Dwa tygodnie przerwy a tyle się zmieniło, spełniłam największe marzenie w
życiu, teraz dziwnie było iść do szkoły. Przez chwilę żyłam w innym,
piękniejszym, świecie, a teraz tak zwyczajnie miałam iść do szarego budynku.
Tęskniłam za tamtym słońcem, morzem, ludźmi. Tak bardzo nie chciało mi
się wstawać, wychodzić na mróz, ubierać sweter, kozaki czy kurtkę. Żyłam
w nadziei, że jeszcze kiedyś będzie mi dane tam się zjawić, a teraz nic
innego nie mogłam zrobić jak wstać i ubrać się. Zjadłam śniadanie i
pojechałam z Maćkiem do szkoły.
- Czy tobie też się tak bardzo nie chce jak mi? - razem szliśmy w stronę szkoły.
- Dziewczyno i to jeszcze jak bardzo. Najchętniej wylegiwałbym się na
plaży i patrzył na piękne kobiety w skąpych strojach kąpielowych. - zaśmiał się
do mnie brat.
- Popijałabym kolorowe drinki i smażyła na słońcu – rozmarzyłam się.
- I tak z nas masz największą opaleniznę. Dziewczyny zdechną z zazdrości
jak cię zobaczą – Maciek miał rację, byłam bardzo, ale to bardzo opalona.
- A dzisiaj mam wf i do tego jeszcze krótkie spodenki – śmiałam się w
jego stronę. Byliśmy pod szafkami, pożegnaliśmy się i poszłam na
pierwsze lekcje.
Umówiłam się z Maćkiem, że przyjdzie po mnie po wf i razem udamy się na
stołówkę. Pomimo, że czułam się znacznie lepiej to Maciek nie dawał za
wygraną, pilnował mnie z jedzeniem, jak i bym trzymała się z dala od Bartka.
- O matko jaka ty opalona! - usłyszałam od Magdy gdy przebierałyśmy się
w szatni, co spowodowało, że pozostała gromada dziewczyn spojrzała na
mnie, czułam się onieśmielona.
- Dzięki.
- Gdzie ty byłaś? - Magda nie dawała za wygraną, mimo chodem spojrzałam na Asię, która dokładnie filtrowała mnie wzrokiem.
- Na pewno nie na solarium – obróciłam wszystko w żart, dziewczyny załapały o co mi chodzi i śmiałyśmy się razem.
- No Gosia nie wygłupiaj się. Zdradź nam – czułam się dziwnie, będąc w
centrum zainteresowania, nie chciałam się chwalić, ale trudno było ukryć
moją opaleniznę.
- Sydney – z przyjemnością, choć na moment powróciłam myślami do ciepłych krajów.
- Wow, zazdroszczę. - Madzia przytuliła mnie i wszystkie udałyśmy się na salę gimnastyczną.
- Gratuluję. - obróciłam się i zobaczyłam Asię, to ona mi gratulowała, wiedziała, że Sydney to było moje największe marzenie.
- Dzięki. - nie chciałam tracić czasu na zbędne rozmowy i od razu
zabrałam się za rozgrzewkę. Nie lubiłam ćwiczyć i poprzedni miesiąc z
zwolnieniem był cudowny. Dzisiaj nie było tak ciężko, grałyśmy w
siatkówkę. Gdy siedziałam na ławce widziałam jak Bartek mi się
przyglądał, obawiałam się jego ostatnich słów „jeszcze wrócimy do tej
rozmowy”. Z każdą chwilą byłam silniejsza. ale mimo tego tęsknota
narastała.
Po lekcji Maciek czekał na mnie przed szatnią i poszliśmy na
stołówkę. Siedzieliśmy tylko w trójkę – ja, Maciek i Damian.
Wspominaliśmy nasz wyjazd i umówiliśmy się na imprezę w weekend.
Postanowiliśmy uczcić nasze zimowe wakacje porządną imprezą. Wstępie
stanęło, że pójdziemy do Kwadratu, trochę sceptycznie podchodziłam do
tego miejsca ze względu, że Bartek tam pracował, ale ostatnio tam
imprezy były najlepsze i nie chciałam by wszyscy się do mnie dostosowywali.
W domu nic ciekawego nie robiłam, najpierw zjadłam obiad, odrobiłam
lekcje i uczyłam się do późna na sprawdziany. Zbliżał się koniec semestru
i trzeba było poprawiać oceny, ogólnie było dużo rzeczy do nauczenia.
Gdy weszłam na facebook przed snem zobaczyłam jak Damian wstawił zdjęcie
naszej szóstki z zimowych wakacji, buzia sama się uśmiechała do
monitora. Jako, że rzadko wchodziłam na portale społecznościowe, zobaczyłam
wiadomość od Bartka, została wysłana wczoraj „Trochę emocje mnie
ostatnio poniosły, ale zrozum, jesteś ważna dla mnie. Jak mógłbym cię
okłamać, zabawiać się z twoją przyjaciółką? Gosia zrozum, że dla ciebie
jestem w stanie zrobić wszystko. I nie zostawię tego tak, będę walczył,
udowodnię ci, że mówię prawdę.” On walczył o mnie, próbował mnie cały
czas przekonać. Asia nic takiego nie robiła, trochę mnie to bolało, szczególnie, że nie
walczyła o naszą przyjaźń, która trwała tyle lat, ale przecież ja sama nie
walczyłam o nią, tak jak i o Bartka. Nie mogłam wymagać tego od kogoś, skoro ja sama nie robiłam nic w tym kierunku. Poniekąd miałam nadzieję,
że Bartek jakoś mi przedstawi, że mówi prawdę.
Może powinnam ostatni raz spróbować wyjaśnić, dociec prawdy? Samej
trudno było mi uporządkować myśli, zadzwoniłam do Filipa, który
powiedział mi tylko tyle, że lepiej żałować, że się spróbowało niż
żałować, że się nic nie zrobiło. Miał rację. Ale wiedziałam jeszcze
jedno, Piotrek, ten taksówkarz, student 3 roku architektury, był bardzo
fajny i miło mi się z nim spędzało czas. Chciałam jeszcze kiedyś się z
nim spotkać, może nawet zaprosić go na imprezę w sobotę? Spotykanie się
z kimś by zapomnieć o byłym nie było odpowiednim lekarstwem i nawet nie
zamierzałam go traktować jako lek na nieszczęśliwą miłość ale
potrzebowałam nowych ludzi wokół siebie, z nową energią.
Spojrzałam na zegarek, była 21. Nie mogłam usiedzieć na miejscu, poszłam do Maćka.
- Mam sprawę – weszłam do jego pokoju, podczas gdy on grał w jakąś grę.
- O co chodzi ? - oderwał się od monitora i spojrzał na mnie.
- Jadę do Asi. Ostatni raz z nią porozmawiam, zamówię sobie taksówkę. - z
początku chciałam, żeby to on miał zawiózł, ale stwierdziłam, że to
dobra okazja by się spotkać z Piotrkiem.
- Jesteś pewna? Mogę cię zawieźć – wyraźnie nie był zadowolony z mojego
pomysłu. Ostatnia wizyta u Asi nie skończyła się najlepiej.
- Tak, nie wrócę w takim stanie jak ostatnio. Ostatni raz z nią
porozmawiam na ten temat. - uśmiechnęłam się do brata i zamówiłam
taksówkę, Piotrek bez problemu zgodził się mnie zawieźć.
Ubrana czekałam na dworze, o dziwo nie byłam zdenerwowana ani
zestresowana. Po chwili pod dom przyjechał mój osobisty taksówkarz.
- Hej – uśmiechnął się do mnie gdy wsiadłam do samochodu.
- Cześć. - poczułam radość na jego widok.
- Gdzie jedziemy? - łobuzersko się uśmiechnął, podałam mu adres i
pojechaliśmy. Nawet się nie spostrzegłam kiedy minęła nam droga, ponieważ tak miło nam się
rozmawiało. Umówiłam się z Piotrkiem, że na mnie poczeka. Poszłam pod
dom Asi, zapukałam do drzwi, czułam przyspieszone bicie serca. Otworzyła
mi jej mama.
- Dobry wieczór, przepraszam za porę ale jest może Asia? - przywitałam się.
- Cześć Gosiu, wejdź.- weszłam do środka. - Jest u siebie w pokoju, zawołać ją czy pójdziesz do niej?
- Może pójdę – uśmiechnęłam się i skierowałam się do pokoju mojej byłej
przyjaciółki. Zapukałam w drzwi po chwili usłyszałam, żeby wejść. Gdy
mnie zobaczyła od razu podniosła się sprzed biurka i stanęła naprzeciwko
mnie.
- Hej, fajnie, że przyszłaś. - uśmiechnęła się w moją stronę.
- Mylnie odebrałaś moją wizytę. - nie byłam zbytnio miła, niezależnie
ode mnie mój ton głosu był surowy. - Chcę żebyś odpowiedziała mi na
jedno pytanie.
- Słucham – cały czas się uśmiechała, nie wiem czemu, ale trochę mnie to zirytowało.
- Czemu Bartek cały czas idzie w zaparte, że kłamiesz? - wpatrywałam się w jej oczy, chciałam wyczytać z nich choć cień prawdy.
- To chyba pytanie do niego a nie do mnie. Nie wiem czemu to robi, jego
się spytaj. Nie wiem jak mam ci udowodnić, że jestem szczera. Uznałam,
że skoro tak od razu skreśliłaś naszą przyjaźń, to widocznie nie była
dla ciebie zbyt ważna. - jej słowa mnie zabolały.
- Nie wmawiaj mi winy. To ty nic nie zrobiłaś by wyjaśnić mi tę całą
sytuację, to Bartek za mną pobiegł, wydzwaniał, pisał, przychodził. A ty
co? Raptem raz przyszłaś i napisałaś dwa smsy. To ja do przychodzę do ciebie i staram się wyjaśnić. - nie pozwoliłam, zrzucić na siebie
odpowiedzialności za to co się stało.
- Taka odważna jesteś to czemu nie odpisałaś mi na smsa? Dlaczego Maciek
odprawił mnie z kwitkiem kiedy do ciebie przyszłam? Udajesz
księżniczkę, o którą wszyscy mają zabiegać a ta naprawdę nie dbasz o
ludzi wokół ciebie. - Asia trochę się zirytowała.
- Co proszę? Weź pod uwagę to, że byłam w szpitalu, nie byłam na siłach by z wami rozmawiać. Po prostu nie wierzę w to co mówisz. - łzy poleciały mi
po policzku.
- A co, prawda boli ? Dla niego jesteś zwykłą marionetką, dziewczyną,
która raz dwa pójdzie z nim do łóżka! Ot cała prawda. Czemu proponował
mi, żebym wyszła z nim do toalety?! Rób co chcesz, możesz mi nie
wierzyć, ale jak myślisz, że jemu zależy na tobie i to ja kłamię to
szkoda mi ciebie, po prostu żal mi twojej naiwności. - nie wytrzymałam
po tych słowach. Wiedziałam, że to nie ma sensu, z małej głupoty
zrodziła się wielka kłótnia. Wybiegłam z jej domu z łzami w oczach,
poniekąd żałowałam, że tam przyjechałam. Jedynie dowiedziałam się co moja
„przyjaciółka” o mnie myślała. W tamtym momencie byłam pewna tylko jednej
rzeczy, nasza przyjaźń właśnie umarła, na zawsze.
Wsiadłam do samochodu, patrzyłam przed siebie. Było mi wstyd swoich łez.
- Gosia, co się stało? - Piotrek był zaniepokojony, martwił się o mnie.
- Przytul mnie – spojrzałam na niego, po czym objął mnie swoimi
ramionami. Płakałam jeszcze mocniej, napięcie powoli puszczało, nerwy
opadały. Spojrzałam mu w twarz. - Pewnie masz mnie za jakąś kretynkę,
która bez przerwy płacze. - nasze twarze były blisko siebie, miał
czarujące spojrzenie.
- Uważam cię za wrażliwą dziewczynę, która ma uczucia - szeptał. Serce
biło mi szybciej. Miałam ochotę na zrealizowanie swoich myśli, nie
chciałam po raz kolejny się ograniczać, odmawiać sobie czegoś na co
miałam ochotę. W tej chwili pocałowałam go. Całowaliśmy się przez
dłuższą chwilę, z początku był to wolny i delikatny, niewinny pocałunek,
który przerodził się w namiętny i gorący. Cały żar przelałam ustami w jego usta, językiem rozchyliłam jego wargi, a wtedy zaczął się niesamowity taniec naszych języków. Całkiem zanurzyliśmy się w
swoich ustach, co było strasznie Miałam na niego piekielną ochotę, marzyłam tylko o tym, by całkiem się w nim zatracić. Po chwili spojrzeliśmy na siebie i
śmialiśmy się. Dotknął mojego policzka.
- Jesteś cudowna. Odwieźć cię do domu ?
- Poproszę. - nie chciałam wracać ale musiałam, godzina nagliła, było po
23 a jutro trzeba było wstać do szkoły. Całą drogę myślałam, o tym co się
wydarzyło. O dziwo było mi z tym dobrze. Gdy byliśmy pod domem wyszliśmy
oboje z samochodu. Piotrek odprowadził mnie do drzwi.
- Dziękuję Ci. Było bardzo , ale to bardzo miło. - uśmiechnęłam się, czułam jak dostałam wypieków na twarzy.
- Pięknie się rumienisz. - objął mnie, staliśmy blisko siebie, patrząc sobie w oczy. Było w tym spojrzeniu coś magnetycznego, elektryzującego.
- Pa. - dałam mu całusa w policzek i uciekłam do domu się śmiejąc. Był
trochę zdezorientowany, jak odchodził, ale widziałam jego uśmiech. Byłam cholernie szczęśliwa i niesamowicie podekscytowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz