Dzisiejszy
dzień minął tak błyskawicznie, że nawet nie wiedziałam kiedy,
fakt był taki, że ostatnio czas płynął sto razy szybciej. To
prawda, że zakochani czasu nie liczą. Dzięki miłości przestałam
trzymać się ram i po prostu żyłam. W szkole jak to w szkole, już
się nie mogłam doczekać, aż miną te dwa miesiące i zaczną się
wakacje. Nie miałam ochoty tam chodzić ponieważ bardzo się tam
męczyłam. Jedną z przyczyn było to, że nie było tam ze mną
Maćka natomiast były też inne czynniki, które rzutowały na moją
niechęć, między innymi obecność Asi. Było mi ciężko
codziennie na nią patrzeć, zmagać się z jej wzrokiem. Nie
tęskniłam za nią, natomiast miałam wielki żal do niej za to co
się stało. A trzecim elementem były spojrzenia ludzi, w których
zauważałam jakaś nadzieję, na błędny ruch z mojej strony,
szukali nieuzasadnionej sensacji w mojej żałobie, przyglądali się
by coś odczytać, czegoś więcej się dowiedzieć. Niestety ludzie lubili patrzeć na cierpienie i łzy innych, co w ogóle nie było zrozumiałe
dla mnie.
Siedzieliśmy
sobie wszyscy razem – ja, rodzice i Marcin i graliśmy w scrabble.
Długo zmagałam się ze sobą by zacząć rozmowę, ponieważ cały
czas myślałam nad tym, jak wszystko ubrać w słowa, by rodzice
wiedzieli o co mi chodziło, ale też nie poczuli się urażeni.
-
Niedzielny obiad jest wciąż aktualny? - nie widziałam reakcji
rodziców gdyż wpatrywałam się w planszę ponieważ teraz była
moja kolejka. Czułam, że gdybym w tamtym momencie podniosła
głowę, od razu bym spanikowała.
-
Tak, a co? - mama była zdziwiona moimi słowami i zdawało mi się,
że nie rozumiała dokąd zmierzałam. Przede mną było trudne
zadanie, które sama sobie zadałam.
-
Bartek jest zaproszony? - miałam nadzieję, że to może jakoś się
odwlecze, że rodzice będą mieli jakiś wyjazd. . Zastanawiałam się też, czy aby moje obawy i
lęki nie były tylko wyrazem mojej nazbyt rozwiniętej wyobraźni.
-
Oczywiście. A jest jakiś problem? Czemu się tak wypytujesz? -
tata wkroczył do rozmowy. Zdawało mi się, że coś wyczuł ale
nie byłam pewna co to było. Czułam się poddenerwowana i serce
biło mi szybciej, ostrożnie dobierałam słowa i zanim cokolwiek
powiedziałam, to dokładnie to przemyślałam.
-
To dobrze, myślałam, że może zapomnieliście, a byłoby głupio
ponieważ już go zaprosiłam. - ułożyłam literki na planszy i
dopiero wtedy spojrzałam na rodziców, czułam, że nie powinnam
była dłużej przeciągać tej rozmowy, tylko od razu wyłożyć
wszystkie karty na stół. Grałam na zwłokę co nie było dobrym
rozwiązaniem.
-
No przestań, możesz potwierdzić mu, że zaproszenie nadal
aktualne – mama uśmiechnęła się do mnie co wskazywało na to,
że nie była świadoma do czego tak naprawdę dążyłam, natomiast
tato znał mnie na tyle dobrze, że wiedział iż na tym nie
poprzestanę. Patrzył na mnie oczekując wyjaśnienia mojego
nietypowego zachowania.
-
Dobrze. Chciałabym tylko żeby było swobodnie, a nie żebyście
urządzili mu przesłuchanie. Jeżeli chcecie się czegoś o nim
dowiedzieć to możecie teraz pytać. - spoglądałam najpierw na
mamę, później na Marcina a tatę zostawiłam sobie na koniec. Ich
miny były lekko zaskoczone, nic nie rozumieli. - Znam was i wiem,
że szczególnie ty tato z racji swojego zawodu, będziesz chciał
wszystkiego się o nim dowiedzieć, począwszy od zajęcia jego
rodziców, po jego hobby a skończywszy na planach na przyszłość,
a Bartek jak do tej pory miał dosyć burzliwe życie i chciałabym,
by czuł się dobrze w naszym otoczeniu a nie jak przed sądem
ostatecznym. - powiedziałam rodzicom o swoich obawach. Chodziło mi
tylko i wyłącznie o to, by Bartek czuł się u nas jak w domu,
niczym nie chciałam urazić rodziców czy brata. Moje zachowanie
wynikało z troski o najbliższych, ponieważ chciałam aby rodzice
polubili Bartka jak i odwrotnie.
-
A może on sam odpowiadałby za siebie, jesteś jego adwokatem? -
tato uśmiechał się w moją stronę i pomimo jego wyrazu twarzy
ton głosu był poważny - Nie sądzę by był szczęśliwy, że
przedstawiłaś nam Jego życiorys. To tak jakbyś traktowała go
jak małe dziecko albo kruchą istotę. Pozwól mu samemu decydować
o tym, co chce nam powiedzieć i w jaki sposób chce przekazać te
informacje. - tato patrzył na mnie z rodzicielką miłością ale
było coś suchego w jego wyrazie twarzy. Przez chwilę
zastanawiałam się co zrobić i co powiedzieć. Ta rozmowa
zmierzała w dziwnym kierunku, którego nie przewidziałam.
Postanowiłam dociągnąć to do końca.
-
Dobrze, ja tylko chcę żeby Bartek czuł się tutaj dobrze. Z całym
szacunkiem i miłością do was, ale już wyobrażam sobie te
pytania, czym się zajmują jego rodzice, jak się uczy, na jakie
studia chce iść itp. Wiem, że możecie być trochę sceptycznie
nastawieni do niego, szczególnie po tym co się działo, jak się
pokłóciłam z nim i Asią ale to była jej wina. Bartek walczył o
mnie, bo mu na mnie zależało i całe szczęście nadal zależy. Z
takich najważniejszych rzeczy powiem wam, że jest ode mnie o rok
starszy, ale chodzi do równoległej klasy a jego mama nie żyje. A
reszty będziecie mieć okazję dowiedzieć się w niedzielę. -
czułam, że druga informacja nie wywoła większego poruszenia,
natomiast czekałam na lawinę pytań w związku z pierwszą i wcale
nie musiałam długo na nią czekać.
-
To nie zdał do klasy? - mama była lekko zdziwiona i niespokojna.
Przeczuwałam to i cieszyłam się, że uprzedziłam ją o tym,
ponieważ oszczędziłam Bartkowi zestawu pytań i nieprzychylnych
spojrzeń.
-
No, tak. - nie wiedziałam co więcej powiedzieć a wzrok domowników
wcale mi nie pomagał.
-
Myślałam, że masz lepsze towarzystwo. - mama nie dawała za
wygraną. Wyraźnie nie spodobała jej się ta „rewelacja”.
Znałam ją bardzo dobrze i wiedziałam, że tak będzie. Zawsze
była taka sama i oceniała ludzi zanim ich poznała.
-
Przecież to nie ma większego znaczenia. Miał problemy w
poprzedniej szkole, przechodził też ciężki okres w swoim życiu
i tak się stało i nie da się tego cofnąć. Uwierz mi, że Bartek
tego żałuje i wyciągnął najlepsze wnioski jakie dało się
wynieść z tej sytuacji. Teraz uczy się dobrze i w życiu byś nie
powiedziała, że taki uczeń jak on mógł mieć problemy z nauką.
A to nie było dlatego, że jest głupi czy mało inteligenty bo mam
nadzieję, że będziesz mogła się przekonać, że tak nie jest,
ale dlatego, że szukał prawdziwego siebie, tego kim jest i czego
chce od życia. - mama kręciła głową na znak, że nie podobało jej się to co mówiłam, ale wiedziałam, że dobrze zrobiłam
uprzedzając ją o wszystkim. Miała czas by sobie to przemyśleć i
ułożyć w głowie aby w niedzielę, kolokwialnie mówiąc nie było
kwasów.
-
Zostawmy to. Pozwól nam samym wyrobić sobie o nim zdanie. Zaufaj
nam a teraz grajmy. - tata przerwał moją małą dyskusję z mamą.
Wzięłam głęboki oddech by się wyciszyć i odetchnąć ale nadal
czułam się spięta.
-
Zaraz wracam, muszę zaczerpnąć świeżego powietrza, duszno mi. -
wstałam i wyszłam na taras. Musiałam przewietrzyć płuca.
Zamknęłam oczy i intensywnie oddychałam. Był początek kwietnia
i pogoda była rewelacyjna, może wieczory jeszcze nie były
najcieplejsze, ale było całkiem przyjemnie, niby ciągle chłodno
ale jednak ciepło. Poczułam czyjeś ręce na swoich ramionach.
Wystraszona obróciłam się, za mną stał Marcin.
-
Jakoś wybitnie za nim nie przepadam, ale wesprę cię jeśli będzie
potrzeba. Będzie dobrze. - brat posłał mi uśmiech i przytulił
mnie do siebie. Zachował się poniekąd jak Maciek, który zawsze
tak robił, nie podzielał mojego zdania ale stawał za mną murem.
Czasami manifestował swoje zdanie chcąc mnie przekonać do swoich
racji ale koniec końców był za mną.
-
Dziękuję. - posłałam mu przyjazny uśmiech. Nie chciałam mu
mówić o tym, że przypominał mi Maćka za którym niewyobrażalnie
tęskniłam, mógłby poczuć się urażony bądź po prostu
zmieszany. Zawsze było mi bliżej do Maćka niż do Marcina, ale za
każdym z nich, byłam w stanie stanąć murem, skoczyć w ogień
czy pójść na koniec świata. Więź, która nas łączyła była
bardzo silna i miałam nadzieję, że będzie trwała wiecznie,
niezależnie od tego, czy Bóg nas rozdzieli czy nie.
-
Chodź bo się przeziębisz. - Marcin objął mnie ręką i z
powrotem weszliśmy do środka. Rodzice siedzieli w ciszy i wyraźnie
na nas czekali.
-
Do niedzieli jest jeszcze sporo czasu, teraz skupmy się na
scrabblach. - tata przyjaźnie na Nas spojrzał a w Jego oczach
zobaczyłam wiele wsparcia, które chciał mi przekazać. Byłam mu
za to bardzo wdzięczna i miałam nadzieję, że będzie po mojej
stronie. Już nie wracając do tematu Bartka i nie poruszając
innych, dokończyliśmy naszą grę. Tata miał to do siebie, że
był bardzo obeznany i rywalizacja z nim była zacięta i nic
dziwnego było w tym, że i tym razem wygrał. Nikogo to nie
zdziwiło.
Po
skończonej gdzie rodzice poszli do sypialni a ja z Marcinem udałam
się na nasze piętro. Od jakiegoś czasu coś mnie męczyło i
spędzało mi sen z powiek. Zastanawiałam się też nad tym z kim o
tym porozmawiać, wyboru dokonywałam pomiędzy rodzicami a Marcinem
ale po dzisiejszym wsparciu ze strony brata postanowiłam, że
będzie odpowiednią osobą.
- Możemy chwilę porozmawiać? - spojrzałam niepewnie na brata. Moje poddenerwowanie wyraziłam przygryzając dolną wargę.
-
Jasne, chodź do mnie. - Marcin otworzył drzwi do swojego pokoju i
wpuścił mnie pierwszą po czym zamknął drzwi. Usiadł
naprzeciwko mnie i z lekkim uśmiechem na ustach zwrócił się do
mnie. - Co Ci tam leży na wątrobie?
-
Ostatnio myślałam nad tym, co z tym mężczyzną, który
spowodował wypadek? - Marcin był zaskoczony słowami, które padły
z moich ust. Czułam, że nie wiedział co odpowiedzieć, unikał
mojego wzroku jakby chciał uciec od rozmowy i jak najszybciej ją
zakończyć.
-
Prokurator się nim zajmuje – widziałam, że chciał mi jak
najmniej powiedzieć ale nie dałam się byle czym zbyć.
-
Co mu grozi? - nie dawałam za wygraną, wiedziałam po co do Niego
przyszłam a tym samym czego dokładnie chciałam się dowiedzieć.
Planowałam nie wyjść z pokoju dopóki całkowicie nie zaspokoiłam
swojej ciekawości.
-
Na pewno zakaz prowadzenia pojazdów, od sądu zależy czy na zawsze
czy na jakiś tam czas, poza tym będzie siedział w więzieniu od 6
do 8 miesięcy. - Marcin studiował prawo i znał się na rzeczy.
Brat patrzył na mnie w dziwny sposób, jakby chciał przeniknąć w
moje myśli i przewidzieć kolejny ruch z mojej strony.
-
Dosyć krótko – zdziwiło mnie to co powiedział, myślałam, że
kara będzie surowsza i Marcin musiał to zauważyć.
-
Nie był pijany, nie uciekł z miejsca wypadku, nie był wcześniej
karany, nie zrobił tego umyślnie - Marcin wyjaśniał mi co wpływa
na wysokość wyroku ale mnie to nie obchodziło, ważny był wyrok
a ten dla mnie był zdecydowanie za niski.
-
Przykładny obywatel – nie podobało mi się to. Nie wiem czego
się spodziewałam ale na pewno nie 8 miesięcy. Co to jest? Tyle
było warte życie mojego brata?
-
Wcale nie. Nie zrozum mnie źle ale wypadki się zdarzają. To, że
przejechał na czerwonym świetle pewnie zdecyduje, że będzie to 8
a nie 6 miesięcy. Gosia on na pewno nie chciał by ktoś przez
Niego zginął. - był spokojny i próbował złagodzić mój żal.
Odnosiłam wrażenie, że go bronił co było niedorzeczne. Jakiś
facet zabił nam brata a on starał się go tłumaczyć. Byłam
sfrustrowana i straciłam wiarę w sprawiedliwość.
-
W ogóle kto to jest? Widziałeś się z nim? - spojrzałam na Niego
a on gdy usłyszał moje pytanie odwrócił głowę. To mi
wystarczyło, nie potrzebowałam Jego słów by znać odpowiedź.
-
Gosia to nie jest ważne.
-
Jest, dla mnie jest. Jak to sobie wyobrażasz? Przecież ja mogę
się z nim spotkać w sklepie, kinie, u lekarza, gdziekolwiek. -
zirytowałam się a w głowie miałam tysiące myśli. Czułam jak
serce zaczęło mi szybciej bić a na twarzy zrobiłam się
czerwona, to był wyraz mojego zdenerwowania.
-
A co to zmieni? - Marcin nadal nie rozumiał o co mi chodziło –
Chcesz go ukamienować? Urządzać histerię jak go gdzieś
spotkasz? - zabolały mnie Jego słowa i zrobiło mi się strasznie
przykro, że takie miał o mnie zdanie.
-
Nie! Nic nie rozumiesz! Przecież on może kiedyś do mnie zagadać.
On ma dzieci? Kto kto jest? - nakręciłam się i to bardzo, ale
chciałam to wiedzieć, czułam, że musiałam mieć wiedzę kim był
ten człowiek.
-
Gosia, to naprawdę nie ma znaczenia, nie wróci to życia Maćkowi
– podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. Chciał mnie
uspokoić, pocieszyć ale to nie podziałało. Nie było ze mną
tak łatwo.
-
Ale to nie o to chodzi! Czemu Ty możesz wiedzieć kto to a ja nie?
- patrzyłam na Niego wymownie. Byłam zła, że chciał to zataić
przede mną. - Rodzice go widzieli?
-
Gosia nie nakręcaj się. - Marcin był spokojny, chciał zachować
zimną krew ale to mnie bardzo denerwowało. Poczułam się
małostkowa, jakby nie brali mnie na poważnie. Byłam już dorosła,
miałam 18 lat i byłam rozważna i bolało mnie to, że wcale tego
nie zauważali. Patrzyli tylko na siebie zapominając o tym, czego
ja chciałam.
-
Nie, tylko Wy wiecie, Ty, mama i tata. Widzieliście go a ja nie.
Przecież go nie zabiję. Chcę wiedzieć kim jest i jak wygląda.
Tylko tyle. - kręciłam głową z niedowierzania. - Nie ufacie mi.
Ty i rodzice! Uważacie się za lepszych! - wybiegłam z pokoju
Marcina. Miałam dosyć tej rozmowy. Uznałam, że nie będę go
więcej o to prosić, zamierzałam sama się tego wszystkiego
dowiedzieć. Zamiast iść do swojego pokoju zbiegłam na dół i
szybko sięgnęłam kurtkę z wieszaka i ubrałam kozaki. Nie miałam
ochoty siedzieć w domu, wiedziałam też, że Marcin będzie
próbował mnie przekonać do swoich racji co z resztą było bez
sensu ponieważ nie zamierzałam zmienić zdania.
-
Gośka! Czekaj! - Marcin podążył za mną. - Dokąd idziesz?!
-
Nie Twój zasrany interes! - popędziłam do garażu, gdy
wyjeżdżałam samochodem zobaczyłam tatę przy wyjeździe. Nie
przejmowałam się tym oraz nie zastanawiałam się gdzie mam
jechać, wiedziałam, że oczywistym będzie jak pojadę na
cmentarz, do Bartka czy dziadków. Chciałam pobyć sama, tylko ja i
moje myśli.
Chciałabym Wam po krótce przedstawić jak wygląda u mnie proces tworzenia. Komuś może sie wydawać, że wystarczy usiąść, napisać i dodać, ale tak nie jest. Jak już kiedyś pisałam, ja kolejne częśći opowiadania piszę z wyprzedzeniem. Gdy jest dzień kiedy nie mam weny i nic mi nie wychodzi a mam czas na pisanie to wracam do części, którą jako ostatnio dodałam na bloga i czytam kolejne, które napisałam i poprawiam błędy i to co mi się rzuci w oczy.
Natomiast gdy przychodzi dzień dodania posta na bloga to oczywiście jeszcze raz czytam dany rozdział i znowu poprawiam to co wydaje mi się złe albo coś dopisuję. Nigdy nie dodam czegoś z czego nie jestem zadowolona. Każdy powinien dążyć do perfekcji ale wiadome jest to, że to opowiadanie nigdy nie będzie idealne pod względem stylistycznym czy interpukncyjnych. Nie mam wykształcenia dziennikarskiego ani żadnego innego, które mogłoby być przydatne, ale czy to jest istotne? Ważniejsze są chyba emocje i Wasze odczucia.
Jedna z Was, rzuciła pomysł bym bardziej opisała Gosię ponieważ do końca nie wie, jak Ją sobie wyobrazić i stąd moje pytanie. Czy byłybyście zainteresowane jakbym w następnym poście dodała krótki opis Gosi? Dla mnie to żaden problem a jak Wam pomoże to w czytaniu to bardzo chętnie to zrobię. Może chcecie opis jeszcze kogoś niż tylko Gosi? Czekam na Wasze pomysły i sugestie :)
Hej-ka :D
OdpowiedzUsuńJasne, dodawaj opis Gosi i jakbyś mogła to Bartka, są to główni bohaterowie i za pewnie każdy wyobraża sobie ich inaczej :) Rozdział jak zawsze świetny i oczywiście czekam na następny :) Mimo że może nie dodam kom. wiedz ze mi się podoba i czytalam bo nie wiem czy bd miec mozliwosc dodania :) Pisz dalej, jesteś genialna. Pozdrawiam :* / Lovciak
hmm ciekawe kto jest sprawcą czy to ktos znany Gosi, coraz bardzie ciekawi mnie ten niedzielny obiad, ale jak pisałas dowiem się niedługo :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Ania
To opowiadanie jest genialne. Z niecierpliwością wyczekuję każdej kolejnej części.
OdpowiedzUsuńJak zwykle boskie ; )
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetne :) Z niecierpliwością czekam na next :D Jak byś mogła to dodaj jeszcze opis Marcina, bo teraz jest więcej wątków z nim i rzeczywiście można sobie go lepiej wyobrazić :)
OdpowiedzUsuńDziękuje, bardzo się cieszę że nie zapomniałaś o tym o co cię prosiłam. Czekam na następną. Jak zawsze super część.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ewa. :)
Dobry pomysł. I ja ze swojej strony prosiłabym o opis Bartka.
