poniedziałek, 24 czerwca 2013

The experience cz 47


Weekend minął bardzo szybko, z rodzicami codziennie chodziliśmy do kościoła bo cały czas były odprawiane Msze za naszego brata. Dodatkowo przychodził też Filip. Minimalnie czułam się lepiej, po miesiącu czasu powracałam do „normalnego” funkcjonowania, jeżeli tak to można nazwać. Już histerycznie nie reagowałam płaczem, powoli radziłam sobie z swoimi emocjami. Lubiłam spać, bo czasami śnił mi się Maciek, więc tylko wtedy mogłam chociaż przez chwilę z nim pobyć. Byłam taka „zwiotczała”, szara i bez życia. Czułam się pozbawiona uczuć i pusta w środku, byłam jak opona bez powietrza, która jest bezużyteczna, bez celu i każdemu obojętna.
Natomiast dzisiaj bez problemu wstałam z łóżka, założyłam jeansy i czarną koszulę, zrobiłam lekki makijaż, włosy związałam w kok i zeszłam na dół. Rodzice jedli śniadanie.
- Smacznego – uśmiechnęłam się do nich i zabrałam się za jedzenie. Mój uśmiech wcale nie był naturalny, nauczyłam się już go wymuszać, czułam się jak klaun, który stwarzał dobre pozory. Przecież miesiąc to tylko 30 dni, przez ten czas nie da się zapomnieć, ani nagle pozbyć się bólu. Jedyne co czułam to właśnie ten ból i nic poza tym.
- Odwiozę cię – tato spojrzał na mnie. Nigdy mnie nie odwoził ponieważ nigdy mu nie było po drodze. 
- Mogę sama jechać samochodem.
- Wiem, że tego nie lubisz a i tak muszę iść do dyrektora. - spojrzałam na niego i coraz bardziej uświadamiałam sobie, że Maciek powoli znikał ze społeczeństwa, najpierw szafka a teraz jego dokumenty w szkole. Nie byłam małą dziewczynką i wiedziałam, że jak ktoś umarł to już nie wejdzie radośnie do pokoju, lecz cały czas miałam wrażenie, że on zaraz wejdzie, uśmiechnie się i będzie mnie popędzał. Ciężko było mi patrzeć na drzwi, które się nie otwierały. Z trudem przychodziło mi rozumienie tego co się tak naprawdę działo, że niedługo Maciek nie będzie figurował w szkole, przychodni, urzędzie, banku czy gdziekolwiek. Moje oczy znowu mnie piekły od płaczu. Wstałam od stołu by już dłużej nie myśleć o tym chociaż nie dało się odgonić tych myśli, tata podążył za mną i ubieraliśmy się.
- Marcin cię odbierze. - mama zwróciła się w moją stronę, przytuliła mnie mocno i podała kanapki. Rodzice też to bardzo przeżywali, starali się jeszcze bardziej dbać o nas ale tak naprawdę nie mieli wpływu na to kiedy umrzemy. Bardzo się starali by ulżyć mnie czy Marcinowi ale nie meli takiej siły by to cierpienie, żal, czy poczucie krzywdy wziąć na siebie.

Objęta ramieniem przez tatę weszłam do szkoły, odprowadził mnie do szafki a później pod salę. Czułam się bezpiecznie gdy był obok mnie. Przy nim byłam niziutka i krucha, miałam wrażenie, że zaraz się rozpadnę. Stres i negatywne uczucia wysysały ze mnie energię.
- Jestem dumny z ciebie – mocno mnie przytulił. W nawet moich małych gestach, minimalnych efektach maksymalnych moich starań widział progres, potrafił zauważyć bardzo dużo.
- Kocham cię – uśmiechnęłam się do niego, dałam mu buziaka w policzek i weszłam do klasy. Lekcje mijały spokojnie, miałam dużo zaległości, co rusz pisałam jakiś sprawdzian by nadrobić braki. Przerwy pomiędzy lekcjami spędzałam w samotności, czasem siedziałam z Damianem na stołówce, ale zawsze w ciszy.
Poszłam na wf, miałam ochotę dzisiaj ćwiczyć, wypocić się ponieważ wtedy czułam jakbym co najmniej straciła kilogram uczuć. Dzisiaj grałyśmy w kosza. Biegałam jak szalona, sama siebie nie poznawałam, nie wiedziałam, że aż tak dobrze potrafiłam grać w kosza, w ogóle uprawiać jakikolwiek sport. Gdy moja drużyna zrobiła zmianę, siedziałam na ławce, obok zobaczyłam Bartka. Patrzył na mnie a ja na niego. Żadne z nas nie zrobiło pierwszego kroku, nie wiedziałam jakbym miała zacząć rozmowę, co miałabym mu powiedzieć.
Po wf poszłam do szatni gdy ktoś za mną zawołał.
- Jesteś zajęta po lekcjach ? - to był Bartek.
- Marcin po mnie przyjeżdża. - spojrzałam w bok, nie wiem czemu, to było silniejsze ode mnie. Patrzenie na niego powodowało, że miałam ochotę przywrzeć do niego i już nigdy się nie oderwać.
- A możesz mu powiedzieć, żeby nie przyjechał? - zrobił krok w bok, tak że patrzyłam teraz na niego.
- A chcesz tego?
- A ty? - patrzył mi głęboko w oczy, nasze ciała były blisko siebie. Czułam jego oddech, jego zapach perfum. Nie mogłam już dłużej znieść tej odległości i woni dochodzącej od niego.
- Do zobaczenia.- weszłam do szatni, przebrałam się. Gdy szłam korytarzem zza ściany zobaczyłam Bartka.
- Nie odpowiedziałaś mi – szliśmy ramię w ramie.
- Ty też – skręciłam w prawo i szłam schodami, on zastawił mi drogę. Znowu miałam go przed sobą.
- Będę czekał przy bramie – zszedł z powrotem na dół, a ja ruszyłam pod klasę. Nie odwróciłam się by zobaczyć czy on się odwraca.
Reszta lekcji w szkole minęła bez większych, wart opowieści historii, w międzyczasie napisałam Marcinowi sms'a że wrócę z Bartkiem. Gdy skończyłam lekcje poszłam do szafki, była tam tylko Asia.
- Jak się czujesz? - podeszła bliżej. Patrzyła na mnie z żalem w oczach, a w tonie jej głosu słyszałam troskę, ale mimo wszystko czułam ogromną niechęć do niej i nie potrafiłam jej przełamać.
- Chyba nie powinno cię to interesować. - spojrzałam na nią bez uczuć. Była mi obojętna, po tym co zrobiła.
- Gosia przepraszam. Przepraszam, że namieszałam, że kłamałam. Przepraszam. Po prostu on od początku mi się nie podobał i chciałam cię chronić, by kolejny facet cię nie skrzywdził. Cały czas pamiętam jak cierpiałaś po rozstaniu z Wojtkiem.
- Myślisz, że po zerwaniu przyjaźni z tobą i Bartkiem mniej cierpiałam? Proszę cię nie mam na to siły. Chcę zapomnieć, zresztą to była błahostka. Teraz straciłam brata i pozwól mi w spokoju się z tym pogodzić. Może to zabrzmi to obcesowo, ale nie potrzebuję cię – sama nie wierzyłam, że miałam tyle siły w sobie by jej to powiedzieć. Ale nie skłamałam, powiedziałam dokładnie to co czułam. Nie potrzebowałam jej, to była bolesna prawda, ale mimo wszystko prawda.
- Przestań, możemy to naprawić. Będę cię wspierać – złapała mnie za rękę, patrzyła na mnie z litością i wielką prośbą w oczach. Natomiast rany wyrządzone przez nią były duże i nie potrafiłam o nich zapomnieć.
- To ty przestań. Jestem ci wdzięczna tylko za jedną rzecz, że się przyznałaś – uśmiechnęłam się i wyszłam z szkoły. Zaczerpnęłam głęboko powietrza by odetchnąć, uspokoić napięcie, które pojawiło się w moim ciele. Był marzec, zima powoli puszczała, robiło się przyjemniej, powietrze, które wpłynęło w moje płuca było zimne, ale przyjemnie orzeźwiło moje ciało. Przy bramie zobaczyłam Bartka, był zniecierpliwiony.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz - jeden kącik jego ust uniósł się do góry, odnosiłam wrażenie, że cieszył się na mój widok.
- Asia mnie zatrzymała. - szliśmy w stronę miasta. Gdy powiedziałam dlaczego chwilę się spóźniłam, mięśnie na Bartka twarzy napięły się a rozkoszny uśmiech zniknął.
- Czego chciała? – sucho powiedział i spojrzał na mnie.
- Przepraszała i takie tam. Gdzie idziemy? - teraz ja odwróciłam się w jego stronę.
- Zaraz złapiemy autobus i pojedziemy do mnie, a potem to już zobaczysz. - uśmiechnął się po czym złapał mnie za rękę i pociągnął. Zaczęliśmy biec, z początku nie wiedziałam co się działo lecz zauważyłam, że na przystanek zajeżdżał autobus. Ledwo co zdążyliśmy. Gdy byliśmy pod blokiem,w którym mieszkał Bartek skręciliśmy w uliczkę gdzie były garaże. Bartek otworzył jeden z nich.
- Pamiętasz jak coś mi kiedyś obiecałaś? - uśmiechnął się w moją stronę, znałam jego plan. Z garażu wyciągnął motor, podał mi kask i sam zaczął ubierać drugi. Zapalił silnik i usiadł, bez zawahania dołączyłam do niego i ruszyliśmy. Kiedyś z Maćkiem też jechaliśmy motorem, ale nie tak szybko. Bartek miał gdzieś przepisy, mknął przez ulicę niczym Kubica po torze. Jechaliśmy szybko i wystarczył moment byśmy znaleźli się na przedmieściach i wyjechali z miasta. Bartek nawet na chwilę nie zwalniał, co powodowało, że trzymałam się go kurczowo. Miałam zaufanie do niego, ufałam mu bezgranicznie, może na wyrost, ale to nie było zależne ode mnie. Zobaczyłam jak świat szybko przemijał, tak jak życie.
Cały czas jechaliśmy, nie czułam strachu, w ogóle nic wtedy nie czułam. Byłam wolna, jedyne co odczuwałam to adrenalinę, kiedy tylko przyzwyczajałam się do prędkości, pożądałam więcej, szybciej. Bartek musiał mieć tak samo, ponieważ jechaliśmy coraz szybciej, a na moich ustach pojawił się uśmiech. Odczuwałam przyjemność z tej jazdy. Zjechaliśmy z głównej drogi w poboczną, ale nadal nie zatrzymywaliśmy się. Na poboczu stała tabliczka z nazwą miejsca, w którym się znajdywaliśmy, ale z racji prędkości jaką osiągaliśmy nie byłam w stanie jej przeczytać. Bartek powoli zwalniał. Byliśmy w małym miasteczku, dookoła było szaro, ponuro tak nijako. Zobaczyłam, że jesteśmy przed cmentarzem, zaparkował motor i z kaskiem w ręce podążałam za Bartkiem. Nic nie mówił, wiedziałam gdzie byliśmy i nad czyj grób szliśmy, ale nie wiedziałam po co. Cały czas szłam za nim, on był kilka kroków przede mną.
Zatrzymał się w środku alejki, najpierw spojrzałam na niego po czym oboje patrzyliśmy w tym samym kierunku. Nie myliłam się, byliśmy nad grobem jego mamy.
- Pomimo tego wszystkiego co się działo w naszym domu, jak raniła siebie a przy okazji nas, pomimo że nie szanowała swojego życia bardzo ją kochałem, kocham i będę kochać. Tęsknię za nią. I wiesz co jest najgorsze? - patrzył na mnie.
- Że nie możesz z nią porozmawiać, usłyszeć głosu – szeptem odpowiedziałam mu. Nie patrzyłam na niego ale na miejsce, w którym była jego najważniejsza osoba.
- Nie. To też, ale są zdjęcia, nagrania video, możesz mówić i ona słyszy jedynie nie odpowie, może pojawić się we śnie. Najgorsze jest to, że nie mogę jej dotknąć, przytulić, złapać za rękę. Nie mogę pójść z nią na spacer. Mam przeczucie, że zmarnowałem tyle czasu, że tak krótko z nią byłem. Mam straszny żal do siebie, że nie dałem jej odczuć jak bardzo ją kocham, jak bardzo mi na niej zależy. Wiem, że ona to wie, ale prawda jest taka, że nie wykorzystałem tego czasu jak była obok. Nie wiem do końca co czujesz po stracie Maćka bo byliście bliżej niż ja z mamą. Nie znałem go zbyt długo, ale wiem, że bardzo cię kochał, wszystko co robił by mnie odciągnąć od ciebie, robił z troski. Był w stanie się nawet z tobą pokłócić by postawić na swoim. Dbał o ciebie bardziej niż o siebie. Ty nie zmarnowałaś tego czasu, nie miałaś go za dużo, ale możesz mieć czyste sumienie, przeżyłaś z nim tyle wspaniałych chwil. I nie martw się, nie zapomnisz tego. Choćbyś nie wiem jak bardzo starała się wymazać z pamięci te wspomnienia to nie uda ci się. Masz tyle pięknych chwil do których możesz wracać myślami. Tyle zdjęć, filmów, przedmiotów. On zawsze będzie z tobą i przy tobie. Wiem, że czujesz ogromną pustkę, nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak wielką bo z żadną osobą w moim życiu nie łączyła mnie aż tak zażyła relacja, ale nie możesz marnować czasu, zobacz jakie życie jest kruche, ilu ludzi tutaj leży, ilu z nich za wcześnie Bóg wezwał do siebie. My mamy jeszcze szansę zbierać doświadczenia, każdy z nas ma misję do spełnienia i nie możemy przestać. Rób wszystko by na łożu śmierci nie bać się, ale powiedzieć sobie, tyle przeżyłam, tyle doświadczyłam. Nigdy nie będzie wystarczająco, zawsze czuć niedosyt, ale trzeba żyć i iść dalej. - słuchałam jego słów zawzięcie. Jak gąbka chłonęłam każde słowo. To, że trafiało do mnie to co mówił miało odzwierciedlenie w łzach. Nie wstydziłam się ich, nie były oznaką, że byłam słaba ale, że czuję i Bartek działał na moje uczucia i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę i nie zamierzałam tego ukrywać. Gdy to mówił patrzył na mnie a ja spoglądałam w ślepy punkt. Po chwili odwrócił wzrok i spoglądał na grób.
- Mamo, poznaj Gosię. Opowiadałem ci o niej. - po chwili wzrok przeniósł na mnie. - Gosia to moja mama, Zosia – uśmiechnął się i spojrzał przed siebie. - Zabiorę ją bo zamarznie zaraz, ale niedługo cię odwiedzę. - ukucnął, położył dłoń na pomniku. On też cierpiał, pomimo tych mięśni dało się to zauważyć. Przeżegnaliśmy się i szliśmy z powrotem na parking. - Wszystko w porządku? - stał przede mną a ja ocierałam łzy by móc założyć kask.
- Tak. - podeszłam bliżej i przytuliłam się do jego zimnej kurtki. Potrzebowałam trochę ciepła. Po chwili odsunął się ode mnie, myślałam, że chce mnie pocałować, ale on założył sobie kask po czym pomógł mi uporać się z moim i ruszyliśmy. Zaskoczył mnie swoim dystansem, raz go skracał a raz wydłużał. Po chwili wracaliśmy już do naszego miasta.

- Może wejdziesz, zrobię herbaty i się trochę ogrzejesz? - spojrzałam na niego gdy byliśmy pod moim domem.
- Chyba podziękuję. - powiedział dosyć sucho. Nie rozumiałam jego zachowania.
- Przestań, chodź. - uśmiechnęłam się zachęcająco, chciałam przełamać jego dystans.
- Do jutra. - założył kask i nie zdążyłam już nic powiedzieć bo odjechał. Czułam się nieprzyjemnie. Olał mnie i to pozostawiło niesmak w mojej głowie.

11 komentarzy:

  1. Genialne opowiadanie ;) czekam na kolejny rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tę historię. Niestety nie rozumiem, jak można napisać tak piękny rozdział w 2 dni. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteś cudowna...końcówka intrygująca..Bartek jest taki tajemniczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo podoba mi sie Twoje opowiadanie , mam nadzieje że już niedługo ich drogi się zejdą i będą znów razem :D

    OdpowiedzUsuń
  5. zniecierpliwościa czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję ze oni będa razem ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyno! jak ty to robisz że za każdym razem jak to czytam to płaczę . Masz po prostu talent do pisania .
    Czekam na kolejne części ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestes niesamowita! Z niecierpliwością czekam na ciag dalszy! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. zaskoczyłaś mnie tą częścia, jest przepięknie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam twoje opowiadanie od samego początku i zawsze nie mogłam się doczekać kolejnych rozdziałów. POdoba mi się jak opisujesz tutaj miłość głownie taka rodzinną. Mam nadzieje, że będziesz pisać długo, bo jest na prawdę sens.;) chciałabym, żeby Gosia była z Bartkiem, wydaje mi się, że na prawdę do siebie pasują.
    + zapraszam do mnie http://iwracaszbyodejsc.blogspot.com/ ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja ocena opowiadania?
    Świetne, świetne i jeszcze raz świetne. To chyba jedeyne co na ten temat mogę napisać. :)

    Ale nadal nie wiem jak udaje ci się napisać rozdział w 2 dni...

    Magda

    OdpowiedzUsuń
  11. Od momentu śmierci Macka cały czas płacze !
    Masz talent do pisania !
    Ide czytać dalej . A ty pisz i jeszcze raz pisz najwyżej dostaniesz do domu pismo o zwrócenie pieniędzy za chusteczki ;))

    OdpowiedzUsuń