Rano wstałam
przerażona, miałam różne sny, a w każdym był Bartek i widok jego na ringu. Bałam się o niego i strach powodował, że nie mogłam
się na czymkolwiek skupić. Na zegarku dochodziła 8 lecz ja
postanowiłam nie czekać z założonymi rękoma aż wydarzy się coś
złego. Ubrałam jeansy, czarną bluzę i zeszłam na dół. W kuchni
siedzieli rodzice.
- A ty gdzie? -
zwrócił się w moją stronę tata, wyglądał na zdziwionego moim
widokiem.
- Muszę z kimś
porozmawiać. - ubierałam buty i wzięłam jabłko. - Nie patrzcie
tak na mnie, muszę coś załatwić, nie wiem o której będę.
Gdyby coś się działo mam telefon. Kocham was – dałam buziaka
tacie a później mamie i wyszłam. Po wyprowadzeniu samochodu z
garażu od razu skierowałam się w stronę domu Bartka. Nie
wiedziałam co mu powiem, jak przekonam go by tego nie robił, ale
wiedziałam, że muszę coś zrobić, nie mogłam czekać z
założonymi rękoma i kusić losu. Moje działanie było czymś w
rodzaju ścigania się z losem, postanowiłam mu się przeciwstawić.
Po niedługim czasie byłam już na miejscu i bez zbędnego
ociągania się, weszłam do klatki i zapukałam w odpowiednie drzwi.
Nikt nie otwierał, czułam, że to ze względu na porę ponieważ
była niedziela i było po 8, większość ludzi o tej porze spała,
ale nie poddawałam się. Po dłuższej chwili drzwi otworzył mi
brat Bartka, Jacek, był dosyć zaspany i poczułam się głupio, że
go obudziłam.
- Wiem która jest
godzina, ale muszę porozmawiać z Bartkiem- uśmiechnęłam się do niego. On odpowiedział mi lekkim uśmiechem i wskazał na drzwi
prowadzące do pokoju Bartka. - Dzięki i przepraszam za pobudkę. -
trochę mi się żal go zrobiło, skrzywiłam trochę twarz, po czym
zapukałam do drzwi prowadzących do pokoju Bartka. Nikt nie
otwierał, więc weszłam do środka. Bartek spał tak słodko, że
nie miałam sumienia go budzić, rozebrałam kurtkę i buty,
usiadłam na brzegu łóżka i wpatrywałam się w moją miłość.
Był tak blisko mnie a tak niedostępny. Chciałam go przytulić,
położyć się obok i poczuć jego zapach, bicie serca, ale
musiałam pozostać przy cieszeniu oczu jego widokiem, co i tak było
miłe. Siedziałam tak z dobre 40 minut, gdy się obracał poczułam
jak zarzuca na mnie nogę, wtedy podniósł głowę i mnie zobaczył.
Uśmiechnęłam się do niego a on przetarł oczy i znowu spojrzał
w moją stronę. Odnosiłam wrażenie, że nie dowierzał temu co
widział.
- Hej –
nieśmiało powiedziałam, nie wiedziałam jak zareaguje na moją
obecność.
- Co ty tu robisz?
- był bardzo zaskoczony, ale czułam, że bardziej w tą negatywną
stronę. - Długo tu tak siedzisz? - rozglądał się po pokoju jakby
chciał sprawdzić czy aby na pewno był u siebie w pokoju.
- Chwilę.
Przyszłam bo chciałam porozmawiać. - spuściłam wzrok i
żałowałam, że przyszłam. Czułam się zażenowana i niechciana.
Zastanawiałam się jaka głupota mnie tam przywiodła, jak w ogóle
śmiałam tam przyjść i na dodatek o takiej porze.
- Ej, co się
stało? Spójrz na mnie – usiadł i ręką skierował mi głowę,
bym popatrzyła na niego. - Chodź tu. - wyciągnął rękę i
pociągnął mnie do siebie. Odchylił kołdrę i gdy znalazłam się
pod nią przykrył nas oboje. Leżeliśmy obok siebie i patrzyliśmy
na siebie. - Później porozmawiamy. - przycisnął mnie do siebie i
teraz mogłam poczuć ciepło jego ciała. Podejrzewałam, że
zrobił to, by móc się wyspać, a nie dlatego, że chciał abym
była blisko niego. Nic nie mówiłam, zamknęłam oczy i nie
pamiętam kiedy zasnęłam. Było mi tak dobrze, że ostatni raz czułam się tak przed śmiercią Maćka. Przy Bartku sen był spokojniejszy, a ja mogłam odetchnąć. Po jakimś czasie, nie byłam w stanie
określić ile tak spaliśmy, otworzyłam oczy i zobaczyłam jak on
mi się przyglądał.
- Czemu mi się
tak przyglądasz? - nadal leżałam i patrzyłam w jego oczy. Nie
miałam siły się podnieść, czułam się bezradna. A patrzenie na niego był czymś co mogłabym robić całą wieczność.
- Jesteś taka
słodka jak śpisz. Jak królewna Śnieżka. - głowę podtrzymywał
ręką i wpatrywał się we mnie. Co będę ukrywać, że od razu
cieplej mi się na sercu zrobiło. W jego oczach widziałam jakąś
pasję chociaż mógł to być wyraz mojej nadinterpretacji.
- Długo tak
spaliśmy? - oglądałam się dookoła by dostrzec gdzieś zegarek,
ale nigdzie żadnego nie widziałam.
- Jest 11. O czym
chciałaś porozmawiać? - po tych słowach, zmieniłam pozycję, położyłam się
prosto na plecach i wpatrywałam się w sufit, mając nadzieję, że
jeśli nie będę na niego patrzeć będzie mi łatwiej to wszystko
powiedzieć.
- Dzisiaj masz
walkę. - nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy ponieważ bałam
się tego co mogłam w nich zobaczyć.
- Tak, ale co
związku z tym? - był zdziwiony, nie rozumiał o co mi chodziło.
Musiałam bardziej wyjaśnić mu o czym mówiłam jak to dlaczego
pojawiłam się w jego mieszkaniu aż o 8 rano i to w niedzielę.
- Boję się o ciebie – obróciłam się w jego stronę, bo tylko tak mogłam
kontrolować sytuację. Leżałam na boku i patrzyłam w jego oczy.
- Nic mi nie
będzie – Bartek przybliżył się do mnie i objął mnie ręką a
głowę przycisnął do swojej klatki piersiowej. - To nie jest
powód do zmartwień. Przestań myśleć o tym jak o walce, bo to
żadna walka. To taki trening. To nie jest na poważnie. Czemu się
tak tym przejmujesz? Masz ważniejsze sprawy na głowie.
- Bo boję się o ciebie, nie chcę żeby coś złego ci się stało. Jeszcze nie
rozumiesz? Jesteś ważny dla mnie, bardzo ważny. - usiadłam i
patrzyłam na niego. Czekałam, aż coś powie lecz on wstał, ubrał
koszulkę i usiadł na stoliku. Patrzył mi w oczy.
- Chciałbym,
żebyś znaczyła dla mnie tyle co ja dla ciebie. - starał się
powoli dobierać słowa. A ja nie wierzyłam w to co słyszałam.
Raczej moja podświadomość wypierała te słowa. Nie mogłam w
spokoju i bezczynnie słuchać tego co mówił. To bolało i to tak
bardzo.
- Ale tak nie jest
prawda? - nie czekałam na jego odpowiedź, która de facto nie
nadchodziła, wstałam z łóżka, wzięłam swoje rzeczy i poszłam
do przedpokoju. Nie byłam w stanie dłużej tego słuchać. Nie byłam w stanie znieść ani jednego słowa więcej.
- Gosia zaczekaj.
- Bartek stanął w drzwiach a ja pospiesznie się ubierałam,
założyłam tylko buty i otworzyłam drzwi wyjściowe. Obróciłam
się jeszcze na moment by na niego spojrzeć.
- Wiesz co,
zdecyduj się czego chcesz. Mam dość! Raz mnie przytulasz,
zabierasz ze sobą, pomagasz, przychodzisz, a teraz mówisz, że nie
jestem wystarczająco ważna dla ciebie! Nie chcę byś był moim kumplem, jeżeli tylko tak nas widzisz to nie tędy droga. -
rozłożyłam ręce i zbiegłam schodami w dół. Byłam zła,
zwodził mnie i to nie było fajne. Nie chciałam tego, nie chciałam
litości oraz by ktoś się mną bawił. Musiał zdecydować czego
chciał.
- Gosia, czekaj! -
biegł za mną, gdy byłam pod samochodem dogonił mnie.
- Daj mi spokój,
ten pieprzony spokój! Zostaw mnie już na zawsze! - z łzami w
oczach wykrzyczałam w jego stronę co tylko ślina mi na język
przyniosła. Oczywiście po chwili pożałowałam tego co
powiedziałam, ale już było za późno by się wycofać. Tak
naprawdę to chciałam żeby zawsze był przy mnie, lecz już nie
mogłam dłużej tego znosić.
- Nie mogę,
rozumiesz? Jesteś dla mnie ważna i nie zostawię cię. Nie
wytrzymam z dala od ciebie. - staliśmy naprzeciwko siebie. Oboje
byliśmy zdenerwowani.
- O co ci cholera
chodzi?! - po moich słowach obrócił głowę. Nie wiedziałam co
myśleć i jak to rozumieć. - Jak się zdecydujesz o co ci chodzi
to łaskawie daj znać. - otworzyłam drzwi do samochodu, on
podszedł do mnie i zastawił mi drogę. Przybliżył się i to
znacznie i nawet nie wiem kiedy złożył pocałunek na moich
ustach. Nie umiałam się przed nim bronić, wiem, że nie powinnam była się z nim całować, szczególnie po tym co powiedział, ale nie mogłam przerwać, być
może to miało być ostatnie zetknięcie naszych ust. Zdziwił mnie
tym, że tak długo nie przestawał. Bałam się, że zaraz powie,
że to ostatni raz, tak na pożegnanie.
- Teraz nie mam czasu,
bo muszę lecieć na trening, ale proszę, przyjdź o 18. Potem
porozmawiamy, okej? - nie uśmiechał się, był poważny i tak
zacięcie na mnie patrzył.
- Zobaczę, nic nie
obiecuję. - wsiadłam do samochodu a on trzymał drzwi, tak, że nie
mogłam ich zamknąć.
- Proszę. Będę
czekał. - zamknął drzwi i nie czekając na nic odjechałam.
Gdy byłam w domu
akurat mama nakrywała stół do obiadu. Pomogłam jej i razem
zjedliśmy niedzielny obiad. Było w miarę sympatycznie lecz nie
umiałam się skupić na konstruktywnej rozmowie, cały czas myślami
byłam przy Bartku i dzisiejszym zdarzeniu. O czym jeszcze chciał ze
mną rozmawiać? Dlaczego mnie pocałował, jeżeli wcześniej
powiedział, że nie czuje do mnie tego co ja do niego? Nie
rozumiałam ani krzty jego zachowania. Tak przyjemnie było leżeć z
nim w jednym łóżku, być przytuloną do niego, patrzeć mu głęboko
w oczy. Był wtedy taki czuły, chciałam żeby był taki zawsze lecz
on był jak kameleon.
Gdy już byłam w swoim
pokoju, zaczęłam myśleć czy chcę jechać i zobaczyć jak walczy.
Znalazłam tylko jeden powód dla którego powinnam tam pojechać,
chciał mi jeszcze coś powiedzieć i zachodziłam w głowę o co mu
chodziło. I dlatego, zamierzałam tam być. Wraz ze swoimi
przemyśleniami poszłam do pokoju Marcina.
- Mogę? - wychyliłam
się zza drzwi a Marcin właśnie z kimś rozmawiał przez telefon.
Ręką wskazał, że mam wejść, po czym pożegnał się z rozmówcą.
- Coś się stało? -
usiadł obok mnie i patrzył na mnie chcąc się dowiedzieć z czym
do niego przyszłam.
- Byłam u Bartka i
chwilę rozmawialiśmy ale w sumie nie dokończyliśmy naszej
rozmowy. Dzisiaj ma tą walkę i chciał, bym przyszła i potem mamy
porozmawiać. - trzymałam go za rękę i tarmosiłam ją w swoich
dłoniach. Byłam szczera i prawie jak na tacy wyłożyłam mu co
mnie trapiło.
- Pojechać z tobą ? -
schylił głowę by móc spojrzeć mi w oczy. Trafił idealnie.
-
Jakbyś mógł, czuję, że to nie będzie miła rozmowa i może jak
będziesz obok to będzie mi lżej i on będzie łagodniejszy ze
swoimi wyznaniami. - nie chciałam być tam sama, chciałam mieć
„swojego” człowieka ze sobą. Dlaczego? Spodziewałam się
najgorszego i nie mogłam pozwolić sobie na kolejne załamanie. A
poza tym, chciałam żeby ktoś mnie powstrzymał przed
powstrzymywaniem Bartka jak i przed wkroczeniem na ring gdyby upadł,
zachwiał się czy mocniej dostał. Zdawałam sobie sprawę z tego,
że to była amatorska walka, nie taka prawdziwa jak widzimy w
telewizji. Oni to robili rekreacyjnie i z pasji, owszem była w tym
nuta rywalizacji lecz nie mieli dużo do stracenia ani do zyskania,
nie walczyli o żadne pasy, pieniądze czy miejsce w rankingu.
-
Jasne. O której się zaczyna? - uśmiechnęłam się na słowa
Marcina, cieszyłam się, że pojedzie ze mną.
-
O 18.
-
To zbieraj się, wjedziemy jeszcze do galerii. Pochodzimy po sklepach
i pojedziemy tam – Marcin wstał i zaczął się ubierać.
-
Okej. Ale daj mi 7 minut – zaśmialiśmy się oboje. Potrzebowałam
trochę czasu na przebranie się z dresu. Ubrałam czarne jasne
jeansy, czarną koszulę i kurtkę jeansową. Włosy związałam w
kok, nałożyłam podkład i pojechaliśmy. W galerii było bardzo
dużo ludzi a ja nie przepadałam za takim tłokiem, kolejki do
przymierzalni były horrendalnie długie a wszędzie panował ścisk
itp. Ja kupiłam sobie dwie czarne koszulki a Marcin też kilka
ciemnych t-shirt. Cały czas mieliśmy żałobę i wcale nie
ubieraliśmy się tak bo tak trzeba było ale my po prostu czuliśmy
się źle w jasnych ubraniach. To właśnie ubiór pokazuje jaki mamy
humor i co czujemy a powinniśmy czuć się dobrze w tym co nosimy.
Po szybkich zakupach poszliśmy na lody.
-
Która godzina? - spytałam się Marcina podczas gdy kopałam w
swojej torebce w poszukiwaniu telefonu, który jak na złość nie
chciał wpaść w moje ręce.
-
Dochodzi 18. Zapomniałem, zbieramy się. - od razu poszliśmy na
parking Nie wiem kiedy ten czas zleciał, myślałam, że mieliśmy
jeszcze sporo czasu ale to było złudzenie spowodowane przez korki i
kolejki.
Muszę Wam powiedzieć, że to jest moja ulubiona część z tych wszystkich co napisałam. Może do końca nie jest pozytywna ale ma coś w sobie co sprawia, że lubię do Niej wracać.
Chcę Wam jeszcze powiedzieć, że w komentarzach możecie zadawać pytania odnośnie opowiadania, pisać o wszelkich wątpliwościach czy jeżeli coś było niezrozumiałe. Na każdy komentarz z jakimś pytaniem czy propozycją odpowiadam, więc jeśli do tej pory zadawaliście pytania to sprawdzajcie komentarze.
Jest mi niesamowicie miło gdy czytam Wasze komentarze, strasznie lubię to robić i dziękuję, każdemu za zostawiony ślad po sobie ! :)
Jeśli macie pytania do mnie czy o opowiadaniu czy o czymś innym piszcie, na pewno udzielę odpowiedzi!
Nie mam pytań, nic dodać nic ująć Odpowiadanie jest wspaniałe, wręcz boskie i z niecierpliwością czzekam na dalsza czesc co się wydarzy :** Pozdrowionka :) / Lovciam
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz, masz do tego talent:) czekam na kolejną część:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Ania
Oo jaka fajna część! Uśmiech sam malował mi się na ustach. Jesteś boska laska, nie wiem jak to robisz że tak super piszesz! Śledzę twoje opowiadanie od początku i zawsze ze z niecierpliwością czekam na kolejne części. Masz dar dziewczyno. Czekam na następną. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńMoje ulubione opowiadanie. Nigdy nie mogę się doczekać aż dodasz kolejna część. Zawsze sprawdzam (nawet częściej niż co 2 dni) z nadzieją, że pojawiło się coś nowego. Trochę czuje zawód, ale wiem, ze części ukazują się w terminie, wiec nic mi nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńA i to świetnie nadaje się na książkę! Uważam, ze odniosła byś sukces z taką weną i talentem. Trzymaj tak dalej!
Pozdrawiam, Agata. :)
Życie nauczyło mnie że "nigdy nie mów nigdy" lecz raczej nie czuję się na tyle dobra by kiedyś w przyszłości wydać książkę. Nie chcę popaść w monotonię i siłę pisania. Dla mnie to opowiadanie to odskocznia od życia codziennego i problemów pojawiającym się w nim. Traktuję to opowiadanie jako swoją małą tajemnicę otwartą dla ludzi, którzy znajdują coś szczególnego dla siebie a nie dla rzeszy szukających poklasku.
UsuńŻycie jak fortuna, kołem się toczy i to opowiadanie ma być tego przykładem. Z początku jak zaczynałam to sądziłam, że napiszę góra 30 części a potem mi się znudzi czy wyczerpię temat lecz jest inaczej, ja ciągle chcę pisać i myślę jak wszystkie swoje pomysły wnieść do The experience. Obecnie nie wiem na ilu częściach się skończy, może 100, 150, 200... a może będę pisać jak długo będę miała siłę...
Dziękuję za Twój komentarz :*
Rozumiem. W takim razie życzę dużo pomysłów, żebyś pisała w taki sposób jak najdłużej. :)
UsuńŚwietnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńJak będzie ci się nudziło, to zapraszam do mnie http://zyjesztylkoraz.blog.pl/
cudna częsć już nie mogę doczekać sie kolejnej mam nadzieje że będa razem <3
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńkocham tą historię!!czekam na kolejne części ;3
OdpowiedzUsuńJa mam tak, że nie komentuję zaraz po przeczytaniu. Nie wiem dlaczego. Jakoś tak mam, że zaraz po tym jak przeczytam część nie jestem w stanie napisać coś sensownego... Chyba muszę to wszystko tak jakby przemyśleć, ułożyć sobie w głowie.
OdpowiedzUsuńTo więc tak. Nie wiem jak ty w swoim opowiadaniu łączysz przeciwstawne uczucia. Bartek z jednej strony Gosię przytula, całuje a z drugiej nie chce znowu spotykać się z nią. Normalnie uznałabym go za wariata, który sam nie wie czego chce, ale u ciebie nawet go rozumiem... No cóż...
Zaintrygowałaś mnie tym spotkaniem...
A i jeszcze jedno. Mojemu słownikowi brakuje słów...
Magda
Świetny rozdziałek i już czekam z niecierpliwością na następny. I życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńkiedy next ? - mika
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdziałek , dziewczyno to co piszesz jest zajebiste ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; )
Hej. Dziewczyno,masz wieeeelki talent ! Zakochałam się w twoim opowiadaniu ! Zawsze wchodzę kilkanaście razy (mniej więcej co godzinę) i sprawdzam czy nie dodałaś nowego rozdziału. Teraz mam smutną wiadmość...tak naprawdę to ja jestem ciężko chora,jestem uzależniona od...TWOJEGO OPOWIADANIA !!! Hahaha . Ale tak serio to kooochaam twoje opowiadanie. (Tylko żeby się dobrze skończyło,bo jak nie to cię znajdę i zamorduję ! Buahahahah ;-P Dodasz dzisiaj nowy rozdział,bo jak patrzyłam to dodajesz je co 2-3 dni. Czekam na następny rozdział i jeszcze raz wielbię was ! (Ciebie i twoje opoadanie ! )
OdpowiedzUsuńTwoja czytelniczka-Wiktoria
Błagam dodaj dziś kolejną bo umieram z ciekawości, niech oni będą razem bo dla siebie stworzenia plose. Kocham to opowiadanie !!! :)
OdpowiedzUsuńDodaj dziś część plisssss ;* ps niech oni będą razem
OdpowiedzUsuń