OdpowiedzUsuńMagda
niby Gosia ma dobre serce? nigdy bym nie pomyślała, po tym jak żąda większego wyroku dla mężczyzny, który spowodował wypadek. powtarzam WYPADEK, a nie przyszedł do Maćka z nożem i go zabił. no bez przesady, ja bym nigdy nie chciała skazać człowieka na życie w więzieniu przez głupi wypadek. każdemu zdarza się przejechać na czerwonym.... a dajmy na to Paulinko, gdyby tym kierowcą okazał się Bartek? ona by go miała zabić bo co? bo spowodował głupi wypadek?
OdpowiedzUsuńdziwi mnie że nikt tego nie zauważył tylko wszysscy gratulują świetnego opowiadania
a przecież Gosia wspominała, że nie wie jak można umyślnie krzywdzić ludzi i cieszyć się z tego, a sama to robi.. ja tym bardziej nigdy tego nie pojmę.
pozdrawiam
Myślę, że w obliczu straty i cierpienia jakie doznała Gosia trudno jest mówić o racjonalnym podejściu. Przyznam Ci rację, że wypadki się zdarzają ale jeżeli czujemy niewyobrażalny ból to szukamy sposobu, by choć w najmniejszym stopniu go zmiejszyć, szukamy jakiegoś punktu, który mógłby sprawić, że będzie nam chociaż odrobinę lżej.
UsuńKażda osoba czytająca to opowiadanie lub stojąca z boku i przytrująca się takim zdarzeniom, nie zrozumie intencji osoby pokrzywdzonej. Łatwo nam patrzeć i oceniać ale trudniej zrozumieć. Gosia na pewno nie cieszyłaby się z tego, że ten facet poszedłby na dłużej do więzienia i na pewno nie chciałaby dla Niego śmierci i żeby Jego rodzina przeżywała to co ona. Ale to nie zmieni faktu, że jest jej ciężko.
Cały czas uważam, że ona ma dobre serce i dobre intencje. Widzisz napisałaś "głupi wypadek", tak jest może dla Ciebie ale dla Gosi to było zdarzenie, które zmieniło jej całe życie, w którym straciła nie tylko brata,czyli osobę, ktorą niewyobrażalnie kochała, ale straciła siebie i swoje plany, marzenia. Przestała wierzyć w lepsze jutro i że jeszcze może ją coś dobrego spotkać.
Nie wiem co by było gdyby to Bartek spowodował ten wypadek, myślę, że Bohaterka nie zabiłaby go za to, ponieważ Go kocha ale na pewno nie potrafiłaby być z nim, bo za każdym razem gdyby na Niego patrzyła widziałaby sprawcę śmierci Maćka, który był dla Niej naprawdę ważny. Może nam trudno jest sobie wyobrazić, że więź łącząca Gosię z Maćkiem była naprawdę mocna. Wiele razy starałam się podkreślić to, że oni byli dla siebie całym swoim światem. Maciek był jej nabliższy ze wszytskich ludzi na całym świecie. Jemu najbardziej ufała i gdy patrzyła w przyszłość to widziała zmieniający sie świat ale jedna rzecz zawsze pozostawała bez zmian, jej relacja z Maćkiem.
'Gosia na pewno nie cieszyłaby się z tego, że ten facet poszedłby na dłużej do więzienia i na pewno nie chciałaby dla Niego śmierci i żeby Jego rodzina przeżywała to co ona.'
UsuńTo Twoje zdanie i tu się nie zgadzam, bo czytając tą część wyszło na to, że ona chce dla niego właśnie czegoś złego.
po za tym to jest naprawdę fikcja.. bo normalne rodzeństwo w XXI wieku nigdy się tak nie zachowuje, przynajmniej ja się z takim czymś nie spotkałam poza książkami.
Usuńale jeśli ktoś tak ma , to zazdroszczę. też bym chciała znaczyć tyle dla rodzeństwa, co oni dla siebie ;))
W tym zdaniu, które przytoczyłaś i w tej części chodziło mi o to, że Gosia naprawdę nie cieszyłaby się z surowszego wyroku ponieważ to na pewno nie zwróci życia jej bratu i generalnie nie miała z czego się cieszyć. Jak już we wcześniejszym komentarzu pisałam, ona szuka jakiegoś sposobu by umniejszyć ból jaki czuje. Chociaż pewnie po czasue zda sobie sprawę z tego, że to i tak jej w niczym nie pomoże.
UsuńCo do ostatniego Twojego komentarza to w ogóle się z Toba nie zgodzę, ponieważ umieszczając ten wątek inspirowałam się kilkoma rodzeńskimi relacjami, które sa bardzo podobnej do tej pomiędzy Maćkiem a Gosią czy Marcinem. Zauważ, że oni nie sa idealni, było kilka kłótni pomiędzy nimi.
Życzę Ci takiej relacji między Twoim rodzeństwem, pamiętaj, że nic straconego - wszystko możesz jeszcze naprawić i od nowa zbudować :)
niech tego nie zniszczą ;)
Usuńniestety u mnie już za późno, mówi się trudno i żyję się dalej ;d
ogólnie opowiadanie i tak super ;)
i jeszcze jedno.. jeżeli nie potraficie sobie wyobrazić bohaterów, to po co wy to czytacie? przecież to podstawa..
OdpowiedzUsuń;)
Jeśli mogę to chciałbym ci powiedzieć że moim zdaniem każdy sobie jakoś ich wyobraża, ale np ja wolałabym sobie wyobrazić ich tak jak inni. Ja wyobrażam sobie Gośkę jako blondynke, a ktoś jako szatynke. Nie przeszkadza mi to jakoś bardzo, ale chciałabym, aby moja ciekawość była zaspokojona.
UsuńA skoro tak tobie coś przeszkadza w tym opowiadaniu to po co ty czytasz. Nikt ci nie każe.
Pozdrawiam, Ewa.
Myślę, że każdy czytając to opowiadanie ma inne odczucia. Kto pyta nie błądzi i dla mnie nie ma problemu szczegółowo opisać bohaterów bo wiem, że może to pomóc. Ja mam w głowie ich obraz i za każdym razem, kiedy o nich myślę pojawia mi się ten sam widok.
UsuńNie widzę powodu do uszczypliwych komentarzy, ponieważ dla mnie ważne są Wasze opinie i odczucia, staram się na bieżąco odpowiadać na Wasze komentarze by mieć z Wami konakt i dlatego też, założyłam tego bloga, by być z Wami w interakcji.
ale mi nie chodziło o wygląd, bo czy to jest ważne?
Usuńchodzi o osobowość, a czytając to każdy bez problemu powinien wiedzieć jaka ona jest.
może mi to przychodzi łatwiej, bo czytam dużo książek i szybko wiem jacy są jej bohaterowie, ale jeśli ktoś tylko od czasu do czasu coś przeczyta to mu gorzej ;)
Kiedy kolejna część? Bardzo fajna :)
OdpowiedzUsuńPowinna być jutro :)
UsuńŚwietnie piszesz , gratuluje ! poproszę opis wyglądu rodziców . życzę weny , pozdrawiam
OdpowiedzUsuń`Natalia
Genialna część jak z resztą każda :) Trochę irytuje mnie zachowanie Gosi, bo uważam, że zachowuje się jak dziecko, które nie dostało cukierka. Ale to w sumie dobrze, że główna bohaterka nie jest taka idealna, przez to jest prawdziwa. A co do Twojego pytania, to myślę, że powinnaś opisać jeszcze Bartka :) Pozdrawiam, Ania.
OdpowiedzUsuńNikt nie jest idealny i perfekcyjny, nie chciałam w opowiadaniu idealizować ludzi ponieważ staram się aby to co pisze w jak największym stopniu nie odbiegało od rzeczywistości. :)
UsuńDopiero dziś poprosiłam ciocię o przetłumaczenie słowa ,,experience" i uwarzam, że wybrałaś genialny tytuł. :)
OdpowiedzUsuńChciałabym dowiedzieć się jak wyglądają rodzice Gosi, jej brat,Bartek i niewiem dlaczego, ale zastanawia mnie także wygląd Asi.