Gdy się zatrzymaliśmy, znajdywaliśmy się w cichym miejscu. Z każdej
strony byliśmy otoczeni lasem, po wyjściu z samochodu przeszliśmy kawałek.
Bartek nie chciał mi powiedzieć dokąd zmierzaliśmy, tylko twardo trzymał mnie
za rękę i szliśmy pod górkę. W pewnym momencie zobaczyłam przed sobą
piękną przestrzeń. Byliśmy na lekkim wzgórzu z którego było widać
okoliczną wioskę. Było tak ładnie, słońce zachodziło za chmury a my
staliśmy i wpatrywaliśmy się w to miejsce. Byłam oczarowana.
- Pięknie tu. – spojrzałam na niego, stał obok, miał zamknięte oczy i
głęboko oddychał. Mnie nie pozostało nic innego jak wziąć z niego
przykład.
- Twój brat powiedział mi że najchętniej chciałby żebym zostawił cię w
spokoju, natomiast wie, że ty tak po prostu nie odpuścisz, więc będzie
miał na oku każdy mój ruch. A jak cię skrzywdzę, to … – nie dokończył
swojej myśli, oboje wiedzieliśmy co chciał powiedzieć. – Poza moim bratem
jesteś najbliższą mi osobą, nie tylko tutaj, ale w ogóle. Nie ważne, czy
będziemy w związku czy przyjaciółmi, już jesteś dla mnie ważna. Zanim
zechcesz mnie bardziej poznawać, chcę żebyś coś wiedziała. Nie chcę cię
zranić, nie chcę by ktoś zranił cię przez moje poprzednie doświadczenia.
– kosztowało go to dużo wysiłku, nie trudno było zauważyć jak zmagał się
ze sobą. Złapałam go za rękę, po czym usiedliśmy. Patrzyłam na niego a
on przed siebie.
- Kiedyś mieszkałem w blokowisku, nie w takim otoczeniu jak teraz. Była
to dosyć biedna dzielnica. Rodzice całymi dniami pracowali a jak już
byli w domu to tylko się kłócili, dosłownie o wszystko. O to, że obiadu
nie ma, że nie posprzątane, nie uprane, że nie ma spokoju. Nie było
łatwo to wytrzymać, więc jak najwięcej czasu spędzałem na podwórku z
kolegami, byliśmy młodzi i mieliśmy za dużo energii. Nikt nam nie dawał
pozytywnego wzorca, więc włóczyliśmy się po osiedlu, robiliśmy ludziom
różne niezbyt przyjemne żarty. Tak dorastaliśmy, wiesz takie osiedlowe
dresy. Jako, że chcieliśmy być dorośli, było nam szkoda czasu na
naukę czy odrabianie lekcji. W szkole załatwialiśmy sobie ściągi, prace
domowe i inne rzeczy przez siłę, to był nasz jedyny sposób by zaspokajać
swoje potrzeby. Jak zaczęło to przynosić pożądane skutki, oraz
częściej tego używaliśmy. Byliśmy bandą, która chciała coś mieć, kimś
być, ale znaliśmy tylko jeden sposób by to osiągnąć. Jako, że chcieliśmy
być tacy dorośli, zaczęliśmy palić papierosy, w naszych oczach była to
oznaka dorosłości. Później doszedł alkohol by się fajnie poczuć a z
czasem doszła marihuana. Ale na to drugie potrzebowaliśmy już więcej
pieniędzy, więc zaczęło się podbieranie a to rodzicom, a to komuś się
portfel zwinęło, a tu kogoś się wykorzystało. Takie czyste próżniactwo.
Nauczyciele przepuszczali nas z klasy do klasy bo chcieli się nas
pozbyć. W 5 klasie podstawówki moi rodzice się rozwiedli. Nie chciałem
opuszczać kumpli, więc zostałem z matką a Jacek, mój brat, był z tatą. Oni
przeprowadzili się do innego miasta, ojciec znalazł nową kobietę,
niegdyś była jego szefową a teraz są wspólnikami i małżeństwem. Ja nadal
tkwiłem tam gdzie się urodziłem, nie miałem nikomu tego za złe, sam
dokonałem wyboru. Bardziej zależało mi na kumplach niż na rodzinie. To
właśnie kumple zaspokajali moją potrzebę przynależności, akceptacji a
dom był miejscem wegetacji, ja tam tylko spałem. Później matka zaczęła
sprowadzać różnych mężczyzn, w domu nie dało się nawet spędzić nocy,
nasz dom był meliną, wieczne chlanie, imprezy, co noc inny facet.
Wkurzałem się bo ci faceci byli okropni. Nie miałem ochoty tam przebywać
to włóczyłem się po mieście, nocowałem u kumpli czy w piwnicach. W
gimnazjum stałem się coraz bardziej agresywny, wiesz ta złość narastała
we mnie, ciągłe problemy w domu, problemy z kasą, to mnie frustrowało.
Moim jedynym zainteresowaniem byli kumple i złośliwość wobec sąsiadów.
Później przez zgłoszenia sąsiadów zaczęli się nami interesować
pracownicy socjalni, w końcu zabrali mnie od matki. Byłem najpierw na
policyjnej izbie dziecka, później w domu dziecka aż w końcu ojciec wziął
mnie do siebie, to było jakoś na początku liceum. Nowe miasto, nowa
szkoła, nowi ludzie. Niemalże jak tutaj. Ale wtedy były jeszcze problemy
z tą agresją, nie wiedziałem jak ją wyrzucić z siebie, jedynym sposobem
było bicie się. Poznałem wtedy dziewczynę, Justynę. Podobała mi się, tylko dlatego, że była ładna. Podobała się też innym, więc z zazdrości biłem się z
potencjalnymi konkurentami. Jej to imponowało, że wiesz walczę o nią.
Ale w tamtej szkole nauczyciele nie byli już tak pochlebni i coraz
bardziej się mnie czepiali. Byłem pyskaty, nie podporządkowywałem się.
Gdy dostałem naganę dyrektora to przystopowałem na chwilę no i ojciec
załatwił, żeby mnie przepuścili do drugiej klasy, ale nauczyciele już
nie mieli dla mnie taryfy ulgowej. Miałem wrażenie, że się na mnie
uwzięli i że robili wszystko bym nie zdał, by mi dowalić. Wtedy też
zmarła moja mama, zapiła się. Dla mnie to był cios, który jeszcze
bardziej wzbudził we mnie te negatywne emocje. Swoją złość wyładowywałem
na innych. Aż pewnego razu na wf, ktoś rzucił w moją stronę tekst, że
jestem dzieckiem pijaczyny i że moja mama delikatnie powiedziawszy była
kobietą lekkich obyczajów. Zagotowało się we mnie, zacząłem okładać tego
chłopaka, nauczyciel próbował nas rozdzielić, ale skończyło się tak, że
dostał w nos. To spowodowało, że poczułem jakby ktoś wylał na mnie kubeł
zimnej wody. Chłopak nie poniósł poważnych obrażeń, nie wniósł
oskarżenia, wiedział, że zaczął a mój ojciec jeszcze mu zapłacił.
Natomiast dyrektor miał dosyć moich wybryków, nauczyciel od wf nie
chciał robić szumu, to był przypadek, że go uderzyłem. Ale wywalili mnie
ze szkoły za moje bójki no, ale że oceny miałem jakie miałem to mnie nie
przepuścili. Ojciec był wściekły. Byłem już pełnoletni więc
zdecydowałem, że chcę mieszkać z Jackiem i to on ustalił kilka warunków.
Pierwsze co, to chodziłem przez całe wakacje na terapię i na siłownię.
Tam wyładowywałem nadmiar energii. Pracowałem w klubie przez całe
wakacje i to w cale nie za dobre pieniądze. Dopiero teraz płacą mi
normalną stawkę, wtedy tylko napiwki były dla mnie. Ale obiecałem sobie i
Jackowi, że nigdy już nikogo nie pobiję, nie wezmę też narkotyków. Odkryłem
w sobie siłę, ale też i pasję, uwielbiam jazdę na motorze, obecny
dostałem od ojca jako spóźniony prezent na 18 urodziny. Dbam o niego jak
o diament, wiem, że gdy tylko zrobię jakieś głupstwo zostanie mi
odebrany. Zmieniłem się, nie jestem tym dresem, dzieciakiem, który nie
wie co ze sobą zrobić. Dopiero teraz zacząłem żyć. Odkryłem siebie na
nowo. Nie jestem dumny z tego jaki byłem, przeprosiłem tego chłopaka,
nauczyciela, ludzi, których krzywdziłem, już nigdy nie chcę być taki
jaki byłem kiedyś. Gdy poznałem ciebie, moje życie nabrało dodatkowego
koloru. Chciałem żebyś to wszystko wiedziała, kim byłem i kim już nigdy
nie będę. Mam teraz sens życia, perspektywy. Nie żyje tylko
teraźniejszością, mam plany, marzenia. Chcę sięgać przyszłości.
Zrozumiem, jeżeli to dla ciebie za dużo, zrozumiem też wszystkie twoje
obawy, wątpliwości. Teraz gdy wiesz o mnie wszystko i wiesz z kim masz
do czynienia możesz się wycofać. Zrozumiem. – patrzył na mnie smutnym
wzrokiem, w jego oczach była mgła, poświata wzruszenia. Byłam pod
wrażeniem szczerości, patrzyłam na niego nie dowierzając temu co
przeszedł, jaką drogę musiał pokonać by siedzieć naprzeciwko mnie i
otworzyć całego siebie. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie potrafiłam
odnaleźć odpowiednich słów by wyrazić swoje uczucia. Przytuliłam go jak
najmocniej potrafiłam, jak najczulej tylko mogłam. Ten człowiek nie
zasługiwał na żadne potępienie, tylko na wsparcie i pomoc. Nie
zamierzałam ulec współczuciu i litości, tylko szczerze go wspierać i
nigdy nie pozwolić na zapomnienie jakim był teraz wspaniałym
człowiekiem. Pocałowałam go, nasze usta delikatnie się musnęły. W tym
pocałunku było dużo ciepła i zrozumienia. Objął mnie i przycisnął do
swojej klatki piersiowej.
- Dziękuję. – tylko na tyle było mnie stać. Podziękowałam mu za odwagę,
szczerość, siłę. Był wzorem i poniekąd drogowskazem. Pokazał mi, że
wszystko zależy od nas i naszej siły.
- Zimno się robi i późno, a nie chcę żebyś miała nieprzyjemności z
mojego powodu. – uśmiechnął się do mnie i poszliśmy do samochodu.
Najpierw odwieźliśmy jego i już sama samochodem wróciłam do domu. Wtedy
spostrzegłam się, że jest już po 20. Zjadłam kolację i nie zwracając
uwagi na Maćka, który dokładnie mi się przyglądał poszłam do siebie.
Wzięłam kąpiel i poszłam spać. Byłam wyczerpana dzisiejszym dniem.
Poznałam jego tajemnicę, doświadczenia. Wpuścił mnie swojego świata a ja
nie zamierzałam z niego uciekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz