Rano próbując się podnieść poczułam przeszywający ból w plecach. Z łóżka
wstawałam na dwa razy, wiedziałam, że to przez wczorajsze zdarzenie na
schodach . Poszłam do łazienki, umyłam twarz i zasiadłam do toaletki.
Naprzeciwko było okno.
- Super. – Padał deszcz, było szaro, ponuro. Zrobiłam
lekki makijaż i udałam się po ciuchy. Wzięłam jeansy, czarną koszulkę i
skórzaną ramoneskę no i przede wszystkim kalosze. Warkocz rozpuściłam i
przez to miałam piękne loki. Zeszłam na dół gdzie już wszyscy siedzieli
przy stole.
- Dzień dobry i smacznego. – uśmiechając się usiadłam na swoje miejsce i zrobiłam sobie kanapkę.
- Zbieraj się bo zaraz się spóźnimy – Maciek szybko wstał od stołu i
poszedł się ubrać, wzięłam z niego przykład i szybkim krokiem udaliśmy
się do samochodu. Droga do szkoły minęła w mgnieniu oka a my prawie
biegnąc skierowaliśmy się w stronę szkoły.
- Pa.- krzyknęłam na pożegnanie i poszłam do szafki. Pierwsze lekcje
zleciały nie wiedząc kiedy. Nigdy nie miałam problemów z nauką i należę
do osób, które zapamiętują materiał z zajęć a w domu wystarczy, że
wszystko powtórzę i jest dobrze. Na przerwie obiadowej udałyśmy się z
Asią do szafek po stroje na wf i ruszyłyśmy w stronę sali. Dzisiaj
wtorek, więc gimnastyka, nie przepadam za samym wf a co dopiero za
gimnastyką. Nasza grupa składa się 20 dziewczyn, w klasie jest nas 12 co
jest męczące a co dopiero 20 rozgadanych i zawistnych dziewczyn.
Weszłyśmy do szatni i zaczęło się, było gorzej niż na targowisku.
Przebrałyśmy się i od razu poszłyśmy na salę, która jest podzielona na
trzy sektory. Na jednym ćwiczymy my, na drugim chłopaki z naszej klasy a
na trzecim chłopaki z równoległej klasy. Usiadłyśmy sobie na ławce i
czekałyśmy na resztę.
- Wpadniesz do nas w piątek, około 18? Robimy parapetówkę, skład ten co zawsze.
- Jasne, dzięki za zaproszenie. Z miłą chęcią wpadnę. – zadowolona Aśka rzuciła mi się na szyję.
- Oczywiście zostajesz na noc, bez gadania.- w tej chwili przyszedł nasz nauczyciel i ustawiłyśmy się do zbiórki.
- Dziewczyny szybka rozgrzewka, materace na środek sali i dzisiaj
przewroty. Macie 10 minut na rozćwiczenie i zaliczamy na ocenę.
Wszystkie pobiegłyśmy. Już przy wymachach rękoma czułam łopatkę. Za
każdym razem ból był coraz większy, ale nie ma co się poddawać,
pomyślałam i dalej ćwiczyłam. Dwadzieścia dziewczyn na dwa materace to
jakiś obłęd, więc stwierdziłam, że nie będę próbować bo to jest nonsens.
Przewrotów uczono nas robić w podstawówce więc nie rozumiałam celu
dzisiejszych zajęć.
- Ustawcie się w kolejce i zaliczamy. Najpierw w przód potem tyłem.
Każda ma tylko dwa przewroty. Zaczynamy w kolejności z listy. Pierwsza
Gośka, gotowa? – nauczyciel skierował się w moją stronę.
- Jasne. – stanęłam przed materacem i zrobiłam jeden przewrót, poczułam
jak coś mi chrupnęło w plecach, nim odczułam ból zrobiłam przewrót do
tyłu. – Ała, cholera!- jęknęłam z bólu, który był nie do wytrzymania,
dreszcz rozszedł się po całym ciele. Leżałam na materacu próbując się
podnieść.
- Co Ci jest? Wszystko w porządku?- nauczyciel pomógł mi wstać i zaczął
masować ramię.
- Boli strasznie, aż czuję w płucach.- ból był okropny, uniemożliwiał mi normalne oddychanie.
- Chłopaki weźcie ją do pielęgniarki – nauczyciel zwrócił się do chłopaków siedzących na ławce.
- Ja mogę z nią iść – Aśka złapała mnie za rękę.
- Nie, ty masz do zaliczenia przewroty a oni sobie poradzą.
Pomagali mi iść do pielęgniarki, jej gabinet był niedaleko a droga
dłużyła się niemożliwie. Ból był straszny, nie mogłam się odwrócić ani
wyprostować.
- Bardzo boli? Mogę Cię ponieść jeżeli będzie Ci lżej. – Uśmiechnął się
Tomek. Chłopak z mojej klasy, nawet go lubiłam, był taki normalny,
niczym nie przesiąknięty. Zwyczajny, miły chłopak, żaden z niego
cwaniak.
- Dzięki, ale chyba dam radę. – odwzajemniłam jego uśmiech. Po chwili byliśmy już przed gabinetem.
- Dzień dobry, mamy tutaj małą kalekę z bólem pleców. – zaśmiał się i posadził mnie na krześle.
- Posadźcie ją tutaj i wracajcie na lekcje, poradzimy sobie.
Pielęgniarka najpierw obejrzała mi ramię, dała tabletki przeciwbólowe, posmarowała miejsce bólu
maścią i po piętnastu minutach ból zelżał. Zawiązała bandaż, który zawiesiła mi na
szyi i położyła rękę w nim, tak aby ją unieruchomić.
- To tylko przesunięcie, łopatkę masz nadwyrężoną. Dostałaś tabletki byś
tak nie cierpiała. Musisz się wybrać do masażysty. Jedź już do domu, do
kogo mam zadzwonić?
- Mam brata w starszej klasie, on się mną zajmie. Mogę już iść?
- Tak, ale uważaj na siebie i koniecznie idź do masażysty.
Powoli wróciłam do szatni, ubrałam się, wzięłam torbę i akurat dziewczyny wróciły do szatni.
- Nic Ci nie jest? Jak się czujesz? – zmartwiona Asia mnie przytuliła.
- Jest okej, idę po Maćka i zawiezie mnie do domu. Zadzwonię po
południu.- dałam jej buziaka w policzek i skierowałam się do windy.
Maciek zazwyczaj ma lekcje na górze, tam są sale matematyczne i
fizyczne. Zaczęła się przerwa, od razu zauważyłam Łukasza.
- Hej, jest tam mój brat?
- No, jest w sali, zaraz wyjdzie. – podszedł do mnie i się uśmiechnął. –
co ty taka niemrawa? Coś się stało?- popatrzył na moją unieruchomioną
rękę.
- Muszę jechać do domu. O! Maciek. Odwieziesz mnie do domu? Na wf,
nadwyrężyłam się i muszę do masażysty jechać, pielęgniarka dała mi
jakieś tabletki ale długo na nich nie pociągnę.
- Jasne. Zadzwoń do Ireny, ona zna magików od pleców. Która strona? – objął mnie mój brat i powoli schodziliśmy po schodach.
- Prawa. Zaraz zadzwonię tylko wyjdźmy z tego hałasu.
Skierowaliśmy się do szafek, zostawiłam parę książek, wzięłam kurtkę i
jak wyszliśmy zadzwoniłam do Ireny, od razu umówiła nas na masaż i
prosto ze szkoły pojechaliśmy do mojego wybawiciela. Mieszkał w małej
wsi pod miastem, po 40 minutach byliśmy na miejscu. Była dość długa
kolejka a mnie naprawdę nie chciało się w niej czekać.
- Poczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę. – Maciek wyszedł z samochodu a ja zgodnie z jego zaleceniem zostałam.
Po chwili szedł razem z panem w średnim wieku. Otworzyli drzwi i powoli mnie wyciągnęli, każdy ruch ręką sprawiał mi ból.
- Powoli, złapię Cię w pasie i powoli pójdziemy. – pan z miłym głosem
zabrał mnie i w strugach deszczu szliśmy do jego domu. Było tam sporo
ludzi, szczególnie w podeszłym wieku. Patrzyli się na mnie dosyć krzywo.
- Usiądź tutaj. A brat niech czeka na zewnątrz. Ściągnij kurtkę i koszulę i usiądź tyłem do mnie.
Masował mnie długi czas, bolało coraz bardziej, co chwilę z moich ust
wydobywał się krótki krzyk. Po około pół godzinie kazał mi się ubrać.
Dał maść, zwolnienie lekarskie.
- Poważnie nadwyrężyłaś sobie łopatkę, aż masz siniaka. Nie dźwigaj nic ręką, nie ćwicz na wf, po prostu bardzo uważaj na siebie.
- Dziękuję. Wczoraj chłopak na schodach mnie szturchnął a dzisiaj na wf robiliśmy przewroty i mnie porządnie zabolało.
- Nic dziwnego, już wczoraj naruszyłaś a dzisiaj tylko doprawiłaś. Zakaz
ćwiczeń i dźwigania. Rozumiemy się?- był bardzo miły. Uśmiechnęłam się,
zapłaciłam i wyszłam z gabinetu. Maciek czekał na mnie. Pomógł mi ubrać
kurtkę i poszliśmy do samochodu.
- Jak się czujesz? – był naprawdę zmartwiony tym co się stało i moje krzyki pewnie jeszcze bardziej pogrążyły strach o mnie.
- Już lepiej. Marzę o położeniu się w swoim łóżku.
Byliśmy w domu. Zjadłam obiad i poszłam do siebie, przebrałam się w
piżamę. Czułam się bardzo zmęczona. Napisałam tylko sms’a do Aśki i
poszłam spać. Miałam dosyć dzisiejszego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz