Obudziłam się rano a gdy
spojrzałam w lewą stronę, obok mnie leżał Filip, który jeszcze
spał. Z przyjemnością przyglądałam mu się przez dłuższą
chwilę. Poznanie jego było jedną z najlepszych rzeczy, jakie
przydarzyły mi się w życiu. Cieszyłam się, że miałam go przy
sobie. Wspierał mnie w każdym momencie mojego życia, nie prawił
kazań czy nie wykładał „życia”, ale przede wszystkim słuchał
i pomagał w rozwiązywaniu problemów. Bardzo go kochałam lecz
czasami zastanawiałam się, czy nie za bardzo, ale na to nie miałam
wpływu. Nie byliśmy spokrewnieni a mimo to, łączyła nas bardzo
silna więź, czułam jakby był moim bratem bliźniakiem, albo w
jakiś magiczny sposób miał dostęp do mojej duszy.
-
Co ty tak na mnie patrzysz? - Filip otworzył oczy a ja nawet nie
zauważyłam kiedy się obudził ponieważ strasznie byłam pochłonięta
rozmyślaniami.
-
Patrzę jakie mam szczęście. - uśmiechnęłam się i najmocniej jak tylko potrafiłam przytuliłam
się do niego. Czułam się bardzo bezpiecznie w jego ramionach.
Filip objął mnie ramieniem co pozwoliło mi znaleźć się jeszcze
bliżej niego. Jak dla mnie ta chwila mogła trwać wiecznie, było
tak dziwnie spokojnie i przyjemnie, że aż ciężko było mi w to
uwierzyć.
-
Oj już przestań. - widać było, że się trochę zawstydził co
było słodkie.
-
Taka prawda, bardzo bardzo cię kocham. - dałam mu buziaka w
policzek co spowodowało, że na jego twarzy zagościł wspaniały
uśmiech. To był wspaniały początek dnia i chciałam by trwał
jak najdłużej.
-
Żadna nowość, kto mnie nie kocha? - łobuzersko spojrzał na
mnie. - Zbieraj się, mam plan. - wstał z łóżka i od razu zaczął
się ubierać. Nie czekał na moją reakcję tylko zaczął działać.
Zaskoczył mnie swoim zachowaniem i takim intensywnym działaniem.
Mój mózg z rana trochę wolniej działał, więc moje czyny były
opóźnione.
-
Gdzie? Co ty znowu wymyśliłeś? - zmarszczyłam czoło i ciągle
nie podnosiłam się z łóżka. Byłam ciekawa tego co wymyślił i
co planował zrobić.
- Czekam w kuchni, nie mamy czasu. - wyszedł z pokoju
zostawiając mnie samą. Parsknęłam po czym wstałam z łóżka,
ponieważ wiedziałam, że nie miałam innego wyjścia, a poza tym
szkoda było marnować czasu na wylegiwanie się w łóżku. Pogoda
była nieziemska, wiosna panowała pełną gębą. Uśmiechnęłam
się i od razu przebrałam się w swoje cichy. W kuchni Filip wkładał jedzenie
do koszyka.
-
Jedziemy na piknik? - czułam,
że odgadłam intencje Filipa i to był super pomysł, dawno nie
byłam na pikniku i to była wspaniała alternatywa by wspólnie
spędzić czas.
-
A co? - Filip spojrzał na mnie pytająco i dalej pakował potrzebne
rzeczy, chodził po domu w poszukiwaniu koca.
-
Nic, dla mnie bomba. - po chwili wszystko mieliśmy naszykowane i
jechaliśmy za miasto. Filip zatrzymał się na jakiejś polanie
gdzie było pełno zieleni i przyjemnie czyste powietrze.
-
Wow, tu jest jak w niebie – rozglądałam się dookoła. Ptaki
dawały popisy wokalne i w tym momencie była to najlepsza muzyka,
po prostu miód dla uszu. Rozłożyliśmy koc a po chwili Filip
wyciągał bułki maślane i inne produkty, które wzięliśmy ze
sobą na to śniadanie.
-
Smacznego – przyjaciel zwrócił się do mnie jednocześnie
podając mi pieczywo i już nic nie mówiąc tylko rozkoszując się
panującą aurą, zajadaliśmy się. Nie wiem czym było to
spowodowane, czy otoczeniem czy odczuwanym głodem, ale miałam
ochotę opróżnić cały koszyk.
-
A jak z Bartkiem? - Filip spojrzał na mnie gdy skończyłam jeść
i położyłam się na kocu chcąc odpocząć i poleniuchować.
-
Niby dobrze ale wczoraj miał pretensje do mnie, że nie
przyjechałam do niego, że nie dzwoniłam. Ale po prostu miałam
ogromną ochotę z tobą porozmawiać. Nie wiem czy on zrozumie to,
że mimo iż jesteśmy w związku to nadal chcę się z tobą
dzielić moimi problemami i zmartwieniami. Jemu też o nich powiem,
ale nie zawsze musi być pierwszy. Może to ja jestem inna i mam nie
po kolei w głowie, ale po prostu ty podchodzisz mniej gorączkowo do
życia, niż ja czy Bartek i zawsze masz w sobie spokój i
opanowanie, masz dystans do tego i to się ceni. - nieco się
rozgadałam i miałam wrażenie, że trochę usprawiedliwiałam
Bartka. Gdy zamilknęłam to spoglądałam w niebo i przypatrywałam
się tworzącym się chmurom. Moja wypowiedź była dosyć
zagmatwana, ale miałam nadzieję, że Filip zrozumiał o co mi
chodziło.
-
Musisz z nim porozmawiać jak on to widzi bo nie dowiesz się
tego dopóki nie zapytasz. Żeby nie było tak, że on zacznie cię
ograniczać, albo będzie o mnie zazdrosny. Z góry cię uprzedzam,
że nie pozwolę ci się oddalić, rozumiem, że będziesz z nim
teraz spędzać dużo czasu, w sumie do tej pory widywaliśmy się
dosłownie kilka razy w miesiącu, no ostatnio trochę częściej,
ale wcześniej góra raz w tygodniu, ale jak już się widywaliśmy
to już konkretne rozmowy i tak dalej, tak jak wczoraj czy teraz.
Wiesz o co mi chodzi? - Filip położył się na boku i przybrał
poważny ton głosu a jego mimika twarzy była specyficzna. Nie
żartował, był śmiertelnie poważny, nie mogłam tego
zlekceważyć. Filip jasno dał mi do zrozumienia, że będzie
walczył o mnie i nie pozwoli mi się oddalić. Jego słowa poza
dodatkowym tematem do myślenia dały mi też świadomość, iż
byłam dla niego naprawdę ważna.
-
Rozumiem, muszę pogodzić czas pomiędzy wami i nie dać się
zatracić w związku z Bartkiem. - uśmiechnęłam się do niego
chcąc rozwiać jego wszelkie obawy. Wiedziałam, że czekała mnie
rozmowa z Bartkiem, ale raczej nie powinien mieć problemu z moją
przyjaźnią z Filipem.
-
Masz pamiętać też o sobie. - Filip odgarnął mi włosy z twarzy
i delikatnie jeździł po nich palcami. - Na mnie zawsze możesz
liczyć. Nie ważne jakby było źle mamy siebie. - złapał mnie za
rękę jakby chciał przypieczętować swoje słowa. Fajnie było
czuć, że nie tylko in dla mnie wiele znaczył ale ja dla niego
również byłam kimś ważnym, przede wszystkim że nasza przyjaźń
nie była dla nas czymś ulotnym.
-
Dobrze, dobrze – leżeliśmy i rozmawialiśmy o tym co się działo
u Filipa, o jego problemach, zmartwieniach. Mogłam z nim rozmawiać
godzinami a dodatkowo pogoda nas rozpieszczała. Było spokojnie 20
stopni i bez problemu można było spędzać czas na powietrzu,
wylegując się na kocu, niekoniecznie się opalać, ale podziwiać
przestrzeń. Po jakimś czasie zamilknęliśmy a panująca cisza
była ukojeniem dla duszy. Nie myślałam o niczym, chciałam dać
odpocząć mojej głowie. Wiedziałam jedno, że czekała mnie
niezbyt łatwa rozmowa z Bartkiem, dlatego, że był trochę zły na
mnie, że zostałam na noc u Filipa, że nie poszłam do szkoły, że
od razu nie pojechałam do Niego. W sumie sporo tego było i miał
powody by mieć żal do mnie, ale miałam nadzieję, że zrozumie
moje myślenie i postępowanie. Poza tym czekała mnie również
rozmowa z rodzicami, która nie napawała mnie optymizmem, ale jak
chciałam postawić na swoim to musiałam się z tym zmierzyć.
-
Gosia, jest po 15, chyba musimy się zbierać. Na 16 umówiłaś się
z Bartkiem? - nagle oprzytomniałam. Cały czas myślałam o tym, ze
miała się z nim spotkać, ale o tym, że się umówiliśmy
zapomniałam.
-
Tak, o matko, gdzie ja mam głowę. - zaśmiałam się od razu
zaczęliśmy się pakować. Najpierw pojechaliśmy do Filipa gdzie
stał mój samochód.
-
Życz mi powodzenia – trochę z nietęgą miną zwróciłam się
do przyjaciela. Byłam pełna obaw przed rozmową z ukochanym.
Stresowałam się i nie mogłam się tego pozbyć.
-
Nie martw się, będzie dobrze a jakby nie poszło, to wpadaj do
mnie. - Filip złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie.
Czułam się pewnie w jego ramionach i nie wiem jaki sposobem, ale
dał mi trochę odwagi i siły, którą miał w sobie. Wierzyłam,
że dam radę i podołam wszystkiemu co na mnie czekało.
-
Dzięki – podniosłam głowę i dałam mu całusa w policzek i
pojechałam do Bartka. Na zegarku było już po 16 co świadczyło o
tym, że byłam już spóźniona. Nawet nie miałam jak go
uprzedzić, czułam, że pogarszała swoją już i
tak trudną sytuację. Na miejscu byłam kwadrans przed 17.
Poddenerwowana zapukałam do drzwi, otworzył mi Bartek.
-
Kogo moje oczy widzą. - na jego twarzy nie było ani grama
uśmiechu. Stałam tam na korytarzu z rosnącymi nerwami a jego
mina, postawa i ton głosu wcale mi nie pomagały. Nie chciałam się
z nim kłócić.
-
Przepraszam, nie miałam jak cię uprzedzić. - patrzyłam na niego
prosząco, a on po chwili rozszerzył drzwi tak, że mogłam wejść
do mieszkania. Zdjęłam buty i poszłam za nim do jego pokoju. Nic
nie mówiąc usiadł na krześle i patrzył na mnie oczekując
wytłumaczenia. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić -
Filip zabrał mnie na piknik i z powrotem były straszne korki, a
samochód zostawiłam u niego na parkingu i zanim od niego się
tutaj dostałam to minęło trochę czasu. Nie przewidziałam tego.
- patrzyłam na jego twarz czekając na jakiś znak, choć
najdrobniejszy uśmiech. - No powiedz coś, wiesz przecież, że
specjalnie się nie spóźniłam. - usiadłam naprzeciwko Bartka i
starałam się go przekonać do zmiany postawy wobec mnie. Bartek
pod względem spóźniania idealnie do mnie pasował, oboje nie
lubiliśmy się spóźniać czy czekać na kogoś.
-
Czemu uciekłaś wczoraj z domu? Martwiłem się o ciebie, Marcin cię tu wczoraj szukał. - zrozumiałam,
że Bartek bardziej czekał na wyjaśnienie mojego wczorajszego
zachowania niż dzisiejszego spóźnienia. Przeszedł do konkretnych
pytań i takich też odpowiedzi oczekiwał
-
Za to też przepraszam, wiedziałam, że będzie mnie u ciebie
szukał a nie chciałam z nim rozmawiać, potrzebowałam pobyć
sama - próbowałam wyjaśnić mu tą dosyć zagmatwaną sytuację.
-
I dlatego pojechałaś do Filipa, bo chciałaś być sama? -
zmarszczył czoło a jego cierpliwość się ulatniała.
-
Najpierw pojechałam na to skrzyżowanie na którym Maciek zginął,
siedziałam tam z dwie godziny, zaczęło się robić zimno i ciemno, więc pojechałam do Filipa, potrzebowałam z nim porozmawiać.
Prawda jest taka, że miałam najbliżej do niego. A Filip to mój
przyjaciel i nigdy nie miałam przed nim tajemnic. Rozumiem, że
możesz czuć się nie wiem, może urażony, ale nie wiem jak mam ci
to wytłumaczyć. Wcale nie jest tak, że on jest mi bliższy, ale
chcę byś wiedział, że mimo iż jesteśmy w związku to chcę mu
mówić wszystko i czasem się z nim spotykać i wczoraj był taki
dzień. To nie było tak, że zapomniałam o tobie, bo przecież
zadzwoniłam i przyjechałam. Proszę powiedz coś. - po swoim
słowotoku patrzyłam na niego jak na wyrocznię. Czekałam na jego
reakcję lecz on był jak skała.
-
A czemu w ogóle uciekłaś? - dochodził do w sumie do sedna
sprawy. Był oschły i taki bez uczuć, nie wiedziałam jak wszystko
ujmować w słowa by było dobrze.
-
Rozmawiałam z Marcinem o tym facecie, który spowodował wypadek
Maćka.... Marcin i rodzice wiedzą kim jest ten mężczyzna i
widzieli go. Ja też chcę wiedzieć, znać imię i nazwisko, oraz
zobaczyć jak on wygląda, a Marcin wyraził sprzeciw. Nie
rozmawiałam z rodzicami o tym, ale jak Marcin miał takie
stanowisko to trudno sobie wyobrazić, żeby oni mieli inne,
podejrzewam, że są jeszcze bardziej zacięci na tym punkcie.
Marcin myśli, że chcę urządzić temu facetowi dziką awanturę,
wyrzuty bądź zatruć mu życie - nie ukrywam, chciałam i jego
przekabacić na swoją stronę. Im więcej miałam sprzymierzeńców
tym większe były szanse na osiągnięcie celu. Czekałam na jakąś
reakcję z jego strony lecz on ani drgnął.
-
I to powód by uciekać? - nie rozumiał mojego zachowania i
odnosiłam wrażenie, że nie wysilał się zbytnio by mnie
zrozumieć. Dla niego liczyły się fakty.
-
Ja nie uciekłam, nie spakowałam rzeczy, nie wyprowadziłam się, w
sumie to wybiegłam z domu. Uciekłam jedynie od rozmowy, od
problemu. - cały czas pomiędzy nami był dystans, który mnie
irytował. Chciałam się do niego przytulić a on trzymał się z
dala. Ciężko było mi o tym wszystkim mówić. dodatkowo mając
świadomość, że nie dochodziliśmy do porozumienia.
-
I Filip był lepszym pocieszycielem? Jak mam być szczery, to nie
rozumiem czemu mimo wszystko nie przyjechałaś do mnie, wydawało
mi się, że to mnie kochasz i mamy być blisko siebie, wspierać
się, być razem wtedy gdy jest dobrze jak i źle. - patrzył na
mnie swoimi czekoladowymi oczami i nie wiedziałam jak się z tego
wyplątać. Czułam, że nie miał racji jak i jego słowa były
nieuzasadnione.
-
Nie chcę byś był zazdrosny o Filipa, to mój przyjaciel, też go
kocham i nie zrezygnuję z niego, nie dlatego, że jest ważniejszy,
jest ważny i co by się nie działo w moim życiu, chcę by był.
Tak samo jak ty. To, że tym razem, porozmawiałam z nim jako
pierwszym, nie znaczy, że będzie tak zawsze. Może trudno będzie ci to zaakceptować, ale z nim się dzieliłam, dzielę i będę
dzielić wszystkim, tak jak z tobą. On jest jak brat bliźniak i
może formalnie nie wiążą nas żadne więzi, ale papier w tym
wypadku nie ma znaczenia. Od razu ci mówię, to z tobą chcę iść
przez życie, z tobą widzę się za 10, 20, 30 lat. To z tobą
chciałabym mieć dzieci, wziąć ślub, spędzać każdą chwilę.
Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi – patrzyłam na niego bojąc
się, że mogłam pogorszyć sprawę ale zrobiłam, powiedziałam
wszystko co mogłam. Teraz wszystko zależało od niego.
-
Rozumiem, ale co mam zrobić, że poniekąd jestem o niego zazdrosny, ale nie mogę zabronić ci się z nim spotykać. - Bartek w końcu
podszedł bliżej, usiadł obok i wreszcie mnie przytulił.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i wtuliłam się jeszcze mocniej
w jego ramiona.