Weekend minął bardzo
szybko, z rodzicami codziennie chodziliśmy do kościoła bo cały
czas były odprawiane Msze za naszego brata. Dodatkowo przychodził
też Filip. Minimalnie czułam się lepiej, po miesiącu czasu
powracałam do „normalnego” funkcjonowania, jeżeli tak to można
nazwać. Już histerycznie nie reagowałam płaczem, powoli radziłam
sobie z swoimi emocjami. Lubiłam spać, bo czasami śnił mi się
Maciek, więc tylko wtedy mogłam chociaż przez chwilę z nim pobyć. Byłam taka
„zwiotczała”, szara i bez życia. Czułam się pozbawiona uczuć
i pusta w środku, byłam jak opona bez powietrza, która jest
bezużyteczna, bez celu i każdemu obojętna.
Natomiast dzisiaj bez
problemu wstałam z łóżka, założyłam jeansy i czarną koszulę,
zrobiłam lekki makijaż, włosy związałam w kok i zeszłam na dół.
Rodzice jedli śniadanie.
- Smacznego –
uśmiechnęłam się do nich i zabrałam się za jedzenie. Mój
uśmiech wcale nie był naturalny, nauczyłam się już go wymuszać,
czułam się jak klaun, który stwarzał dobre pozory. Przecież
miesiąc to tylko 30 dni, przez ten czas nie da się
zapomnieć, ani nagle pozbyć się bólu. Jedyne co czułam to właśnie ten
ból i nic poza tym.
- Odwiozę cię –
tato spojrzał na mnie. Nigdy mnie nie odwoził ponieważ nigdy mu nie było po drodze.
- Mogę sama jechać
samochodem.
- Wiem, że tego nie
lubisz a i tak muszę iść do dyrektora. - spojrzałam na niego i coraz bardziej uświadamiałam sobie, że Maciek powoli znikał ze
społeczeństwa, najpierw szafka a teraz jego dokumenty w szkole. Nie
byłam małą dziewczynką i wiedziałam, że jak ktoś umarł to już
nie wejdzie radośnie do pokoju, lecz cały czas miałam wrażenie,
że on zaraz wejdzie, uśmiechnie się i będzie mnie popędzał.
Ciężko było mi patrzeć na drzwi, które się nie otwierały. Z
trudem przychodziło mi rozumienie tego co się tak naprawdę działo,
że niedługo Maciek nie będzie figurował w szkole, przychodni,
urzędzie, banku czy gdziekolwiek. Moje oczy znowu mnie piekły od
płaczu. Wstałam od stołu by już dłużej nie myśleć o tym
chociaż nie dało się odgonić tych myśli, tata podążył za mną
i ubieraliśmy się.
- Marcin cię odbierze.
- mama zwróciła się w moją stronę, przytuliła mnie mocno i
podała kanapki. Rodzice też to bardzo przeżywali, starali się
jeszcze bardziej dbać o nas ale tak naprawdę nie mieli wpływu na
to kiedy umrzemy. Bardzo się starali by ulżyć mnie czy Marcinowi
ale nie meli takiej siły by to cierpienie, żal, czy poczucie krzywdy
wziąć na siebie.
Objęta ramieniem przez
tatę weszłam do szkoły, odprowadził mnie do szafki a później
pod salę. Czułam się bezpiecznie gdy był obok mnie. Przy nim
byłam niziutka i krucha, miałam wrażenie, że zaraz się rozpadnę.
Stres i negatywne uczucia wysysały ze mnie energię.
- Jestem dumny z ciebie
– mocno mnie przytulił. W nawet moich małych gestach, minimalnych
efektach maksymalnych moich starań widział progres, potrafił
zauważyć bardzo dużo.
- Kocham cię –
uśmiechnęłam się do niego, dałam mu buziaka w policzek i weszłam
do klasy. Lekcje mijały spokojnie, miałam dużo zaległości, co
rusz pisałam jakiś sprawdzian by nadrobić braki. Przerwy pomiędzy
lekcjami spędzałam w samotności, czasem siedziałam z Damianem na
stołówce, ale zawsze w ciszy.
Poszłam na wf, miałam
ochotę dzisiaj ćwiczyć, wypocić się ponieważ wtedy czułam
jakbym co najmniej straciła kilogram uczuć. Dzisiaj grałyśmy w
kosza. Biegałam jak szalona, sama siebie nie poznawałam, nie
wiedziałam, że aż tak dobrze potrafiłam grać w kosza, w ogóle
uprawiać jakikolwiek sport. Gdy moja drużyna zrobiła zmianę,
siedziałam na ławce, obok zobaczyłam Bartka. Patrzył na mnie a ja
na niego. Żadne z nas nie zrobiło pierwszego kroku, nie wiedziałam
jakbym miała zacząć rozmowę, co miałabym mu powiedzieć.
Po wf poszłam do
szatni gdy ktoś za mną zawołał.
- Jesteś zajęta po
lekcjach ? - to był Bartek.
- Marcin po mnie
przyjeżdża. - spojrzałam w bok, nie wiem czemu, to było
silniejsze ode mnie. Patrzenie na niego powodowało, że miałam
ochotę przywrzeć do niego i już nigdy się nie oderwać.
- A możesz mu
powiedzieć, żeby nie przyjechał? - zrobił krok w bok, tak że
patrzyłam teraz na niego.
- A chcesz tego?
- A ty? - patrzył mi
głęboko w oczy, nasze ciała były blisko siebie. Czułam jego
oddech, jego zapach perfum. Nie mogłam już dłużej znieść tej
odległości i woni dochodzącej od niego.
- Do zobaczenia.-
weszłam do szatni, przebrałam się. Gdy szłam korytarzem zza
ściany zobaczyłam Bartka.
- Nie odpowiedziałaś
mi – szliśmy ramię w ramie.
- Ty też – skręciłam
w prawo i szłam schodami, on zastawił mi drogę. Znowu miałam go
przed sobą.
- Będę czekał przy
bramie – zszedł z powrotem na dół, a ja ruszyłam pod klasę.
Nie odwróciłam się by zobaczyć czy on się odwraca.
Reszta lekcji w szkole
minęła bez większych, wart opowieści historii, w międzyczasie
napisałam Marcinowi sms'a że wrócę z Bartkiem. Gdy skończyłam
lekcje poszłam do szafki, była tam tylko Asia.
- Jak się czujesz? -
podeszła bliżej. Patrzyła na mnie z żalem w oczach, a w tonie jej
głosu słyszałam troskę, ale mimo wszystko czułam ogromną niechęć
do niej i nie potrafiłam jej przełamać.
- Chyba nie powinno cię
to interesować. - spojrzałam na nią bez uczuć. Była mi obojętna,
po tym co zrobiła.
- Gosia przepraszam.
Przepraszam, że namieszałam, że kłamałam. Przepraszam. Po prostu
on od początku mi się nie podobał i chciałam cię chronić, by
kolejny facet cię nie skrzywdził. Cały czas pamiętam jak
cierpiałaś po rozstaniu z Wojtkiem.
- Myślisz, że po
zerwaniu przyjaźni z tobą i Bartkiem mniej cierpiałam? Proszę cię
nie mam na to siły. Chcę zapomnieć, zresztą to była błahostka.
Teraz straciłam brata i pozwól mi w spokoju się z tym pogodzić.
Może to zabrzmi to obcesowo, ale nie potrzebuję cię – sama nie
wierzyłam, że miałam tyle siły w sobie by jej to powiedzieć. Ale
nie skłamałam, powiedziałam dokładnie to co czułam. Nie
potrzebowałam jej, to była bolesna prawda, ale mimo wszystko prawda.
- Przestań, możemy to
naprawić. Będę cię wspierać – złapała mnie za rękę,
patrzyła na mnie z litością i wielką prośbą w oczach. Natomiast
rany wyrządzone przez nią były duże i nie potrafiłam o nich
zapomnieć.
- To ty przestań.
Jestem ci wdzięczna tylko za jedną rzecz, że się przyznałaś –
uśmiechnęłam się i wyszłam z szkoły. Zaczerpnęłam głęboko
powietrza by odetchnąć, uspokoić napięcie, które pojawiło się
w moim ciele. Był marzec, zima powoli puszczała, robiło się
przyjemniej, powietrze, które wpłynęło w moje płuca było zimne, ale przyjemnie orzeźwiło moje ciało. Przy bramie zobaczyłam
Bartka, był zniecierpliwiony.
- Już myślałem, że
nie przyjdziesz - jeden kącik jego ust uniósł się do góry,
odnosiłam wrażenie, że cieszył się na mój widok.
- Asia mnie zatrzymała.
- szliśmy w stronę miasta. Gdy powiedziałam dlaczego chwilę się
spóźniłam, mięśnie na Bartka twarzy napięły się a rozkoszny
uśmiech zniknął.
- Czego chciała? –
sucho powiedział i spojrzał na mnie.
- Przepraszała i takie
tam. Gdzie idziemy? - teraz ja odwróciłam się w jego stronę.
- Zaraz złapiemy
autobus i pojedziemy do mnie, a potem to już zobaczysz. - uśmiechnął
się po czym złapał mnie za rękę i pociągnął. Zaczęliśmy
biec, z początku nie wiedziałam co się działo lecz zauważyłam,
że na przystanek zajeżdżał autobus. Ledwo co zdążyliśmy. Gdy
byliśmy pod blokiem,w którym mieszkał Bartek skręciliśmy w
uliczkę gdzie były garaże. Bartek otworzył jeden z nich.
- Pamiętasz jak coś mi kiedyś obiecałaś? - uśmiechnął się w moją stronę, znałam jego plan. Z garażu wyciągnął motor, podał mi kask i sam zaczął ubierać drugi. Zapalił silnik i usiadł, bez zawahania dołączyłam
do niego i ruszyliśmy. Kiedyś z Maćkiem też jechaliśmy motorem, ale nie tak szybko. Bartek miał gdzieś przepisy, mknął przez
ulicę niczym Kubica po torze. Jechaliśmy szybko i wystarczył
moment byśmy znaleźli się na przedmieściach i wyjechali z miasta.
Bartek nawet na chwilę nie zwalniał, co powodowało, że trzymałam się go kurczowo.
Miałam zaufanie do niego, ufałam mu bezgranicznie, może na wyrost, ale to nie było zależne ode mnie. Zobaczyłam jak świat szybko
przemijał, tak jak życie.
Cały czas jechaliśmy, nie czułam strachu, w ogóle nic wtedy nie czułam. Byłam wolna, jedyne co odczuwałam to adrenalinę, kiedy tylko przyzwyczajałam się do prędkości, pożądałam więcej, szybciej. Bartek musiał mieć tak samo, ponieważ jechaliśmy coraz szybciej, a na moich ustach pojawił się uśmiech. Odczuwałam przyjemność z tej jazdy. Zjechaliśmy z głównej drogi w poboczną, ale nadal nie zatrzymywaliśmy się. Na poboczu stała tabliczka z nazwą miejsca, w którym się znajdywaliśmy, ale z racji prędkości jaką osiągaliśmy nie byłam w stanie jej przeczytać. Bartek powoli zwalniał. Byliśmy w małym miasteczku, dookoła było szaro, ponuro tak nijako. Zobaczyłam, że jesteśmy przed cmentarzem, zaparkował motor i z kaskiem w ręce podążałam za Bartkiem. Nic nie mówił, wiedziałam gdzie byliśmy i nad czyj grób szliśmy, ale nie wiedziałam po co. Cały czas szłam za nim, on był kilka kroków przede mną.
Cały czas jechaliśmy, nie czułam strachu, w ogóle nic wtedy nie czułam. Byłam wolna, jedyne co odczuwałam to adrenalinę, kiedy tylko przyzwyczajałam się do prędkości, pożądałam więcej, szybciej. Bartek musiał mieć tak samo, ponieważ jechaliśmy coraz szybciej, a na moich ustach pojawił się uśmiech. Odczuwałam przyjemność z tej jazdy. Zjechaliśmy z głównej drogi w poboczną, ale nadal nie zatrzymywaliśmy się. Na poboczu stała tabliczka z nazwą miejsca, w którym się znajdywaliśmy, ale z racji prędkości jaką osiągaliśmy nie byłam w stanie jej przeczytać. Bartek powoli zwalniał. Byliśmy w małym miasteczku, dookoła było szaro, ponuro tak nijako. Zobaczyłam, że jesteśmy przed cmentarzem, zaparkował motor i z kaskiem w ręce podążałam za Bartkiem. Nic nie mówił, wiedziałam gdzie byliśmy i nad czyj grób szliśmy, ale nie wiedziałam po co. Cały czas szłam za nim, on był kilka kroków przede mną.
Zatrzymał się w
środku alejki, najpierw spojrzałam na niego po czym oboje
patrzyliśmy w tym samym kierunku. Nie myliłam się, byliśmy nad
grobem jego mamy.
- Pomimo tego wszystkiego co się działo w naszym domu, jak raniła siebie a przy
okazji nas, pomimo że nie szanowała swojego życia bardzo ją
kochałem, kocham i będę kochać. Tęsknię za nią. I wiesz co
jest najgorsze? - patrzył na mnie.
- Że nie możesz z nią
porozmawiać, usłyszeć głosu – szeptem odpowiedziałam mu. Nie
patrzyłam na niego ale na miejsce, w którym była jego
najważniejsza osoba.
- Nie. To też, ale są
zdjęcia, nagrania video, możesz mówić i ona słyszy jedynie nie
odpowie, może pojawić się we śnie. Najgorsze jest to, że nie
mogę jej dotknąć, przytulić, złapać za rękę. Nie mogę pójść
z nią na spacer. Mam przeczucie, że zmarnowałem tyle czasu, że
tak krótko z nią byłem. Mam straszny żal do siebie, że nie dałem jej odczuć jak bardzo ją kocham, jak bardzo mi na niej zależy.
Wiem, że ona to wie, ale prawda jest taka, że nie wykorzystałem
tego czasu jak była obok. Nie wiem do końca co czujesz po stracie
Maćka bo byliście bliżej niż ja z mamą. Nie znałem go zbyt
długo, ale wiem, że bardzo cię kochał, wszystko co robił by mnie
odciągnąć od ciebie, robił z troski. Był w stanie się nawet z tobą pokłócić by postawić na swoim. Dbał o ciebie bardziej niż
o siebie. Ty nie zmarnowałaś tego czasu, nie miałaś go za dużo, ale możesz mieć czyste sumienie, przeżyłaś z nim tyle
wspaniałych chwil. I nie martw się, nie zapomnisz tego. Choćbyś
nie wiem jak bardzo starała się wymazać z pamięci te wspomnienia
to nie uda ci się. Masz tyle pięknych chwil do których możesz
wracać myślami. Tyle zdjęć, filmów, przedmiotów. On zawsze
będzie z tobą i przy tobie. Wiem, że czujesz ogromną pustkę,
nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak wielką bo z żadną
osobą w moim życiu nie łączyła mnie aż tak zażyła relacja,
ale nie możesz marnować czasu, zobacz jakie życie jest kruche, ilu
ludzi tutaj leży, ilu z nich za wcześnie Bóg wezwał do siebie. My
mamy jeszcze szansę zbierać doświadczenia, każdy z nas ma misję
do spełnienia i nie możemy przestać. Rób wszystko by na łożu
śmierci nie bać się, ale powiedzieć sobie, tyle przeżyłam, tyle
doświadczyłam. Nigdy nie będzie wystarczająco, zawsze czuć
niedosyt, ale trzeba żyć i iść dalej. - słuchałam jego słów
zawzięcie. Jak gąbka chłonęłam każde słowo. To, że
trafiało do mnie to co mówił miało odzwierciedlenie w łzach. Nie
wstydziłam się ich, nie były oznaką, że byłam słaba ale, że
czuję i Bartek działał na moje uczucia i doskonale zdawałam sobie
z tego sprawę i nie zamierzałam tego ukrywać. Gdy to mówił
patrzył na mnie a ja spoglądałam w ślepy punkt. Po chwili
odwrócił wzrok i spoglądał na grób.
- Mamo, poznaj Gosię.
Opowiadałem ci o niej. - po chwili wzrok przeniósł na mnie. -
Gosia to moja mama, Zosia – uśmiechnął się i spojrzał przed
siebie. - Zabiorę ją bo zamarznie zaraz, ale niedługo cię
odwiedzę. - ukucnął, położył dłoń na pomniku. On też
cierpiał, pomimo tych mięśni dało się to zauważyć.
Przeżegnaliśmy się i szliśmy z powrotem na parking. - Wszystko w
porządku? - stał przede mną a ja ocierałam łzy by móc założyć
kask.
- Tak. - podeszłam
bliżej i przytuliłam się do jego zimnej kurtki. Potrzebowałam
trochę ciepła. Po chwili odsunął się ode mnie, myślałam, że
chce mnie pocałować, ale on założył sobie kask po czym pomógł
mi uporać się z moim i ruszyliśmy. Zaskoczył mnie swoim
dystansem, raz go skracał a raz wydłużał. Po chwili wracaliśmy
już do naszego miasta.
- Może wejdziesz,
zrobię herbaty i się trochę ogrzejesz? - spojrzałam na niego gdy
byliśmy pod moim domem.
- Chyba podziękuję. -
powiedział dosyć sucho. Nie rozumiałam jego zachowania.
- Przestań, chodź. -
uśmiechnęłam się zachęcająco, chciałam przełamać jego
dystans.
- Do jutra. - założył
kask i nie zdążyłam już nic powiedzieć bo odjechał. Czułam się
nieprzyjemnie. Olał mnie i to pozostawiło niesmak w mojej głowie.
Genialne opowiadanie ;) czekam na kolejny rozdział ;p
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę historię. Niestety nie rozumiem, jak można napisać tak piękny rozdział w 2 dni. :)
OdpowiedzUsuńjesteś cudowna...końcówka intrygująca..Bartek jest taki tajemniczy.
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi sie Twoje opowiadanie , mam nadzieje że już niedługo ich drogi się zejdą i będą znów razem :D
OdpowiedzUsuńzniecierpliwościa czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję ze oni będa razem ! ;*
OdpowiedzUsuńDziewczyno! jak ty to robisz że za każdym razem jak to czytam to płaczę . Masz po prostu talent do pisania .
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne części ; )
Jestes niesamowita! Z niecierpliwością czekam na ciag dalszy! :)
OdpowiedzUsuńzaskoczyłaś mnie tą częścia, jest przepięknie <3
OdpowiedzUsuńCzytam twoje opowiadanie od samego początku i zawsze nie mogłam się doczekać kolejnych rozdziałów. POdoba mi się jak opisujesz tutaj miłość głownie taka rodzinną. Mam nadzieje, że będziesz pisać długo, bo jest na prawdę sens.;) chciałabym, żeby Gosia była z Bartkiem, wydaje mi się, że na prawdę do siebie pasują.
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do mnie http://iwracaszbyodejsc.blogspot.com/ ♥
Moja ocena opowiadania?
OdpowiedzUsuńŚwietne, świetne i jeszcze raz świetne. To chyba jedeyne co na ten temat mogę napisać. :)
Ale nadal nie wiem jak udaje ci się napisać rozdział w 2 dni...
Magda
Od momentu śmierci Macka cały czas płacze !
OdpowiedzUsuńMasz talent do pisania !
Ide czytać dalej . A ty pisz i jeszcze raz pisz najwyżej dostaniesz do domu pismo o zwrócenie pieniędzy za chusteczki ;))