środa, 12 czerwca 2013

The experience cz 15

Pogoda dzisiaj była piękna, wpadające promienie słońca do pokoju oświetliły moją twarz. Od razu miałam więcej energii bo w nocy źle spałam, budziłam się co chwilę, przewracałam z boku na bok. Nie zwlekając ani chwili wstałam z łóżka i poszłam się umalować, postawiłam na rozświetlający makijaż i mocną szminkę. Ubrałam się w jasne jeansy i biały, luźny sweter, oraz czarne koturny. Na schodach wpadłam na Marcina bo Maciek dzisiaj miał dopiero na 10 a ja jak zwykle na 8, naprawdę nie wiem, za co mnie tak pokarało. Dzisiaj mam tylko 4 lekcje, więc przynajmniej szybko mogłam wrócić do domu. Mój starszy brat zgodził się mnie dzisiaj podwieźć do szkoły. Zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do szkoły.
- Idziesz z nami jutro do kwadratu ? – spojrzałam w stronę brata.
- Zapraszasz? – uśmiechnął się w moja stronę.
- Jasne. Z kim będę tańczyć całą noc? Potrzebuję dobrego partnera.
- No to już go masz. O której dzisiaj kończysz? - zapytał patrząc w moją stronę.
- O 12. A ty ?
- O 15 dopiero. Jak wrócisz? Bo na tych szczudłach to chyba na pieszo nie zajdziesz. – oboje spojrzeliśmy na moje koturny, były dosyć wysokie a ja nie przewidziałam, że nie będę wracać samochodem do domu.
- Poradzę sobie, są autobusy, taksówki, czy na stopa. – zaśmiałam się. Byliśmy pod szkołą, pożegnałam się z bratem i poszłam w stronę wejścia.
- Co Ty się tak uśmiechasz? Czego się naćpałaś? – spytała mnie Asia gdy byłam już przy szafce.
- Słońca moja droga, słońca. Chodź bo się spóźnimy. – obie w dobrych humorach poszłyśmy na lekcje, którą prawie całą przegadałyśmy. Później poszłyśmy na wf, Asia zdecydowała, że dzisiaj to ona dotrzyma mi towarzystwa na ławce. Usiadłyśmy a ja szukałam wzrokiem Bartka, sama nie wiem czemu.
- Jest? – spojrzałam na Asię, musiała zauważyć, że szukałam go wzrokiem.
- Nie ma, nie widzę go. – cały czas patrzyłam na sektor chłopaków ale już byłam pewna, że go tam nie ma, gdyż po chwili wbiegł do sali spóźniony.
- Już jest. – uśmiechnęła się Asia. – Nawet nie wiedziałam, że takie niezłe ciacho z niego. Ty to masz jednak oko. Zazdroszczę. – ja się tylko głośno zaśmiałam a, po chwili obie śmiałyśmy się w wniebogłosy. Cały wf się śmiałyśmy, ze wszystkiego, z tego jak chłopaki grali, z tego jak dziewczyny siedzące obok na ławce nas obserwowały, z spojrzeń innych. Za to lubiłam Asię, mogłyśmy cały czas śmiać się z tego co innych w ogóle nie śmieszyło, rozumiałyśmy swoje poczucie humoru i wystarczyło żebyśmy spojrzały się na siebie i już wiedziałyśmy o co chodzi i śmiech. Gdy chłopaki szli do szatni to Bartek spojrzał się na mnie nic nie mówiąc. Nie zdziwiło mnie to, bo to był chłopak po którym można było wszystkiego się spodziewać, ale podobało mi się to, miał swoją tajemniczość, indywidualność.
Po kolejnych dwóch lekcjach był koniec na dzisiaj, wyszłyśmy przed szkołę i słońce nadal otulało moją twarz, postanowiłam, że stawię czoła swoim wysokim butom i pójdę do domu pieszo. Pożegnałam się z Asią, która jechała autobusem, ale całkiem w innym kierunku. Po około 10 minutach ktoś mnie dogonił i dotrzymywał mi kroku, spojrzałam w prawą stronę i był tam On. Byłam bardzo zaskoczona jego obecnością.
- Co ty tutaj robisz? – przystanęłam na chwilę, rozglądając się po bokach nie wiedząc nawet czego szukałam.
- Czy przypadkiem to nie ty mnie uczyłaś, że najpierw należy się przywitać? – uśmiechał się do mnie a ja coraz bardziej byłam w szoku. – Idziesz? – nadal stałam w miejscu a on szedł przed siebie.
- Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – patrzyłam się w jego stronę, po czym zaczęłam iść, prawie go dogoniłam. – Cześć. Powiesz mi teraz co robisz?
- Idę chodnikiem.- zaśmiał się sam do siebie. Moja irytacja cały czas narastała.
- Aha, a możesz nie robić ze mnie głupiej? Przecież widzę, ale nie powinieneś być w szkole? Jak mnie dogoniłeś? – cały czas miałam wrażenie, że pogrywał ze mną.
- Czemu się tak denerwujesz? Złość piękności szkodzi. Zapomniałem ci powiedzieć, bardzo ładnie wyglądasz, nie tylko dzisiaj. Zawsze. – spojrzał na mnie a ja odwróciłam głowę w drugą stronę, sama nie wiem czemu.
- Dzięki. – tylko na tyle było mnie stać.
- Urwałem się ze szkoły, bo widziałem, że idziesz pieszo, a taka okazja nie zdarza się często, prawda? – na jego twarzy gościł miły uśmiech.
- To prawda. Ale czemu cię to zainteresowało?
- No w końcu się uśmiechnęłaś do mnie. Na wf cały czas było słychać twój śmiech a teraz albo coś lub ktoś popsuł ci humor. Chłopak nie przyjechał po ciebie? Zapomniał?- nie wiem czego on oczekiwał, ale dziwne miał zagrywki.
- Mam dobry humor, tylko zdziwiłam się jak zobaczyłam ciebie obok. Na wf nie potrafiłeś się nawet przywitać a teraz specjalnie dla mnie zrywasz się z lekcji? Jesteś pełen sprzeczności. – nie patrzyłam na niego, nie wiem czy mu było po drodze do swojego domu czy nie, ale nie zamierzałam się tym przejmować, szłam do swojego domu.
- Nie chciałem tobie, znaczy wam przeszkadzać. A chciałaś żebym się odezwał? - to był jeden z moich ulubionych uśmiechów jego, niby zalotny ale udawał, że jest po prostu miły.
- Za duże masz mniemanie o sobie kolego. – teraz ja odbiłam piłeczkę.
- Oh, jak miło, w końcu ktoś mi to powiedział. Nie bolą cię nogi od tych butów? – spoglądał w dół na moje buty.
- Nie, od kiedy ty taki opiekuńczy jesteś? A ty zgubiłeś swój motor? Paliwo się skończyło czy odebrali ci prawo jazdy ? – szyderczo spoglądałam na jego mleczno brązowe oczy.
- Wyszczekana jesteś. Kto by się spodziewał. Jak to mówił klasyk „jesteś pełna sprzeczności”- oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Rozumiem, że to komplement. Jesteśmy już pod moim domem. Wchodzisz czy tchórzysz?
- Chyba podziękuję. Ale już wiem, gdzie mieszkasz, kiedyś wpadnę na noc.- zaśmiałam się i pokręciłam głową bo nie chciałam wchodzić z nim w dyskusję.
- To pa tchórzu. – odwróciłam się i zobaczyłam Irenę w oknie w kuchni. Uśmiechnęłam się i weszłam do domu. Nie odwracałam się by nie dać mu powodu do wyciągania błędnych wniosków, mimo, że miałam ochotę spojrzeć w Jego stronę.
W domu zjadłam obiad a Irenie powiedziałam, że to kolega, który mieszka niedaleko i odprowadził mnie. Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w dresy, założyłam bluzę, wyniosłam fotel bujany na balkon, wzięłam koc, książkę i poszłam czytać, postanowiłam korzystać z promieni słońca w to listopadowe popołudnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz