Niby
spało mi się dobrze, ale nie do końca. Obudził mnie padający deszcz, który
nieustannie odbijał się od dachu i rynien. Nie lubiłam takich zmian pogodowych
i nigdy one dobrze na mnie nie wpływały, szczególnie te gwałtowne. Wczoraj było
jeszcze 30 stopni a dzisiaj aż strach było wychodzić na zewnątrz. Od samego
momentu kiedy otworzyłam oczy już nic mi się nie chciało. Kiedy spojrzałam na
zegarek była 10, sama nie spodziewałam się, że tak długo spałam. Wstałam z
łóżka tylko dlatego, że zaczęło mi burczeć w brzuchu, ale zanim zeszłam do
kuchni to ubrałam się w czarne leginsy i szarą bluzę, co by było mi ciepło i
wygodnie. Po drodze wzięłam telefon i postanowiłam zrobić sobie śniadanie.
Odkąd mieszkaliśmy bez mamy, tata starał się nam dogodzić i niesamowicie o nas
dbał. Stąd też codziennie rano zabiegał o to, by było świeże pieczywo co
poniekąd wynikało z Jego nadgorliwości, natomiast nie sposób było tego nie
docenić. Tak też tego dnia w chlebaku
znalazłam świeże rogale, więc zrobiłam sobie je z serem i zasiadłam przed
telewizorem oglądając powtórki jakiś seriali. To moje beztroskie siedzenie
przerwał mi dźwięk telefonu, kiedy po niego sięgnęłam na wyświetlaczu ujrzałam
imię Martyny.
-
Hej – usłyszałam głos przyjaciółki w słuchawce telefonu. Od razu wiedziałam, że
coś się stało. Wyczuwałam, że starała się nie dać tego po sobie poznać, ale
dobrze już ją znałam. A ja miałam tak, że bardzo często wyczuwałam pewne
rzeczy.
-
No cześć, co tam ? – za to ja byłam szczerze radosna bo cieszyłam się, że
dzwoniła i liczyłam, że może spędzimy razem popołudnie. Miałam ochotę z kimś
pobyć a w szczególności po niezbyt przyjemnej rozmowie z Bartkiem.
-
Słuchaj spotkamy się dzisiaj? Chciałam z Tobą porozmawiać – moje przeczucie się
sprawdziło. Martyna miała do mnie jakąś sprawę. Od razu zaczęłam się
zastanawiać o czym chciała ze mną rozmawiać.
-
Stało się coś? – jasnym było to, że strasznie zżerała mnie ciekawość i do głowy
przychodziły mi różne scenariusze. Nie należałam osób, które mogły pochwalić
się cierpliwością.
-
Nie, ale nie chcę o tym rozmawiać o tym przez telefon. Może pójdziemy na
zakupy? Nie mam jeszcze żadnych zeszytów i książek, więc może połączymy
przyjemne z pożytecznym? – w sumie Martyna miała rację. Myśląc o szkole
zaopatrzyłam się jedynie w ubrania a o zeszytach czy innych praktyczniejszych
rzeczach już zapomniałam.
-
W sumie, to dobry pomysł. To może za godzinę w centrum? – nie chciałam odkładać
tego na później bo wiedziałam, że nie wytrzymam. Jak najszybciej musiałam
dowiedzieć się co przyjaciółka miała mi do zainformowania.
-
Może być, spotkamy się przed głównym wejściem. Do zobaczenia – ustaliłyśmy
wszystkie szczegóły i jak chciałam zdążyć to musiałam podnosić swój tyłek z
wygodnej kanapy. Nie chciało mi się nigdzie wychodzić, a w szczególności w tą
pogodę, no ale już się umówiłam. Na szczęście moje nowe włosy nie wymagały
jakiś większych poświęceń, nawet jakby zmoknęły to i tak nic by im się nie
stało. Kochałam swoje nowe - krótkie włosy. Uwielbiałam je i w tamtej chwili za
nic w świecie nie zamieniłabym je na długie. Postanowiłam za bardzo się nie
przebierać, jedynie bluzę jaką miałam na sobie zamieniłam na granatową dłuższą
koszulę. Zrobiłam lekki makijaż, wzięłam kurtkę i buty i mogłam wychodzić. Nie
lubiłam deszczu a tym bardziej jeździć samochodem w taką pogodę. Na szczęście
nie miałam daleko do galerii i już po 15 minutach byłam na miejscu a Martyna
już na mnie czekała.
-
Hej – podeszłam do Niej i przywitałam się z nią całusem w policzek. Od razu
widziałam, że coś ją trapiło. Obawiałam się, że to miało związek z Filipem i że
pomiędzy nimi coś się zepsuło, tworzyli przecież fajną parę.
-
Cześć. – dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i weszłyśmy do środka. – Coś słabo
wyglądasz – to stwierdzenie trochę mnie zdziwiło. Ona wytykała mi mój wygląd, a
sama przecież nie wyglądała lepiej.
-
Coś słabo wyglądasz? – ironizowałam i specjalnie powtórzyłam jej słowa – I kto
to mówi – chciałam to wszystko obrócić w żart, ale słabo mi to wychodziło,
chociaż przyjaciółka się uśmiechnęła, więc może wcale tak źle to nie
zabrzmiało.
-
Rozmawiałam wczoraj z Bartkiem – Martyna ominęła trochę moje słowa i
niespodziewanie wyjawiła mi powód spotkania jak i jej humoru. Nie spodziewałam
się takich rewelacji, ale nie rozumiałam, dlaczego to aż tak bardzo wpłynęło na
jej nastrój.
-
I? – zatrzymałam się i znacząco na nią patrzyłam. Miałam pustkę w głowie,
wolałam nie siać w swojej głowie niepotrzebnego mętliku.
-
Bo ja nie wiedziałam co zrobić z tym weselem, czy on nadal chce żebym z nim
poszła, czy może ze względu na Was zmienił zdanie – Martyna tłumaczyła się ze
swojego zachowania, ale tak naprawdę to było zbędne. Wiedziałam dlaczego z nim
rozmawiała i nie musiała mi tego jeszcze raz tłumaczyć.
-
No dobrze i co? – niecierpliwiłam się i stałam tam jak na szpilkach, jakbym
czekała na jakiś wyrok czy coś w tym stylu. Martynie słowa przychodziły z
wielkim trudem, ale w końcu musiała to z siebie wyrzucić.
-
No i nie wiem. On powiedział, że to moja decyzja, że on się nie obrazi i
zrozumie. Podobno jest ktoś, kto może z nim iść, więc w razie czego nie
zostawię Go na lodzie. – wiedziałam o co jej chodziło, chciała bym jej pomogła,
w sumie to ja ją w to wszystko wpędziłam, ale najbardziej zwróciłam uwagę na
jej ostatnie słowa, podobno miał z kim iść. Jeszcze kilka miesięcy temu nie
miał partnerki. Kłamał mnie? Czy może teraz kogoś poznał? Może miał na myśli tą
dziewczynę z którą kupował garnitur? – Gośka, powiedz coś – Martyna mnie
ponaglała a ja miałam mętlik w głowie. Zachowywałam się egoistycznie bo nie
bardzo myślałam nad tym co miała zrobić, zastanawiałam się kim była ta
dziewczyna.
-
Nie wiem, nie umiem Ci pomóc – taka była prawda, nawet nie potrafiłam jej
niczego zasugerować. Sama nie wiedziałam ja co zrobiłabym na jej miejscu.
Zidentyfikować się z przyjaciółką czy zadbać o to, żeby jej były nie „spędził”
nocy z inną dziewczyną.
-
Dzięki – Martyna się trochę zirytowała i ruszyła dalej. Musiałam ją dogonić, bo
naprawdę nie chciałam się z nią kłócić. Tak jak się spodziewałam, puściła focha
i nie zamierzała się odzywać.
-
Przepraszam. Nie obrażaj się na mnie. – złapałam ją i stanęłam naprzeciwko
zagradzając drogę. – Zastanowimy się nad tym, dobrze? – postanowiłam podjąć ryzyko
i rozważyć z nią tą sytuację. Ona mnie potrzebowała i nie mogłam jej samej
zostawić. Musiałyśmy razem się z tym zmierzyć, mimo, że nie było to dla mnie
łatwe, ale takie już było życie. Trzeba było stawiać czoła problemom.
-
Razem? – chciała się chyba upewnić, czy obie miałyśmy się tym zająć. Patrzyła
na mnie maślanymi oczami a ja przewróciłam swoimi.
-
Razem. – złapałam ją za rękę i posłałam uśmiech. – A teraz chodź na lody –
miałam ochotę na coś słodkiego i to był dobry sposób by złagodzić żal Martyny.
Czekolada zawsze pomagała, więc i tym razem nie było innej opcji. Kiedy
siedziałyśmy w jednym ze lokali zajadając lody, musiałam poruszyć ten temat, im
szybciej tym lepiej.
-
Słuchaj, chcesz iść na to wesele? Będziesz się tam dobrze z nim czuła? – nie chciałam jej niczego
nakazywać lecz delikatnie nakierować, zadać takie pytania by odpowiedź na nie,
była odpowiedzią na główny problem. Martyna dłubała w lodach niczym małe
dziecko, lecz nadal milczała. Nie naciskałam, nie wymuszałam by odpowiedziała głośno
na to, co przed chwilą mówiłam.
-
Może lepiej byłoby gdybym z nim poszła? No wiesz, nie pójdzie z jakąś dziunią.
– z jej ust wypływała lojalność i byłam szczerze jej za to wdzięczna, tylko tak
nie można było. Nie mogła się poświęcać dla mnie. To czy on pójdzie z inną
dziewczyną to Jego decyzja i jak tam do niczego nie dojdzie to może dojść w
innej sytuacji.
-
Martyna zastanów się. Przecież jak będzie chciał mieć nową dziewczynę to
prędzej czy później będzie ją miał. Nie dasz rady odciągać od Niego każdej
dziewczyny, przecież to nierealne – musiałam jej wytłumaczyć, że to, iż raz
zadba o to, by Bartek nie bawił się z inną dziewczyną, niczego nie zmieni.
-
Może masz rację… Między Wami to już tak na serio koniec? – obie wiedziałyśmy
jaką podjęła decyzję i nie musiała tego formalnie mówić. Natomiast jej pytanie
wprawiło mnie w zakłopotanie a w sumie chciałam uniknąć tego tematu.
-
Nie wiem, chyba. – w głosie miałam sporo zwątpienia i zdecydowanie brakowało mi
pewności siebie, ale czy mogłam być pewna tego, że był to koniec? Chyba nigdy
to do mnie nie dotrze.
-
Teraz Ty mi odpowiedz na pytania. Chcesz z nim być? – jak ona mogła w ogóle
pomyśleć, że odpowiem jej na te słowa? Jak mogła wprowadzać mnie w takie
zakłopotanie. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie i nie potrafiłam
jednoznacznie odpowiedzieć, zawsze były jakieś za i przeciw, tak też było
obecnie.
-
Myślisz, że to takie proste? Ty nic nie rozumiesz – patrzyłam jej szczerze w
oczy i kręciłam głową z niedowierzania. Myślałam, że mnie rozumiała, ale byłam
w błędzie.
-
To mi to wytłumacz. Gosia podobno on był wczoraj u Ciebie, przeprosił. To czego
Ty więcej chcesz? – czułam się strasznie gdy to powiedziała. W jej oczach to ja
byłam winna i to tylko przeze mnie rozstałam się z Bartkiem. Ona nie znała całej
prawdy, nie wiedziała, że on mnie odepchnął, że widziałam Go w galerii z nową
dziewczyną, że Jego wczorajsza obecność była wymuszona przez jej chłopaka.
-
Weź pod uwagę, że nie wiesz wszystkiego. Przepraszam ale źle się czuję. –
pospiesznie wstałam od stolika i ruszyłam do wyjścia. Prawie biegłam by, tylko
dziewczyna mnie nie dogoniła. Naprawdę źle się poczułam a w sumie poczułam jak
łzy napływały mi do oczu. Nie sądziłam, że będę wstydziła się swojego
zachowania, zarówno łez jak i tego, że zostawiłam Martynę tam samą. Ja wiem,
źle postąpiłam, ale ona naprawdę nic nie rozumiała a ja nie chciałam jej tego
wszystkiego tłumaczyć.
Kochana, na początek, podziekowania, że mimo tylu własnych spraw, mimo wszystko pamietasz o nas, i piszesz. Dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńJak zwykle, rozdział piekny, zyciowy. Wydaję mi sie, że u Gosi i Bartka działaja emocje, oni muszą sobie na spokojnie przetrawić, pośpiech jest złym doradcą.Ta całą jest zbyt świeża, zbyt boli, żeby rozmawiać, dlatego nie dziwie sie Gosi,że tak zareagowała. Tu potrzeba rozwagi, szczerości w rozmowie, a przede wszystkim czasu, mam nadzieję, że mimo wszystko im się uda i poukładają wszystko między sobą.
Bartek kogoś znalazł i Gosia też powinna kogoś znaleźć !!! ~szalona
OdpowiedzUsuńA ja właściwie jestem zamurowana. Nie wiem co napisać. :D
OdpowiedzUsuńZ jednej strony cholernie chcę, żeby Gośka z Bartkiem się pogodziła, a z drugiej? Problemy się rozwiązuje, oboje mieli wystarczająco czasu na dojście do siebie po tym wszystkim. I w sumie jak małe dzieci.
Znając Ciebie, pewnie jeszcze 10 razy wywróci się do góry nogami i nas zaskoczysz.
Pozdrawiam i życzę ochłody w te upalne dni ;* //Nieś.
Gosie boli to ze Bartek zapomnial o urodzinach i przyszedl tylko ze go Filip poprosil a nie sam. Gosia nie chce jescze rozmawiac bo sama nie wie co czuje i mysli ale wie jedno ze go nadal kocha. moze oni bede jeszcze razem. kocham te opowiadania czekam na kolejnie. ola
OdpowiedzUsuńMoże jednak rozłąka byłaby dla obojga najlepsza...chociaż oczywiście kibicuje, by znowu się zeszli, ale zmiany niekiedy na prawdę mogą wyjść tylko na lepsze.
OdpowiedzUsuńCzasem wiesz, że kogoś tracisz, chciałabyś zainterweniować, ale wiesz, ze nie powinnaś tego robić, bo czujesz, że chęci są tylko po jednej ze stron.
Trzymaj się Paulina i daj z siebie wszystko w trakcie sesji :)
Darka