czwartek, 11 lipca 2013

The experience cz 55


Przyjemnie było obudzić się obok niego i poczuć jego ciepło. Teraz bez ograniczeń mogłam cieszyć się jego widokiem. To było niesamowite, że po tak długiej drodze, sporym cierpieniu dostałam taką rekompensatę. Nic nie było w stanie zastąpić mi pustki jaką pozostawił po sobie Maciek, ale teraz ból nie był tak odczuwalny. Brakowało mi Maćka, ale nie wiem czemu czułam, że to on sprawił, że dostałam to czego tak bardzo chciałam, a w sumie nie czego tylko kogo. On tam z góry bez problemu dostrzegł moje uczucie do Bartka co spowodowało, że złączył nasze drogi w jedną. Przynajmniej w to wierzyłam. 
Bartek spał tak słodko i niewinnie, że nie miałam sumienia go budzić. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki gdzie się ogarnęłam, ubrałam, a później spakowałam torbę do szkoły. Jak chcieliśmy zdążyć na lekcje to musiałam go obudzić. Położyłam się obok niego i dałam mu buziaka w policzek co nie odniosło żadnego skutku, więc delikatnie dmuchałam mu w twarz, po chwili uśmiechnął się do mnie, co było bardzo miłe.
- Dzień dobry – przywitałam go promiennie, w moim głosie kryło się wiele radości i wcale nie zamierzałam jej ukrywać.
- Cześć, która godzina? - był bardzo zaspany i tak słodko wyglądał. Moja buzia sama uśmiechała się na widok jego czekoladowych oczu.
- 7, czas wstawać,  musimy jeszcze jechać do ciebie – Bartek przytulił się do mnie i ewidentnie nie chciało mu się wstawać. - Dalej – wyswobodziłam się z uścisku i poszłam się umalować. Jemu nie pozostało nic innego jak tylko wstać i ubrać się. Po chwili był gotowy, więc zeszliśmy na dół, gdzie siedzieli moi rodzice wraz z Marcinem.
- Dzień dobry – Bartek przywitał się z domownikami, czuł się trochę skrępowany i dało się to odczuć natomiast moi rodzice również nie byli przyzwyczajeni, że ktoś zostawał u mnie na noc. 
- Dzień dobry, usiądźcie z nami – tata uśmiechnął się do nas i zaproponował wspólne śniadanie. Wiedziałam, że nie mieliśmy na tyle dużo czasu by spokojnie jeść śniadanie i w sumie ucieszyłam się z tego powodu ponieważ nie byłam gotowa na wspólne śniadanie.
- My będziemy lecieć, musimy jeszcze wjechać do Bartka a przecież nie chcemy spóźnić się do szkoły – miałam nadzieję, że rodzice nie będą mieli mi za złe szybkiego ewakuowania się z domu. Po słowach wyjaśnienia poszliśmy do korytarza się ubrać.
- Bartek, prawda ? - tata wstał i podszedł do nas, nie wiedziałam czego mam się spodziewać ponieważ zaskoczył mnie swoim zachowaniem. Patrzyłam znacząco na tatę, który nieubłaganie się do nas zbliżał.
- Tak – mój chłopak odpowiedział tacie i stanął naprzeciwko niego. Czułam, że oczy miałam wielkie jak pięciozłotówki.
- Przypilnuj żeby zjadła śniadanie. - tata miał poważny wyraz twarzy. Jego słowa były podyktowane troską o mnie, ale poczułam się jak niemowlak, nad którym wszystko trzeba było zrobić.
- Tato jestem już duża – uśmiechnęłam się po czym przytuliłam się do taty. Głupio mi było, że obnażył przed Bartkiem mój problem. Wyszłam na małą dziewczynkę.
- Wiem, ale zapomniałaś chyba, że masz pilnować jedzenia. Więc jak będzie ? - jeszcze raz spojrzał na Bartka oczekując odpowiedzi. Wiedziałam, że nie odpuści dopóki nie usłyszy tego co oczekiwał.
- Oczywiście – Bartek rozwiał jego zmartwienia i byliśmy już gotowi by udać się do szkoły, więc pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do Bartka.
- Twój tata bardzo martwi się o ciebie – Bartek spojrzał w moją stronę. Nie trudno było odgadnąć, że chciał abym mu wyjaśniła zaistniałą sytuację.
- Dla niego zawsze będę małą dziewczynką. Wiesz co, ja w sumie się im nie dziwię, dałam im w kość. Jakoś nigdy nie rozrabiałam za bardzo, nie przychodziłam pijana, naćpana ale momentami jestem za wrażliwa, wtedy zapominam o jedzeniu, już kilka razy miałam anemię, ostatnio otarłam się o nieświadomą anoreksję. - patrzyłam przed siebie. Było mi głupio mówić o swojej największej słabości a zarazem problemie, ale wolałam mu sama o tym powiedzieć a nie czekać aż sam zacznie pytać. - Kiedyś Maciek mnie pilnował, nawet dochodziło do tego, że czasami mnie karmił. - uśmiechnęłam się sama do siebie na wspomnienie tamtych czasów.
- Pamiętam jak przytykał ci kanapkę do ust, myślałem, że robił to z żartów.
- Poniekąd tak było, był bardzo opiekuńczy – uśmiechałam się do siebie, to było miłe, móc tak spokojnie, bez płaczu myśleć o tym jak było kiedyś. Myśleć o bracie, który może nie był ze mną ciałem, ale duszą na pewno mi towarzyszył.
Kiedy byliśmy na miejscu, Bartek pobiegł do mieszkania przebrać się i wziąć książki, później od razu udaliśmy się do szkoły. Gdy zostawiliśmy kurtki w szatni to Bartek odprowadził mnie pod salę. Nadszedł czas rozstania.
- Spotkamy się na wf – dał mi buziaka w policzek i poszedł pod swoją klasę. Byłam szczęśliwa znowu móc z nim przebywać, być blisko. Ludzie widzieli w tym jakąś sensację, że znowu się spotykaliśmy, widziałam wzrok Asi, który nic nie wyrażał. Przykro mi było, że próbowała zniszczyć naszą przyjaźń, tyle lat się znałyśmy, moi rodzice bardzo pomogli Asi mamie, kiedy szukała pracy, zawsze jeździła z nami na wakacje. Trzymałyśmy się razem niezależnie od tego co inni o nas uważali, a ona za wszelką cenę nie chciała, żebym była z Bartkiem i była w stanie zaryzykować naszą przyjaźń. Nie rozumiałam tego, dlaczego? Przecież on nikomu z tej szkoły nic złego nie zrobił. Ale tego już miałam się nie dowiedzieć a przynajmniej nie planowałam tego i wcale nie czułam potrzeby by zmieniać plany.
Lekcje mijały jak zwykle, nauczyciele skupiali się na maturzystach a my mieliśmy trochę spokoju. Na wf nawet nie zamieniłam słowa z Bartkiem, on grał w piłkę nożną a my w hokeja także nie mieliśmy ani chwili wytchnienia. Bartek miał 8 lekcji, ja skończyłam po 6 więc stwierdziliśmy, że spotkamy się dopiero następnego dnia.
Zamiast pojechać od razu do domu postanowiłam jechać na cmentarz, nie było mnie tam od 3 dni i czułam się z tym bardzo źle. Tam i w pokoju Maćka czułam się najbliżej zmarłego brata. Bardzo potrzebowałam czuć jego bliskość. 
Ukucnęłam przed miejscem gdzie leżał, znajdowało się tam dużo kwiatów a niedługo rodzice mieli brać się za stawianie pomnika. Myślałam, że z czasem będzie mi lżej tam przychodzić, lecz za każdym razem to miejsce wywoływało u mnie łzy. Było mi ciężko mówić do kwiatów, ziemi, krzyża, ciągle miałam nadzieję, że otrzymam odpowiedź, że On stanie obok i powie „Chodź idziemy na lody” bądź cokolwiek innego ale coś powie.
- Nie wiem czemu, ale mam takie przeczucie, że to co się wydarzyło to Twoja sprawka. Tylko nie zaprzeczaj, nie zapominaj, że znam Cię lepiej niż własną kieszeń. Wiem, że zawsze będziesz przy mnie, Twoje ciało zostanie tutaj na zawsze, ale Twoja dusza będzie przy nas, mnie i rodzicach. - uśmiechałam się przez łzy. Ludzie, którzy mnie mijali patrzyli na mnie jak na dziwaka, który mówi do grobu, natomiast miałam to gdzieś i nie przestawałam. - Znowu sprawiłeś, że jestem choć trochę szczęśliwa, zawsze starałeś się poprawić mi humor, powodowałeś, że czułam się lepiej i zawsze wiedziałeś jak to zrobić, nigdy nie musiałeś długo szukać. I tym razem tak było. A ja, co dla Ciebie mogę zrobić? Nie będzie tak, że Ty ciągle coś robisz dla mnie a ja dla Ciebie nic. Obiecuję, że codziennie będę się modlić za Ciebie bo tak chyba najbardziej Ci pomogę. Mam tylko małą prośbę do Ciebie, śnij mi się częściej. Tęsknie za Tobą i to, że jest Bartek nie wynagrodzi mi Ciebie, nawet w najmniejszym stopniu. Gdyby to było możliwe to oddałabym wszystko byś mógł żyć. - uklęknęłam i wytarłam łzy poczym odmówiłam modlitwę i pojechałam do domu.
Zjadłam obiad i siedziałam przy lekcjach. Wieczór spędziłam na czytaniu. Za każdym razem gdy brałam książkę do ręki to wszystko dookoła przestawało mieć znaczenie, zapominałam o Bożym świecie. Czas stawał w miejscu a ja dawałam wodzę wyobraźni.  

Czekam na odzew z Waszej strony :) 

14 komentarzy:

  1. Świetny rozdział zresztą jak zwykle. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej w jej życiu. Już czekam z niecierpliwością na new. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle rozdział jest świetny ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNE!!!! <3 Boże jak się ciesze że oni są razem :))) są dla siebie stworzeni ;) masz talent :D

    OdpowiedzUsuń
  4. cieszę sie że wszystko powoli wraca do normy:)
    i czekam z niecierpliwością na niedzielny obiad :)
    pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  5. To opowiadanie od A do Z jest na serio super ! D;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Co tu dużo mówić, super jak zawsze.

    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. jest świetnie, ale nie tak od A do Z. pisownia mnie boli..
    ' miałam nadzieję, że rodzice nie będą mieli mi za złe szybkie ewakuowanie się z domu' <--- w tym zdaniu nie ma nic logicznego i jest takich więcej, przez co się zacinam. do tego interpunkcja, to też jest ważne. popracuj nad tym, a będzie jeszcze lepiej.
    kciuk w górę! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanuję Twoje zdanie, ale nie uważam, żebyś miała rację. To zdani jest logiczne tylko brakuje przecinka. Nie chcę pisać strasznie prostymi zdaniami typu " miałam nadzieję, że rodzice nie będą źli na mnie, że szybko ewakuowałam się z domu". Poświęcam tmu opowiadaniu naprawdę dużo czasu i każdą część przed dodaniem czytam kilka razy i poprawiam błędy, które zauważę. Jestem tylko człowiekiem i każdy popełnia błędy. Nie jestem jakąś zawodową pisarką ani nie uczę się pod tym kątem także nigdy to opowiadanie nie będzie perfekcyjne, mimo, że chciałabym tego.

      Usuń
    2. nie chodzi o to, że masz pisać prosto, tylko lepiej brzmiałoby 'szybkiego ewakuowania się', lub ' szybkiej ewakuacji' .
      i nie jest tak, że chcę Cię urazić, bo wiem, że każdy może się pomylić, ale po prostu niektóre zdania źle brzmią. wiem, bo ja też mam na swoim koncie kilka opowiadań i również spotkałam się z taką krytyką, to pomaga. liczę, że weźmiesz to pod uwagę, pamiętaj że, może być tylko lepiej ;)

      Usuń
  8. Noo uwielbiam to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. najlepsze opowiadanie ever ;d

    OdpowiedzUsuń
  10. wspaniałe, z resztą jak zawsze! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja jak zwykle bywać BECZE :-(

    OdpowiedzUsuń