Środek tygodnia, jeszcze dwa dni i w końcu będzie piątek, którego
wyczekuję tylko ze względu na imprezę, nie mogę się doczekać aż wejdę do
zadymionego klubu i zacznę tańczyć do samego rana, z jednej strony całą
energię którą w sobie mam poświęcę na tańczenie a z drugiej jeszcze
więcej zyskam. Muzyka reggae niesamowicie mnie nakręca, daje mi taki
zastrzyk energii, że nie potrzebuję narkotyków czy innych wzmacniaczy.
Lecz czas wrócić do rzeczywistości. Z wielkim trudem wyszłam w łóżka i
zrobiłam wszystkie poranne czynności, najtrudniejszą jest wybór stroju,
dzisiaj pogoda nas nie rozpieszcza więc zdecydowałam się na jasne
jeansy, czarną bokserkę i niebieską marynarkę, do ręki wzięłam torbę i
brązowe sztyblety. Na dole wszyscy już siedzieli, szybko zjadłam jogurt z
płatkami i pojechaliśmy z Maćkiem do szkoły.
Przy szafce czekała Asia, która przywitała mnie wielkim uśmiechem.
- Cześć zołzo. Co ty dzisiaj taka uśmiechnięta? – zapytałam się, po czym
wzięłam książki do matematyki i wosu, bo to nasze pierwsze lekcje.
- Postanowiłam być dla ciebie miła, taki wiesz, dzień dobroci dla zwierząt – zaśmiała się i poszłyśmy pod salę.
- Bardzo miło z twojej strony, czuję się zaszczycona. W takim razie i ja
będę miła dla ciebie. Może jakaś kawa po szkole? - weszłyśmy do klasy
gdzie już wszyscy siedzieli.
- Chętnie. Od razu po szkole ? – zajęłyśmy swoje miejsce w ławce i czekałyśmy aż zacznie się lekcja.
- Tak, możemy się przejść albo Maciek nas gdzieś podrzuci. – nauczyciel
zaczął prowadzić zajęcia a my już przestałyśmy rozmawiać. Po kolejnej
lekcji wzięłam z szafki książki do angielskiego i ruszyłam na zajęcia
gdzie miałam spotkać Bartka. Nasz plan układał się tak, że codziennie
się ze sobą widywaliśmy, jak nie na angielskim to na wf i wcale mi to
nie przeszkadzało. Na korytarzu z daleka go zauważyłam, wyróżniał się
spośród tłumu, swoją sylwetką, wzrostem, urodą czy choćby nawet ubiorem.
Stał twarzą w moją stronę po czym odwrócił się do mnie plecami.
- Hej. – stanęłam tyłem do okna.
- Cześć. Co tam ? – odwrócił się z powrotem i teraz staliśmy obok siebie, tyłem do okna.
- Wszystko dobrze, nie mogę narzekać. A ty jak? – rozmawialiśmy patrząc
przed siebie, mieliśmy widok na cały korytarz. Wolałam rozmawiać z kimś
prosto w twarz a nie obok, ale nie patrzył na mnie więc i ja nie
odważyłam się spojrzeć w jego oczy.
- Jakoś powoli leci. Bywało i gorzej i lepiej. Ale widzę, że ty masz dobry humor. – teraz w końcu na mnie spojrzał.
- Rzadko miewam zły humor. Życie jest zbyt krótkie żeby się zamartwiać. –
uśmiechnęłam się do niego mając nadzieję, że to wywoła i u niego
uśmiech. – O ile się nie mylę, obiecałeś mi coś w piątek na wf? –
wyglądał jakby próbował sobie przypomnieć co lecz nie odniosło to
żadnych rezultatów.
- Miałeś się uśmiechać. A dzisiaj co? Coś się stało? – próbowałam go rozszyfrować, próbowałam zrozumieć co się stało.
- Po prostu życie. Taki dzień, każdy miewa gorsze dni prawda? Chodź bo
idzie nasza zmora. – popatrzyłam na korytarz i wtedy zrozumiałam o co mu
chodzi, nauczycielka, widocznie nie darzył ją sympatią. Może to przeze
mnie miał zły humor, że musi znowu patrzeć na moją twarz, że znowu go
nachodzę, może jestem zbyt nachalna? Wiedziałam jedno, kolejnym razem
nie zacznę rozmowy, niech to on zrobi pierwszy krok.
Nie mogłam się skupić na lekcji, siedział obok mnie jak głaz,
nieruchomy, bez żadnych emocji, czułam niechęć z jego strony, może mi
się tylko wydaje ale on nie daje mi powodów żebym myślała inaczej. Od
razu po lekcji poszłam do szafki, zostawiłam książki poszłam pod salę,
czekał mnie teraz sprawdzian z biologii, korzystając z przerwy
wyciągnęłam telefon z słuchawkami i słuchałam muzyki, by mój dobry humor
wrócił. Po chwili przyszła Asia, usiadła obok nic nie mówiąc.
Napisałyśmy sprawdzian, trochę z początku mi nie szło, ale Asia mi
pomogła i później już wróciłam do żywych.
- Chodź. Maciek nas podrzuci do centrum. Stawiam lody, dużą porcję. – powiedziałam gdy wyszłyśmy z sali.
- Oj nie wiem czy lody na taką pogodę to dobry pomysł. Ciasto?
- Lody obowiązkowo i nie marudź tutaj. – wzięłyśmy kurtki i szłyśmy na
parking. Maciek stał już przy samochodzie. Z oddali widziałam jak Bartek
szedł chodnikiem, dzisiaj pieszo, nie przyjechał swoim motorem. Może
mieszka gdzieś niedaleko a może idzie na autobus? Nie przyglądałam się
już dłużej bo Maciek odwrócił moją uwagę.
- Hej. Jedziesz Asia z nami? – zapytał otwierając drzwi do samochodu.
- Nie, podrzucisz nas do centrum. A potem wrócę autobusem. – odwróciłam się w stronę brata.
- To może ty podrzucisz mnie do domu i weźmiesz mój albo swój samochód i nie będziesz musiała się martwić o powrót.
- No to jedź do nas i ja wezmę twój samochód, nie będę specjalnie
swojego wyprowadzać. – siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do
nas. Rozglądałam się po okolicach w nadziei, że zobaczę Bartka, ale
nigdzie go nie było.
Na miejscu przesiadłam się na siedzenie kierowcy i ruszyłyśmy do
centrum. Poszłyśmy na lody, zamówiłam nam po dużym deserze i usiadłyśmy
do stolika.
- Jak z Bartkiem? – spojrzała na mnie Aśka.
- Normalnie. Kilka razy rozmawialiśmy, tylko tyle. Serio nie ma o
tematu. Jest miły ale bardzo zmienny. Dzisiaj np. nie był zbytnio miły.
To tylko kolega, złapaliśmy przez chwilę wspólny język.
- Przez chwilę? To co teraz, już nie będziecie rozmawiać? – oderwała się od jedzenia lodów i na mnie patrzyła.
- Nie wiem co będzie dalej. Ja parę razy zrobiłam pierwszy krok,
zagadywałam. Teraz jego kolej. Jak będzie miał ochotę to zagada nie to
nie, szczerze? Nie ma to znaczenia. Miło się z nim rozmawia i to tyle. –
wróciłyśmy do jedzenia lodów.
- Ale chciałabyś z nim rozmawiać czy jak się odezwie to ok., a jak nie
to co ? Będziesz żałować, czuć niedosyt czy po prostu nie ma znaczenia ?
– już nie patrzyła na mnie, mówiła patrząc na swój puchar lodów.
- Coś ty. To nie jest to co było z Wojtkiem. – po tych słowach
zapanowała cisza. Nie wypowiadałam tego imienia już 5 miesięcy, poczułam
się dziwnie, pojawiło się ukłucie w sercu, tylko nie potrafiłam
rozpoznać czy to z bólu czy z miłości. – Jak się nie odezwie to nic się
nie dzieje. Przez to, że wychowywałam się w otoczeniu chłopaków, lepiej
się w ich obecności czuję. Dziewczyny mają inne spojrzenie na świat, są
bardziej zazdrosne i wiesz o co chodzi, a faceci co mogą mieć do
dziewczyny? Jest luźniej i sama wiesz jak jest. To nie jest miłość ani
zauroczenie, po prostu kilka zdań wymieniliśmy. – uśmiechnęłam się do
niej, chyba uspokoiłam jej obawy.
- Wiem, że początkowo nie byłam pozytywnie nastawiona do niego, bo wiesz
co się działo, martwię się o Ciebie, przeszłaś już dużo i nie chcę byś
cierpiała, masz być szczęśliwa. – złapała mnie za rękę.
- Poradzę sobie, zawsze mam Ciebie – uśmiechnęłam się do mojej
przyjaciółki. Po lodach poszłyśmy do galerii, pośmiałyśmy się, po
przymierzałyśmy milion ubrań, z czego kupiłam czarne legginsy z zamkami
po bokach i granatową luźną koszulę – to moje zboczenie obok marynarek.
Odwiozłam ją do domu a sama udałam się do siebie. To był ciężki dzień,
do domu wróciłam ok. 20 więc wykąpałam się i siedziałam z chłopakami
przed telewizorem a później położyłam się spać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz