Miałam straszne
wahania nastrojów. Każda chwila wywoływała u mnie skrajne emocje,
ale raczej te negatywne. Już nie pamiętałam jak to było śmiać
się, bawić, wygłupiać, ale nie tęskniłam za tymi uczuciami.
Stałam się bardziej melancholijna, nieobecna. Moje myśli były
zawsze gdzieś indziej niż moje ciało. Przez ostatnie dni nie
chodziłam do szkoły, czułam się tam zbyt samotna, tylko w
domu nie czułam takiej pustki. Trochę mi brakowało ludzi, ale
przecież nikogo poza rodziną i Filipem nie miałam. Zostałam sama.
Każde z nich miało swoje życie, a ja zostałam sama, pośród
tłumu i zgiełku. Doszło do takiej sytuacji, że poza
domownikami rozmawiałam tylko z Filipem. Nie miałam odwagi odezwać
się do Bartka, miałam wyrzuty sumienia, ale nie mogłam cofnąć
czasu.
Miałam już dosyć
bezczynnego siedzenia i postanowiłam dać odpocząć swojej głowie.
Spakowałam torbę i pojechałam na siłownię. Nigdy nie lubiłam
się pocić a zwolnienie z wf było wybawieniem. ale odkąd Bartek
zabrał mnie na trening spodobało mi się to i już wiedziałam
czemu spędzał tam dużo czasu.
W środku było mało
ludzi, pewnie ze względu na porę ponieważ była dopiero 11. Od
razu zauważyłam Przemka i podeszłam do niego,
- Hej, znowu tutaj ? -
uśmiechnął się do mnie. Był zdziwiony moim widokiem. Kiedyś
bardzo broniłam się przed przychodzeniem w to miejsce, ale teraz czułam
się tam bezpiecznie, traktowałam je jako azyl.
- Dasz mi wycisk? -
miałam kamienną twarz, chciałam się rozładować. Na jego twarzy
pojawił się uśmiech, miałam wrażenie, że był dumny z siebie.
- Przebieraj się i
czekam na ciebie. - zgodnie z jego słowami poszłam do szatni i w
bojowym nastroju wróciłam na salę. Najpierw się rozgrzewałam, a
później zgłębiałam tajniki boksu.
- Nie wiedziałam, że
uderzanie w worek daje tyle szczęścia. - po dwugodzinnym treningu
wypompowana siedziałam pod ścianą pijąc wodę.
- Macie z Bartkiem tyle
wspólnego, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy – Przemek
spojrzał na mnie.
- Wydaje ci się, po
prostu zaraził mnie swoja pasją. Zresztą on to przeszłość.
Przynajmniej ja dla niego nią jestem. - wzięłam łyk wody i
patrzyłam na mężczyzn na ringu.
- Jeszcze cię nie
nauczyłem, że nie należy odpuszczać? - ukucnął przede mną, że
nie mogłam uciec wzrokiem. Patrzyłam na jego zaciętą twarz. Był
nie tylko trenerem ale i psychologiem, niby pomagał ludziom
fizycznie, ale miałam wrażenie, że był bardziej trenerem duszy.
- On tego nie chce. -
patrzyłam mu głęboko w oczy.
- Ale ty masz stawiać
na swoim, walczyć o swoje, masz go przekonać do siebie. Nie
przyprowadził cię tu bez powodu, jeżeli byłaś dla niego kimś
naprawdę ważnym to tak szybko o tobie nie zapomni, a wiem, że
byłaś ważna. Być może jeszcze jesteś. Przemyśl to. Odpocznij i
za 10 minut się porozciągamy i na dzisiaj będzie koniec. - wstał
i poszedł do osób co dopiero przyszły ćwiczyć. Zostawił mnie
samą z jego słowami. Może miał rację, musiałam nie być
obojętna Bartkowi bo inaczej bezczynnie by patrzyłby na moje
boleści. Zraniłam go i w jego sercu była
rana. Mimowolnie przeniosłam wzrok na drzwi wejściowe, ujrzałam jego, też przyszedł ćwiczyć, od razu wszedł do szatni. Gdy go
zobaczyłam serce zaczęło mi bić szybciej i zrobiło mi się
gorąco. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Przemka.
- Gotowa? - podał mi
rękę i tym samym pomógł się podnieść.
- Jasne. - poszliśmy
na materace, pomógł mi się rozciągnąć, kierował moimi myślami
i ciałem. Pokazał mi, że rzeczy, które do tej pory wydawały mi
się niewykonywalne okazały się proste. Pokonałam ograniczenia,
które jak twierdził siedziały tylko w mojej głowie. Według niego
ograniczał nas tylko nasz umysł.
- Na dzisiaj kończymy.
W domu przez dwa dni rozciągaj się tak jak ci pokazywałem i jak
będziesz miała jeszcze ochotę to wróć, ale nie wcześniej niż
za trzy dni. - odprowadził mnie do szatni.
- Dzięki –
wyciągnęłam dłoń i się pożegnaliśmy.
- Ty tutaj? - obróciłam
się i zobaczyłam Bartka. Chyba dopiero teraz mnie zauważył.
- Jak widzisz. -
uśmiechnęłam się do niego, na jego twarzy również pojawił się
uśmiech, mały bo mały ale zawsze uśmiech. - Ja już skończyłam
na dzisiaj, a ty ?
- To poczekaj na mnie
ok? 15 minut i też się zbieram. Samochodem jesteś ? - zrobił dwa
kroki do tyłu.
- Tak, to będę tutaj
na ławce czekać. - uśmiechnęłam się.
- Ok, 15 minut. -
pobiegł na salę a ja poszłam się przebrać. Czekałam na niego z
pół godziny, gdy się wreszcie pojawił.
- Przepraszam, ale
musiałem jeszcze coś załatwić. Mogę cię wykorzystać ? -
wychodziliśmy z budynku.
- O co chodzi? -
niepewnie spojrzałam na niego po czym byliśmy już przy moim
samochodzie.
- Podrzucisz mnie
gdzieś? Muszę coś załatwić.
- Jasne, wsiadaj. -
otworzyłam samochód i wyjechaliśmy z parkingu.
- To gdzie jedziemy ? -
spojrzałam na niego.
- Do klubu, muszę
odebrać dokumenty.
- Okej. - zapanowała
cisza, a ja nie wiedziałam o co miałam się jego spytać, o czym moglibyśmy porozmawiać. Jego obecność stresowała mnie, nie umiałam się wyluzować, cały
czas byłam spięta.
- Chyba dostałaś niezły wycisk co? - uśmiechnął się w moją
stronę gdy staliśmy na światłach, wtedy po raz pierwszy odważyłam się spojrzeć w jego stronę.
- Co, aż tak bardzo śmierdzę ? - po moich słowach wybuchnęliśmy
śmiechem.
- Nie o to mi chodziło. - nie mogłam się przestać śmiać, on
też nie dał rady się dłużej powstrzymywać. Zanim, któreś z
nas zdążyło coś powiedzieć byliśmy pod klubem.
- Poczekać na ciebie? - spojrzałam na niego gdy odpinał pasy. Miałam nadzieję, że karze mi zaczekać na siebie.
- Nie, jedź do domu i odpocznij – uśmiechnął się w moja stronę.
- Nie, jedź do domu i odpocznij – uśmiechnął się w moja stronę.
- Mogę zaczekać, żaden problem.
- Nie ma takiej potrzeby i tak nie masz po drodze. Ale dzięki, do
zobaczenia. - pożegnał się i poszedł.
Czułam się beznadziejnie, walczyłam o niego a on to olewał, miał
to gdzieś. Zachowywał się jak kumpel, ale ja tego nie potrzebowałam, nie potrzebowałam kumpla. Zresztą
nie umiałabym się z nim tylko przyjaźnić. Pojechałam do domu. Od razu wzięłam prysznic a
później leżałam i słuchałam muzyki. Po jakimś czasie do
pokoju wszedł Marcin.
- Pogadamy? - stał przed łóżkiem i patrzył na mnie. Kiwnęłam
mu głową a on położył się obok mnie, tak że patrzyliśmy
sobie w oczy. Wyciągnęłam słuchawki z uszu.
- Chciałbym być bliżej ciebie. Zawsze zazdrościłem tobie i
Maćkowi że, jesteście tak blisko siebie. Zawsze wszystko razem
robiliście, wiem, że na moje życzenie się tak działo, jakoś
zawsze wolałem coś innego robić. Ale teraz wiem, co straciłem i
chcę żebyśmy byli nie tylko rodzeństwem ale i przyjaciółmi.
Nie chcę zająć miejsca Maćka, ale po prostu potrzebuję ciebie. -
wyciągnął rękę, zacisnęłam ją mocno. Miałam wrażenie, że
to było przypieczętowanie paktu.
- Ja też ciebie potrzebuję. - przytuliliśmy się mocno.
- To co dzisiaj robiłaś ? - zaśmiał się i siedzieliśmy jedząc
cukierki.
- Byłam na siłowni. - po moich słowach wybuchnął śmiechem.
- Co? Nie wierzę. Ty? – Marcin nie mógł się przestać śmiać.
- Ej. Przestań. - zaczęłam go okładać poduszką. - Wiem, że
była ze mnie niezła kaleka, ale słyszysz była. Teraz jest inaczej
i dzisiaj nie pierwszy raz tam byłam. Po śmierci Maćka zaczęłam
tam chodzić. Pierwszy raz zabrał mnie tam Bartek, jeszcze jak
Maciek żył, opowiedział mi o sobie, co tam robi i co mu to daje.
Gdy zabrał mnie po pogrzebie najpierw pojechaliśmy do niego a na
drugi dzień właśnie na siłownię. Wtedy poczułam się uwolniona,
nie byłam zniewolona przez cierpienie i ból. Od tamtej pory,
czasami tam jeżdżę. Jest tam fajny trener, Przemek. On jest
niesamowity, ma tyle energii w sobie i empatii. Wie co robić by
pomóc ludziom. Jest mistrzem w tym co robi i bardzo mi pomaga. -
nie miałam bariery, wiedziałam, że Marcinowi mogę wszystko
powiedzieć, w końcu to mój starszy brat.
- Brzmi ekstra. A nie miałabyś nic przeciwko żebyśmy następnym
razem wspólnie tam pojechali? - Marcin spojrzał na mnie.
- No przestań, oczywiście, że nie. W sumie miałam nadzieję, że
po mojej rekomendacji zechcesz ze mną pojechać. A co z Kasią?
Spotykacie się jeszcze? - odwrócił głowę, czułam, że coś się
wydarzyło między nimi.
- Już nie. To wszystko jest takie skomplikowane. Jak byliśmy
przyjaciółmi to doskonale się rozumieliśmy a jak tylko
zaczęliśmy być parą to wszystko się posypało. Ona była
zazdrosna, ja nie mogłem wytrzymać napięcia. Gdy Maciek odszedł
to starałem się więcej czasu spędzać z rodzicami i z tobą a
ona miała ciągle pretensje, że za mało uwagi jej poświęcam.
Nie rozumiała tego przez co przechodzimy, miała żal, że jej nie
wspieram a to ja potrzebowałem jej ciepła i wsparcia. No i
stwierdziłem, że to nie ma sensu. - czułam jak mu ciężko,
przytuliłam go mocno.
- Mamy siebie. - siedzieliśmy przytuleni. Byliśmy silni i
zamierzaliśmy zdać tą próbę, którą postawił przed nami los.
Wiedziałam jedno, nie mogliśmy dopuścić do tego by śmierć
Maćka poszła na marne. Ludzie mają misję do spełnienia, nie
tylko na ziemi ale również jak są w niebie.