Siedzieliśmy sobie u niego
i byliśmy w siebie wtuleni. Mogłam tak z nim siedzieć w nieskończoność, nic nie robić, tylko być obok. Oglądaliśmy
jakieś bzdury w telewizji a poza tym panowała cisza. Po jakimś
czasie Bartek postanowił przerwać panującą aurę i spojrzał na
mnie. Zdawało mi się, że przez ten czas myślał nad czymś i
gdybym spytała go, o jakiś fakt dotyczący tego co oglądaliśmy,
kompletnie nie wiedziałby o co chodziło.
-
Zbliża się weekend majowy, może byśmy gdzieś wyjechali? -
zmienił swoją pozycję i patrzył mi w oczy. Był niepewny tego co
powiedział i czułam, że się trochę niepokoił.
-
Nie wiem, wiesz, że mam żałobę i nie w głowie mi imprezy. - do
końca nie wiedziałam co miał na myśli i chyba on też całkowicie
nie miał wszystkiego zaplanowanego, wszystko było w fazie
tworzenia.
-
Ja nie mówię o imprezowaniu. Chciałbym spędzić z tobą parę
dni sam na sam. Zostawić tutaj problemy, zmartwienia i wyjechać.
Poznamy się bliżej. - uśmiechnął się do mnie miło, chcąc
mnie tym uśmiechem przekonać. W sumie nie był to głupi pomysł i
perspektywa spędzenia kilku dni w samotności była naprawdę
kusząca. W swojej głowie nie znalazłam powodów by się nie
zgodzić.
-
No dobra, a masz pomysł gdzie? - to mnie najbardziej interesowało,
byłam ciekawa gdzie chciał mnie zabrać, by móc się jakoś psychiczne na to przygotować, ale z drugiej strony czy to naprawdę
było ważne? Chyba nie, najważniejsze, że mieliśmy być tam
razem.
-
Mam, ale to tajemnica. 1 maja jest w środę, więc w sumie
moglibyśmy już jechać we wtorek po południu, ja mam lekcje do 13
a ty ? - chłopak wciąż się do mnie uśmiechał się, a jego oczy były jak
pięciozłotówki. Miłe było to, że planował jak najdłuższy
weekend i już się wszystkim przejmował.
-
Też. Ale muszę z rodzicami to uzgodnić, tylko że chciałam
dzisiaj z nimi pogadać o tym mężczyźnie, więc nie wiem czy nie
będzie ostro. Natomiast jestem pełnoletnia i teoretycznie nie mogą
mi zabronić. - minę miałam nietęgą a gdy spojrzałam na Bartka
to i na jego twarzy zobaczyłam grymas. Nie spodobało mu się to co
powiedziałam, ale wiedziałam, że nie odpuszczę i będę walczyć
o swoje.
-
A nie możesz odłożyć tej rozmowy? - czułam, że Bartek nie aprobował moich wcześniejszych słów, sprawiał wrażenie, jakby dla niego ta sprawa była małostkowa. A dla mnie było zupełnie inaczej i jak bym
miała coś odkładać, to właśnie ten wyjazd. Zdawałam sobie
sprawę z tego, że jeżeli w tamtym momencie odpuściłabym
poznanie sprawcy wypadku to już nigdy bym się tego nie dowiedziała.
-
Nie. To dla mnie ważne. Mówiłam ci już, że chcę wiedzieć kto
spowodował ten wypadek. Czemu tego nie rozumiesz? Chcesz mnie
odwieźć od tego pomysłu? - wstałam z kanapy i wpatrywałam się
w widok za oknem. Trochę się oburzyłam, ale no kurczę, na tamten moment to było moim priorytetem. Nie chciałam urazić Bartka i
sprawić, by poczuł się źle, ale nie mogłam udawać.
-
Nie unoś się tak. Nie chcę cię odwieźć od tego, ale nie możesz
tego odłożyć? Zależy mi na tym wyjeździe. Chciałbym spędzić
z tobą więcej czasu. Natomiast nie rozumiem czemu to ja jestem dla ciebie mniej ważny niż jakiś obcy facet. - również wstał z
kanapy i stał obok. Oboje mieliśmy podniesione ciśnienie. Nasze
charaktery były silne a na dodatek oboje byliśmy uparci, chociaż
Bartek w tamtym momencie był spokojniejszy ode mnie.
-
Przestań, w ogóle jak możesz tak mówić? Ile razy mam ci
tłumaczyć, że jesteś dla mnie ważny? Muszę ci to udowadniać
na każdym kroku? - obróciłam się i stałam skierowana twarzą do niego. Miałam już dosyć przypominania mu, że był dla mnie ważny
i go kochałam. W ciągu jednego popołudnia mówiłam mu to
kilkakrotnie.
-
Powiedziałaś, że wolisz odłożyć wyjazd niż poznanie tego
faceta. Myślisz, że to normalne? - podnosił głos, co mnie
strasznie zirytowało. Nie widziałam sensu by ciągnąć dalej tą rozmowę. Nie zamierzałam bezczynnie stać i słuchać jak mnie
obrażał.
-
Chcesz powiedzieć, że jestem świrnięta?! - strasznie się
oburzyłam i zdenerwowałam. Zachowywał się jak Marcin. Dlaczego
Filip potrafił mnie zrozumieć a mój facet nie? To było chore, ta
sytuacja i insynuacje, które wysuwał, nie ja.
-
Nie wyolbrzymiaj. Po prostu masz jakąś obsesję na jego punkcie.
Nic nie zwróci życia Maćkowi. Nic to nie zmieni, jak zobaczysz
kto przyczynił się do jego śmierci! - zrobiło się gorąco.
Atmosfera była napięta i trudno było zejść z tonu, gdyż oboje
coraz bardziej się nakręcaliśmy. Jego słowa strasznie mnie
zabolały, od razu ocenił tą sytuację zamiast zrozumieć. Uważał,
że tylko on miał rację i bez sprzeciwu powinnam się podporządkować jego słowom, ale to nie byłam ja, nie brałam pod
uwagę takiej możliwości. Wiedziałam, że nic mi nie szkodziło
poznać tego faceta i chciałam dopiąć swego.
-
Źle myślisz. Fakt, nie sprawi to, że Maciek stanie w drzwiach, ale
może ja będę się czuła lepiej jak mu spojrzę w oczy a on w
moje? Może zobaczy jaki zadał mi ból i to będzie dla niego
największa kara! Pomoże mi to sobie poradzić z tym ciężarem!
Rozumiesz? I nie masz prawa tego oceniać! Nie chcę mieć z tym
facetem nic wspólnego, więc chcę wiedzieć kogo mam unikać. Może
zrobił to nieświadomie, być może nie zabił go specjalnie, może
to normalny człowiek, ale dla mnie to ogień, którego chcę się
wystrzegać. Tak trudno to pojąć? Przykro mi, że uważasz iż mam
obsesję. Sorry ale to boli – wyminęłam go, założyłam buty i
wyszłam. Nie obracałam się za siebie ponieważ już nie chciałam
na niego patrzeć. Nie chciało mi się płakać ale nie dowierzałam
temu co się stało. Byłam zdenerwowana i czułam się strasznie
samotna. Myślałam, że mogłam na niego liczyć, że to właśnie
on będzie mnie rozumiał a tak naprawdę nie miał pojęcia o tym
co czułam i czego potrzebowałam. Zaślepił się wizją wyjazdu
zapominając o mnie i moich uczuciach. Gdy znalazłam się w
samochodzie to od razu pojechałam do domu z nadzieją, że tam będę
mogła odpocząć.
Gdy weszłam do środka to
zauważyłam, że rodzice siedzieli w salonie, więc jak najszybciej
skierowałam się do swojego pokoju.
-
Usiądź z nami – mama zwróciła się w moją stronę. Niechętnie
się odwróciłam i bez najmniejszej ochoty na rozmowę usiadłam
naprzeciwko rodziców. Tata wyłączył telewizor i spojrzał na
mnie. Miałam dosyć poważnych rozmów i kłótni, ale wiedziałam,
że oni mi nie odpuszczą. Przeniosłam wzrok na okno chcąc znaleźć
w nim coś interesującego by nie patrzeć na rodziców.
-
Nie chcemy żebyś jeszcze kiedykolwiek wybiegła z domu, bez słowa.
- tato był poważny, bardzo poważny. Dawno taki nie był w
stosunku do mnie. Jego ton głosu był zdecydowany i suchy, a to
wróżyło kłopoty.
-
Problemy się rozwiązuje a nie ucieka się od nich. Nie sądzisz,
że to z nami powinnaś porozmawiać a nie z Marcinem? Do nas
powinnaś przyjść, że chcesz spotkać się z tym facetem -
filtrował mnie wzrokiem od góry do dołu. Mimowolnie spojrzałam
na niego, ale od razu tego pożałowałam i znowu odwróciłam wzrok. Nie lubiłam kazań,
zresztą kto je lubi? W pokoju panowała cisza. Nie miałam ochoty
tam siedzieć, ciągnąć dalej tej rozmowy, a raczej słuchać
monologu taty. Moja sytuacja była fatalna, najpierw sprzeczka z
Marcinem, później z Bartkiem, a teraz z rodzicami. To było
apogeum i miałam dość. Nagle rozległo się pukanie do drzwi,
moja pierwsza myśl – wybawienie.
-
Siedź tutaj – tato spojrzał na mnie wskazując ręką na miejsce
w którym się znajdowałam. Było mi to nie na rękę. Poczułam
się trochę urażona, ale i znieważona, chociaż przynajmniej chwila
mojej egzekucji się odwlekła. W sumie już sama nie wiedziałam,
czy chciałam mieć to za sobą czy przeciągać w
nieskończoność.
-
Dzień dobry – w drzwiach stał Bartek. Spojrzałam w jego
kierunku nie podnosząc się z sofy. - Jest Gosia? - Bartek zwracał
się do mojego taty całkiem normalnym tonem, a ja nie wiedziałam
czego jeszcze chciał ode mnie.
-
Jest, ale w tym momencie jest zajęta. - od taty nie biło sympatią
a ja nie mogłam tak po prostu siedzieć bezczynnie i tego słuchać.
Podeszłam do drzwi by złagodzić taty wypowiedź.
-
Dokończymy to później – spojrzałam na tatę i miałam głęboką
nadzieję, że przy Bartku mi odpuści.
-
Nie. Możesz wejść, ale najpierw dokończymy rozmowę córką. -
tato wpuścił Bartka, który zza pleców wyciągnął bukiet
kwiatów. Nie powiem było to miłe, ale nie byłam przekupna.
-
Przepraszam, głupio wyszło. - podał mi wiązankę kwiatów i
patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem a ja nie wiedziałam co
powiedzieć, było mi przykro, że uważał mnie za furiatkę, ale
nie chciałam robić scen szczególnie przed rodzicami. Oczywiste
było dla mnie to, że wrócę do tej rozmowy i udowodnię mu, że
się mylił.
-
Chodź. - wymusiłam uśmiech na twarzy i poszłam do salonu.
Wzięłam wazon i wstawiłam kwiaty. Po chwili usiadłam obok niego
na kanapie i czekałam aż tato dokończy swój wykład.
-
Dlaczego to dla ciebie takie ważne? - tym razem mama kierowała
rozmową. Bartek spojrzał na mnie nie wiedząc o co chodzi. Wzięłam
głęboki oddech i starałam się spokojnie sklecić sensowne
zdania, to była moja ostatnia szansa i musiałam odpowiednio dobrać
słowa. Po raz setny wytłumaczyłam im dlaczego tak zależało mi
na tym. Ja naprawdę nie zamierzałam z nim rozmawiać tylko
zobaczyć Jego twarz. Rodzice spoglądali na siebie, jakby jedno od
drugiego chciało zobaczyć co ta druga osoba myślała. Cisza mnie
niepokoiła a to naprawdę było ważne dla mnie.
-
Ciągle uważamy, że to nie jest dobry pomysł, ale zdajemy sobie
sprawę z tego, że pomimo iż byśmy odmówili to zbytnio byś się
tym nie przejęła i będziesz działać na własną rękę. Nie
mamy innego wyjścia, więc zgadzamy się. Ale porozmawiamy o tym
później na razie masz gościa i idźcie do siebie. - tata był
surowy, patrzył na mnie tak jakby się zawiódł na mnie. Nie
czułam się jak zwycięzca, poniekąd dostałam to czego chciałam
ale smak wygranej nie był słodki tylko gorzki. Stanęłam
naprzeciwko taty.
-
Dziękuję. - przytuliłam się do niego. W oczach miałam łzy,
nawet nie wiedziałam ile mnie to wszystko kosztowało, byłam silna
ale w środku jakby z waty. Może oszukiwałam samą siebie ale tak
już było ze mną.
Ooo.. to fajnie że wyjeżdżasz :) szkoda tylko ze nie bd miała netu :( a ten wyjazd potrwa do konica wakacji ? dobrze zrozumiałam ? :)
OdpowiedzUsuńNie do końca wakacji :)
UsuńNa minumum dwa tygodnie, ale nie jestem w stanie określić jak długo. Będę chciała wrócić po tych dwóch tygodniach ale nie wiem czy uda mi się to :)
mhm rozumiem, dzięki za odpowiedź ;*
UsuńŚwietne to jest! ; D. Już nie mogę się doczekać następnej części. ; P.
OdpowiedzUsuńfajne czekam znicierpliwoscia na kolejna część :) ps udanych wkacji
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSuper, wkręciłam się strasznie ^^
OdpowiedzUsuńRowniez wyjezdzam ale w poniedzialek wiec nie bede moze tak teeknila za tym opowiadaniem ;p
Udanego wyjazdu! :)
Tobie również życzę udanego wyjazdu :*
UsuńBardzo fajna część :) mam nadzieję że dodasz jeszcze jedną część przed swoim wyjazdem? :)
OdpowiedzUsuńNiestety obawiam się, że nie zdąrzę. Czeka mnie wizyta u lekarza, ogarnianie prywatnych spraw no i pakowanie :)
UsuńKolejna świetna część, nic dodać nic ująć:) Nie dość, że całe to opowiadanie, które piszesz jest super to dodatkowo ty wydajesz się być ciekawą i inteligentną osobą. Oby tak dalej :) I chciałabym cię również zaprosić na mojego bloga: http://karifashio.blogspot.com/ , gdzie też publikuję ( nie tak często ) moje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozdział jest bardzo fajny ; )
OdpowiedzUsuńŚwietna część jak zwykle, już nie mogę się doczekać wyjazdu Barka i Gosi(jeśli wgl. do niego dojdzie). Ale w Niedziele będzie kolejna część normalnie? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
super . szkoda że wyjeżdzasz .
OdpowiedzUsuńa ile będzie tak mniej więcej wszystkich rodzialow a jeśli nie wiesz to przy którym jesteś jak piszesz ?
pozdrawiam ;)
Aż mi się nie znudzi :)
UsuńGdyby okazało się, że zakończę kiedy to opowiadanie to chyba będą kolejne :) Polubiłam pisać :)
świetny rozdział :) czeka z niecierpliwością na kolejne :D
OdpowiedzUsuńKocham twój styl pisania pisz książkę <3
OdpowiedzUsuń