Pogoda dzisiaj była piękna, wpadające promienie słońca do pokoju
oświetliły moją twarz. Od razu miałam więcej energii bo w nocy źle
spałam, budziłam się co chwilę, przewracałam z boku na bok. Nie
zwlekając ani chwili wstałam z łóżka i poszłam się umalować, postawiłam
na rozświetlający makijaż i mocną szminkę. Ubrałam się w jasne jeansy i
biały, luźny sweter, oraz czarne koturny. Na schodach wpadłam na Marcina
bo Maciek dzisiaj miał dopiero na 10 a ja jak zwykle na 8, naprawdę nie wiem, za
co mnie tak pokarało. Dzisiaj mam tylko 4 lekcje, więc przynajmniej szybko mogłam wrócić do domu.
Mój starszy brat zgodził się mnie dzisiaj podwieźć do szkoły. Zjedliśmy
śniadanie i ruszyliśmy do szkoły.
- Idziesz z nami jutro do kwadratu ? – spojrzałam w stronę brata.
- Zapraszasz? – uśmiechnął się w moja stronę.
- Jasne. Z kim będę tańczyć całą noc? Potrzebuję dobrego partnera.
- No to już go masz. O której dzisiaj kończysz? - zapytał patrząc w moją stronę.
- O 12. A ty ?
- O 15 dopiero. Jak wrócisz? Bo na tych szczudłach to chyba na pieszo
nie zajdziesz. – oboje spojrzeliśmy na moje koturny, były dosyć wysokie a
ja nie przewidziałam, że nie będę wracać samochodem do domu.
- Poradzę sobie, są autobusy, taksówki, czy na stopa. – zaśmiałam się.
Byliśmy pod szkołą, pożegnałam się z bratem i poszłam w stronę wejścia.
- Co Ty się tak uśmiechasz? Czego się naćpałaś? – spytała mnie Asia gdy byłam już przy szafce.
- Słońca moja droga, słońca. Chodź bo się spóźnimy. – obie w dobrych
humorach poszłyśmy na lekcje, którą prawie całą przegadałyśmy. Później
poszłyśmy na wf, Asia zdecydowała, że dzisiaj to ona dotrzyma mi
towarzystwa na ławce. Usiadłyśmy a ja szukałam wzrokiem Bartka, sama nie
wiem czemu.
- Jest? – spojrzałam na Asię, musiała zauważyć, że szukałam go wzrokiem.
- Nie ma, nie widzę go. – cały czas patrzyłam na sektor chłopaków ale
już byłam pewna, że go tam nie ma, gdyż po chwili wbiegł do sali
spóźniony.
- Już jest. – uśmiechnęła się Asia. – Nawet nie wiedziałam, że takie
niezłe ciacho z niego. Ty to masz jednak oko. Zazdroszczę. – ja się
tylko głośno zaśmiałam a, po chwili obie śmiałyśmy
się w wniebogłosy. Cały wf się śmiałyśmy, ze wszystkiego, z tego jak
chłopaki grali, z tego jak dziewczyny siedzące obok na ławce nas
obserwowały, z spojrzeń innych. Za to lubiłam Asię, mogłyśmy cały czas
śmiać się z tego co innych w ogóle nie śmieszyło, rozumiałyśmy swoje
poczucie humoru i wystarczyło żebyśmy spojrzały się na siebie i już
wiedziałyśmy o co chodzi i śmiech. Gdy chłopaki szli do szatni to Bartek
spojrzał się na mnie nic nie mówiąc. Nie zdziwiło mnie to, bo to był chłopak po którym można było wszystkiego się spodziewać, ale podobało mi się
to, miał swoją tajemniczość, indywidualność.
Po kolejnych dwóch lekcjach był koniec na dzisiaj, wyszłyśmy
przed szkołę i słońce nadal otulało moją twarz, postanowiłam, że stawię
czoła swoim wysokim butom i pójdę do domu pieszo. Pożegnałam się z Asią,
która jechała autobusem, ale całkiem w innym kierunku. Po około 10
minutach ktoś mnie dogonił i dotrzymywał mi kroku, spojrzałam w prawą
stronę i był tam On. Byłam bardzo zaskoczona jego obecnością.
- Co ty tutaj robisz? – przystanęłam na chwilę, rozglądając się po bokach nie wiedząc nawet czego szukałam.
- Czy przypadkiem to nie ty mnie uczyłaś, że najpierw należy się
przywitać? – uśmiechał się do mnie a ja coraz bardziej byłam w szoku. –
Idziesz? – nadal stałam w miejscu a on szedł przed siebie.
- Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – patrzyłam się w jego
stronę, po czym zaczęłam iść, prawie go dogoniłam. – Cześć. Powiesz mi
teraz co robisz?
- Idę chodnikiem.- zaśmiał się sam do siebie. Moja irytacja cały czas narastała.
- Aha, a możesz nie robić ze mnie głupiej? Przecież widzę, ale nie
powinieneś być w szkole? Jak mnie dogoniłeś? – cały czas miałam
wrażenie, że pogrywał ze mną.
- Czemu się tak denerwujesz? Złość piękności szkodzi. Zapomniałem ci
powiedzieć, bardzo ładnie wyglądasz, nie tylko dzisiaj. Zawsze. –
spojrzał na mnie a ja odwróciłam głowę w drugą stronę, sama nie wiem
czemu.
- Dzięki. – tylko na tyle było mnie stać.
- Urwałem się ze szkoły, bo widziałem, że idziesz pieszo, a taka okazja
nie zdarza się często, prawda? – na jego twarzy gościł miły uśmiech.
- To prawda. Ale czemu cię to zainteresowało?
- No w końcu się uśmiechnęłaś do mnie. Na wf cały czas było słychać twój
śmiech a teraz albo coś lub ktoś popsuł ci humor. Chłopak nie
przyjechał po ciebie? Zapomniał?- nie wiem czego on oczekiwał, ale dziwne
miał zagrywki.
- Mam dobry humor, tylko zdziwiłam się jak zobaczyłam ciebie obok. Na wf
nie potrafiłeś się nawet przywitać a teraz specjalnie dla mnie zrywasz
się z lekcji? Jesteś pełen sprzeczności. – nie patrzyłam na niego, nie
wiem czy mu było po drodze do swojego domu czy nie, ale nie zamierzałam
się tym przejmować, szłam do swojego domu.
- Nie chciałem tobie, znaczy wam przeszkadzać. A chciałaś żebym się
odezwał? - to był jeden z moich ulubionych uśmiechów jego, niby zalotny
ale udawał, że jest po prostu miły.
- Za duże masz mniemanie o sobie kolego. – teraz ja odbiłam piłeczkę.
- Oh, jak miło, w końcu ktoś mi to powiedział. Nie bolą cię nogi od tych butów? – spoglądał w dół na moje buty.
- Nie, od kiedy ty taki opiekuńczy jesteś? A ty zgubiłeś swój motor?
Paliwo się skończyło czy odebrali ci prawo jazdy ? – szyderczo
spoglądałam na jego mleczno brązowe oczy.
- Wyszczekana jesteś. Kto by się spodziewał. Jak to mówił klasyk „jesteś pełna sprzeczności”- oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Rozumiem, że to komplement. Jesteśmy już pod moim domem. Wchodzisz czy tchórzysz?
- Chyba podziękuję. Ale już wiem, gdzie mieszkasz, kiedyś wpadnę na
noc.- zaśmiałam się i pokręciłam głową bo nie chciałam wchodzić z nim w
dyskusję.
- To pa tchórzu. – odwróciłam się i zobaczyłam Irenę w oknie w kuchni.
Uśmiechnęłam się i weszłam do domu. Nie odwracałam się by nie dać mu
powodu do wyciągania błędnych wniosków, mimo, że miałam ochotę spojrzeć w
Jego stronę.
W domu zjadłam obiad a Irenie powiedziałam, że to kolega, który mieszka
niedaleko i odprowadził mnie. Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w
dresy, założyłam bluzę, wyniosłam fotel bujany na balkon, wzięłam koc,
książkę i poszłam czytać, postanowiłam korzystać z promieni słońca w to
listopadowe popołudnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz