sobota, 22 czerwca 2013

The experience cz 46


Przez ostatni tydzień bezczynnie siedziałam w domu, byłam też na kilka dni u dziadków, gdzie mogłam kompletnie odciąć się od wszystkiego co przypominało mi Maćka, jedynie byłam zdana na własne wspomnienia.  Spędzałam czas z Filipem, który przychodził nawet po to by tylko w ciszy sobie ze mną posiedzieć. Nie miałam ochoty na rozmowy, zamykałam się we własnym świecie co rusz odtwarzając wspomnienia z Maćkiem.  Minęły już 3 tygodnie odkąd Maćka z nami nie było i tyle też samo czasu nie byłam w szkole. Wiedziałam, że tylko sobie tym szkodziłam, ale po prostu nie miałam siły, a przede wszystkim odwagi by się tam pojawić. Kilka razy w ciągu minionych dni byłam na siłowni, ale za żadnym razem nie spotkałam tam Bartka. Przemek był świetnym instruktorem i dzięki ćwiczeniom, wyciskowi, który tam dostawałam czułam się lepiej. Przede wszystkim dzięki temu, że zmęczona wracałam do domu, to od razu kładłam się spać. 
Dzisiaj był piątek, miałam mieć tylko 4 lekcje w szkole, więc postanowiłam się z tym zmierzyć. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała się tam zjawić, a piątek wydał mi się odpowiednim dniem, miałam  akurat wtedy luźne lekcje, ale też zaraz miał nastać weekend, więc dawało mi to dwa dni by móc wszystko przemyśleć i nabrać siły. Ubrałam jeansy i czarny sweter, mój świat był do tego stopnia szary, że nie mogłam nawet patrzeć na kolorowe ubrania w swojej szafie. Założyłam zegarek, który dostałam od Maćka na 18 urodziny. Włosy związałam w kok i zeszłam na dół, gdzie siedzieli rodzice z Marcinem. Do tej pory Maciek mnie odwoził do szkoły, tak było kiedyś...
- Jesteś silna. - mama spojrzała na mnie ze wzrokiem wyrażającym aprobatę mojego zachowania. Widziałam, że wszystkim nam było ciężko. Nie można powiedzieć, że ktoś cierpiał bardziej a ktoś mniej, każdy z nam  przeżywał to na swój sposób. Duch i radość naszego domu zniknęła. Kiedy na siłę zjadłam śniadanie, wraz z Marcinem zebraliśmy się do szkoły.
- Odprowadzisz mnie? - spytałam brata gdy byliśmy na parkingu. Dzisiaj to on mnie przywiózł. Poprosiłam go by mnie odprowadził bo bałam się tam wejść, po tak długiej przerwie nie wiedziałam co tam zastanę.
- Jasne. - wyszliśmy z samochodu i podążyliśmy w stronę wejścia. Czułam na sobie wzrok ludzi, to było okropne. W mojej obecności widzieli jakąś sensację, której nie potrafiłam zrozumieć. - Dasz radę. - Marcin musiał zauważyć zawahanie w moim zachowaniu. Stanęłam przed szkołą i wzięłam głęboki oddech, spuściłam głowę i objęta ramieniem Marcina weszłam do budynku. Ludzie wpatrywali się we mnie jak na kosmitkę, jakbym była obca. Poszliśmy do szafki, gdzie zostawiłam kurtkę i przebrałam buty.
- Będziemy musieli wziąć rzeczy Maćka – z ciężkim sercem popatrzyłam na Marcina jak na wyrocznię.
- Racja. - Marcina milczenie upewniło mnie w przekonaniu, że dla niego to także będzie ciężkie. - Jak przyjadę po ciebie to, to zrobimy. Dobrze? Jak chcesz mogę sam to zrobić – Złapał mnie za ramiona, jakby tym gestem chciał oddalić wszystkie moje troski i zmartwienia.
- Nie, dam radę. Mam klucze do jego szafki. - wzięłam potrzebne rzeczy i poszliśmy pod salę. Na korytarzu zauważyłam Damiana, przyjaciela Maćka, który chyba jak wszyscy był zaskoczony moją obecnością.
- Cześć – podszedł do nas, przytuliliśmy się dodając sobie na wzajem otuchy. On też stracił ważną osobę dla siebie.
- Cześć – Marcin przywitał się z Damianem.
- Zaopiekuję się nią. - kolega zwrócił się do mojego brata. Damian znał mnie dobrze, może nie tyle co z przebywania ze mną ale głównie z relacji Maćka, więc pewnie wiedział jak źle się czułam będąc obarczona spojrzeniami z każdej strony.
- Okej, ale i tak odprowadzę ją do klasy. - we trójkę poszliśmy pod salę w której miałam lekcje. Chłopaki poczekali ze mną aż do dzwonka, a gdy ten zabrzmiał to Marcin wszedł ze mną do sali.
- Jak coś to dzwoń, od razu przyjadę. - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Siedziałam sama w ostatniej ławce, wpatrując się w swoje ręce. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, co chwilę ktoś spoglądał na mnie, co było frustrujące. Nie byłam w stanie choć na chwilę zapomnieć o tym co się wydarzyło bo ci ludzie na każdym kroku przypominali mi o tym. Była godzina wychowawcza i trochę się nudziliśmy, więc nie miałam jak odwrócić swojej uwagi od ich spojrzeń. Obok mnie usiadła Magda.
- Wiem, że ci ciężko, ale zawsze możesz na mnie liczyć. - złapała mnie za rękę i przytuliła.
- Dziękuję. - wymusiłam uśmiech, chociaż tak naprawdę miałam ochotę się rozpłakać. Pozostałą część lekcji siedziałyśmy w milczeniu. Widziałam Asię, która co chwilę patrzyła w moim kierunku, ale nie miałyśmy o czym rozmawiać.
Po dzwonku Damian czekał na mnie przed salą i razem poszliśmy na stołówkę.
- Trzymasz się jakoś? - spojrzałam na niego. Był jego najlepszym przyjacielem, więc domyślałam się, że dla niego też to było trudne. 
- Łatwo nie jest. Ostatnio mieliśmy pogadankę z psychologiem na temat tego co się stało. Coś tam pomogło. Może powinnaś spróbować? - skierował się do mnie.
- Chyba jakoś daję radę. - po moich słowach podszedł i przytulił mnie mocno. Potrzebowałam tego, był szczerą osobą a dzięki temu nie czułam się tak samotna.
Po dzwonku odprowadził mnie na pozostałe lekcje. Ludzie cały czas mi się przyglądali, szeptali. Wiedziałam, że być może to ze współczucia, ale i tak mi to nie pomagało. Nauczyciele też zdawali się mnie żałować. Wychowawczyni wzięła mnie na rozmowę, przekazała mi wyrazy współczucia jak i że mogę na nich, nauczycieli, liczyć. Byłam im wdzięczna, ale musiałam sobie jakoś z tym poradzić a trudniej mi było jak co rusz ktoś mówił jak to bardzo muszę cierpieć. Tak naprawdę żadne z nich nawet w dziesięciu procentach nie wiedziało, co odgrywało się wewnątrz mnie.
Po trzeciej lekcji Damian odprowadził mnie na angielski. Przy oknie zobaczyłam Bartka, który jak każda osoba w szkole był zaskoczony moim widokiem.
- Możesz iść już. Dziękuję ci za pomoc, bardzo mi pomogłeś, gdyby nie ty nie dałabym rady tu wytrzymać.- skierowałam się do Damiana, czułam się trochę głupio bo chciałam by już poszedł, nie przeszkadzała mi jego obecność, byłam naprawdę wdzięczna, że towarzyszył mi, ale było coś silniejszego,
- Jak coś to wal – przytulił mnie na pożegnanie i poszedł, odprowadziłam go wzrokiem i podeszłam do okna.
- Cześć – przywitałam się z Bartkiem. Nie wiedziałam czy dobrze robiłam, czy jego zainteresowanie mną było chwilowe i dyktowane tylko współczuciem.
- Hej. - dokładnie mi się przyglądał. Widziałam jak zmagał się ze sobą, patrzył na mnie, jakby chciał coś powiedzieć ale nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, tak samo było ze mną. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć, skrępowani milczeliśmy. Nauczycielka weszła do sali, a my udaliśmy się za nią. Usiadłam sama w ławce, nie wiedziałam czy on chciał obok mnie siedzieć. Po chwili zobaczyłam jak nie usiadał w swojej ławce tylko szedł w moim kierunku. Bez słowa zajął wolne miejsce obok mnie, miło się przy tym uśmiechając, odwzajemniłam uśmiech i skupiłam się na lekcji, co wcale takie łatwe nie było, szczególnie, że cały czas miałam ochotę wtulić się w jego ramię.
Po dzwonku od razu udałam się do szatni, nie czekałam na Bartka bo czekało mnie coś gorszego.
Przy szafce ujrzałam Marcina, stał z pudełkiem.
- Wezmę swoje rzeczy i możemy iść. - spakowałam potrzebne książki i poszliśmy w kierunku szafki Maćka. Najpierw delikatnie przejechałam po niej ręką, czułam jak łzy napływały mi do oczu. Bezsilność dawała się we w znaki. Czułam, że to wszystko działo się naprawdę, dopiero w tamtym momencie doszło do mnie, że to prawda.
- Otwórz ją, nie przeciągaj bo będzie jeszcze bardziej boleć. - Marcin podszedł bliżej mnie. Czułam, że on też chciał mieć to już za sobą, ale nie potrafiłam szybko się z tym rozprawić.
- Wiem, ale to jest straszne... - wytarłam łzy z policzka, które uroniłam z rozpaczy.
- Daj- Marcin wyciągnął dłoń w moją stronę, podałam mu kluczyk, którym otworzył szafkę i po kolei wyciągał z niej rzeczy, które podawał mi, a ja wkładałam do pudełka. Każdą rzecz obrałam w dłoniach, głaskałam, tak jakby chciałam ściągnąć z nich odciski Maćka, by chociaż trochę być bliżej niego.
- Gosia będzie gorzej, wkładaj je do pudła. - Marcin był opiekuńczy i widział, jak mi to wszystko ciężko przychodzi ale był stanowczy. Jego słowa byłym takim uderzeniem w policzek. Posłuchałam go, nie chcąc bardziej go zdenerwować i z pozostałymi rzeczami poszło nam szybciej. Razem wyszliśmy ze szkoły z pudłem w którym znajdowało się szkolne życie Maćka. Tyle miesięcy, chwil, wspomnień zamkniętych w jedno szare pudełko.
Od razu pojechaliśmy do domu, gdzie zjedliśmy obiad. Pudło wstawiliśmy do pokoju Maćka gdzie tak naprawdę prawie nikt nie wchodził. Czasami jak nie mogłam zasnąć to spałam w jego łóżku. Nie ruszaliśmy jego rzeczy, ponieważ chcieliśmy by ten pokój został taki jakim Maciek go zostawił. Nikomu nie wolno było przestawiać rzeczy czy czegokolwiek wyrzucać. To miejsce było pamiątką po Maćku. 

9 komentarzy:

  1. jak ty to robisz że za każdym razem ryczę jak bóbr...masz talent...
    Maciek nie powinien był zginąć :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie opisujesz uczucia Gosi, czuję się jakbym tam była, znała Maćka i także był pogrążona w żałobie, po jego stracie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem... Za każdym razem kiedy to czytam odczuwam ból jakbym znała zarówno Gosie jak i Maćka... Pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam i za każdym razem łzy płyną jak rzeka... :o Chciałabym, żeby Piotrek wrócił do Gosi :D

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja bym sie zastanowila nad Bartkiem...
    piszesz tak cudownie, że mam wrażenie że to codzinne i realne życie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja cały czas stoję murem za Bartkiem! Jak nie będzie to chyba rozryczę się , zacznę walić nogą w podłogę i krzyczeć, że tak nie może być! Fajnie by było gdybyś wprowadziła jakąś rozmowę , między. Bartkiem a Gosią i/lub Piotrkiem i Gosią. A notka... no co tu dużo pisać? Świetna, po prostu! Bardzo fajmie opisywane emocje i myśli bohaterów.

    Blog rozwija się dobrze, rozdziały są BARDZO fajne więc pozostaje mi tylko źyczyć weny i czekać na więcej,
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tak bartek bartek bartek.! i znooooooowuuuuuu rycze buu ;/ część jak zawsze genialna

      Usuń
  7. Ja chyba cie kiedyś zabije za każdym razem jak czytam to płacze i niszcze sobie makjaż a mói chłopak pyta się czy nic mi nie jest. Czuje się tak jakbym to ja była gosią tak doskonale piszesz jej przeżycia jakbyś to ty kiedyś czuła. Chodzi pewnie to prawda każdy kiedyś kogoś stracił... Pisz dalej proszę bo nie mogę się od tego oderwać. Życze weny i dalszego pisania

    OdpowiedzUsuń