Obudziłam się rano,
Piotrek jeszcze spał. Przez chwilę przyglądałam się mu, był
słodki i taki uroczy. Postanowiłam zrobić nam śniadanie, zeszłam
na dół, chyba byliśmy sami w domu bo nikogo nie słyszałam.
Zastawiłam stół i krzątałam się po kuchni.
- Cześć Słońce –
odwróciłam się i zobaczyłam Piotrka, który przeciągał się.
- Dzień dobry, już
się wyspałeś? - uśmiechnęłam się do niego i podeszłam bliżej.
- No powiedzmy –
odpowiedział przytulając mnie. Nasze usta złączyły się w
pocałunek.
- Zapraszam na
śniadanie – wyrwałam się z jego objęć i usiadłam przy stole.
Piotrek usiadł naprzeciwko mnie i zabraliśmy się za jedzenie co
chwilę posyłając sobie uśmiechy. Niedługo po tym, do domu wszedł Maciek
z Marcinem.
- O, śniadanko, chyba
nie będziecie mieli nic przeciwko jak się przyłączymy? – Marcin
nawet nie czekając na naszą odpowiedź wziął talerz i zaczął
się częstować.
- Śmiało –
uśmiechnęłam się do braci. Jedliśmy w ciszy, napięta atmosfera
z wczoraj chyba wszystkim się udzieliła. Bracia zaoferowali się,
że posprzątają, Piotrek zdecydował, że już pojedzie do
akademika. Pożegnaliśmy się i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam
prysznic, ubrałam się w czarne spodnie, koszulę jeansową,
zrobiłam lekki makijaż, gdy wyszłam z pokoju zobaczyłam braci
siedzących na kanapie.
- Hej, gdzie ty się
wybierasz? - Maciek spojrzał na mnie.
- Jadę się
przejechać. - uśmiechnęłam się do braci i usiadłam koło nich
na sofie.
- Sama? Coś się
stało? Mogę z tobą jechać - Marcin skierował się do mnie.
- Wszystko w porządku,
po prostu chcę pobyć sama i przemyśleć parę spraw. Nie martwcie
się mam telefon i jak coś to będziemy w kontakcie. - Uśmiechnęłam
się do nich po czym zeszłam na dół. Ubrałam moje brązowe emu,
czarną kurtkę, torebkę i wyszłam. Wyprowadziłam samochód z
garażu i pojechałam przed siebie. Wszystko w moim życiu było
jasne poza jedną wczorajszą sytuacją, za którą czułam, że
ponosiłam odpowiedzialność. Pojechałam do Bartka. Gdy zapukałam do
drzwi otworzył mi jego brat.
- Cześć, zastałam
Bartka? - uśmiechnęłam się przyjaźnie, starałam się nie dać
po sobie poznać, że się denerwowałam.
- Hej, nie ma go. Ale
nie był w za dobrym humorze dzisiaj. - Jacek był miły, ale wyczułam
troskę o brata.
- Nie dziwię się. -
spojrzałam w bok, poczułam się winna, a ta wina we mnie narastała.
- Wejdź, chyba
powinniśmy porozmawiać. - rozszerzył drzwi i zaprosił mnie do
środka. Nie wiedziałam, czy wiedział co się wczoraj wydarzyło, ale uznałam, że powinien był wiedzieć. Obojgu nam zależało na szczęściu Bartka.
Rozebrałam się i usiadłam w salonie, wpatrywałam się w obraz za
oknem.
- Chcesz coś do picia?
- Jacek spojrzał na mnie a tym samym wyrywał mnie z zamyślenia.
- Nie, dziękuję. -
zacisnęłam mocno ręce na piersi bo nie wiedziałam czy dobrze
robiłam. Nie chciałam działać za plecami Bartka.
- Ty wiesz co się
stało? Prawda? Dlaczego Bartek był mocno zdenerwowany, jak i
wczoraj tak i dzisiaj? - usiadł naprzeciwko mnie i patrzył na mnie,
oczekiwał wyjaśnień a ja się bałam, że mnie zaraz osądzi.
- Przez jakiś czas
byłam w związku z Bartkiem, chwilę. Nie wiem czy ci o tym mówił.
- popatrzyłam na niego. Zaczęłam od tego bo nie wiedziałam jak
zacząć. Byłam w kropce.
- Mówił, ostatnio mi
powiedział, że już nie jesteście razem.
- Tak, to prawda. W
mikołajki, ponad miesiąc czasu już się nie spotykamy. To
zagmatwana historia. Rozstaliśmy się w sumie nie wiem przez kogo,
moja przyjaciółka namieszała, ale się nie przyznaje i każde z
nich tworzy swoją wersję, ale to bez znaczenia. Wczoraj byłam w
klubie, Bartek tam pracował - zawiesiłam się trochę, coraz
trudniej było mi o tym mówić. Po prostu czułam się winna.
- I co było dalej? -
podniósł moją głowę do góry.
- Byłam z chłopakiem.
Wiem, że może Ci się to wydać dziwne, ale jestem z kimś w związku
i jestem szczęśliwa. Bartek nas wczoraj tam zobaczył i nie
wytrzymał, tzn. popchnął Piotrka, mojego chłopaka. Na szczęście
żadne z nich nie posunęło się dalej, moi bracia w porę
odciągnęli Piotrka, ale nie wiem jakby to się zakończyło. Później
jeszcze się pokłóciłam z Bartkiem, uderzyłam go w twarz na
szczęście nie zareagował. Czuję się winna temu wszystkiemu.
Bartek opowiadał mi o tym co przeszedł i czuję się okropnie z
tym, że stworzyłam taką sytuację, że mógł zaprzepaścić to
nad czym tyle pracował. - łzy pojawiły się w moich oczach.
- Przestań, to nie twoja wina. Bartek ma swój rozum i swoją dojrzałość. Nie
powinien był się tak zachować, nie powinien był go w ogóle
popchnąć, to był pierwszy krok do tego by zaczęła się bójka.
Podziękuj swoim braciom, to dzięki nim nie doszło do gorszej
sytuacji a tobie dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. Bartek musi
wrócić na terapię. - złapał mnie za dłoń. - Nie obwiniaj się.
- Zgodzi się? -
spojrzałam na niego.
- Moja w tym głowa. -
posłał mi uśmiech.
- Chyba powinnam z nim
porozmawiać, w sumie po to tutaj przyszłam. Myślisz, że powinnam?
- spojrzałam pytająco na niego.
- Możesz spróbować.
Dam ci mój nr telefonu, jak by coś się działo to proszę daj mi
znać. - dał mi swoją wizytówkę.
- Okej. Chyba wiem
gdzie go mogę znaleźć, dam ci znać jakby coś złego się działo.
- wstałam i poszłam ubrać kurtkę.
- Proszę Ccę, nie
obwiniaj się. - na znak otuchy pogłaskał mnie po ramieniu.
Pożegnałam się z nim i poszłam do samochodu. Pojechałam na
siłownię, tam gdzie kiedyś zabrał mnie Bartek. Pamiętam, jak
powiedział „gdybym kiedyś zniknął a ty szukałabyś kontaktu ze
mną to wiesz gdzie mnie szukać”.
Po 40 minutach byłam
na miejscu. Weszłam do środka, było sporo mężczyzn. Podeszłam
bliżej, zobaczyłam jak na ringu walczyło ze sobą dwóch mężczyzn,
jednego z nich rozpoznałam bez problemu, to był Bartek. Spojrzałam
w bok, gdzie stał Przemek, Bartek nas kiedyś sobie przedstawił, to
był jego trener a zarazem przyjaciel.
- Cześć. -
uśmiechnęłam do stojącego obok postawnego mężczyzny. Czułam
niepewność czy mnie pamięta.
- Hej. Ty jesteś
dziewczyną Bartka? - wyciągnął dłoń w moją stronę, którą
uścisnęłam.
- Już nie.
- To już rozumem jego
złość. - popatrzył na ring. Bartek miał bardzo dużo siły w
sobie, ale też złości.
- Myślisz, że mogę z
nim teraz porozmawiać? - Przemek popatrzył na mnie.
- Jasne. Wczoraj do
niczego nie doszło prawda? - byłam zaskoczona, widocznie Bartek
opowiedział mu co się wydarzyło w nocy.
- Tylko popchnął. -
wiedziałam, że o to mu chodziło. Zdziwiłam się jak szczera relacja
łączyła Bartka z Przemkiem.
- Zaraz skończą.
Poczekaj tu. - Przemek poszedł do narożnika, chłopaki skończyli
walkę. Bartek spojrzał w moim kierunku, zanim podszedł zdjął
rękawice, oblał się wodą, tak jakby się nią umył i założył
koszulkę. Spokojnie czekałam, aż sam do mnie podejdzie.
- Co chcesz? - nie był
zbyt miły, a raczej oschły i taki pozbawiony uczuć.
- Porozmawiać o tym co
się wczoraj stało. - mój głos ścichł przez jego szorstkość.
Nie wiedziałam czy było coś po mnie, odnosiłam wrażenie, że byłam wrogiem.
- Nie mamy o czym
gadać. - poszedł dalej. Dogoniłam go zastawiając mu drogę.
- Ja myślę, że mamy.
- obudziła się we mnie waleczność, takiej siebie nie znałam.
- Chyba wszyscy
nauczyli cię, że zawsze dostajesz to czego chcesz. Sama
powiedziałaś, że to koniec. Masz nowego chłopaka i to niech on
spełnia twoje zachcianki – był coraz mniej przyjemny. Był innym
Bartkiem, nie tym, którego poznałam i którego pokochałam.
- Ogarnij się okej?
Przyszłam tutaj bo się martwię o ciebie pomimo tego co zaszło. -
rozłożyłam ręce, moje emocje dały znać, ton głosu był
głośniejszy, czułam, że inni się na nas patrzyli ale miałam to
gdzieś.
- A co? Czujesz się
winna i szukasz rozgrzeszenia? - zrobił krok do przodu, był coraz
bliżej mnie i to mnie niepokoiło. Bałam się, że zaraz stanie się
coś, czego mogę żałować.
- Myślałam,
że jesteś inny, silniejszy wiesz? A ty przy pierwszej lepszej
okazji dajesz się sprowokować ? Wiesz co mogłeś wczoraj zrobić ?! Zaprzepaścić wszystko to nad czym pracowałeś!
- Czemu cię to
interesuje? Bo co, przez ciebie?! Matka Teresa się znalazła! Powiem ci jedno, zajmuj się nowym chłoptasiem, a mnie zostaw! Tak bardzo
prosiłaś żebym to ja dał ci spokój a teraz to ty mnie
nachodzisz! Nie każdy będzie na twoje zawołanie – denerwował
się, a moja irytacja coraz bardziej narastała. Nie chciałam się z
nim kłócić, w sumie sama nie wiem czego się spodziewałam. Ta
rozmowa do niczego nie prowadziła.
- Ja nie przyszłam
tutaj by drzeć koty z tobą. Ale to nie ma sensu. Umówmy się tak,
ja już nigdy nie będę jak to nazwałeś, nachodzić cię a ty nie
zaczepiaj moich znajomych. - popatrzyłam mu w oczy po czym odeszłam.
Nie odwróciłam się. Wyszłam z budynku i wzięłam głęboko
oddech. Czułam się zmasakrowana odbytą rozmową. Był taki oschły,
to bolało. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. Nie miałam
ochoty na rozrywki.
Gdy weszłam na górę
chłopaki nadal siedzieli przed telewizorem.
- O jesteś już –
uśmiechnął się Maciek, przerwałam im w rozmowie.
- Coś się stało? -
Marcin podniósł wzrok na mnie, widziałam, że się martwi.
- Nie, wszystko ok,
tylko zmęczona jestem. - wymusiłam na swoich ustach uśmiech i
usiadłam obok Marcina.
- Za tydzień mamy
ferie i Marcin za dwa tygodnie ma koniec sesji i tak myśleliśmy,
żeby chociaż gdzieś na tydzień razem wyjechać. - Maciek mi
wyjaśnił temat ich gorączkowej rozmowy.
- No i może pojedziemy
w góry na narty? Maciek chętnie by znowu popatrzył na dziewczyny w
bikini, ale może coś kreatywniejszego tym razem byśmy zrobili? -
miałam rozsądzić ich spór. Marcin wymagał ode mnie, żebym jego
poparła albo rzuciła jakąś propozycję.
- Ja mam inny pomysł.
Wyślijmy dziadków nad morze, pamiętacie jak babcia zawsze mówiła,
że chciałaby zobaczyć Pomorze zimą? Umożliwimy im to. Mają 45
rocznicę ślubu, a my w tym czasie odnowimy im salon. Babcia wiele
razy namawiała dziadka by w końcu zmienili wystrój a on narzekał,
że nie lubi remontów. Porozmawiajmy z rodzicami, Piotrek studiuje
architekturę więc może by nam pomógł. Jak nam zostanie trochę
czasu to wtedy wyjdziemy na narty, albo kiedyś na weekend skoczymy
np. do Austrii – uśmiechnęłam się do braci.
- Dobry pomysł. Ty to
jednak masz głowę. Jutro rodzice przyjadą to z nimi porozmawiamy.
Zrobimy wstępne projekty, wykupimy dziadkom wycieczkę, muszą
wcześniej wiedzieć by się spakować. - Marcin powtórował mi.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę po czym poszłam do siebie. Wzięłam
długą kąpiel i położyłam się spać. Byłam wykończona,
dzisiejszy dzień nie należał do najprzyjemniejszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz