to zleci – uwielbiałam optymizm mojej mamy. Co to dwa tygodnie z
pięciu, przecież to nawet nie połowa tego czasu.
- A trzy przede mną… Mamo, zostawiłabyś
mnie samą? – ja wiedziałam, że się martwiła o mnie i niemiłosiernie troszczyła
o swoje jedyne dziecko i serce jej pękało, kiedy ja cierpiałam, ale
potrzebowałam ciszy i samotności.
- Dobrze, zrobię Ci kakao – mama
uśmiechnęła się do mnie, po czym zniknęła. Byłam jej bardzo wdzięczna za ciepło
jakim mnie obdarzała. Nie starała się na siłę pocieszyć, ale po prostu też nie
udawała, że nic się nie działo.
Ja wiem, że nazbyt emocjonalnie
zareagowałam, że mój wybuch na pewno nie był adekwatny do sytuacji, ale to była
miłość, a ona nie jest racjonalna. Tęskniłam za tym chłopakiem nie z dnia na
dzień, ale z minuty na minutę coraz bardziej i świadomość, że jeszcze trzy
tygodnie mam wytrzymać bez Niego była jak scenariusz z jakiegoś dramatu albo co
gorsza z horroru. Chyba jeszcze nigdy
nie zdarzyło się, że pomiędzy naszymi spotkaniami była taka duża
przerwa. Nie lubiłam sytuacji, nad którymi nie miałam kontroli i wszystko
działo się bez mojej zgody, a bezpośrednio dotyczyło to mnie.
I Jak wrażenia?
Co by się nie stało z The Experience, to nowe opowiadanie nam to wynagrodzi, bo juz od pierwszego rozdziału jestem zdecydowanie na TAK :)
OdpowiedzUsuńDarka
jakbym widziała siebie, i swoje życie i problemy ! supeer! czekam na więcej ! ;) ;*
OdpowiedzUsuńDokładnie mogę wczuć się w postać Izy. Zaczyna się świetnie! :) jak Ty to robisz? :)
OdpowiedzUsuńDalszych sukcesów na tym blogu <3 // Nieś
Kochana, nowe opowiadanie zapowiada się naprawdę fajnie! Już się nie mogę doczekać kolejnej części, a Ty każesz nam czekać tydzień.
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości i talentu, musisz go pielęgnować.
Czy byłaby możliwość wysłania Ci prezentu na urodziny? Bardzo chciałabym Ci podarować coś od siebie w podziękowaniu za to, ile mi do siebie dajesz :*
Jejku, dziękuję Ci, że pomyślałaś o mnie, na prawdę nie musisz mi nic wysyłać. Odezwij się do mnie na paulina.opowiadania@gmail.com
UsuńZapowiada się ciekawie. Czekam na kolejne części :)
OdpowiedzUsuńjak narazie mi sie podoba. to juz rok jak z nimi jestes i bardzo sie ciesze ze piszesz te opowiadania.ola
OdpowiedzUsuńciekawe <3
OdpowiedzUsuńCzytam Twoje opowiadanie od samego początku i aż sama się sobie dziwię,że z niecierpliwością czekam na kolejne części:) jesteś świetna w tym co robisz i nie daj sobie wmówić,że jest inaczej. Nowe opowiadanie zaczyna się fajnie bardzo przypomina moją historię. I nie martw się jeśli czasami jest mało komentarzy to nie jest oznaka,że mało ludzi czyta twoje opowiadania bo ja również tak jak większość osób czytam,ale nie zostawiam komentarzy.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzapowiada sie bardzo ciekawie. Mam tylko jedna prosbe niech Iza nie bedzie jak Gosia ze bedzie sie czepiala wszystkich drobnostek i zeby nie bylo az tyle klotni co w The Experience. To jest tylko moja prosba. To opowiadanie zapowiaa nie naprawde bardzo fajnie, zreszta kazde opowiadanie w Twoim wykonaniu jest niesamowite. Pozdrawiam i zycze wielu pomyslnosci i weny z okazji pierwszych urodzin! :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę nic obiecać, ale wezmę to pod uwagę :)
UsuńJak zaczełam czytać "The experience" nie sądziłam,że czytając będę aż tak dogłębnie analizować siebie,swoje otoczenie,przyjaźń ,rodzinę. Wiele się zmieniło. Moje podejście do rzeczy,które są oczywiste ale mając je ich nie doceniałam.
OdpowiedzUsuńCzytając inne opowiadania nie czuję hmmm... więzi. Tutaj mam wrażenie jakbym "była u siebie w domu" . Nie ma rzadnej sztuczności. Zauważyłam,że os komentujące mają różne opinie i co chyba jest ważne wyrażają je.
Podziwiam Ciebie. Masz dużo obowiązków a mimo to zawsze znajdziesz dla nas chwilkę. Uprzedzasz nas o tym,że przez dany czas rozdziały będą rzadziej. Wszystko to doceniam. Jesteś wyjątkowa.
Dzisiaj jak zobaczyłam tytuł to aż się wystraszyłam. Pomyślałam,że może chcesz zawiesić bloga albo co gorsze zakończyć. a tu taka niespodzianka i nowe opowiadanie. Co do histori Izy . Spodobała mi się i jestem ciekawa jak potoczy sie . Widzę u niej wiele wspolnych cech - zwłaszcza wybuchowość i mówienie w kłotni rzeczy totalnie nieprzemyślanych i tak na prawdę nie będących prawdziwymi. Już mi się podboba a znając Ciebie jeszcze nie raz sie zaskoczę. Kocham to .
Tak zastanawiam sie czego Ci życzyć. Myślę,że dużo pomysłów,więcej chwil odetchnięcia od rzeczywistości, realizacji planów i aby wszystko układało się po Twojej myśli. Trzymaj się ciepło .
Pozdrawiam :-*
/Eli..
Twoje słowa są dla mnie bardzo ważne, jest mi niesamowicie miło, że to opowiadanie nie jest dla Ciebie zlepkiem wymyślonych słów, ale wnosi coś więcej. Dlatego gdy kiedykolwiek zwątpię w to, co robię, to przypomnę sobie właśnie Twoje słowa. Bo póki chociaż jedna osoba wynosi z tego coś więcej, to wiem, że warto to robić, chociażby tylko dla jednej osoby.
UsuńPoza tym podwójnym szczęściem jest to, że czujesz się tutaj "jak u siebie w domu" to jest bardzo ważne, bo to miejsce nie jest tylko dla mnie, tworzę go w takim samym stopniu jak Wy. Bez Was nie byłoby mnie :*
Dziękuję za wszystkie słowa :*
zapraszam na instagram/paulina.opowiadania
Zdaje mi się,że nie tylko ja. Za pewne Twoje słowa wywierają wpływ na innych. Nawet nie próbuj zwątpić ( i myśleć) kiedykolwiek w siebie i swoje umiejętności! Wtedy będziesz mieć doczynienia ze mną hehehe... Z resztą to jest nie możliwe. Jesteś bardzo silną osobą i łatwo się nie poddajesz. Masz swoje cele i do nich dążysz. Porażki nie zniechęcają Ciebie. To cenię u ludzi .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-*
/Eli..
Ile mamy jeszcze czekac na opowiadanie o Gosi ?!
OdpowiedzUsuńCzekamy już tydzień i nadal nie ma , a dalas kolejne opowiadanie chociaż jeszcze tego nie skonczylas i nie masz czasu dodac -.-
Zapraszam na mojego istagrama gdzie dowiesz się co robię i co się dzieje, że nie ma kolejnej części.
Usuń