O 2 w nocy obudził mnie budzik. W domu panowała taka cisza aż szkoda
było się poruszać. Ubrałam się wygodnie, wzięłam dwie książki, kilka
płyt i zeszłam na dół gdzie był już Maciek. Torby już wcześniej
zanieśliśmy do samochodu, zostały nam tylko podręczne rzeczy. Po chwili
przyszedł do nas tato.
- Dzieciaki jeźdźcie ostrożnie. Na konto przelałem wam pieniądze.
Przywieźcie nam kilka oscypków. Zadzwońcie jak będziecie na miejscu. –
przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Nie trzeba było, mamy pieniądze, nie rozpieszczaj nas tak. – wtuliłam się w niego.
- Nie musicie oszczędzać. Bawcie się dobrze a ty odpocznij i wróć szczęśliwa. – spojrzał mi w oczy.
- Bardzo cię kocham tato. – wzięłam torebkę i poszliśmy przed dom.
Wsiedliśmy do samochodu a tata uśmiechnął się do nas i odprowadził nas
wzrokiem.
- Ahoj przygodo! – zawołał Maciek gdy wyjechaliśmy z miasta. Zaśmiałam
się głośno i jechaliśmy w góry. Włączyłam płytę i rozmawialiśmy całą
drogę. Wspominaliśmy ferie i wakacje, które spędzaliśmy w Zakopanym.
Około 7 rano byliśmy na miejscu. Miasto jeszcze spało, na ulicach było
puściutko. Pojechaliśmy do hotelu się zakwaterować, był on prawie przy
samych Krupówkach. Mieliśmy pokój dwu osobowy z dwoma łóżkami.
Rozłożyliśmy się i poszliśmy na kawę, nie byliśmy głodni bo zjedliśmy
wszystkie kanapki, które sobie przygotowaliśmy. Po kawie poszliśmy na
spacer. Oddychałam całą objętością płuc. Kochałam to miejsce a o tamtej porze dnia i późnym wieczorem było tu cudownie. Szliśmy deptakiem i
patrzyliśmy to na prawo to na lewo, mówiąc sobie, ,,Pamiętasz tu
byliśmy, jedliśmy pstrąga’’ itp. ,, albo tu kiedyś była wspaniała
cukiernia’’. Rodzicom wysłaliśmy nasze zdjęcie na mostku, z
pozdrowieniami i że dojechaliśmy szczęśliwie.
Spacerowaliśmy tak sobie do 12 po czym poszliśmy na obiad.
Postanowiliśmy wrócić do hotelu trochę się przespać i wziąć prysznic a
później ruszyć na miasto.
Około 20 zaczęliśmy się szykować. Na dworze było dosyć chłodno, więc
ubrałam biały sweter, czerwone rurki, skórzaną kurtkę, rękawiczki,
ciepłe czarne botki. Poszliśmy na Krupówki i wstąpiliśmy do karczmy
gdzie grała góralska kapela. Zamówiliśmy sobie po grzańcu. Później
ludzie zaczęli tańczyć więc Maciek namówił mnie żebyśmy też spróbowali,
chociaż nigdy wcześniej tego nie robiliśmy. Bawiliśmy się cudownie,
górale to niesamowicie sympatyczni ludzie. Wszyscy ze wszystkimi
tańczyli, każdy do każdego się uśmiechał. Było cudownie, jak na innej
planecie.
Około 23 zebraliśmy się do klubu. Wypiliśmy kilka drinków i tam
bawiliśmy się do jakiejś 3 nad ranem. Padnięci padliśmy w hotelu na
łóżka i zasnęliśmy.
Następnego dnia wstaliśmy jakoś ok. 11. Byliśmy na małym kacu lecz nie chcieliśmy
marnować czasu, więc wzięliśmy się za ogarnianie. Każde z nas wzięło
prysznic i zeszliśmy na śniadanie. Później poszliśmy do centrum, dzisiaj
było już więcej ludzi i pogoda dopisywała. Powędrowaliśmy na spacer w
stronę skoczni, żeby później na nią wjechać wyciągiem. Nic nie
mówiliśmy, Maciek też potrzebował przemyśleć sobie parę spraw.
Po całym ‘’zwiedzaniu’’ poszliśmy na obiad i wzięliśmy sobie piwo do tego.
- Jutro chciałabym coś zrobić. – popatrzyłam na brata. Nie uśmiechałam
się, mój wyraz twarzy był poważny - Chciałabym skoczyć na bungee.
Potrzebuję takiego zastrzyku adrenaliny. Już jak byłam mała to marzyłam
by to zrobić i w końcu jutro chcę skoczyć. – Zapadła cisza, bałam się
tego co powie.
- Oszalałaś. – odłożył sztućce i wpatrywał się we mnie.
- Nie. Czuję się dobrze i to nie jest pochopna decyzja. Jestem
zdecydowana. Jestem pełnoletnia i mogę to zrobić, ale chcę byś był tam ze
mną, wspierał mnie. Nie chcę byś uprzedzał rodziców. Możemy podejść
dzisiaj i dowiedzieć się wszystkiego? – błagalnym wzrokiem patrzyłam na
brata. Nie chciałam się z nim spierać o to, jego zdanie było dla mnie
bardzo ważne.
- Podejdziemy, wypytamy się i będziemy rozmawiać. – nie spuszczał z tonu, cały czas był poważny.- Jedz.
Obiad zjedliśmy w ciszy, cały czas myślałam o moim pomyśle, byłam pewna, że chciałam to zrobić. Zgodnie z planem poszliśmy pod skocznię i tam Maciek pytał
dosłownie o wszystko, przede wszystkim interesowało go czy ktoś umarł i
przez 22 lata nikt nie stracił życia. Ważne było by mieć zasznurowane
buty i co najmniej do kostki, rękawiczki i nie przeklinać bo obok jest
cmentarz. Oferowali również robienie zdjęć i nagranie filmu.
- Jesteś pewna? – spytał się mnie brat gdy wracaliśmy do hotelu.
- Na 100%. – uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Jezu, co ci siedzi w tej głowie. – przystanął i przyglądał się mi.
- Przecież to kupa zabawy. Chcę zrobić coś szalonego, innego. Tyle się
dzieje w moim życiu i chcę żeby ten skok był przełomem, jak zrobię to
już nigdy nie będę się niczego bała. I nie chodzi o to, że chcę sobie
coś udowodnić, ale o to, że przez chwilę chcę latać, być ponad wszystkim
przez te sekundy. Po tej całej historii z Wojtkiem czuję, że nie mogę
ruszyć, że stoję w tym pieprzonym miejscu już tyle miesięcy. Mam 18 lat i
chcę się poczuć młoda, silna, nieprzezwyciężona a w tej chwili czuję
się jak stara babcia.
- Kocham cię i boję się o ciebie. Jeżeli chcesz skoczyć to ok., ale
najpierw ja to zrobię a potem ty. – założył ręce i zmrużył oczy.
- Dobra. Nie boisz się ? – weszliśmy do hotelu.
- Już od dawna chciałem to zrobić. – zaśmiał się i wtedy dostał sójkę w bok.
- Nie pogrywaj tak ze mną. – byliśmy już w pokoju.
- To dzisiaj picie odpada. Może wjedziemy na Gubałówkę i posiedzimy tam
trochę? – leżeliśmy na łóżkach i brat odwrócił się moją stronę.
- Okej. Tylko trzeba się ciepło ubrać i możemy iść. – zaczęliśmy się
szykować, dzisiaj nie mieliśmy w planach imprezy tylko chcieliśmy pobyć
ze sobą i porozmawiać. Ubrałam się na cebulkę i ruszyliśmy, wjechaliśmy
koleją na górę. Usiedliśmy przy stoliku na zewnątrz karczmy z widokiem
na góry, dookoła nas nikogo nie było więc mieliśmy ciszę. Zamówiliśmy
sobie coś do jedzenia i po grzańcu.
Wieczór był dosyć chłodny a my grzaliśmy się pijąc grzane wino.
- I jak z Damianem? Będzie coś z tego ? – zapytał mnie brat.
- Nie, on tak bardzo przypomina mi Wojtka a ja nie chcę przeżyć czegoś
podobnego. Jest miły ale chyba oboje znamy zakończenie, ja do niego nic
nie czuję, jest mi całkowicie obojętny. Ale jest ktoś inny kto już tak
obojętny mi nie jest. No i na dodatek życie nauczyło mnie, że lepiej nie
być dziewczyną kumpla brata. – uśmiechnęłam się do Maćka. Kelner
przyniósł nam nasze zamówienie.
- Powiesz mi kto to taki? – wziął się od razu za jedzenie.
- Bartek. – nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, do ust napakowałam
tyle jedzenia, że cokolwiek by powiedział, jakiekolwiek pytanie by mi
nie zadał to musiałam najpierw przeżuć to co miałam w buzi żeby mu
odpowiedzieć a tym samym miałam czas na zastanowienie się.
- Ten nowy? – oczy miał tak duże jak pięciozłotówki. Ja mu tylko
pokiwałam głową, że dobrze myślał. - Wiem, ze rozmawialiśmy już o nim, ale
wtedy był tylko kolegą, zmieniło się coś ?
- Nie wiem. Jest miły i ostatnio parę razy rozmawialiśmy ze sobą i w
czwartek odwiozłam go do domu. Ale nie weszłam do środka. Miał jechać
autobusem to zaproponowałam, że go podrzucę bo i tak jechałam na zakupy.
I jakoś niedługo mamy się spotkać, tzn na pewno w szkole, ale on da mi
przepisać swoje notatki z angielskiego z tych dwóch dni a ja pojadę z
nim na przejażdżkę motorem. – patrzyłam w jedzenie, bałam się jego
wzroku.
- I tak cię zatrzymam prawda? Będę miał go na oku. I masz mi mówić o
wszystkim, ok.? Nie wiem czy to jest odpowiedni chłopak dla ciebie, ale i
tak zrobisz co zechcesz. On jest dziwny i nie sprawia sympatycznego
wrażenia. Bądź ostrożna. – patrzyliśmy na siebie.
- No przecież znasz mnie. To jest dobry chłopak, nie skrzywdzi mnie, na
pewno nie specjalnie. Ale na razie poznajemy się, rozmawiamy, nawet nie
wiem czy coś z tego będzie, jak nie wypali to nic się nie stanie a jak
uda się to będę się cieszyć. – uśmiechnęłam się do brata po czym
przesiadłam się obok i przytuliłam się do niego.
- Jesteś moją małą siostrą. Kocham cię. – głaskał mnie po głowie.
Około 23 byliśmy już w hotelu i poszliśmy spać, długo kręciłam się po
łóżku, na samą myśl o jutrzejszym dniu przechodziły mnie dreszcze ze
szczęścia.
Trzeciego dnia wstaliśmy około 10 i poszliśmy na śniadanie. Wypiliśmy herbatę i
zjedliśmy po połowie suchej bułki, żeby nie mieć czym wymiotować.
- Boisz się? – zaśmiałam się do Maćka gdy wychodziliśmy z hotelu.
- Chyba oszalałaś. Widziałaś kiedyś żebym się czegoś bał? No proszę cię. A ty jak ? sucho w majtkach? – śmiał się ze mnie.
- Sucho, haha. Cieszę się bardzo, że w końcu mogę to zrobić. Jest ładna
pogoda także nie ma powodu do strachu. A mogę pierwsza skoczyć ? –
szliśmy przez Krupówki, skocznia znajdowała się na ich końcu, trzeba
było jeszcze przejść przez ulicę i bazar.
- Nie, jak ja przeżyję to wtedy skoczysz. Jak się zabiję, to masz nie skakać. Rozumiesz? – poważnie na mnie spojrzał.
- Jasne. Boże czemu ja zawsze muszę się ciebie słuchać. – pokręciłam głową i podążaliśmy do naszego celu.
Gdy byliśmy pod skocznią właśnie skakał jakiś facet.
- Widzisz przeżył, mogę pierwsza? – patrzyłam na brata.
- Powiedziałem już coś. Czekasz. – groźnie spojrzał na mnie, wiedziałam,
że nie mam po co z nim dyskutować. Podpisaliśmy oświadczenia,
zapłaciliśmy oraz zdecydowaliśmy się na nagranie filmu i robienie zdjęć z
dołu i z góry. Jako, że wzięliśmy pełną usługę to Panowie pozwolili,
żeby Maciek wjechał ze mną na górę. Ja patrzyłam na skok Maćka z dołu i
zaczęłam się bać, czułam się podenerwowana, ale też podekscytowana. Gdy
skoczył to aż pisnęłam natomiast Maciek niesamowicie wrzeszczał, chyba
całe Zakopane go słyszało.
- Wow. To było niesamowite. Zrobiłbym to jeszcze raz.- powiedział do mnie brat gdy był już na dole. Wziął mnie mocno w ramiona i okręcił wokół swojej osi.
- Teraz kolej na mnie. – Panowie zaczęli mnie przypinać tłumaczyć
wszystko i po chwili wjeżdżaliśmy do góry. Maciek był obok i trzymał
mnie za rękę. To było najwyższe bungee w Polsce, 90 m. Nigdy nie miałam
lęku wysokości, ale ta odległość z góry wydawała się być co najmniej trzy
razy większa. Gdy byliśmy już na samej górze, Pan otworzył bramkę, ja
się przeżegnałam.
- Jestem gotowa. – powiedziałam i skoczyłam. Przez cały lot krzyczałam,
wylewałam wszystkie swoje żale, pożegnałam się ze starym życiem. Cały
skok trwał tak krótko, że nawet się nie obejrzałam a już byłam na dole.
Czułam się tak wspaniale, adrenalina niesamowicie mnie napędzała. W powietrzu
czułam się jak ptak, czułam, że od teraz mogłam wszystko, że nie miałam barier nie do pokonania.
- I jak? – spojrzeli na mnie Panowie z moim bratem.
- Wspaniale, to jest nieziemskie. Wow. – przytuliłam się z bratem i
cieszyliśmy się jak dzieci. Po pół godzinie dostaliśmy zdjęcia i filmy.
- Jestem taka głodna, chodź na obiad. Koniecznie trzeba to oblać. –
zaśmiałam się do Maćka i poszliśmy do karczmy. Zamówiliśmy sobie obiad i
po piwie. Byliśmy w mega dobrych humorach. Później poszliśmy do Sali
gier, następnie na lody i pochodziliśmy po sklepach. Rodzicom kupiliśmy
oscypki, mamie ładną chustę, tacie ciepły sweter, Marcinowi trzy
śmieszne koszulki, do domu kupiliśmy góralską maselniczkę i różne takie
gliniane naczynia, Irenie dwa obrusy do swojego domu. Nie zapomnieliśmy o sobie i całkowicie zatraciliśmy się w sklepowych otchłaniach. Obładowani jak wielbłądy poszliśmy do hotelu. Dzisiaj to był
nasz dzień. Wykąpaliśmy się, wypiliśmy kilka drinków i poszliśmy do
klubu, Maciek poderwał jakąś dziewczynę a ja bawiłam się ze znajomymi
tej dziewczyny. Noc minęła bardzo miło, około 3 poszliśmy do hotelu i od
razu rzuciliśmy się na łóżka i zasnęliśmy.
Obudziłam się już o 8, dzisiaj po południu mieliśmy wyjeżdżać. Obudziłam
Maćka, on poszedł wziąć prysznic a ja zaczęłam pakować nasze rzeczy i
ogarnęłam trochę pokój. Gdy Maciek wyszedł z łazienki to ja poszłam się
umyć. Założyłam czarne kryjące rajstopy, czarną spódniczkę i bordowy
sweter, na to czarną skórzaną kurtkę a na nogi botki. Byliśmy już gotowi, ale postanowiliśmy, że jeszcze nie pojedziemy do domu tylko wymeldujemy
się z hotelu i pójdziemy do centrum. Po drodze kupiliśmy sobie bułki z
serem na drogę i chodziliśmy po Krupówkach, jak najintensywniej
oddychając górskim powietrzem. Na straganie kupiłam góralską drewnianą
szkatułkę dla Asi oraz nieśmiertelnik dla Bartka. Poszliśmy na kawę i
naleśniki.
- Nie chce mi się stąd wyjeżdżać. Tu jest tak cudownie, cisza, spokój.
Inny świat. - byliśmy już przy samochodzie a była dopiero 11.
- Chętnie bym tu został, niestety jutro szkoła. Ale mamy dużo czasu, więc
co ty na to żebyśmy jeszcze zrobili przystanek w Krakowie? Pochodzimy
po rynku, zjemy gdzieś obiad i może jakieś zakupy? – propozycja brata
była bardzo kusząca.
- No to w drogę, Kraków czeka. – zaśmiałam się, zapieliśmy pasy i
ruszyliśmy. Nie było korków więc szybko udało nam się dojechać do
Krakowa. Najpierw poszliśmy na rynek i pokarmiliśmy gołębie. Później
chodziliśmy wokół rynku co rusz wstępując do jakiegoś sklepu. U nas w
mieście niby były dwie galerie, ale są tylko podstawowe sklepy więc dzisiaj
mogłam zakupić głównie kosmetyczne rzeczy z mojej wishlisty.
- Poszalałaś, gdzie ty te wszystkie kosmetyki pomieścisz. – śmiał się do mnie Maciek gdy szliśmy do samochodu.
- Nie martw się, mam dużo miejsca i dużo potrzeb. A ty poszalałeś z
ubraniami. – śmialiśmy się z siebie. Ruszyliśmy jeszcze do galerii, była
dopiero 15 a my wciąż mieliśmy niedosyt.
Nie chcieliśmy zapomnieć o rodzicach więc kupiłam mamie kilka bluzek i
parę kosmetyków, tacie kupiliśmy dwa krawaty, koszulę i rozpinany
sweter, Marcinowi dwie bluzy i kilka bluzek na krótki rękaw. Sobie
kupiłam dwie sukienki, buty, torebkę, kilka sweterków i kilka bluzek.
Maciek też był obładowany. Później poszliśmy na pizzę.
- Jestem taka zmęczona. Nigdy naraz tyle rzeczy nie kupiłam. – spojrzałam na torby które leżały obok.
- No ja nie czuje nóg. Już jest dosyć późno bo po 18. Więc jedz i
zbieramy się do domu. – tak też zrobiliśmy. Droga powrotna do domu była
spokojna, oboje byliśmy zmęczeni ale bardzo szczęśliwi. Nie mogliśmy
doczekać się jak pokażemy rodzicom filmy z naszych skoków bungee.
Na miejsce dojechaliśmy około 21. Marcin z tatą wyszedł przed dom, żeby
nam pomóc z torbami, bo było tego bardzo dużo. Cały bagażnik i tył
samochodu był zawalony torbami.
- Napad zrobiliście czy co?- śmiał się do nas Marcin.
- Tata powiedział, że mamy nie oszczędzać. Nie martw się, o nikim nie
zapomnieliśmy. – przywitałam się z tatą i Marcinem. W salonie czekała na
nas mama z którą również się przywitałam. Siedzieliśmy wszyscy i z
Maćkiem rozdawaliśmy prezenty, te ubraniowe i te z gór.
- Jakie śliczne. – mama cieszyła się bardzo ze szminek i bluzek.
- Dziewczyno ty to masz jednak oko. – Marcin również był zadowolony z
swoich podarków. Tata od razu przymierzał swoje krawaty. Wszyscy
siedzieliśmy i rozmawialiśmy, oglądaliśmy prezenty. Po czym Maciek wstał
z swojego miejsca.
- No to teraz punkt kulminacyjny. – włożył płytę do odtwarzacza i
oglądaliśmy najpierw jego skok a później mój. Mama była przerażona.
- Czy wyście oszaleli? Chcieliście się zabić ? I tak jest was
gdziekolwiek puścić, myślałam, że jesteście odpowiedzialni. – mama
ostrym tonem zwróciła się w naszą stronę.
- Monika przecież oni są odpowiedzialni, żyją. To są dzieciaki, nie
zabraniajmy im spełniać marzenia. Są młodzi i chcą się dobrze bawić i
nie możemy ich ograniczać. To świetna zabawa, sam bym skoczył. – tato
objął ramieniem mamę i uśmiechnął się do nas.
- Mamo to naprawdę nie jest niebezpieczne, tylko tak groźnie wygląda.
Zobacz zrobiliśmy to i jacy jesteśmy szczęśliwi, jakbym mogła to
zrobiłabym to jeszcze raz. W życiu nie należy się niczego bać. Teraz nie
ma dla nas rzeczy niemożliwych. Nie pozwól aby strach przed działaniem
wykluczył cię z gry – pamiętasz to ? Ile razy mówiłaś mi to gdy się
czegoś bałam, gdy rezygnowałam? – usiadłam obok niej i przytuliła mnie
do siebie.
- Ja się tylko o was martwię. Jesteście dla mnie wszystkim, nasza 5 jest
dla mnie najważniejsza. Nie przeżyłabym gdyby coś się wam stało. –
pocałowała mnie w czoło.
- Teraz do spania. Jutro wszyscy do szkoły idziecie. Koniec wagarów. I
proszę torby ze sobą pozabierać żeby nie został bałagan. – tato wstał i
wziął swoje rzeczy, mama poszła w jego ślady.
- Dobranoc. – zwróciłam się do rodziców i z chłopakami poszliśmy na
górę. Reklamówki z nowymi ubraniami wstawiłam do garderoby, z torby
brudne ciuchy wrzuciłam do kosza z praniem. Wzięłam szybki prysznic i
poszłam spać. Resztę postanowiłam ogarnąć jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz