Wieczór minął w miłej atmosferze Asia kupiła mi dwa wieszaki na
biżuterie, wiedziała, że trzymam ją w pudełkach i sprawiła mi praktyczny
prezent. Był też Filip. To mój przyjaciel, ale niestety rzadko się
widujemy. Studiuje administrację. Znamy się od dziecka, to taka pokrewna
dusza. Nie musimy się widywać co tydzień, wystarczy raz w miesiącu. Wtedy
rozmawiamy o wszystkim co się wydarzyło, dzięki temu bardziej doceniamy
naszą przyjaźń. Filip przyniósł mi kilka ramek z naszymi wspólnymi
zdjęciami.
Trochę tańczyliśmy, graliśmy na Xbox, śmialiśmy się. Lubiłam takie
spotkania z przyjaciółmi, grono najbliższych i nic już nie miało znaczenia. Zaproszeni goście około 3 pożegnali się z nami, a została tylko Asia. Nie
mogłyśmy zasnąć, więc przegadałyśmy noc aż zastał nas ranek. Rozmawiałyśmy
o wszystkim, tylko nie o jednej osobie – Wojtku.To był temat zakazany,
nie wypowiadało się jego imienia w naszym domu ani w obecności
kogokolwiek z mojej rodziny. Unikaliśmy tego, nie przed strachem, tylko
przed wspomnieniami.
Rano po Asię przyjechała mama, natomiast my zabraliśmy się za sprzątanie. W miarę szybko się z tym uporaliśmy i śniadanie zjedliśmy około 13. Jako, że należeliśmy do osób, które nie lubią siedzieć w domu udaliśmy się
do galerii. Robiło się coraz chłodniej i zbliżała się zima, więc
postanowiliśmy zaopatrzyć się w trochę cieplejsze ubrania. Maciek kupił
sobie dwa swetry, spodnie i dwie koszulki na długi rękaw, Marcin spodnie,
buty, kurtkę i kilka koszulek, ja kupiłam dwie pary spodni – bordowe i
czerwone, biały sweter i czarne botki.Później poszliśmy na obiad i lody. Zrobiło się już późno więc pojechaliśmy do domu i wieczór spędziliśmy na
oglądaniu filmów.
W niedzielę wstałam około 9, wzięłam prysznic, umalowałam się i wybrałam
strój na dzisiaj – nowe czerwone spodnie, biała koszula z złotymi
guzikami i czarne koturny. Chłopaki już siedzieli w salonie przed
telewizorem. Poszliśmy do kościoła, udało nam się zdążyć na 10:30 a po
Mszy pojechaliśmy do babci na obiad. Mieszkała za miastem w niewielkim
domku razem z dziadkiem. Są to rodzice naszego taty.
Gdy byliśmy mali uwielbialiśmy spędzać tutaj wakacje, cisza i spokój,
świeże powietrze. Zawsze gdy jest mi źle przyjeżdżam tutaj, by pobyć z
dala od zgiełku i wszystkiego co niesie ze sobą mieszkanie w mieście.
Weszliśmy do małego domku, czuć było niedzielny obiad. Babcia od razu się
z nami przywitała, po chwili dołączył do niej dziadek. W tym domu nie
było bogactwa, największą oznaką nowoczesności była pralka. Było tutaj
jak w magicznej krainie, tak jakby ten dom nie był nasiąknięty nowinkami
XXI wieku. Usiedliśmy wszyscy przy stole nakrytym białym obrusem, cała
zastawa była porcelanowa, odkąd pamiętam babcia zawsze jej używała na
niedzielę bądź na święta.
- Smacznego moje dzieci – pożyczyła nam babcia i wszyscy zabraliśmy się
do jedzenia. Rozmawialiśmy o szkole, rodzicach, o tym co u nas. Po
obiedzie pomogłam babci poznosić talerze do kuchni i od razu zawinęłam
rękawy i zabrałam się do mycia pomimo jej protestów. Babcia kroiła
ciasto, zrobiła kawę i herbatę.
Bardzo miło spędziliśmy niedzielne popołudnie Siedzieliśmy i wspominaliśmy dzieciństwo. O 18 zebraliśmy się do domu.
W domu czekali na nas rodzice. Poczęstowaliśmy ich ciastem od babci,
zdaliśmy relację i każde z nas poszło do swojego pokoju. Wzięłam kąpiel,
usiadłam do lekcji, skończyłam około 22, pooglądałam seriale i położyłam
się spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz