niedziela, 28 lipca 2013

The experience cz 62


Z Bartkiem ustaliliśmy, że wyjeżdżamy na majówkę. Potrzebowałam się do niego zbliżyć a to była najlepsza okazja by spędzić kilka dni we dwoje. Nie chciał powiedzieć gdzie mnie zabiera, ale nie przeszkadzało mi to, ważne było, że mieliśmy być po prostu razem. Musiałam ogarnąć swoje życie, ponieważ ostatnio definitywnie straciłam nad nim kontrolę i przyszedł czas by w końcu wziąć się w garść. Bartek był bardzo cierpliwy, znosił moje humory, zachcianki, nieprzewidywalne zachowania, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna, ale czułam, że jego cierpliwość do mnie niedługo się skończy.

Chciałam znowu poczuć życie w sobie, poczuć, że jestem młoda i mogę wiele, że mam siłę i energię. Nigdy już nie wróci to co było, moje życie nie będzie takie jak sprzed 3 miesięcy, nie będzie lepsze, wartościowsze, ale po prostu będzie inne i czas było się z tym pogodzić. Obiecałam sobie i Maćkowi, że będę żyć, nie będę się rozczulać nad sobą. Zawsze byłam silna i walczyłam o swoje i brakowało mi tego. Musiałam przejąć kontrolę i zamierzałam to w końcu zrobić.

Byłam już spakowana, pogoda była cudowna, że aż chciało się wyjechać. Był wtorek i mieliśmy spędzić razem piękne 5,5 dni. Od razu po szkole mieliśmy wyruszyć.

Moja sytuacja w szkole nie była za ciekawa natomiast nie należała do najgorszych. Pod względem ocen było nienagannie, sprawdziany pozaliczane, w tej kwestii wychodziłam na czysto, nauczyciele nie mieli na co narzekać. Natomiast jeżeli chodzi o nieobecności to zaczynały się schody. Od lutego liczbę dni, które spędziłam w szkole można było policzyć na palcach obu dłoni, na pewno jeszcze by kilka wolnych palców zostało. Gdy nauczyciele pytali się, dlaczego mnie nie było to wzruszałam ramionami, co tylko potęgowało ich złość, natomiast nie chciało mi się dzielić z nimi moimi problemami i obawami odnoszącymi się do mojej nieobecności w szkole. W końcu rodzice zostali wezwani do dyrektora. Przedstawili zaświadczenie, że uczęszczałam na terapię wraz opinię psychologa i od razu po tym wszystkie nieprzyjemności odeszły. Nie chciałam się przyznawać, że tam chodziłam bo to było moje i nikomu nic było do tego, natomiast tym rodzice uratowali mnie przed niezdaniem, inaczej byłabym nieklasyfikowana. Jedyne co musiałam teraz zrobić to chodzić na lekcje przez półtora miesiąca, które zostało do końca roku szkolnego. „Kara” nie była zbyt wysoka jak na trzymiesięczne olewanie szkoły. Postanowiłam się wziąć w garść i brać życie na poważnie. Zero obijania się, tylko skupienie na tym co dla osoby w moim wieku powinno być najważniejsze.

- Gotowa? - Bartek uśmiechnął się do mnie gdy wychodziliśmy ze szkoły.
- Jak najbardziej – uśmiechnęłam się promiennie. Trzymając się za ręce szliśmy do samochodu. Torby już mieliśmy w środku, więc od razu mogliśmy ruszyć w drogę.
- Zapinaj pasy i ruszamy – popatrzył na mnie z dozą tajemnicy. W jego twarzy było coś intrygującego. Zastanawiałam się, które z nas było bardziej podekscytowane tą wyprawą - Nie boisz się ?
- Czego? - spojrzałam na niego, nie rozumiejąc co miał na myśli.
- No jakby nie patrząc, pierwszy raz jedziesz ze mną gdzieś dalej i na dłużej – łobuzersko uśmiechał się pod nosem.
- A co chcesz mnie zgwałcić, zakneblować, pociąć na kawałki, wyłudzić okup? - śmiałam się z swojej fantazji. U niego spowodowało to poważną minę.
- Tylko o tym marzę – nie spojrzał na mnie tylko patrzył przed siebie aja patrzyłam się w szybę i uśmiechałam się do siebie. Byłam szczęśliwa, że zostawiałam za sobą to miejsce, wspomnienia, problemy. Na chwilę mogłam oderwać się i skupić tylko na nim. Obok mnie siedział chłopak, którego bardzo kochałam, ale trochę o tym zapomniałam. Koncentrowałam się na sobie i żałobie, a nie na tym co on mógł czuć, miałam wyrzuty sumienia lecz chciałam mu to jakoś wynagrodzić. Miałam pewne plany co do tego weekendu,  ale nie chciałam robić czegoś na siłę.

Po około 4 godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Jeszcze nigdy nie byłam na Mazurach i teraz miałam okazję poznać tą część Polski.
- Ja jestem głodny a ty? - zwrócił się w moją stronę gdy wjeżdżaliśmy do małej miejscowości.
- I to jeszcze jak bardzo – w tym momencie rozległo się burczenie mojego brzucha na co wybuchnęliśmy potężnym śmiechem. Zrobiło mi się głupio ponieważ naprawdę było to słychać.
- To co nic nie mówisz? Zatrzymalibyśmy się gdzieś po drodze – był troszeczkę zły na mnie za to, że ukrywałam swój głód.
- Chciałam jak najszybciej zobaczyć dokąd zmierzaliśmy. Chodź już bo głodna jestem – wysiadłam z samochodu w bardzo dobrym humorze. Bartek również był uśmiechnięty. Szliśmy do knajpy znajdującej się przy jeziorze. Otoczenie było piękne. Była cudowna, zielona wiosna. Panowała taka harmonia i spokój, że miałam wrażenie, że swoimi krokami zaburzałam wypracowaną przez naturę równowagę. Knajpa wyglądała jak chata rybaka, wystrój był stary ale z niesamowitym klimatem. Na ścianach wisiały sieci rybackie i inne temu podobne przedmioty. Usiedliśmy przy stoliku, który znajdował się przy oknie. Kelner od razu podszedł z kartą. Byłam skrępowana burczeniem w brzuchu i kelner musiał też to usłyszeć bo dołączył do mnie śmiechem.
- Na początek poproszę zupę rybną a później smażonego pstrąga z surówkami. I sok pomarańczowy – szybko przeglądałam kartę. Natychmiast musiałam coś zjeść. Spojrzałam na kelnera, był to młody chłopak, na moje oko miał z 24 lata.
- A dla Pana? - zwrócił się do Bartka, który kończył przeglądać kartę.
- Też zupę rybną, rybę maślaną z frytkami i surówkami. I colę – Bartek podał kartę kelnerowi a potem spojrzał na mnie. - Szczęśliwa? - złapał mnie za rękę. Miał taki spokojny wyraz twarzy, beztroski, niczym nie skażony.
- Dopiero jak dostanę jedzenie. - zaśmialiśmy się pod nosem. - Gdzie będziemy spali? - niepewnie patrzyłam mu w oczy. Nie należę do delikatnych dziewczyn, które się boją ubrudzić ale nie chciałam spać w namiocie.
- Nie ufasz mi? - żartował sobie ze mnie, a mnie przerażała myśl spania w namiocie. Był wariatem i był zdolny do wszystkiego, nawet do spania w samochodzie, co byłoby lepszą alternatywą od namiotu.
- Ufam, ale...- już chciałam dokończyć ale Bartek mi przerwał.
- To jak ufasz to tyle wystarczy – nie zdążyłam mu odpowiedzieć bo kelner przyniósł nam zupę. Woń była tak silna, że nie mogłam się na niczym skupić. Od razu zabrałam się za jedzenie. Bartek też nie zwlekał z jedzeniem.
- Lepiej? - Bartek spojrzał na mnie gdy skończyliśmy jeść zupę.
- Zdecydowanie, teraz mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. - po tych słowach pojawił się kelner podając nam drugie danie. To była kraina szczęścia, dobre jedzenie, wspaniałe widoki no i on obok.
- Nie lubisz frytek? - rzucił okiem na mój talerz.
- Lubię, ale nie mam na nie ochoty. Wolę samą rybę z surówkami – miałam wrażenie, że Bartek jak najwięcej czerpał z wspólnego wypadu, że starał się jak najwięcej zapamiętać, poznać mnie bardziej. Nie marnował czasu.
Później poszliśmy na spacer przy jeziorze. Obejmował mnie ręką, czułam jakby mnie ochraniał, jakby chciał mieć mnie dla siebie, z nikim się nie dzielić.
- Bartek a ty jesteś szczęśliwy? - przerwałam panującą ciszę. Byłam ciekawa tego co czuł i jak miejsce w którym się znajdowaliśmy działało na Niego.
- Tylko wtedy gdy jesteś obok mnie. - zatrzymaliśmy się. Patrzyłam w oczy osoby, która darzyła mnie nieposkromioną miłością. Nasze usta złączyły się w pocałunek, który spowodował, że miałam dreszcze na całym ciele.
- Zimno Ci? - oderwał usta i spojrzał na mnie. Znowu było mi wstyd za swój organizm, niby to nie było zależne ode mnie ale przerwał nam wspaniałą chwilę.
- Nie, to z miłości. - uśmiechnęłam się, czułam jak się czerwieniłam, jak jakaś nastolatka, która nigdy się nie całowała. To było żałosne, ale nic na to nie poradziłam.
- Cieszę się, że tak na ciebie działam – jeden kącik jego ust powędrował do góry. Czułam się zawstydzona, chociaż przy nim nie miałam czego się wstydzić.
Wracaliśmy do samochodu po czym przejechaliśmy mały kawałek i naszym oczom ukazał się mały, drewniany, letniskowy domek. Wysiedliśmy a auta i wzięliśmy torby. Bartek otworzył drzwi do owego domku.
- Skąd masz klucze? - byłam zdezorientowana, nie wiedziałam co było grane.
- Należy do mojego ojca. Dał nam kiedyś klucze. - wszedł do środka, ja się przez chwile zawahałam, ale podążyłam za nim. Nigdy nic nie mówił o domku na Mazurach, ale czułam, że miał to przygotowane na specjalną chwilę tak jak ta. Chciał mnie zaskoczyć i sprawić przyjemność, no i udało mu się to.
- Ładny. - rozglądałam się dookoła. Domek był mały, kuchnia połączona z salonem, łazienka i dwa małe pokoje. Całość była w wielkości mojego pokoju w domu. Wystrój był ciepły i taki rodzinny. To miejsce było odcięte od cywilizacji, doskonałe na kilkudniowy wypad, odpoczynek od zgiełku, szumu i spalin. Wyjrzałam za okno i moim oczom ukazał się mały taras, miejsce na ognisko, huśtawka. Idealna lokalizacja by spędzić wakacje.
- To co robimy? - Bartek pojawił się obok mnie i zawadiacko się uśmiechał. Oczywiście, że wiedziałam co mu świtało w głowie ale nie chciałam tak od razu tego robić.
- Ja idę się odświeżyć – zaśmiałam się pod nosem i wyminęłam go. Poszłam do swojej torby i wyciągnęłam ręcznik, żel pod prysznic i inne potrzebne rzeczy. Byłam zmęczona upałem, który panował na dworze. Najpierw kilka godzin w szkole, później w samochodzie, co powodowało, że nie czułam się świeżo i atrakcyjnie.
- A mogę z tobą? - miał założone ręce i wydawało mi się, że dla niego było to pytanie retoryczne.
- Ty możesz wybrać pokój w którym chcesz spać- obróciłam się do niego. Był bardzo zaskoczony tym co powiedziałam, nie spodziewał się tego.
- Nie rozumiem – pokręcił głową a z jego twarzy zniknął uśmiech, z całych sił starałam się przybrać poważny ton głosu.
- Jeżeli myślałeś, że będziemy spać razem to się myliłeś. W ogóle dziwie się, że o tym myślałeś – na mojej twarzy pojawił się wielki grymas.
- No ale przecież spaliśmy już w jednym łóżku i to nie jeden raz. - podszedł bliżej mnie, jakby chciał mnie udobruchać ale nie tędy była droga.
- No ale to było co innego. Idę się myć. - ciągle z poważna miną poszłam do łazienki. Tam dopiero się uśmiechnęłam do siebie gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Bez ociągania się weszłam pod prysznic. Odświeżyłam się i wszystkie czynności w łazience zajęły z 40 minut. Nie powiem, że spieszyłam się zbytnio. 

16 komentarzy:

  1. czekam na następny i to z wypiekami na twarzy:) jak mogłaś urwać w takim momencie ??
    rozdział?? jak zwykle świetny
    pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. wow Bartek może poczuć się urażony :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie fajne ale co odbiło Gosi że nie chce być w jednym pokoju z Bartkiem? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. po prostu świetne! ale kiedy części będą się pojawiać wcześniej ? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem , trudno mi przewidziec kiedy wroce do domu..

      Usuń
  5. Bardzo podobają mi się opowiadania na blogu, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest to trochę przeciąganie akcji w czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i jest przeciągnięcie akcji ale chcialam dozować emocje . Dodatkowo wyjechalam i nie mialam sposobnosci inaczej zrobic

      Usuń
  6. świetne :D czekam na kolejny oby pojawił się jak najszybciej *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, super super... Ciekawa jestem jak bartek zareaguje xd czekam na nexta :) / Lovciak

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne. Myslę że Gosia tylko chce nabrac Bartka i mam nadzieję że tak będzie :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na rozwinięcie wątku jej byłej przyjaciółki , brakuje mi jej w tym opowiadanie , ta część świetna , tylko to zakończenie , czekam z nie cierpliwością >

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne. Ale czemu nie odpowiadasz na wszystkie pytania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram sie odpiwiadac na wszystkie pytania ale nie mam stalego dostepu do internetu.

      Usuń
  11. Rozdział jak zwykle BOSKI :* Dziewczyno świetnie piszesz i już nie mogę się doczekać kolejnej części:) mam nadzieję że wyjazd Gosi i Bartka się uda i że jednak zgodzi się żeby z nią spał w jednym pokoju bo on jest taki słodki to na pewno ją przekona :)

    OdpowiedzUsuń