sobota, 15 czerwca 2013

The experience cz 42


Cały czas patrzyliśmy przez szybę na leżącego Maćka, który był bardzo pokiereszowany, podłączony do tysiąca urządzeń, od jego klatki piersiowej odchodziło mnóstwo rurek. Spał, był w śpiączce farmakologicznej. Czekanie aż otworzy oczy, było straszne i strasznie nam się dłużyło. Miałam wrażenie, że minęła wieczność, a to zaledwie kilkanaście godzin, ale o te kilkanaście za długo.
Nikt z nas nawet na moment nie odchodził od szyby. Jego stan był stabilny i to dawało nam chociaż nutkę nadziei lecz i tak nie przestawaliśmy się też modlić. W międzyczasie dołączyli do nas dziadkowie i Filip.
Całą niedzielę spędziliśmy na czuwaniu przy Maćku, natomiast nie mogliśmy być blisko niego, lecz jedynie mogliśmy wyglądać przez szybę. Tak bardzo chciałam go dotknąć, przytulić i świadomość, że nie mogłam tego zrobić, była okropnie bolesna. Czułam palącą potrzebę by poczuć jego ciepło, by sprawdzić, że ciągle tam był. 
W poniedziałek lekarz pozwolił wejść tylko jednej osobie na salę, bardzo chciałam być obok Maćka natomiast mama miała do tego większe prawo. 

To było straszne tak patrzeć na brata, który leżał i walczył o życie a ty możesz tylko się modlić, nic więcej nie jesteś w stanie zrobić. Jesteś tak cholernie bezradny a oddałabyś życie by tylko on mógł żyć. W tamtym momencie oddałabym wszystko co miałam by tylko móc z nim posiedzieć przed telewizorem, wyjechać nad jego ulubione morze, pójść na lody, czy robić cokolwiek innego by tylko móc z nim być.

W poniedziałek wieczorem zaczęło się coś dziać. Kiedy na aparaturze ciśnienie Maćka zaczęło wzrastać, do sali wbiegła pielęgniarka wraz z lekarzem. Mój strach był przeogromny,  tak potwornie się bałam, nie wiedziałam co się działo, przylgnęłam do szyby i starałam się jak najwięcej zaobserwować. Zobaczyłam jak Maciek powoli otwierał oczy, łzy zaczęły mi płynąć strumieniem a na twarzy pojawił się lekki uśmiech, połączony z niedowierzaniem. Byłam szczęśliwa, śmiałam się przez łzy, obracałam się do pozostałych i pytałam się czy też to widzą. Czułam się jak wariatka, ale taka szczęśliwa. Po chwili wyszedł do nas lekarz.
- Obudził się lecz nadal jest bardzo słaby, proszę jeszcze zachować spokój. - spojrzał na mnie, jakby chciał mnie skarcić za moja radość.
- Można do niego wejść? - tata zwrócił się do lekarza. Widać było, że on też się stęsknił za synem.
- Tylko jedna osoba na chwilę, dosłownie na 5 minut – spojrzał na tatę, który chciał już wchodzić do sali, ale ja nie mogłam dłużej czekać.
- Mogę? – wytarłam rękawem twarz, tata pogłaskał mnie po plecach na znak otuchy a lekarz otworzył mi drzwi. Szłam powoli, patrzyłam na Maćka i serce mi pękało, nigdy żadnego człowieka nie widziałam w takim stanie. Był w siniakach, na głowie miał bandaż. Był strasznie pokiereszowany. Usiadłam na krześle i złapałam go za rękę, mocno ściskając.
- Hej przystojniaku – uśmiechnęłam się do niego, łzy napełniały mi oczy. Czułam dreszcze na ciele, jakby każdy mięsień żył swoim życiem.
- Nie płacz. - mówił bardzo cicho i powoli, ewidentnie musiało mu sprawiać to dużo bólu. - Kocham cię – cały czas patrzył na mnie, wolną ręką otarłam łzy, by nie widział, ile to mnie kosztowało. Chciałam ukryć swój ból, musiałam być silna dla niego. 
- Cicho, nic nie mów, wszystko będzie dobrze. - wymusiłam uśmiech na swojej twarzy. - Musisz być silny, walczyć, musisz to zrobić dla mnie - mój głoś cichł, załamywał się. Trzymałam go za rękę by dodać mu siły.
- Dbaj o siebie, kocham cię tak mocno. - łzy napływały mu do oczu, nie wiedziałam o czym on mówił, nie rozumiałam tego, co chciał mi przekazać. 
- Maciek, przestań. Masz walczyć, nie poddawaj się. Jeszcze nie jeden raz pojedziemy razem nad morze, będziesz patrzył na kobiety w bikini – otarłam mu łzy, na jego twarzy nie było nawet krzty uśmiechu, ale za to dużo bólu, zdecydowanie za dużo.
- Będę walczył do ostatniego oddechu, ale musisz wiedzieć, że cię strasznie kocham. Jesteś najważniejsza.- mówił powoli, tak cicho, czułam, że nie miał sił. - Nawet gdy nie będzie mnie ciałem.... będę duszą. Nie opuszczę cię.... nigdy... ale obiecaj mi, że będziesz dbała, walczyła o siebie.... - gdy wypowiadał te słowa płakałam coraz mocniej, nie przyjmowałam do siebie tego co mówił, nie mógł się ze mną tak po prostu żegnać. On miał walczyć a nie poddawać się.
- Przestań, proszę cię, nie gadaj głupot. Lekarze mówią, że już lepiej z tobą, zobaczysz wyjdziesz z tego. Zrób to dla mnie, nie możesz się tak po prostu ze mną żegnać! - pochyliłam się nad nim. Głaskałam go po policzku. Chciałam dodać mu nadziei.
- Obiecaj mi.
- Obiecuję, a teraz odpoczywaj, nie przemęczaj się. Jestem tu obok i nigdzie się nie wybieram rozumiesz? Będę tu cały czas, ale ty nie przestawaj walczyć. Bardzo cię potrzebuję. Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz! Że będziesz walczył - otarłam mu łzy i wyczekująco wpatrywałam się w jego twarz. Z jednej strony było mi go żal, a z drugiej czułam się zła na niego i to co wypływało z jego ust. 
- Obiecuję. - wziął głęboki oddech. Jego ciśnienie powoli zaczęło spadać, pielęgniarka podeszła do nas i wyciągała maskę. - Kocham cię. - gdy wydusił te słowa zaczęłam strasznie płakać,
- Maciek!! Do cholery! Walcz! - stałam jak wryta patrząc na niego, na pielęgniarkę podającą mu tlen a on tracił przytomność, oczy miał zamknięte. Po chwili do sali wbiegł lekarz.
- Proszę wyjść! - te słowa skierował w moją stronę a ja płakałam, coraz głośniej i silniej.
- Maciek! Nie, proszę.  Słyszysz! Maciek! - Marcin  na siłę starał się wyciągnąć mnie z sali, nogi robiły mi się jak z waty, powoli się osuwałam, nie przestając krzyczeć i płakać. Patrzyłam aż znowu otworzy oczy. 
- Gosia będzie dobrze, rozumiesz?! Przestań – Marcin był zły na mnie, to nie była nawet złość ale wściekłość - Nie trać nadziei!
Siedziałam na ziemi z głową opartą na kolanach Marcina i po jakimś czasie, nie jestem określić jak długim, usłyszałam jak lekarz wyszedł z sali. Podniosłam głowę  i ledwo co widząc na oczy spojrzałam na niego.
- Przykro mi, obrażenia okazały się zbyt rozległe. zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy . - po tych słowach zaczęłam jeszcze mocniej płakać, po chwili usłyszałam płacz mamy, taty i innych osób. Zaczęłam krzyczeć, wyć z bólu. Strasznie cierpiałam, czułam jak moje ciało się paliło, jak traciłam siebie, jakbym już nie była sobą...
- Wiem, że to nie jest odpowiedni moment ale wasz syn może jeszcze komuś uratować życie. Przy swoich dokumentach miał oświadczenie woli o oddaniu narządów – po tych słowach lekarza mama zaczęła coś krzyczeć, spojrzałam na nią.
- Proszę zrobić tak jak Maciek chciał  –  ledwo co byłam w stanie się odezwać. To była jego wola i pragnęłam ją wykonać. Mama krzyczała coś wtulona w tatę, lecz wiedziałam, że dobrze robiłam. On tego chciał. Marcin cały czas trzymał mnie mocno, on też płakał. Po chwili cała nasza czwórka – tata, mama, ja i Marcin wtuliliśmy się w siebie. Wszyscy płakaliśmy, to co się wydarzyło było dla nas szokiem, wielkim bólem. Marcin zabrał mnie i mamę do domu a tata załatwiał jakieś papierkowe sprawy.

 Nie byłam w stanie nawet wyjść z samochodu, zrobić kilku kroków. Pragnęłam zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Chciałam dołączyć do Maćka, by zawsze móc być z nim. Tylko to dla mnie się liczyło. Nie potrafiłam wyobrazić sobie kolejnego dnia bez niego...
Marcin wniósł mnie do domu i położył w moim łóżku.. Czułam się oderwana od swojego ciała, ciągle nie potrafiłam przestać płakać. Mama przyniosła mi jakieś tabletki uspokajające i głaskana przez Marcina. zasnęłam. Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Na tym świecie nie powinno być tak, że rodzice żegnali swoje dzieci jak i rodzeństwo- rodzeństwo. Maciek był dla mnie wszystkim, przyjacielem, bratem, aniołem stróżem. Był drugim rodzicem, opiekunem. Osobą, która zawsze wyciągała mnie z opresji, chroniła i z wzajemnością. Wiele razy rozmawialiśmy z rodzicami o tym, że jak ich zabraknie to zawsze mamy siebie, naszą trójkę – ja, Maciek i Marcin. Maciek zawsze mi pomagał, był w trudnych chwilach. Z Marcinem też się dobrze rozumiałam, ale nie mieliśmy tak dobrego kontaktu. Maciek był inny, to z nim spędzałam najwięcej czasu w swoim życiu, każdy dzień spędzaliśmy razem – w szkole, w domu, na imprezie. Nigdy nie wyjechałam bez Maćka, nigdy nie rozstaliśmy się dłużej niż na jeden dzień. To do niego najczęściej dzwoniłam, to z nim najczęściej rozmawiałam. Był najważniejszy a teraz już nigdy miałam z nim nie zamienić słowa, nigdy nie usłyszeć Jego śmiechu, nigdy z nim nie wyjechać, nie wygłupiać się, nie spędzić przerwy w szkole, nigdy nie zrobić szalonej rzeczy, już nigdy...

 ------ 
Proszę Was o komentarze, czy dobrze Wam się tutaj czyta, czy wszystko jest czytelne oraz czy wystrój tego bloga Wam odpowiada :)

5 komentarzy:

  1. Nowy blog jest bardzo fajny. Jest prosty, przejrzysty, ładny bez zbędnych dodatków to najważniejsze. Notki są czytelne i jak zwykle SUPER! To smutne że Maciek musiał umrzeć... Naprawdę go lubiłam... No, ale jak to mówią trzeba żyć dalej nawet po tak wielkiej stracie. Mam nadzieję, że Gosia okaże się silną kobietą i nie załamie się. Piotrek na pewno będzie ją wspierać, chociaż wolałabym żeby to był Bartek.

    Czekam na kolejną notkę,
    Magda_M

    OdpowiedzUsuń
  2. popłakałam się ; / Bardzo szkoda mi że to właśnie Maciek.. Bardzo super opowiadanie. Życzę ci żebyś ciągnęła je jak najdłużej. Bardzo fajnie by było, jakby Piotrek chciał tylko ją wykorzystać, albo się założył z kolegami. i Bartek by się dowiedział że jej brat nie żyje i chłopak był tylko z nią aby ja przelecieć. By spędzał z nią czas i wrócili do siebie po czasie. A u Maćka była śmierć kliniczna < czyli żeby lekarze uznali to za zgon, ale by się okazało że znowu żyję, jeżeli nie rozumiesz to poczytaj o tym :) > BARDZO ZAJEBISTE OPOWIADANIE :*

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne, czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wierze.... Co prawda jestem dopiero tutaj i nie wiem co wydarzy się dalej, ale w tym momencie mam ochotę krzyczeć na Ciebie! Nie wierze, że uśmierciłaś Maćka, tak pozytywnego i dobrego człowieka. Ryczę jakby nie wiadomo jaka tragedia się właśnie stała.
    Czytam opowiadanie bez przerwy od 15:30 i jestem pod mega wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyno, odpocznij trochę ;)
      Ja też, jak po roku czasu przeczytałam tą część to się popłakałam....

      Usuń