Po przemierzeniu całego miasta dojechaliśmy do dosyć dużego budynku przy
drodze wylotowej z miasta. Nigdy tutaj nie byłam, nie znałam tego
budynku. Po plakatach na oknach i na ścianach można było domyślić się
gdzie jesteśmy ale nie wiedziałam co tam robiliśmy. Zapatrzyłam się na to
miejsce, Bartek otworzył mi drzwi, widocznie zbyt długo zwlekałam z
wyjściem z samochodu.
- Chodź – wyciągnął rękę w moim kierunku, niepewnie złapałam się jej.
Poszliśmy w kierunku wejścia, otworzył drzwi i już miałam pewność gdzie byliśmy. Była to siłownia, znajdowało się tutaj bardzo dużo sprzętu do
ćwiczeń. Bartek prowadził mnie po schodach, staliśmy na balkonie z
widokiem na całą salę. W sumie byli tutaj sami mężczyźni, zauważyłam
tylko dwie kobiety. Była to klasyczna siłownia, ale też po bokach były dwa ringi
do walk. Całość utrzymana była w starym stylu.
- Chciałem byś zobaczyła miejsce gdzie spędzam mniej więcej każdą wolną
chwilę. To tutaj znikam godzinami gdy mam gorszy dzień, gdy coś się nie
układa po mojej myśli, gdy jestem wkurzony albo po prostu chcę przestać
myśleć. Tutaj wszystko przestaje mieć znaczenie. Mogę dać odpocząć
swojej głowie. Ludziom wydaje się, że tutaj rodzi się agresja a mnie to
miejsce uczy panować nad własnymi emocjami. Taki paradoks. Dzięki temu
co tu widzisz, zawdzięczam bardzo dużo, choćby to, że nie jestem teraz w
więzieniu, bo tak układała się moja przyszłość. Nie przychodzę tutaj
tylko jak mam problem, ale też by ćwiczyć. Sport to moja pasja, lubię
trochę powalczyć sam ze sobą, nie w sensie fizycznym, ale psychicznym.
Pokonuję swoje ograniczenia i to daje mi radość. Na tym ringu walczymy
ze sobą, ale zachowując zasady. Nie ma samowolki i obijania się po
mordzie jak tylko się podoba. To miejsce to taki mój drugi dom. Czasami
robimy takie treningi, że wrzucamy sobie, prowokujemy, mówimy
najbardziej chamskie teksty, dotykamy czułych miejsc w psychice.
Prowokujemy się a jednocześnie nie możemy dać się sprowokować i to jest prawdziwa walka
ze sobą, by nie dać w twarz. Ciągle to ćwiczymy by być coraz lepszym. –
nie patrzył na mnie tylko na dół, na tych ludzi. W tym momencie
przestałam na nich patrzeć jak na koksów, ludzi stwarzających zagrożenie
i budzących grozę rozmiarami w barach, ale jak na osoby, które pokonują
swoje słabości, doskonalą się by być lepszymi członkami społeczeństwa.
Bartek mnie zaskakiwał, coraz głębiej wpuszczał mnie do swojego życia.
Wprowadzał w miejsca, które należały do niego. Cieszyłam się, że dzielił się ze mną swoim życiem, problemami. Złapałam go za rękę i wtuliłam się w niego.
- Także wiesz, gdybym kiedyś zniknął a ty szukałabyś kontaktu ze mną to już wiesz gdzie mnie szukać. – zaśmiał się, ale wiedziałam, że to nie o to
chodziło, nie dlatego przyprowadził mnie tutaj.
- Jesteś wzorem do naśladowania, wiesz? Masz niesamowitą siłę w sobie.
Nie wiem czy chociaż w połowie mam jej tyle co ty. – patrzyłam na niego
jak na autorytet. Pokonał swoją największą słabość – agresję.
- Nie boisz się, że kiedyś ten mój cudowny obraz pęknie ? Że kiedyś w
furii coś ci zrobię? – miał poważny wyraz twarzy, widziałam pogardę,
którą sam do siebie czuje.
- Przestań tak myśleć. Jestem tutaj by cię wspierać. Nie jestem z tobą z
litości tylko z miłości. Jesteś silny, mądry, wrażliwy. Za tą skorupą,
mięśniami są uczucia. Walczysz o siebie, o lepsze jutro i to jest ważne.
Masz to miejsce, masz mnie, brata i nigdy nie pozwolimy ci zapomnieć
czego dokonałeś, jaką wspaniałą osobą jesteś. Każdy popełnia błędy,
ważne by je dostrzegać i zmieniać, ty to robisz. – odstąpiłam od niego,
stałam naprzeciwko i patrzyłam w jego piękne oczy, które były zaszklone.
Nasze twarze się zbliżyły i delikatnie się pocałowaliśmy. Czułam
przysłowiowe motyle w brzuchu. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
- Jesteś aniołem. – dał mi buziaka w czoło.
Po chwili podszedł do nas mężczyzna, około 30. Był dobrze zbudowany.
- Hej. A ty czemu nie na dole ? – spojrzał na Bartka, po czym panowie się przywitali.
- Dzisiaj jestem w roli przewodnika. Poznaj moją dziewczynę, Gosia. – mężczyzna podał mi rękę, był to porządny uścisk dłoni.
- Przemek – przedstawił się.
- To mój trener a zarazem przyjaciel. – Bartek objął mnie w pasie.
- Dziewczyna zamierza z nami ćwiczyć ? – uśmiechnął się Przemek, na co ja wybuchłam ogromnym śmiechem.
- Podejrzewam, że nie przeżyła by tego, jest trochę delikatna. – dołączył śmiechem Bartek.
- Nie lubię się pocić. Sport to moja pięta Achillesa. Od kilku tygodni
mam zwolnienie z wf i dobrze mi z nim. – zaśmiałam się z swojej
niedołężności.
- Kiedyś musisz wpaść to trochę cię potrenuję, zobaczysz, że to wcale
nie jest nic strasznego. A teraz uciekam na trening. My widzimy się
jutro ? – skierował się do Bartka.
- Jak zwykle. – pożegnaliśmy się i my też postanowiliśmy się zbierać.
Nie powiem poczułam trochę tego klimatu i nie wykluczałam, że kiedyś
spróbuję poćwiczyć z Przemkiem.
Gdy byliśmy w samochodzie była godzina 15.
- Co teraz robimy ? – zwróciłam się do Bartka.
- To zależy co chcesz robić. Proponuję coś zjeść. Możemy gdzieś jechać
na gotowe albo do mnie i coś wymyślimy. – spojrzał na mnie i ruszyliśmy.
- Ciekawiej będzie jak zrobimy sami. – uśmiechnęłam się do niego.
- Na co masz ochotę? Bo trzeba zakupy zrobić.
- Może makaron z jakimś sosem? Jakaś papryka, pieczarki, kukurydza, fasola, cebula. Taki misz masz.
- Pod warunkiem, że będzie mięso. – zaśmiał się w moją stronę.
- Oczywiście. – po jakimś czasie byliśmy już pod jego domem i poszliśmy
na zakupy. Kupiliśmy wszystkie potrzebne produkty, coś do picia i
słodkości.
Gdy weszliśmy do mieszkania sama nie wiem czego się spodziewałam.
Wystrój był prosty, minimalistyczny. Wszystko w tonacji klasycznej,
czarno – białej. Salon był bardziej ekstrawagancki przez czerwoną sofę.
Rozglądałam się wokół siebie. To było męskie mieszkanie, znajdowało się w
nim pełno motywów motoryzacyjnych.
- Jak na męskie mieszkanie nieźle sobie radzicie. – zaśmiałam się wchodząc do kuchni.
- Masz na myśli, że nie ma bałaganu ? Wiesz, staramy się to ogarniać. Co
chcesz do picia?– rozpakowywał torby a ja nie mogłam się powstrzymać od
rozglądania się po salonie.
- Zacznę od wody – obróciłam się w jego stronę i rozglądałam się dalej. Po chwili podał mi szklankę z napojem.
- Mam propozycję, może najpierw pokroimy wszystko i później cię
oprowadzę co? Nie chcę cię poganiać, ale naprawdę jestem głodny. – objął
mnie w pasie i wtedy wróciłam na ziemię i spostrzegłam, że za bardzo się
rozgaszczałam. Oboje wróciliśmy do kuchni i zaczęliśmy kroić, smażyć.
Bawiliśmy się przy tym świetnie. Po jakimś czasie wszystko było już
gotowe tylko czekaliśmy aż makaron się ugotuje.
- Chodź. – pociągnął mnie za rękę. Weszliśmy do jednego z pokoi. – To
mój pokój. – puściłam jego dłoń i podeszłam do półki, stało tam jedno
zdjęcie, wzięłam je w dłoń. Był na nim on i kobieta, domyśliłam się, że
musiała być to jego mama.
- Była piękna – patrzyłam na zdjęcie i podziwiałam urodę kobiety.
Odruchowo dotknęłam jej twarzy na zdjęciu. – Oczy masz po niej. –
wpatrywałam się w ich oboje, zdjęcie musiało być zrobione dawno temu.
Bartek miał nie więcej niż z 10 lat. Nic nie mówił tylko stał za mną.
Odłożyłam zdjęcie i poszłam dalej. Było jeszcze parę książek, płyt.
Słuchał odmiennej muzyki niż ja. Było dużo rocka, ciemniejszych brzmień.
To co mnie zdziwiło to medale, puchary. Wzięłam jeden do ręki.
- Nie wiedziałam, że grasz w piłkę nożną – odwróciłam się do niego. Cały czas mi się przyglądał.
- Brałem udział w szkolnych turniejach i stąd te medale. Są też za
lekkoatletykę, jakiś jest za ręczną i koszykówkę. – dotykał medali, tak
jakby sobie przypominał stare czasy.
- Czemu nie chcesz do tego wrócić ?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Idę sprawdzić co z makaronem, a ty się rozglądaj. – poszedł do kuchni a ja nie przerywałam. Ściany
pokoju były szare, tylko jedna była w szaro- białe paski. Był jasny i
przestronny. Pod jedną ścianą stało duże czarne biurko, na przeciwnej
ścianie na poziomej półce stał duży telewizor. Równolegle stała kremowa
sofa i jasny, beżowy drewniany stolik. Na ścianach przyczepione były
rożne półki z książkami, płytami, medalami i głośnikami. Wnętrze było
przyjemne i spokojne. Widok za okna był równie miły, mieszkanie
znajdowało się na siódmym piętrze i widok na okolicę był bardzo
przejrzysty.
- Smacznego – Bartek podał mi talerz z naszym wynalazkiem. Ilość jedzenia mnie powaliła.
- Nie pomyliłeś się ? Uważasz, że ja to wszystko zjem? Nawet połowy z
tego nie wciągnę – usiadłam na kanapie po turecku i wpatrywałam się w
ogromną ilość jedzenia.
- Masz wszystko zjeść. I nie marudź tylko smacznego. – oparł się o kanapę i zaczął jeść.
- Chcesz chyba żebym się ocieliła. – zaśmialiśmy się i zabraliśmy się za
nasze danie. Było naprawdę niezłe. Bartek szybciej skończył swoją
porcję i pomógł mi dojeść moją.
- Jestem pełna. – oparłam się o jego ramię i masowałam swój brzuch. Panowała cisza i jak dla mnie mogła trwać wiecznie.
- Wiesz o mnie już bardzo dużo, to może czas byś ty się bardziej przede
mną otworzyła? – spojrzałam na niego z pytającym wyrazem na twarzy. Z
jednej strony miał rację a z drugiej w moim życiu nie było tyle
zawirowań co w jego, przynajmniej nie tak ważnych. Dotychczasowe
problemy w moim życiu, które kiedyś wydawały się być ważne, przynajmniej
na tą chwilę zdawały się być błahe.
- Ale co mam ci powiedzieć, moje sprawy nikną w świetle twoich problemów, aż szkoda o tym mówić.
- Chcę cię bliżej poznać. Mówiłaś, że kiedyś ty byłaś tematem plotek w
szkole. Dlaczego? – patrzył na mnie a ja oparłam się o kanapę i
patrzyłam przed siebie. Nie chciałam przed nim tego ukrywać, ale nie
byłam pewna, czy to był odpowiedni moment by mu o tym opowiedzieć, czy
ja byłam gotowa by wrócić do tego. Ale wiedziałam, że nie przekonam się
dopóki nie spróbuję.
- W szkole uważano mnie za bogaczkę, rozpieszczoną nastolatkę. Nigdy nie
byłam za bardzo lubiana, podobno sprawiam rażenie wyniosłej i kim to
nie jestem. Byłam zakochana w kumplu Maćka. Wojtek był pierwszą
prawdziwą miłością w moim życiu, walczyłam o niego aż do końca, póki na
własne oczy nie zobaczyłam przy całej szkole, że mnie zdradza, tzn.,
całował się z dziewczyną, która niszczyła mnie z zemsty. Rozsiewała po
szkole plotki o mnie i Wojtku. On nie pochodził z zamożnej rodziny, ale
nigdy nie zwracaliśmy na to uwagi, póki ta dziewczyna nie rozpowiadała
głupot o naszym związku, o mnie, że płacę za niego, że go sponsoruję i
inne takie rzeczy. To nas, w sumie jego zniszczyło. Odsuwał się ode
mnie, wierzył w to co ludzie mówili, dużą wagę przywiązywał do tego co
inni powiedzą, przejmował się ich opinią. Później mnie zdradził i się
rozstaliśmy. To było w poprzednim roku szkolnym. Ja go naprawdę kochałam
i był całym moim światem. Jakoś podniosłam się z tego. Zawsze miałam
gdzieś to co ludzie powiedzą, ważna była opinia moich bliskich. To
dzięki nim jestem taka jestem, jestem silna. Nie dałam się zatruć. Po
tej zdradzie w szkole dopiero huczało od plotek, na Internecie pojawiały
się zdjęcia, co chwilę ktoś mi to podrzucał. Było to trudne, ale do
przejścia. Dzięki temu jestem silna i nie boję się życia. W końcu ważne
są dni, których jeszcze nie znamy, prawda ? – dopiero teraz spojrzałam
na niego, wydawał się być zamyślony.
- Tak. Jestem pod wielkim wrażeniem, tego z jakim spokojem o tym mówisz.
- Było minęło. Ten skok w Zakopanym pozwolił mi się pożegnać z tym
wszystkim. Teraz jestem wolnym człowiekiem, bez obciążeń, strachu,
niepewności. Czuję się silną kobietą. – uśmiechnęłam się po czym on
przytulił mnie. - Jestem bardzo szczęśliwa. – wyszeptałam mu do ucha, po
chwili nasze usta złączyły się w pocałunek. Moje serce biło jak
nieposkromione. Wiedziałam, że jest TO uczucie i że nie pozwolę nikomu
tego zniszczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz