Noc była straszna, budziłam się co chwilę, a Filip nieustannie czuwał przy
mnie. Leżałam na łóżku w bezruchu, czując jakby jakaś część mnie umarła.
Na zegarku była 15.
- Musisz coś zjeść. - Filip podniósł się z łóżka.
- Nie chcę. Nie jestem głodna. Przytul mnie. - patrzyłam a niego po czym
znowu położył się obok i mocno mnie objął. Rozpłakałam się, zadziwiając samą siebie, że miałam jeszcze łzy w sobie. Opowiedziałam Filipowi co się
stało.
- Podjęłaś najlepszą decyzję. Nie wiem o co któremuś z nich chodzi, ale
nie bierz w tym udziału. Wiem, że ci ciężko, ale nie załamuj się.
Jeszcze ja ci zostałem. Kocham cię najmocniej na świecie. - przytulił
mnie i głaskał po plecach. Mój płacz się nie uspokajał.
- Dobrze, że zawsze jesteś. - wtuliłam się w niego i znowu zasnęłam.
Obudziłam się jakoś w nocy, był przy mnie Maciek, przytuliłam się do niego i znowu zasnęłam.
Następnego dnia wstałam o 14. Na stoliku były talerz z kanapkami, na
które w ogóle nie miałam ochoty. Strasznie chciało mi się pić i zeszłam
na dół, gdzie była Irena.
- Zjadłaś śniadanie? - popatrzyła surowo na mnie.
- Pić mi się chce. - wzięłam butelkę z wodą i poszłam do siebie. Czułam
się jak cień człowieka. Nie spoglądałam w lustro by się nie
przestraszyć. Przebrałam się w dres a chleb z kanapek rzuciłam na balkon
ptakom. Po drodze spojrzałam na telefon, była masa smsów od Bartka.
Napisałam mu jednego smsa „ Któreś z was kłamie, nie będę w tym
uczestniczyć. To koniec.” Wyłączyłam telefon i położyłam się do łóżka.
Zasnęłam.
Kilka dni leżałam w łóżku, nie byłam w stanie zrobić coś innego. Cały czas spałam,
tylko wtedy mój ból nie był tak duży. Kilka razy Bartek i Asia przyszli do
mnie, ale moi domownicy zgodnie z moją prośbą zadbali o to, żebym
żadnego z nich nie widziała, nie miałam ochoty na żadne rozmowy z nimi.
Było mi niezręcznie kiedy wszyscy się tak o mnie troszczyli a ja byłam w
stanie tylko spać. Straciłam rachubę czasu, nie miałam ochoty widywać
ludzi. Od kilku dni nie było mnie w szkole i nawet nie interesowało mnie
co się w niej działo. Moja dawna energia i niesamowita chęć życia
odeszła wraz z przyjaciółmi. Czułam jakby oni umarli dla mnie. Cały czas
męczyły mnie wspomnienia, tyle lat, tyle chwil i to wszystko odeszło w
jeden wieczór. Gdy o tym rozmyślałam było jeszcze gorzej lecz już nie
miałam sił płakać, nie miałam czym. Wszystko mnie bolało, moje ciało
było niespójne z moim umysłem, gdy chciałam wstać moje nogi odmawiały
posłuszeństwa, gdy chciałam podrapać się po głowie moja ręka była tak
ciężka, że nie byłam w stanie jej podnieść. Byłam wrakiem człowieka.
Wiedziałam o tym, ale miałam to gdzieś. Leżałam i czekałam na śmierć, aż
nadejdzie moment w którym nie będę w stanie podnieść powiek.
- Nie możesz wiecznie leżeć w łóżku, ukrywać się, unikać ich. - tata
usiadł na łóżku obok mnie. Wpatrywałam się w śnieg, który okrywał świat.
- Córeczko, proszę cię. My cierpimy razem z tobą. Boli nas serce gdy
patrzymy na ciebie. - spojrzałam na niego i rozpłakałam się. Przytulił
mnie mocno, czekał aż się uspokoję.
- Kochamy cię najmocniej na świecie, ale musisz coś jeść, musisz wyjść
na świeże powietrze. Nie wystarczy wietrzenie w pokoju. Jesteś taka
młoda, tyle przed tobą. Nie każdy będzie miał czyste intencje wobec ciebie. Pamiętasz jak mówiłaś, że nie możemy pozwolić by ktoś mówił nam
jak mamy żyć? Stań na nogi i staw czoła życiu, jego przeciwnościom. Masz
mnie, mamę, braci, dziadków, Irenę, Filipa. - głaskał mnie po włosach.
- Najgorsze jest to, że wiem, że masz rację. - podniosłam głowę i
zobaczyłam jego zmartwioną twarz, miałam ogromne wyrzuty sumienia. - Nie
chciałam byście cierpieli razem ze mną. Przepraszam.
- Kochanie, ty nie przepraszaj nas tylko weź się w garść. Nie chcę
wiedzieć ile schudłaś. Mam żal do siebie, że pozwoliliśmy ci tak długo
tu leżeć. Marsz pod prysznic. - wskazał ręką na łazienkę, był trochę
surowy, ale zasłużyłam sobie na to. Dałam mu całusa w policzek i poszłam
się wykąpać.
Spojrzałam w lustro, byłam podpuchnięta. Moja cera wyglądała strasznie,
było mi widać żebra, obojczyki. Weszłam na wagę, pokazała 48 kg, przy
moich 170 cm wiedziałam, że to zdecydowanie za mało. Wzięłam gorącą
kąpiel, w pewnym momencie poczułam jak mi się słabo robi, wyszłam z
wanny i usiadłam na koszu wiklinowym. Wpatrywałam się w swój obraz w
lustrze. Znienawidziłam siebie za to co sobie zrobiłam. Ubrałam się w
czyste ubranie, trochę szersze by nie było widać jak schudłam i zeszłam
do jadalni. Na widok, zapach potraw wzięło mnie na wymioty, szybko
pobiegłam do ubikacji. Płakałam i wymiotowałam.
- Jedziemy do szpitala. - tata złapał mnie w pasie.
- Nic mi nie jest. Zaraz przejdzie. - popatrzyłam na niego. Nie dał za
wygraną. Razem z Maćkiem zaprowadzili mnie do samochodu i pojechaliśmy. W
szpitalu podłączyli mi kroplówkę i położyli na sali. Pobrali mi krew.
Jutro mieli mi zrobić pozostałe badania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz